Rok 2024/25 w ingresie słońca do Barana

Rok astronomiczny 2024-25 jest rokiem kilku zaćmień.
Oto ich daty:

Zaćmienie księżyca 25.III.24 w Wadze, półcieniowe, niewidoczne w Polsce,
Zaćmienie słońca 8.IV. 24 w znaku Barana, całkowite, widoczne w Ameryce Środkowej i Północnej
Zaćmienie księżyca 18.IX.24 w znaku Ryb, całkowite w Afryce, obu Amerykach, częściowe w Europie i w Polsce na granicy z Niemcami,
Zaćmienie słońca 2.X.24 w Wadze, obrączkowe, widoczne w Ameryce Południowej

Tak pisze o tym Nostradamus [w] Almanach za 1563 rok, czerwiec, cyt. „Nie chciałbym się z tego cieszyć. Aliści, odkąd tyle zaćmień mnoży się jedno za drugim i trzy w jednym roku, to ciągle wróży trzy nieszczęśliwe wydarzenia dla biednych śmiertelników i wszędzie na całym świecie, jednak w pewnych miejscach bardziej niż w innych. [Tu się wtrącę: chodzi o to, że wszystkie zaćmienia będą działały w swoim przypisanym okresie i nie jest tak, że każde następne anuluje złe wpływy poprzedniego, jak niektórzy sądzą]. A kiedy mnożą się wielkie zaćmienia, jałowość nieuchronnie przechodzi na następne lata. Bowiem ziemia jest wyziębiona i mocno wysuszona. I ponieważ zaćmienie słońca zaczyna ogromnie wychładzać niebo, powietrze i całą ziemię wskutek Boga i Natury losu, którego te nie zechcą, aż podobne zaćmienia okażą się ogólnoświatowe i wszędzie widoczne. Zaćmienie księżyca na krótko oziębi, ale w ciągu swego cyklu ogromnie wysuszy. Zaćmienia, ponieważ Bóg próbował rzeczy, które powtarzając się w pewnych odstępach czasu, w nieunikniony sposób ochładzały cały świat, i cokolwiek miałoby nie zaistnieć w jedynym pewnym celu ruchu pór nie mogą one dobrać się w pary, i nawet nie dłużej niż w niezawodnie określonym czasie, dlatego nieuchronnie wszystkie stygną. Otóż zachodzi jedna rzecz, która zdarza się bardzo rzadko i jest jakby boska i cudna, że widać tyle planet, które zbiegają się i grupują w miejscu owego zaćmienia. I powiem wam, że Bóg i gwiazdy są tak bardzo rozgniewane przeciw nam, że jeśli nie sprzeciwimy się niegodziwym i krzywdzącym przedsięwzięciom, obawiam się bardzo, czy nie znajdziemy się blisko owego wielkiego chaosu i końca tego nędznego świata. Och, Ojcze święty, jeżeli natychmiast z twej władzy i mocy świętości nie spróbujesz znowu postawić tego co upadło, zepsute i zachwiane; to właśnie zmierza całkiem do dekadencji, wszystko po obu stronach, [a] ty sam znajdziesz się w największej skrajności, w jakiej nigdy nie byłeś! Jeśli nie oddasz się w opiekę, by nie przydarzyło ci się to, co przytrafiło się Perillusowi przez Falarisa.”

O Saturnie i Wenus

Przejdźmy do horoskopu:

Ascendent rewolucji mundalnej w stałym znaku Wodnika pada na 6 dom Wielkiej Koniunkcji, podkreślając ważność w tym roku sieci połączeń komunikacyjnych, wszelkich służb społecznych i państwowych oraz zdrowia (a raczej jego braku i zagrożenia).

Mimo że władca ascendentu, Saturn wypada według domów Porfiriusza w kardynalnym domu I, to jednak w znaku Ryb, po wyjściu ze swego dekanu jest peregrynem i nie kwalifikuje się na władcę horoskopu w metodzie Albumasara.

W zamian Almutenem staje się Wenus, władczyni termy i dekanatu Ascendentu, będąca w egzaltacji w Rybach, w domu 1. we własnej termie. Aplikuje 2-stopniową koniunkcją do Saturna. Co wydaje się ważne dla wróżby o pokoju i wojnie.
Albumasar bowiem stwierdza, iż władza Wenus w horoskopie roku powinna przynieść czas spokoju i powodzenia w handlu, może to być dobry rok dla zawierania sojuszy oraz w prywatnym sensie do zawierania związków małżeńskich. To również sygnifikatorka ruchu kobiecego, pacyfizmu, obrońców przyrody, artystów, dzieci pod opieką matek, zwierząt hodowlanych, zasobów żywnościowych i finansowych.
Albumasar stwierdza ponadto, że: „Koniunkcja władcy z inną planetą wskazuje na towarzysza i sojusznika oraz rodzaj przymierza.”
Oraz: „Saturn w koniunkcji z Wenus zrodzi dążenie do zabaw i spokoju a rozkoszy i pieśni, nadto pojawienie się wszelkich igrzysk, oraz pokazanie ich wszystkim mieszkańcom tych krajów, tak możnym, jak pospólstwu.”
Jednak nie jest tak pięknie. Jej uszkodzenie, (a za takie można uważać schadzkę z wielkim malefikiem) niesie niewinne ofiary napaści w czasach pokoju oraz „przeciwieństwo tego wszystkiego, co wymienione powyżej jako dobre.” A więc straty materialne, bankructwa, wydatki, rozstania, kłopoty przez długi.
Albowiem owa wywyższona Wenus, uosabiająca nie tyle nas, obywateli kraju, co siłę zarządzającą naszym krajem, zmierzająca do spotkania z wędrownym Saturnem, wschodnim względem Słońca, władcą domu ukrytych wrogów, w pierwszym domu psującym uzgodnienia, powietrze i wodę, jest przez niego uszkodzona i postawiona w trudnej sytuacji. Która ujawni się i zaogni w 2 miesiącu od chwili ingresu słońca w znak Barana.

Sygnifikatorem naszego rządu jest wschodni Saturn, który tym samym przyspiesza wypadki, w Rybach działa skrycie, knując, kiedy jest słaby jego wpływy złośliwieją. Generalnie spotkamy się z ujawnioną wrogością, która postawi nas wszystkich na baczność. Przy czym przyczyna nie będzie dotyczyła naszego terenu, a zrodzi się w krajach sąsiednich, co zmobilizuje także naszych sąsiadów. Wynika to z władztwa Wenus w 3 i 9 domu horoskopu.

Dawne reguły mówią jeszcze: „Wschodni Saturn grozi ulewami, ciężkimi burzami i wyładowaniami, nadmiernym wezbraniem rzek, strug i potoków.”
Gdy Saturn przebywa w domu I, oznacza zmartwienie, smutek, obawę, straszne zagrożenia terrorem, różne przeszkody małżeńskie i przyczynia się do wielu trudnych zadłużeń, powoduje wygnania z kraju, uwięzienia, oznacza także zgorszenie wielkich przyjaźni i umniejszenie dóbr. Wróży także różne utrudnienia ze strony królów i dla innych ciągnących za towarem.”

Adherentem Saturna i Wenus, wyznaczającym cel i sposób rozwiązywania problemów jest Jowisz.3/Byk (a więc w znaku przypisanemu Polsce, jako i Białorusi) oraz w sensie bardziej globalnym i medialnym Neptun.2/Ryby (z państw to Izrael).

Lilly stwierdza, że: „Jeśli Saturn jest Sygnifikatorem, a Jowisz robi z nim sekstyl, Jowisz polepsza złą naturę Saturna, dlatego trzeba wziąć pod uwagę nie saturniczne zachowania, ale i jowiszowe. Taki aspekt niesie roztropność, mądrość, spokojne działanie i dobre rady.”

Dodam, że Jowisz jest zachodni względem Słońca, więc spowalnia i wydłuża sprawy i nadzieje.
Ponadto jest w recepcji z Wenus w Rybach i tworzy z nią aplikacyjny protekcyjny sekstyl, który uściśli się za 4 jednostki czasowe tj. ok. 4 miesiące. Połączy ona i przeniesie byłe interesy separującego Saturna ku Jowiszowi, łagodząc wydźwięk trudności. W praktyce może to oznaczać wzmożone pacyfistyczne czy pacyfikujące działania, a także podjęcie jakichś działań finansowo-gospodarczych w celach ustabilizowania napiętej sytuacji. Sojusznik przejmie zarządzanie. Coś się też ruszy w interesach.

O Marsie

Dominantą horoskopu jest wschodni Mars.1/Wodnik, co oznacza, że w roli wywołującego zdarzenia będzie działał jako zagrożenie wojenne, nagłe, katastroficzne, siejące powszechny strach. W znaku przynależnym Rosji, Ukrainie i Litwie tam niech skieruje nasze oko. Może przynieść nagły problem na granicy i w polityce światowej, zbrojenia, mobilizację, straże.

[MN]: „Wschodni Mars w Wodniku spowoduje duże wzburzenie wiatrów; aż uwidocznią się pewne oznaki zarazy; i inne choroby o dużej zaraźliwości; niektórzy będą towarzyszyli wielkim w ich skrajnych potrzebach i sprawach, i będzie im później dobrze.”
Mówi on też, że z powodu zbyt dużej tyranii władcy nie zdołają osiągnąć celu swego przedsięwzięcia, bo będzie się zmuszonym do robienia tego, co wielu zechce, nie jeden. Będą słani ambasadorzy, za legatów, i tak zleci się niektórym wysokie obowiązki zapoznania się z wszelkimi wiadomościami, i o dużym znaczeniu. Wysłani i wezwani przez władców okażą się uparci, staną się odmienni.”

O innych układach

Ponadto zwraca uwagę układ miski i większość planet w dolnej, nocnej połowie horoskopu, co odnosi sprawy i problemy do kwestii wewnętrznych, gospodarczych, organizacyjnych, przetrwaniowych. Jedyna planeta ponad horyzontem zdobywa wtedy dużą moc, a jest nią Pluton, niestety, chce się powiedzieć. Znajduje się bowiem w niejawnym domu niewidzialnych wrogów, w znaku powietrza, i do tego w opozycji do Księżyca we Lwie (znak Turcji, Iranu, Rzymu, Paryża między innymi), w domu 6.

Oś domów 6-12 odpowiedzialna jest za wygnanie i ucieczkę, zamykanie przestrzeni, zaostrzenie prześladowań i obowiązków, a gdy są na niej znaki Wodnika i Lwa ponoć grozi dużą powodzią. Na szczęście te znaki kończą owe domy, a nie zaczynają, więc to niebezpieczeństwo o ile w ogóle się pojawi, to też szybko przeminie.

Opozycje w horoskopach mundalnych są odpowiedzialne za nastroje wojenne i zniszczenia, bierzmy to pod uwagę. Powyższy układ Plutona i Księżyca niesie dużo przestrachu, możliwość paniki, ucisk, przymus, nagłe decyzje ucieczkowe zwłaszcza wśród młodych, na co wskazuje Księżyc we Lwie jako władca 5 domu, zawiadującego propagandą, bojowymi hasłami, ideologią zwycięstwa albo zemsty. Także w większej skali może pojawić się zagrożenie życia w wyniku terroru zwłaszcza na imprezach zbiorowych, rozrywkowych i sportowych, dokonywanego pokazowo, ale i zdrowotne wywołane promieniowaniem, skażeniem sieci wód, lub chorobą zakaźną (sposobem Wodnika). Tu też uwaga może być skierowana na dzieci i młodzież. Przy czym prawdziwe przyczyny mogą być niewidzialne i głęboko ukryte.

Co nieco o dalszej przyszłości

Horoskop Wielkiej Koniunkcji obowiązujący na lata 2020-2040 wykazuje wielkie wpływy wschodniego Marsa w tym okresie. Jego władztwo wróży wojnę, katastrofy klimatyczne i inne zaburzenia.
Z ciekawości sprawdźmy zatem położenia Marsa w rewolucjach światowych na najbliższe dekadę.

Otóż w ciągu najbliższych lat zapowiada się, mianowicie także w ingresie na 25 rok Mars w 1 konfliktowym domu, jak w ingresie na 26 rok w domu 7., któremu przypisuje się wojnę, spory, agresywną niezgodę i niszczenie sojuszy.

W ingresie na 27 rok Mars we Lwie góruje na szczycie nieba w opozycji do Wenus na IC, co zapowiada jakiś wymuszony pokój i krótki triumf. Niemniej układ w naszym rejonie świata jest mocno pechowy i nieprzewidywalny, pokazuje wiele niespodziewanych klęsk z powodu Ascendentu w Skorpionie i Marsa w kardynalnym domu. Co uważane jest za fatalne rokowanie z powodu trudnego do przewidzenia niebezpieczeństwa, które się pojawi.

W następnym 28 roku Mars będzie w cazimi, tj. ścisłej koniunkcji ze Słońcem w Baranie, rządząc znakiem Skorpiona na MC. Źle, ogniście i bojowo. Ale może pojawić się ważny wojskowy przywódca.

W 29 roku wypada w opozycji do Słońca, w znaku swego upadku Wadze, co zapowiada zamieszki i konflikty domowe w Europie, oburzenie i gniew, z hasłami pokojowymi, ponadto złe położenia Księżyca i Saturna zapowiadają dużo śmierci, samotności i smutku.

W 30 roku Mars w Baranie i domu 8. w opozycji do Księżyca, Saturn na szczycie horoskopu rządzący domem chorób i Jowisz w IV domu końca, jak i wschodzący znak Panny zapowiadają czas wielu śmierci i pogrzebów ważnych osobistości.

W 31 roku Mars w godności w 1 domu przy ascendencie w Skorpionie, do tego na opuszce palca Bożego wykazuje chęć pokazania siły, jednak w celach pokojowych, bowiem Wenus jest na descendencie. Saturn przy Ogonie Smoka na początku domu śmierci przyniesie dużo straszących wieści. [MN] „Ilekroć Saturn łączy się ze Smoczym Ogonem, oznacza to największy rozlew krwi, suszę, biedę, trud i duże straty.” Księżyc na ostatnim stopniu Wodnika w pustym biegu jest w indolencji, czyli ludność nie będzie miała nawet siły na cokolwiek nowego.

Dopiero na 32 rok zapowiada się uspokojenie międzynarodowe i podnoszenie się kwestii przewodnictwa duchowego na terenach zniszczonych, grabionych i pozbawionych przejezdnych dróg i mostów.

W 33 Mars w Strzelcu znów się pojawia we wrogim 7 domu i to naprzeciw skorego do buntu i niespodzianek, wybuchowego Urana w 1. Saturn w Raku na Ascendencie „[zza promieni Słońca] sprawi, że dni staną się ciemne, a wiatry porywiste. Spowodują one powstanie ciężkich zaburzeń na morzach, a morze nie będzie żeglowne.” Świat może być w trakcie rewolucji zmieniającej dawne zależności. Jakaś katastrofa w dalekich stronach może zmienić nagle u nas stan rzeczy, a duchowe przywództwo okaże się trafne.

W 34 Mars w Byku dominuje na szczycie nieba rządząc też domem wiary. Nów podczas zaćmienia w Baranie zrodzi odnowienie pośród cienia, lęku, niepewności, smutku i współczucia.

Interpretacja
Ewa Sey
Podlasie, 15.03.24

Zaćmienie słońca na jesieni 2023 roku

Czym jest zaćmienie w rozumieniu astrologii, pomijając szczegółową i ścisłą wiedzę astronomów na temat całego odwiecznie i rytmicznie powtarzającego się kosmicznego zjawiska?

Zdarza się często, raz, dwa, trzy a nawet cztery razy w ciągu roku, choć bywają też lata bez zaćmień.
Dla astrologa nie jest to jedynie pojedynczy i krótki moment zaciemnienia tarczy któregoś ze Świateł, często podziwiany i fotografowany przez oglądających. To raczej wyznacznik chwili początku dłuższego procesu manifestowania się Cienia oraz długości jego trwania, pory ataku i potem czasu odsuwania się w jego wiecznej porażce wobec światła i ducha.

Mityczny smok Rahu, usiłujący połknąć słońce czy księżyc, przeciwnik Boga i jego świętych skazany jest na wieczyście niezaspokojony apetyt i klęskę. Rytmika zaćmień bowiem, wychładzających glob ziemski, powodujących kataklizmy, klęski żywiołowe i wzrastanie zła i nieszczęść na świecie jest tak stworzona, że nigdy nie prześcignie ciepła i woli odradzania się życia. Tak mówi wiedza starożytnych.

Najbliższe obrączkowe zaćmienie Słońca odbędzie się 14 października 2023 (dokładny opis zasięgu, czasu i parametrów można znaleźć na stronie Uranii, link: https://www.urania.edu.pl/pliki/almanach/2023/Bloki/Zacmienia_Sl.pdf) i w Polsce będzie niewidoczne. Pas fazy obrączkowej rozpocznie się 14 października 2023 o godzinie 16h 10m w północno-wschodniej części Oceanu Spokojnego, ok. 1200 km na południe od Alaski, a zakończy się o godz. 19h 49m na zachodnim Atlantyku, ok. 600 km od wybrzeży Brazylii. Potrwa zatem 3 godziny i 39 minut.

Czas działania skutków zaćmienia jest proporcjonalny do czasu jego trwania. Według starożytnych reguł w przypadku zaćmienia Słońca jego skutki manifestują się tyle lat, ile godzin trwało zaćmienie, czyli w tym wypadku 3 i nieco więcej niż pół roku.
Ptolemeusz mówi, że jeśli zaćmienie wystąpi na zachodnim horyzoncie, jego skutki pojawią się pomiędzy 8 a 12 miesiącem od zaćmienia, a najważniejsze z nich nastąpią pod koniec tego okresu.
Zatem cień będzie rósł do jesieni przyszłego roku, by wtedy ujawnić się jako jakieś krytyczne zdarzenie. Pewną pociechą jest, że zaćmienie zachodzi w znaku kardynalnym, zatem będzie to mocne pojedyncze tąpnięcie, które w krótkim czasie dokona zasadniczej zmiany i reorganizacji kierunku.
Maksymalny czas trwania fazy obrączkowej dla obserwatora na Ziemi będzie wynosił 5 m 17 s. Można przeliczyć je na dni, gdy ciemność i moc cienia będzie największa.
Ptolemeusz podaje, że zaćmienie występujące w znaku kardynalnym jest krótkotrwałe (w sensie skutków) i prędko przemija. Zaćmienie w znaku powietrznym powoduje głód, choroby i epidemie, burze oraz gwałtowne wichury trudne do zniesienia dla ludzi.

Ponadto planeta rządząca znakiem, w którym odbywa się zaćmienie, i jej dokładna pozycja w horoskopie wywiera duży wpływ na jego skutki. W tym wypadku jest nią Wenus, przebywająca w Pannie, nomen omen znaku swego upadku i w znaku ludzkim, co oznacza, że skutki będą oddziaływać głównie na ludzi, poza tym będą miały wenusjański charakter (mogą dotyczyć całej symboliki tej planety, która w znakach ziemskich patronuje przede wszystkim zasobom finansowym, własności, bogactwu, satysfakcji materialnej, wygodom, zdrowiu ciała i psychiki, kosztom wychowania dzieci i sprawom zachowania pokoju).
Samo złączenie Świateł i zaćmienie odbędzie się na 21 stopniu 7 minut znaku Wagi, czyli w trzecim dekanacie znaku, co zapowiada według starożytnych: problemy dla możnych, szlachty, rządzących, a także utratę posiadłości przez bogatych. Możliwe zatem są krachy na giełdzie, bankructwa i głębokie przetasowania finansów światowych, a co za tym idzie także naszych. W znaku Wagi mogą się także zachwiać sojusze, umowy i kontrakty międzynarodowe i międzyludzkie podjęte na wymienionej bazie. I w zamian pojawić się nowe, całkowicie inne.

Podsumowując:
Nadchodzące zaćmienie dotknie szczególnie osoby urodzone w jego dniu, dzień wcześniej i dzień po.
Jak zapisał Leon Zawadzki: „zaćmienie słońca w solariuszu prowadzi do trudności finansowych, gdy zarobki związane są autorytetem.” Trwających przynajmniej rok.
Oraz – może mniej spektakularnie – te osoby, które mają jakąś planetę bądź oś w okolicach stopnia zaćmienia w horoskopie swoich urodzin.

Zdarzenie może być pojedynczym tąpnięciem dokładnie w czasie zaćmienia, a jego znaczenie i charakter zależeć będzie od domu w jakim pojawi się w horoskopie urodzenia.
Ogólnie mówiąc należy spodziewać się skutków zapaści we wszelkich przedsięwzięciach planowanych na dłużej, zawieraniu umów, wyjazdach i inauguracjach, dlatego lepiej unikać rozpoczynania czegokolwiek w dniach tuż przed zaćmieniem i chwili samego zaćmienia (włśc. tydzień przed i tydzień po), bo wtedy jest większe ryzyko zaznania pomyłek, wypadków, złych niespodzianek i kłopotów w podróży. A także nastania tzw. „złej passy” w dłuższym okresie w dziedzinie, która zostanie doświadczona.

W horoskopie mundalnym ingresu słońca na ten rok zaćmienie dla Polski wypada na początku 12 domu w separacyjnej opozycji do Jowisza w 5 domu. Jego wpływ może się więc zaznaczyć wyraźniej tydzień przed planowanymi wyborami do parlamentu. Same wybory wypadną w chwilę po zaćmieniu. Data pokrywa się z wejściem dyrekcyjnego Saturna ingresu w punkt IC i do 4 domu, co wróży wzrost problemów w kraju i ograniczające zmiany w rządzie i rządzeniu.
Ponieważ będzie ono widoczne na przeciwległej półkuli i w obu Amerykach, kryzysowe skutki, które dotkną w efekcie tamte rejony wpłyną na naszą politykę i posunięcia w sposób nieprzewidywalny obecnie, oddziałując ze strefy naszych wrogów, tj 12 domu.

Bliższe przyjrzenie się horoskopowi zaćmienia pozwala uściślić wnioski, że porażki dotkną głównie kwestii gry, spekulacji, propagandy, rozrywek, nadziei, planów i projektów obliczonych na sukces i rozkwit. Nie ma jednak jakichś diametralnych straszliwości w rodzaju wojen czy ogromu ofiar.

Punkt Fortuny na Ascendencie podkreśla wartość samodzielności i własnej przedsiębiorczości w obliczu cienia, więc można go wykorzystać, gdy zaczną się zmiany. Co prawda dopiero po jakimś czasie, gdyż spalony wschodni Merkury aplikuje dopiero do Słońca i przynajmniej 10 miesięcy minie, gdy wyjdzie spod promieni z jakąś własną koncepcją. Wtedy też, jak wynika ze wstępnych obliczeń może dojść do kulminacji cienia i ma zacząć się jego odchodzenie.

Mars jest w swoim znaku, więc silny i opanowany na służbie 6. domu, podeśle straż pożarną albo pogotowie w razie kłopotów, nagłej choroby czy zwalonego drzewa. Tudzież zmobilizuje mężczyzn ku obronie tego i owego. Może jednak być wykorzystany do wprowadzania strażniczego strachu przed chorobą, zwłaszcza że ma powiązanie aspektowe z Wenus w higienicznym znaku Panny, a ta stoi naprzeciw władcy domu śmierci. Jedynie maleficzny Saturn ma sporą „gębę”, jest dominantą czyli inauguruje i zleca główne wydarzenia, retrograduje, w swoim dekanie, więc resztki minionej mocy każą mu zaciskać zęby i ambitnie, w milczeniu mierzyć się z trudnościami, jakoś je systematycznie i z nakazu „odymiając” i „rozpuszczając”. Rządzi domem śmierci i domem prawa, w tych dziedzinach będą neptuniczne „gazy” i „dymy”.

Cytując mojego Mistrza: „Starego zachowa mocny„, tu: Saturna tele-wizyjny Neptun w swoim znaku i w 11. domu mediów rządowych i społecznościowych, „potem zabranego z środka„, bowiem rybio-wodne rozpuszczenie to i zniknięcie. Można też tę przepowiednię rozumieć: „Stare miejsce utrzyma mocny potem zabrany z środka”. Neptun jest na wychodnym ze znaku Ryb i sprawy zaczną znikać, gdy wejdzie do Barana, po raz pierwszy w kwietniu 2025 na 7 miesięcy i ostatecznie w styczniu 2026 roku.

Wenus w upadku znaku merkurialnego jest w recepcji z Merkurym znajdującym się w jej znaku Wagi, władcą Ascendentu (sygnifikatorem „nas”), dlatego może sprzyjać tym, którzy zdołają bez paniki „zeskromnieć” i zmienić wzorce i wytyczne w obliczu porażki i strat. Także świadomie przestać starać się „odegrać”, a wejść w cień i nie rzucać się w oczy, aż do fazy przypływu światła. Wsparta pozytywnie przez Marsa, rozchodzi się już z Saturnem (więc płakać po nim będzie), a pod koniec 4 domu jest w strefie kończenia relacji ze „starym”, rozliczania się i zamykania spraw.

Ponieważ Księżyc rządzi 2 i 3 domem, a Słońce czwartym, zapewne ucierpią oszczędności, zmaleją dochody z rąk państwa, wzrosną wydatki na dom i rodzinę, niepomyślne mogą być podróże zagraniczne i te krótsze w plener, a także dotknięci będą właściciele nieruchomości, spekulanci, gracze giełdowi, sportowcy, twórcy sceniczni jako beneficjenci projektów i grantów, oraz idealiści i ideologowie zbyt mocno przywiązani do swych haseł. Młodzież może poczuć się niepewnie i „wciągnięta w maliny”, bo cień wypada w 3. (przedszkola oraz szkoły podstawowe i średnie) i 5. domu.

Pojedynczy ludzie niechaj wyluzują w kwestiach zarabiania za wszelką cenę, parcia w górę, wzdłuż i wszerz, niechaj nie kąpią się w zamkniętych i przegrzanych zbiornikach wodnych, czyszczą bojlery elektryczne z bakterii, nie kichają na siebie na imprezach i nie stawiają samochodów pod drzewami w czas zapowiadanych wichur i burz. Podróże w dniach ryzykownych odraczać, przekładać także ważne dla serca i interesów spotkania i śluby, bo ich trwałość będzie narażona na pojedynek z cieniem, nie podpisywać wtedy kontraktów długofalowych, i to tyle. W tym przypadku pechowe mogą okazać się również wszystkie terminy kwadratur i opozycji do miejsca zaćmienia w horoskopie, czyli w znaku Koziorożca, Barana i Raka.

Nie ma sensu panikować, że komuś wypadają wtedy urodziny czy ustalona wcześniej impreza. Od czego filozofia, mądrość doświadczenia przodków? Jest okazja poobserwować matriks w działaniu, bo to boska machina. Bóg nią zarządza poprzez swych niższych przedstawicieli, inteligencje planetarne, poruszające się odwiecznym rytmem swych cyrkulacji. Jeśli zbytnio przywiążesz się do zewnętrznego obrazu i materii wyświetlanego świata to będziesz się lękał każdej nadchodzącej chwili, albo – zaprzeczając i chowając głowę w piasek, bezmyślnie brnął w iluzję. Jednak gdy odnajdziesz dystans i pokorę wobec woli Boga, to i spokój i nauka do ciebie przyjdzie. A ostrożności nigdy za wiele. Jak i świadomości i rozumienia tego w czym bierzesz udział. Od tego jest astrologia.

Ewa Sey

Zapisane 27-28 sierpnia 2023

Rok 2023 w horoskopie Ingresu słońca


Nie będę omawiać wszystkich wpływów, z braku miejsca i czasu, zrobili to już polscy astrologowie mundalni w swoich artykułach i wypowiedziach i zachęcam do zapoznania się z opiniami Roberta Antoniaka, Piotra Gibaszewskiego, Jacka Gronerta czy Mirosława Czylka (za pominięcie kogoś przepraszam).
Skupię się na tym, co mnie rzuca się w oczy.

Księżyc

[William Ramsey] poprzez Władcę roku poznawana jest kondycja całego narodu, ludzi, a właściwie wszystkich rzeczy mających się zdarzyć w tym czasie.

Władcą powyższego horoskopu ustalonym według metody Albumasara jest Księżyc, rządzi bowiem troistością wody znaku Ascendentu. Powtarza się jego położenie w Rybach względem horoskopu Wielkiej Koniunkcji, i wypada na obszarze jego 8 domu, co zapowiada cień, zagrożenie katastrofą, zapoczątkowujący dłuższe niż rok i poważne zjawiska.

Znajduje się w księżycowym domu, w granicach Merkurego (władcy MC) i obliczu Jowisza (władcy 2. i 4. czyli spraw majątkowych i związanych z przeszłością, ale i twórczością, bo jest w 5.), a więc ma beneficzne konotacje. Rządzi swoim znakiem w 8 domu, co znów każe patrzeć nam, zwykłym ludziom w obszar swoich i cudzych zasobów, podstaw dobrego samopoczucia na co dzień, ściskać się za kieszeń i drżeć co będzie dalej z oszczędnościami, cenami, ale i poglądami na świat.

Jest też drugi kandydat do roli władcy i w tej kwestii możecie znaleźć gdzieś indziej inne ustalenia. Według zasad Albumasara może nim być jeszcze Jowisz w Baranie, jako władca termy ascendentu położony w znaku swej nocnej troistości.

Intuicyjnie biorę Księżyc pod lupę, który wypada w domu kardynalnym, i gdyby nie bliskość Urana do descendentu można by go uważać za dominantę horoskopu, czyli główny czynnik wywołujący zdarzenia.

Troistość władcy wskazuje na kierunek geograficzny najważniejszych wypadków. Żywioł wody to północ, do tego Księżyc znajduje się w północnym domu horoskopu. Tam trzeba patrzeć z punktu centralnego naszego kraju. W Polsce to Pomorze, porty, ujścia rzek, a zatem rzeki mogą mieć problem z nadmiarem wody w rejonie nadmorskim, a porty z przeładowywaniem towarów, ale w takich Włoszech są tam góry Alpejskie na przykład, więc kumulacja śniegów mogłaby spowodować wezbranie wartkich potoków.

Księżyc wypada 12 stopni przed Słońcem, zachodni, zaraz wejdzie pod promienie, ale jeszcze zarządza samodzielnie. Kończy cykl i jest pełen niedobrych przeczuć, zadawnionych trosk. Poza tym znajduje się w innym znaku niż Słońce, więc niepokój dotyczy innych spraw niż te, które wejdą w życie po połączeniu Świateł! Ale dyrekcyjnie do tego połączenia nie dojdzie w tym roku astronomicznym, lub stanie się to na sam jego koniec. Wtedy sprawy, którymi żyliśmy cały rok zostaną przyćmione czymś innym.

[Albumasar, z moimi dopiskami]:
Księżyc jako władca roku sprawi, że w państwach według jego położenia [północ!] wraz z legatami pojawi się wielu szpiegów i donosów, plotek, [podejrzliwości, niepewności, kłamstw i fałszywych informacji] a bogaci i chłopi [właściciele, producenci] będą się tym podniecać. Księżyc w dobrej kondycji daje okazję do podróży, szlaki bezpieczne dla wędrowców, zwycięstwo bogatych nad wrogami. W złej – odwrotnie.

Dobrym, ale i zagrożonym w drugiej części roku (kwadratura z Marsem) interesem mogą okazać się sprawy związane z Księżycem w znaku wodnym, któremu przypisuje się przetwórstwo żywności, ogólnie gospodarkę wodną i rybną, ochronę zdrowia psychicznego, tradycje religijne, narodowe i środowiskowe, to co wyssało się z mlekiem matki, kwestie obyczajowe, płodność i macierzyństwo, hodowlę stad mlecznych, a także produkcję napojów alkoholowych, soków, leków, narkotyków, ponadto mleczarstwo, żywienie i opieka nad najmłodszymi i nad najstarszymi członkami społeczeństwa. To co lokalne, swoje może okazać się rozwiązaniem ewentualnych kłopotów.

Te kraje i miasta są klasycznie z troistości wodnej i tam wpływy Księżyca (oraz uszkadzającego go Marsa) będą wiodące:

Rak – Gdańsk, Konstantynopol, Mediolan, Wenecja, Lukka, Sztokholm, Berno, Genewa, Genua, Prusy. Miejsca obwarowane (ogrodzone, granica morska), wody stojące i bieżące.

Skorpion – Mazowsze, część Podlasia, Frankfurt nad Odrą, Monachium, Messyna, Padwa, Ferrara, Cremona; Arabia, Ruś naddnieprzańska, Nisz, Chaldea, miejsca położone głęboko, cuchnące, zaniedbane, gdzie żyje jadowite robactwo, zabagnienia.

Ryby – Głogów, Stambuł, Aleksandria, Izrael, krainy północne i Bizantyjczyków. Miejsca obfite w wodę, korzystne dla człowieka, stawy rybne i jeziora, święte strugi, zdrojowiska.

Księżyc w 4 domu wskazuje na moc drzemiącą w rodzinie i w kobietach, jego siła leży w codzienności i prywatności, we wnętrzu i w korzeniach rodu. Wskazuje na kwestie mieszkaniowe, zabezpieczenia dziedzictwa w rodzinie, troskę o byt i powodzenie w dłuższym i ważniejszym sensie niż spektakularne krótkie sukcesy. W naszym regionie świata, mierzonym strefą czasową, może pojawić się jakaś grupa kobieca bądź kobieta pośród rady ministrów (władca 8.), która poruszy ważne sprawy związane z tym, co budzi lęk i obudzi jeszcze większy. Tak samo ważne będą emocje rodzące się na kanwie wspólnoty jako narodu, terytorium, miejsca narodzin i pochówku także ważnych osobistości, którym stawia się pomniki (dom 4.). Będą one podlegały ważnym zmianom i presjom, a zmiany mogą przez moment zaćmić umysł, sprawią że wydostanie się płomień pomieszany z czarnym smrodliwym dymem wypartych dawno temu pretensji, złych i okrutnych wspomnień, zaniechań, fałszów i skrytości. Jednak to wszystko w ramach oczyszczenia i przeistoczenia społeczeństwa ma swój głęboki sens.

Ponieważ Księżyc wchodzi w fazę nowiu, ale zachowuje jeszcze własny ogląd spraw, to kwestie te będą toczyły się za plecami tych, którzy będą zajmowali się sprawami publicznymi, i zapewne nie będą do końca ujawnione ani nawet przez wielu uświadomione. Uaktywnią się wspomnienia, a kwadratura z Marsem z pewnością wywlecze wiele brudów spod dywanów, każąc im się przyjrzeć na nowo.

Kobiety niech czynią swoją powinność, rodziny niech dbają o swój byt i troszczą się o bliskich. To nie potrzebuje rozgłosu ani hucpy. Natomiast brudów nie da się już długo utrzymać w skrytości. Idzie zmiana wraz z nowiem, aczkolwiek skończy się zaskakująco dla oczyszczających się, bo wejdą w grę inne waleczne sprawy. Pamiętajcie, czyste sumienie pozwala skuteczniej mierzyć się z trudnościami i losem, czającym się za węgłem.

Znak Ryb może obudzić w wielu przeczucia, wiarę, w tym religijną i nadzieję, innych pchać do mataczenia (oby nie udusili się we własnych pętlach), a w jeszcze innych żal i bezradność.

Ryby w 4. dają oparcie w duchu, jako znak płynny i wręcz gazowy nie mają stosownej twardości, aby się na niej wesprzeć i odeprzeć niebezpieczeństwa. Nie stawiają oporu, są miękkie, ofiarne i wręcz niewidzialne. Dlatego ofiary przeszłości są milczące, a oprawcy mogą się tłumaczyć mętnie i metafizycznie oraz sami wchodzić w rolę ofiary.

Ponadto mogą się pojawić podtopienia, tąpnięcia, osuwiska w wyniku nadmiaru wody, i trzeba wtedy patrzeć bardziej na północ kraju. Rok może być stosunkowo chłodny, mokry i mglisty, a zima przynieść dużo śniegów i w dalszej części roku – powodzi w naszej części Europy.

Należy uważać na wszelkie zapisy testamentowe, przekazania majątku, ponieważ Ryby są znakiem oszustw, wyłudzeń, fałszów i wszelkiego rodzaju zdrady wśród najbliższych. Sprawy niby dawno temu uznane za pewne mogą nagle stracić podstawy, zachwiać się, a wraz z nimi nasze dobre samopoczucie. Iluzje zaczną pryskać, nie bez dyskusji, zarzutów, kłótni, chaosu i fanatycznych reakcji.

Także opozycja w sensie politycznym będzie skryta, niejasna, samo cenzurująca się i przyciśnięta do miękkiego muru. Należy wejść głęboko w siebie, sięgnąć do skarbca długo zamkniętego, własnego serca, przygotować się nie na stabilne rozwiązania, a postępującą degrengoladę uznanych wartości.

Ryby jako znak dwoisty sprawia, że jedni idą w dół, a inni którzy długo byli upodleni, są naturalnie wypychani z dołu w górę. Pamiętajmy, nawet jeśli wydaje się, że jest na odwrót.

Ascendent, Mars i Pluton

Ascendent jest w stałym Marsowym znaku, który już nam przynosił ważne transformacje gospodarcze i borykanie się z kryzysem (np. w 1990 roku). Pada na 4 dom horoskopu Wielkiej Koniunkcji`20, wskazując na ethos narodowy, źródła naszej wewnętrznej siły i słabości, może podkreślać, ale i zacząć naruszać oparcie w ziemi i majątku nieruchomym, dziedzictwie, tradycji, odnajdywać się w oporze wobec rzeczy, na które nie ma się wpływu i w badaniu spraw długo zatajonych i trudnych.

Władca Skorpiona, Mars także pozostaje w cieniu, ale jako jedyna planeta po stronie dnia nie ukryje swoich sprawek lub będzie nimi sprytnie manipulował poprzez prasę, media, wypowiedzi z każdej strony (w znaku Bliźniąt), aby zmącić umysły (kwadratura z Neptunem) i nastawić jednych przeciw drugim. Jest we władzy wyszczekanego w Baranie Merkurego, zatem to co ukryte czy zafałszowane będzie rozgłaszane, omawiane, dyskutowane nie bez ataków, kłótni, oskarżeń i wyrzucania dziecka z kąpielą.

Owe sprawy będą miały źródła zagraniczne i religijne, o czym mówi kwadratura, aczkolwiek już rozchodząca się ze Słońcem, władcą 9 domu, męskie, wojskowe (Słońce w Baranie, a Mars jest jego adherentem), naukowe, światopoglądowe i prawne, sądownicze. Będą też się zasłaniać chwałą słoneczną, czyli ważnymi wzorcami, funkcjami, nazwiskami.

Mars w kwadracie do Księżyca horoskopu Wielkiej Koniunkcji`20 pada na jego 11 dom. Rozsiewa w ten sposób swoje złośliwe wpływy w sposób emocjonujący, z użyciem upublicznianych informacji, szantażu i łapówkarstwa, przekupstwa, agentury, donosów, poróżnień pośród ludzi z rządu, rad doradczych, parlamentarzystów i zarządów różnych partii.
Ponadto w domu śmierci w znaku powietrza stwarza niebezpieczeństwo katastrof lotniczych i kolejowych, eksplozji, huraganów i zaprószeń ognia.

Sam Skorpion na ascendencie wskazuje na sytuację zagrożenia, które próbuje się trzymać w równowadze częściowo w tajemnicy, strachem, a częściowo siłą charakteru.

Drugi władca znaku, Pluton znajduje się w 3 domu i pokazuje na zachodzącą stale transformację spraw granicznych, relacji z sąsiednimi krajami, handlu międzynarodowego, dostaw, w tym przede wszystkim z tymi spod znaku Wodnika (Ruś, czyli Ukraina, Rosja, Litwa oraz Iran), wzmożoną czujność, badawczość, nasłuch, działania przemytnicze i reakcje na nie. Mogą wypływać i być dyskutowane powszechnie, budząc wielkie zainteresowanie sprawy ukryte, tajemne, o konotacjach politycznych, przestępczych, magicznych, naukowych.

Z kolei Mars w 8. w 3 znaku zodiaku dodaje temu więcej trudnej tajemniczości i sprytu w załatwianiu interesów pogranicznych oraz rodzi konfliktowe starcia z państwami ościennymi na poziomie ministerialnym i agenturalnym.

Punkt fortuny w 12. we władzy Marsa z domu cienia jest w koniunkcji z węzłem zstępującym, co odpowiada zaćmieniu. Szczęśliwy ten, kto nic nie ma i na nic nie liczy. Poza tym straże niech dbają o uczciwość, bo ofiar zaślepienia pogranicznego będzie przybywać i ciśnienie od wewnątrz każe o nich głośno krzyczeć. Jeśli nie teraz, zaraz, to później.

Jowisz

Gdy wziąć pod uwagę Jowisza, jako drugiego przypuszczalnie władcę horoskopu, który swoje wpływy rozciąga w kierunku wschodnim, w krajach i miastach spod znaku Barana (Niemcy, Kraków), Lwa (Włochy, Czechy, Watykan, Turcja) i Strzelca (Dalmacja, Węgry), to w tym obrocie światowym doda wiary i odwagi tak samo osobom walczącym o jakieś poglądy czy racje, młodym i gorliwym (zagorzałym) i neofitom, uczniom, kaznodziejom, jak i propagandzistom i politykierom wszelkiej maści, ślącym apele, skargi, postulaty, deklaracje, petycje, podania, wnioski do sądu i głoszącym hasła wyborcze. Kościelni i wierzący będą zapaleni, i oby nie zapalczywi w swoich mowach. Ponieważ Pismo zacznie być na nowo odczytywane i wyłonią się zza mgły dziwne zręby z przeszłości.

Jako benefik dość dobrze położony Jowisz powinien mimo wszystko chronić finanse, i dać zarobić mówcom, nauczycielom, pisarzom, humanistom i naukowcom oraz znawcom języków, aczkolwiek jazda może być prędka i momentami bez trzymanki, z racji znaku Barana, i w każdą stronę, w górę lub w dół ze sporą przesadą.

Trochę starożytnych sentencji

Odnośnie wojny, o którą wszyscy pytają.

Władcy Asc i Dsc, Mars i Wenus są bliscy harmonijnego aspektu, do tego Wenus jest silna i pokojowa. Nie ma żadnej opozycji planet, aczkolwiek kwadratura Marsa z Księżycem stwarza nastrój do jakichś rozgrywek, ataków, agresywnych niespodzianek i stwarzania niebezpieczeństwa, jednak będzie to głównie prowokacja, niezgoda, strach, ewentualnie wzmożone działania zapobiegawcze, typu wzmocnienie ogrodzeń, straży, mobilizacja, ćwiczenia itp. przynajmniej u nas.

[Bonatti] Nie jest dobrze walczyć, gdy władca ascendentu jest w 8. domu.

No, właśnie!
Jednak, uwaga!

[Albumasar] Wiedz, że gdy Mars jest w obrocie świata w znaku Bliźniąt, to w 2. i 3. roku potem wiele rąk będzie schowanych (obciętych) i wielu okaleczonych, łącznie z wbiciem na pal.

Tu uczulam, że owe schowane ręce współcześnie służą do wstrzykiwania różnych substancji. Wbijanie na pal sławne było i zatem może jeszcze być „w stepie szerokim”. Karano niegdyś złodziei obcinaniem rąk, zatem ci, którzy teraz coś ukradną, czeka sroga kara. Ale trzeba obserwować skutki za 2-3 lata, jak podaje Mistrz Astrologii.

[Albumasar] Saturn w znakach wodnych oznacza przeszkody na rzekach i morzach, zatonięcia statków, cierpienie zwierząt wodnych. Ludzie na morzach będą zagrożeni, stworzeniom zaś grozi śmierć. Saturn w dobrej kondycji może odwrócić te prognozy.

Ibn Ezra: Jeśli planeta, która wróży wszystko, co ma się wydarzyć, nie widzi ascendentu i nie tworzy z nim aspektu, nadzieja składającego petycję nie zmaterializuje się.

Tu Jowisz, jako startujący do roli władcy horoskopu składa petycję, ponieważ znajduje się w ruchomym znaku Barana w domu 5, któremu podlegają właśnie poselstwa i słanie wniosków pod rozważenie zwierzchnie, sądowe. Co prawda bliski jest aspektu kwinkunksa z Ascendentem, jednak jest to połączenie raczej zsyłające nagłośnienie swego zdania i falstart niż ruszenie spraw na dobre lub w dobrym momencie. Może to sprowadzi jakieś zaburzenie lub opóźnienia w kwestiach politycznych i szykujących się wyborów, a rozstrzygnięcie przyjdzie później lub inaczej niż się założyło.

Także Mars, który chroni Jowisza nie widzi swojego znaku Skorpiona, w domu cienia reaguje pod presją, instynktownie, okrutnie, a jego plany i działania mogą się nie powieść i być przemilczane (terma Saturna). Oby to niepowodzenie dotyczyło złych intencji nadętych ludzi Jowisza, a bezwzględne kamuflaże okazały się być nie w porę robione.

[Albumasar]: Każda planeta, która nie widzi MC jest nieprzyjacielem Króla: zaprawdę nawet ta, co nie widzi Ascendentu i jego władcy jest winna; zapowiada to utratę Króla i światłych sławnych mężów.

Tu nie widzi szczytu nieba Słońce i Merkury, sygnifikatory ludzi na świeczniku i mediów, czyli rządzący nie mają zbiorowej perspektywy i wyczucia trendu, a może sami nie chcą jej mieć przed sobą. Propaganda mówi co innego, niż los szykuje.

I jeszcze cytaty wyciągnięte z pism Nostradamusa, na które ten się powoływał, ale czasem nie podawał autora, wszyscy je wtedy znali.

Saturn sekstyl Wenus wróży, że kobiety są zagrożone dużymi szkodami, poniżeniami i niedogodnościami, zaś ich dzieci w wieku młodocianym, i jak one ucierpią od licznych trudów, poniosą i będą znosiły duże zmartwienia i niedogodności.

Słońce w 4.
I pojawi się sprawa, która długo była ukryta, i oznacza odkrycie skarbów, nabywanie największej ilości złota i srebra oraz klejnotów.
Zamanifestują się najznaczniejsze grobowce i największe skarby, z których bardziej będzie podziwiana konstrukcja budowli niż cała reszta. [Forma niż treść]
Słońce w 4. i 5. oznacza cześć, honor, chwałę i wyniesienie pośród ludzi, nagradzanie mężów stanu.

Ogólny rzut oka

Oba Światła są pod horyzontem, co nie jest dobrym zwiastunem dla polityków i ludzi na stanowiskach publicznych, dominują bowiem energie skryte i biorcze, i są w tym trudno uchwytne. Wskazują na opozycję, ufortyfikowanie się, ale też na bogatsze życie prywatne, osobiste, międzyludzkie, sąsiedzkie, lokalne, duchowe. Siła jest w nas, a nie poza nami. Poruszona będzie pamięć, miejscowe powiązania, i oby pozytywne wzorce naszych przodków wzięły górę nad iluzjami i szaleństwami, w które popadliśmy.

Planety są ścieśnione pod horyzontem i zgromadzone w domach 4. 5. i 6. (podkreśla to potrzeby i zainteresowanie dziedziną korzeni, tradycji, schronienia, propagandy i deklaracji publicznych, oraz wysiłki i pracę służb w ochronie zdrowia, porządku i gospodarki).

Ryby w 4. – wywlekanie ofiar na światło dzienne, przewracanie i wznoszenie pomników, ekshumacja grobów, ponowne pochówki, aktywność kościoła u ludu.

Mars w 8.Bliźnięta i Baran w 5. – inwestowanie w zbrojenia, mobilizacja, słaby łamliwy duch z powodu różnic poglądowych, wojny informacyjnej i wpływów zakłócających z państw ościennych. Możliwa katastrofa, śmierć jakichś osobistości w niejasnych okolicznościach (powietrze).

Mars w kwadracie z Neptunem osłabia morale żołnierzy, przyczynia się do niewinnych ofiar, pomyłkowych ataków i nagłych strat, daje fałszywy spokój lub na odwrót, nagle go burzy.

Saturn idzie do sekstylu z Uranem, robi się skłonny do reform i zmiany poglądów i schematów działania. Banki mogą wprowadzać nowe rozwiązania, kamuflujące dług publiczny i rozpuszczające go z pomocą inflacji i różnych iluzyjnych sztuczek. Ponieważ Uran jest bliski Descendentu zaskakującym zmianom będą podlegały wszelkie umowy, ustalenia i sojusze. Ich przedmiotem będą zasoby ziemi, nieruchomości, żywność, gospodarka wodna i gaz. Nic nie będzie pewne i stabilne, choć będzie chciało, w znaku Byka. Liczmy na wynalazczą inwencję i szczęśliwy przypadek.

Byk w 7. – kontrakty gospodarcze, bankowe, długie korzystne umowy mogą okazać się zaskoczeniem dla dotychczasowych wrogów i wybić im kartę z gry, liczenie na zysk ze współpracy. Jego władca, Wenus w domu upadku, zapracowana, aby sprostać trudnościom i zachować bezpieczeństwo żywieniowe, dzieci i podstawowych środków do życia i pracy jest jednak w swoim znaku, więc może sprostać zadaniu, jakim jest zachowanie pokoju i spokoju mimo wszystko.

MC w Pannie – rząd wdraża nowe rozwiązania w obliczu kryzysu przy pomocy propagandy, specjalistów i reklamy.

Drobne uwagi prognostyczne:

Nie badając zaćmień, ani lunariuszy roku, do czego zachęcam zainteresowanych, sama nie mając na to czasu, jedynie dyrekcje symboliczne, zauważam, że powyższy horoskop wskazuje w 3 miesiącu zaskakujący układ i przetasowania na niwie gospodarczej i międzynarodowej. A także mocno zaznacza się trudem i konfuzją, a także ofiarnie 7 miesiąc. Wszystko licząc od daty horoskopu, a nie kalendarzowo.

Interpretacja horoskopu:
Ewa Sey
Podlasie, pisane w styczniu i lutym 2023

Horoskop na jesień 2022

Ascendent w znaku Lwa wypada w 12 domu horoskopu rocznego (tzw. Ingresu słonecznego), co nie wróży pomyślności, a raczej utratę nadziei i powszechne przygnębienie w tym sezonie.

Do tego Punkt Fortuny figury jesiennej znajduje się na progu 12 domu w znaku Raka, a jego władca Księżyc – na ascendencie, co znaczy że zagrożone upadkiem sprawy rodzinnych gospodarstw, bezpieczeństwa dzieci, kobiet i osób starszych, komfortu życia codziennego będą podnoszone i na pierwszym miejscu powszechnej uwagi.

Władca Lwa, Słońce znajduje się w 2 domu czyli owe kwestie domowe w społecznym rozmiarze wynikną z przyczyn i z motywacją finansową, ważne także stanie się zaopatrzenie, zapasy i zasoby, wszelkie pomocowe zabezpieczenia, ceny, czynsze, opłaty, zarobki i koszty życia, podatki, zasiłki itp. aby pokryć kryzysowe wymagania (Panna na szczycie 2 domu). Kto może niech się zabezpiecza we wszystkim co istotne do przetrwania w miarę wygodnie – mglistego i ciemnego czasu.

Merkury i Wenus

Na początku jesieni zostanie coś nagłośnione i ogłoszone (retrogradujący, czyli niepewny siebie i zmieszany Merkury wchodzi do serca Słońca) w tej materii, z czego prawdopodobnie niedługo się zrezygnuje, po czym Merkury wróci do znaku swej mocy – Panny, gdzie 26 września naprzeciw Neptuna spotka się z Wenus, której proklamacje wcześniejsze były na topie (uspokajające zapewnienia, przyzwyczajenie do wygód, ceny, bezpieczeństwo, pieniądze). Wenus, władczyni MC (oficjalnych celów i zadań w tym wypadku gospodarczych) i dyspozytorka Urana w Byku oraz Słońca w Wadze, ruszy z wypłatami i wsparciem ustanowionym odgórnie, aby zapobiec niepokojom. Ponieważ stoi w horoskopie naprzeciw Neptuna w 8. (skarbiec państwowy za mgłą niedomówień i inflacji plus ceny i zasoby gazu) usta ma pełne współczujących frazesów o najbiedniejszych i najbardziej potrzebujących w okresie zimnym i mokrym oraz sypie z kieszeni malowanymi pieniędzmi i obietnicami.

Merkury przystanie i od października ruszy szybko do przodu z nową werwą, na nowo podejmując i załatwiając – już w dyspozycji Wenus, silnej w Wadze – interesy i najważniejsze kwestie pomocowe tej jesieni. Tymczasem jednak Słońce (sygnifikator obywateli i jego reprezentantów, przedsiębiorców i liderów) stanie naprzeciw cofającego się Jowisza, pana domu śmierci i kryzysu, co nie jest dobrym zwiastunem dla dalszego biegu spraw. Konfrontacja z trudnymi wymogami rzeczywistości będzie mocna, a powszechne odczucie braków, niesprawiedliwości, strat, rozczarowania i pretensji rozkwitnie.

Ruch wsteczny

Warto zwrócić uwagę, że wszystkie ciężkie dalekie planety są po prawej stronie (publicznej) horoskopu i wszystkie są w ruchu wstecznym. Hamowanie odgórne jest mocne i zrodzi zapewne reakcję buntu i oporu w życiu codziennym i wśród zwykłych ludzi, ponieważ: „Planeta, która retrograduje jest jak roztrzęsiona i zbuntowana osoba.” Instytucje, giełdy i zbiorowe trendy wycofują się i nie ciągną nikogo za uszy w górę. Wręcz przeciwnie.

Ponadto: „Jeśli władca ascendentu jest w upadku, to poniesie porażkę” – ta reguła Ibn Ezry odnosi się tutaj do Słońca w znaku Wagi, a z nim do naszej kieszeni, kont, i do przedsiębiorców i płatników. Zapowiada straty i wydatki większe, niż się brało pod uwagę. Aczkolwiek obecność beneficznych planet w 2 domu łagodzi wydźwięk owych trudności. Niemniej to Słońce przekazuje swą siłę Wenus, co sprawia, że „rzecz – symbolizowana przez dom – stanie się bardzo pożądana” i poszukiwana. Tak jak najpotrzebniejsze towary tej jesieni. Do tego Wenus w Wadze zarządza również 3 domem – pograniczem i relacjami z państwami ościennymi. To planeta spółek, umów, wzajemnej pomocy, paktów i pacyfikacji złych nastrojów. Będzie ratować Słońcu tyłek szukając za granicą swojej własności, spokoju i tam próbując załatwiać wsparcie.

Ok. 18 października uściśli trygon z Marsem, na chwilę łagodząc złe humory. Może poprawi zaopatrzenie.

23 października wejdzie w znak Skorpiona, swego wygnania, gdzie podlegać będzie Marsowi. Do tego czasu postarajcie się zgromadzić zapasy, aby nie przeżywać braków i niemożliwości ze złością, w rozpaczy, strachu, tłoku i zgiełku.

3 listopada przekroczy punkt IC horoskopu jesieni i odtąd potrzebne będzie wewnętrzne ciepło, tak w domu, wobec najbliższych, jak w sercu. Spotka się zaraz z Ogonem Smoka, który niesie ogólne przygnębienia i biedy. Znak Skorpiona daje siłę przetrwania i oporu, potrafi być uparty, trzymać język za zębami i pomagać sobie wzajemnie w biedzie wbrew strachowi.

16 listopada wejdzie w zmienny, ciepły i wilgotny znak Strzelca, który doda jej więcej wiary, zwłaszcza że jego władca Jowisz zmieni ruch na prosty.

19 listopada spotka się w Strzelcu z Merkurym, co może wygenerować jakieś pocieszające wieści i szersze nadzieje. Aczkolwiek nie zdąży uformować trygonu z Jowiszem, który nie podejmie tematu w dalszym czasie. Dlatego nadzieje i plany na spotkania z bliskimi żyjącymi daleko mogą się nie ziścić z powodu jakichś przeszkód na granicach, w podróży, np. pogodowych.

1 grudnia przejdzie w Strzelcu naprzeciw cofającego się Marsa w Bliźniętach, co wróży zbulwersowanie, oby tylko kwestiami polityki zagranicznej albo chaosem pomobilizacyjnym młodych ludzi gdzieś daleko, jednak jednocześni oboje antagonistów robi harmonijny aspekt do Saturna, który będzie beneficjentem ich sprzeczki, proponując jakieś ogólne społeczne reorganizacje.

Mars

Mniej więcej w połowie jesieni uaktywni się w sąsiedzkiej 3. domowej sferze Mars, władca znaku Skorpiona po części w 3. oraz 4. i 9 domu. W tym horoskopie pełni rolę almutenu, przewodnika, ponieważ rządzi termą ascendentu, a sam znajduje się na wierzchołku 11 domu, w swojej termie i dekanacie znaku Bliźniąt. Nie jest to jakaś ogromna moc, ale ma na tyle werwy, aby prowadzić stado. Ku czemu? Ku dyskusjom, sporom, planom i pogróżkom wojennym, sprzeciwom, nakłanianiom, sprzeczkom, wzajemnym niesnaskom i podziałom pośród różnych grup społecznych, mniejszych i większych zrzeszeń i partii, na trybunach sejmowych i w parlamencie międzynarodowym, a także w prasie i internecie. Wspiera go w tym Saturn z 6 domu, czyli reorganizujący się system, wracający do spraw niezałatwionych, konfrontowany z popełnionymi błędami i nadużyciami, przez co ważniejsi urzędnicy i pracownicy służb będą wymieniani, a niektórzy popadną w tarapaty. Ponieważ Saturn jest w godności, a Mars w obcym sobie znaku zmiennym, to Saturn trzyma z doświadczeniem cugle wedle zasady: Dziel i rządź.

Mars znajduje się w ognisku opozycji Wenus i Neptuna, czyli będzie poruszał istotne kwestie związane z finansami publicznymi, nadmiernymi wydatkami, inflacją, nadużyciami, fałszowaniem rozliczeń, płatnościami, długami, kosztami, zasobami i ich wyprzedażą za bezcen itp. Nagłaśniając spornie różne informacje, często dotąd skrywane i zamiatane pod dywan – zyska sobie wielu zwolenników.

Oddziaływanie Marsa jest w tym horoskopie dwojakie, i dobre i złe, zatem nagłaśnianie kwestii może napędzać spory, jak i uświadamiać większą ilość ludzi, skłaniać do ruchliwości, nawiązywania kontaktów w poszukiwaniu rady i sposobów przetrwania w zmieniającej się i niepewnej sytuacji, a zatem – tak czy siak – doinformowania się i ewentualnej zmiany poglądów.

Skorpion na IC, znak zimny i wilgotny nie sprzyja komfortowi wnętrza domu wśród jesiennie ponurej pogody, ciemnej, mglistej, wilgotnej i przenikliwie chłodnej. Mówi o zagrożeniu bytu codziennego, niezadowoleniu, podziemnej wrogości. Także wzmaga siłę przetrwania w trudnych warunkach, radzenie sobie – z powodu władcy przebywającego w ludzkim znaku – dzięki wzajemnej, sąsiedzkiej, braterskiej pomocy i kontaktom. Dużo niezadowolenia będzie okazywane prywatnie i tam się wypali, ale też może połączyć wielu w jakieś bardziej zwarte i apelujące na większych forach szeregi, mniej lub bardziej przypadkowe, pyskate i zmieniające się (jak to Bliźnięta).

Ponadto Mars zarządza Baranem w 9 domu, co skierowuje uwagę na konflikty dziejące się zagranicą, polityczne zależności i starcia, międzynarodowe skłócenia i groźby, spory parlamentarzystów i ambasadorów, oraz w kraju: na środowiska uczniów i studentów, zaognione problemy szkolnictwa i uczelni wyższych, zakłóconą naukę, lęk przed nadzwyczajną sytuacją. (Pamiętać trzeba, że ten układ towarzyszy mobilizacji do wojska ogłoszonej w Rosji i tam przekłada się na inne realia).

Jowisz

Władca 5. (młodzież) i patron nauczycieli Jowisz jest we władzy wojowniczego Marsa, zależny, we wschodnim znaku Barana i w cienistym, kryzysowym domu 8. Sprawy zaopatrzenia, braków, ograniczeń dotkną ludzi związanych ze szkołą i każą im spiąć się (Jowisz retrograduje). Do tego stoi naprzeciw Słońca w upadku, a opozycja przynosi przykrą konfrontację, konieczną decyzję, płonne nadzieje na sprawiedliwe potraktowanie i rezygnację z zawyżonych oczekiwań, daremnej wiary w cud, aby zacząć na nowo inaczej, gdzie indziej.

Niedługo potem (początek października) skonfrontuje się w ten sposób z Wenus, która wejdzie w znak Wagi, a ponieważ jest tam najsilniejsza, to zechce załagodzić sytuację rzucając może jakieś pomocowe rozwiązania (pcha się na usta słowo: ochłapy). Za nią pójdzie jeszcze Merkury, który na początku października zatrzyma się i wróci na prostą drogę, (aczkolwiek naznaczoną opozycją z fałszującym rzeczywistość Neptunem) nabierając tempa i pewności siebie. Trzeba wtedy obserwować ceny i giełdy. Wejdzie do Wagi 11 października i spojrzy na Jowisza, co potrwa kilka dni. Rozczarowania obietnicami bez pokrycia są nieuchronne. Merkury w Wadze będzie już podlegał Wenus, czyli kwestie pilnego zaopatrzenia czy zwyżkujących rachunków zaczną być organizowane i realizowane za jej przewodem. Będą to rozwiązania systemowe, wdrażane od jakiegoś czasu i zaplanowane, o czym mówi nadchodzący trygon Wenus do Saturna w domu 6.

Saturn i Uran

No, właśnie Saturn w służebnym domu 6 i stałym znaku Wodnika to dawno rozlewający się kryzys dotykający powszechnych struktur i trwanie w nim dzielnie. Inny władca Wodnika, Uran, dominuje w tej figurze, na MC, ale jest słabszy od Saturna przez znak swego upadku, Byka i podległość pokojowej i życzeniowej Wenus. Poza tym reguły mówią, że władca znaku nie może zaszkodzić planecie, która w nim przebywa, a staje się jej protektorem, gdy wchodzi z nią w aspekt. Nawet, gdy to aspekt nieharmonijny. W ten sposób kwadratura Saturna z Uranem nie działa tak radykalnie, jak gdyby zaistniała w innych znakach, a wygląda nawet na to, że usiłuje wprowadzać wielką rewolucję systemu i finansów globalnych w sposób planowy, grając konfliktami, co wydawać się może dość paradoksalne dla pojęcia rewolucji jako takiej.

Saturn dość szybko, bo już w III dekadzie października wejdzie w ruch prosty, co doda mu impetu i pewności i wyprzedzi ostatecznie Urana, gubiąc za jakiś czas z nim długotrwały związek. Natomiast Mars wtedy właśnie zacznie zwalniać i 30.09 wejdzie w retrogradację, co doda mu chaotyczności, zgryźliwości i skrytej acz kontrolowanej wrogości aż do końca roku. Zaczną się borykania, narzekania, podstępy, złośliwości, niepewność gotująca krew, osłabiające plotki i niesprawdzone poruszające wieści, wywlekanie pretensji i nadużyć prawnych, przypadkowe ruchy i nieplanowane posunięcia itp.

W tym też momencie cofający się wciąż Jowisz powróci znowu do znaku swego władztwa, rozdawniczych i litościwych Ryb, gdzie pozostanie do 20 grudnia tego roku, czyli także do końca jesieni. W tym znaku jako „pan deszczu” i burz, może zesłać więcej opadów, ale bardziej pod koniec jesieni, gdy w połowie listopada ruszy prosto i przestanie sam się ograniczać.

Również Pluton w październiku wejdzie w ruch prosty w znaku Koziorożca, wciąż podlegając rządom i systemowi ludzkiemu, tj. Saturnowi w Wodniku. W omawianej figurze jesiennej znajduje się na początku 6 domu, co wzmaga podziemne mutacje chorobotwórczych bakcyli i skutki, jakie potrafi wygenerować Pluton w kwestiach zdrowotnych (strach, przymus, kontrole, testy, zatrucia, napromieniowania, skryte niebezpieczeństwo, reorganizacja służb). Na szczęście w domu upadającym, pod kontrolą Saturna, w dobrej relacji z Wenus i Neptunem może niepokoić, straszyć (robi kwinkunks z Księżycem i Ascendentem), ale nie będzie wszczynał niczego po swojemu jawnie i bezpardonowo, jedynie ostrzegając prewencyjnie przed niewidzialnym niebezpieczeństwem. Miejmy się jednak na baczności i zmobilizujmy swoje wewnętrzne, osobiste siły i nastawienie, aby nie dać się przemielić, a przywitać naciskającą zza węgła transformację nowymi nawykami i oczyszczonym wewnętrznie ciałem, duchem i wolą sprostania pogłębiającym się wyzwaniom, także zdrowotnym.

Wojna czy pokój

Co do wojennych okrzyków i niebezpieczeństw spojrzeć trzeba na władców 1. i 7. domu i ich wzajemną relację. Sprawa nie wygląda tak źle, jak jest przedstawiana. Słońce i Saturn są w znakach trygonu powietrza, i dążą do harmonijnego spotkania ze sobą. Pewne tarcie odbędzie się ok. 11 listopada, gdy Słońce uczyni opóźniającą, zmuszającą do oszczędności, zabraniającą i blokującą kwadraturę z Saturnem, ale wtedy władca Skorpiona, Mars będzie robił sekstyl do Ascendentu i Księżyca, co wzmocni ogólne waleczne nastroje wobec niedogodności, aczkolwiek ich kierunek – z racji retrogradacji – może stać się nieprzewidywalny w dalszych skutkach. Marsz Niepodległości może się zwyczajnie nie odbyć, albo zostać mocno ograniczony lub zyskać jakieś oporowe cele.

I jeszcze 8 grudnia Słońce przechodząc znak Strzelca pojawi się naprzeciw Marsa, zaogniając wrogie nastroje, ale będzie wtedy chronione przez sekstyl Saturna, podobnie jak i chaotyczności cofającego się rozeźlonego Marsa zapobiegnie trygon z nim. Kłótnie, groźby i oskarżenia, czy proklamacje nie będą miały wielkiej niszczącej skuteczności. Przynajmniej do czasu, gdy Mars pozostanie w niepewności i zagrożeniu przez własne rozdwojenia i ruch wsteczny, który potrwa aż do I dekady stycznia.

Dodatek

Każdy może zastanowić się wobec powyższych konkluzji jak potoczy się jego los w zetknięciu z ogólnymi tendencjami. Pewne wnioski można wyciągnąć, porównując swój urodzeniowy indywidualny horoskop z figurą sezonową jak i roczną.

Interpretacja: Ewa Sey

Zapisana 22-23.09.22

Sierpień`22 wg lunariusza rocznego

Almuten horoskopu: Mars, władca Asc w znaku swej troistości ziemskiej.

Ascendent w Skorpionie i Mars w domu kątowym zapowiada coś niedobrego.

[Albumasar]: W znakach ziemi Mars powoduje zniszczenie drzew z powodu palącego gorąca, gwałtowne szkodliwe wiatry, wypalenie nowych plonów w swojej porze marsowej. W znakach czworonożnych zapowiada szkody dla zwierząt czworonożnych użytecznych człowiekowi i przynależących do danego znaku.

Stara reguła w tych punktach zdaje się nie sprawdzać, ale idąc tropem, trafimy gdzie trzeba. Byk to znak smakoszy i właścicieli hoteli w miejscach turystycznych, restauracji i punktów dystrybucji miejscowych smakołyków. To też rolnicy, ogrodnicy, flora i fauna. Jeszcze zresztą nie wiadomo kto i jaki rodzaj istot poza wodnymi ucierpi na skażeniu rzeki. W każdym razie nadoodrzańskie smażalnie ryb doznały szoku.

Waga w domu 12. mówi o ofiarach zdrady i skrytych intrygach politycznych.
Księżyc na ostatnim (karmicznym) stopniu Wagi (powietrze/informacja, kierunek zachodni znaku i wschodni wg osi) w domu 12. mówi o niewinnych masowych ofiarach i bezradności zwykłych ludzi. Dysponuje nim Wenus w znaku Raka (woda) w domu 9. (zagranica, morze na północy), będąc w życzliwej recepcji z Księżycem, czyli wspierając wyciszanie ponoszonych cicho ofiar przez istoty wodne i strat w przyrodzie. Uściśliła kwadraturę z Księżycem 9 sierpnia, po czym weszła do znaku Lwa, który upublicznia wszelkie sprawy. Wtedy zaczęła wypływać w mediach i rządzie sprawa zatrutych ryb w Odrze.
Księżyc lunariusza jak i Ingresu pozostaje w całorocznej kwadraturze do Plutona, który w tym miesiącu wypada w domu 3. sygnifikującym pogranicze. To planeta zabójczych trucizn, w ziemskim znaku Koziorożca, a więc ukrytych pod ziemią gdzieś na południu kraju. Znamienne jest też położenie Punktu Fortuny w koniunkcji z tą planetą! Jego władca, Saturn blisko IC, ale od strony 3 domu wnosi restrykcje i kolejne mury graniczne, trudne mierzenie się ze sprawami psychiki dwóch narodów, zmuszonych do spojrzenia w oczy temu, co dawno temu zostało zakopane i wyparte.

[Nostradamus] Mars z Głową Smoka zapowiada, że najwięksi, jak namiestnicy, drugorzędne i trzeciorzędne ważne osoby, nawet wojskowi skłócą się ze sobą.

Gdy Mars jest słabszy od Saturna uszkodzonego retrogradacją, z którym pozostaje w napięciowej kwadraturze, system narzuca swoją wolę brutalnie i z zimną krwią, budząc strach i bezsilność jednostek uwikłanych w bezduszne przepisy i biurokratyzmy.

21 sierpnia Mars wyjdzie z Byka i wkroczy do kłótliwego i pogranicznego, zmiennego znaku Bliźniąt i dotykając kwadraturą lunariuszowego Merkurego w Pannie (rtęć!). Spór o wyniki badań chemicznych z krajem ościennym.

12 sierpnia miała miejsce pełnia z uściślającą się 14 dnia opozycją Słońca do retrogradującego Saturna. Księżyc przyjmowany w znaku Wodnika przez jego władcę, w aplikacyjnym zbliżeniu ok. 3 stopni (co może przełożyć się na 3 miesiące/3 lata wg metody dyrekcyjnej). Podobna ilość stopni dzieli Saturna od IC w horoskopie niniejszego lunariusza! Dotykając tego punktu Saturn dotrze do podziemia, źródeł wód i w głąb zachodnich i północnych rejonów kraju. A także w głąb naszej zbiorowej pamięci.

Słońce w swoim znaku Lwa i Saturn w godności Wodnika są w recepcji, więc konfrontacja ze złem nie wynosi jednego kosztem drugiego, działają wspierająco dla sprawy, acz oba ciała są w opałach. Saturn z racji ruchu wstecznego wydostaje coś ponurego z przeszłości, ujawnia przy pomocy Słońca w 10. i psuje dumę władcy kraju, zmuszając go do koniecznych restrykcji i reakcji. Wspomnę tylko, że Saturn zarządza ołowiem, (ale i truciznami i stopniowymi wyniszczeniami), być może będzie to miało jakiś związek.

Pas znaków Lew-Wodnik w dawnej astrologii związany jest z wylewami lub wysychaniem rzek i wód lądowych. W roku wielkiej powodzi na Odrze znajdował się w znamiennych dla wylewów domach 6-12. W tym miesiącu wypada na osi pionowej, dając niszczący efekt suszy i obniżenia poziomu wód, także gruntowych (Wodnik w 4.).

Rok astronomiczny 2022-2023

Horoskop Ingresu Słońca z 20 marca 2022 roku


Hermes Trismegistos: Jeśli Jowisz w cyklu rocznym świata znajdzie się we własnym domu lub wyniesieniu, wzbudza światło w rogu horoskopu i jest wtedy wyzbyty tego co złe, nie zapowiada niedostatku w ciągu roku.

Pierwszy rzut oka na horoskop Ingresu`22 pokazuje większość planet po prawej stronie kółka, a to oznacza wiele negocjacji, ustaleń i kontrowersji do uzgodnienia między państwami, stronami konfliktu, prawicą i lewicą, rządem i obywatelami w tym roku. Będzie też dużo nakazów, zakazów, wyroków i propozycji do przestrzegania.
Obie osie, pozioma i pionowa wypadają w znakach zmiennych, zapowiada się więc czas wielu zmian, pogorszeń i niespodzianek.
Ascendent w Pannie powołuje do służby, pomocy, pracy aby zaradzić kłopotom i upadkowym kryzysom gospodarczym, które nadchodzą. Ale i w tych sprawach sprowadza kolejne problemy. Wypada w domu 2. horoskopu Wielkiej Koniunkcji, czyli ten rok poruszony będzie przez załamania i kryzys w dziedzinie zasobów, paliw, walut, cen, podatków i żywności.
MC w Bliźniętach wskazuje na podział w rządzie, jakieś rozdwojenie, a także aktywność na niwie międzynarodowej pośród krajów sąsiednich. Będą się zmieniały zależności i układy międzynarodowe, zwłaszcza z krajami sąsiedzkimi.

Władca horoskopu

Władcą horoskopu, obliczonym metodą Albumasara, jest szybki Merkury na Dsc w swojej termie, znaku upadku i wygnania, który rządzi zarówno Asc jak MC.
Na taką okoliczność Albumasar mówi: W bogatych państwach skierowanych wedle jego położenia Merkury przyniesie poszukiwanie wiedzy, (astronomii, medycyny, filozofii, alchemii) i biegłość w niej. Tak samo wśród chłopów. Ludzie będą ją przekazywać swoim dzieciom.
Oraz: Merkury uszkodzony w godzinie obrotu przynosi trudności wszystkiemu, co sygnifikuje. Fałszuje metale i pieniądze.
We współczesnym świecie Merkury sygnifikuje nie tylko kupców, złodziei i nauczycieli rzemiosł, ale dziennikarzy, blogerów i vlogerów, informatyków i informatorów wszelkiej maści, specjalistów nauk mniej lub bardziej ścisłych, chemików i wynalazców, badaczy tych od „szkiełka i oka”, księgowych, rachmistrzów i statystyków, polityków, donosicieli, kurierów, użytkowników nowoczesnych technologii komunikacji oraz same narzędzia przekazu danych, nie tylko liczydła ale i komputery, telefony, telewizory, systemy bankowe, dokumenty, zaświadczenia, certyfikaty, dyplomy itp.

Dodam od siebie, że w roku rządzonym przez Merkurego ma miejsce wielka ruchliwość, liczne kontakty, dysputy, rady, wybory, przemówienia, wiele różnych wiadomości. To rok mnóstwa zmian na stanowiskach i w interesach, przemówień, elekcji, wydawania nowych przepisów itp. Poprzedni taki układ z Ascendentem w Pannie i Merkurym w Rybach na Descendencie miał miejsce w 1989 roku, gdy podpisano umowę Okrągłego Stołu, pamiętajmy! Ustępujący (upadający) wtedy rządzący po latach okazali się tymi, którzy na umowie wyszli najlepiej, acz potajemnie.

Mimo swej roli władcy horoskopu, z którą dawna astrologia wiązała osobę króla, Merkury jest w bardzo słabym położeniu, w znaku swego upadku i wygnania. Acz w szybkim ruchu, co mocno przyspieszy wypadki i ich relacjonowanie.
W ścisłej koniunkcji z descendentem i Jowiszem nabiera publicznego znaczenia, jako podmiot prawny podpisujący posłusznie dokumenty, umowy i sojusze międzynarodowe. Ponieważ włada także MC, będzie to rząd, sprowadzony do funkcji reprezentacyjnej, upadający, słaby, nie mający większego wyboru i mocy sprzeciwu czy samodzielnej proklamacji. Prawdopodobnie zresztą w czasie roku zmieni się diametralnie.
Owe umowy bądź sojusze, ewentualnie orzeczenia trybunału będą nagłaśniane przez media, ale otoczone milczeniem społecznym, gdyż Ryby to znak niemy. Obrady mogą toczyć się częściowo tajnie.

Jowisz i Neptun czyli sprawiedliwość i ofiara

Poza tym w domu 7. znajduje się drugi władca znaku Ryb oprócz Jowisza, Neptun. Tu trzeba powiedzieć, że gdy domem horoskopu rządzi planeta w godności uosabia ona wybitny podmiot, który ma nazwisko, nazwę, konkretną tożsamość. Czasem jest to prezydent państwa, czasem całe państwo lub duża firma czy korporacja, czasem to i to. W każdym razie ważność takiego władcy wzrasta i on narzuca swoje prawo i kontrolę nad innymi planetami i miejscami w horoskopie, patrząc po znakach i troistości.
Mamy tutaj dwóch władców znaku, którzy w pewnym momencie się spotkają i zapewne coś uzgodnią ze sobą, co będzie albo niezrozumiałe albo przemilczane w mediach, bądź na odwrót głoszone z podkreśleniem, ale pamiętajmy, że Neptun bywa zwodniczy, mglisty i to spotkanie w zmiennym znaku może mieć skutki niepewne, niejasne i zdradliwe. Jako transsaturnik uosabia raczej media i przekaz globalny informacji, ogłupiający ludzi niż kraj czy osobę, ale reprezentantów mediów, telewizję, radio, internet i inne obrazkowe metody oszałamiania można pod niego podciągnąć. Wiąże się go też z agenturą szpiegowską i służbami wywiadowczymi.
Ponadto jako władca Ryb jest sygnifikatorem sławnych miast chrześcijańskich, z podkreśleniem bizantyjskiego prawosławia oraz narodu Izraela i Nowej Jerozolimy! Nie na darmo zaczęto o nich więcej mówić, gdy aspekt zaczął się uściślać.
Jednym słowem zaufanie i wiara może pójść jedynie w kierunku religijnym, podniesienia ducha (z dużym ryzykiem fanatyzmu we wszystkim, co wzrusza i porusza umysły i serca w masowej skali), w polityce zapewne będzie próba wykorzystania tego inaczej. Niemniej ludzie o specjalnej wrażliwości serc i duszy, o zdolnościach artystycznych i mistycznych mogą doznawać w tym roku uniesień, wglądów, dzielić się wiedzą uzyskaną z wyższych wymiarów, np. w snach w szerszym zakresie niż dotychczas. Inni – jak już widać, a co powoduje przejście Jowisza w litościwych Rybach – są poruszeni chęcią pomocy dla ofiar wojny i będą się zajmować działalnością filantropijną czy wolontariatem.

Merkury w Rybach jako polityk jest mało kompetentny, a wręcz głupi, poza tym widać tu moc mediów w kreowaniu wartości. Jako przeciętny obywatel i społeczeństwo w ogólności – ogłupiony i poddany silnym zmiennym emocjom, którymi łatwo sterować.

Jego dyspozytor Jowisz reprezentuje papiestwo, a w Rybach całe chrześcijaństwo. Ryby jako zmienny znak podwójny mówi o podziale i rozłamie, którego na razie może nie widać wyraźnie we mgle Neptuna, ale trzeba się spodziewać czegoś takiego zarówno w kościele wschodnim jak zachodnim, co w dość bliskim czasie zacznie być lepiej widoczne. Kiedyś trzeba będzie sobie odpowiedzieć na pytanie za czym pójść, za głosem sumienia czy za głosem naczelnego kapłana.

W Kościele katolickim będą się toczyć jakieś procesy i obradowania, które zaczną rozdzielać fałsz od prawdy w przyszłości, ale wątpliwe jest aby wyznawcy dowiedzieli się jasno i przejrzyście, co zamyśla góra. Dwóch władców Ryb przekłada się wtedy na rolę dwóch papieży, którzy coś zainicjują być może po uzgodnieniach, powołają kogoś wielce wymownego, kto będzie nauczał. Podobnie będzie się działo w kościele prawosławnym. Jak i innych religiach na świecie.
Jakieś działanie może zostać podjęte, gdy Jowisz wejdzie w maju do znaku Barana.

Saturn czyli stary porządek

Trzeci dyspozytor w horoskopie, Saturn w Wodniku znajduje się na szczycie 6. domu (służby państwowe), w maleficznej termie wojskowego Marsa (mobilizacja), w kwadraturze do Węzłów Księżycowych (niepopularność rządu, braki na rynku). Powtórzenie jego pozycji w znaku i domu z horoskopu Wielkiej Koniunkcji`20 – według Albumasara – wpływa na pojawienie się drożyzny w danym roku. Sprawę w pewien sposób łagodzi bliskość beneficznej Wenus oraz harmonizujący wpływ dobrze położonego Jowisza w trygonie do Głowy Smoka. Do tego władcą syzygii jest Merkury połączony z Jowiszem, przynoszącym ostatecznie „lekkość cen”, a z jego posadowienia w znaku upadku, prędkości i bliskości względem Neptuna (rosnące ceny gazu!) wnosić można o jakimś sprytnym sposobie na zachowanie przynajmniej równowagi w obliczu ciężkości zapowiadanej przez Saturna.
Sposobie zastosowanym przez alchemików, o jakich wspomniał Albumasar. Wiemy dobrze czym się zajmowali i zajmują nadal, choć zapewne przy użyciu bardziej zaawansowanych technologicznie sposobów fałszowania pieniądza. Jak i jakości produktów żywnościowych.
Na szczęście Saturn jest w godności, ale położenie w domu i termie jest niepomyślne. Mówi o trudnościach rządów, załamaniach gospodarki i struktur, które znak stały próbuje mimo wszystko kontrolować i reorganizować, mobilizując nadzwyczajne stany i równając wszystkich ze wszystkimi.
Jako sygnifikator imperialnej władzy, tak samo unijnej na Zachodzie, korporacyjnej sieci jak dawnego wschodniego obszaru Królestwa Obojga Narodów, rosyjskiego „caratu” czy Iranu, któremu przypisano z dawien dawna znak Wodnika, mówi że potęgi się chwieją, choć nie upadają, ale przetasowują siły w obliczu kryzysowej sytuacji.
Nie zapominajmy też, że Saturn zarządza pierwszym klimatem geograficznym wg dawnego systemu, który obejmuje obszar górnej Afryki: tam też toczą się procesy przetasowywania i scalania na nowo poszczególnych krajów w inny większy wodnikowy twór.

Mars i Wenus czyli wojna i pokój

Pomiędzy Saturnem a Plutonem znajdują się Mars i Wenus w bliskiej acz separacyjnej koniunkcji na obszarze domu 5. we wspólnotowym Wodniku. Takie położenie jest kryzysowe i wzmaga maleficzne oddziaływania. Kwadratura z Uranem wnieść może eskalację napięcia i nawoływań wojennych. Rozchodzenie się pary „kochanków” mówi, że właśnie do czegoś niepomyślnego doszło, co zaangażowało mocno ludzi, rodziny z dziećmi, młodzież, grupy i demonstrantów oraz propagandowe starcia informacyjnej wojny na Wschodzie i na Zachodzie (obie planety są wschodnie względem Słońca, mimo że w zachodnim znaku i bliskie descendentu).
Wenus, a za nią Mars zmierza na Saturna, który ma w swej dyspozycji straszącego oblężeniem Plutona w Koziorożcu. Nie daje to widoków poprawy sytuacji, ani też możliwości wycofania się z podjętych już działań, a raczej więcej niebezpieczeństw, ograniczeń, blokad, zakazów i trudności w nadchodzącym roku astronomicznym. Oraz gasnący zapał, emocje zmieniające się na bezradność, pretensje, złość, nienawiść, które znajdą ujście w jakichś formach zorganizowanych. Pocieszające jednak jest wschodnie (korzystniejsze) położenie Marsa względem Słońca, ponieważ niesie ono „radość i pokój wśród żołnierzy”.

Zaburzenia wojenne u naszych wschodnich sąsiadów wydają się dalej ciągnąć ze względu na powyższy układ. Z powodu ascendentu w znaku zmiennym trzeba przyjąć, że to co się zaczęło na przednówku między Rosją a Ukrainą będzie miało zmienne koleje losu, może zanikać i powracać ze wzmożoną siłą lub pod zmienionymi sztandarami.
Hermes Trismegistos podaje, że: Przy tłumieniu buntów Ascendent oznacza buntowników.
W takim razie słaby władca Ascendentu, Merkury w domu swego wroga i w koniunkcji z jego władcą oznacza wymuszony pokój, przy milczeniu ludu i rządy narzucone, zaakceptowane przez inne kraje przez wzgląd na zachowanie równowagi światowej.
Hermes twierdzi również, że trudno jest stłumić bunty wybuchające na początku roku. Stąd można przypuszczać, że sytuacja nie będzie spokojna i wzmoże się opresyjność, przynajmniej na niektórych obszarach.
Dla buntowników niedobry jest Mars i władca Asc, gdy są po zachodniej stronie, a są ze względu na descendent i zachodni znak. Zły jest też Księżyc na Via Combusta. Gdy Saturn, Jowisz i Mars ustawione są na zachód sprawy ulegają spowolnieniu. Niemniej, ponieważ są wschodnie względem Słońca, gdy już się zaczną, będą działać nagle i prędko, z zamiarem osiągnięcia natychmiastowego skutku.

Reguła Culpepera zdaje się brzmieć pocieszająco:
Jeśli między władcami ascendentu i descendentu będzie jakiś dobry aspekt i planety będą w dobrym położeniu, wtedy zapanuje trwały pokój, stanowiony przez dobrowolne porozumienie obydwu stron. Mamy tu bowiem koniunkcję Merkurego z Jowiszem, na warunkach Jowisza w jego domicylu, którą można uznać za aspekt dobry. Jednak właśnie słabość Merkurego w objęciach Jowisza, jego poddaństwo w domu wroga oraz fakt, że obie planety zmierzają ku maleficznemu Neptunowi, a wszystkie są w znaku zmiennym, każe wątpić w uczciwość owego paktu, który może być mimo wszystko ogłoszony jako wielkie rozwiązanie na przyszłość. Ludzie Merkurego łatwo wnikną w Jowiszowy świat wpływów zmieniając barwy jak kameleony. Pokój okaże się na dłuższą metę fałszywy, a zwiedzenie nim może uśpić czujność obywatelską i międzynarodową na Zachodzie pod innymi względami. Co nie znaczy, że może także okazać się korzystny dla kogoś kto na zbyt wiele nie liczył. Acz to jeszcze nie w tym roku.

Dawne reguły mówią ponadto, że planeta położona pomiędzy Marsem i Saturnem traci wszelką siłę i działa jak malefik, bądź też nie działa wcale. W tym wypadku beneficzna Wenus nie jest w stanie poprawić sytuacji, bo sama jest w opresji. Przebywając w Wodniku pokazuje dobrze powszechne nastroje panujące we wschodnim imperium, narastający sprzeciw i mocne odgórne tłumienie go strachem. U nas jest to mobilizacja zwykłych obywateli do pomocy kobietom i dzieciom wypędzonym wojną. Tu dodam, że jako władczyni znaku Byka, sygnifikuje częściowo Polskę (Mazowsze, wschodnią Polskę, Kielecczyznę) i Białoruś. W takim razie ten znak w 9. domu nieco koi naszą sytuację, dążąc do zachowania pokoju w poszanowaniu prawa i umów międzynarodowych. Obsadzony nieposłusznym Uranem, w kwadraturze do Wenus i Marsa mówi, że z tych obszarów będą płynęły na wschód drogą internetową i podobną impulsy zakłócające propagandę najeźdźcy na jego terenie. Spodziewajmy się tam nie tyle zagłuszenia buntowniczych i wolnościowych haseł, co ich wzbierającej radykalizacji. Acz do wybuchu rebelii nie dojdzie, bo dojść nie może, wszystko jest w rękach Saturna. Pojawi się jednak wiele nowych myśli, konstatacji, poglądów, idei wyrosłych z feminizmu, radykalizmu obyczajowego, liberalizmu, ekologizmu i pacyfizmu jak i wyzwoleńczych i wolnościowych wezwań. U nas istotna stanie się sprawa równego podziału dóbr, cyfryzacji, zaostrzonych ustaw, cen, własności i dostaw. Jak w zamkniętym tyglu będzie bulgotało i wrzało. Lewicowo. I humanitarnie mimo wszystko, bowiem zauważmy recepcję (życzliwość) pomiędzy Uranem w Byku a Wenus w znaku Wodnika. Kobiece ruchy się wzmocnią.

Według innej reguły Mars, władca śmierci w tym horoskopie, aplikujący do Saturna.6 w Wodniku może sprowadzić śmierć lub duże marsowe kłopoty na przywódcę kraju przypisanego temu znakowi. Które on sam na siebie ściągnie.
Dawni mistrzowie astrologii zapisali:
Bowiem Saturn i Mars złączone razem nie są w niczym dobre; [przyniosą] różne wypadki, wskutek których nastaną [wojenne] przygotowania, wywołując wielką trwogę przez morze i na lądzie.

Mars (w beneficznej termie Wenus) w Wodniku, jest jeszcze w złączeniu z Wenus, co podnosi entuzjazm mas w dobrym i złym sensie, ale także zdąża do koniunkcji z Saturnem, do której brak mu jeszcze 10o. To podpowiada, że wzmożenie wojowniczo-kryzysowej i opresyjnej aktywności rządów zajdzie nie tylko w pierwszym tygodniu kwietnia 2022, ale i na jesieni tego roku. Koniunkcja obu malefików to początek, więc kto wie, czy nie będzie to moment pojawienia się innego dłuższego konfliktu na świecie na terenach Wodnika (np. Iran).

5. domowa Wenus mimo że oblężona przez malefiki, Saturna i Marsa, znajduje się jednak w beneficznej termie Jowisza, tj. ma wiarę, nadzieję i prawo za sobą, a Jowisz ma siłę i godność, aby ją z biedy wyciągnąć. Nastroje społeczne pod presją, ograniczane i cenzurowane. Wielka aktywność mediów informacyjnych, twórczości domorosłej również. Młodzież będzie wypowiadać się buntowniczo w sztuce, która dozna inspiracji i nabierze skrzydeł. Krzykliwość. Brutalizacja. Cenzura albo kanalizowanie niewygodnych treści. Napuszczanie na siebie ludzi w internecie i przekaźnikach. Tematem zagorzałych dyskusji i kłótni mogą być dzieci, żywność i zapobieganie chorobom.
Rządzi 2. i 9 domem, czyli sygnifikuje zakłócony handel zagraniczny, chwiejące się światowe ceny, ograniczone zasoby, towary zatrzymywane w dalszej drodze oraz zagrożone wartości religijne, wolności osobiste, prawo i umowy handlowe. Ponadto dochody z turystyki, które wszędzie się skurczą, a być może sama turystyka zmieni nazwę i istotę.
Dużo zawiedzionych ludzi, kobiet i mężczyzn jeśli nie na ulicach miast Europy, to na forach internetowych, gdzie może przenieść się i wylać fala złości, nie mogącej zostać wyrażonej bezpośrednio z powodu ograniczeń i zastraszania.

Słońce i Księżyc czyli oczy świata

Słońce, które sygnifikuje króla (prezydenta), znajduje się w 7 domu, jest mało zaangażowane, wręcz ukrywa się, rządząc 12 domem, wygnania. Ewentualnie ukazując swoją twarz w mediach jak pacynka sił stojących w tle. Być może radzi się w miejscach ukrytych i poza kamerami, co robić. Baran sugeruje tu też jakiegoś przywódcę wschodniego, który może upaść, lub nowy być sterowany zza węgła.

Księżyc, sygnifikator ludności w jej masie, w ostatnich sekundach pokojowej Wagi, w maleficznej termie Marsa pozostaje w niespokojnym ubywającym kwinkunksie do Słońca i konfliktowej kwadraturze do Plutona. Przed nim widmo złowróżbnego Ogona Smoka w 3 domu, to niebezpieczeństwo od granic i za granicą, złe wieści ze świata, uchodźcy wojenni i emigranci za chlebem, w tym tacy, których należałoby unikać. Znak Skorpiona w tym miejscu przynosi stały stan zagrożenia i podwyższoną gotowość samoobrony. No, i przechodzi właśnie spaloną trasę, czyli Via Combusta co wróży pechowe przedsięwzięcia związane z umowami handlowymi, zapasami i dostawami artykułów żywnościowych i pierwszej potrzeby, powszechny strach i niepewność losu.
Rządzi 11 domem dającym możliwość korzystania z pomocy innych krajów na różnych polach gospodarczych, ale także konieczność jej udzielania. Kwadratura z Plutonem w znakach kardynalnych zapowiada już na początku roku próbę zastraszenia, jakieś ostre tąpnięcie i w konsekwencji zerwanie umów lub dostaw, co zapewne wstrząśnie Europą, przyzwyczajoną do dostatniego i stabilnego życia. I momenty prawdziwej grozy, gdy okaże się, że trzeba będzie zaspokoić potrzeby dużych rzesz ludzi. Unia będzie wykluczać, ciąć, nawet grozić, w każdym razie działać pod wielką presją krachu na giełdach, ale tak naprawdę strachem zawiaduje Saturn, pan Plutona w Koziorożcu, w znaku imperiów wschodnich i korporacyjnych globalnych sieci dystrybucji i technologii.
Księżyc w domu zasobów i pieniędzy sam w sobie niesie zmiany w tych dziedzinach. Żywność gdzieniegdzie może nagle okazać się trująca lub skażona. W tym produkty przetworzone służące do przyrządzania biesiadnych smakołyków i luksusowych dań. Małe zapasy w spichlerzach państwowych i hurtowniach okażą się dotkliwym doświadczeniem, podobnie ceny. Krach walutowy, inflacja, zmiany stoją na progu. Waga jednak stara się zawsze o równowagę, przynosi więc jakieś pomysły zaradzenia biedzie. Swego czasu przyniosła w Polsce reglamentację i odgórną regulację, co uspokoiło nieco nastroje. Będzie to zarządzone dosłownie w ostatniej chwili.
Ten ostatni stopień znaku można widzieć jako zawieszenie nogi już za progiem, za którym czai się wrogi świat bankructwa, wojny i śmierci. Ten rok będzie zatem niebezpieczny, ogólny pokój bardzo niepewny i poddany presji, jednak wojna w sensie działań armii na szeroką kontynentalną skalę nie wybuchnie. Wejdzie jednak w stadium szantaży i ostrych starć gospodarczych i ekonomicznych na skalę globalną. To już ostatnie momenty poszanowania dawnych wartości i próby utrzymania porządku.

Gwiazdy stałe

MC w Bliźniętach jest w koniunkcji z gwiazdą Cursa (Krzesło lub Podnóżek Olbrzyma) na 15o Bliźniąt, z konstelacji Erydanu, która jest najbardziej wysuniętą na północ gwiazdą w rzece i faktycznie jej źródłem. Zapowiada ponoć entuzjastyczne proklamacje rządowych rozwiązań wskazujących dalsze cele. Jest to jednak wskazanie na żywioł wodny w ruchu.

Merkury zaś, władca tak samo Ascendentu i MC jest w koniunkcji z gwiazdą Achernar na 16o Ryb, u ujścia Erydanu, której nazwa znaczy „koniec rzeki”. Te dwie gwiazdy symbolizują zatem początek i zakończenie jakiejś aktywności, która prowadzi do rozpuszczenia się i zniknięcia w czymś większym. Achernar dodatkowo to gwiazda rozdroży, punktu zwrotnego, od którego nie ma już powrotu. Uaktywnia działania wpływowych ludzi, polityków, dobroczyńców, wysokich urzędników i duchownych, wspaniałe mowy motywujące innych. Tradycja przypisuje jej nadawanie wysokich urzędów w kościele, zwłaszcza w koniunkcji z Jowiszem. Który w niniejszym horoskopie jest dostatecznie jej blisko (orba 2o). Złączona z Merkurym przynosi trudności w sprawach materialnych, spowodowane zbytnim łudzeniem się, bujaniem w obłokach i mijaniem się z prawdą.
Prędki Merkury w połączeniu z Panem Deszczu i gwiazdą Erydanu w wodnym znaku może spowodować gwałtowne wezbranie wód i powódź w ciągu niniejszego roku astronomicznego w jego drugiej połowie lub na przednówku. Ewentualnie inne zagrożenie na wodzie, w miastach stołecznych przy rozwidleniu i ujściu dużych rzek lub w przesmyku morskim bądź morzu pokrytym wyspami. Na jakieś zagrożenie powodziowe w naszym pasie Europy wskazują także znaki Wodnika i Lwa na osiach 6 i 12 domu Ingresu.

Wenus jest w koniunkcji z gwiazdą Armus („ramię”) na 13o Wodnika z konstelacji Koziorożca. Rodzi ona dużą przedsiębiorczość i waleczność pośród destrukcji. Budzi też nieporozumienia, wzgardę, zmienność, przejawia kłopotliwy i kontrowersyjny charakter. Powołuje ludzi, którzy angażują się w działalność społeczną na zasadzie wolontariatu, w politykę, sprawy religijne i humanitarne. Ramię bowiem symbolizuje gotowość do „dźwigania brzemienia” (szarży) w czasie kryzysu.

Saturn w Wodniku znajduje się w ścisłej koniunkcji z gwiazdą Castra (co znaczy: twierdza lub obóz wojskowy) na 20o Wodnika, z konstelacji Koziorożca. Przynosi wrogość, destruktywność, wybuchowość, ale też wywiera korzystny mobilizujący wpływ. Zapowiada się najwyższa mobilizacja służb, struktur państwowych i wielkich mocarstw, zwłaszcza tam gdzie panuje Wodnik.

Neptun jest w ścisłej koniunkcji z gwiazdą Markab („siodło konia” lub „pojazd”) na 23o znaku Ryb, w układzie końskiego siodła, z konstelacji Pegaza. Hebrajskie znaczenie nazwy, oprócz rydwanu Boga, to powrót z daleka. Wspiera ona działania komercyjne i posługuje się ludźmi majętnymi i sukcesu. Niesie ruchliwość, urzeczywistnienie dalekosiężnych planów, daje wymowę pełną gwałtowności i używającą mocnych słów i gestykulacji. Skłonność do brawury i wypadków. Jako medium przekaźnikowe przykuje zatem uwagę wielu wieściami płynącymi zewsząd.

Interpretacja zakończona 12.03.2022 roku
Ewa Sey

Wielka Koniunkcja 2020-2040

Po dłuższej przerwie dopiero teraz przedstawiam interpretację horoskopu Wielkiej Koniunkcji z 2020 roku, zapowiadającej wydarzenia na najbliższe 20 lat, a którą napisałam w czasie jej formowania się (czyli niecałe 2 lata temu). Jednak inne sprawy odwiodły mnie od dokończenia pracy, a odłożywszy ją na później, całkiem o niej zapomniałam. Wróciłam do artykułu kilka dni temu i z zaskoczeniem zauważyłam, że pewne fragmenty zdają się już spełniać. Dlatego postanowiłam zaprezentować całość, dla zaciekawionych tematyką.

Posłużyłam się metodami, regułami i sentencjami zachowanymi w księgach dawnych astrologów, opierając wnioski między innymi na dziełach Albumasara, Ptolemeusza, Hermesa Trismegistosa, Ibn Ezry, Al Biruniego, Bonattiego, Johna Culpepera, Morinusa oraz Nostradamusa.

Mars i Słońce

Władcą horoskopu wielkiej koniunkcji jest maleficzny Mars, rządzący MC w Baranie (ponieważ Ascendent nie posiada żadnej planety w wymaganych domach lub godności), w swoim znaku i termie, w domu 9. Jest w kwadraturze do Plutona w 6. i aplikującej koniunkcji z MC. Rządzi wewnętrznym znakiem Skorpiona w 4 domu. Planeta kłótni, zbrojeń, wojny, ognia, wybuchów, chorób gorączkowych, rozlewów krwi i krwotoków. Zapowiada to okrutne i ekstremalne dwudziestolecie, także w dziedzinie klimatu, bowiem wyniesiony Mars u szczytu nieba doprowadza do skrajności wszelkie żywioły.

Władca Ascendentu, Słońce wypada w znaku Koziorożca, gdzie jest wędrowcem, aczkolwiek 5. dom Lwa, recepcja z Marsem i 0 stopień znaku (moment przesilenia zimowego) dają mu pewne znaczenie, to jednak w porównaniu z Marsem ma mniej godności i nie odpowiada w pełni regułom Albumasara, aby mu przypisać rolę władcy horoskopu i tym samym króla. Niemniej pretenduje do tej roli.

Ponadto jest w trakcie rosnącej pierwszej kwadry, co za mn.w. 2 lata licząc od daty horoskopu Złączenia, (gdy dyrekcyjny aspekt się uściśli) zapowiada nasilone niezadowolenie z władzy u oszukanego ludu i dużo przetasowań, zmian, upadków i inauguracji różnych rządów. Politycy i ludzie władzy będą się często zmieniali i okażą się słabsi od rządów siły i wojskowych przedstawicieli Marsa. Aczkolwiek Słońce miało z Marsem harmonijny układ trygonu, ale jest to aspekt separacyjny i mówi raczej o przeszłości, gdy jakiś wschodni przywódca z wojskiem i służbami mundurowymi był w dobrej komitywie i może jeszcze nazywać się mocnym. Stopniowo to się zmieni i odejdzie w niepamięć.

Mars musi przejść 7 stopni dyrekcyjnych, aby spotkać się – miejmy nadzieję – bardziej pokojowo i stabilizacyjnie ze Słońcem horoskopu, co wypadnie za 7 lat. Wejdzie wtedy do znaku Byka, któremu podlega między innymi częściowo Polska (Mazowsze, Kielecczyzna, wschodnia Polska) i Białoruś.

Tak się składa, że w kwietniu i lipcu 2027 roku uściśli się trygon Jowisza z Saturnem, w znakach Lwa i Barana, którymi rządzą Mars i Słońce. To aspekt harmonijny i wspierający prawo.

Mars w Baranie działa prędko i spontanicznie, tak samo w dobrym jak w złym sensie. Powoduje manifestacje, agresję na ulicach, rozruchy i zamieszki, gdy jest uszkodzony oraz interwencje straży. Wzbudza pożary, wybuchy, prowokacje wojenne i zniszczenia infrastruktury.

Według reguł Albumasara – Mars będzie przewodził w miejscach swego położenia i troistości (na wchodzie i południu), pojawi się tam bezprawie i niesprawiedliwość, grabieże, podjudzanie do sporów, wojen i dążenie do przygotowań broni i narzędzi wojennych. W domu IX powoduje migracje, wędrówki ludów, rozboje na ulicach i drogach, wypadki, wielkie straże na granicach. Do tego dysputy prawne, procesy, niezgody na tle praw, światopoglądów i religii. Zamieszki, poróżnienia ugrupowań i partii oraz między ważnymi osobistościami.

Dodam: na Wschodzie może wybuchnąć wojna religijna i odbyć się tam wielka bitwa.

Ponieważ horoskop zapowiada, że złowróżbny Mars będzie przez najbliższych 20 lat w świetnej kondycji (biorąc też pod uwagę uszkodzenie Plutonem, bo doda mu ona śmiertelnej determinacji i siły niszczącej, co może z jednej strony rozjuszyć wrogów, jak także ich zniszczyć), a jako władca horoskopu umiejscowiony blisko MC (szczytu nieba) sygnifikuje całą moc przywódcy dominującej siły i zdecydowane dojście do władzy przy wsparciu armii. A dziać się to będzie na wschodzie i dążyć w kierunku południowym. Przyniesie zwycięstwo nad jego wrogami i tymi, którzy z nim walczą, wielkość jego serca (odwagę, śmiałość, inicjatywę) i szybkość (ubieganie wrogów, zdecydowanie, decyzyjność, dobrą organizację działań, celowość i pomyślną spontaniczność) oraz posłuszeństwo i przywiązanie poddanych wobec niego (współdziałanie władzy i obywateli w chwilach zagrożenia).

Jest w 5-stopniowej koniunkcji z MC, co zapowiada jego wyniesienie do pełnej władzy w 5 roku od daty wielkiej koniunkcji. Przy czym data może się lekko wahać, ponieważ wyznaczony akurat moment koniunkcji jest płynny z tej racji, iż wielka koniunkcja idzie bardzo wolno i złączenie trwa dłużej niż szybszych planet, stąd punkty osiowe mogą działać już wcześniej.

I oto w 2024 i 25 uformuje się trzykrotnie powtarzająca się kwadratura Jowisza z Saturnem, wskazując na pierwszy poważny okres kryzysowy cyklu 20-letniego. 2 pierwsze starcia olbrzymów odbędą się w zmiennych znakach Bliźniąt-Ryb i stałych domach 8-11, co zapowiada silne podziały, rozłamy, bankructwa, katastrofy i nieszczęścia na świecie z nimi związane, dziejące się w kierunku zachodu i północy. Ostatnie i rozstrzygające zetknięcie Saturna i Jowisza odbędzie się w kardynalnych znakach Barana i Raka, w domach 9-11. Może ono przynieść nowe pakty, konstytucje, ustalenia prawne, sądy i zgrupowania nowych partii, ale i wielkie przemieszczenia i skupiska ludności pod wpływem wojny i ognia oraz rujnujących katastrof od wody.

Mars jest uszkodzony kwadraturą Plutona, więc trzeba powiedzieć, że każdy kandydat do roli przywódcy o wyżej wymienionych cechach Marsa, który będzie niezdolny do sprostania wymaganiom chwili odniesie co najwyżej nieznaczne i krótkotrwałe zwycięstwo, po czym zostanie pokonany przez potajemnych wrogów i narastające kłopoty. Jego rząd odznaczać się będzie brakiem rzeczy potrzebnych, pożytecznych i sprawiedliwych oraz z biegiem czasu zostanie zniszczony na wszystkich polach. Ważne jest zatem, aby na wysokim stanowisku znalazł się odpowiedni człowiek.

Pełni rolę prowokatora ważnych wydarzeń poprzez zbrojenia i wojnę, jak sławny „król grozy” z przepowiedni Nostradamusa.

Ponieważ symbol tebański Słońca, naturalnego sygnifikatora króla brzmi: „Dwaj mężczyźni całkowicie podobni”, co nawiązuje do różnych mitów o narodzeniu się bohaterskich bliźniaków, trzeba brać pod uwagę pojawienie się w naszej części świata dwóch podobnych rangą osobistości, rywalizujących ze sobą o prymat, mających wsparcie armii i nacechowanych kolorem czerwonym (zapewne munduru), co przynależy ognistemu znakowi Barana.

Ponadto reguły użyte przez Nostradamusa mówią o tym, że: Jeśliby w Ingresie Słońca Mars był w recepcji ze Słońcem i nie pod promieniami, oznacza wojny i bitwy tego roku, i także to, że będą silniejsze i skuteczniejsze, gdyby Mars posiadł znak ruchomy. Oznacza też, że ruszą przeciw Królom wojny wydalonych z ziemi i zwykłych żołnierzy.

Co prawda mówimy teraz o 20-letnim horoskopie wielkiej koniunkcji, ale zasada obowiązuje ta sama co w rocznym. Recepcja zachodzi, ponieważ Słońce przebywa w znaku wywyższenia Marsa, a Mars w znaku wywyższenia Słońca, przy czym Słońce jest w dyspozycji Saturna, a Mars działa na własnej zasadzie. Obie te planety zatem będą się wzmacniać i aktywizować w czasie wojennym i we wszelkich strategiach politycznych, napędzając współzawodniczenie i niosąc zwycięstwo dzięki prędkiemu działaniu z zaskoczenia. Znaczy to też, że to armia wyznaczy i wywyższy swojego wodza.

Gdy Mars przebywa w troistości ogniowej z pewnością zwycięży ten, który zmartwychwstał: także naród podniesie się po odniesieniu zwycięstwa przez rzymską falangę wedle krain wschodnich z Galii i we wschodnich krajach Europy.

Czemu z Francji? Ano Baran jest również znakiem Francji, jak i częściowo Polski. Co do powyższej sentencji spójrzmy na władzę Marsa nad Skorpionem w 4 domu, to z pewnością będzie ktoś (w sensie zbiorowym jak i indywidualnym), kto zmartwystanie, odrodzi się, symbolicznie powstanie z grobu.

Oraz: Mars wschodni w troistości ogniowej powoduje każde zakłócenie i przeciwieństwo dobrej pogody, piorunami i grzmotami.

Mars, Jowisz i Saturn

Z racji powiązania Marsa i Plutona z domami 4. 6. i 9. (wywyższenie i władztwo) ich układ przyniesie powtarzającą się nagłą śmiertelność z powodu podstępnych trucizn i skażeń, licznych chorób i epidemii, ciężkie gorączki, zapalenia płuc, bóle głowy, zranienia i krwotoki, a także rozlew krwi, przypadki podpaleń, kłopoty komunikacyjne, katastrofy naturalne i rzeczne. Wszystko to związane z przemieszczaniem się i podróżowaniem.

Mars wznaku czworonożnym, jak i władca 7 domu w domu 6. zapowiada w pewnym momencie szkody dla hodowlanych zwierząt czworonożnych, w tym wypadku bydła mniejszego, kóz i owiec. Zdarzyć się to może, gdy uściśli się dyrekcyjna kwadratura Marsa do wielkiej koniunkcji, czyli za 7 lat.

Narastać będzie skażenie gleby, zmniejszenie plenności nasion i niepomyślne mutacje roślinności, ponieważ Mars wraz z Plutonem wywiera destrukcyjny wpływ na znak Skorpiona w 4 domu (skażenie wód, walki o zasoby i skarby zakopane w ziemi, powrót do spraw pogrzebanych czy dawnych ofiar zbrodni, trucizny w ziemi). Wskazuje także na zagrożenie ze strony eksplozji, wulkanów, tąpnięć w kopalniach oraz podtopień i zalań fundamentów domów i gospodarstw. Na szczęście dla Polski jest to znak wyłączony, więc takie negatywne wpływy dotkną najwyżej pojedyncze miejsca, będą także ostrzeżenia i mobilizacja w samoobronie, lecz jest szansa zabezpieczenia się, o ile zachowamy pokój w swoich granicach (władczynią IC jest mimo wszystko Wenus, acz wędrująca w Strzelcu ku Ogonowi Smoka, co zapowiada wielu przybyszy ze świata, ich biedę i stacjonowanie obcych wojsk). Niemniej pokaże się duży problem z toksycznymi zalaniami wód i innych cieków, skażeniem gleby i żywności truciznami, odpadami radioaktywnymi i innymi zabójczymi substancjami trudnymi do usunięcia oraz chorobami roślin, co wpłynie na zmniejszenie plonów. W pewnej chwili będziemy potrzebowali ochrony wojska, lub nastanie mobilizacja.

O wojnie

W horoskopie nie ma ani jednej opozycji planetarnej, która zazwyczaj wróży przetasowania sił na świecie przez spór wojenny taki, jakiego doświadczaliśmy przez wieki. Nie będzie jednego wyznaczonego konkretnego wroga do pokonania ani wielkiego starcia, które by kazało zmierzyć się z nim zbrojną siłą w bezpośrednim pojedynku, aby po nim mogło pojawić się zwycięstwo nowych zasad i nowa polaryzacja układów społecznych i politycznych na Ziemi. Raczej nastaną na świecie narastające i powtarzające się kłopoty, niesnaski, wybuchające tu i tam mniejsze lub większe konflikty, kłótnie, krótkie acz coraz dotkliwsze i wyniszczające wymiany ciosów, stopniowo pozbawiające mocarstwa energii i mocy sprawczych, zdolnych do odbudowania strat i kolejnego rozkwitu kultury i cywilizacji w sensie globalnym. Istny „upadek królestw”. Mówi o tym sama wielka koniunkcja w domu upadającym, gdzie – mimo dużej siły przetrwania struktur i systemu – jest poddana powtarzającym się kryzysom i stopniowemu osuwaniu się i kurczeniu w swych nagromadzonych materialnych mocach.

Dom 6. pozostaje we władzy malefika (Saturna), silnego w swej godności, usiłującego kontrolować destrukcję Plutona lub się nią świadomie posłużyć w swoich zaplanowanych celach, ale trzeba brać pod uwagę, że wielka koniunkcja jest w aplikującej kwadraturze do Urana, także władcy znaku Wodnika, stąd staranne saturniczne plany z pewnością ulegną nagłym i niepomyślanym przemianowaniom, natykając się na nieprzewidywalne zdarzenia, przewroty, bunt, straty zasobów i katastrofy naturalne.

Za 7 lat mocarstwa cofną się na swoje tereny, sygnifikowane przez Wodnika, aby leczyć rany i ciosy losu. Co uwolni nasze Uraniczne (swobodne) siły jako miejsca pokoju i żywiącego ludzi.

Upadek królestw

Dom 6. jest domem ucieczki, w tym wypadku dla dawnych władców, rodów, korporacji, bankierów, polityków, zarządców, przedstawicieli agentur i naukowych badaczy pracujących w skrytych miejscach górskich i tajnych laboratoriach (Pluton w Koziorożcu) na zlecenie najbogatszych pragnących utrzymać władzę (Wodnik jest znakiem stałym sygnifikującym wielkie unie, imperia, rody i korporacje) oraz przedstawicieli hierarchii kościelnej (Jowisz w znaku Saturna). Już horoskop ingresu Słońca na 2020 rok pokazywał wielki strach, który ogarnął elity, przez potrójną koniunkcję wielkich planet umieszczoną w domu 12, a niniejszy pokazuje, że rzeczywiście mają się czego bać i upadek dawnych wartości jest nieunikniony. W zamian mogą przetrwać lokalne społeczności, przymierza i solidarna wspólnota ludzi powstała w obliczu klęsk wielkich struktur i mocarstw, ale najpierw muszą się one dokonać.

Żadna z planet nie zajmuje pozycji na osi (oprócz Marsa blisko MC od strony domu 9), co oznacza, że Polska nie jest centralnym miejscem działań na świecie, acz dojdą do nas poruszająco z dość bliska w pewnym momencie, zwłaszcza od wschodu i także południowego zachodu. Ważne dla nas daty to za 2, za 5, za 7 lat i za 13-14 lat.

Ponadto jest wiele kwadratur niosących niezgodę, zamieszki, tarcia i poróżnienia między zwykłymi ludźmi a politykami i przywódcami, różnorakie przeszkody, zmiany prawne i wypadki wewnętrzne.

Planety potrójnego stellum: Pluton/Jowisz/Saturn znajdują się w domu upadającym, dlatego nie będą zdolne do odbudowania tego, co ulegnie zniszczeniu, zajęte będą głównie działaniem w kryzysie, przedłużaniem materialnego upadku, odsuwaniem go w czasie, ciągłą reorganizacją, mobilizacją sił i usiłowaniem ochrony resztek, przetrwaniem na gruzach.

O kościele

Ponieważ od wieków astrologowie zwykli odczytywać samo złączenie jako wróżbę przede wszystkim dla Kościoła katolickiego (wcześniej cesarza rzymskiego łączącego w sobie władzę świecką i boską), który jest filarem chrześcijańskiej cywilizacji, lub też mariaż tronu i ołtarza, to pozycja Jowisza z Saturnem w tym domu zapowiada mu wiele niefortunności w ciągu nadchodzącego dwudziestolecia i gwałtowny upadek tego, co znamy.

Do wielkiego oczyszczenia w kościele może dojść za 6-7 lat licząc od daty wielkiej koniunkcji, gdy dyrekcyjny Pluton złączy się z Jowiszem i Saturnem horoskopu. Tu dodam, że zacznie on swoją transformującą dogłębnie działalność od chwili wejścia w znak Wodnika w 2024 roku.

Ponieważ Ascendentowy Lew jest znakiem Rzymu, całych Włoch (jak i Turcji) to mniej więcej wtedy (dyrekcyjne daty nie są ścisłe, muszą być potwierdzone dokładnymi badaniami różnych horoskopów rocznych z okresu 20-lecia) kościół może namaścić władcę sygnifikowanego przez Słońce i rozpocząć swe odnowienie duchowe, już nie materialne, a rzeczywiście służebne.

Znak Wodnika wiązany jest z osobą Lucyfera niosącego światło, wtajemniczeniem w niewidzialne światy (iluminacją) i Antychrystem. Tak naprawdę cechuje go świadomość zbiorowa, równość indywiduów wobec siebie nawzajem, zanurzonych w świetle wyższej świadomości (Jaźni). Materialistycznie rozumiany Wodnik zalewa nas dostępną na kliknięcie myszy informacją w internecie, obiegającą błyskawicznie świat łącznością każdego ze wszystkimi, wręcz magicznymi technologiami, ingerencją w kod DNA i modyfikowaniem tego, co chore, ułomne, niedoskonałe na wykoncypowany wzór idealnych potrzeb umysłu istoty zrodzonej w czasoprzestrzeni i ciele fizycznym. Natomiast duchowo pojmowany Wodnik jest tym, który wlewa ducha świętego w nasze umysły i serca, przebóstwiając ciała i świat.

W pewnym momencie, w wyniku prowokacji Marsa pojawi się w roli zwycięskiego Słońca przywódca dumny, oddziałujący hasłami podnoszącymi ducha i budzącego wielki entuzjazm tłumów. Będzie miał towarzysza/doradcę, zajmującego się kwestiami żywności, ziemi, pieniędzy, podatków i umów międzynarodowych. Jego przeciwnicy z zachodu i ze wschodu (Saturn w 6 domu znajduje się w zachodnim znaku ale sygnifikuje wielkie imperia wschodnie, Rosję, Ruś, Iran) mocni, ale zajęci problemami zdrowotnymi i gospodarczym kryzysem nie będą go ani widzieć, ani w stanie mu pomóc czy przeszkodzić.

Księżyc

Lud w rozterce, rozczarowany swymi przywódcami, zmartwiony, wystraszony, w niebezpieczeństwie z powodu klęsk, zamieszek, zagrożeń wojennych i powszechnej biedy. Zaczną się masowe przemieszczenia i napływowe ruchy emigracyjne ze wschodu na zachód i z południa ku północy, spowodowane różnymi klęskami na świecie, zwłaszcza na morzach i terenach podmokłych, na południu. Możliwy jest konflikt na morzu i udział naszych i obcych wojsk w akcji na południu i wschodzie. Także niesnaska ze wschodnim krajem. Niepomyślne wydarzenia mogą podnieść poziom wiary religijnej i zmienić spojrzenie na świat, zrodzić międzyludzkie braterstwo w wielkiej biedzie. Świadczy o tym Księżyc w mistycznych Rybach i domu 9. – religii, dalekich wypraw i znaków przyszłości (wg domów Placidusa) lub 8. – strachu, śmierci i odrodzenia (wg domów Porfiriusza). Rządzi do tego 12 domem co zapowiada wiele cierpień, wygnań, niewinnych ofiar i bólu kobiet i dzieci.

Księżyc w uściślającym się sekstylu z wielką koniunkcją już za 2-3 lata – jak mówi Albumasar – sprawi, że dary i posługi spłyną na bogatych z rejonów Marsa (znaki ognia, wschód) od tych z rejonów Księżyca (znaki wodne, północ), wspierane przez tych z rejonów Saturna i Jowisza (znaki powietrza, zachód). Będą sprowadzone od nich przedmioty na sprzedaż. Fortuna i majątki o naturze Księżyca (gospodarstwa rolne i rybackie, przetwórstwo, chemia domowa, hodowle, sieć handlowa, płodność i obfitość plonów, dbałość o rodzinę, dzieci i kobiety i ich zdrowie, medycyna i wytwórczość ludowa, obrzędowość) pomnożą się dzięki pomocy Saturna/Jowisza i zostaną przekazane państwom Marsa, które je powiększą.

Wymienianie konkretnych krajów przypisywanych z dawien dawna znakom i planetom zajęłoby zbyt wiele miejsca, dlatego odsyłam do dawnych źródeł pisanych.

Nostradamus dodaje: Kwadra Księżyca w ostatnich partiach znaku Ryb przynależnych Saturnowi, niesie bardzo wielką wilgotność, szkodliwość i zgubę ze względu na niepokoje rodzące złe humory, katary i liczne wylewy mózgowe; szkody i różne porzucenia przynoszące straty szczęśliwym dotąd majątkom i fortunom.

Inne uwagi

Pluton w 6. to kryzys, pandemia (jak już doświadczamy) na początku okresu 20-letniego, załamanie i próby wskrzeszania oraz transformacji systemu gospodarczego pod jakąś kontrolą i przy użyciu przemocy budzącej strach. Rządzi 4. czyli zapowiada przemianę i odrodzenie przez kryzys i śmierć w strefie ethosu narodowego, własności i dziedziczenia, kopalnictwa, mieszkalnictwa i przekazywania ziemi. Miejsca grobów naszych przodków wrócą na nasz obszar.

Ponieważ jest w kwadraturze z królującym Marsem zapowiada się ostre starcie w interesach dziedzictwa i nieruchomości z obrońcami i działaczami przybywającymi z zagranicy oraz starcie o zasoby ziemi i paliwa.

Mars jest w godności i jako władca horoskopu zyska to, co zechce podstępem uzurpować dla siebie dużo słabszy od niego Pluton sterowany przez Saturna w imperialnych celach. Można powiedzieć, że stary system sam na siebie sprowadzi zagładę. Nastąpi stopniowy rozpad struktur kontroli i agentury pod naporem ognia, walki, sporów i masowych chorób z wysoką gorączką, bólem głowy, katarami. Śmierć ważnych doradców, dygnitarzy, sędziów lub ambasadorów z biegiem czasu pogłębi chaos. Do tego dojdą niszczące wybuchy wulkanów, drżenia ziemi, pożary i skażenia oraz ogniste znaki na niebie i na księżycu.

Neptun

Neptun w Rybach w 8 domu, przebywa w strefie kryzysów, klęsk, katastrof, zwiększonej śmiertelności, finansów publicznych i zarządzania nimi. Może skrywać za mgłą kłamstw i obietnic pusty skarbiec, lub rozdawać skarby ludziom tego niegodnym, oszustom. Powodem kryzysu może być zaopatrzenie w gaz i ropę, a przyczyną zniszczeń – nadmiar wilgoci, powodzie, morskie fale (tsunami), mgły, awarie systemów kanalizacyjnych, gazociągów i wodociągów, zapór wodnych, trujące opary, narkotyki i iluzje, którym ulegną rządzący. Ludzie decydujący o ważnych sprawach kraju mogą być w chaosie, rozterce, ogłupieniu, w pomieszaniu kłamać, nie być wiarygodni. Media będą nadawały głównie obrazy masowych nieszczęść, co zwiększy strach i niepewność jutra.

Uran

Uran w 10 domu zapowiada, że rządy zapragną wprowadzić nowe technologie i rozwiązania, cybernetyczny pieniądz i inne tego typu udogodnienia, wraz z wynalazkami genetyki, biotechnologii, co nie spotka się z dobrym przyjęciem i doprowadzi do nagłych i szokujących i rewolucyjnych zmian. Grozi ujawnieniem wrogów publicznych i upadkiem osób na wysokich stanowiskach pod wpływem gwałtownej rewolucji (także świadomościowej), a wtedy trygon Urana do Słońca wyniesie jakiegoś przywódcę społecznych wystąpień i manifestacji, który zechce i będzie potrafił dzięki poparciu społecznemu podtrzymać moralność i porządek. Zapowiada także rewoltę i zamieszki w stolicach większości państw Europy.

Dyrekcyjny Mars spotka się w koniunkcji z Uranem za 13-14 lat, wtedy wzburzenie będzie największe i efekty wydarzeń wyraźne i dogłębnie rewolucyjne. Zapewne coś bardzo ważnego wydarzy się wcześniej, z racji 5-krotnej opozycji Saturna z Jowiszem w latach 2029-2031, które powinny przynieść konfrontacje sił, ważne rozstrzygnięcia, podziały, rozstania, rozłamy i budowanie czegoś po swojemu w różnych regionach Europy i świata. Bowiem Saturn to Afryka, a Jowisz – południowa część Europy i Morze Śródziemne.

Horoskop zinterpretowała
Ewa Sey
Podlasie, grudzień-styczeń 2020 rok

V miesiąc księżycowy roku astronomicznego 2021 dla Polski

Lunariusz solarny
na okres od 7.07 do 3.08.21

Ocena ogólna

Choć Wenus, władczyni Ascendentu znajduje się w wyniesionym 10 domu, to w znaku Lwa nie ma żadnej godności podstawowej. Za to ma ją Saturn, wywyższony na Ascendencie, w swoim domicylu, domu kątowym i do tego we wzajemnej recepcji z Wenus. Jego zatem należy uznać władcą lunariusza. Z pewnymi wpływami Wenusjańskimi, o jakich wspominali starożytni astrologowie: „Wenus w złej kondycji w horoskopie obrotu niesie straty materialne, bankructwa, kłopoty przez długi.” Którym Saturn w godności stara się jakoś po swojemu zaradzić lub nie bezinteresownie posłużyć się nimi w swoich celach.

Horoskop jest dzienny, Słońce w swoim hayzie i domu radości.

Saturn, Jowisz, Neptun i Merkury znajdują się w swoich znakach czyli są głównymi rozgrywającymi w tym miesiącu.
Z nich Jowisz, Saturn i Neptun retrogradują czyli załatwiają stare porachunki.

Trwa separacyjna opozycja Marsa (z goniącą za nim Wenus) względem Saturna wraz z denerwującą kwadraturą 8-domowego Urana w ognisku opozycji. Na lunariuszu kładzie swój odcisk układ półkrzyża kosmicznego, ukonstytuowanego pod koniec poprzedniego okresu księżycowego, a ponieważ się właściwie rozchodzi (z wyjątkiem Wenus, która… dochodzi) to nowy miesiąc lunarny będzie konfrontował ze skutkami tego zmieniającego dotychczasową scenę polityczną przejścia prawie na bieżąco, nie dając zbyt wielkiego oddechu na zastanowienie się czy przyzwyczajenie się do sytuacji.

Koniunkcja Wenus z Marsem w tym horoskopie dotyczy finansów, kredytów, podatków, cen, wyprzedaży, ubezpieczeń, rozliczeń majątkowych i wzajemnych licytacji oraz wglądów w zasoby pomocowe (pieniądze i ludzi) dwóch stron władzy, prawicy i lewicy, ponieważ są to zarządcy 1 i 7 oraz 2 i 8 domu.

Waga w 1 domu negocjuje, ustępuje i naciska równomiernie, a Baran w 7 jest opozycjonistą, rywalem, inicjatorem nowych układów i spółek stawiającym i narzucającym swoje warunki bądź pokazującym wroga.

Skorpion w 2 domu przynosi niekiedy groźbę bankructwa, oddania posiadanej własności w zamian za dług. Niesie także reaktywację zarzuconych kiedyś wartości.

Zaś Byk w 8 domu wskazuje na własność państwa, ziemię, budowle, zakłady wytwórcze, domy mieszkalne, które stanowią bazę dla długoterminowych pożyczek międzynarodowych, inwestowania na giełdach, spekulacji walutowych, by móc zażegnać kryzys finansowy. W ruch wchodzi oferta taniego kredytu hipotecznego czy na rozbudowę firmy, która w przyszłości może okazać się pułapką przy nagłej nieprzewidzianej katastrofie o szerszym charakterze. Zapaść wtedy dotyczy budownictwa, mieszkań i ziemi.

Od chwili spotkania Wenus z Marsem zapowiadają się nowe rozwiązania rozliczeń i opodatkowania, układy przechodzące unowocześnienie, odgórne brutalne zarządzenia w tej delikatnej materii, związane między innymi z nieruchomościami, majątkami dziedzicznymi, ubezpieczeniami, zużyciem energii i zasobów. Ich rewolucyjne podejście i burzące dotychczasowy system własności tajne wpływy, sygnifikowane przez Urana w domu spisków i kredytów, sprowadzą w efekcie duże napięcie. Reformy będą wydawać się nagłe, ryzykowne i niebezpieczne.

Wenus sygnifikuje nas jako większość, a także posunięcia władzy, zatem zostaniemy postawieni przed faktami dokonanymi, opozycyjnymi i nieprzyjemnymi propozycjami „nie do odrzucenia”. I już, gdy się zupa rozlała władza będzie działać negocjująco i dyplomatycznie, oszczędnie, hamująco i z chłodnym dystansem rozgrywając między sobą swoje karty, aby ocieplić wizerunek rządu i państwa.

Dyspozytorem obu w/w planet jest Słońce (prezydent, premier itd, jako władca 10 domu, aczkolwiek jest to dom wyłączony, więc jakby dotyczący kogoś innego jedynie bezpośrednio zaangażowanego w naszym kraju) znajdujące się w strefie prawa i projektów ustaw. Zatem od niego będą zależne skutki owego złączenia.
Położenie Słońca, mimo że radosne, nie jest silne. W 9 domu czasem pokazuje nowego kandydata na jakiś główny urząd w państwie. Ideowca, tego, który wytycza kierunek zmian, wspieranego wiarą, nadzieją czy świętym przekonaniem wyborców. Uaktywnia również kwestie międzynarodowe, podróży i dziejące się na szczeblu ambasad.
W Raku Słońce podlega jednak Księżycowi (ludowi, wyborcom, publiczności) i w ostateczności Merkuremu (na którego patrzy okiem sprzyjającym z jego termy), czyli procesom na razie kontrolowanym umysłem, przyrządem, technologią i umiejętnie podawaną informacją medialną, lecz zagrożonym szaleństwem zbiorowych nastrojów, które mogą wyrwać się spod kontroli w mało przewidziany sposób (nie, jeszcze nie teraz).

Epidemiczny i medialny kwadraturowy Neptun miesza w głowach i rządzącym i rządzonym, i prawodawcom i wyborcom, posłusznym i nieposłusznym, chorym i zdrowym, a w 6 domu mąci ścisłość obliczeń, danych statystycznych, zapisów i świadectw, szeroko je przy tym rozgłaszając, bo włada 5 kreacyjno-propagandowym domem.

Księżyc, sygnifikator nastrojów ludu poddanego w tym roku gwałtownej globalizacji świadomości (separacja od Głowy Smoka) w lunariuszu znajduje się w kryzysowym domu upadającym i znaku zmiennym, oszołomiony długotrwałą kwadraturą – mniej lub bardziej ścisłą – z medialnym Neptunem. Ten zaś oddziałuje ze sfery nie-zdrowia i służb wszelakich. Ów aspekt rodzi iluzje, fantazje, ucieczki w światy bajkowe lub przerażające wizje, irracjonalne (generowane medialnie) zbiorowe lęki i fanatyzmy, w każdym razie prawdy się nie trzyma, co podkreśla jeszcze jego ścisły kwadrat do Merkurego – sygnifikatora bieżących informacji i kontaktów wszelakich.
Położenie Księżyca mówi o wędrówkach w omawianym okresie na dalszą odległość i ruchu turystycznym, podróżniczym, w który zaangażowane jest i będzie społeczeństwo i który mimo że niepokojony wieściami pandemicznymi będzie ostrzegany przed groźnymi skutkami, trudnymi do przewidzenia (konfuzja neptuniczna).

Księżyc zmierza ku Merkuremu czyli ufnie liczy na racjonalne i pomyślne rozwiązanie z jego strony, ponieważ jest on także jego dyspozytorem. Zważmy jednak, że Merkury jest w konflikcie z poza-indywidualnym i poza-światowym Neptunem równym mu godnością i nikt nie ma tu ani ostatecznej racji, ani zapewnionego zwycięstwa czy przegranej. Po prostu niebiańska orkiestra gra swoje mieszając ze sobą i wciągając w rejony nowych tonów tych co uważają, że wiedzą i rozumieją z tymi, co uważają, że wierzą i mają nadzieję mimo wszystko.
Położenie Merkurego w jego domicylu (władca 11 – sejm/projekty, 12 – wrogie tajemnice i 9 domu – prawo/ustawy, gdzie w dodatku przebywa) wzmacnia kwestię dowodów, zaświadczeń, wiz i realizację idei certyfikatów szczepienia uprawniających do podróży dalszych i większych zgromadzeń na imprezach, targach, jarmarkach. Neptun pomaga co prawda traktować wymogi wymijająco i ściemniająco, więc zaniepokojenie odbywającą się segregacją i podziałem społeczeństwa – do tego trwające wakacje – nie burzą bezpośrednio krwi, poza tym informacja umiejętnie posegregowana na szufladki nie łączy się w całość w głowie pojedynczego człowieka, jedynie uruchamia specyficzne dla niego impulsy i humory, prowadzące do manifestowania przewidzianych algorytmem postaw. Coś może być umiejętnie lub ignorancko przemilczane ze strony odpowiednich służb, na jakiś czas trzymane w zanadrzu jak przysłowiowy as w rękawie, na co wskazują rządy Merkurego nad 12 domem (w znaku Panny), gdzie znajdują się tajne laboratoria i wytwórnie, szpitale, więzienia, niemy krzyk wykorzystywanych ofiar i odsuniętych od rady postponowanych naukowców oraz miejsca, gdzie „bije się fałszywy pieniądz”.

Cofający się Pluton utknął na dnie horoskopu,dogłębnie przebudowując bazę i prześwietlając wnikliwie podstawy naszego bytu (adres, nazwisko, majątek, ród, przeszłość polityczna, pochodzenie rasowe, narodowe i klasowe). Zahaczą o niego po kolei Słońce, Księżyc, Merkury i w tych dniach odczujemy na czym polega to oddziaływanie, przygotowujące nam zmieniony później bieg wydarzeń.

Krótko mówiąc:

Ludzie Wenus (osoby publiczne, znane z mediów, artyści, celebryci, sławne panie i wodzireje imprez) muszą trzymać się oszczędnie, zdystansować, przestać przyjaźnie poklepywać po plecach ze wszystkimi. Wielu także w życiu artystycznym, jak finansowym i publicznym dozna podziału, odsunięcia i skutków segregacji. Wielu będzie musiało nagle się określić po czyjej stronie stoi. Dotychczasowi przyjaciele i sprzymierzeńcy mogą pokazać drugą twarz. Zaczynamy rozumieć, że prosperować można na określonych zasadach, nie inaczej.

Ludzie Merkurego (ludzie pióra, specjaliści, handlowcy, informatycy, blogerzy i vlogerzy) mają dobry czas, wiatr w żagle, pomysły, inspiracje, rozmowy, kontakty, wymiana doświadczeń służy poznaniu świata i rozpoznaniu kto jest kim i ku czemu dąży. Doświadczą jednak w pewnym momencie cięcia i rozcięcia.

Ludzi Marsa (opozycjoniści, szefowie firm i spółek doświadczających kryzysu, wrogowie i krytycy systemu panującego, aktywiści, zespoły sportowe i kibice drużyn) ożywia chęć pokazania swojej siły i sprzeciwu, gniewu a nawet chwilami agresji. Na odwadze im nie zbywa, ale bezczelna kłótliwość w pewnym momencie może przysporzyć wszystkim kłopotów i oderwać od wakacyjnych radości. Szykuje się awantura, podniesione głosy, wrzawa, może nawet jakieś demonstracje.

Ludzie Słońca (przedstawiciele władzy, wysocy urzędnicy, autorytety w dziedzinach prawa i przekazu informacji, ideolodzy) muszą umiejętnie brylować i robić dobrą minę do każdej gry, aby nie spaść z konia, który ruszy w pewnym momencie z kopyta.

Ludzie Księżyca (żony i matki, ludzie pracujący, słuchacze i widzowie, uczestnicy masowych wydarzeń, podróżni) oddawać się będą i poddawać posunięciom silniejszych i zdających się rozumieć, wiedzieć i móc więcej, niż zagubione w domysłach, iluzjach, marzeniach i lękach społeczeństwo. Giętki kark, ostrożna mowa, dobry słuch i roztropność będą zawsze pomocne w utrzymaniu się na powierzchni.

Ludzie Jowisza (autorytety znane z mediów, prawnicy, naukowcy, lekarze, opiniodawcy, księża, cudzoziemcy) niechaj wracają do spraw trudnych i rozstrzygają w sprawach zadawnionych dla dobra społecznej i boskiej sprawiedliwości. Fanfary w pewnej chwili mogą zagrać przeciwnie i trzeba będzie szybko decydować z którą stroną trzymać.

Ludzie Saturna (patrioci, konserwatyści, członkowie partii u władzy, staruszkowie i rolnicy, hierarchowie) niechaj roztropnie rozważają każde posunięcie, mają jeszcze siłę, aby kontrolować w swoim okopie przeciwników, umiejętnie grając na ich przekonaniach i nastrojach. Podejmowane zmiany służą umocnieniu stanowiska, ale nawet najlepsza konserwa ma swój termin ważności, nie zapominajcie.

Co, jak i po czym

Pokojowo nastawiona Wenus zbliża się do demonstrującego zaczepną siłę Marsa, w dniach 7 i 8 lipca wchodząc najpierw w opozycję do konserwatywnego upartego Saturna na barykadach 4 domu i zaraz uściślając kwadraturę z podnoszącym ciśnienie Uranem. Saturn jako najsilniejszy zarządza układem, zatem idzie o sprawy re-organizacyjne, zmianę przepisów, ustalenia i wymagania, ograniczenia i dużo praktyczności w niepewnej sytuacji.

10 lipca będzie miał miejsce nów w znaku Raka inicjując nowe sprawy, którymi będzie żył kraj i świat.

Złączenie Wenus z Marsem nastąpi na 19 stopniu Lwa (symbol tebański: „140. Ręka trzymająca rozwinięty zwój papirusu”), dnia 13 lipca już właściwie na wyjściu z opozycji względem Saturna, (choć będzie jeszcze odczuwalna w zakresie swej 8-stopniowej orby). Aspekt wnosi pewne naenergetyzowanie, choć w starciu z przeciwnościami, przezwyciężanie wrogości, rozpad dotychczasowych i budowanie nowych połączeń, kontaktów, układów, związków i zależności finansowych w instytucjach publicznych, mediach, partiach, organizacjach czy zaskakujące wymiany w panującym układzie koalicyjnym.

Mars jest w domu swej egzaltacji, blisko zenitu, po stronie dnia (czego nie lubi, bo nikt nie lubi niegrzeczności i chamstwa w życiu publicznym), a przeciwny mu Saturn w domu swego wygnania, w ciemności, czego również nie lubi, bo nie chce być samotny i zapomniany. Obie planety są na swój sposób osłabione, opozycyjny Mars na podium w strefie władzy może być rozeźlony, pokazywać kły, prężyć muskuły, grozić i potrząsać grzywą, grozić palcem, ale w znaku Lwa, gdzie jest peregrynusem to tylko „gwiazdorzenie” i działanie „pod publiczkę” (zważywszy dalsze zależności od innych planet).

Saturn z kolei cofa się w obliczu widma końca, bo 4 dom opowiada o starości i zakończeniu, próbuje jeszcze coś załatwić dawno nie załatwionego, co domaga się decyzji. Jest u siebie, na swoim gruncie, konserwatywny, zrzędliwy, cierpliwy, patriotyczny, nie do ruszenia i ewentualne decyzje zależą od jego woli. W Polsce, ale i w innych krajach z naszej i podobnej strefy czasowej, gdzie to położenie występuje, można mu przypisać partię miłościwie panującą i jej poplecznictwo, dyktatorów i hierarchów niewzruszonych, emerytów, patriarchów rodzin, weteranów i zasłużonych, a także majątek nieruchomy, dawny i nieco zmurszały, pamiętający czasy starcia z Marsem czyli wojenne zburzenia i przetasowania. Ataki Marsa już są poza nim, jedynie Wenus jeszcze może świecić oczami i pustymi (acz napełnionymi papierami, pamiątkami i świadectwami) kieszeniami w obliczu odmowy (dotyczącej spraw 8 i 4 domu, więc żądania zwrotu dziedzictwa, roszczeń, odszkodowań i już chyba wiemy ze strony jakiej nacji, której zresztą naturalnym patronem jest Saturn) i propozycji nowo-ładnych.

14 lipca Słońce minie MC, najwyższy punkt w horoskopie, wkraczając w obszar władzy publicznej i wizerunku państwa.

Następnie dnia 17 lipca spotka się w opozycji z Plutonem, gdy Księżyc znajdzie się w Wadze czyli znaku ogniskowym (kwadraturowym) do obu ciał niebieskich, na krótko podnosząc i napinając nastroje ambicji i srogości. Rząd i rządzący w niższych zakresach będą musieli opowiedzieć się za lub przeciw w sposób nieodwołalny w jakichś problemach zagranicznych i prawnych tudzież zasadach prezentowania informacji. Sam aspekt rodzi niekiedy ustawy nadzwyczajne wprowadzające kontrolę i ograniczające swobodę, w tym wypadku może to dotknąć mniejszych i większych podróży do państw ościennych i dalej oraz mediów krajowych. Niekiedy pojawiają się wtedy na świecie zamachy terrorystyczne, duże katastrofy przyrodnicze, wypadki lub istne masakry zlecone przez rządzących, które takie ostre zarządzenia usprawiedliwiają.

Za Słońcem biegnie w przyspieszonym ruchu do przodu Merkury, który po długiej stagnacji w swoim znaku prędko przemknie przez znak Raka. Jest w nim rozmyty, ale wspierany nowatorskim, wolnościowym i optymistycznym Uranem i we władzy Księżyca, więc podlega zmiennym zbiorowym nastawieniom, które biorą nad nim górę w tym okresie. Opinie masowe mogą być wtedy ożywione jakąś nadzieją i otwarte na nowe propozycje reform ze względu na wiarę w obietnice i wolność słowa mimo wszystko.

Tymczasem w dniu 22 lipca Słońce znajdzie się we własnej domenie, królewskim znaku Lwa, wespół z Wenus także zmieniającą znak z błyskotliwego i sportowego Lwa na ścisłą, krytyczną i czyściutką Pannę. Tutaj Słońce nabierze większej pewności siebie i krasy. A Wenus skrzętności w (bez)krytycznym rozważaniu składu szczepionek i ich konsekwencji dla organizmu.

24 lipca będzie pełnia księżycowa na początku znaku Wodnika, gdy Księżyc dopiero co minął Plutona w Koziorożcu (strach czy szok będzie już za nami) i będzie przechodził 4 dom, spraw prywatnych i majątkowych.

Dnia 25 lipca Merkury przesunie się naprzeciw nieubłaganego Plutona, dokładając swoje obronne zaostrzenia i wymogi dokumentacyjne albo cenzurowe, ewentualnie ujawniając lub dopominając się o wyjaśnienie skrytych od dawna tajemnic.
Wejdzie za Słońcem do Lwa 28 lipca, chroniąc się skwapliwie pod promieniami władcy i za jego plecami. Jako cichy doradca albo przyboczny wykonawca poleceń, głoszący oficjalne opinie na jego konto.

Nieomal w tej samej chwili Jowisz cofając się wkroczy na powrót do znaku Wodnika i przejdzie znów pod dyrektywy Saturna, załatwiającego swoje dawne porachunki na swój saturniczny sposób: ukrócić, zablokować, ukarać, zaoszczędzić, zakazać, wysłać na emeryturę albo uwięzić lub zaanektować. Wykonywać polecenia dla dobra systemu.

Zaś z 29 na 30 lipca Mars wkroczy za odbiegającą od niego Wenus do znaku Panny, zmieniając także dom pobytu. W znaku Lwa grał na stadionach i kortach przykuwając uwagę mas, ostrzeliwał na wiwat tych i owych, pokazywał reklamowego faka wielkim „starym” korporacjom palcem celebryckim, przychodził w glorii zbawcy i nadziei wielu. Teraz będzie judził i krzyczał w sejmie i parlamencie EU, radach przy prezydencie i na spotkaniach i wiecach partyjnych i stowarzyszeń różnorakich. Tematyka Panny to przede wszystkim zdrowie (masowe gorączki), farmacja (ostre strzykawki), kryzys gospodarczy i technologiczny, pracowniczy i ogólnie organizacyjny, któremu należałoby sprostać. W tej pozycji, naprzeciw Jowisza zaogni publiczne spory, stawiając je w kontekście prawnym i nagłaśniając buntowniczo i krytycznie wszelkie kontrowersje. Potrwa to przynajmniej kilka dni.

1 sierpnia, w rocznicę Powstania, Merkury uściśnie się ze Słońcem i poczęstuje nas zapewne płomiennym przemówieniem i wspomnieniami kombatantów.

Zaćmienie obrączkowe słońca, wiosna 2021 roku

Obrączkowe zaćmienie Słońca
z dnia 10 czerwca 2021 godz. 12.54 Warszawa

Częściowe fazy zaćmienia obrączkowego słońca z dnia 10 czerwca 2021 roku będą widoczne w północno-wschodniej części Ameryki Północnej, w północnej i północno-zachodniej Europie (w Polsce na obszarze całego kraju), w północno-wschodniej Azji oraz na całym obszarze Oceanu Arktycznego.
Nów w towarzystwie Merkurego i Głowy Smoka zajdzie u nas w jasny dzień, w znaku Bliźniąt, blisko pory południowej. Ma miejsce w okresie oddziaływań lunariusza rocznego, którego omówienie zamieściłam w poprzednim wpisie.

Charakter oddziaływań

Reguły mówią, że skutki zaćmienia w znaku zmiennym pojawiają się szybko, ciągną się długo, acz z przerwami a ich wpływy powracają co jakiś czas.
Zaćmienie w Bliźniętach czyli znaku powietrznym niesie – za starożytnymi badaczami gwiazd – głód (kryzys i drożyznę, ubytek plonów), rozprzestrzeniające się epidemie chorób zakaźnych, burze oraz gwałtowne wichry trudne do zniesienia dla ludzi.
Reguły mówią też, że gdy znakiem, w którym nastąpiło zaćmienie rządzi benefik efekty bywają złagodzone, ale wiele zależy od siły rządzącej planety.

W tym wypadku władcą Świateł w Bliźniętach jest Merkury, w swoim domicylu, w zenicie, zarządzający Ascendentem, czyli podkreślony i wyniesiony, a jednocześnie uszkodzony spaleniem, retrogradacją i zaćmieniem, jak i skonfliktowany kwadraturą z oszukańczym Neptunem wdrapującym się właśnie na wierzchołek zachodniego domu kątowego.
Jeśli widzieć w nim sygnifikatora zastępcy, doradcy albo pośrednika działaczy na rzecz zbiorowych postulatów, przywódców partii czy lobbystów wielkich firm (Słońce włada 11 domem), tudzież państwową machinę komunikującą ludzi ze sobą i rejestrującą ich różnorodność dla odgórnej wygody (Księżyc zarządza 10 domem), tj. telefonię-radio-telewizję-internet-SI lub inne urządzenia zapisujące, podsłuchujące, nagrywające oraz nadawcze to mimo swego wyniesienia, nowoczesności i niezwykłości coś z tej sztucznie pośredniczącej dziedziny może ulec awarii czy błędowi w nieprzewidzianej chwili. Niosąc nam wszystkim wielkie niespodzianki. Jako, że Merkury reprezentuje również władzę jako taką oraz lekarstwo na chorobę (rola MC), jaką uosabia w tym horoskopie Jowisz w 6 domu oraz Neptun, jako diagnosta opiniujący niebezpieczeństwa niesione przez pandemię w masowej skali.
Merkury jako doradzający może zostać postawiony wobec konieczności sprostania skutkom, informacjom, faktom, których się nie spodziewał, były błędnie oceniane, klasyfikowane bądź zatajane. A wraz z nim my wszyscy, bo władca Ascendentu sygnifikuje również nas.

Od gwiazdozbioru w zenicie zależy ponoć rodzaj szkodliwości dla świata zapowiadany przez horoskop eklipsy. W tym wypadku zaćmieniu przyświecają gwiazdy z konstelacji Oriona, która wyobraża butnego myśliwego zabitego przez ukąszenie niepozornego skorpiona. Mówi to o złych skutkach dla ludzkości spowodowanych przez truciznę. Możemy ją różnie rozumieć, na przykład jako zbytnią bezczelną ingerencję w przyrodę i jej zemstę w zamian, na przykład w postaci ataku gwałtownej zabójczej choroby powodowanej przez maleńkie kłujące (kolczaste) „coś”, co miałożby ją opanować (Merkury jako rtęć jest niezbędny przy tworzeniu alchemicznych tynktur leczniczych i transformujących tudzież łączenia związków i metali ze sobą w formę amalgamatu czy stopu, jest też specjalistą, laborantem i alchemikiem łączącym niemożliwe z możliwym aby osiągnąć nowe cele).

Dodatkowo Ptolemeusz uważał, że gwiazdozbiory położone blisko MC dotyczą przyszłych losów wyznań religijnych. Jeśli tak, to prawda, która się wyłoni zza zasłony cienia może poruszyć serca wielu w sposób dwojaki, ku Bogu i przeciw Niemu.

Drugi dekanat Bliźniąt, gdzie odbywa się zaćmienie niesie takoż – według dawnych astrologów – wzrost kradzieży, nieuczciwości, przestępstw i piractwa.
Przyglądając się szczegółowo widzimy władcę zaćmienia, Merkurego w swej godności, w zenicie, uszkodzonego retrogradacją i kwadraturą przez równie silnego w swoim znaku Neptuna w Rybach. O ile górującego Merkurego w jego własnym znaku możemy zaliczyć do benefików, to jednak sam aspekt z doradczym ale i oskarżającym w 7 domu Neptunem wskazuje na manipulację, nierzetelność, oszustwo, kłamstwo i fałsz, chaos i zagubienie pośród sprzecznych i mylących informacji, błąd zamierzony lub niezamierzony (bardziej to drugie), złą orientację w wydarzeniach i złe wybory rozwiązań, a wszystko to ze strony rządzących i ludzi wpływowych względem nas – obywateli oraz inicjatyw zaradczych wobec kryzysu, jaki symbolizuje pandemiczny i jednocześnie oszukańczy Neptun.
Sam znak Bliźniąt odnosi się znaczeniowo do krajów sąsiadujących ze sobą, jak i wieści ze świata, komunikacji, transportu i handlu.

Czas oddziaływania zaćmienia

Ptolemeusz jak i inni dawni astrologowie uważał, że jeśli zaćmienie pojawi się w zenicie to znaczące wydarzenia, które sygnalizuje nastąpią pomiędzy 4 a 8 miesiącem po zaćmieniu, a do tych najważniejsze wypadnie w środku tego okresu lub w drugiej jego części. Okres podejrzany wypadłby zatem od października tego roku do stycznia 2022 włącznie.

Całe zaćmienie będzie trwało 1 godzinę 45 minut, faza obrączkowa zaś 3 minuty 51 sekund. Co w przeliczeniu daje rok i 3 kwartały. Ta metoda mówi, że wszelkie skutki rozciągną się od czerwca 2021 do marca 2023 roku, a więc należy uwzględnić datę ingresu Słońca w znak Barana w 2023 roku jako zakończenie niepomyślnych wpływów. I rozważyć porównanie tego zaćmienia z horoskopem przyszłego roku astronomicznego.
Faza kulminująca cienia na tarczy słońca potrwa około 3 tygodni pośrodku tego okresu czyli wypadnie 10 miesięcy po zaćmieniu, tj. w marcu 2021 roku w porze, gdy rozpoczynać się będzie kolejny rok astronomiczny ingresem Słońca w znak Barana.

Symbole tebańskie horoskopu

Na koniec podaję symbole tebańskie punktów osi horoskopu zaćmienia dla Polski. Z praktyki powiem, że opisywać mogą całkiem blisko – na swój symboliczny sposób – rozwój głównych wydarzeń.
Przypominam: Ascendent to początek, MC – kulminacja, osiągnięcia i skutek, Descendent – zakończenie i rezultat akcji, a IC – przyczyna i motyw wszelkich posunięć minionych i przyszłych.

Asc – 176. Dwaj rozmawiający ze sobą mężczyźni. Negocjacje, umowa i spółka, wymiana informacji.
MC – 85. Mężczyzna trzymający otwartą książkę. Zapis otwarty i kontrolowany.
Dsc – 356. Kobieta odcinająca głowę śpiącemu wojownikowi. Niespodziewane zwycięstwo słabości.
IC – 265. Mężczyzna wymiotujący. Zalew skrywanych długo informacji.

IV miesiąc roku astronomicznego 2021 dla Polski i świata

Lunariusz mundalny
na okres od 10.06 do 7.07.21

Ogólny rzut oka

Władcą horoskopu jest Jowisz wywyższony w znaku Ascendentu, w swojej godności i domu, w termie Wenus, obliczu Saturna. Pilnuje prawa i przepisów związanych z podróżowaniem, portów lotniczych i morskich, służb państwowych, zdrowia obywateli i zarządza nowe ustawy.

6 godzin przed zaćmieniem obrączkowym Słońca.

W powyższym horoskopie większość planet znajduje się po stronie dnia, jawy, życia oficjalnego i aktywności społeczno-zawodowej.

Wciąż wszystkie są w kleszczach Plutona i Marsa, które pozostają do siebie w niszczącej opozycji w domach kątowych, co w zbiorowej nieświadomości nieustannie promuje kontrolę, trudne wybory coś za coś, wysiłek, przymus, ucisk, szantaż, ciężar i strach.

Zmiana lunariusza wypada znamiennie, bowiem w dniu zaćmienia obrączkowego Słońca, które wpisuje się w obręb nowego miesiąca jako zaczyn czegoś nowego i budzącego niepokój, jak to zaćmienia mają w swoim zwyczaju. Rzecz opisuję w następnym artykule.

Szczegółowe uwagi

Powyższy układ nie wygląda przyjemnie ani jasno zważywszy, że nów wraz z Merkurym oraz Wenus wypadają w 12 domu, do tego złączony kwadraturą ze szczytującym Neptunem, patronem pandemii. To połączenie czasu początku z destabilizacją wytycznych celów i ogromnymi niedomówieniami ze strony rządzących. Wydaje się, jakby oni sami do końca nie znali kierunku wydarzeń, kierowali się nieco po omacku, we mgle porannej, gdy człowiek staje w świetle wschodzącego słońca przecierając oczy i starając się dostrzec szczegóły budzącego się świata ostrzejszym wzrokiem. Tymczasem słońce nie dość, że jest nisko i osnute oparami nocy, to jeszcze bliskie zaćmienia. Które wypadnie w porze południa, gdy wzniesie się najwyżej i powinno zaświecić najjaśniej. To jakby symboliczne ostrzeżenie dla nas, że to, co wydaje się na początku odchodzącym złym snem, ledwie nocną marą, iluzją albo wręcz nie istnieje pojawi się nagle w sposób groźny, a nawet przerażający jako fakt nie brany wcale pod uwagę, naiwnie odsuwany na obrzeża myślenia.

Groźny dla nas, bo Księżyc sygnifikuje nas – obywateli i większość rządzącą, ustalającą reguły jako władca Ascendentu, a Słońce włada sferą bezpieczeństwa, stabilizacji, zasobów i zapasów, pomocników, biznesu i finansów. W tym horoskopie jest właścicielem ruchomości, przedsiębiorcą i płatnikiem podatków. Zresztą, czy w 12 domu włada tym wszystkim, czy tylko jest kukiełką w rękach niewidzialnego wroga? Oto pytanie. Właściciele, przedsiębiorcy, bankierzy, inwestorzy w każdym razie są w bardzo złym położeniu i mogą polegać na fałszywych informacjach i zapewnieniach lub podlegać sytuacji nagle zmienionej na gorsze.

Władcą 12 domu i obu Świateł, a zatem sygnifikatorem owego niewidzialnego nieprzyjaciela (znak Bliźniąt to powietrze, komunikacja międzynarodowa, informatyka i łącza) jest Merkury. Ten mimo, że znajduje się w swoim znaku, to jednak retrograduje w domu upadającym i swego poniżenia, spalony Słońcem w nowiu. Siła godności jest tu mocno osłabiona, stąd może jedynie być pozorem godności, opakowaniem na który nabierają się ci, którzy myślą i oceniają rzeczywistość na bazie zwykłych konkluzji. I na odwrót, w swej upodlonej roli może skrywać pokłady dobrych acz nieujawnianych intencji. Kim jest w tym towarzystwie? Z pewnością potajemnym doradcą szepczącym Słońcu i Księżycowi swoje rady zależnie od sytuacji. Ma podwójną naturę, łatwo mu działać na dwie strony, ku dobremu i złemu, i tak lawirować i przedstawiać argumenty mylące każdego. Nie dość, że w blasku słonecznym nie jest kompletnie widzialny to całe planetarne towarzystwo pozostaje w kwadraturze do Neptuna.

Może okazać się super-komputerem, systemem operacyjnym, algorytmem, sztuczną inteligencją, bazą danych, a także internetem, telefonią komórkową i całym nowoczesnym osprzętem audio-wizualnym, w którego władzy ludzie są od dawna. Jako machina w troistości powietrznej zarządzanej przez dziennego (acz ukrytego w cieniu 8 domu) Saturna jest propozycją systemową, wdrażaną w porządku saturnicznym. Służy beznamiętnie ciemności i światłu, dobrym i złym, ufnym i podejrzliwym, przestępcom i świętym, jak to żywe srebro czyli ruchliwa rtęć.

Słońce wraz z Merkurym w godności, podobnie jak i dwuręczny Neptun u władzy znajdują się szczególnym trafem w termie Marsa i dekanie Marsa (masowe szczepienia, zagrożenie granic, rozłamy światopoglądowe, rozmaite ekstrema), jedynie Księżyc pozostaje pod urokiem Wenus (dzieci, wsparcie finansowe), a ta jego (bo w Raku), lecz w obliczu marsowym także. Mars zaś na progu wyjścia ze znaku swego poniżenia znajduje się w 1 domu, czyli szykuje jakieś groźne niespodzianki, inicjatywy, wdrożenia i zmiany zasad, które jeszcze w tym okresie lunarnym nie będą w pełni jawne ani jasne dla każdego i będą postrzegane jako ochronne lub zmuszające do obrony czy odbudowy.

Jest w tym horoskopie jakaś tajemna agresywność i gotowość do reakcji na nie wiadomo co z nie wiadomo jakiego kierunku mające nadejść. Wiele w tym przeczuć, intuicji, tłumionych oficjalnie trudnych faktów i lęków społecznych ale i ignorancji, fałszu, głupoty, podstępności. Jak się zdaje, wszyscy będziemy zwiedzeni i zaskoczeni. I mali i wielcy, i sprytni i głupi. Niemniej owo sprzyjanie sobie kobiecych energii i sygnifikatorów może niesie jakąś nadzieję w tle wydarzeń rozgrywanych przez męskie planety?
Admiratorem Wenus (i wzajemnie) jest bowiem także Jowisz, władca lunariusza, w swoim znaku i domu, wywyższony na Ascendencie i władny u szczytu. Sygnifikator elit, posłów, duchowieństwa, nauczycieli, lekarzy, nauki, prawa, siły wiary w sprawiedliwość i Opatrzność mimo wszystko. On strzeże na tym miejscu dekretów, ustaw, rad i doradców, diagnostów, sędziów i sądy, a tym samym wciąż mamy, mimo że ubezwłasnowolnieni lękiem, iluzjami i skrytym zamętem – możliwość apelacji, odwołania się do prawa, obowiązujących zasad, uczciwości, głośnego poskarżenia się na fałsz i krzywdę. Nie zapominajmy o tym.

Układ ogólny tego lunariusza jest prawie identyczny z horoskopem ingresu rocznego, co zapowiada, że w tym miesiącu zacznie się dziać coś istotnego dla całego roku. Neptun w zenicie jak wielki zwodzący i zwiedziony zarząd współpracujący z dwiema stronami, bo powiązany aspektami z lewą i prawą stroną horoskopu. W znaku patronującym tak samo religii chrześcijańskiej jak Izraelowi. Oraz pandemii i w 10 domu także wpływom państwowych mediów na zbiorową świadomość. Saturn w Wodniku (mocarstwa takie jak Rosja, także Litwa, Ukraina i Persja) w 8 domu cienia i kryzysu rozłącza już aspekt harmonijny z Księżycem, jest w ruchu wstecznym a to nie zapowiada wcale opanowania ani bezpieczeństwa, a raczej opuszczenie i niedotrzymanie słowa ludowi pozostawionemu sobie w imię nowego początku nie wiadomo czego. Ładem w każdym razie trudno to nazwać. Prędzej: sennym marzeniem o ładzie i to nie wiedzieć czyim. Bo dotychczasowy przejrzały system ewidentnie pozostaje w cieniu tajemnic, spisków i niejawnych posunięć.

Jeśli ma się coś zacząć to ze strony Marsa, który jest w domu początku, naprzeciw jawnego wroga Plutona. W Raku jego ideą jest ochrona dziedzictwa i granic, ale ostatni stopień znaku zapowiada, że długo przy tej deklaracji nie wytrwa. Po zmianie znaku już drugiego dnia z wodnistego strażniczego Raka na ognistego, sportowego i pompatycznego Lwa wejdzie wkrótce w opozycję wobec silniejszego od niego Saturna (mocarstwowość, silne korporacyjne struktury, agencje bezpieczeństwa, banki). Będzie ona miała w swoim ognisku Urana czyli utworzy silnie napięciowy półkrzyż kosmiczny w dniach 1-4 lipca. Przy czym w miarę dobrze kanalizowane napięcie tej figury przez Księżyc w Baranie wzmoże się, gdy Księżyc wejdzie do Byka 4 lipca i uściśli koniunkcję z Uranem właśnie, wzmagając nacisk kwadratur i parcie do rozwiązania. Znajduje się ono w 5 domu w znaku Skorpiona czyli parad i celebracji obchodów i świąt oraz kreatywnej, buńczucznej propagandy siły i przemocy. Ponadto reklam, apeli, deklaracji i spekulacji giełdowych.

Zaraz zaraz, 4 lipca to czyje państwowe święto? Dzień Niepodległości Stanów Zjednoczonych, kolejne odrodziny i nowy solariusz dla tego kraju… Czyli dla Amerykanów będzie to figura roczna, niepokojąca, burząca i usiłująca przywrócić wewnętrzny porządek siłą i manifestowaniem mocy armii i technologii, pełna rozkrzyczanych i zbuntowanych tłumów (pamiętacie człowieka w czapce Byka w Białym Domu?), zbulwersowanych posunięciami rządzących i utratą bezpieczeństwa.

Krótko mówiąc

W naszej strefie czasowej może dojść do napięć związanych z wdrażaniem kontroli zdalnej, dokumentów uprawniających do dalszych podróży oraz zapisem i przekazem danych w wielkiej bazie pamięci komputera czy internetu. Samo wdrożenie w dzień zaćmienia słonecznego zapowiada ciężki okres trwający tyle, ile w przeliczeniu czas zaćmienia, o czym napiszę osobno.

Powyższy horoskop mówi o niejasności, fałszywych obietnicach, możliwych spekulacjach i używaniu delikatnych danych obywateli bez wiedzy zainteresowanych, przymusie i wymuszaniu (może perswadowaniu?) współpracy i narzucaniu warunków na początku nader niejasnych i za zasłoną współczucia i pomocy materialnej bądź ulg uprawniających do prosperowania, co rozwinie się w dalszym czasie, po okresie niniejszego miesiąca księżycowego, który zawiera opowieść o błądzeniu, niejasności i przymusie.

Inne daty:

12.06. Mars wejdzie do znaku Lwa, w którym pozostanie do 30 lipca. Teraz nabierze gorąca i ekspresji widocznej dla każdego. Może odtąd dążyć do pokazu siły, potęgi, woli zwycięstwa, aby zrobić odpowiednio silne wrażenie na maluczkich. Przypomina nieco Dawida wychodzącego naprzeciw Goliata. W pogodzie będzie odtąd dawał gwałtowne wyładowania, pioruny, nawałnice, może utworzyć fale gorąca na zmianę z silnym wiatrem. Ponieważ znak Lwa patronuje Turcji, Grecji, Rzymowi, a Mars między innymi Niemcom, Danii, Palestynie, Maroku, Norwegii i Szwecji oraz zachodniej i północnej Polsce może trzeba się będzie w tych miejscach spodziewać jego bujniejszych marsowych wpływów.

18-19.06. Wenus przejdzie Ascendent lunarny w Raku i być może coś zainicjuje miłego, uspokajającego, harmonizującego, co będziemy wszyscy oglądać i słuchać. Lub tematem wieści będzie kobieta i sprawy 12-domowej Wenus (dzieci, wykluczenia społeczne, rodziny specjalnej troski)

20.06. Jowisz przystanie i zacznie retrogradować czyli wycofywać się powoli ze swego pierwszego wejścia w swój domicyl, Ryby. Pozostanie w nim jeszcze do 29 lipca, potem wróci do znaku Wodnika i pod zarząd Saturna. W znaku Ryb skieruje nasze umysły i serca ku przeszłości, wielkim mitom i symbolom czy to narodowym, historycznym czy religijnym albo proroctwom wizjonerów, oby tylko ku podtrzymaniu serc w trudnych czasach. Bo wariant fanatyczny też jest możliwy. Pozostaje także władcą deszczu i wód, a jeśli o tym trochę zapomniał to sobie pewnie przypomni.

21.06. Słońce wkroczy do wodnego znaku Raka, a więc rozpocznie się lato. Przesilenie letnie zazwyczaj gwałtownie zaznacza się w aurze. Horoskop momentu przesilenia letniego może być użyty do określenia warunków pogodowych i zjawisk sprzyjających bądź niszczących dla upraw, zbiorów i zysków w okresie najbliższego kwartału. Mniej więcej wraz ze Słońcem Merkury przystanie, aby na drugi dzień ruszyć powolutku do przodu. Nim się ocknie, przyspieszy i z wolna wyjdzie spod promieni Słońca, dając mu fory w parciu do przodu, minie przynajmniej jeszcze tydzień możliwych zaburzeń w atmosferze i wiadomościach.

24.06. Pełnia Księżyca w Koziorożcu, to kulminowanie nastrojów, zdarzeń, zjawisk pogody i aktywności społecznych, po którym przychodzi faza uspokajania się i introwersji.

25.06. Neptun wejdzie w retrogradację na 23 stopniu Ryb, pilnując niejako swego kwadraturowego układu ze spowolniałym Merkurym w Bliźniętach. Tebański symbol tego stopnia brzmi: „Mężczyzna i kobieta leżący w łóżku”, co politycznie przełożyć się daje na pakt pokojowy, zabezpieczający życie i pomyślność obywateli przynajmniej dwóch krajów. Wzmocnienie siły i ukojenie każdego w stylu: „możecie spać spokojnie, nic nam nie zagrozi, jesteśmy potężni, przyszłość w naszych rękach”. Przypominam, że Neptun jest tym mętnym mglistym duchem mylącym każdego, kto próbuje go pojąć rozumem, zatem treści symbolu wierzyć należy nie. Tym bardziej Merkuremu negocjującemu z każdym w mylących oparach mgielnych od dłuższego czasu i obiecującemu każdemu, kto popadł w nagłe tarapaty gruszki na wierzbie.

27.06. Wenus wejdzie do znaku Lwa, w którym jest celebrytką, gwiazdą tego i owego, twarzą projektów i działań.

1.07. Mars uściśli opozycję z retrogradującym Saturnem w Wodniku, a 4 lipca kwadraturę z Uranem, która pośrodku opozycji tworzy figurę półkrzyża.

Zaćmienie księżyca wiosna 2021

Horoskop zaćmienia księżyca,
które będzie działać do października tego roku

W okresie wpływów III lunariusza solarnego w obecnym roku astronomicznym analizować trzeba dwa horoskopy, oprócz lunariusza (opis znajdziecie tutaj) także horoskop pełni Księżyca, który jest szczególnie ważny.

Dnia 26 maja o 13.13 (nomen omen!) przypadnie na niebie całkowite zaćmienie Księżyca, na szczęście w Polsce jak i w całej Europie niewidoczne, a wręcz przeciwnie w nocy będziemy podziwiać superpełnię z racji perygeum, w którym jest srebrny glob. Co pewnie też okaże się za jakiś czas symboliczne.

Wyjaśniam: zaćmienie to spotkanie z cieniem, z czymś co wyłania się z nieświadomości, dawno spychane w niebyt i okazuje się czymś rzeczywiście zaistniałym, wobec czego trzeba zająć stanowisko i podjąć nadzwyczajne działania lub zmienić dotychczasową postawę.

Pełnia odbędzie się za dnia (dodaje to ważności jej utajonym wpływom), w zmiennym, ognistym i podróżniczym znaku Strzelca (świat, emigracja, sądy, religia i nauka), obliczu Merkurego (obywatele i władza) i termie Jowisza, władcy znaku zaćmienia (elity, służba zdrowia i choroby). Zdaniem starożytnych to położenie Księżyca zapowiada w przyszłym efekcie duże niezadowolenie społeczne z tendencją do manifestowania żalu za niespełnione obietnice i wyrażania pretensji przez lud aż do zamieszek włącznie.

W horoskopie mocno się zaznaczają znaki zmienne, upadające i kryzysowe, a Mars dąży do konfrontacji najpierw z Plutonem, a potem z Saturnem. Zapowiadają się tąpnięcia i powtarzające się kryzysowe sytuacje, wiadomości i fakty, konieczność reakcji, poszukiwań rozwiązania, nowych prób i wyborów. Poruszenie żywiołów. Stały Saturn w retrogradacji będzie próbował ogarniać sprawy na dawny sprawdzony sposób i nie będzie przez to łatwo, bo stanie wobec tego, co zostało zaniechane, zlekceważone bądź przeoczone.

Ascendent w takoż zmiennej Pannie wskazuje na sytuację kryzysową związaną ze zdrowiem/chorobą oraz transakcjami handlowymi podjętymi przez rządzących, aby zażegnać kryzys gospodarczy.

MC w zmiennych Bliźniętach mówi o podziale i rozłamach, wyborach, dyskusjach i różnicach zdań w polityce międzynarodowej i na granicach państw oraz w strefie zarządzania.

Słońce w rozdwojonym znaku Bliźniąt, rządzące 12 domem (wykluczenie), w domu swojej radości jest blisko gwiazdy Pierwsza Hiada z gwiazdozbioru Byka, której przypisuje się wywoływanie ulewnych deszczy albo łez. Nazywa się ją Płaczącą Siostrą, gdyż nosi imię jednej z pięciu córek Atlasa opłakujących śmierć zabitego brata. To gwiazda ran kłutych (!), wypadków, zażaleń, żałobnych pieni i chorób oczu, ewentualnie zaślepienia, pamiętajmy o tym. Ze Słońcem może wesprzeć karierę wojskowych.

Szereg kwadraturowych aspektów między dobroczynnymi planetami i Neptunem wróży jakieś fałszywe pozytywne przekonanie, zawiedzione nadzieje, nadmiar dobrego samopoczucia względem przemilczanych faktów. Brak wiarygodności, ostrożności i czujności może się zemścić w przeciągu pięciu nadchodzących miesięcy, bowiem 5 godzin i 2 minuty czasu zaćmienia można przeliczyć na taki okres jego oddziaływania. Przy czym faza całkowitego zakrycia tarczy potrwa około 15 minut, a symbolicznie jest to okres dominacji zła nad jasnością, co można przeliczyć na jeden czarny tydzień, wypadający pośrodku owych 5 miesięcy, mn.w. w połowie sierpnia tego roku.

Tu wtrącę jakąś swoją myśl, przeczucie nie poparte autorytetem. Jeśli zaćmienie będzie widoczne na innej półkuli, to tam rozwinie się cień w pierwszej połowie wzmiankowanego okresu wpływu, a u nas w drugiej, więc nie cieszmy się zbytnio spokojem.

Neptun w ofiarnych i zmiennych Rybach, naturalny sygnifikator epidemii, przebywa w termie maleficznego Marsa i w trygonie do niego, ponadto jest złączony z gwiazdą Markab z konstelacji Pegaza. W tradycyjnej astrologii zapowiada ona zranienie czyjąś ręką i dożywocie czyli nieuleczalne skutki urazu i takąż karę dla tego, co uraz spowodował. Niesie również zagrożenie eksplozjami, ogniem i bronią. Pozycja na Descendencie daje mu duże neptuniczne wpływy opiniotwórcze, namowy i apelowanie do uczuć, współczucia, litości, poruszające niepewne kwestie na forach publicznych, mglistość wywodów, wymigiwanie się, idealizowanie, opieranie zdania na fałszywych danych, łudzenie innych.

W ognisku opozycji Świateł stanie Jowisz będący na samym wstępie swego znaku Ryb, gdzie jest w godności, jednak w 6 domu swego wygnania, co daje mu rolę ufnego i idealizującego wyzwalacza nowego rodzaju ofiarnych trudów, dolegliwości chorobowych, ale i pracy i prestiżu wszelkich służb związanych ze zdrowiem społeczeństwa. Jednym słowem nadchodzi nowa fala choroby, dużo cięższa i dłuższa, niż dotąd lub pojawią się nowe objawy rozpoznanej już dolegliwości bądź nawet nowa przypadłość. Jeśli tak to to może dotyczyć w jakiś sposób oczu i wzroku.

Problematyczny aspekt Jowisza do obu Świateł na początku może działać jak nadmierny entuzjazm, ulga i zbytnie zadufanie, życie szlachetną iluzją albo wręcz bezmyślność i ignorancja. Punkt rozwiązujący problem znajduje się w znaku Panny (zdrowie!) w 12 domu (izolacja!). Powstrzymanie entuzjazmu może być gwałtowne i mocno rozczarowujące ludzi pragnących odpocząć na wakacjach i młodych chętnych wreszcie zaznać wspólnej radości i spotkań. Podobnie trudne może później okazać się poczucie zawodu wobec dawanych wcześniej obietnic zabezpieczenia. A ci, którzy powtarzali kłamstwa i propagowali nieprawdę, ciesząc się ze zbytku, wygód i przywilejów, staną później w prawnych trudnościach i żalu.

Mówi o tym Merkury, sygnifikator zwykłych obywateli w ich większości, jak i osób u władzy. Będzie on w dość długotrwałej kwadraturze z Neptunem na Descendencie (opinia publiczna, dobrze opłacani diagnostycy i radcy, media) z racji swego spowolnienia i wsteczności, blisko Wenus co zapowiada iluzję, nieświadomość, łudzenie innych i siebie, fałszywe informacje lub lekceważenie prawdziwych, grę medialną starającą się przynajmniej przez jakiś czas ukryć lub zagmatwać prawdziwy obraz rzeczy, manipulacje dokumentami i spekulacje. Bliskość gwiazdy Phact z konstelacji Gołębicy (nadzieja, wiara, oczekiwana dobra wiadomość) zapowiada wiele radości, ulgi i entuzjazmu z powodu pokonania widma choroby i możliwości spotkań i zabaw, zwłaszcza wśród młodych ludzi. Wreszcie widać koniec podróży, brzeg już blisko! I to własnie może okazać się iluzją.

Mars zaćmienia, w znaku upadku jest połączony z gwiazdą Kastor z konstelacji Bliźniąt. Kastor niesie przemoc lub przymus, nagłą sławę, honory, a potem wstyd i uwięzienie, zapowiada coś, co dopiero objawi się w przyszłości jako dominujące, a do tego wróży niespodziewane osłabienie, urazy oczu i twarzy. Z Marsem gwiazda wzmaga cynizm i ironię, beztroskę i prześmiewcze lekceważenie niebezpieczeństwa u osób, które sygnifikuje w horoskopie (służby odpowiedzialne za ochronę i decydujące o niej lub też agresywne grupy za- i anty-ochronne).

Koniec tego cyklu księżycowego czyli nów przypadnie na początku kolejnego lunariusza solarnego w dniu 10 czerwca, co znowu jest mocno znamienne. Po księżycowym zaćmieniu przyjdzie obrączkowe zaćmienie Słońca w znaku Bliźniąt. Może być to początek ciężkiego czasu kolejnych zamknięć i wielkiego zmartwienia. Dlatego rada: co macie zrobić zróbcie szybko i nie spodziewajcie się końca, gdy nowy początek czegoś trudniejszego przed nami. Dobre samopoczucie przemieni się w złe. Mądrze przemyślcie sprawy dalszych podróży oraz racjonalnych zakupów. Dbajcie o zdrowie i własną odporność, także psychiczną. Nie idźcie ślepo za obietnicami i zapewnieniami płynącymi z zewnątrz, rozważajcie zawsze dwie opcje wyboru i wybierajcie w zgodzie z własnym przekonaniem i racją stanu. Pamiętajcie, decyzje nawet podjęte nieświadomie, za czyjąś namową czy poręką tak naprawdę bierzecie na własną odpowiedzialność. Uczciwość, prawda i czyste sumienie są ochroną w porze, gdy Jowisz Gromowładny przystąpi do rozliczeń za pychę, chciwość, kłamstwo i głupotę.

Skutki zaćmienia księżyca odczują najbardziej osoby urodzone na początku znaku Bliźniąt, Strzelca oraz Ryb i Panny. Choć, aby to orzec ostatecznie trzeba znać swój horoskop i dokładne położenia wszystkich planet i osi.

III miesiąc roku astronomicznego 2021 dla Polski

Horoskop lunarny dla Polski i nie tylko na okres od 14.05 do 10.06.2021

Najważniejsze

Władcą powyższego horoskopu jest Saturn w godności, w 1 domu, termie Jowisza, obliczu Merkurego w koniunkcji z Punktem Fortuny. Trzyma sprawy mocną ręką, mimo trwającego napięciowego zwarcia z Uranem. Rada: zachować dojrzałą rozwagę, strategię w planach, ostrożność, uporządkowanie, cierpliwość, odpowiedzialność i oszczędność, uwzględniać przyszłe trudności, bo to co zbyt rozbuchane, rozdęte i nieuporządkowane obróci się przeciwko. Mieć mimo wszystko otwartość wobec nowych rozwiązań i sytuacji i umieć zmienić stanowisko w najniebezpieczniejszej chwili.

Saturn pozostaje wciąż w denerwującej kwadraturze z Uranem w 3 domu, a to zapowiada dalszą eskalację napięcia w polityce i groźby nagłego wybuchu niepokojów burzących stabilną sytuację na niwie międzynarodowej.

Planety w kleszczach Plutona i Marsa są w uścisku malefików i działają pod ich presją tworzącą się w nieświadomości. Czyli dużo zbiorowych obaw i działania pod przymusem, czasem nadto radykalnym, co może spowodować odwrotne i niszczące skutki.

Pusta górna połowa koła horoskopu, dzienna wskazuje ciągle na podział i między tym, co jawne i oficjalne, a tym co skryte i prywatne.

Jowisz (przypomnę, reprezentują go naukowcy, lekarze, prawnicy, księża, dyplomaci, masoni czyli wszelkie wykształcone elity) na zerowym stopniu znaku Ryb odzyskuje swoją godność. Ma dużo woli i parcia, aby działać, mnożyć i powiększać oraz inicjować prawne i wielkościowe działania, bo wypada w 1 domu. Jest nieco oszołomiony zmianą znaku, wyjściem spod dominacji Saturna i w termie beneficznej Wenus nie chce myśleć o niczym przykrym, mając jeszcze w pamięci dotychczasowe ograniczenia (oblicze Saturna). Otoczony malefikami może nie mieć poparcia swych inicjatyw zaradczych lub ulec bądź podlegać zwiedzeniu. Jako „pan deszczu” w mokrym znaku zapewne ześle więcej opadów, niż zwykle.

Inne planety i daty przejść

Wenus w towarzyskim i wesołym znaku Bliźniąt będzie w złączeniu z gwiazdą Dirah z konstelacji Bliźniąt, dającą pewność bycia chronionym przez czynniki wyższe i ważniejsze, w tym wypadku jak sądzę fakt bycia zaszczepionym i zabezpieczonym, co upoważnia do beztroskiego urlopu. Zapełnią się plaże, deptaki, ogródki i miejsca turystyczne w kraju, najbardziej na wybrzeżu, porą wieczorną i nocną, dużo ludzi wybierze wyjazdy lokalne i zwiedzanie prowincji. 2 czerwca Wenus przejdzie w opiekuńczy znak Raka i 6 dom lunariusza, w harmonijnym układzie z Jowiszem generując początkowy optymizm i troskę o bliskich i dzieci. Lepiej się poczują przybytki gastronomiczne, kina i wszelkiej użyteczności publicznej, fryzjerzy również.

Wierzchołek 6 domu, (strefa zdrowia publicznego) wypada w ostatnim stopniu Bliźniąt, które wskazują na powietrze i ramiona, gdzie daje się popularny zastrzyk. Drugim znakiem w strefie chorób jest Rak odpowiadający za płuca i odporność organizmu, a do tego znajduje się w nim Mars, (ostry metalowy szpikulec) sygnifikujący gorączki masowe, zakażenia, krwawienia, bóle oczu i głowy.

Księżyc w zmiennym znaku swej dzikości, gdzie nerwowo i niepewnie się czuje, rządzi 6-domowym ochroniarskim Marsem i przez Descendent w Raku opozycją społeczno-polityczną. Jest w fazie odnowy i przyrastania, pełen marzeń i nadziei, rozgadania i towarzyskości, będzie rozwijał i powiększał te nastroje niecałe 2 tygodnie, do dnia pełni, która przypadnie 26 maja. Na naszym obszarze będzie to superpełnia powiększonej i przybliżonej tarczy księżycowej, ale na drugiej półkuli będzie to całkowite zaćmienie, co ciekawe kulminujące nad… Antarktydą. Potem (a nawet do 2 tygodnie przedtem) zaczną się pojawiać, choć wcale nie od razu wprost nowe nagłe okoliczności, zapowiadające zmianę, niemiłe wypadki i konkluzje.

Mars w Raku w znaku swego upadku, sygnifikator władzy, która czuje się lekceważona przez obywateli, w domu radosnej służby komuś spoza granic zlecającemu propagandowe decyzje, w dniu 24/25 maja minie Descendent lunariusza i wyłoni się w obszarze działań politycznych, jawnych sporów, dyskusji i przedstawienia koniecznych decyzji w sprawach awaryjnych, ochronnych czy patriotycznych, które z racji jego agresywnej natury mogą zrodzić konfliktową atmosferę międzynarodową, zdenerwowanie i sprzeciwy.

Jego pozycja naprzeciw Plutona, która będzie się uściślać w okolicach 5 czerwca nie zapowiada spokoju, a duże narastające wcześniej i stopniowo napięcie i nieznośny przymus, które mogą nagle wybuchnąć, powodując wstrząs i budząc strach, możliwa krew, gorączka i śmierć na świecie oraz wiele medialnego współczucia, bo opozycję harmonizuje Neptun w znaku Ryb.
W horoskopie roku dla Polski Mars, począwszy od połowy maja przekracza Ascendent w tym okresie, aktywizując skryte dotąd działania, ujawniając wrogie reakcje i aktywizując obronę wobec jakichś możliwych ataków tak u nas i na nas, jak na świecie, (gdzie to się odbywa już od jakiegoś czasu). U nas pogłębiający się rozłam w rządzie, który będzie wyciszany. Samo zetknięcie opozycyjne Plutona i Marsa grozi jednak poruszeniem skorupy ziemskiej, erupcją wulkanu, wybuchami, wielką awarią, katastrofą i zniszczeniami bardziej naturalnymi, niż świadomie przez ludzkość spowodowanymi. Choć możliwy jest atak terroru jawnie okazujący wrogość między jakimiś narodowo nastawionymi krajami lub w celach skrycie manipulacyjnych i skłócających różne nacje.
Ten aspekt może zostać wyzwolony wyżej wzmiankowanego dnia w godzinach późno popołudniowych przez Księżyc w znaku Barana (ogień, żelazo, głowa, początek, zapalność, prędkość, atak), będącego wtedy w kwadraturze do obu ciał niebieskich, w ognisku półkrzyża. W obecnym lunariuszu znak Barana znajduje się w 2 i 3 domu, które są związane z wiadomościami bieżącymi, emigracją, drogą w jedną i drugą stronę, komunikacją i transportem oraz pomocą w biedzie, zapasami i zasobami finansowymi. Tu mogą nagle zacząć się przeszkody, „jazdy” i nieprzewidziane reakcje służb, drażliwe i krytyczne wiadomości słane sobie prędko zewsząd oraz w rodzinach.

Skutki opozycji malefików mogą dotknąć zwłaszcza kraje, miasta i miejsca spod znaku Raka, Koziorożca i Barana oraz jakiś obszar morski również trzeba brać pod uwagę z racji tej, że Rak jest znakiem wodnym i sygnifikuje akweny wodne.

Merkury w swej godności zarządza troistością powietrzną oraz 5 i 8 domem, zatem radosną propagandą i informacjami o kryzysie wraz z licznymi poradami jak go przejść inteligentnie. Sygnifikuje młodzież (poddawaną szczepieniom z racji Bliźniąt w 6 domu) oraz samą chorobę i kryzys związany z leczeniem jej. W okresie działania lunariusza spowalnia znacznie, a potem uwstecznia swój ruch. Co można próbować tłumaczyć jako spowolnienie objawów, ale i uporczywość nawracających dolegliwości. Oraz jako konieczność trzeciego razu po dwóch już wykonanych. W znaku Bliźniąt retrogradacja może się odbić także na mniejszym, niż zwykle ruchu turystycznym między państwami.

Dnia 29 maja Merkury całkiem przystanie i zacznie się cofać, co potrwa do 22 czerwca, ale właściwie przez cały miesiąc czerwiec pozostanie w bardzo powolnym wstecznym biegu. Zapowiada to wtedy kłopoty dla wszelkich spraw, planów i interesów, opóźnienia i utrudnienia komunikacyjne, podróżnicze, transportowe i handlowe, niedobre wiadomości ze świata, zaburzenia w atmosferze i pogodowe anomalie (wiatry, nadmierne deszcze, zachmurzenia, nawałnice), bowiem odbywa się to w znaku powietrznym, wilgotnym i ciepłym, którym Merkury włada. A jako władca w swoim znaku z pewnością zechce wszystko mieć na oku i wziąć pod rozwagę różne zagrożenia i najlepsze sposoby wyjścia z impasu przy uwzględnieniu zastosowanych już wcześniej rozwiązań. A wszystko będzie zmienne, chaotyczne, szeroko omawiane, wielokrotnie i bez ostatecznego stanowiska.

Natomiast jego położenie w 5 domu odpowiada sferze proklamacji, reklamy i ogłoszeń, poselstw, parad a także miejsc turystycznych oraz wszelkich gier i rozrywek grupowych (galerie handlowe, knajpki, restauracje, kina, teatry, wystawy, stadiony, place i deptaki), na które jest wyraźne parcie z racji mocy w znaku, ale spowolniony ruch wsteczny grozi powstaniem nieprzyjemnych konsekwencji, które mogą się ujawnić później, gdy planeta ruszy znowu do przodu i nabierze rozpędu, co stanie się dopiero w lipcu. Bliźnięta to znak sąsiadów i kontaktów bezpośrednich oraz handlu z krajami ościennymi, a Mars w ojczyźnianym Raku włada 3 domem, więc tutaj, na niwie kontaktów międzypaństwowych i turystyki trzeba widzieć zaognienie problemów i poglądów, które ujawnią się wkrótce nagle i groźnie.

Uran oraz znaki ognia i ziemi w 3 domu mówią o trwającym napięciu na południu i wschodzie za naszymi granicami. Saturn, mocarstwowy (Rosja) i unijny w Wodniku, w kwadraturze wciąż je eskaluje z pozycji siły usiłując kontrolować jakieś dziwne sprawy np. przy pomocy cenzury w mediach krajowych i internecie czy ograniczeń na granicach państwowych. A być może prowokując mniejsze zamieszki i wypadki jak i awarie łączy lub komputerów tu i ówdzie, aby upuścić „bezpiecznie” ciśnienie i zreorganizować przestarzałe rozwiązania.

Neptun urządził się w 2 domu, co wskazuje na wydatki pomocowe związane z epidemią i katastrofami, których zakres i pochodzenie ani cele nie są i wciąż nie będą jasne ani rozgłaszane.

Pluton w 1 domu pod wodzą Saturna zażąda w pewnym momencie wzmożonej samokontroli, odseparowania się lub odmownej decyzji w ważnej kwestii Marsowej (urządzenia i ciężki sprzęt, energia, ogień, wojsko, ratownictwo), a przyczyny mogą uwydatnić się w czasie tranzytu Marsa w opozycji do niego.

Jednym słowem w okresie retrogradacji Merkurego, przejścia Marsa naprzeciw Plutona i w chwili zaćmionej pełni księżyca, lepiej jest zachować dystans, stacjonarność, spowolnić swoje działania, dbać o dokumentację, szczegóły i merytorykę, także nie inicjować ani nie rozpoczynać spraw ważnych, umów biznesowych, większych zakupów i nowych przedsięwzięć, bo mogą wejść komplikacje uniemożliwiające ich łatwe dokończenie czy prosperowanie na dłuższą metę. Pomyślność dla tych co będą wracać, zawracać, wycofywać, powtarzać, omawiać na nowo, rozważać historię, badać istniejące dokumentacje i informacje i wyciągać wnioski z błędów przeszłości. Poza tym trochę rozrywki, świeżego powietrza i ożywionych dyskusji międzyludzkich też się przyda, bo sprawy biegną ku kłopotom i problemom, w których zachowanie świadomości i rozsądku będzie z pewnością przydatne.

Bardziej szczegółowe omówienie charakteru pełni Księżyca w niniejszym okresie znajdziecie w następnym wpisie pt. Zaćmienie wiosenne 2021.

II miesiąc roku astronomicznego 2021 dla Polski

Lunariusz na okres od 16 kwietnia do 14 maja 2021 roku

Władcą horoskopu jest Wenus w godności i swoim domu, troistości dziennej, swojej termie, dekan Merkurego.
Planety w kleszczach Plutona i Marsa.

Rozłożenie planet w prawym sektorze horoskopu, w tym Słońce (władza) w 7 domu z przybocznym Merkurym zapowiada czas licznych i ważnych działań politycznych na niwie międzynarodowej i wszelkich wokandach. W dniach 19-20.04 oboje wkroczą do znaku Byka i miną najpierw pokojową Wenus.

Strzelec i Koziorożec w 3 domu to oczy świata skupione na rejonach naszych południowo-wschodnich sąsiadów i morzach z tych kierunków. Mars w 9 domu podparty Jowiszem działa z rozmachem na początku w powietrzu i informacjach oraz sprawach prawnych, w prędkich notach dyplomatycznych, po wejściu do Raka może przejawić się w działaniach morskich i wszelkiej ochrony.

Nas w tym miesiącu sygnifikuje Wenus w Byku, która 22/23.04 przejdzie spore niespodziewane napięcie na wejściu do 8 domu horoskopu (śmierć, zagrożenie, strach, kryzys, tajemnice). Mars w tym momencie będzie wchodził w wodny znak Raka (USA, morze, ochrona granic). My i „oni” czyli opozycja i wróg nie spotkają się ze sobą, czyli nie dojdzie do konfrontacji w żaden sposób, czy to dobry czy zły.

Propaganda działań wojskowych w obronie pokoju i siły zachodu oraz związana z pandemią i nagłaśnianą walką z zarazą to Jowisz w 5 domu połączony z Marsem przez trygon. Początek obiecujący zgodę, potem mogą się zaznaczyć niespodziewane zdarzenia Uraniczne, zwłaszcza przy Słońcu na Uranie 30.04. Które wymuszą jakieś ograniczenia podczas uściślania się kwadratury z Saturnem w kolejnych dniach. Politycy Unii negocjujący na wschodzie. Pluton u dołu horoskopu w kwadraturze do Słońca i Merkurego wróży wstrząsy, zerwania układów i ostre zmiany, możliwy jest wyciek tajnych danych czy wypadek w górnictwie lub w rodzaju zawalenia się czegoś.

Skupisko ważnych planet w 4 domu to konsolidacja sił konserwatywnych w obronie swojej pozycji i kierunku rozwiązań. Ponieważ to znak Wodnika silne wpływy mocarstwowe przejawiać się będą w Rosji i Ukrainie.

Prognoza na rok astronomiczny 2021/22 dla Polski

I co z tą wojną?

Zacznijmy od pytania, które wielu ostatnio zadaje różnym wróżbitom: będzie wojna, czy jej nie będzie?

Otóż według zasad przekazanych nam przez tradycję, wybuch wojny zapowiadają opozycje w horoskopie roku, tzw. revolutio solis, obliczanym na moment wejścia słońca w znak Barana. Najbardziej, gdy są w nie zaangażowane maleficzne planety. Kwadratury tychże powodują konflikty, spory, zamieszki, zmiany przywódców, lecz do ostrego starcia nie dochodzi. Jednak nawet, gdy takie opozycje występują, nie musi to być wojna światowa, a dziejąca się w jakimś miejscu na globie, gdzie akurat osie horoskopu podłączają dany teren pod bezpośrednie oddziaływanie konfliktowych aspektów. Ewentualnie zdarza się jakaś spektakularna katastrofa, wpływająca na wielkie zmiany na świecie bez wielkich ruchów wojsk.

Ponadto wojny odbywają się współcześnie na różnych innych polach i nawet ponure opozycje Marsa z Plutonem czy Uranem, Słońca z Saturnem itp. sprowadzają owszem wstrząsy, zamachy, stany nadzwyczajne, katastrofy, krachy na giełdzie i kryzysy, jak to było np. w 1980, 2001, 2008 czy 2010 roku, lecz armie są pod kontrolą i społeczeństwo przygląda się wypadkom na ekranach telewizorów, a nie walczy z bronią w ręku lub włóczy się po lasach.

Przy orzekaniu wybuchu wojny ważne jest również władztwo w horoskopie roku. Gdy wraz z owymi ponurymi aspektami panem roku jest Saturn lub Mars, rzeczywiście można spodziewać się dużego nieszczęścia i masowych strat oraz zagrożenia dla światowego pokoju.

Spieszę więc pocieszyć w tej sprawie. Otóż władcą horoskopu roku 2021/22 jest beneficzny Jowisz, wywyższony w ascendentowym znaku Raka, przebywający w swoim domu 9, w godności władcy troistości powietrza w znaku Wodnika, termie Marsa i dekanie Księżyca. Wywiera wpływy na wszystkie znaki powietrzne, które patronują kierunkowi zachodniemu, równoważąc je oraz rządzi domami 6 (służb) i 10 (głowy państwa). To jest dobra przesłanka do tego, aby do niszczącej wojny mimo tegorocznych różnych niebezpieczeństw zapowiadanych przez planety, jednak nie doszło.

Legendarny Hermes Trismegistos pisze o tym: Jeśli Jowisz w cyklu rocznym świata znajdzie się we własnym domu lub wyniesieniu, wzbudza światło w rogu horoskopu i jest wtedy wyzbyty tego, co złe, to nie oznacza niedostatku w ciągu roku.

W horoskopie występują konfliktogenne kwadratury malefików, Neptuna w zenicie do Księżyca i Węzłów, Saturna do Urana oraz Marsa do osi MC-IC i Merkurego. Do tego Mars jest w koniunkcji z beneficzną Głową Smoka, co owszem, rozsiewa jego agresywne i niespokojne wpływy na cały świat, i może ruszyć akcja wojskowa o ogromnym lub bardzo ważnym zasięgu, ale stwarza to – moim zdaniem (a przecież mogę się mylić) – co najwyżej możliwość prowokacji wojennej, z atakami drogą lotniczą, przy pomocy dronów, „ognia z nieba”, wybuchów gazu i skażenia powietrza. W tych sprawach trzeba patrzeć na Bliski Wschód.

U nas w Polsce Mars będzie budzić niezgodę, zamieszki i perturbacje na szczycie władzy oraz mobilizować ludność w kryzysie dotykającym inne kraje i pośrednio także nasz. Jego kwadratura z Merkurym, władcą 4 domu może przynieść duże niezadowolenie na Śląsku i w okręgach przemysłowych. W tym względzie trzeba wziąć pod uwagę okresy, gdy Mars, idący szybko w tym roku będzie denerwował tranzytami ważne planety horoskopu. Gdy wejdzie w znak Raka, który wskazuje na opozycję wobec ubiegłorocznej poczwórnej koniunkcji Marsa z Jowiszem, Saturnem i Plutonem w Koziorożcu i gdy zaraz potem wejdzie w opozycję wobec Saturna, a potem Jowisza na niebie w znaku Lwa. Dziać się to zacznie w czerwcu i lipcu tego roku.

Co dalej z pandemią światową?

Zeszłoroczny ingres zapowiadał epidemię choroby przeziębieniowo-płucnej, roznoszonej drogą kropelkową rządem 12-domowego Księżyca nad 6 domem horoskopu, przy czym jego położenie w 12 domu wskazywało na panikę bardziej, niż realne masowe zagrożenie.

W tym roku astronomicznym Księżyc nadal pozostaje w 12 domu, któremu podlegają uwięzienia, kwarantanny, wygnania i wykluczenia oraz właśnie strach przed powszechnym zagrożeniem, jednak 6 domem rządzi beneficzny Jowisz, który wspiera Księżyc trygonem. W tym wypadku mógłby być pocieszycielem, lekarzem, naukowcem, komisją o światowym zasięgu stwierdzającą ustępowanie niebezpieczeństwa, zapewne z podkreślaniem roli szczepień ochronnych.

Znak ognisty w 6 domu wskazuje na choroby związane z gorączką i zapalenia. Strzelec przynosi również dolegliwości egzotyczne. Jowiszowi oprócz urazów bioder i ud (nasilą się też zapalenia pęcherza i prostaty) przypisuje się przypadłości wątrobowe i „choroby boku”, oraz febry czwartaczki (tak dawniej nazywano coś podobnego do dzisiejszej grypy z nawrotami gorączki co cztery dni). Znak Wodnika skierowuje uwagę także na golenie, oraz jako podległy Saturnowi – skórę. Mogą one wystąpić gdzieś zagranicą, wśród powołanych do wojska i w armii, co trzeba brać pod uwagę, ponieważ Mars jest w rewirach Jowisza, władcy chorób tegorocznych. Mogą rozprzestrzeniać się poprzez podróże zagraniczne i dlatego wszelkie porty, lotniska, dworce i stacje będą strzeżone. Niewykluczone jest również, z powodu Merkurego w 9 domu, wprowadzenie specjalnych dokumentów uprawniających do podróżowania.

Jak podpowiada mistrz Culpeper, choroby wywołane przez planetę znajdującą się w 9 domu są spowodowane jakimś cudem, bo wiara w cuda przynależy do tego domu. A jak cuda, to ja zaczynam się obawiać, bowiem mistrz Nostradamus rzeczami cudownymi nazywał najstraszniejsze, zabójcze ludzkie wynalazki. Poza tym ten układ mówi także o pomocy zagranicznej lub takiej, której my będziemy udzielać w innych krajach. W okolicach lata pandemia strachu zacznie ustępować (pod presją poważniejszych kwestii?), aby zaniknąć jesienią. Szczepienia wtedy również mogą zostać z jakichś powodów przerwane.

Ponieważ Jowisz przez część roku znajduje się w znaku stałym i podlega władzy silniejszego Saturna nie zapowiada to cudownego uzdrowienia, a raczej przewlekłość, wejście dolegliwości w fazę utajoną i chroniczną. Cudowne lekarstwo, masowe testy i respiratory, które są związane ze znakiem Wodnika, jedynie odwlekają skutki „niezdrowego powietrza”.
Podkreśla dominację czarnej żółci w podatności na choroby i zwiększaniu śmiertelności. W tym wypadku dla myślących, jest czas na oczyszczanie wątroby i krwi tym samym, z kamieni żółciowych, piasku i trujących złogów przez odpowiednią dietę i post. Pod patronatem Jowisza najlepiej jest przywrócić stare obyczaje ścisłego postu w piątki i przed wielkimi świętami, oraz stosować dietę Daniela. Starać się także o spokój nerwów, wyciszenie emocji, zwłaszcza gniewu, który generuje czarną żółć w organizmie.

Wielki strach

Jeśli zadać sobie pytanie jaki może być powód aż tak wielkiego strachu w społeczeństwie, który przeżywamy, podczas gdy planety i ich układy nie są ogólnie w aż tak złej kondycji, to najpierw zwraca uwagę krytyczne położenie Saturna, najsilniejszej planety horoskopu w domu 8, wiązanym z przerażeniem, śmiercią, ruiną i katastrofami. Znak Wodnika rozlewa ów kryzys na dalekie obszary i dotyka sieci powiązań finansowych, handlowych, transportowych, gospodarczych i politycznych z innymi krajami i gospodarkami. Ponieważ jest stały, nie próbuje niczego zmieniać, tworzyć nowego czy niszczyć starego, ale jego zasadą jest trwanie i przetrwanie.

Sygnifikator zachodnich, państwowych, ustawowych, politycznych, społecznych i organizacyjnych struktur w 8 domu to dziura w budżecie zbiorowym, pusty skarbiec, zapaść bankowa rozchodząca się na cały świat, upadek znaczenia wielkich organizacji i monopoli, a my jesteśmy tylko oczkiem w wielkiej sieci, która się pruje.

Wodnik ma wbrew swej postulowanej rewolucyjności imperialny i zachowawczy charakter, bo ilustruje układ, gdy elitarna i świadoma nadbudowa społeczna sadowi się na plecach niezliczonej masy posłusznych, bezimiennych niewolników. W cienistym domu Skorpiona to taki ogromny, zimny i bardzo głodny pasożyt ssący krew ludu, który oddaje mu całą energię w zamian za iluzję trwania w świecie bez zmian. Ponadto pan czasu psuje powietrze niosąc epidemie, skażenia, niszczące wiatry, zarazy pleśniowe oraz ślimaki i szarańcze pożerające plony. Zarządza także tym, co dla Wodnika jest charakterystyczne, hybrydami, dziwolągami, mutacjami, osobliwościami budzącymi zdumienie, strach i wstręt. Jesteśmy do nich przyzwyczajani od lat choćby w filmach fantastycznych. Wszystko to w cieniu 8 domu, co najwyżej rozświetlanym przez teorie spiskowe i ginących samotnie podejrzliwców.

Pokazuje w tym położeniu chwiejący się system unijny poddany jakiejś tajemniczej, przerażająco pożerającej presji i światowe mocarstwa używające wszystkich środków i technologii, by przetrwać. Będą do tego powołane dodatkowe (ponad te, które już mamy od roku) saturniczne i Plutoniczne metody, czyli nakazy, aresztowania, kary, kontrole, prawne restrykcje, ubezwłasnowolnienia i liczne ofiary narzuconych ograniczeń i procedur, przede wszystkim finansowych i własnościowych, ale i politycznych. Niewykluczony jest też w pewnym momencie stan nadzwyczajny i godzina policyjna.

Drugi władca Wodnika, Uran jest z Saturnem w długotrwałej kwadraturze i oddziałuje z ziemskiego stałego znaku Byka i domu 11. I tu trzeba doszukiwać się powodu śmiertelnego niepokoju u tak potężnej saturnicznej nadbudowy. Zapowiada bowiem poważne perturbacje i gwałtowne zmiany, mające na celu zreformowanie nie tylko starodawnego biurokratyzmu i nepotyzmu czy zasad finansowania, ale i własności prywatnej, dziedziczenia i podziału dóbr.

Oświecają go dwie gwiazdy stałe: Hamal i Schedir, z których pierwsza wzmacnia brutalną rywalizację przywódców o władzę, aż do zamachu włącznie, a druga stawia ich na śliskiej korupcyjnej drodze wiodącej do własnej zguby.

Uran w 11 domu jest na swoim miejscu i jego wpływy kierują ludzkość ku postępowi i wolności, ale i wynalazkom, które niekoniecznie okażą się ludzkie w ostateczności, gdy już tradycyjne struktury saturniczne pójdą w ruinę. Byk wiąże się z cielesnością, biologią oraz żywnością, sposobami odżywiania się. Takie rzeczy jak manipulacja genetyczna, hybrydyzacja, robotyzacja, wprowadzanie wirtualnych światów i superszybkich łączy, ingerencje w ludzki kod genetyczny, a nawet cyborgizacja pewnych grup ludzi chcących utrzymać władzę i komfort życiowy, dążą do wyjścia z ukrycia, aczkolwiek Saturn w tym jeszcze roku przebywać będzie w domu tajemnicy. A Uran będzie musiał wejść do Bliźniąt, aby pewne informacje dotarły do świadomości każdego.

Jedenasty dom jest po stronie większości obywatelskiej, zatem radykalne i wolnościowe nastroje nas nie opuszczą, a nabiorą wymiaru ideologicznego, powołując przy pomocy łączy nowe ugrupowania i hasła.

Ponadto MC wypada w znaku Ryb, co zazwyczaj wskazuje na zmiany u sterów, społeczne przygnębienie, nieszczęścia i klęski w danym roku. W znaku zmiennym trzeba się liczyć z upadkiem lub głęboką transformacją w rządzie.

Blisko niego stoi medialny Neptun, bardzo silny w swoim znaku, połączony kłopotliwą kwadraturą z Księżycem (ludnością) i Węzłami. Przypomnę, że w kryzysowym 2008 roku był w koniunkcji z Głową Smoka, co zaowocowało dodrukiem pieniądza i trwaniem masowej iluzji dobrobytu mimo wszystko. Obecna kwadratura napina ową bańkę, prąc do jej pęknięcia. Nie wróży ona dobrego rozeznania w tym, co się dzieje, a raczej fałsz i wielkie zmylenie, które nagle odkryje swoje drugie, nie mniej straszne dno. Neptun jest także naturalnym sygnifikatorem masowych epidemii.
Być może trzeba będzie się liczyć z wejściem w stan roztropnego przyzwolenia na bieg wydarzeń lub ukrycia się w jakiś sposób, z wiarą, że sytuacja jednak się zmieni na spokojniejszą, bo strona mocarstwowa jest silniejsza, bardziej rozgarnięta, ma plan i wiedzę. Acz działa standardowo, uporem, bezwolnie, powoli, niezgrabnie, jak słoń w składzie porcelany.

Kryzys

Horoskop jest dzienny i wszystkie planety znajdują się po stronie dnia. To wyraźna polaryzacja energii społecznej na tę jawną, oficjalną, urzędową, zbiorową i na nocną, prywatną, indywidualną, skrytą.

Słońce, sygnifikator głowy państwa, reprezentantów świecznika państwowego i ogólnie przedsiębiorców i szefów, jest w domu 10, w znaku wywyższenia, w trygonie do wierzchołka 2 domu, finansów, którym rządzi, bo tam wypada znak Lwa. Zapowiada to przedsięwzięcia z jednej strony kreatywnie zaradcze, sterowanie odgórne gospodarką, a z drugiej podwyższające wymogi, ceny i podatki, zwłaszcza w branżach związanych ze sztuką, rozrywką, rekreacją, sportem, nauczaniem, turystyką, mediami, wystawiennictwem i jarmarkami, towarami luksusowymi i markowymi. Wzrastać będą ceny złota i innych kruszców. Do tego Słońce zaczyna mocno się nie lubić z Saturnem, i to wzajemnie.

Słońcu towarzyszy Wenus, wywyższona w Rybach, ale pod promieniami, na progu wejścia do nowego znaku Barana, gdzie niedługo będzie poniżona. Już tylko 1 stopień (który może się przełożyć na okres roku) dzieli ją od pechowej gwiazdy Scheat, kojarzonej z ruiną i utopieniem całego mienia w katastrofie żywiołu wodnego. Przypomina to obraz człowieka majętnego i na stanowisku, który swoje pieniądze ukrył poprzez osoby bliskie, acz niezwiązane formalnie ze sobą, w jakichś przedsięwzięciach mętnych i charytatywnych, prawdopodobnie piorących brudne pieniądze. Owe szlachetne czyny i piękne imprezy mają ocieplić jego wizerunek i zrodzić wdzięczność i podziw. Te osoby w niedługim czasie mogą znaleźć się w kłopotach. Podobnie niepewnie poczują się beneficjenci systemu, odbierający zasiłki na dzieci, ruchy kobiece i LGBT, jak również ucierpią domy i miejsca kultury korzystające z dotacji na działalność oraz branże cieszące się jakimiś przywilejami i dodatkami do pensji, w tym nauczycielska. Saturniczny pająk skupia na nich oko ze swej pułapki w ciemności.

Jeśli kryzys, to jak się rozegra?

Dzienna górna połowa koła, zapełniona wszystkimi planetami, podzielona jest osią pionową na panującą władzę i broniącą się opozycję. Po stronie większości jest lud, wojsko i straże, najwyżsi urzędnicy państwowi i szefowie firm, kobiety i dzieci oraz środowiska łączące się za pomocą internetu i sieci komórkowej. Po stronie broniącej się (!) jest prawo, kościół, banki, urzędy, instytuty naukowe i systemy obrony i kontroli, czyli cała poza-ludzka nadbudowa społeczna. Mimo, że w defensywie – to jest bardzo silna i wydaje się, że wie co robi, stawiając na przetrwanie. Wbrew pozorom prawica to lewa strona kółka, a lewica jest po prawej. Wygląda na to, że struktury władzy zrobią w obliczu kryzysu zwrot bardziej na lewo.

Nas-obywateli reprezentuje Księżyc, w nader niekorzystnym położeniu w horoskopie. Będziemy poddani niepokojącym wieściom, zróżnicowaniom tajemnie sterowanym ku korzyści czarnego pająka, lękom płynącym z mediów, nerwicy, narastającej wrogości i podejrzliwości wobec najbliższego otoczenia i bardzo niepewnej sytuacji gospodarczo-politycznej w Europie i na świecie.

Opozycją rządzi Saturn, silny, zorganizowany, zbiurokratyzowany i przygotowany na kryzys. Reprezentują go partie konserwatywne i koalicje u władzy, ważne struktury międzynarodowe, federacje, unia, wielkie organizacje, światowa sieć wpływów, banki, stare rody i domeny korporacyjne, przemysł lotniczy i kosmiczny, nasłuch i obserwatoria oraz agentury. Z takim przeciwnikiem biednemu, zalęknionemu i ściganemu Księżycowi nie sposób stawać w szranki.

Jeśli dojdzie do jakiegoś wahnięcia, na jaki wskazuje układ, to wydarzy się ono nagle i szybko, być może z pewną przerwą dwukrotnie, a kardynalny znak Raka na Ascendencie mówi, że wstrząśnie każdą rodziną i gospodarstwem domowym, jak i odpowiednio: gospodarką rodzimą krajów, gdzie ten znak wschodzi w tym roku. Mobilizując je do nadzwyczajnych działań.

Księżyc znajduje się w domu upadającym, podobnie jak to było w całym 2020 roku, roku pandemii. Z lęku przed grożącym upadkiem godzimy się na posunięcia rządów wcześniej starannie przygotowane. Culpeper uważał położenie Księżyca w Bliźniętach za najgorsze z możliwych, także dla spraw zdrowia psychicznego i fizycznego. Dawni astrologowie nazywali go tam dzikim, czyli zajmującym niefortunne położenie poprzedzające znak swego władztwa.

Zważając na aspekty wzajemne sądzę, że sytuacja będzie się miała tak, iż maluczcy przetrwają dzięki ruinie tych, których wielki plan nieoczekiwanie zacznie się sypać. Aczkolwiek ta przepowiednia nie odnosi się do nadchodzącego roku, bo wszelkie aspekty z planetami zewnętrznymi przynoszą skutki w dalszym czasie, zależnie od tranzytów. Zmienny znak Księżyca pozwoli na razie zwykłym ludziom zachować postawę elastyczną i godzącą się na zachodzące nagle zmiany. Władca Bliźniąt znajduje się w milczącym i skrytym znaku Ryb, gdzie jest poniżony i wygnany, na wodzie i w wodzie oraz w dalekiej handlowej podróży, bierzmy to także pod uwagę.

Księżyc znajduje się blisko Marsa i w aspekcie z Saturnem, co wróży zamiast spokoju – czas strachu, zapaści i ryzyka wywołany działaniami ukrytego wroga pokoju. Bliskość Głowy Smoka wskazuje na masowość i rozległość w skali świata tych wydarzeń, ale i uzyskane wsparcie i późniejszą aktywizację wszystkich sił w zaistniałej biedzie. Beneficzna Głowa Smoka pełni tu rolę chroniącą dla zwykłych ludzi. Choć Księżyc jest w miejscu związanym z zaćmieniem, więc to szczęście w nieszczęściu. Zostaną „powołane wielkie straże” i niektórzy ścigani jakimś niepokojem będą się gromadnie przemieszczać z kraju do kraju, szukając bezpieczniejszego schronienia gdzieś na uboczu czy prowincji. Sytuacja okaże się zmienna i trudno będzie na czymś trwałym się oprzeć, aby móc stawić opór. Raczej potrzebna będzie inteligencja, szybka orientacja, spryt, ruchliwość, elastyczność działań i umiejętność zmiany zdania w odpowiedniej chwili, czyli wszystko co „handlowy” znak Bliźniąt wymusza na Księżycu. Pozwólmy dziać się zmianom! I nie opowiadajmy się zbyt ochoczo za ani przeciw, ponieważ nic w tym roku nie będzie pewne. To zjawisko będzie się zresztą z roku na rok pogłębiać, a nie cofać, na co wskazuje horoskop wielkiej koniunkcji z grudnia 2020 roku. Pierwsze poważne niebezpieczeństwo zaznaczy się w okolicach rosnącej kwadratury Jowisza z Saturnem i zacznie mocno wzburzać od 2024/25 roku. Po czym okolice 2030/31 przyniosą kulminację wydarzeń i ich pewne rozwiązanie.

W domu 7 otwartych wrogów i przyjaciół, w którym wywyższony jest Saturn, znajduje się Pluton, patron wszystkiego co podziemne, ciężkie, przerażające i top secret. W ubiegłym roku sygnifikował strasznego wirusa o tajemniczym pochodzeniu. Który teraz może stanąć na przysłowiowej wokandzie sądowej, jak wróg publiczny.
Podlega Saturnowi przebywającemu w domu Skorpiona. Można by to zaliczyć do recepcji, czyli wzajemnego obdarzania się siłą. Pluton w 7 wywiera jawne naciski przemocowe i prokuratorskie czy to poprzez zaostrzony system nakazów i kontroli, totalitarne posunięcia, śledztwa, szantaże, wymuszenia, czy agenturalne spiski, przejęcia majątków i likwidacje, albo równie straszne dla zbiorowości drżenie skorupy ziemskiej, wybuchy wulkaniczne, awarie energetyki, użycie broni biochemicznej – jednak wciąż służy Saturnowi, który mimo wszystko kładzie na pustym skarbcu swoją biurokratyczną łapę, obiecując mu utrzymanie wpływów w zamian. Będą sypały się dotychczasowe układy, pakty, sojusze, uzgodnienia, kontrakty i padały wyroki w majestacie prawa, ucierpi także wiele związków małżeńskich. Choć niektóre się umocnią.

Mimo wszystko istnieje powód do nadziei na zachowanie porządku. Władca Ascendentu Księżyc jest w trygonie z władcą Descendentu Saturnem, a to wróży porozumienie między opozycyjnymi siłami, ludem a dotychczasową oligarchią, usiłującą podstępem wprowadzać wygodne dla siebie reformy. Choć czekają nas w ciągu roku ostre tąpnięcia, a może właśnie dlatego.

Uzgodnienia powiodą się, bowiem władcą roku jest beneficzny Jowisz, w pozytywnym aspekcie z Księżycem. I to on będzie mediatorem stron, niczym przyjazny prawnik, sędzia i mecenas. Reprezentują go sądy, posłowie, instytuty naukowe, wysocy hierarchowie kościołów i duchowieństwo oraz dyplomaci, elity jednym słowem. Ogólnie wzrośnie też religijność, choć niektórym wydaje się to niemożliwe, wzmagana przez Neptuna w Rybach, niosącego zbożne lęki i fanatyzm.

Saturna w aspekcie z Księżycem łączy potrzeba zachowania bezpieczeństwa w sytuacji nie niosącej dużej nadziei. To przewidywania najgorszego, lęk przed chorobą, biedą i głodem, o los dzieci, kobiet i starców, bezradność, system w starciu z ludem i zwykłymi potrzebami, przy czym trygon może tu przestraszonych niebezpieczeństwem obywateli wciągać do narzuconej współpracy, bowiem aktywne są domy upadku i ścigania oraz tajemnicy i ruiny. Niemniej owa zbiorowa (egregorialna) struktura stoi nad przepaścią i widać, że długo się nie utrzyma, nawet jeśli zyska przez jakiś czas posłuch. Jej oczyszczanie się będzie jeszcze trwało, ale w tym roku może zacząć się bronić w sposób bezpardonowy.

Szykują się posunięcia władzy idące w kierunku innego dysponowania ogólnym budżetem. Wręcz kontrolowana zmiana ustroju pod presją wielkiej klęski i biedy. Tylko, czy owa kontrola jest w stanie się utrzymać na dłuższą metę? Neptun zdaje się w tym horoskopie pełnić kluczową rolę otumaniającą każdą stronę, rozgrywającą i rozgrywaną.

Dodatek: horoskopowe wizje

Gwiazda stała Kanopus, czyli Wiosło ze Statku Argo na Ascendencie wodnego znaku Raka wróży coś, co mnie zadziwia, nadchodzącą konsolidację krajów nadbałtyckich, uaktywnienie floty i portów morskich, powrót do budowania stoczni, a także podróże przez morze, wyjazdy zagraniczne. I nie będzie to dotychczasowy ruch turystyczny na trasie dom-praca, praca-dom, a poważniejsze decyzje o powrocie lub emigracji. W lęku o swoje dziedzictwo, mienie, domy, mieszkania, rodzinę, ale także pod presją zaogniających się złych nastrojów wobec obcych w każdym kraju. Dalekie podróże przestaną być takie łatwe i trzeba będzie zdecydować, gdzie pozostać na dłużej.

Księżycowi przyświeca gwiazda Rigel, inaczej „lewa stopa Oriona”. Wyobraźmy sobie rogal księżyca jako statek wypływający z ascendentowego portu gdzieś na północy. Przyświeca mu gwiazda bogactwa i rozgłosu. Wypływa zatem nie jeden, a cała flota wielkich, budzących respekt imperialnych okrętów, czy to transportowych kontenerowców, czy wojennych lotniskowców i krążowników. Bije od nich wspaniałość, blask i chwała. Mają wielką misję i ryzykowne zadanie wymagające wielkiej determinacji. Gwiazda Rigel zsyła jednak niespodziewaną lekcję pokory dla tych, którzy są zbyt dufni. Bowiem stopa była najsłabszym miejscem na ciele aroganckiego Oriona. Tam ukąsił go niepozorny pajęczak i zabił swoim jadem. Dlatego przeznaczenie, które ta gwiazda przynosi bywa zgubne.

Marsowi natomiast patronuje królewska gwiazda Aldebaran z konstelacji Byka, jej imię znaczy „następca”. Persowie uważali ją za Strażniczkę Wschodu. Przynosi ponoć klęski związane z wodą, takie jak wielkie ulewy i powodzie, zatopienia. Ponadto – wyobraźmy sobie – sprawia, że dowódcy i żołnierze płynącej flotylii są wybitni, mają wielką rangę i dysponują najnowocześniejszym sprzętem wojennym. Towarzyszy im wrzawa idąca przez cały świat. Aldebaran bowiem lubi oświetlać swoim blaskiem wspaniałe, wybitne i popularne osobistości. Które swą bezkompromisowością budzą kontrowersje, spory i liczne sprzeciwy. Pobudza także zbiorowe działania obronne, apele, manifestacje, masowe protesty. Ma przy tym wiele uporu i nigdy się nie poddaje.

Co dzieje się jeszcze? Głowa Smoka rozdmuchuje sprawę na świecie. A Neptun w kwadraturze do tego asteryzmu otacza płynącą flotę dziwną mgłą. Ta mgła sprawi, że wszystko się zmieni i nie pójdzie po niczyjej myśli.

Ponieważ aktywny jest znak Bliźniąt statki pojawią się na morzu pełnym wysepek i wpłyną do cieśniny pomiędzy dwoma lądami stałymi. I mogą to być dwie floty, płynące we wspólnym celu z dwóch stron.
Dalej Uran oświetlony krzywdzącymi podstępnie gwiazdami może wmieszać się w sprawę na swój nieprzewidywalny sposób.

U korzeni horoskopu polskiego zawisła stała gwiazda Zosma z gwiazdozbioru Lwa, której nazwa znaczy „szarfa”. Przynosi ona korzyści z nieszczęścia i ponure usposobienie. Wskazuje na wysiłek w odzyskaniu utraconego powodzenia i daje zdolność reagowania w nagłym kryzysie. Jest związana z wyroczniami i przepowiedniami. Wisiała nad Polską w roku katastrofy smoleńskiej dokładnie na szczycie nieba. Teraz jest w odwróconej pozycji. Zapewne uruchomi w narodzie szczególny nastrój i przypomni dawne przepowiednie. Nagłe klęski każą wrócić do podstaw bytu. Znak Panny na IC to palące kwestie zdrowotne starszego pokolenia, odkopywanie starego parku maszynowego, przejmowanie upadających zakładów wytwórczych, usługowych i wydobywczych, także uprawa ziemi, przetwórstwo żywności w domach, powrót do porzuconego dziedzictwa oraz jakieś działy związane z ziemią, sprzętem, zasobami, itp. W okresie jesieni, po półroczu zaczną zapadać decyzje na ten istotny i kontrowersyjny temat. Nie bez sprzeciwu i gniewu bezsilnych ludzi.

Oczywiście – dodaję – „być może”, bowiem teraz jedynie puszczam luzem fantazję astrologa, patrząc na kółko horoskopu…

Skończone: 18 marca 2021 roku.

Owoc roku czyli ostatni lunariusz na marzec 2021 dla Polski

Lunariusz solarny od 10.III do końca obecnego revolutio solis 20.03.2021 roku

Pogoda zmienna, z pewnymi ekstremami na początku, zapowiadanymi przez Marsa w znaku Bliźniąt, powieje wyraźnie cieplejsze powietrze. Potem od nowiu w wilgotnym i zimnym znaku Ryb nabierze więcej chłodu, niż ciepła i stanie się mokra, mglista lub tylko zachmurzona (zwłaszcza, gdy w Ryby wejdzie Merkury), skłonna do marcowych opadów i pluchy. W toku dnia będzie stawać się ciemna i dość nieprzyjemna z oddali. Dlatego uważajmy na odpowiednie ubranie i dbajmy, by nie wystawiać się na zmiany temperatur, wychodząc ze zbyt ciepłego i dusznego mieszkania czy samochodu na dwór i odwrotnie. Chłód, wilgoć i powiewy roznoszą wszelkie wiatry i humory, a z nimi łupania w kościach, bóle głowy, kaszel i katary.

Ten lunariusz obejmuje jedynie 10 dni, których brakuje do ustanowienia się horoskopu wejścia Słońca w zerowy punkt Barana, a tym samym nowego położenia Księżyca lunarnego, które będzie obowiązywać w nadchodzącym roku astronomicznym. Ów krótki okres dekady, z racji rytmu lunarnego co roku podobny, potraktujmy jako podsumowanie całego ubiegłego roku, zwłaszcza, że rzeczy dzieją się w ostatnim znaku koła Zodiaku, czyli Rybach. A jest to znak końca, nie początku.

Omówienie przeszłości i przyszłości

Wszystkie planety są zgromadzone po dziennej stronie horoskopu, nadal pomiędzy maleficznym Plutonem i Marsem, których wspierająca się komitywa jednak już się skończyła. Kociołek pobulgotał i przyniósł w zeszłym lunarnym okresie trzęsienie ziemi około 6 stopni w skali Richtera w Grecji i Dalmacji, także wybuchy i pomruki wulkanów, jednak obyło się bez większych tragedii.

To zgromadzenie dzienne wszystkich planet zapowiada dużo spraw dziejących się na zewnątrz i z porą dzienną mających najwięcej wspólnego. Widać, że ludzie zapragną, dokładnie tak, jak to się działo przez cały mijający właśnie rok astronomiczny, wyjść z domów w poszukiwaniu wiosennego światła, świeżego powietrza i odprężenia. To, co jawne nie jest tym, co pozostaje niewyrażone i ukryte po nocnej stronie kółka, w domach prywatnych i rodzinach. Jednak ten naturalny komfort jest osłabiony, a nawet wydaje się mocno zlekceważony, co pokazuje Wenus, patronka przyjemności i kobiecych interesów, zgaszona Słońcem, czyli próbująca daremnie dać znać władzy o swoich potrzebach i wreszcie przemyka się tylko sprytnie w cieniu jego blasku w swoich wiosennych celach. Pamiętamy, jak została potraktowana w swych żywotnych potrzebach przez władzę w ciągu 12 kończących się właśnie miesięcy!

Zresztą stellum Słońce-Wenus-Neptun w Rybach jest w znaku współczucia i zbiorowych dopustów, a najsilniejszy z nich jest Neptun, planetarny patron rozprzestrzeniającej się zarazy (wespół z Plutonem), potem współczująca Wenus (rządząca domami choroby, 6 i 12, co zapowiada podwyższenie statystyk zakażonych) i dopiero za nimi Słońce, najsłabsze z tej trójki. Dlatego jego promienie nie są w stanie przesłonić jakości dwóch towarzyszących planet, a jedynie im towarzyszą. I władza, sygnifikowana przez Słońce w ciągu tego roku nie była i do końca nie będzie w stanie brylować lekko w nastroju trudnych faktów na obszarze Polski (Słońce rządzi 4 domem, czyli rodzimymi okopami). Musi zachowywać postawę fałszywie współczującą i okłamującą, sama w znaku Ryb zmuszona do posłuszeństwa wobec wyższej woli losu. Co najwyżej wymykająca się sprytnie, po rybiemu z pułapek i sieci równie zdezorientowanych oceniających. Zresztą nie tylko władza, bowiem Słońce to sygnifikator wszelkiej przedsiębiorczości, biznesmenów, urzędników, liderów, osób na świeczniku oraz mężów swych żon i ojców rodzin.

Neptun stale pozostaje w ognisku opozycji Węzłów księżycowych i w tym horoskopie dodatkowo do osi Asc-Dsc, czyli znaków Bliźniąt i Strzelca. W ciągu roku zaznaczyło się to zwiększaniem się niepewności, błądzenia, iluzji i lęków w skali społeczeństw i świata. Pozwala jednak także chronić siebie pod pozorami fałszywych zaświadczeń, prawd na pokaz i deklaracji wiary na wiatr rzucanych. Wciąż nie wiemy, co jest grane i po co. Idące pomieszanie ma służyć idącemu za nim rozdzieleniu jednych od drugich (mówią o tym znaki na osiach), na razie odbywa się ono za pomocą pozornie wolnych masowych mediów i komunikatorów. Miejmy nadzieję, że będzie to mityczne „oddzielenie ziarna od plew”, choć ten proces jest rozłożony na przyszłe lata, przynajmniej 20. W tej kwestii odsyłam do moich wniosków umotywowanych układami z lunariusza na przełomie 2020 i 2021 roku.

Media wzmagały w tym odchodzącym roku lęki i smętek powszechny, na koniec władza odgarnie włos z czoła spocony, ukazując lekko zażenowane oblicze i dobrą minę do złej gry, a Księżyc (lud) uciśnięty ciężarem zaostrzeń stopniowo przenosił swe skargi i nadzieje ku Jowiszowi. Czyli zwrócił swe spojrzenie ku opozycji bardziej, niż rządowym restrykcjom, licząc na sprawiedliwe wyroki sądowe wydawane w majestacie obowiązującego prawa. A były i do końca będą dokręcane owe ograniczenia, co pokazuje najsilniejszy w horoskopie Saturn na szczycie nieba (na tronie), acz w najlepszej intencji uchronienia najsłabszych przed kryzysem zdrowia albo utratą życia (jest w rewirach Wenus). Co prawda ja w jego dobre intencje nie wierzę, bo to staruch kostyczny, pożerający swoje dzieci i liczący się jedynie z zasadami, które sam ustanowił, ale zawsze kogoś i coś niekiedy chroni, choćby mimochodem. W swoim znaku ma siłę godności, honoru i większą rozwagę, niż w innych.

Od niedawna zaczyna z nim wojować Uran w kwadraturze, która potrwa więcej, niż rok i z pewnością odegra swoją burzącą rolę w życiu świata, kraju i każdego z nas z osobna. Jednak w tym lunariuszu, który nazywam „owocem rocznym”, znalazł się w 12 domu i niewiele mógł i może oficjalnie, nawet jako patron MC i ideowiec nowego sprawiedliwego ładu czy rewolucji cybernetycznej. Cała kwadratura w tym kontekście wygląda jednak na tajne plany władców planety przeprowadzenia reform, przez wprowadzenie silnych restrykcji (Saturn jest silniejszy od Urana) i stopniowe zburzenie starego, aby zmienić system własności i podział dóbr (Uran jest w Byku). Niemniej nie dowierzam tym planom w dłuższym okresie, ponieważ planety transsaturniczne toczą swoją rozgrywkę w innym celu, niż Saturn i nie dadzą się zaprząc w ziemskie materialistyczne jarzmo. Nawet, jeśli reprezentantom wielkiego czarnego tak się zdaje. Niemniej idee wolności i entuzjaści rewolty naprawiającej stary spróchniały świat musieli się poddać i skryć, aby przetrwać, czemu sprzyja stały znak Byka, a bliskość Punktu Fortuny nie dała i nie przyniesie nic przyjemnego buntownikom (ale także technologicznym i ekonomicznym futurystom). Saturn był i jest z nimi do końca w jawnym sporze.

Jedynym możliwym sposobem toczenia sporu dysponuje Jowisz, sygnifikator religii i prawa, sądu i sprawiedliwości, pan opozycji i znaku Ryb, w trygonie do Węzłów i Ascendentu w Bliźniętach, czyli nas co raz bardziej poddanych podziałom i skłóceniom. Być może uda mu się nawiązać niemą współpracę z wizjonerskim, chrześcijańskim i mistycznym Neptunem, liczmy na to i wprowadzić kiedyś prawo rolne, zamiast morskiego (w tym wypadku Saturn stojący za plecami sędziego jest rolnikiem dzierżącym prym). Pozwalające przetrwać kryzysowe czasy, niegdyś głodem nazywane.

W ciągu roku przeżyliśmy coraz większe zamknięcia i zabronienia, i tak będzie przez ostatnie 10 dni, ponieważ Księżyc blisko Saturna rządzi 2 i 3 domem, a Saturn 8, 9 i 10 (działania opanowujące kryzys prawnymi ukazami, ograniczeniami i rządem twardej ręki). Jedzenie domowe, zakupy w najbliższym sklepie pod obstrzałem uwagi bliźniego, lokalna komunikacja utwardzona zakazami dalszej drogi. Do tego mówiło się i będzie teraz mówić o słabej złotówce względem waluty zachodniej, planowanym wzroście opłat za mieszkania, podatków, czynszów i ogólnie cen żywności. Z podkreśleniem nadziei na nowy podział dóbr i przywilejów.

Jednocześnie nów w Rybach w domu 11 szykuje pole pod rozdawnictwo, dotowanie, przejmowanie własności i różne futurystyczno-ekonomiczne rozwiązania, o których ptaszki już dawno ćwierkają. Patrząc wstecz uszykował nam wybory i nowe rozdanie władzy w mijającym roku. Na szczęście Księżyc porusza się szybko i wciąż się zmienia, więc rośnie i maleje, co przeniosło się na w miarę szybkie luzowanie przynajmniej niektórych przykrych nakazów. Jednak nie jest to koniec, bo nim Księżyc dojdzie do Słońca w swojej fazie malenia musi zmienić znak, co zapowiada przynajmniej 2 miesiące do czasu, gdy wzrost cen, kosztów i podatków zacznie się z wolna ujawniać w przyszłym roku astronomicznym.

Rozlegały się i do końca będą rozlegać głosy sprzeciwu, ale i głosy opiniodawców, diagnostów, lekarzy, naukowców, prawników mówiące o pewnych nadziejach na przyszłość, pocieszających tym, że jak już się fala rozleje to i wyrówna w masowej skali wszelkie różnice, niosąc wreszcie zbiorową odporność (sygnifikowaną przez Plutona i znak Skorpiona w 6 domu).

Mars w Bliźniętach „blokujący drogi” (wg Albumasara) pokazuje rozgadanie i rozdyskutowanie, chyba najbardziej w internecie się odbywające. 12 dom wyobcowania i samotności nie dał mu przez cały rok innego pola do popisu, poza tym jest w aplikującym trygonie do Saturna, pana horoskopu i zgadza się – zgrzytając zębami i rzucając inwektywy, a także dzieląc się na za i przeciw w większych grupach rozmówców i rozbijając je na mniejsze – na donoszenie, podglądanie sąsiada i bliźniego swego, ocenianie jego ocen i oskarżanie o wszelkie winy tego świata w majestacie prawa, a nawet ku chwale ojczyzny. Widzieliśmy także interweniujące straże na ulicach podczas manifestacji, których saturniczne zachowanie mocno dzieliło społeczeństwo i kazało szczerze przestraszyć się powrotu totalitarnych restrykcji. To nas czegoś nauczyło. Tak i teraz bądźmy ostrożni, uważajmy na słowa. Niech horoskop tej dekady pokaże również zaczyn tego, co dziać się będzie w większych odległościach czasowych, a na pewno przez cały następny rok astronomiczny, bo wymienione położenie Marsa zaznaczy się również w horoskopie słonecznego ingresu`21, który przypadnie 20 marca.

Mars rządzi w tym horoskopowym podsumowaniu domem 6, odpowiedzialnym za choroby masowe. Głównie gorączki, zakażenia drogą powietrzną (bo w Bliźniętach) dróg oddechowych, ale i ukrywane poszczepienne komplikacje (Mars to igła, Bliźnięta – ramiona, rządzi termami Neptuna, Plutona i Słońca!). Z innych przypadłości: uwaga na skutki obżarstwa i opilstwa, nerki, wszelkie inne zapalenia, przeziębienia idące po prostu ze zbyt szybkiego wystawienia się na wiosenne wiatry. To, co należy robić w tym względzie to oczyszczać organizm, nerki i wątrobę z toksyn, w nadziei, że poprawi to odporność na przyszłość.

Przejścia planet:

13.03.21 Nów w znaku Ryb, czyli Księżyc dołączy do stellum Neptun-Wenus-Słońce, inicjując jego energię do rozegrania na okres najbliższego miesiąca księżycowego, ale i roku. To wysokowibracyjny znak, do tego w obecności jego władcy Neptuna, posiadającego swoje duchowe i zbiorowe właściwości. Zdarzenie to będzie miało miejsce w 11 domu, odpowiedzialnym za społeczne idee i środowiskowe trendy, postulaty i żądania, a także pieniądze płynące z kas państwowych. Ten, kto nie umie medytować, modlić się, słać próśb w górę, nie jest mistykiem, artystą ani nawet jasnowidzem czy wróżem, może i tak mieć ważne sny w tym momencie i w całym tym cyklu księżycowym. Inni mogą zostać pociągnięci pokusą innego rodzaju odlotu, czy to łapiąc fazę na film czy muzykę, albo alkohol bądź – nie doradzam! – narkotyki. Wywyższona w Rybach Wenus niestety nie usiądzie na kolanach Słońca i nie zainauguruje w jego imieniu aktu powszechnej czy choćby tęczowej miłości i rozdawnictwa, bowiem goni je aż do znaku Barana, a wszedłszy tam zmieni nastawienie. Wciąż więc jedynie skłania, namawia z cienia, w którym podąża za królem nieba, szukając jego opieki i poparcia, byśmy zajrzeli we własne serce i umknęli czającemu się cieniowi za dnia. Równie zgaszony promieniami dziennego Słońca Księżyc przeniesie miast światła swój cień od niej w głąb kosmicznej otchłani, jak niemą skargę i żal z prośbą o litość w skali całego globu. Neptun, czyli zgromadzenie dusz obejmuje to wszystko i pociąga wysoko i daleko na obrzeża Układu słonecznego. Dostrajamy się, panie i panowie! Do czegoś, o czym nie mamy ziemskiego pojęcia, ale każdy na pewno znajdzie swoją rolę do odegrania, czy to ofiary czy świadka, czy oskarżyciela czy kata, wygranego lub przegranego w nadchodzących dziejach. I swoją dalszą drogę w mrok lub światło tego zamkniętego w czasie na różnych poziomach macierzystego świata.

14.03.21 Wenus uściśli koniunkcję z Neptunem w ofiarnych Rybach, tworząc wysoką i cienką nutę, na którą wrażliwi są artyści, celebryci, mediumiczne media, ludzie homoseksualni i dalej młode kobiety, ciężarne i dzieci, działacze charytatywni oraz zakochani.

Od 16.03.21 Merkury wyszedłszy ze znaku Wodnika będzie już w znaku Ryb, który mocno osłabia jego wrodzony polot ruchliwego handlowca i inteligentnego mediatora. W wodnym znaku swego upadku i wygnania staje się podatny na wizje, wyobrażenia, lęki, niepewność, tajemnice i podejrzenia, działa też jako zręczny kłamca, fałszerz, podglądacz, lecz bywa też zmylony i oszukany (to sygnifikator środków przekazu oraz specjalistów wszelkiej maści). W tym lunariuszu sygnifikuje nas wszystkich, jako władca Ascendentu oraz przez władzę nad 5 domem: oficjalną propagandę. Tym samym powiększy zgromadzenie planet w znaku Ryb, akcentując jego energię powszechnie skrywanego niewinnego cierpienia, okrutnego wykluczenia i niewypowiedzianej miłości. Idzie ku kwadraturze z Marsem, dlatego będzie odczuwane narastanie skrywanego gniewu, acz nie dojdzie do jawnej kłótni, przynajmniej w ciągu tego krótkiego 10-dniowego okresu.

16/17.03.21 Słońce przejdzie w sekstylu do Plutona, który oddziałuje z 9, zagranicznego domu horoskopu, rządząc 6 domem, zbiorowych chorób i służby. Sekstyl wzmacnia obie planety, dając Słońcu motywację i wolę w podejmowaniu trudnych decyzji oraz odwagę stawienia czoła kryzysowi. Pluton zaś przesyła zza granicy i zagranicę jednocześnie strach, jak i promyk pocieszenia we wspólnych trudnościach: trzymajcie się! Trzeba trwać i wytrwać! Odporność ponoć nadchodzi. Jednak wpływa także na potajemną zmianę praw dotychczasowych, o czym zapewne dowiemy się później.

Od 17.03 do 20 marca, czyli do końca tego krótkiego lunariusza Jowisz uściśli mały aspekt półsekstyla z Neptunem. Niby nic, ale jest to ciche porozumienie władców znaku Ryb, nie widzących siebie nawzajem, ale czujących swoje wpływy koło siebie. Półsekstyl czyni ich na pewien czas wspólnikami. Jowisz jest lekarzem, diagnostą, profesorem, sędzią, komisją opiniującą, a także duchownym i w 10 domu jest powołany do wsparcia decyzji władzy. I naszej nadziei na sprawiedliwy wyrok i koniec pandemicznych prześladowań.

18/19.03.21 Wywyższona w Rybach Wenus, wciąż ramię w ramię z królem nieba przejdzie w sekstylu do Plutona w Koziorożcu. Dając podziemne umocnienie serca i nadzieję w trudnościach, podróżach i zachowaniu wiary w przyszłość mimo wszystko. Do końca tego lunariusza jednak nie dogoni i nie minie Słońca. Stanie się to dopiero 26 marca tr. Już w okresie przyszłego ingresu, w szóstym stopniu znaku Barana.

Horoskop lunarny dla Polski: luty/marzec 21 roku

Lunariusz na okres od 11 lutego do 10 marca 2021 roku

Władca horoskopu: Ogon Smoka w 1 domu, wywyższenie. Ponieważ wszystkie planety znajdują się w nieodpowiednich domach, aby unieść władzę – sens wydarzeń może być dostrzeżony przez pryzmat wspólnego umysłu nie tylko ludzkości, ale i planety i jego wytycznych, niezrozumiałych dla ludzi myślących dotąd jednostkowo.

Ostatni dzień poprzedniego lunariusza przywitał wszystkich telewidzów „dniem bez przysłowiowego teleranka”.
Akcja pod tytułem „Media bez wyboru” to wspólny protest około 40 spółek prywatnych z branży mediów przeciwko planowanemu podatkowi od wpływów reklamowych. W akcji biorą udział serwisy i stacje telewizyjne między innymi grup kapitałowych Polsatu, Agory, TVN Grupy Discovery oraz ZPR Media.

W Zakopanem otwarto hotele i pensjonaty (Wenus połączona z Jowiszem w 2 domu), ruszyła nawała turystów w góry (Asc w Strzelcu, stellum w Wodniku, Uran w 5 domu rozrywek), policja i służby zaczęły ich karcić na ulicach i stokach (służbisty Mars w 6 domu w kwadraturze do stellum w 2 domu). Bunt stacji telewizyjnych i mediów prywatnych ograniczył dostęp do informacji (Merkury w retrogradacji) i wzmocnił media państwowe.
3-domowy Neptun w kwadraturze do Węzłów przekierowuje informacje z TV na internet i radio oraz kanały prywatne i środowiskowe, mieszając w kotle nasze dusze i dezorientując w kwestiach zasadniczych, gdzie jest dobro, a gdzie zło.

Przebiegi planet:

Nów miał miejsce 11 lutego, tj. kilka godzin po inauguracji tego lunariusza. Trzeba się spodziewać jego efektów w tym miesiącu tak dla Polski, jak świata. Proszę się nie dziwić, że rozdanie nagród filmowych może być w tym jakoś pomocne, ponieważ wypada na czas bliski pełni Księżyca. Z pewnością nie obejdzie się bez zaskoczenia, równego „telerankowi”. W naszym rejonie Europy wypadł on w 2 domu horoskopu miesięcznego, czyli końca (podsumowań) i początku nowego trzeba się spodziewać w dziedzinie finansów państwowych, cen, wprowadzanych nowych przepisów podatkowych oraz ogólnie wszelkich żywionych wartości.

Sam nów jest mocno dynamiczny i naładowany energią Marsa, stojącego do niego w kwadraturze ze znaku Byka w 6 (kryzysowym, jeśli chodzi o zarządzanie) domu. Rządzi ponadto znakami w domach 8 i 9, czyli dotyka kwestii kryzysowych, prawnych i religijnych, masowych lęków przed katastrofą tak ze strony społeczeństwa, jak władzy oraz wydarzeń międzynarodowych. W tych dziedzinach zaznaczy się napięcie, konflikt, zagrożenie i niezadowolenie z wyników przez wprowadzanie nowych przepisów i zarządzeń.

Nów wypadł w znaku Wodnika w obecności wielu innych planet, co podkreśla wagę tematyki tego znaku, któremu podlegają wszelkie ogólnospołeczne sytuacje i reorganizacje, dotykające każdego obywatela i każdą branżę w równym i równiejszym stopniu. Tutaj kończą się i inicjują różne ważne sprawy, których efekty zobaczymy w toku rozwoju cykli zazębiających się teraz przez koniunkcję planet, Merkurego z Jowiszem i Wenus, Wenus z Jowiszem (około roku), Saturna z Jowiszem (inicjatywy podjęte 21 grudnia 20 roku na 20 lat), oraz w tym miesiącu Słońca z Księżycem. Widać duże poruszenie, wzmocnione przez Jowisza, który wszystko powiększa i nagłaśnia, rozdyskutowanie i wymianę wiedzy, informacji specjalistycznych i zwykłych plotek, uaktywnienie się także ludzi sztuki, recenzentów, celebrytów, dziennikarzy robiących wywiady i relacje z wszech-świata. To stellum to istny kocioł, w którym gotują się i parują nasze oczekiwania, wartości, ideały, cele, plany i ogólna organizacja życia społecznego. Jak na razie para niczego konkretnego nie uruchamia i nie wysadza, bo kocioł jest mocno zbudowany. Wszystkie planety bowiem i te z Wodnika i z Ryb znajdują się w kleszczach między Plutonem w Koziorożcu i Marsem w Byku.

Tak naprawdę wszystko dzieje się w obszarze mocno i siłowo kontrolowanym, czyli wciąż nie widać nadziei na dobre wyjście i rozluźnienie. Wyhamowywanie z odparowywaniem nadmiaru społecznej energii przy pomocy strachu, mandatu i pały oraz fantastycznych widowisk przykuwających uwagę trwa.

Pluton na początku 2 domu w systemowym Koziorożcu ma wolę wprowadzić swoje transformacje przy użyciu zharmonizowanej z nim siły Marsa (policja, służby, mandaty, kary) i Neptuna (przekaz medialno-mgielny, ale i duchowy, czyli telewizja, kino, muzyka, wszelka inna sztuka oraz religijne ekstazy, wspólne medytacje i radzenie się wróżbitów).

Mars w Byku w służbistym i chorobowym domu 6 jest w układzie Gwiazdy Dawida z Neptunem i Plutonem, czyli równowaga pozostaje utrzymana w żywiołach Ziemia-Woda i jakościach stałej i zmiennej domów. Brak ognia zapalającego i iskry wychodzącej w świat. Czy w dobrym, czy złym sensie. Para idzie w gwizdek.
Z chorób zaznaczą się gorączki, bóle gardła, urazy fizyczne oraz efekty gastryczne spowodowane złym żywieniem, kwadratura do Wodnika bowiem generuje czarną i żółtą żółć, czyli przynosi bóle i zapalenia spowodowane kamicą żółciową, która jest efektem zadawnionego i długo żywionego gniewu, nie mogącego się zamanifestować.

Saturn (konserwatyzm, stara gwardia, hierarchia wartości, odwieczne instytucje, system jednym słowem) jest dyspozytorem władcy Ascendentu Jowisza (czyli nas obywateli) i w harmoniach z osiami Asc i MC. Idzie powoli, przepuścił wszystkich przodem, ale kontroli i pozycji nie traci. Jest najsilniejszy w godności i wpływach, które przede wszystkim działają w obszarze gospodarki i ekonomii. Mający za plecami maleficznego Plutona w kontrolowanym przez siebie znaku Koziorożca i przed sobą zespolonych benefików wydaje się dbać o dobro społeczne, ale wypuszcza owe planowane poluzowania pandemicznych obostrzeń pod obstrzał kwadratury z Marsem, czyli w świat konfliktu.

Słońce na wygnaniu oślepia Księżyc, czyli władza zdaje się nie liczyć z wolą ludu, a lud czuje się w ciemności pomijany w swoich interesach i potrzebach, w cieniu haseł o dobru większości giną pojedynczy ludzie cicho i w milczeniu poza kadrem.

Merkury w lunariuszu znalazł się pomiędzy Księżycem a Słońcem (media między ludem a władzą), próbuje powrócić do dawnych warunków i wartości, angażując w to każdego zainteresowanego. Jest władcą Descendentu, czyli głową opozycji w tym miesiącu. I dąży do powtórnego spotkania z Jowiszem, czyli przedstawicielami panującej władzy, aby coś z nią razem uzgodnić.

Merkury retrograduje do 21 lutego, gdy wejdzie w Stację i zacznie stopniowo ruszać do przodu. Po Księżycu spotka się jeszcze w swojej wstecznej drodze z Wenus i Jowiszem. Wszelkie sprawy merkurialne mają teraz za cel powrót do czegoś z przeszłości lub zatrzymanie, blokowanie, reaktywowanie, przeglądanie dokonań, bądź załatwianie niezałatwionych spraw. Media, specjaliści i ludzie pióra skonfundowani, odwracający się plecami do wizji ponurej przyszłości, chcą poruszyć celebrytów i ludzi sztuki (Wenus) i spotkać się z prawnikami, mędrcami i opinią publiczną (Jowiszem), aby spróbować razem zgodnie zmienić rzeczywistość. Hucznie i głośno.

Bardzo powolny ruch Merkurego będzie odczuwalny na kilka dni wcześniej i kilka dni później, nim nabierze właściwego sobie rozpędu. Może przełożyć się na zwiększone kłopoty komunikacyjne, na łączach, wzrost nieporozumień, pomyłek, zgub oraz oczywiście dać efekty pogodowe. W znaku powietrznym, wilgotnym i ciepłym mogą to być zwiększone opady lub wiatry i zawieje, a wejście w fazę heliakalną i Stacja może wyraźnie zmienić tendencje temperaturowe i cyrkulację powietrza w okolicach tej daty. 26 lutego Wenus już będzie w zimnych i wilgotnych Rybach, co może podnieść wilgotność i sprowadzić grudę. Od 4 marca mogą pojawić utrudnienia na szlakach komunikacyjnych z powodu roztopów i kolejnej zmiany pogody.

16.02 – zawracający Merkury zetknie się z Jowiszem w Wodniku, mogą być zachmurzenia, wiatry i opady, oraz dużo różnych wiadomości na forum publicznym, wnoszących protesty, sądzących się i dyskutujących o swoich prawach. Saturn zaś uściśli kwadraturę z Uranem, jest ona aspektem, który zaznaczy większość tego roku swoją rozchwianą energią, generując niepewność, lęki społeczne, wprowadzając w chaosie niesprawdzone wynalazki w stary system, które go z biegiem czasu rozsadzą od środka. Za to Księżyc będzie w sekstylu z powietrzną Wenus na niebie, co powinno uradować kobiety, dzieci, artystów i zakochanych.

17.02 – Merkury retro zetknie się z Wenus w Wodniku, a Księżyc minie Urana. Na wokandzie kobiety, wolność, sztuka i przyjazne technologie, mające ocieplić ich cienisty i spotworniały od plotek wizerunek w naszej wspólnej wyobraźni.

18.02 – Słońce wchodzi w znak Ryb w 3 domu lunariusza, w którym nie ma żadnego udziału i czuje się roztopione i rozmyte, chyba, że błyszczy jako największa gwiazda na ekranie kina lub telewizji. Podobnie rozmyte będą nastroje w relacjach z krajami sąsiednimi, zapatrzonymi w ten mokry i zimny czas w ekrany swoich odbiorników, może na nich będzie jakieś ważne przedstawienie? Księżyc minie Marsa lunariuszowego, a Mars na niebie dotknie w kwadraturze Słońce lunariusza, co zapowiadać może pewne agresywne i niespokojne ożywienie w społeczeństwie i zaognione nastroje.

19.02 – Księżyc spotka się z Marsem, j.wyżej. A Wenus minie Słońce lunariusza, wnosząc celebryckie działania kojące.

19/20.02 – Wenus będzie w kwadraturze do Marsa w Byku, czyli kobiety będą wyrażać niezgodę i stawiać opór wszystkiemu co męskie. Dziać się to będzie w upartych znakach, a ponieważ Mars ma w tym miesiącu konszachty z Plutonem i Neptunem, to na niewiele to się zda. Dzień niewskazany do robienia większych zakupów, acz właśnie wszyscy będą do nich skłonni, można przepłacić lub skusić się na coś drogiego i niepotrzebnego. Dzieci mogą być niegrzeczne.

21.02 – Merkury staje i z wolna rusza do przodu. To położenie nie zalicza się do fortunnych, bo osłabia planetę, dlatego należy raczej powstrzymać się jeszcze od wszczynania nowych działań czy podejmowania decyzji. Mogą być nieobiektywne. Jeszcze chwilkę.

24/25.02 – Mars uściśli trygon do Plutona. Kontrola zwarta, czujna i planowa. Przy Księżycu w Raku w opozycji do Plutona będzie mocno przygnębiać i polaryzować opinię, także budzić tajone lęki. Już teraz można przeczytać na temat szykowanej gali rozdania Oskarów co następuje:
Jesteśmy jednocześnie podekscytowani i przerażeni – podkreśla trójka twórców [Gali] we wspólnym oświadczeniu.
Potem, gdy Księżyc wejdzie w Lwa i stanie w kwadracie do Urana będzie wzburzać, ekscytować, szokować i denerwować, zapewne ludzi podniecających się wynikami rozdania nagród filmowych za daleką granicą.

25.02. – Słońce sekstyl Uran. Jakieś satysfakcje, poczucie ulgi z dobrze wypełnionego błyskotliwego zadania, podniesione poczucie wartości. Ponadto reformy odgórne w dziedzinie 2 domu (zadłużenie, podatki, reorganizacja) mają wprowadzić nowy ład i ukoić ludzi otwartych na nowe rozwiązania, lewicujących czy futurystów zainteresowanych kosmicznymi wynalazkami.

27.02 – pełnia Księżyca z rana, w znaku Panny. Poruszone domy 3 i 9, czyli dużo dyskusji, wiadomości o sprawach typowych dla Ryb i Panny, czyli filmów, przekazu medialnego i zdrowia masowego, grożącego kryzysu itp. Od tej pory nastroje ludu zaczną się zmniejszać i przygasać, jak zawsze przez 2 tygodnie po pełni.

2.03 – Wenus w Rybach w kwadraturze do Ascendentu lunariusza. Może być słodko i miło, aż nazbyt, przynajmniej dla niektórych.

3.03 – Księżyc opozycja Uran w kwadracie do Saturna, tworzy się krótkotrwały półkrzyż kosmiczny. Czyli obstrukcja hamująca biegunkę.

4/5.03 – Mars wchodzi w powietrzny, ciepły i wilgotny znak Bliźniąt. Gdzie jest przede wszystkim rozgadany, rozdyskutowany, mocny w gębie, zatem może się wzmagać skłócenie wymieniających poglądy, zacząć manifestować podziały między znajomymi, w małych grupach oraz rozłamy w partiach. Ponieważ w marcu zacznie się nowy obrót solarny kolejnego roku astronomicznego, Mars w tym położeniu wywrze swój wpływ na cały okres 12 kolejnych miesięcy. W tym dniu Merkury, zmierzający już prosto połączy się z Jowiszem w Wodniku, czyli jakieś sprawy nabiorą sporego rozgłosu. Księżyc przez Ascendent połączy nas w nastrojach.

10.02 – Słońce zacznie uściślać koniunkcję z Neptunem w Rybach. Ale to już opowiadanie na przyszły, krótki lunariusz poprzedzający nową revolutio solis.

Horoskop miesięczny dla Polski na przełom roku 20/21

Lunariusz solarny na okres
od 18. XII. 20 do 14. I. 21 roku

Sytuacja wyjściowa

Pogoda zmienna, wilgotna, opady śniegu na zmianę z odwilżą stopniowo mogą się zwiększyć i aura przyniesie większe ekstrema, w postaci nocnego mrozu i zawiei śnieżnych. Ponieważ kilka dni przed początkiem tego księżycowego miesiąca miało miejsce całkowite zaćmienie słońca liczyć się trzeba z anomaliami pogodowymi, trwającymi przez okres zimy. Wschodzący, ale spalony Merkury będzie w przyspieszonym biegu, co zapowiada wiatry, opady i dość nieprzyjemne pogodowe niespodzianki.

Ascendentowy znak Strzelca sygnifikuje żywioł ognia, pasję, odwagę w walce o ideały, wielkie hasła, wiarę, religię, celebracje świąt i uroczystości, myślenie o przyszłości oraz dalekie podróże i ducha przygody. Ponieważ to znak zmienny, zatem sytuacja jest niepewna, kryzysowa, chwiejna, z atmosferą końca i niewiadomego początku. Przy czym Strzelec jest optymistą i w takiej niepewności po prostu wyznacza sobie daleki cel, do którego zmierza z wiarą, jak Kolumb szukający drogi do Indii, w poszukiwaniu bogactwa i szczęścia.
Jednym słowem wszyscy skupimy się na tym, co będzie, jak rozwijać będą się sprawy, które podniósł mijający rok. Astrologowie i wróżbici mają swój czas, gdy ich się słucha albo wyśmiewa, albo dyskutuje nad tym, co mają do powiedzenia. Podobnie politycy i członkowie partii, przedsiębiorcy, planiści, ekonomiści od budżetu, prawnicy, wszyscy jak jeden mąż, ale każdy po swojemu patrzą daleko, aby rozpoznać cele i wyznaczyć sobie trasę i sposób działania na długi czas, albo przynajmniej okres kolejnego roku.

Rahu i Ketu zjadające światło

Wielki omen

Bardzo znamienny jest układ znaków powyższego horoskopu, bowiem już sam znak wschodzący mówi o aktywnych relacjach ze światem i wpływach globalnych. Ponadto na osi Asc-Dsc usadowiły się Węzły Księżyca, co jest wielkim omenem ważnych spraw, które będą omawiane i zainicjowane podczas tego lunariuszowego miesiąca (trwać on będzie do połowy stycznia przyszłego roku). Omen ten nie zapowiada niestety niczego dobrego albo przyjemnego, wręcz przeciwnie.
W dodatku owe Węzły są wywyższone w znakach Strzelca i Bliźniąt, oraz jeden z nich, mianowicie Ogon smoczy jest władcą horoskopu. I do niego spływają wszystkie planetarne energie, „podarki i dochody”. Ogon nie jest w stanie ich połknąć, może jedynie wydalić i odrzucić z rozmachem, zatem naszym oczom ukaże się kiedyś wielka strata.

Mało tego, Słońce z 26o 27` znaku stoi nieomal w punkcie Centrum Galaktyki położonym obecnie na 27o 05` Strzelca, czyli owa strata to wielka dziura budżetowa, nieskończony dług światowy, wobec którego trzeba będzie zacząć coś robić, nim nas wessie i przemieli w innej przestrzeni kwantowej pewnie na coś, czego byśmy sobie, jako nieskończenie winni, nie życzyli. Ta drobna różnica położenia prawdopodobnie przekłada się na jakiś krótki czas, gdy można jeszcze ściągnąć lejce i spróbować tak skręcić galopującego konia, aby nie wpaść prosto w otchłań, a ją lekkim łukiem bliziutko z muśnięciem wyminąć.

Ogon Smoka ma charakter Saturna, maleficzny, klasycznie wiąże się z nim masowo występujące bolączki, biedę, nieszczęścia powszechne, klęski i upadek wartości. Przynosi nagły upadek, a nie wyniesienie! Pokazuje skutki przeszłych działań, z którymi trzeba coś zrobić, odsuwać ich z oczu pod dywan już się po prostu nie da!

W roku, w którym zginął John F. Kennedy w horoskopie rocznym obliczonym na Waszyngton właśnie Węzeł zstępujący był ściśle złączony z Ascendentem, zapowiadając tragiczne i wstrząsające Ameryką zdarzenie.

Niniejszy horoskop na szczęście opowiada o okresie miesiąca, ale ważnego w swojej istocie, (co zaraz wyjaśnię) i stety niestety wskazującego symbolicznie o wiele dalszy bieg wydarzeń. Poza tym Węzeł łączy się z Ascendentem od strony 12 domu w separacyjnej koniunkcji, i zachowuje odległość od niego 2 i pół stopnia. Mówi to, że owa pechowa rzecz wydarzyła się już, jest miniona, a my – zwykli ludzie dopiero się o niej dowiemy.

Zanik w większej skali tego, do czego przywykliśmy i co uważamy za święte i nienaruszalne, który rozpoczął ten rok, teraz zacznie być jawny, rozważany powszechnie i dotrze do świadomości tych, którzy próbują jeszcze myśleć po staremu i liczą na powrót do dawnych rozwiązań. Temat będzie poruszany przez osoby rządzące, ważnych ministrów i ich prezesa, od których zależą decyzje odnośnie naszej przyszłości, jako obywateli kraju.

Wszelkie nasze nadzieje i plany obarczone są zdobyczami, które los każe nam całkiem niedługo porzucić, a próba ich wskrzeszenia czy przeniesienia przez czas w bezpieczne miejsce, by zakwitły na nowo niesie ze sobą widmo autodestrukcyjnej ruiny.

Poniekąd Ogon smoczy to nasz punkt bezpieczeństwa, symbol rzeczy przeżytych i przeżutych, minionych, posiadanych i świetnie poznanych. Strzelec daje mu przestrzeń wyższej wiedzy, nadziei, mądrości i wiary. Sprawy, które gwałtownie zaczęły odchodzić w przeszłość, ujawniając wszystko co zaniedbane, popsute, zlekceważone i pogardzone dostają w tym okresie istotne wzmocnienie, wydźwięk, jawią się naszym oczom i umysłom jako skutki poczynań. Czar tego co wielkie i wspaniałe, nigdy nie kończąca się baja o sukcesie pryśnie. Jak podczas spowiedzi powszechnej i późniejszej masowej pokuty, którą Strzelec zaleca, aby móc potem znowu spojrzeć sobie w oczy i znaleźć nowy kontynent do zasiedlenia.

My

Władca znaku Strzelca Jowisz, uosabia nas obywateli w wyżej scharakteryzowanej sytuacji i w odpowiednich nastrojach. Wychodzi już z trudnego dla niego znaku Koziorożca, ale pieczętuje tym położeniem cały okres lunariusza. Czyli działa i będzie jeszcze działał (tak z rozpędu) w zgodzie z poleceniami szefa, dawnymi dyrektywami i powziętymi już decyzjami. Musimy się przyzwyczaić do nowych wibracji, nim zaczną się ujawniać zdecydowanie w naszych myślach, zamiarach i czynach. Pewne rzeczy o charakterze przekroczenia progu bez możliwości obejrzenia się w tył, zamanifestują się już w tym księżycowym miesiącu, jak dalsze w okresie zimy do końca roku astronomicznego w marcu 21, inne zaś rozwiną się w 20-letnim okresie przyszłym.

W dniu 21 grudnia, przesilenia zimowego, gdy ciemność jest najgłębsza, ale i odtąd zacznie przybywać światła, co jest ważnym symbolem przyszłości, Jowisz połączy się z Saturnem w pierwszych minutach znaku Wodnika, zadzierzgając 20-letni okres Wielkiej Zmiany. O tej koniunkcji wielu astrologów już napisało. Zrobię to i ja osobno, a w tej chwili jedynie wspominam, że niniejszy lunariusz zawiera w swoim zakresie pełne mocy punkty czasowe. Oprócz wielkiej koniunkcji wraz z przesileniem zimowym także nowy rok kalendarzowy, a na wszystkie te daty zwykło się obliczać osobne horoskopy, opisujące dokładniej po kolei: okres 20 lat, kwartał zimowych miesięcy oraz czas kolejnego roku kalendarzowego.

W takim razie na podobieństwo Jowisza – my, jako większość (scharakteryzowana przez Ascendent i jego władcę, czyli ludzi uczciwych, wierzących w wyższy sens, z nadzieją poszukujących rozwiązań i wyjścia z problemów) przejdziemy pewien próg, nieodwracalnie wiodący w inną, niż dotąd przyszłość. Zmiany są nieuchronne i wielu wprawią w niepewność co do swych celów, kariery, spraw domowych i rodzinnych, każą poważniej myśleć o zmianie zawodu, kierunku rozwoju, miejsca zamieszkania czy sposobu zarabiania. Świadczy o tym Księżyc lunariusza w 2 domu horoskopu. Zaś taka zmiana wiąże się z porzuceniem znanych sobie brzegów. Mówi o tym znak Ascendentu i położenie Jowisza (oraz zostawianego już za plecami Plutona) w kwadraturze do MC horoskopu. Posadowionego na styku domów 1 i 2. Jest okazja zarobku, inwestowania, ale czy bańka nie ma ochoty nagle pęknąć? Kolejny znak Wodnika i 2 dom podpowiada manipulacje walutowe, w kryptowalutach. Ogon Smoczy może nagle namieszać!
Jest jeszcze dosłownie chwila, aby coś zadecydować samemu na dawny znany sposób, by umocnić swoją strefę zabezpieczenia bytu na czas szykujących się niepewności. Gotowi się bowiem wielkie przewartościowanie. Opaszmy się, zaciągnijmy przyłbice i podnieśmy głowy i serca. Potrzeba będzie wielkiej wiary. A wraz z nią odwagi spojrzenia w otchłań naszych serc, zorientowanych jak dotąd materialistycznie i chciwie.

Smocza Głowa

Oponent Ascendentu, Descendent już jest w zgoła innej sytuacji. Tu przyświeca mu bowiem wywyższona w znaku Bliźniąt Głowa Smoka. Ma ona charakter podobny do oddziaływań Jowisza, zatem rozszerza i powiększa wszystko, czego dotyka, dając temu szerokie pole oddziaływania i rażenia, wywiera jednym słowem entuzjastyczny wpływ na masy ludzkie. Wszyscy będą poruszeni tym, co ujawni nam Ogon Smoczy, jak wielka membrana. A zdarzenia i inicjatywy podjęte w tym oto okresie będą miały daleki i szeroki oddźwięk.

Znak Bliźniąt jest rozgadany i rozplotkowany, mówi o zróżnicowaniu zdań i poglądów, sprawdza się w handlu, lecz w relacjach państwowych zapowiada rozłam w opozycji, oraz w stosunkach z innymi krajami Unii. To w okresie lunariusza. Ale i działać będzie dalej, jak już mówiłam, w perspektywie kwartału i następnego roku, zapewne w postaci dalszych rozłamów, zróżnicowań i rozkawałkowywań tego, co wielkie i całe. Kto wie, czy nie więcej, zważywszy 20 letni cykl Jowisza z Saturnem, który się zaraz zacznie.

Bardziej ogólnie rzecz biorąc i uwzględniając rolę tego horoskopu w opisie większych cykli, które się w nim zadzierzgają to sprawy wyglądają tak, że im bardziej będziemy chcieli żyć i działać „po staremu”, w globalnym stylu i istniejącym porządku międzynarodowym właściwym Strzelcowi, według wzorców prawa, kultury, cywilizacji i religii oddziałujących z dawien dawna, tym bardziej wielkość i rozległość będzie się sypać i zamieniać w drobne, a w zamian będzie rosło w siłę nowe, nieznane jeszcze i porywało za sobą zwykłych ludzi, komunikujących się ze sobą w sposób niewyszukany, zwyczajny, plotkarski, z ust do ust.

Ten szczególny horoskop lunarny mówi o początku końca globalnych wpływów, w konsekwencji o zaniku ruchu na odległość, częstych i łatwych podroży zagranicznych, ekspansji wzorców, mód, ślepego naśladownictwa cudzych osiągnięć. Tak! Znany nam świat zacznie się kurczyć, zmniejszać i ograniczać do samodzielnie prosperujących enklaw. Ten proces rozpocznie się nagle (a właściwie już zaczął!) i będzie się pogłębiał z biegiem następnych lat i dziesięcioleci.
Układ zapowiada także masowe nawrócenie się na podstawowe wartości ludzkie i próbę odnalezienia bezpieczeństwa jako człowiek wraz z jego przodkami i tradycjami, wiarą w wyższe wartości, uczciwość, sens życia i tkwiącą w naszych sercach pierwotną mądrość. Ogon Smoka bowiem wzmocniony przez Ascendent stwarza konieczność spojrzenia w ciemność i powrotu do znanego, wręcz oparcia się na zdobytej już mądrości przodków. W obliczu czego? Ano o tym mówi Descendent.

Głowa Smoka w Bliźniętach w obecnym czasie kojarzy się z rozgadanym i rozplotkowanym internetem i społecznościami wirtualnymi, technologią komputerową oraz sztuczną inteligencją wprowadzaną na razie w obrębie telefonii i łączy społecznościowych. Zapowiada boom w tej dziedzinie, wdrożenie nowych wynalazków, sztucznej inteligencji i próbę ogarnięcia sfery informacji na nowy zbiorczy sposób. Wzmacnia ten wniosek fakt koniunkcji i Descendentu, i Głowy Smoka ze stałą gwiazdą Kapella.

Kozia Gwiazda, główna gwiazda w konstelacji Woźnicy, której nazwa znaczy: „kózka” (jest to koźlątko, które niesie Woźnica na lewym ramieniu, przy sercu) ma naturę Merkurego i Marsa. Daje pęd do wiedzy, pilność, zapał badacza do przekraczania granic nauki i przynosi sukcesy w tych dziedzinach. Wzmaga także natrętną ciekawość, co w masowej skali i zastosowaniu w wymienionej technologii zapewne wskazuje na dążenie do rozszerzonej inwigilacji społeczeństwa przez systemy podsłuchu i zbierania danych, a może wiele innych rzeczy, o których na razie jedynie śniliśmy i rozważaliśmy w historiach fantastycznych i spiskowych teoriach.

Staniemy zatem w obliczu tego przeciwnika, nawet nie wyzwania, gdyż Descendent jest punktem zachodzącego słońca i symbolizuje koniec czasu dnia, początek nocy. To smutny Ogon Smoka wschodzi, karcąc nasze dotychczasowe zachcianki, konformizm, konsumpcjonizm, rozpanoszenie, pysznienie się, celebracje pełne próżności, zamiatane pod dywan grzechy i perwersyjne zapały.

Komputerowa łączność, sztuczna inteligencja, superszybkie kontakty w sieci, społeczności wirtualne, a z nimi chipy, ingerencja w DNA ludzi, roślin i zwierząt, klonowanie i w efekcie transhumanizm (odczłowieczenie gloryfikowane jako przekroczenie ludzkich ograniczeń) o ile zabłysnąć mogą przez chwilę w ostatnich promieniach dnia lucyferycznym oświeceniem, zsuwają się w dolne mroczne światy, pociągając za sobą rozgadanych, rozplotkowanych, mało myślących, szukających prostych i łatwych rozwiązań ludzi na długą drogę przez ciemność i piekło (przed nim punkt IC, dno nieba).

Merkury

Władcą Bliźniąt w 6 domu (dyskusje pacjentów i lekarzy z korporacjami i władzą, szybkie szerzenie się zarazy w krajach ościennych, kłopoty handlowe związane ze szczepionkami) i na Descendencie (ożywione rozmowy i różnice zdań z opozycją i innymi krajami), a zarazem smoczej Głowy (światowy zasięg oddziaływań) jest Merkury, który w tym horoskopie znajduje się w koniunkcji ze Słońcem, w 1 domu swej radości, blisko Ascendentu i Smoczego ogona, w znaku swego wygnania. Przedziwny zbieg okoliczności! Dysponent owej wszędobylskiej i pojemnej Głowy Smoka jest w przeciwnym obozie, tych, którzy widzą zagrożenie i nieuchronny upadek. Do tego rządzi również 9 domem, (gdzie wypada kryzysowy znak Panny), czyli strefą wyższego światopoglądu, nauki i prawa oraz dalekich celów i podróży. Daje zatem jeszcze szansę ludziom zaślepionym blaskiem i mocą cywilizacji na zmianę zdania. I to tak jakby wbrew sobie. O, chcę wam coś pokazać, namówić na moje rozwiązanie, patrzcie! A tu wielkie puff, pech, klapa, odwrotność zamierzonego. I jest demonstracja klęski, a nie sukcesu. Może chciałby zdążyć namówić niezdecydowanych do smoczej koncepcji nieśmiertelnego bytu, czyli wiecznego zjadania własnego ogona w lęku przed nieodwołalnym wessaniem w wielką czarną dziurę na Drodze Mlecznej?

W bliskim zakresie, jako bóg kupców i złodziei zapowiada udane reklamy, handel, wzmożone zakupy i udane interesy za pomocą internetu, poczty, kurierów dla tych, którzy mają coś ciekawego do zaoferowania klientom choćby w najdalszym końcu świata. Jowisz blisko 2 domu przyniesie im zysk. Ale w większym biznesie może być rozczarowanie.

Uwzględnić należy bowiem także kwadraturę mglistego Neptuna do Węzłów, który wciąż przebywa we własnym znaku Ryb, na styku 2 i 3 domu, czyli sfery Byka i Bliźniąt. W swoim znaku jest bardzo silny i według domów jak się zdaje: całkiem „w temacie”. Wnosi on niepewność i niezdecydowanie pomiędzy dwiema opcjami wyboru zachowań, iluzje takie, że każdy, kto myśli się ukryć i zabezpieczyć wystawiony zostanie na niepomyślane niebezpieczeństwo, a ten, kto o tym nie myśli będzie płynął w nieznane. Wygląda na to, że każdy z nas coś straci i zyska, nie to i nie tak, jaki miał zamiar początkowy.

Zważywszy, że Kózka ma skłonność do neptunicznych psot uczulam na możliwe awarie i błędy systemu internetowego, łączy telekomunikacyjnych i nadawczych oraz radarów na przełomie roku. Na jaw mogą zupełnie przypadkiem wypłynąć dane, informacje niejawne, tajne, i wprawić nas w zdziwienie, osłupienie, strach o oszczędności, zdrowie oraz ogólne pomieszanie. Podobnie to, czego byśmy nie chcieli, może zostać połknięte i wykorzystane wbrew naszej woli. Kto wie, czy nie namiesza Sztuczna Inteligencja sterująca połączeniami. Albo cisi hakerzy z 3 domu, czyli państw ościennych.

Słońce, sygnifikator przywódców, prominentów, decydentów wszelkiej maści wespół ze swymi merkurialnymi doradcami będzie zmuszone do odpowiadania na masowe pytania, uwagi, donosy, żale i skargi z każdej strony. Jako władca 8 domu zechce trzymać w garści wodze rydwanu pędzącego na tle kosmicznej dziury, inicjując i dysponując pełne wagi zdarzenia.

Żądania, postulaty, życzenia będą krytyczne i ostre, mogą mieć wydźwięk w krajach sąsiednich. I zmusić do zastosowania większej kontroli, zakazów, i wymuszenia postawy porządkującej wobec obywateli ze strony rządzącej. Jednak stanie się to już po świętach, w połowie stycznia. Może także dojść do nagłego zablokowania możliwości wyjazdów do którychś krajów Unii, czy świata. Oraz odmowy uczestniczenia w czymś wspólnym na wspólnie uzgodnionych zasadach.

Przejścia planet:

21.12.20 tuż za Merkurym Słońce wchodzi do Koziorożca, w znak obowiązków do wypełnienia, dobrze zorganizowanych działań, konkretnych planów. Po optymistycznym Strzelcu i jego dalekosiężnych planach i obietnicach, każe rozejrzeć się wokół siebie i zająć konkretami, ograniczać wydatki, podliczyć zyski, formułować ostrożnie deklaracje, oraz skupić się na oszczędności środków i sił, zadaniach do wykonania i prestiżowych wystąpieniach, mowach, życzeniach, spotkaniach ze starszymi. Nie zapominajmy: to zarazem przesilenie zimowe i dzień wielkiej koniunkcji Jowisza i Saturna w pierwszych minutach znaku Wodnika. Wielki Początek! Im poważniej podejdziemy do podsumowań, tym lepiej przyjmiemy i dostosujemy się do tego, co nadchodzi. Wenus będzie wtedy w kwinkunksie do Urana. Czyli w rozkroku między posiadaniem i zyskiem, a instynktem wolności. Coś za coś, nie wszyscy mogą być zadowoleni.

23.12.20 Mars kwadratura Pluton. Znowu jakiś niewybuch będzie rozładowywany, albo wulkan da o sobie znać? A może wyławiane beczki z zabójczo toksycznymi chemikaliami z dna morza? Mutacja wirusowa stwarza zagrożenie, które może być szeroko rozważane i wpłynąć na podróżowanie między państwami, weźcie pod uwagę ci, którzy wybieracie się w drogę na święta, lub kogoś z zagranicy oczekujecie. Jakieś zagrożenie, kończące jednak okres straszących i przymusowych napięć Marsowo-Plutonicznych na jakiś czas.

Święta Bożego Narodzenia odbędą się przy Księżycu w Byku. Czyli będą stabilne, syte, pachnące, tradycyjne w zaciszu domów. Najpopularniejszymi prezentami: gry komputerowe i ich oprzyrządowanie, wypasione komórki i laptopy. A także książki astrologiczne i wróżbiarskie.

25.01.20 Merkury w Koziorożcu w trygonie do Urana w Byku. Inspiracje, okazje, przyjemne i interesujące zbiegi okoliczności.

28.12.20 Słońce trygon Uran. Korzystne zmiany, poprawa nastroju.

30.12.20 pełnia Księżyca w Raku, 1-7 dom, w harmonii do Urana. W dniu sylwestrowo-noworocznym daje największy zryw masowego entuzjazmu i emocji świątecznych, po czym nastanie 2-tygodniowy czas kurczącego się księżycowego światła, czyli uspokajania się, zaniku aktywności zewnętrznej na rzecz życia we wnętrzu i oszczędzania sił. Wszystkie wymienione aspekty i dni szykują się pod promieniami harmonijnego Urana w 4 domu, czyli pewnie radości z uniknięcia obostrzeń i możliwości swobodnego kontaktowania się na odległość i spotykania w zaciszu.

31.12.20-1.01.21, czyli w sylwestra – Wenus przejdzie przez Ogon Smoka. Radość pośród ogólnych narzekań, smutków, rozczarowań i czarnowidztwa. W końcu wciąż nie wiemy, co będzie dalej. Albo z powodu owych masowych oddaleń, braku balów i tłumnych imprez na dworze z fajerwerkami, hukiem petard i hałasem muzyki dotrze do wszystkich fakt, że dobrze to już było.

1.01.21 Merkury sekstyl Neptun – rozrywki medialne, napitki, więcej nadziei w związku z epidemią.

1-2.0121 Mars w Baranie przechodzi IC. Przemówienia, deklaracje, uroczyste wypowiedzi i życzenia osób na świeczniku. To jest też próg w stronę rosnącego niezadowolenia, wojowniczych reakcji opozycji i jakichś szykujących się zagrożeń (mienia, przyrody, aury) na obszarze kraju.

2.01.21 Wenus w Strzelcu przechodzi przez Ascendent. Ponieważ sygnifikuje najwyższy urząd w państwie, zapewne usłyszymy którąś głowę państwa uspokajającą, kojącą nasze niepokoje wespół ze swymi paniami. I ogólnie paniami celebrytkami ideowo zakręconymi, wiąże się z tym jakaś pomyłka, neptunowa mgiełka niedopowiedzeń, pomówień i żalów.

5.01.21 Merkury koniunkcja Pluton, gdy Wenus tranzytuje lunariuszowe Słońce z Merkurym. Tu już dochodzi do inicjatywy i zapoczątkowania jakichś spraw, o których będzie się mówić i szeroko je omawiać. Pluton w tym roku jest pandemiczny, szczepionkowy i kontrolujący, zatem on może stać się tematem światowych dyskusji i zakomunikowania oficjalnie jakichś decyzji w tym względzie. W 1 domu ma on własności zamykania czegoś, oddzielania się od innych, więc może chodzić o kwestie lockdownu, jakiegoś przymusu, czy dysponowania udziałami, ale i nie tylko, za chwilę bowiem rozpoczyna się strefa 2 domu, finansów i budżetu. Na to wszystko zareagują media i dziennikarze.

5-6.01.21 Ważne wypowiedzi i decyzje różnych środowisk, może też naszego dworu wypływają w powszechny jaw.

7.1.21 Mars wchodzi do Byka, gdzie jest na wygnaniu, by niedługo minąć ostatni raz Saturna w konfliktowej kwadraturze do niego. Przestaje wojować, zadzierać, pyskować, liderować jak przez ostatnie 5 miesięcy. Teraz nabierze zdecydowania, uporu w działaniu i nieustępliwości w swoich opozycyjnych żądaniach. Jeśli będzie się złościł, to na sprawy finansowe, gospodarcze, związane z budżetem, podatkami, długami, niepewną walutą. Jeśli będzie działał to przy odśnieżaniu posesji, gromadzeniu zapasów na Armageddon, albo kłótniach w bankach i przy bankomatach.

9-11.01.21 Wenus wchodzi do Koziorożca, i z optymistycznej podróżniczki i wizjonerki, albo poświęcającej się dla ludzkości celebrytki, staje się kobietą pracującą, występującą publicznie w sprawach politycznych, owianą szacunkiem, lub takiego domagającą się dla siebie i swoich dzieci. Pieniądze trzeba policzyć, ograniczyć zakupy, zaplanować wydatki w sposób jak najbardziej oszczędny i praktyczny.
Tego samego dnia Merkury wchodzi do Wodnika pod obstrzałem konfliktowej kwadratury Marsa z dnia 9.12. Będzie zapewne wiele kłótni i złośliwości w sieci i mediach. W Wodniku jest silny i sprawny, myśli cybernetycznie, indywidualistycznie i wynalazczo, kontaktuje na potęgę wszystkich ze wszystkimi, aby wyciągać własne zaskakujące wnioski, no, i domaga się reform, przyspieszenia, sprawnych rozwiązań. Dynamiczny aspekt z Marsem wieszczy jakąś nawet światową awanturę i mocne gardłowanie w kwestiach wartości, budżetu, długu publicznego itp., możliwe straty, lub tylko zagrożenie nimi, zniszczenie mienia. Może też być awaryjnie.

10-11.01.21 Merkury tworzy zaraz koniunkcję z Jowiszem i Saturnem, stając się ich posłańcem. Obwieszczona być może ważna, instytucjonalna i oficjalna decyzja, mocno kontrowersyjna i denerwująca wszystkich, trudna do przełknięcia. Będzie związana z finansami państwa, budżetem, zadłużeniem, wartością pieniądza itp. ale i szczepionkami, epidemią, o czym wszyscy już zdążyli się nagadać.

13.01.21 nów w Koziorożcu na 23o w koniunkcji z Plutonem. Coś się kończy i coś zaczyna. Nastroje z wolą wycofania powoli zaczną rosnąć i skupiać się na pojawiających się nowych sprawach. A jednocześnie Mars w Byku w uściślonej kwadraturze do Saturna w Wodniku znów zmierzy się ze swym wielomiesięcznym przeciwnikiem, tym razem jednak osłabiony w znaku swego wygnania i domu upadku, acz wściekły i zawzięty. Zapewne będzie mógł głównie zgrzytać zębami, wybijać szyby w sklepach i podpalać samochody (oby nie u nas w kraju!).

14.01.21 Słońce koniunkcja Pluton w Koziorożcu. Szykuje się też ostatnie spotkanie Marsa w kwadraturze do Jowisza, końcówka miesiąca księżycowego będzie zatem mocno burzliwa i wprowadzi nas w nową mocną sytuację. O której szczegółowiej opowiem następnym razem…

Horoskop dla Polski na okres od 20.XI do 18.XII.20 roku

Lunariusz na okres od 20.XI do 18.XII.20 roku dla Polski

Symbole tebańskie osi:
Asc – 144. Mężczyzna trzymający piłę w prawej ręce. Przebudowa trwa.
MC – 41. Siedzący kruk. Panowie w czarnych garniturach celebrują.
Dsc – 324. Płaczący mężczyzna osuszający sobie oczy wierzchem dłoni. Było minęło.
IC – 221. Mężczyzna trzymający skorpiona za ogon. Mocne używki pod kontrolą.

Sytuacja ogólna

Znów zastosuję metodę Albumasara, jak w analizie poprzedniego lunariusza, bo bieg wypadków potwierdził ważność tak wyznaczonej planety. Mieliśmy mocne Jowiszowe przeżycia na wielu polach. I Jowiszowcy, mimo ataków wyszli z nich cało.

Nie od razu można znaleźć władcę obecnego miesięcznego horoskopu, a to wskazuje na osłabienie sił rządzących i grup dążących do władzy. Słońce – pan Ascendentu jest co prawda w domu kątowym, ale w znaku peregrynującym, bez godności. Tak jak nasz rząd i jego głowy, w strefie pod naciskiem, skupiony na słabowitej samoobronie, a pan prezydent skryty chyba pod pierzyną czeka na jakiś sądny dzień, który za niego skończy coś i rozpocznie (bo taki jest charakter 4 domu). My, jako suweren tak samo.

Z kolei władca MC, Wenus jest co prawda w godności w swoim znaku Wagi, ale w 3 domu, upadającym i nie grającym poważnej roli, to między innymi nasze panie i panowie feminiści manifestujący na ulicach w sprawach podległych Wenus. Ale również są to pokojowo i uprzejmie nastawione kraje sąsiednie, a zwłaszcza ten jeden z zachodu (Waga to kierunek zachodni), szkolnictwo podstawowe oraz gościna i kontakty z bliskimi. No, i ogólnie cele rządu wznoszącego hasła ogólnej troski, pomocy socjalnej, i zakupu szczepionki, która wszystko rozwiąże. Oraz głowy państwa, prezydent i premier. Zapewne w ukłonach na międzynarodowym forum.

Władca Descendentu, czyli sił opozycyjnych, Saturn, jest podobnie silny i w godności, ale w domu 6, upadającym i też nie gra w tym miesiącu istotnej roli. To niżsi urzędnicy i pracownicy budżetowi, służba zdrowia itp. Oni robią co im każą i co mogą, aby system się nie zawalił. Dźwigają ciężary, chorują, martwią się, służą i uczestniczą w czym trzeba, potakując i lękając się, aby nie przestali być potrzebni.

Jedynie władca IC, Mars jest w godności podstawowej i w domu 9, choć upadającym, ale uwzględnionym w regule Albumasara, jako biorący udział w grze. I jego można by uznać za tę siłę, której pozycja liczy się w rozgrywkach i budzi odpowiedni „szacunek”. Przypominam, są to: służby wojskowe, strażnicze, ratownicze, policja i aktywiści na drogach i placach miast, dowódcy, oficerowie, oraz działacze partyjni i politycy, osobistości z dziedziny polityki zagranicznej, doradcy rządowi i prawnicy (strefa 9 domu).

Według zasad Albumasara, przy szczegółowych poszukiwaniach zastępczych władców bierze się pod uwagę jeszcze kolejno władców troistości, termy i dekanatu każdego punktu osiowego, i dopiero gdy ich nie ma we właściwych miejscach, przechodzi się do kolejnego punktu. Pierwszy rzut oka na samych władców osi posłużył mi tylko do oceny sił głównych.
Teraz wezmę pod rozwagę pełną regułę.

Otóż Słońce, (to od Ascendentu, czyli nas obywateli oraz władzy rządzącej) nie ma godnego zastępcy. Ani dyspozytor jego troistości, ani termy, ani dekanatu nie jest w odpowiednio silnym miejscu.
Trzeba zbadać kolejny punkt, czyli MC.
Władczyni znaku MC, Byka odpada z tych samych względów, co Słońce. W godności, ale miejsce ją eliminuje. Podobnie władcy troistości Byka, dziennej i nocnej, Wenus i Księżyc, są w nieodpowiednich domach upadających. Za to dodatkowym władcą owej troistości jest Mars. I oto znalazło się potwierdzenie jego zaszczytnej roli spijacza miodu w tym miesiącu. Czyli tego, do którego „płynąć będą prezenty i podarki” od innych planet.

Co to znaczy, że Mars jest władcą horoskopu?

Albumasar tak o tym pisze (co prawda odnośnie roli władcy horoskopu roku, ale zastosujmy zasadę do lunariusza tegoż horoskopu):
Mars będzie przewodził w miejscach swego położenia i troistości, pojawi się tam łamanie prawa i niesprawiedliwość, grabieże, podjudzanie do wojen, i dążenie do przygotowań broni i narzędzi wojennych.

Te miejsca wyznacza znak Barana i Skorpiona, którymi Mars rządzi (w horoskopie jest to dom 9 i 4), oraz znaki podległej mu troistości ziemskiej, Byk, Panna i Koziorożec oraz wodnej, Rak i Ryby. Podlegają im wszystkie kierunki, pięknie!
Samą regułę potraktujmy jednak w odpowiednio pomniejszonej skali. Mimo wszystko jednak mówi ona o skłonności do konfliktu, sporów, wystąpień, agresywnych sprzeciwów, użycia przemocy i siły tak ze strony oponentów, jak sił rządzących poczynających sobie ostro. Na ulicach miast podległych w/w znakom może dojść do manifestacji i ukazania się sił marsowych.

Dalej mistrz Albumasar objaśnia:
Jeśli Mars będzie w dobrej kondycji przyniesie zwycięstwo króla nad jego wrogami i tymi, którzy z nim walczą, wielkość jego serca i szybkość oraz posłuszeństwo i przywiązanie ludu wobec niego.
Gdy będzie w złej kondycji – nieliczne zwycięstwa, pokonanie króla przez wrogów, brak rzeczy użytecznych i sprawiedliwych oraz zniszczenie króla na wszystkich polach jego działalności. Także nagłą śmierć wobec licznych chorób, ciężkie gorączki, odcięcie dróg, rozlew krwi, przypadki podpaleń i wysychanie rzek.
Obie te zasady musimy wziąć pod uwagę, rozważając naszego bohatera miesiąca. Ale bardziej tę drugą, choć wyschnięcie rzeki darujmy sobie.

Jak jest aspektowany?

O tym pisałam już wielokrotnie poprzednio. Mars przebywa od lipca tego roku w swoim znaku Barana, kardynalnym, ognistym i wschodnim. Czyli jest w znakomitej kondycji, to działa na plus. Jego moc jest jednak gaszona permanentnie przez Saturna, będącego także we własnej godności, to jest równego mu siłą.
W sierpniu obie planety spotkały się w aspekcie kwadratury i bawią się tak ze sobą już od 4 miesięcy. W tej chwili Mars wyszedł już z oszołomienia retrogradacją, idzie ruchem prostym i nabiera pewności siebie, czeka go jednak jeszcze ostatnie kwadraturowe zetknięcie z Plutonem w znaku Koziorożca, a potem z Jowiszem i Saturnem przebywającymi już w nowym znaku Wodnika. Przy pierwszym trybunał ogłosił bulwersujące decyzje, które wyprowadziły na ulice wściekłe kobiety, co właściwie trwa do dzisiaj. Zapewne kolejna taka parada planet wiele rozstrzygnie z tego, co się od lipca pojawiło w naszym kraju, i na świecie też. Ale stanie się to już pod auspicjami innego lunariusza, o czym będzie okazja napisać następnym razem.

Zerknijmy w inne regułki.

Mistrz Culpeper: Jeśli ascendent znajduje się w znaku stałym, konflikt będzie trwał długo.
Jeżeli władca ascendentu znajduje się w domu 4 i nie jest uszkodzony pytający [to między innymi my sami, jako obywatelska większość!] odniesie zwycięstwo, zyska zaszczyty i wiele korzyści.
Innymi słowy konflikty zadzierzgnięte w tym miesiącu nie będą miały ostatecznego rozstrzygnięcia. Wręcz rokują na dłużej. Ale ten, kto coś istotnego rozpocznie w niniejszym czasie ma szanse na awans w przyszłości, po przejściu tego i owego.

To na marginesie także ważna rada dla osób „prywatnych” planujących w tym miesiącu jakąś inicjatywę, walkę o coś, czy rozpoczęcie dążenia do celu. W dłuższym okresie inwestycja się zwróci w postaci konkretnego sukcesu.

Z kolei ludzie o marsowych profesjach i rolach będą poddani sytuacjom wiodącym ich do ważnych wyborów. Jeśli nie zdecydowali jeszcze po której stronie stanąć, to muszą nabrać powietrza przed końcem okresu lunariusza i przygotować się na akcję z początkiem kolejnego. Są ciągle pod obstrzałem trudnych zleceń i obowiązków, pracują w napięciu i wśród narastającego w społeczeństwie niezadowolenia i oskarżeń. Zdecydowane działanie w kryzysie, błyskawiczna orientacja w sytuacji mogą być istotne na przyszłość.

Jak się mają pozostałe planety?

MC, które wynosi do władzy Marsa, lekceważąc Wenus, leży w termie Merkurego. Merkury zaś znajduje się w przeciwległym znaku Skorpiona, w koniunkcji z IC, w 4 domu. O ile Mars w kardynalnym znaku Barana jest inicjatorem i pomysłodawcą różnych zdarzeń, to Merkury w znaku stałym „trzyma się mocno”. I pomaga mu zbierać żniwo w tym miesiącu lunarnym. W postaci informacji jawnych i bardziej tajnych (bo Skorpion), oficjalnych i najbardziej tych skandalicznych, o wstrętnych, zdradzieckich i lubieżnych występkach oraz o śmierci i martyrologii narodu (no, bo Skorpion).

Merkury to sygnifikator mediów, prasy, telewizji i internetu, ponadto donosicieli, szpiegów i plotkarzy, tudzież specjalistów i naukowców różnych dziedzin (w Skorpionie są to lekarze, wirusolodzy, biolodzy, chemicy i wszelcy inni „alchemicy”) oraz handlowców, spekulantów, złodziei i hochsztaplerów każdej maści.

Media w strefie „oblężonego zamku” (4 dom) są na pozycji wzmożonej marsowo obrony wartości narodowych i podstawowych, ale pozostają kontrolowane i związane 1) przez wpływy z zagranicy (bo Mars jest w 9 domu, strona południowo-zachodnia ekspanująca na wschód), 2) przez sądy i spory prawnicze (bo Mars jest w 9 domu), 3) przez skłóconych ze sobą wyższych urzędników państwowych i dygnitarzy (bo Mars jest w 9 domu) i 4) ogólnie przez wrogie i rozognione nastroje na ulicach (Mars panuje nad żywiołem Wenus, czyli kobiecym) i niepewną sytuację międzynarodową (Mars w 9 domu).

Merkury nie jest spalony, czyli słabiutki król Słońce nie zasłania mu świata i horyzontów. Jest za to częścią półkrzyża kosmicznego. Robi opozycję do Urana na MC – czyli jest zbulwersowany, wolnościowy, buntuje się i podnieca wszelkimi niespodziewanymi zdarzeniami, wieściami i dokłada się tym do szerokich reakcji społecznych zwłaszcza w stolicy (10 dom), nagłymi decyzjami rządu i zmianami na tronach (MC). Bo Uran na szczycie takie zmiany zapowiada. Z pewnością internet, telewizja, radio, prasa będą miały pełne ręce i gęby roboty, prześcigając się w sprzecznych opiniach i doniesieniach, rozsyłając najnowsze wieści, relacje, proklamacje, deklaracje, plany i plotki.

W ognisku opozycji, czyli w kwadraturze do Merkurego i do Urana znajduje się Księżyc, czyli lud, kobiety, gospodarstwa domowe, rodziny. Wszystkie te wieści dotrą do każdego, nawet najmniejszego zjadacza chleba w naszym kraju i poruszą go tak czy inaczej. To aspekty mówiące o ogólnym podburzeniu, niezgodzie, rozdyskutowaniu, ale także i strachu, stresie związanym ze sprawami zdrowia publicznego, zamknięciem w domach, finansami, stanem gospodarki, niepewnym jutrem. Spójrzcie na obsadę domów i zrozumiecie na jakiej podstawie to mówię.

Ponadto Albumasar tak o nim pisze: Merkury uszkodzony w godzinie obrotu przynosi trudności wszystkiemu, co do niego należy. Fałszuje metale i pieniądze.
Należą do niego kwestie handlu i wymiany usług, towarów i informacji, oraz specjalistyczna wiedza, dokumentacja, kontakty urzędowe i prywatne. Wszystko to idzie jak po grudzie i będzie dalej tak szło, z tym, że uszkodzenie Uranem na MC mówi o zniecierpliwieniu decyzjami rządu zostawiającymi obywatela samemu sobie, zmuszonego przez łącze internetu załatwiać swe istotne ludzkie problemy, interesy, naukę i spotkania ze znajomymi.

Poza tym, coś z tymi pieniędzmi jest na rzeczy, bo w 8 domu, strefie rady ministrów, finansów i ubezpieczeń publicznych mamy Neptuna rozsiewającego swoje mglistości, pomyłki i zmyłki, niedopowiedzenia i fałszywie współczujące (o-błędne) wizje. A w 2 domu, strefie pieniędzy, banków, podatków i długów znajduje się Panna, znak podległy Merkuremu właśnie!
Krótko mówiąc: wieści o wzroście śmiertelności rodzą strach, a strach pozwala utajnić to, co ważnego się w istocie wydarza. Merkury może poruszać te niewygodne i zasłaniane kwestie, denerwując lud i mieszając w kadzi jeszcze bardziej. Neptun jest w swoim znaku, w domu śmierci, nie ma mocnego na niego, stąd wszelkie głodne duchy naszego narodowego egregora będą miały wyżerkę. Syfy emocjonalne, śmierdzące sprawy, lęki, przemilczenia, niewiedza jak wybrnąć z problemu u rządzących, popłyną 8-domowym kanałem, jak niedawno nieczystości Wisłą. Na jakieś ujawnienie liczyć raczej nie można.

Układy planet

Co do położeń reszty planet, to powtarzają się te z poprzednich miesięcy. Ze stellum planet wraz z Księżycem w 6 domu oraz z Marsem w 9 domu i Neptunem w 8. mieliśmy do czynienia w miesiącu wrześniu. Warto sobie przypomnieć, co się wtedy działo. Przy okazji zerknąć w mój wpis z opisami owych konstelacji. Nie chcę się powtarzać. Ogólnie to zachorowania i śmierci starych osobistości, straszenie, kryzys w systemie zdrowia i ciągły stan zagrożenia, ciężkie obowiązki i gospodarcze trudności.

Kwadratura Marsa z Saturnem wciąż trwa, czyli wzajemne blokowanie sił i twarde zgrzyty przy reorganizowaniu struktur społecznych mają się świetnie. Eskalacja niebezpieczeństwa idzie dobrze, a Mars wyładowuje się w podnoszeniu spontanicznych nastrojów patriotyczno-narodowych i spornych walk prawnych.

Jowisz spotkał się już z Plutonem (o czym doniosła nam historia ze zdziwionym kardynałem) i zmierza do spotkania z Saturnem, ciągle w znaku Koziorożca, czyli siła obu i nawet trzech, wciąż jakby ta sama. Zmiany nadchodzą powoli i skumulują się w okolicy Świąt Bożego Narodzenia.

Przejścia planet:

Słońce-pan na tronie (sygnifikator ważnych osobistości i celebrytów) po przejściu w znak Strzelca i 5 dom, może nabrać pewnej aktywności i zaprezentować się jako głowa jakichś celebracji o Jowiszowym i propagandowym charakterze (prawo, edukacja, kościół, wręczanie nagród i orderów, orzeczenia sądowe, polityka międzynarodowa) i spolegliwy wyraziciel problemów Księżyca w Wodniku (władza zawsze z ludem) i Marsa w Baranie (władza ma kij i może go pokazać w budzący respekt sposób). Aspekt uściśli się ok. 11 grudnia.

O ile w czasie pobytu Słońca w Skorpionie na ulicach padały mocne wulgaryzmy, dochodziło do brutalnych czynów i napaści na kobiety wyzbytych mundurów mundurowych w „obronie praworządności”, to polscy preppersi wraz ze swymi fundacjami zaczęli się konsolidować i przygotowywać bardziej zwarcie na Armageddon. Wykorzystali swoją chwilę bardzo dobrze.
Natomiast znak Strzelca jest ognisty i impulsywny, pełen optymizmu, wiary i szlachetnych zamiarów na przyszłość, otwarty na świat i płynące z niego możliwości. Być może wielu spojrzy szerzej na swoje problemy, zdecyduje o wyjeździe zagranicę lub powrocie do kraju, albo przedświąteczne zakupy poprawią im na tyle humor, że wszystko wyda się mniej ponure i wkurzające, niż w porze Skorpiona.

Kwadratura Słońca, i chwilę później Merkurego do Neptuna w dniach 9 i 13 grudnia zapewne także zaćmi umysł, omota niektórych zbawczymi wizjami, innym każe zalewać robaka w domowych pieleszach w przeczuciu realizującej się w zgodzie z planem światowej apokalipsy. Że osobistości na świeczniku są niezbyt szczere i obłudne, obarczone fałszywym współczuciem i litością, a ich publiczne wypowiedzi i zapewnienia osnute mgłą niedopowiedzeń, mówi kwadraturowe stanowisko Neptuna. Szykują się jakieś lamenty? Szumne zapewnienia pełne nadziei na przyszłość, że nauka i szczepionka wyzwoli nas od choroby i wszelkich obostrzeń? Dyskusje ośmieszające, bezsilne oskarżenia o fałszerstwo? Granie roli ofiary? Sztuczne uśmiechy do złej gry? Przekonamy się.

Wenus wejdzie 22 listopada do Skorpiona, gdzie jest upadłą i lubieżną niewiastą, spędzającą płody babą, ewentualnie płaczką nad grobem. W znaku Skorpiona, jego pierwszym dekanacie i termie, podległych do początku grudnia Marsowi będzie bardziej wojownicza (potem już bardziej oficjalna).
W okresie od 27 listopada, gdy minie w opozycji Urana, poprzez ostatni andrzejkowy dzień tego miesiąca (ważny, bo na niebie dojdzie wtedy do zaćmienia Księżyca, na szczęście niewidocznego w Polsce, ale zawsze kumulującego emocje podczas pełni), gdy przejdzie punkt IC (dno piekielne) i 2 grudnia dotknie w kwadraturze Księżyc, może być eskalacja publicznych sprzeciwów wenerycznych w stolicy (i pewnie w Europie również). Choć przy słabości Wenus w znaku jej wygnania szykuje się raczej jakieś nocne zgromadzenie babskie i uczuciowe, zmiana nastrojów, z walecznych na płaczliwe, a może radosne i śmieszne dla niektórych.

6 grudnia Wenus będzie miała drażliwe spotkanie kwinkunksowe z (mundurowym?) Marsem, które przynieść może jakieś groźby, ostrzeżenia, emocjonalne pyskówki i nierozstrzygnięte starcie męsko-damskie.

Niestety bogini nie dogoni władcy horoskopu, Merkurego, który jakoś szybko przed nią zbiegnie pod ochronne promienie króla Słońce i do znaku Strzelca w 5, propagandowym domu. Ale zacznie być od 11 do 15 grudnia w dobrych układach kolejno z Plutonem, Jowiszem i Saturnem w 6 domu, czyli zajęta ważnymi sprawami, finansami, patriotyzmami, uprzejmościami i oficjalnościami, może też jako sąsiadka naszego kraju. Jest w tym klimat końca i początku, czyli inaugurowania nowego stanu rzeczy na świecie, bo 14.XII będzie nów księżycowy (i kolejne zaćmienie, tym razem Słońca). A prywatnie zapewne zacznie biegać po sklepach za prezentami, witać gości, i martwić się o chorych i sprawy światowe.

Ostatnie dni przed końcem niniejszego lunariuszowego okresu (16-17-18 grudnia) mogą mieć już nabrzmiewającą podziemnym sporem atmosferę, z racji zbliżania się Marsa do kwadratury z Plutonem, który lubi niewypały, sianie strachu i wzrost napięcia oraz wywlekać sprawy starannie ukryte.
Tu powołam się krótko na Albumasara, aby uspokoić względem kwestii ewentualnego wybuchu wojny:
Mars w kwadraturze z Saturnem niesie nieporozumienie i odcięcie dochodów z marsowych stron i gromadzonych rzeczy. Ale do wojny nie dojdzie.

Wynik wyborów prezydenckich w USA w 2020 roku

Lunariusz solarny na okres wyborów, obliczony na Waszyngton.

Wybory trwają w najlepsze, a raczej obliczanie wyników. Wrzucam analizę aktualnego lunariusza obliczonego na Waszyngton, na podstawie którego, stosując reguły Culpepera postaram się trafić wynik. Przy poprzednich wyborach w Polsce dwa razy udało mi się trafić dobrze. Zobaczymy teraz.

Reguły Culpepera dla lunariusza okresu wyborów w USA w 2020 roku

Jeśli ascendent znajduje się w znaku stałym, wojna będzie trwała długo”…

Na Ascendencie mamy stały znak Skorpiona, ale są to jego ostatnie stopnie, co opowiada raczej nieco przedłużoną końcówkę długiej batalii, do tego Skorpionowi zawsze chodzi o przetrwanie czy przedłużenie status quo, co wskazuje na osobę Trumpa, starającego się o reelekcję urzędującego prezydenta.

W 1 domu wypada Ogon Smoka, niosący niepopularność, a w 7 domu znajduje się Głowa, czyli Smok sprzyja przeciwnikowi do stanowiska, Bidenowi. Trump ma wielu nienawidzących go wrogów, zmobilizowanych, by go utrącić, ma ich jednak pod kontrolą 1 domu, u siebie. Ogon Smoka w Strzelcu jest wywyższony, jak i Głowa w Bliźniętach. Obaj kandydaci w starciu na masową skalę mają równe szanse.

Domy 10, 11, 12, 1, 2 i 3 wskazują na napastników, a domy 4, 5, 6, 7, 8 i 9 na tego, kto się broni, podobnie planety, które się w nich znajdują.”

Przeciwnika Trumpa reprezentuje Wenus, władczyni Descendentu, znajdująca się w znaku swego upadku, czyli mocno osłabiona. Biden jest słaby, ale świetnie odpicowany wizerunkowo. Wenus i MC (tron) jest we władzy Merkurego, który retrograduje w wodnym znaku i domu, więc najsilniejszy nie jest, poza tym rządzi nim (jak i Wenus) Mars (Trump) po swojej stronie. W dodatku jest w opozycji do Neptuna w 4 domu, bazy swego oporu, co zapowiada oskarżenia o fałsz i niemożność udowodnienia swoich racji.

Z 2 domu możesz odczytać zasobność napastników, jest to bowiem dom ich stanu posiadania.”

Zatem kandydata aspirującego ponownie do stanowiska reprezentuje Mars w swojej godności, w 5 domu (strefa propagandy i zwycięskich laurów), w retrogradacji (stara się wrócić na tron). Ma on po swojej stronie Jowisza, Saturna i Plutona, (elita polityczna, hierarchia i agentura) którzy są jego zapleczem pomocy, jednak przechodzi wobec nich długotrwały kryzys (kwadratura), co jego sprawy opóźnia, blokuje i hamuje. Saturn wręcz stara mu się rzucać kłody pod nogi. Procedury są przedłużane, utrudniane i dyskutowane. Niedawno był w opozycji do Słońca, co wskazuje na debatę obu kandydatów i ukrycie się Trumpa na z góry upatrzonej pozycji, jako zakażonego kowidem.

Napastnik przegrywa bitwę, jeśli władca ascendentu znajduje się w niekorzystnym położeniu, jest w retrogradacji albo spalony.”

Mars, władca Ascendentu cofa się na niebie, czyli jest okresowo osłabiony na stanowisku władcy. Pozostaje jednak w swoim domicilium, w domu 5 odpowiadającym za propagandę i laury i niedługo wróci do ruchu prostego. Ma szanse.

Jeżeli władca ascendentu tworzy dobry aspekt z władcą 4 domu, pytający odniesie zwycięstwo, zyska zaszczyty i wiele korzyści.”

Mars owszem tworzy aspekt z Jowiszem, władcą 4 domu, ale kwadraturę, czyli nie sprzyja mu prawo i dobra opinia, nadwyrężona niedawno, bo to aspekt rozchodzący się. Mars jest silniejszy od Jowisza w znaku upadku, i może swoich racji dochodzić siłą ataku i oskarżeń.

Jeśli władca 1 i władca 7 domu byliby w opozycji, nie ma nadziei na pokój i nie należy oczekiwać pojednania.”

Mars i Wenus, która weszła w znak swego władztwa Wagę, dążą w tej chwili do opozycji, czyli zgody nie będzie, a w połowie listopada szykuje się konfrontacja i bezpośredni spór. Niemniej Wenus w Wadze zwycięża Marsa w Baranie z racji wdzięku swej kobiecości. Do tego Mars jest osłabiony retrogradacją i kwadraturą do Saturna, nie może działać wprost i agresywnie. Wenus zaś, patronka pokoju może poddać się dla świętego spokoju sama.

Malefik na MC oznacza złe rzeczy dla pytającego [Ascendentu], lecz gdy znajduje się ona na IC oznacza to samo dla broniącego się [Descendentu].”

Maleficzny Neptun, wprowadzający mgłę, zamieszanie i niepewność znajduje się w 4 domu kontr-kandydata Bidena, za to w 10 domu znajduje się benefik, co daje plus dla Trumpa.

Wybory mogą być, orzeczenie wyniku przedłużane, oskarżane o fałsz i „poprawiane” w mocny, krzykliwy sposób.

Horoskop dla Polski na okres od 24.X do 20.XI.20

Lunariusz solarny dla Polski na okres od 24.X.20 do 20.XI.20

Symbole osi:
Asc – 335. Dwie młode dziewczyny, które na siebie patrzą. Porównywanie, wybieranie.
MC – 261. Mag z tiarą na twarzy i berłem w ręce. Autorytet moralny wyrokuje.
Dsc – 155. Orzeł wypoczywający. Pokój po walce.
IC – 81. Mężczyzna siedzący bokiem na koniu. Pytanie o drogę. Wyznawca.

Wstęp

Swój odczyt opieram na wiedzy spisanej przez perskiego astrologa Albumasara żyjącego w IX wieku n.e. żydowskiego uczonego Abrahama Ibn Ezrę z XI w., Nostradamusa z XVI w. oraz angielskiego astrologa Nicholasa Culpepera z XVII wieku.

Władca lunariusza

Symbol tebański Jowisza: 291. Mężczyzna trzymający otwartą książkę. Litera prawa.

Władcą tego miesiąca jest Jowisz. W głównej roli w horoskopie jest na pozycji zbierającego „wszelkie dary i posługi” od innych planet, niezależnie od poziomu swej godności względem nich, ale już w następnym miesiącu to się zmieni. Dary i posługi będzie zbierała inna rozgrywająca planeta. A to może oznaczać, że co uzbiera teraz, będzie musiał oddać bardziej wpływowemu od siebie.
Jako przebywający w troistości ziemskiej wskazuje na najważniejsze wydarzenia płynące do niego z kierunku południowego, z miejsc, miast i państw (a może też i osób) spod znaków Byka, Panny i Koziorożca. W znaku ziemskim przynosi strach o plony i obawę przed głodem, czyli pogłębiającą się obawę przed gospodarczą zapaścią, bankructwem i bezrobociem. W znaku zwierzęcym, Koziorożcu, niesie kłopoty prawne odnośnie zwierząt użytecznych dla człowieka, w tym bydła mniejszego. (Pamiętamy niedawną aferę z ustawą „piątka dla zwierząt”!).

Albumasar odnotowuje: Jowisz sygnifikuje ludzi wysoko urodzonych, sędziów i mecenasów, biskupów i urzędników, zakonników, dobrych obywateli, oraz sekty. Gdy mowa jest o Jowiszu, miejcie na myśli wszystkich ludzi na stanowiskach autorytarnych, wymagających wyższego wykształcenia, dobrego urodzenia albo poparcia elit, zachowania – choćby na zewnątrz – zasad moralności, światłych, bywałych, szanowanych, utytułowanych i ustosunkowanych. Dawni astrologowie nazywali ich krótko: „ludźmi w togach”. Zaliczamy do nich: księży, sędziów, lekarzy, nauczycieli i profesorów, biegłych, oraz ambasadorów i dygnitarzy innych krajów. Oprócz zawodów Jowisz sygnifikuje również instytucje: kościoły, szkoły, uczelnie wyższe, szpitale, instytuty naukowe, sądy i ambasady. Oprócz tego wszystko, co związane jest z kształceniem i podróżowaniem.

Jowisz przebywa w XI domu, który jest domem dworu królewskiego (gabinetów prezydenta i premiera oraz parlamentu), czyli rządzi zespołowo, pod auspicjami głównej konserwatywnej partii (Saturna władającego w Koziorożcu). Aczkolwiek w jego ostatnich stopniach, co czyni jego wpływowość wyleniałą i bez większej siły przebicia. Wskazuje ono na dużą rolę Sejmu, Senatu, Premiera i Prezydenta w tym miesiącu. Oraz rutynowe zatroskanie wymienionych wyżej sygnifikacji o swój dobry los i powodzenie planów. Końcówka domu oznacza, że rząd będzie kończył dawniej zainicjowane i zaplanowane sprawy, a nie wszczynał nowe. Dążą one w swojej tematyce do spraw 12 domu, który jest strefą zamknięcia, uwięzienia, izolacji.

Jowisz przebywa w znaku swego upadku, w którym jego szlachetne, szczodre, jowialne i sprawiedliwe cechy nie mogą się ujawnić, a wręcz są w pogardzie. Sprawę poprawia pozycja w XI domu. To dom spełnionych życzeń, ideałów, łaskawości i zysków z urzędów i stanowisk, ale to w dużej mierze fasada, za którą i dzięki której Jowisz chroni sam siebie. Co najwyżej robi dobrą minę do złej gry, a jego oblicze rozświetla obłudny uśmiech, lub pojawia się na nim sroga mina, a usta pełne są umoralniających frazesów i zapewnień o dobrej woli, ręce podawane do uścisków są lepkie z ukrytego strachu, przejada się, zwraca uwagę na korzystne znajomości i chce zapomnieć w każdy sposób o mnożących się kłopotach, grożących przyszłą ruiną, która niewątpliwie spadnie mu na głowę. Nadrabiając miną, wykorzystuje swe stanowisko, aby jak najdłużej ochronić zdobycze i zapewnić sobie wsparcie przyjaciół w podobnej sytuacji. Uderza w podniosły ton, udaje, że opiera się na odwiecznych wzorcach, których ma pełno na podorędziu, sięga do zapisów prawnych i sztywno się na nie powołuje. Karząca i napominająca moc Gromowładnego jest teatralna i sztuczna.
Albumasar tak pisze: „Zła kondycja Jowisza oznacza… niekorzystne działania, interesowność, chciwość, obłudę bogatych wobec ludu, fałszywe zapewnienia, nieposłuszeństwo społeczne”. Brak samodzielności, wiarygodności i efektywności w każdej Jowiszowej dziedzinie, mówiąc w skrócie.

Ponadto, w znaku Koziorożca znajduje się w granicach Saturna i obliczu Marsa, czyli jest pod kontrolą obu malefików, co wróży niedobre skutki podejmowanych obecnie decyzji i działań w późniejszym czasie. Culpeper mówi, że gdy władca Ascendentu jest w znaku swego upadku podjęte aktywności skończą się kiedyś przegraną, a nawet usunięciem z gry strony inicjującej czy wszczynającej spór.

Nieco wsparcia udziela mu koniunkcja z Saturnem, bo to oznacza sojusznika (a nawet zleceniodawcę) w jego grze. Jednak, aby się z nim spotkać i rozmówić, musi najpierw minąć nieprzyjemnego Plutona, który stoi między nimi (i który sygnifikuje tegoroczną pandemię, przymus i powszechny strach, także ten przed piekłem i karą Boską).

Jest także w separacyjnej kwadraturze z cofającym się, ale o wiele silniejszym od niego Marsem. A, jak twierdzi Albumasar: Kwadratura zapowiada konflikty i zagrożenie pomówieniami, niesnaskami i kłopotami, z wyjątkiem wojny. Gdy zaś Jowisz tworzy kwadraturę – mówi dawny uczony – zamiast wojen dojdzie do sporów w sprawach między ludźmi Marsa (służby, straże, chirurdzy, manifestanci i działacze) i tymi od Jowisza (prawnicy, księża, uczeni, profesorowie, dyplomaci) oraz we wszystkim, co im podlega.
Ten aspekt zaznaczył się ostro w okresie poprzedniego lunariusza, w dniach 19-20-22 października wzburzonymi obradami w Sejmie, które stopowała nieobecność ważnych postaci i posłów z partii rządzącej. I uchwaleniem mocno dzielącej społeczeństwo ustawy o całkowitym zakazie aborcji. Teraz aspekt jest w fazie rozchodzenia się i „lizania ran” i w niniejszym analizowanym okresie nie zdąży się powtórzyć, jednak zaogniona sytuacja i kłótliwe i pompatyczne rozdyskutowanie z pewnością będzie miało miejsce cały czas.

Mars w Baranie, jak wiemy odpowiada za nastroje buntownicze w społeczeństwie, wyjścia na ulice, śmiałe spory, sprzeciwy, krytykę posunięć władzy i wrzące emocje, prowokowane, ale i stopowane restrykcjami równego mu siłą Saturna. W gestii Marsa jest wojsko, straże, siły ratunkowe, przemysł ciężki, broń, krew i ogień. Ludzie tych profesji są wciąż zmobilizowani i używani do wzmożonych zadań tłumienia, gaszenia, rozładowywania, blokowania napięć i reakcji społecznych oraz innych nieprzyjemnych czynności, co zapewne prywatnie nie przysparza im spokoju, odpoczynku i wprowadza zamęt w ich głowach.

Symbol tebański Plutona: 293. Mężczyzna ciągnący kobietę za rękę. Siła perswazji.

Jednym słowem Jowisz dla własnego dobra musi trzymać się procedur saturnicznych i opierać się na sile istniejących systemowych struktur, aby próbować przetrwać niebezpieczeństwo i powtarzające się ataki. Trzymać także sztamę z Plutonem, drugim kamratem, który stoi tuż przed nim i z którym niedługo spotka się na intymnej rozmowie po drodze na spotkanie z Saturnem („Wstąpił do piekieł, po drodze mu było”).

Symbol tebański Saturna: 296. Ścieżka poprzez las. Działanie według scenariusza.

Obecnie Jowisz jest z Saturnem w aplikującej koniunkcji, a takowa, jak opowiada Albumasar, oznacza, że „działanie będzie ciche, związane z religią i okazywaniem wiary, ze sprawiedliwością i przestrzeganiem reguł prawnych”. Ogólnie to aspekt wskazujący na wzmożoną pracę wszelkich wyższych instytucji i urzędów, państwowych i sądowych, uruchamianie procedur, nowych ustaw, deklaracji i scenariuszy na najwyższych szczeblach. To ważny układ naznaczający cały ten rok astronomiczny (aż do wiosny 2021), więc nic nowego w tym miesiącu nie wnoszący. Tyle, że zauważyć należy, iż Saturn skrywa się teraz w domu 12 (jak w horoskopie roku) i nie działa jawnie, oddając tymczasowo oficjalne kierowanie sprawami rozparlamentowanemu Jowiszowi w widocznym XI domu. Który wraz z kwadraturą Marsa zabrał się za prędkie uchwalanie nowych praw i zakazów.

Gra sił: my

W tym horoskopie rzuca się w oczy większość planet po jego lewej stronie. To strona władzy, rozgrywającego sytuację rządu. Na pierwszy rzut oka układ jest podobny do tegorocznej revolutio solis.

Ogólną sytuację określa znak Ascendentu, Ryby. Już go „przerabialiśmy” w miesiącu sierpniu. To znak zmienny (upadający), dostosowujący się do kryzysowej sytuacji. Zapowiada okres dużej emocjonalności, którą z jednej strony włada Neptun w swej godności w 1 domu, czyli wywierający wielki wpływ na zbiorowość. Oraz, że – jak mówi Culpeper – wszelkie podjęte w nim inicjatywy nie wiadomo kiedy się skończą.

Symbol tebański Neptuna: 349. Mężczyzna, który przeszywa się szpadą. Ruina złudzeń, samouszkodzenie, szczepienia.

Robi to przez unifikację, jakby zmielenie jednostek w wielkim tyglu, by uzyskać ogólny smak z tego, co wytworzone przez każdego z nas z osobna. Będziemy masą, bezimiennym tłumem. Lub samotnikami na tratwach dryfujących po rozfalowanym morzu w zwątpieniu i mgle. Trwa zmiana podstaw naszej świadomości zbiorowej, utrzymujemy równowagę dzięki siłom wyobraźni, złudzeń albo ślepej wiary w sens, którego coraz mniej widzimy wokół siebie. Wielu odczuwa to jak obsuwanie się gruntu pod nogami. Są tacy, którzy zaczynają przejawiać objawy fanatyzmu (religijnego, politycznego), depresji, albo obłędu. Są też tacy, którzy tracą wiarę.

Znakiem Ryb, z ramienia klasycznego zestawu planet zarządza ponadto Jowisz. Reprezentuje nie tylko najwyższe urzędy w państwie, ale tak samo większość z nas „dobrych obywateli”, usiłujących jakoś żyć i nie dawać po sobie poznać, że boimy się o przyszłość, że mamy złe sny i przeczucia, że żyjemy na kredyt i nasza ufność i wiara w sprawiedliwość i prawo się kończy. Próbujemy ustawić się, zreorganizować, oszczędzać, zabezpieczyć wobec czegoś, czego nie pojmujemy i nie widzimy, a co niewątpliwie zagraża i chwieje podstawami naszego bytu, światopoglądu i przyzwyczajeń. Kiedy zaś chcemy oprzeć się na wartościach przekazywanych od pokoleń i zdrowym rozsądku, natrafiamy na mglistą pustkę, która za nimi zaległa.

Biorąc pod uwagę wpływ Neptuna powiem tak: niektórzy z reprezentantów Jowisza, chcący coś zainicjować, czy okazać swą siłę i roztropność staną przed wyborem. Brnąć w fałsz i obłudę, lub samookłamywanie, aby utrzymać stanowisko i autorytet, coraz bardziej cuchnący farbą, albo przeżyć traumatyczne wyrwanie z bajki o uczciwym prawie i honorze jego przedstawicieli, o boskich zasadach żyjących w sercach hierarchów i zwyczajnie wyrzec się profitów w imię czystości sumienia. Niektórzy sprytni przewidując wybór, już sobie szykują miejsce po drugiej stronie.

Symbol tebański Marsa: 18. Kobieta siedząca na tronie z uniesioną prawą ręką. Autorytet popierany przez elitę.

Drugim znakiem w kolejności (tzw. wewnętrznym) w 1 domu jest znak Barana i Mars w nim. Mars musi działać, inicjować, zwyciężać. Dlatego pośród oszołomionego neptunicznym lękiem społeczeństwa zasłaniającego się ofiarnie maseczkami (1 dom odpowiada głowie i twarzy) rodzą się oprócz naiwnego donosicielstwa i pokątnych nienawiści, buntownicze nastroje i złość. Ludzie pełniący marsowe zawody i funkcje czują się ograniczeni obowiązkami, przyrzeczeniami, które złożyli, wymogami i zadaniami, które ich z pewnością w dużej mierze frustrują i niekiedy łamią ich moralnie. Naturalni liderzy i działacze społeczni są blokowani i i tracą entuzjazm.

Po niedawnym starciu z członkami stellum, cofający się Mars jest oszołomiony i nie widzi drogi przed sobą innej, jak wchodzić dalej w tę konfliktową sytuację bez wyraźnego wyjścia. Może czuć się zdezorientowany i rozdrażniony przymusem brnięcia pod prąd społecznych nastawień. Nic się nie buduje, nie rozwiązuje, a przecież znak Barana jest kardynalny i to jego podstawowy instynkt: inicjować, działać aktywnie i zwyciężać. To wielki czas próby dla wszystkich aktywnych i walecznych osób, próbujących radzić sobie w każdej sytuacji najlepiej jak potrafią, siejąc zapał i nadzieję wokół siebie. Z prostą wiarą w zwycięstwo dobra i prawdy na tym padole. Sytuacja wymaga, by wyrzec się agresywności, zaczepności, wychodzenia przeciw przeszkodom, ale odważnie reagować w chwili bezpośredniego zagrożenia. Pokusą jest popadnięcie w rozpaczliwą szamotaninę. Siła Marsa, kierującego się „na Neptuna” może zostać oszukana, puszczona w krzaki, wykorzystana w celach niezgodnych z jego czystą, gorącą i przywódczą naturą. Wielu z nich utraci wiarę w prawo i uczciwość, którym służy, lub zacznie zmieniać kierunek i obiekt polityczny na przeciwny, gdy Mars ruszy w połowie listopada do przodu.

Gra sił: oni

Symbol tebański Merkurego: 215. Mężczyzna bez nóg. W pułapce spełniającej się przepowiedni.

Przeciwieństwem dla rozgrywającego sytuację rządu i „nas” usiłujących coś wykrzyczeć w Sejmie, wykłócić się o swoje, ustanowić sprawiedliwie adekwatne do wymagań życia rozwiązania, jest znak Panny na Descendencie, i Merkury, który nim włada. Znak pracy podległej, specjalistów od ekonomii i technologii, kwestii zdrowotnych, racjonalistów, krytyków, medyków, laborantów, farmaceutów. Wciąż wnosi swoje merytoryczne uwagi i zastrzeżenia, szczegółowe recepty, statystyki, kalkulacje, postulaty i drobiazgowe wymogi, wobec których tradycjonalistyczne „my” zaczyna być mocno zniecierpliwione i zmęczone, przez co ima się odgórnych (urzędowych, umoralniających) rozwiązań wszelkich dylematów, a podejrzenia o spisek i o skryte układy rosną.

Władca znaku Descendentu – Merkury mimo, że znajduje się w swojej opozycyjnej połowie kółka, w dziedzinie własnego zaplecza sił i pomocy, to jest w znaku wodnym, osłabiającym jego naturalne cechy i w domu 8, zaliczanym do stref powszechnych nieszczęść i niebezpieczeństwa. Na dokładkę cofa się i pozostaje spalony, pod zasłoną promieni Słońca. Ibn Ezra nazywa to tak: „Gwiazda, która porusza się pod promieniami Słońca, jest jak więzień.” Czyli niewiele może sama wskórać, robi co jej każą, albo wykonuje czyjeś ciche zlecenie.

Symbol tebański Wenus: 176. Dwaj rozmawiający ze sobą mężczyźni. Paktowanie, porozumienie.

Merkury rządzi planetą Wenus w Pannie, przebywającą w znaku swego upadku oraz domu prawa i otwartych wrogów, która musi się liczyć z opiniami merkurialnych specjalistów i oficjalnych mediów. W tym lunariuszu jest ona w spokojnym trygonie do stellum w Koziorożcu, który rozwiązuje jej opozycję do ofiarniczego Neptuna, co oznacza, że władza niezmiennie wybawia kobiety i ich dzieci od nieszczęścia bycia ofiarą losu, decydując za nie i chroniąc je przed nimi samymi.
W tym miesiącu sprawy kobiet i nienarodzonych dzieci mogą być na wokandzie wszelkich dyskusji i dotyczyć kwestii wstydliwych, skrywanych i bolesnych.

W znaku Skorpiona Merkury nadaje się głównie do szemrania i pokątnego plotkowania, sprzeciwiania się, upartego blokowania rozmów i kontaktów, spiskowania, zatajania i ujawniania tajnych spraw, szyfrowania i odkodowywania informacji. Siły w tych dziedzinach dodaje mu dom i znak we władzy Marsa, oraz granice i oblicze Marsa. Oj, mocno wojujący, badawczy, podstępny, zacięty w sobie i zdeterminowany ma umysł.

Co ciekawe, jego władca Mars w Baranie jest w granicach Merkurego i obliczu Słońca, co wygląda jak wzajemne zważanie na siebie, przy czym Mars dominuje, jako władca obu znaków. Pasuje tu reguła Ibn Ezry: „Układ wzajemnego odbioru [recepcji] sygnifikatorów zapowiada sprawy, które przygotowują coś, co jeszcze nie przyszło na myśl.” Tyle można stwierdzić, że to „coś” będzie miało charakter Marsa i od niego będzie zależał kiedyś bieg spraw. Poczekajmy, aż ruszy do przodu.

Układ wzajemny pomiędzy władcą Ascendentu (Jowiszem), a władcą Descendentu (Merkurym) nie rokuje zgody w tym miesiącu mimo, że obaj znajdują się w przyjaznych sobie znakach ziemi i wody, więc nie będzie otwartej wojny. Wygląda nawet na to, jakby sporne sprawy były zgodnie ukartowane przez obie strony. Niezgodności będą omawiane, ale szczegóły owiane milczeniem, podejrzliwością i zaciętością. Cofający się Merkury będzie najpierw unikał bezpośredniej konfrontacji i rozstrzygnięć, idąc na tzw. zwłokę, aż – wszedłszy znowu w negocjujący i konformistyczny znak Wagi – spotka się na początku listopada w kilkudniowej kwadraturze z Saturnem. Wróży to kolejne zabronienia i niesnaskę, rodzaj cenzury, surowe nakazy odgórne, autorytarne wymogi i przeszkody urzędowe, itp.

Świecznik

Symbol tebański Słońca: 212. Mężczyzna dosiadający słonia. Parada imperialistyczna, buta, pycha, przesadność.

Słońce jest tym blaskiem, który skupia na sobie wzrok wszelkiego stworzenia w dzień, i do którego tęskni ono w nocy. Spójrzmy więc na co będziemy patrzeć w nadchodzącym miesiącu. Bo przecież mają się wydarzyć wybory prezydenta Stanów Zjednoczonych w dniu 3 listopada, jak i w Polsce oprócz zwyczajowo masowo obchodzonych Wszystkich Świętych 1 listopada – Marsz Niepodległości 11 dnia tego miesiąca.

Ludzie Słońca według dawnej astrologii to: król, książęta, arystokraci, możni, szlachetni i bogaci. Znane osobistości, władcy i celebryci. Cały świecznik, przykuwający uwagę i oczy szarego pospólstwa. Otóż w tym miesiącu nie będzie mu lekko.
Przy Słońcu stoi blisko retrogradujący Merkury, co oznacza sojusznika i skrytego poplecznika osoby na szczycie.

My, (czyli Ascendent w Rybach) nie widzimy bezpośrednio tego, czym zajmuje się Słońce, z racji jego położenia w 8 domu horoskopu, ale jesteśmy do niego ufnie nastawieni, wspierając je w jego zamiarach (Ascendent jest w trygonie do niego). To strefa intymna, tajemnic, zasłonięta przed powszechną świadomością. Reprezentant Słońca zarządza kryzysem, resortem zdrowia i służbami pomocowymi (podległy mu znak Lwa jest bowiem w 6 domu).

W astrologii mundalnej 8 dom sygnifikuje radę ministrów, finanse państwowe i instytucje ubezpieczeniowe, a z nimi odszkodowania i zapisy. Pokazuje strach i nieszczęścia zbiorowe, epidemie, kataklizmy i zniszczenia w dużej skali. Jest związany z nieszczęściem, śmiercią i przemianą. I oczyszczeniem.
Dobrze, że nie ma w nim malefika, bowiem Słońce i Merkurego można traktować jako nie niosące nieszczęścia. Jedynie je rozważające. Sam znak Skorpiona patronuje truciznom, transplantologii, chemii i biologii, szczepionkom, genetyce, eugenice, wszelkim badaniom nad strukturą i przemianami materii żywej i martwej, których gołym okiem nie dojrzysz. Stąd wysunięty na czoło problem z delegalizacją aborcji podlega całkowicie jego wpływom, a skrywa zapewne głębokie i mroczne dno.

Symbol tebański Urana: 39. Mężczyzna poganiający przed sobą kilka owiec i kóz. Działacz społecznościowy.

Jednak naprzeciw zatroskanego Światła z jego kompanionem stoi cofający się Uran w upadku zaliczany do malefików, ze swoją skłonnością do nagłych zwrotów akcji, sprzeciwu i budzenia niepokoju. Na dokładkę Księżyc (lud, kobiety, rodziny, nastroje społeczne) jest z nimi trzema w aplikacyjnej kwadraturze, w ognisku figury półkrzyża, stanowiąc przyczynę owych nagłych napięć i szykujących się zwrotów akcji.

W tym miejscu nasuwa mi się pewna uwaga Nostradamusa. Posłuchajcie i rozważcie:
Koniunkcja Słońca z Merkurym w trygonie wodnym oznacza, że ludzie najbardziej skrycie będą zatajali swoją wiedzę i uczoność. Wielka szkoda i strata ze względu na skrytych wrogów i z przyczyny nieprawych i podłych spisków, które postawią jednych przeciw drugim.”
Mówi w ten sposób o zagrożeniu donosami, podglądaniem i podsłuchiwaniem, czyli wzroście podejrzliwości wzajemnej i niepewności z tym związanej. A także o kolaboracji ze złem i podstępnych planach. Znamy dobrze to zawstydzające zjawisko z historii. Zachowujmy odtąd ostrożność.

Zaciemnienie

Miesiąc ponury z natury, listopadowy, ciemny, wilgotny, zimny i butwiejący, związany z aktywnością duchów i przodkami, tym razem będzie również niespokojny, napięty i przestraszony.

Symbol tebański Księżyca: 314. Mężczyzna trzymający w ręku odciętą nogę. Blokada drogi, zatrzymanie planów.

Wskazuje na to Księżyc w 12 domu lunariusza, w znaku Wodnika podległym Saturnowi, niewidoczny za dnia, słabo aspektowany, czyli bez licznego poparcia, ani sam nie dający swego poparcia nikomu. Ibn Ezra: „Gwiazda w 12 domu przypomina osobę w więzieniu.” W tym domu towarzyszy mu także jego zarządca, Saturn, konserwatywny leciwy staruszek, sędziwy trybun ukryty gdzieś na uboczu, za zasłoną, na kwarantannie, próbujący uniknąć nieuniknionego i wyzbyty bezpośredniej kontroli nad biegiem spraw. Jest nadal w znaku swojej godności, w domu swojej radości, więc nie liczmy, że zniknie bez śladu, po prostu pozostaje schowany za kulisami.

Nastroje ludności nie mogą się wyrazić. Starsi ludzie zamknięci w swoich domach mogą cierpieć na depresję albo panikę. Nawet planowane parady, marsze i zbiorowe imprezy mogą zostać odwołane, lub tak najeżone obostrzeniami i obawami, że niewiele je będzie widać. Księżyc w strefie kwarantanny i izolacji włada bowiem 5 domem lunariusza, który owe święta i celebracje pokazuje. Starsi ludzie, kobiety i dzieci mają pozostawać w domach, zwłaszcza w okolicach pełni Księżyca, która wypadnie w przeddzień i dniu Wszystkich Świętych. Niespokojna koniunkcja Księżyca z Uranem naprzeciw Słońca w dzień Halloween może pchnąć niektórych gniewnych i zrewoltowanych do zachowań szalonych, sprzeciwiających się i trudnych do ogarnięcia.

Przebiegi planet:

28.10 – Cofający się Merkury wejdzie w ostatnie stopnie Wagi i jednocześnie Wenus wejdzie do tego znaku, gdzie nabiera mocy władczyni. Nastąpi zamiana władztw, teraz sprawom merkurialnym patronować będzie Wenus. Mediatorzy i media mogą zmienić ton na temat praw kobiet i dzieci, przypuścić je do głosu, dać dyskusjom nagłośnienie.

31.10-1.11 – Słońce w Skorpionie przejdzie w opozycji do retrogradującego Urana w Byku (8-2 dom). Towarzyszy temu pełnia Księżyca, gdy Księżyc (w wywyższeniu) będzie w koniunkcji z Uranem. Wypada to w przeddzień Wszystkich Świętych, gdy ludzie już tłumnie wylegają z domów na cmentarze. Zapowiada się eskalacja napięcia. Tu i ówdzie na świecie wzrost ulicznych awantur i sprzeciwów, ale ponieważ w Polsce poruszone będą niewidzialne domy, odpowiadające za kryzys zdrowotny i żywotne wartości, trzeba się liczyć ze wzmożonym oburzeniem, rewoltą, a także strachem, może jakimś szokiem. W czasie Święta zaś wiele, zwłaszcza starszych osób może być nadmiernie wystraszonych wizjami choroby i ostrzeżeniami władzy, co zapewne zatrzyma je w domu. Od tej pory Księżyc zacznie maleć, czyli nastroje i sprawy będą się kurczyć, kryć, schnąć, zmniejszać, chłodnieć, zanikać. Niechby to dotyczyło również statystyk zachorowań!

3.11 – cofający się od połowy października Merkury w kilkudniowej kwadraturze do Saturna, ze znaku Wagi, rządzonej przez boginię Wenus, zatrzyma się i wróci do ruchu prostego, w ciągu tygodnia nabierając przyspieszenia jeszcze w znaku Wagi. Jest to dobry sygnał dla wydawców i ludzi załatwiających dokumenty, umowy, kontrakty oraz robiących poważniejsze zakupy sprzętu. Tymczasem Merkury zdążył wyjść spod promieni Słońca i z dnia na dzień staje się bardziej widoczny jako osobny i niezależnie działający w swoim merkurialnym zakresie czynnik. Ibn Ezra: „Jeśli gwiazda, która służy do prognostyki, jest wsteczna, ale później jej ruch jest zgodny z kolejnością znaków, oznacza to, że rzecz [którą uosabia] zostanie częściowo spełniona. Podobnie, jeśli znajduje się pod promieniami Słońca, a następnie oddala się stamtąd.” W tym wypadku Merkury oznacza działania opozycji, której może uda się co nieco wynegocjować, lub chociaż sformułować.

7.11 – Słońce w Skorpionie w kwinkunksie do retrogradującego Marsa w Baranie. Aspekt niepokoju, zdenerwowania, niepewności, zgrzytów i agresywnych posunięć ostrzegawczych. Niedobrze rokujący tym, którzy chcieliby coś rozpocząć, czy publicznie aktywnie opowiedzieć się po jakiejś stronie. Niebezpieczeństwo od ognia, krzywda, awaryjność, ostrzeżenie.

9.11 – Wenus w Wadze w opozycji do retrogradującego Marsa w Baranie, kobieta naprzeciw mężczyzny. Obie planety są w swoich znakach i domach i żadna nie ustępuje drugiej w sile. Czas napięć związanych z prawem, negocjacjami politycznymi, wypowiedziami na międzynarodowym forum. Kwestie feministyczne, praw kobiet postawione na ostrzu noża. Podział, polaryzacja poglądów, rozbicie, ostre dyskusje i kłótnie. Spokój może być nadszarpnięty dość brutalnie, aczkolwiek siła Wenus, jak mówi Ibn Ezra – zawsze uspokaja Marsa. Kobiety mają rację, są i będą w sile i to jest oczywiste. Na świecie może dojść do jakiejś konfrontacji sił {zachód-wschód), zagrożenie pokoju ma szanse jednak zostać przezwyciężone.

10.11– Słońce w Skorpionie w trygonie do Neptuna w Rybach. Podwyższenie wibracji duchowych, nie dla wszystkich wyczuwalne, lub wyczuwalne w różny sposób (generujące u jednych większą potrzebę używek i zapomnienia, u innych potrzebę obcowania ze sztuką, duchowością, przyrodą, subtelne nastroje poświęcenia się, współczucia, refleksji filozoficznej). Merkury wchodzi z powrotem do znaku Skorpiona, gdzie nabiera cech wnikliwie śledzącego obserwatora i milczącego badacza spraw trudnych i skrywanych.

11.11 – dzień świąteczny zapowiada się spokojnie, mimo skumulowanego napięcia.

12.11 – Wenus w Wadze w kwinkunksie do Neptuna w Rybach. Niepewności duchowe i uczuciowe, ale także związane z łudzeniem się i rozczarowaniami względem spraw kobiecych, opinii o miłości i litości, niemożliwych uzgodnień stanowisk, poparcia dla kogoś, kogo się ceniło, ponadto zwątpienia, poczucie niezasłużonego odrzucenia, niewinnych cierpień. Piękno i luksusowe życie jest złudne i rozczarowujące, wygody czcze. Bieda i ból w oczy kole.

13-15.11 – Mars stacjonarny w Baranie, rozpoczyna z wolna ruch prosty. Ibn Ezra: „Jeśli planeta ma zamiar odwrócić swój ruch, prognozuje nieudane konsultacje, trudności i zniszczenie: jeśli jego ruch stanie się bezpośredni, to lepiej będzie mieć szczęście w materii, jej siłę i prawość.” Oraz: „Gwiazda na drugiej stacji [w czasie ruchu wstecznego] jest jak człowiek, który oczekuje szczęścia.” Ludzie marsowych profesji odtąd odzyskują moc, zapał i pewność siebie.

14/15.11 – Słońce w Skorpionie w sekstylu do Jowisza i Plutona w Koziorożcu uprawomocnione, dostaje korzystne opinie i poparcie elit i instytucji. Nów Księżyca w znaku Skorpiona rozpoczyna nowy cykl nastawień powszechnych i ważnych inicjatyw. Odtąd sprawy i nastroje zaczynają przyrastać, powiększać się, rozszerzać, mnożyć, słupki rosnąć.

15-16.11 – Wenus w Wadze w kwadraturze do Jowisza i Plutona w Koziorożcu. Prawo naginane potajemnie, obłuda, sztuczna fasada, za którą coś ponurego się kryje. Aspekt rozstań, rozwiązywania umów, przetasowań personalnych, czystek, zabronień, brutalnej odmowy głowy państwa (jak gdyby wbrew sobie, ale na polecenie Saturna). Może zaznaczyć się w szkolnictwie, jak i w kwestii przymusu bycia zdrowym, kobiet, dzieci i ich praw.

17.11 – Merkury w Skorpionie w ponownej opozycji do retrogradującego Urana w Byku. Niepokojące wiadomości, problematyczne wnioski, nagłe zwroty akcji, zarzuty, dyskusje, rozłamy, buntownicze deklaracje.

19.11 – Słońce w Skorpionie w sekstylu do Saturna w Koziorożcu dostaje wsparcie i zatwierdzenie konserwatywnych sił, które mu powierzają swój niepewny los. Czyli rada ministrów wystosuje ważny wniosek, czy petycję do sejmu i prezydenta, która zostanie zatwierdzona. Tym aspektem wkraczamy w kolejny lunariusz i nowy typ zdarzeń.

Październik 2020 dla Polski

Symbole tebańskie osi:
Asc – 219. Chłopiec siedzący na stercie kamieni. Rozpoczynanie wszystkiego od nowa.
MC – 143. Mężczyzna o dwóch głowach, spoglądający jednocześnie przed siebie i za siebie. Ekwilibrysta. Działanie na dwa fronty. Zaskakujący wynik.
Dsc – 39. Mężczyzna poganiający przed sobą kilka owiec i kóz. Działacz ruchu społecznego.
IC – 323. Dwa psy chyżo biegnące. Rywalizacja pomiędzy grupami.

Pogoda jesienna, pochmurna, chłodna, stabilna. Dnie w większości pogodne, ale noce coraz zimniejsze. Wilgotność zmienna.

Atuty Merkurego

Symbol tebański Merkurego: 211. Mężczyzna trzymający ostrą włócznię w ręce. Presja.

Miesiąc solarny zacznie się w trakcie ciągnących się już ostrych dyskusji i agresywnych sporów i podziałów, o czym mówi separacyjna opozycja Merkurego do Marsa w Baranie. Merkury w 12 domu działa niejawnie, za kulisami zatem toczą się już od pewnego czasu rozmowy, negocjacje i konflikty, pełne bezpardonowej wrogości. Do tej pory znak Wagi tonował wydźwięk owych schizmatycznych rozpołowień w obozie władzy, ale teraz Merkury wkracza do Skorpiona, inicjuje zatem inne, niż w poprzednim miesiącu działanie (wtedy pod ugodowymi auspicjami Wenus) i ma do tego dużą motywację, chce coś osiągnąć, ugrać, upleść w sposób skryty, nawet spiskujący. W znaku, dekanie i termie Marsa, naprzeciw swego nowego władcy jest naładowany wrogością, przenikliwością, chęcią walki i zemsty. Szykuje coś zaskakującego i szokującego, o czym przekonamy się, gdy przekroczy Ascendent tego lunariusza ujawniając swoje zamiary i stając naprzeciw przewrotnego Urana. Będziemy zaskoczeni biegiem wydarzeń i tym, że nie przyniosą one rozstrzygnięcia (lub rezultat ich będzie kiedyś inny, niż zamierzony).

Przywołam kilka sentencji Ibn Ezry, aby lepiej uzmysłowić Wam rolę odgrywaną w tym miesiącu przez Merkurego. Przede wszystkim Merkury znajdzie się w domu zmiennym, o czym Ezra mówi, że: „w upadającym domu [planeta] jest jak ktoś, kto zmienia swoją pozycję.” Położenie w domu 12 dodaje, że długo był on za kulisami, odsunięty na bok, zbywany i lekceważony, zajmował się podglądaniem tego, co ukrywane i zbierał (jak to Merkury) stosowne informacje i wstydliwie chowane (przemilczane) dokumenty, aż wreszcie postanowił ukazać je światu.
Ponieważ zmierza w kierunku Ascendentu możemy się domyślać, że pragnie coś zainicjować, ogłosić to, co długo w sobie trzymał. Znajduje się w pewnym oddaleniu od Słońca, czyli nie zasłonięty przez władcę na świeczniku, lecz niewidoczny w porze porannej. Do tego zaczął poważnie zwalniać swój przyspieszony w ostatnich dwóch miesiącach ruch.
Ezra: „Gwiazda, która jest opóźniona w swoim biegu odpowiada wyczerpanemu człowiekowi i brakuje mu siły, by iść dalej.”
Spowolnienie, kurczenie się możliwości dotychczasowego działania na przyszłość, złe rokowania przygotowują go do zmiany kierunku.
Ezra: „[Gdy gwiazda] zamierza przyjąć ruch wsteczny, jest jak ktoś oszołomiony i drżący z powodu nieszczęść, które mogą go spotkać.”
Ponieważ 6.X Merkury stanie w punkcie Ascendentu, to jednak przez chwilę będzie podobny do osoby „szczęśliwej, która ma spełnić swoje pragnienie”. Ponadto będzie się to działo dokładnie naprzeciw Urana, a „gwiazda w aspekcie jest podobna do kogoś, kto szuka tego, czego pragnie.”

Uran jest patronem buntu i idei wolności, nowoczesności, przewrotnej zmiany i rewolucyjności. Zatem naszemu „bohaterowi” będzie zależało na zbulwersowaniu opinii i podniesieniu napięcia społecznego tak, aby skrytykować prawne umowy, być może ujawnić mające wejść w życie (lub już istniejące, bo Uran się cofa) kontrakty, oraz wyzwolić wzburzenie, przewrotnie radykalizując poglądy, by zyskać poparcie.

Gdy Merkury powoli wejdzie w ruch wsteczny (od 14.X) będzie jak „jak rozedrgana i zbuntowana osoba”. Podkreślam, że to wszystko dość długo w opozycji do Urana, a wiedzmy, że: „Przeciwne sobie gwiazdy są wielbione przez dwóch mężczyzn walczących ze sobą zaciekle.” Widać spór dwóch przeciwnych stronnictw, nie mogących dojść do zgody, zatem walczących o późniejszą pozycję i możliwość działania, gdy konflikt się rozstrzygnie.

Kogo sygnifikuje Merkury?

Oczywiście nie jest prosto przypisać mu role. Bowiem może personifikować zarówno konkretną osobę, jak ugrupowanie, a najbardziej w sensie abstrakcyjnym i przechodnim – poglądy, informacje, które roznosi, powszechne zainteresowania, lub też zjawiska pogodowe. Przypisanie mu konkretnych ludzi pozostawiam lepiej w tym zorientowanym kolegom i koleżankom astrologom, którzy śledzą horoskopy osób publicznych na bieżąco. Ja opisuję teraz ogólną sytuację na niebie. A jako na niebie, ponoć tak i na ziemi.

Merkury rządzi 8 i 11 domem horoskopu, co odnosi jego wpływy do strefy finansów publicznych oraz rady ministrów (8 dom), a także gabinetów premiera, prezydenta, sejmu, senatu i posłów, zrzeszeń partyjnych i koalicji (11 dom). Czyli jego reprezenta/tów należy szukać wśród wysoko postawionych osobistości państwowych, mających dostęp do informacji niejawnych (12 dom). Dodatkowo tematem właściwym dla niego są interesy, zyski i straty w handlu oraz plotki katastroficzne (Bliźnięta w 8 domu) oraz ekonomiczne i pragmatyczne idee i rozliczenia, tudzież lobbyści wielkich firm i koncernów zajmujących się żywnością, rolnictwem i farmacją (Panna w XI domu, która może zesłać choroby lub wymówki tego typu na świeczniku), działający na zapleczu oficjalnej władzy.

Pierwsze ogłoszone oficjalne stanowisko w sporze, będzie szybko poddane sprawdzianowi wydarzeń i reprezentanci Merkurego będą musieli cofnąć się i czekać na kolejną okazję pchnięcia swojego zamysłu do przodu. Niepewni jej wyniku i pod obstrzałem opinii oraz dziejących się nieprzewidzianych przetasowań. Zważmy, że Merkury znów cofnie się do znaku negocjującej i wahającej się Wagi (rządzonej przez Wenus, to ważne!), tam przystanie, zawróci i ponownie pojawi się na skorpionowym Ascendencie naprzeciw Urana, ale będzie to już w czasie oddziaływania następnego lunariusza, w innych okolicznościach planetarnych i ze zmienioną intencją.

Merkury sygnifikuje według dawnych ksiąg astrologicznych: ludzi pióra (współcześnie literatów, dziennikarzy, publicystów, blogerów i vlogerów), znawców tematu, doradców, prognostów, specjalistów, rzemieślników, handlowców, złodziei, donosicieli, szpiegów i hochsztaplerów, i dodałabym do nich przynajmniej niektórych polityków, mocnych w gębie i mijających się z prawdą ze zręcznością rtęci.
Merkury jest inteligentny, rozgadany i rozplotkowany (acz w Skorpionie umie trzymać język za zębami), zmienny, ruchliwy, łączący dwa w jednym. Naprzeciw Urana może stać się nieprzewidywalny w słowach i czynach, podniecony, skandaliczny, zaskakujący i przekraczający miary, do tego podłączony do internetu w sposób nieokiełznany. Jednym słowem 7 dom może ujawnić opinii rzeczy niesłychane, które wzbudzą tak wielkie zaskoczenie, że sami piewcy zmiany poczują się niepewnie i zechcą wycofać się rakiem, by na nowo rzeczy przemyśleć.

Teraz przyjrzyjmy się Marsowi,

bo on tu jest inicjatorem zdarzeń. Dlatego, że w tym miesiącu stronę władzy, a także ogólny charakter sytuacji, w której się znajdujemy my wszyscy, jako obywatele kraju, reprezentuje znak Skorpiona na Ascendencie. Stały, wodny, zimny, rządzony przez Marsa i Plutona. Jego głęboko skryta i manipulatorska energia zaliczana jest do ponurych i okrutnych, ponieważ ma siłę konfrontować się ze strachem, chorobą, śmiercią, katastrofą, złem, upadkiem i kryzysem. Zatem jest to sytuacja niewesoła, dążąca do brutalnych rozstrzygnięć, wymagająca umiejętności trwania, skrywania swych zamiarów, uporu, stałości w obliczu szantażu i niebezpieczeństwa utraty zysków, zdrowia czy spokoju, a nawet zawziętości w podjętych aktywnościach.

Symbol tebański Marsa: 26. Słońce rzucające swoje promienie na inne słońce. Przekazanie władzy.

Mars jest jednym z władców Ascendentu i przebywa w swoim ognistym znaku (więc w godności działa samodzielnie i spontanicznie), w domu swojej radości (ma pole pracy w obliczu trudności), w dekanie Wenus (chce bronić strefy komfortu), jeszcze w termie Saturna (czyli podlega systemowi), ale wraca do własnej (gdzie ujawni swą agresywną frustrację), retrograduje (pierwsze cofanie sprawia, że jest zdezorientowany co do swych celów i chce powrotu tego, co było), oraz cały czas pozostaje w konflikcie z równie silnym Saturnem (obowiązek, struktura, system i procedury). Ponadto, jako reprezentant większości rządzącej znalazł się niezręcznie w rejonie opozycji, i był w starciu ze zjadliwym i wścibskim Merkurym.
Ezra mówi: „Gwiazda w 6 domu jest odpowiednikiem uciekającego słabego człowieka.” Może tutaj jest to ucieczka od epidemii i wyścig w poszukiwaniu rozwiązania?
Symbolizuje także małe zwierzęta (mniejsze od kozy), a te związane z Marsem są drapieżne i hodowane na rzeź, lub dzikie, leśne, na które się poluje. Próbę przeforsowania ustawy „piątka dla zwierząt” i awanturę medialną potępiającą hodowle norek na futra pamiętamy z minionego miesiąca września. Zapowiedziały ją wtedy opozycje planet w domach 6-12 lunariusza, zwiastujące podział w obozie władzy i dyskusje, jak się okazało w temacie zwierzęcym, który jest astrologicznie przypisany tym właśnie domom horoskopowym.

Jak wiemy: Mars, władca żelaza, ognia i krwi, sygnifikuje ludzi pracujących fizycznie, kierowców, inżynierów, wojskowych, myśliwych, policjantów, strażników i strażaków, ratowników, zawody używające narzędzi metalowych lub ognia (od rzeźnika do elektryka, czy konstruktora maszyn), a także agresywnych dyskutantów w zgromadzeniach, aktywistów i prowokatorów. W tym miesiącu wszyscy oni będą zmuszeni do dużego wysiłku, zaangażowani w przeciągane projekty, stresujące blokady, ważne zmiany zarządzone odgórnie. Zakazy i nakazy nie będą ustępować. Wzrośnie niezadowolenie i awanturniczość. Ale i mobilizacja wszystkich sił.

Ponieważ Mars stoi w pobliżu obozu opozycji, czyli Descendentu, może to oznaczać pewne posunięcia władzy robiącej podchody poprzez ludzi ze służb, aby prowokować chaos i oburzenie, a przez kwadraturę drugiego władcy Ascendentu – Plutona skrycie kontrolować sytuację, lub też na nią wpływać, imitując ruchy wycofywania się z powziętych decyzji czy projektów i robiąc cięcia i uniki pod obstrzałem rozgadanej opinii publicznej. Działanie pod szantażem zbiorowego strachu wobec skażeń, epidemii, katastrof, zbiorowych dopustów również należy do tego aspektu. Ponieważ Pluton sygnifikuje w tym roku zarazę, może i w tym miesiącu być motywem wzmożonych aktywności Marsa i towarzyszyć mu w roli wymuszającego testera i kontrolera użytych metod.

Ponieważ 6 dom w astrologii mundalnej to pracownicy najemni i służby państwowe oraz urzędy niższego szczebla, Mars zapowiada zaostrzanie się niezadowolenia, wobec zarządzanych ograniczeń, przedłużających się procedur, kłopoty z utrzymaniem gniewu na wodzy, konflikty z pracodawcami, uaktywnienie się związkowców walczących o swoje prawa. Wzmocnioną rolę służb i wojska, wszystko w zakresie interwencji, pomocy i ratowania zdrowia.

Dalej kością niezgody może być kwestia hodowli małych zwierząt w ogólnym sensie i spory dotyczące losów branży rolniczej, rzeźniczej, przetwórczej, przemysłowej, energetycznej i górniczej. Dojść mogą konflikty o wycinkę drzew, lasów i odstrzał dzikich zwierząt. Będzie o tym głośno w prasie codziennej i wiadomościach telewizyjnych, świadczy o tym kwadratura retrogradującego Marsa do stellum w 3 domu lunariusza. Innymi spornymi kwestiami będą ustawy odnoszące się do podatków, polityki wojskowej, międzynarodowej, zdrowotnej (w tym wypadku ważna może okazać się krew, próbki krwi, osocza), rolnej, ochrony roślin i zwierząt (a raczej trucia środkami chemicznymi), a także opóźnianej reorganizacji górnictwa i niezadowolenia rolników, hodowców, przewoźników i ogólnie przedsiębiorców i sprzedawców towarów. Mars to ogień, w 6 domu wskazuje na zakłady przemysłowe. Ponieważ przejdzie w tym miesiącu nieharmonijne aspekty (kwadraturę z Plutonem i Jowiszem oraz opozycję ze Słońcem) strażacy i ratownicy muszą być w pogotowiu.

W 6 domu Mars sygnifikuje również rodzaj najpowszechniejszych w danym okresie dolegliwości. Będą to przede wszystkim gorączki i katary, bóle głowy i mięśni, zapalenia zatok i woreczka żółciowego, choroby krwi, krwotoki, rany i uszkodzenia mechaniczne, choroby wymagające operacji, oparzenia, złamania kości, bóle zębów, reumatyczne i chroniczne (a to z powodu układu z Saturnem). Może trwać wzrost zachorowań przypisywanych koronawirusowi, na co ma wpływ kwadratura ze strony Plutona, ale i jakieś zatrucia chemiczne płynące z atmosfery (aktywny 1 i 3 dom). Zwiększy się wypadkowość na drogach, występuje możliwość wypadków na kolei i/lub w górnictwie. Awarie związane z energetyką i/lub ogniem.

Dom sąsiadów

W omawianym horoskopie przykuwa wzrok stellum,czyli zgromadzenie planet Jowisza-Plutona-Saturna-Księżyca w 3 domu, upadającym. Wróży to, że w tym miesiącu nie będzie nic stałego, a polityka będzie pełna dyskusji i roszad personalnych. Także ta międzynarodowa.
Ezra zanotował: „Asteryzm w 3 domu odpowiada człowiekowi, który odwiedza swoich braci.” To dom szkolnictwa podstawowego i zawodowego, komunikacji lokalnej i rutynowych podróży i spotkań z ludźmi na dość bliskie odległości, prasy i wiadomości codziennych, krajowych, a także kontaktów z państwami ościennymi, naszymi sąsiadami. Astrologowie uważają, że dużo planet w tej strefie, w tym malefiki, zapowiadają pogorszenie się stosunków z nimi, atmosferę międzynarodową napiętą i ulegającą ciągłym zmianom.
Przyjrzyjmy się dokładniej: mamy tu 2 osłabione benefiki (Jowisza i Księżyc) i dwa dużo silniejsze od nich malefiki połączone aspektem konfliktowym z trzecim (Pluton, Saturn i Mars).

Stellum planetarne w jednym znaku przypomina według Ibn Ezry towarzystwo ludzi. Sprawdźmy co to za ludzie, jak się mają. Ponieważ trzej wielcy stoją ramię w ramię, z pewnością czegoś od siebie chcą. „Asteryzm w aspekcie jest podobny do kogoś, kto szuka tego, czego pragnie.” Osobistości rozmawiają o swoich ważnych i strategicznych sprawach (Koziorożec), komentują wydarzenia, uzgadniają poglądy i działania, każdy zaś chce przy pomocy drugich ugrać tyle swojego, ile zdoła.

Symbol tebański Saturna: 296. Ścieżka poprzez las. Działanie w zgodzie ze scenariuszem.

Najsilniejszy z nich jest Saturn, sygnifikator ludzi starszych, konserwatywnych, szanujących hierarchię, noszących czarne ubrania, który jeszcze trochę zdaje się wahać w swoim wstecznym biegu, ale z początkiem października ruszy z wolna do przodu i wkrótce przestanie przejmować się mijającymi układami. Działa w swoim znaku Koziorożca ograniczająco i porządkująco, zna granice do których może się posunąć i umie przewidywać. Ezra zanotował: „Gwiazda w swojej godności jest jak ktoś w sytuacji odpowiedniej dla siebie.” Ponadto rządzi punktem IC w znaku Wodnika, który stanowi narodowe podwaliny, bazę obrony duchowej, przekonania przodków budowane przez wieki.
I pozostaje cały czas w mniej lub bardziej ścisłej kwadraturze z Marsem, sygnifikatorem ludzi orężnych i wojowniczych, przebywającym także w swojej godności i radości. A, jak notuje Ezra: „Gwiazdy w kwadratowym aspekcie są podobne do dwóch osób, z których każda szuka kontroli nad drugą.” To znaczy, gdy Mars inicjuje spontanicznie swoje działanie, nie zwracając uwagi na zakazy i przeszkody, to Saturn wchodzi z oporem, restrykcjami, sankcjami i swoim porządkiem odgórnym i surowym, próbując zdyscyplinować „nieposłusznych”. Do następnego marsowego wyskoku.

Symbol tebański Jowisza: 288. Mężczyzna przecięty w połowie ciała na dwie części. Rozłam.

Natomiast Jowisz przebywa w znaku swego upadku i domu swego wygnania. To sygnifikator „ludzi w togach”, czyli księży, nauczycieli, lekarzy, prawników, oraz obcokrajowców. „Gwiazda, która jest w opozycji do swojej godności jest jak ktoś w sytuacji nieodpowiedniej dla siebie.” Także: „Gwiazda w domu swej nienawiści jest, jak człowiek niezadowolony z siebie.” Bowiem znalazł się w sytuacji podporządkowania i braku samodzielności w decyzjach i planach. W tym miesiącu zetknie się kwadraturą z Marsem, co zapowiada jakąś dramatyczną sytuację, może dyskusję naukową i prawną nad kwestiami zdrowotnymi. I zaognianie się nastrojów w łonie wyznawców katolicyzmu, niczym pośród krzyżowców walczących z koronawirusem. Jednak zmierza ruchem prostym ku przyszłemu spotkaniu z Saturnem. Licząc na ważny strategiczny układ z nim, ustanawiający nowe warunki współpracy na kolejne 20 lat. Stanie się to, przypomnę, 21 grudnia tego roku.

Symbol tebański Plutona: 293. Mężczyzna ciągnący kobietę za rękę. Zdolność przekonywania.

Na drodze Jowisza do pełnej komitywy z Saturnem stoi Pluton. Dziwny, milczący i skryty, nieprzenikniony towarzysz, zdający się coś więcej wiedzieć i móc więcej, niż to okazuje. Budzi tajone obawy i ostrożność obu towarzyszy, między którymi stanął. Ma w swoich rękach moce zniszczenia, nad którymi ani Jowisz, ani Saturn nie panuje. Choć w znaku Koziorożca jest pod butem Saturna i wydaje się mniej groźny, kontrolowany procedurami, obostrzeniami, zabronieniami.
Pluton jest w obojętnym dla siebie znaku i domu, do tego retrograduje, więc załatwia stare porachunki. Ezra pisze o tym: „Gwiazda w pozycji, na której nie dominuje [peregryn], odpowiada człowiekowi, który nie jest w swoim kraju.” Niemniej w tym miesiącu, podobnie jak Saturn zmieni bieg na prosty, wnosząc nowe mutacje zdarzeń i skrytych straszliwości.

W skrócie: stellum powyższe opisuje mentalne zainteresowania nas wszystkich jako społeczeństwa. 3 dom odpowiada prowincji (ha, przysłowiowemu zaściankowi), która będzie na swoich szczeblach wyczekująca, ale też zwarta i gotowa. Jej reakcje są powolne, ciężkie, wycofane i niepewne, aczkolwiek dwa benefiki w ruchu prostym wydają się mieć więcej otwartości na nowe rozwiązania, to nie są u siebie i muszą się podporządkować. Do tego toczyć się będą dyskusje i rozmowy, uzgadniające poglądy na to, co się dzieje z nami i wokół nas. Utrudnienia z dojściem do lekarzy, szpitala, uzyskania diagnozy z powodu przeciążenia systemu zdrowotnego. Zmiany mentalne zachodzą, ale wciąż przypominają uparciucha, który nie chce wyjrzeć ze swojego grajdołka i spojrzeć na rzeczywistość szerzej świeżym okiem. Będzie się pienił, krytykował, odmawiał, wyśmiewał, lękał się, podejrzewał o spiski, opluwał wrogów i tych, co przeszkadzają w jego mniemaniu naprawie psującego się systemu, donosił władzy na sąsiadów lub oskarżał o złą wolę urzędników i polityków.

Z krajów Unii mogą płynąć nakazy i zalecenia, groźby cofnięcia dotacji, twarde polecenia, będą zgrzyty i urzędowe uwagi do wypełnienia oraz tajemne sugestie itp. Widać też wymuszony dystans społeczny, zamknięte granice, budowanie zagrodzeń, różnicowanie stref i „sortowanie ludzi”, zakazy kontaktów, również przeszkody w oficjalnych wizytach polityków, ambasadorów czy duchownych, kwarantanny, wzmożone kontrole i przymusy nader krytykowane lub śmiało przekraczane (przez rozzłoszczonego Marsa). Firmy działające międzynarodowo, a także przewozowe mogą mieć zwiększone kłopoty przez przestoje i blokady granic. Ucierpi handel zagraniczny. Spowoduje to wiele frustracji i gniewnych reakcji, będzie się o tym dużo mówiło i dyskutowało. Acz oficjalne doniesienia i wypowiedzi na forum krajowym i międzynarodowym będą przemyślane i kontrolowane, jeśli nie cenzurowane, to cedzone przez sito.

Co do Białorusi zapowiada się umacnianie się rządu Łukaszenki, kobiety zastraszane, do akcji wejdą mężczyźni, aktywizując nocą opór. Będzie użycie siły, ogień, może i krew.

Symbol tebański Księżyca: 314. Mężczyzna trzymający w ręku odciętą nogę. Stop, niebezpieczeństwo!

Czwartą osobą z towarzystwa planetarnego, stojącą nieco z boku, na końcu owej potrójnej komitywy, lecz czułą na jej posunięcia, jest Księżyc, czyli lud, najogólniej mówiąc: opinia publiczna. W 3 domu, do tego w nieustająco gniewnej i napięciowej w tym roku kwadraturze do Urana w Byku, jest ona rozgadana i rozplotkowana, co chwila bulwersowana, dająca wiarę każdej wieści, ostatnio rozmiękczona litością albo rozśmieszona skandalami (naprzeciw stoi Wenus), i jednak cały czas pod władzą rutynowego i powolnego Saturna, z pewnością nie zechce porwać się do buntu. Będzie ciągle tylko widzem czy rozkrzyczanym kibicem, politykierem, albo przerażoną w swojej masie społecznością patrzącą na nagłe wydarzenia krajowe i zagraniczne, naruszające i zmieniające dotychczasowe relacje i układy oraz wzbudzające niepokój o prosperowanie gospodarstw domowych.

Neptun

Symbol tebański Neptuna: 350. Księżyc unoszący się pomiędzy chmurami. Mistyfikacja, miraż.

Po stronie nocnej horoskopu, czyli w dwóch dolnych ćwiartkach kółka znajduje się jeszcze Neptun. W godności, bo we własnym znaku, w 4 domu, który przynależy do strony broniącej się i przeciwnej wobec posunięć oficjalnej władzy. Współpracuje harmonijnie z Jowiszem i Plutonem (tj. laboratoriami, lekarzami i badaczami wirusa). Którzy oprzeć się mogą na czymś branym z naszej genetycznej, biologicznej przeszłości, lub okresu niemowlęctwa. Wspiera tak milczącą zgodą, jak iluzjami wiary mimo wszystko, część grupy u władzy (związaną z kościołem, edukacją, prawem, zagranicą oraz tajną agenturą, kontrolą i mafią). Strefa oporu i ethosu narodowego jest rozmazana, zamglona, otumaniona, zdezorientowana i bezsilna wobec falowania wody słów i obrazów. To migotliwe ekrany telewizorów, komputerów i smartfonów oglądanych nocną porą. Zalewająca serca litość, pamięć narodowego holokaustu, niewinnych ofiar naszych przodków, czy zbiorowe lęki. I sny. Szare miraże w naszych umysłach, uśpionych i usypianych choćby proroctwami o wielkości mimo wszystko i mesjańskim posłannictwie Polski, a gdy budzonych wizjami, to całkiem bezradnych wobec rzeczywistości.

Uran, Wenus i Słońce

Te trzy planety (oprócz jeszcze Merkurego) znajdują się w górnej części horoskopu, w strefie dnia i jawy, czyli opisują to, co widzieć będzie i czym zajmować się gawiedź.

Symbol tebański Urana: 40. Pies bawiący się pomiędzy dwiema kobietami. Mieszaniec, pochlebca.

Uran w 7 domu zapowiada ukazanie się na forum publicznym istotnych informacji i dokumentów zmieniających diametralnie opinię o istniejącej sytuacji, dążenie do osądzenia jej w nowy sposób, ujawnienie skandalicznych umów, kontraktów, próby pchnięcia radykalnych ustaw, o bardziej lewicowym charakterze. Ponieważ będzie w aspekcie z Merkurym w Skorpionie, spodziewać się możemy rewelacji w kwestiach kontraktów ze światowymi korporacjami zawiadującymi sprzedażą ropy i promowaniem produktów GMO, śmiercionośnych na wielką skalę trucizn potrzebnych do ich wyprodukowania, czy lekarstw (to tematy Skorpiona) oraz wieści dowodzących potajemnej cyborgizacji ludzkości i podpinania nas pod coraz bardziej zacieśniający się wokół system komputerowy i 5G (tematy Urana).

Symbol tebański Wenus: 144. Mężczyzna trzymający piłę w prawej ręce. Reformator.

Domem 7 i znajdującym się w nim ziemskim znakiem Byka oraz Uranem, jak i Słońcem w Wadze, sygnifikującym głowę państwa i rządu, włada Wenus, która w tym lunariuszu jest w pozycji dominującej, na MC. Do tego Wenus we Lwie jest w recepcji ze Słońcem w Wadze, co wzmacnia wpływy i promieniowanie obojga. Zaznaczyła się wyraźnie w poprzednim miesiącu, jako głos wygnanej z Białorusi kandydatki na prezydenta, litościwych obrońców zwierząt hodowlanych oraz przy przejściu przez Ascendent ujawniła, że w jej blasku w naszym kraju kroczy wybawca od drążących polską politykę podziałów, niosący uspokojenie i zgodę prezes Kaczyński! Miejmy to teraz na uwadze.

Oficjalne cele będą pokojowe i uspokajające, ochraniające, wspierające, wzruszające serca (Wenus naprzeciw Księżyca generuje sentymentalizm). Znak Lwa zawiaduje dziećmi, szkołami, sportem, rozrywką, sztuką, świętowaniem, zwierzętami, propagandą sukcesu, oficjalnymi uroczystościami, konkursami. To znak stały, nieustępliwy, zwycięski, zatem w tym miesiącu nic się na szczycie nie zmieni, a raczej rozświetli. Celebryci, a najbardziej celebrytki będą używane do uspokajania i głoszenia haseł czułych i rozmiękczających serca, dających nadzieję, że oto Polska dumnie stawia czoła przeciwnikom, działa w zgodzie z prawami człowieka i natury, mając na celu pokój, troskę o najsłabszych, ochronę przyrody, bezpieczeństwo, wygodę i uszanowanie pamięci przodków. A jako rzeczniczka pokoju i nadziei na pokonanie wirusa chce być tak postrzegana na szerokim forum światowej polityki.
Na czołowej scenie może pojawić się jakaś charyzmatyczna kobieta sukcesu, rzeczniczka idei charytatywnych, tolerancyjnych, światłych i pięknych, zwycięskich. Będzie uspokajać nastroje i koić serca ramię w ramię z inicjowanym Marsem na wiernej służbie oraz aktywnym na niwie negocjacyjnej i sejmowej Słońcem (premier, prezydent, marszałek sejmu, prezes, szef koalicji, ewentualnie osobistości z parlamentu europejskiego). Jego symbol tebański to: 185. Czarny ptak z dziobem i łapami czerwonymi. Radykalizm i aktywizm.

Przejścia planet:

Pełnia Księżyca w nocy z 1 na 2 października, w znakach Wagi i Barana, 11-5 dom (towarzyskość). Odtąd Księżyc zacznie się zmniejszać, czyli zacznie się czas na chowanie się w domu, przetwarzanie, suszenie i magazynowanie zbiorów, odpoczynek, wyciszenie planów.

3.X Wenus wejdzie w porządnicki i zdrowotny znak Panny, który jest dla niej znakiem upadku. Cnota, schludność i higiena będą odtąd w cenie, zamiast zabawy i uciech.

4.X Pluton zacznie wychodzić z retrogradacji, pozostanie stacjonarny przez tydzień, czyli jeszcze oszołomiony i osłabiony. I zacznie przygotowywać się odtąd do spotkania z Jowiszem, ale to jeszcze nie w tym miesiącu. Odtąd pojawiać się będą nowe fakty, niebezpieczeństwa i możliwości względem kłopotliwego wirusa i innych biologiczno-chemicznych zagadnień, ale również wszystkiego, co sygnifikuje Pluton: zatrucia, skażenia, wstrząsy, wybuchy.

Merkury wszedłszy w okolice Ascendentu (który jest dla niego strefą radości) zacznie mocno zwalniać, przekroczy go (ujawni się) 6.X, po czym zatrzyma się na 11 stopniu przez kilka dni (wahając się, a jednocześnie upierając przy swoim i wzniecając publiczną wrzawę i zaniepokojenie), a od 14.X zacznie powoli się cofać, co potrwa do końca wpływów tego lunariusza. Ponownie, już w ucieczce „na z góry upatrzoną pozycję” potrąci oś Ascendentu 21.X, wchodząc do 12 domu, gdzie „będzie podobny do uwięzionego człowieka” (Ibn Ezra).
W tym miesiącu wszelkie sprawy merkurialne (podpisywanie dokumentów i umów, handel, zakupy ruchomości, sprzętów domowych i służących do komunikowania się) lepiej odłożyć na lepszy czas, lub liczyć się z reklamacjami.

9.X Mars retrogradujący uściśli kwadraturę z Plutonem stacjonarnym, co może zaowocować wydarzeniami dnia następnego, gdy Księżyc w Raku (9 dom) przejdzie naprzeciw stellum w Koziorożcu i utworzy półkrzyż z Marsem. Rozwiązanie może być tajne, a zarazem wybuchowe i wiązać się jakoś z rozgrywką międzynarodową, naszą narodową tradycją, patriotyzmem i posiadaną wiedzą/doświadczeniem zgromadzoną w instytucjach państwowych.

16.X nów Księżyca w znaku Wagi, naprzeciw Marsa w Baranie, ze stellum w ognisku półkrzyża. Tajna inicjatywa pod presją musi zostać ujawniona w formie projektu ustawy i zaleceń mających powiązania z zagranicą. Duże napięcie w kwestiach zdrowotnych, służb, w tym tajnych, procedur.
Odtąd Księżyc zacznie rosnąć, czyli pojawi się stopniowo większa aktywność, nowe inicjatywy w nowych sytuacjach, wszelkie nowe wzrosty dobrego i złego, strachu i nadziei.

18.X Wenus w Pannie przejdzie naprzeciw Neptuna w Rybach, generując subtelne nastroje i wyobrażenia, od wdzięczności po litość i głoszoną publicznie troskę, od zagubienia we wspomnieniach po charytatywne zrywy w imię niewinnych ofiar czy dziecięcych nieświadomych dawców.

19.X wylewną serdecznością Wenus z Neptunem wstrząśnie rozdyskutowana kwadratura Marsa z Jowiszem. Można się spodziewać upublicznionych sensacji w tematach: zdrowie/lekarze/prawo/wojsko/krew oraz szkoły/zdrowie dzieci. Także wpływy zagranicznej polityki, stawiające w obliczu jakiegoś zaostrzonego konfliktu czy napięcia u sąsiadów.

Wrzesień 2020 w lunariuszu dla Polski

Lunariusz solarny dla Polski na okres od 31.VIII do 27.IX.20

Wrzesień20

Symbole tebańskie osi:
Asc – 141. Mężczyzna trzymający klucz. – Kod dostępu. Manipulacja.
MC – 35. Byk siedzący koło swojego żłobu. – Klasa próżniacza. Tuczenie się.
Dsc – 321. Mężczyzna leżący na plecach na ziemi. – Poddanie się. Ignorancja.
IC – 215. Mężczyzna bez nóg. – Zapętlenie. Brak rutynowego wyjścia. Skok w niewidzialność.

Układy planet na wrzesień 2020

W horoskopie widać półkrzyż w znakach kardynalnych, ale domach upadających. Składa się z Wenus w Raku naprzeciw stellum w Koziorożcu (12-6 dom), w ognisku tej opozycji znajduje się Mars w Baranie, w domu 9. Domy upadające przynoszą zmienną sytuację, szybki koniec, falstart, powtarzalność kryzysów. Punkt rozwiązujący półkrzyż, naprzeciw Marsa, wypada w znaku Wagi w 3 domu lunariusza. To dom naszych sąsiadów, zatem należy się spodziewać (między innymi) jakiegoś konfliktu dziejącego się za bliską granicą, a także na polu codziennych doniesień i negocjacji, oraz niebezpieczeństwa zachwiania miru z sąsiadami. Trzeba będzie użyć perswazji, dyplomacji, podjąć decyzje i interweniować, aby zażegnać możliwy ostry marsowy spór i kłopoty z niego wynikające. Wieści mogą być fałszowane przez propagandę, bardziej plotkarskie, niż dowodowe, wyciszane z jakichś powodów i mocno bulwersujące. 24.IX przez punkt dopełniający wielki krzyż przemknie Merkury, może to być ciekawa data dla tego, co będzie przekazane nam, zwykłym obywatelom. 

Derywacja horoskopu na pozycję sąsiada wskazuje na sytuację w Białorusi, gdzie rząd będzie bronił swojej pozycji „w oblężonej twierdzy” przed siłami opozycyjnymi. Niebezpieczeństwo dla ważnej kobiety.

Oś pozioma, „my i oni”

W tym miesiącu rozgrywka na obszarze Polski toczyć się ma pomiędzy Słońcem, a Saturnem (i poniekąd Uranem w zbiorowym sensie, jako władcą znaku Wodnika).

Zbadajmy najpierw kogo reprezentuje Ascendent.
We wrześniowym lunariuszu obliczonym na Warszawę znajduje się w znaku stałym Lwa: to duma i trwanie, nieustępliwość postawy, chwała imienia. Słońce, jego władca peregrynuje w zmiennym, praktycznym, ziemskim znaku Panny, w 2 domu (zasoby, wsparcie, zaplecze ekonomiczne), jest wzmocnione w godności swego oblicza, w termie Wenus, czyli ceni dobre zarobki, wygody i spokój. Jeśli sygnifikuje jakichś „nas”, to tych w szczególności zdrowych, pracujących i zasobnych obywateli, urzędników i przedsiębiorców, klasę średnią, posiadaczy i płatników podatków, od których zależy pomyślność kraju. Również specjalistów różnych dziedzin praktycznych, mechanicznych, chemicznych czy medycznych przypisanych znakowi Panny. Który jest związany z ziemią, przetwórstwem i dystrybucją płodów rolnych, żywnością i jej jakością, usługami, przemysłem, urządzeniami użytkowymi, a także higieną i zdrowiem (leczeniem).

Ponieważ Słońce jest w trygonie do Urana w ziemskim Byku pojawi się potrzeba większej zaradności, wynalazczości, aby stawić czoło problemom gospodarczym i finansowym, które staną się wyraźniejsze po wakacjach. Może nagle wzmóc się popyt na metale szlachetne, w tym złoto, w obawie przed inflacją. Spekulacje i spekulowanie kryptowalutą, obcą walutą, ale przede wszystkim złotem.

Uran w X domu wskazuje nowoczesne cele i sposoby ich osiągnięcia, w ruch wchodzą nowatorskie technologie (internet, 5G, Sztuczna Inteligencja, robotyzacja), reformy związane z ich wdrożeniem. Daje też powiew nagłych zmian i niepokojów na wyższych stanowiskach i próby użycia technologii w sprawowaniu władzy. Będą pomysły na nowatorskie podatki.

Słońce może okazać się firmą farmaceutyczną lub informatyczną, wdrażającą nowe cyfrowe procedury i ułatwienia w komunikowaniu się klientów z urzędami, specjalistą od spraw zdrowia publicznego, fundacją pomagającą chorym, szefem zakładu usługowego czy przetwórczego, ekonomistą, ogólnie statystyką i statystykami. Oraz armią botów i ludzi opłacanych z rządowych funduszy, wypowiadających się pochwalnie wobec osób u władzy i oficjalnych ustaleń sytuacji, a krytycznie wobec krytykujących rząd publicystów, znawców tematów politycznych, gospodarczych, ekonomicznych i spiskowych, czyli uruchomiona zostanie propagandowa ściema, mająca uciszyć niepokoje i lęki znieruchomiałego, zdenerwowanego blokadami i zmęczonego społeczeństwa.

Słońce jest także tym, który dysponuje zasobami żywnościowymi, technologicznymi i szczodrze oferuje je jako pomoc. Ponieważ uściśla się opozycja Słońca do Neptuna w 8 domu, pewne pomocowe transakcje (pod skrzydłami mglistego Neptuna), wyprzedaż płodów rolnych, użyczenia, zamiany i zbiórki pieniędzy na filantropijne cele itp. mogą być niejawne, podejrzane i budzące lęki odnośnie dalszej przyszłości. Ceny zaczną się subtelnie zmieniać, lub dążyć ku zmianie. Niektórzy będą tego świadomi. Sama Neptunowa opozycja, najpierw do Merkurego 30/31.VIII, a potem do Słońca 12.IX może przynieść skryte niebezpieczeństwo niewyjaśnionych awarii czy wdarcia się hakerów na serwery rządowe, bankowe i do instytucji związanych z funduszami państwowymi. 

Kontr-graczem

dla owej klasy przedsiębiorczej (ludzi obrotnych i spekulantów starających się prosperować w trudnych czasach) w tym miesiącu jest Saturn. W niniejszym horoskopie reprezentuje opozycję, jako władca Descendentu w Wodniku. Choć Saturn sam w sobie sygnifikuje system państwowy, hierarchię i dyktatora u władzy (i tego w żadnym przypadku nie można mu odmówić), to tym razem jest bardziej tą starszą, bardziej konserwatywną częścią społeczeństwa, obawiającą się o przyszłość, zdrowie i los pokoleń. Sygnifikuje starą kadrę służb i urzędów, niższych hierarchów, emerytów i rencistów, osoby żyjące z zasiłków i ciężko pracujące. Reprezentuje też dawne systemy działania i myślenia, poddane presji trudnych do przyjęcia faktów i narastającego kryzysu, które muszą się przemienić, a na razie jeszcze nie biorą tego pod uwagę, starając się uparcie zachować status quo.

Położenie Saturna w VI domu zapowiada upowszechniające się tarapaty zdrowotne (czy są one prawdziwe, czy strategicznie zarządzone niech powie znak Koziorożca w strefie chorób). I zachwianie gospodarcze, związane ze zwolnieniami z pracy, pandemią i reorganizacją. Wynika z tego, że konieczne nowe posunięcia władzy nie będą dobrze widziane przez dotychczasowych beneficjentów systemu, ani też przyjemne. Niektórzy poczują powiew nadchodzącego upadku. Wciąż jednak usilnie maskowanego i przesuwanego w czasie przez ratunkowe i pozoranckie gesty. Tych, którzy jako ludzie Słońca będą robić interesy na ograniczeniach, fałszach i straszakach.
Zacytuję w tym wypadku starą sentencję astrologiczną:

Saturn w VI [domu] w horoskopie [oznacza] jakąś mocno złą wolę sług i służb wobec swych włodarzy i panów oraz nieposłuszeństwo; wraz z jakimiś chorobami i niemocami i podobnymi dolegliwościami, różne przypadłości u małych zwierząt. Niektórzy, którzy przedtem byli w nadmiarze i obfitości wszystkich dóbr, przejdą w katastrofalną biedę i nędzę. Bezmiar krzywd, zarówno przez choroby, jak różne niezgody książąt i panujących, sekt i religijnych wyznań, przez wojny domowe i różne sprzeciwy. Szemrania przeciw rządzącym.

Dobrze opłacany spryciarz Merkury w Pannie,

w 2 domu odpowiadającym za finanse państwa i jego zasoby, w tym pieniądz wirtualny i papierowy, we własnym znaku jest bardzo silny, rządzi Słońcem („nami”) i pośrednio Ascendentem. Pozwala więc na prosperowanie tym, którzy mają odpowiednie środki, umiejętności i wiedzę. Znajduje się w swoim obliczu, zatem działa w zgodzie ze swą naturą przekaźnika informacji, łącznika przeciwieństw oraz ruchliwego i sprytnego handlowca, w termie beneficznego Jowisza (interesuje go zysk i wzrost, oraz medycyna). Jako informatyk, znający wszelkie kody dostępu jest nieoceniony. Jest na granicy przesłonięcia przez promienie Słońca, czyli media i wszyscy parający się przekazem informacji (naukowcy, dziennikarze, publicyści, youtuberzy, blogerzy itp.) będą mogli rozprawiać głośno wobec tumaniącej iluzji, choć nie są w stanie jej zaprzeczyć, ani udowodnić.

Ponadto stoi naprzeciw Neptuna w Rybach (oblicze Jowisza, terma Marsa!), obie planety w swoich godnościach są równe siłą i ta opozycja w ciągu nadchodzącego miesiąca zapowiada, że zaznaczy się i wzmocni biegunowa polaryzacja ludzi przekonanych o prawdziwości i o fałszu np. pandemicznych proklamacji i wymogów społecznej higieny, zdrowotności bądź niebezpieczeństwie szczepionek, czipów, nowych technologii i wdrażania w życie SI. Dużo plotkarskich doniesień, kłamliwych i manipulowanych wypowiedzi musi zostać krytycznie przesianych i zaopiniowanych. Na tematy dobra publicznego, funkcjonowania służby zdrowia, fundacji pomocowych, oraz działań partyjnych i sejmowych ustaw (Merkury jest władcą XI domu) dotyczących zasad funkcjonowania przedsiębiorstw, podatków, dotacji, spłat, długu, zasobów państwa, własności, a także wprowadzania nowoczesnych rozwiązań i ideologii. Nie wydaje się, aby prawda zwyciężyła. Wręcz będzie zaatakowana i przedstawiana jako fałsz. Dlatego uważne porównywanie, krytyczność, obserwacja faktów i niedowierzanie są bardzo wskazane. Zwłaszcza, że Neptun w 8 domu (strach przed chorobą, katastrofą i tajemnice, a w tym miejscu oddziałujący mocno jako mglisty truciciel, toksyczna chmura związana z wodą i kanalizacją) może maskować tragiczny stan skarbu państwa i systemu ubezpieczeń, oraz zmieniać wartość pieniądza, czyli rozpocząć de facto inflację.

Oś pionowa, problemy i ich rozwiązania

We wrześniowym lunariuszu władcy Ascendentu i Descendentu mają się ku sobie, zmierzają bowiem do trygonu (uściśli się 17.IX), co wróży współpracę, uspokojenie i uzgodnienie stanowisk. Choć w sposób sztuczny i zafałszowany, o czym mówi opozycyjny Neptun w znaku Ryb, otumaniający wszystkich. Kłamstwa, fałszywe obietnice, niedowierzanie, nieszczerość, błądzenie we mgle, mylenie opinii, fotomontaże, tuszowanie, przesadne reklamy, apele i zapewnienia, oto czego można się spodziewać. Wszystko po to, aby odwlec ile się da ocknięcie się nas wszystkich w wielkiej kupie. Umowy i kontrakty zawarte w tym miesiącu mogą się z czasem okazać oszukańcze i fikcyjne, w każdym razie rozczarowujące. Realizacja przedsięwzięć zaś opóźniana tygodniami i miesiącami przez procedury.

To, co będzie publiczne i rzucone na żer społecznej uwagi sygnifikują władcy MC i IC, czyli Wenus i Mars. Ponieważ w lunariuszu są do siebie w kwadraturze, a Mars jest blisko zenitu, lecz władcą 4 domu, czyli kończy wydarzenia, będzie czym się emocjonować. Pokój i miłość powszechna, piękne stroje i bogactwo są przykrywką dla czegoś, co jest stratą, bezczelną grabieżą, a także bolesne do krwi. Pamiętajmy, to są tematy zastępcze, a wojna medialna i propagandowa ma ukryć obyczajowe skandale, szantaże, korupcję, wyprzedaż, złodziejstwo, prostytucję i zbrodnie za kotarą i to, co dzieje się w zbiorowych finansach oraz statystykach zachorowań i zgonów.

Nie przypadkiem na początku września odbędzie się premiera najnowszego filmu Patryka Vegi „Pętla”. Jego tematyka jest idealnie zbieżna z brzmieniem konfliktowych aspektów między Marsem, Wenus, Plutonem i resztą w niniejszym horoskopie.

Księżyc (lud, przeciętna rodzina)

na równi z Saturnem znajduje się w 6 domu, do tego we wrogich kleszczach malefików, między Plutonem, Saturnem i Marsem. Staruszkowie chorzy lub w okowach utrudniających odzyskanie zdrowia przepisów. Emeryci i renciści niespokojni o los swych wypłat i oszczędności. Chorować mogą ludzie z rządu i hierarchowie kościelni. Rodzice zaniepokojeni. Szkoły i uczelnie zamykane. Służba zdrowia współpracuje z iluzją i straszeniem w mediach. Firmy i zakłady pracy reorganizowane, pod presją upadku. Zrewoltowana kwadratura Księżyca do Urana w X domu poruszy stolicę. Niezadowoleni wolnościowcy, ci, którzy utracą pracę, anty-szczepionkowcy i anty-maseczkowcy będą im towarzyszyć. Może pojawić się temat znikających tajemniczo zapasów i zasobów kruszcu, zatrucia żywności, a także szkodliwego wpływu na zdrowie technologii 5G i niebezpieczeństw związanych z cyborgizacją systemu i ludzi. Wszystko to wyśmiewane i krytykowane przy pomocy masowego opłacanego trollingu i błędnych statystyk.

Księżyc jest peregrynujący, tj. słaby, znajduje się w obliczu Merkurego, czyli posiłkuje się opinią mediów i specjalistów, w termie Jowisza wierzy w prawo oraz wiedzę uczonych, w 6 domu – w tarapatach zdrowotnych i urzędowych, musi być posłuszny, a to mu się nie podoba i budzi wzburzone nastroje (kwadratura do Urana w X domu). Na razie, w tym miesiącu trzymane pod pręgierzem utrudnień, blokad i fałszywych zapewnień.

Dla pocieszenia względem kwestii pandemii podaję sentencję uczonego Ibn Ezry, sprzed prawie tysiąca lat:

Gdy Księżyc jest w upadającym domu wraz z planetami szkodliwymi, oznacza to strach, ale nie chorobę.

Cykl księżycowy wprowadza pewne wyraźniejsze momenty zmian i nastrojów społecznych.
2 IX przypadnie chłodna pełnia w znakach Panny i Ryb, i wzmoże się iluzja oraz lęki z nią związane, potem Księżyc zacznie maleć, cofać nas do wnętrza naszych domów i wyobraźni, a wraz z nim będzie wzrastać krytyczność.
Potrwa to do 17 IX, gdy nów w zimnym i suchym znaku Panny zamknie sprawy i zainicjuje jakieś nowe 2-domowe zdarzenia (np. wzrost cen i podatków).

Sfera zdrowotnych i pracowniczych kryzysów, czyli 6 dom

w tym lunariuszu w ogóle jest pełen planet. Co wskazuje na silny nacisk problemów do załatwienia i kłopotów, przed którymi staną tak samo niektórzy rządzący, niżsi urzędnicy, nauczyciele, lekarze, wykonawcy zleceń, całe rodziny, jak ludzie pracujący (i bez pracy). Dawna sentencja astrologiczna mówi:

Stellum planet w 6 domu, który odpowiada znakowi Panny, wróży różne i niebezpieczne choroby i niedomogi cielesne, stosownie do tych planet.

Otóż Saturn odpowiada za choroby chroniczne, starcze, przewlekłe, reumatyczne i stawowe, tudzież kamicę i dnę moczanową oraz stan śledziony. Z Marsem daje złamania kości i kłopoty z zębami. Jowisz powoduje niedomagania wątrobowe i układu krążenia, oraz bezpłodność. Pluton przynosi niebezpieczeństwa zakażeń, nowotworów, napromieniowań, skutków trucizn i innych masowych i trudno uleczalnych chorób cywilizacyjnych, w tym psychicznych (paniczne lęki, opętania) albo wymagających transplantacji. Przypomnę, że w tym roku zarządza tajemniczą epidemią Covid-19. Księżyc zaś niesie choroby płuc, okresowe przeziębienia, katary, grypy, skutki braku odporności. Aspektujący ten dom Mars wnosi gorączki i bóle głowy, uszkodzenia mechaniczne ciała, a ponieważ ciągle stoi w kwadraturze do stellum, powoduje konieczność separacji i okresowej kwarantanny w zgodzie z męczącymi przepisami i biurokratycznymi utrudnieniami.

Na pocieszenie inna sentencja dodaje:

Jowisz w [miejscu] znaku Panny zmniejsza zachorowania tak u ludzkich, lądowych stworzeń jak latających i wodnych.

Czemu? Bo jest benefikiem, czyli wielkim szczęściem. W tym wypadku pośród wielu kłopotów. To lekarze i medycyna. Podporządkowana ograniczającemu i systematyzującemu Saturnowi w Koziorożcu. Jeśli pandemia zacznie się zmniejszać będzie komu przypisać sukces.

Osobę prezydenta

(jak i najwyższych urzędników reprezentujących władzę na różnych jej szczeblach) sygnifikuje władczyni MC w Byku, Wenus. Przebywa w patriotycznym znaku Raka, gdzie opiera się na tradycji i rodzinie, w obliczu Księżyca, co wzmacnia pro-rodzinne i narodowościowe postulaty, w termie Jowisza, gdzie głosi szacunek do religii, prawa i mniemaną wiarę w jego zalecenia, w 12 domu, odpowiedniku znaku Ryb,w którym jest wywyższona. To strefa niewidzialności, bycia za zasłoną, usunięcia się na bok, czy uległości wobec silniejszego i stojącego naprzeciwko Saturna w Koziorożcu.

Wenus w opozycji do stellum w 6 domu zapowiada polaryzację, rozłam w poglądach i stanowiskach, a także nowe decyzje, które prezydent i rząd będzie musiał podjąć pod jakąś presją. Pozycji w 12 domu astrologowie przypisują intrygi, zakulisowe działania, „lewe” biznesy, łapówki oraz… czary (w tym wypadku kobiece), sprawy nigdy nie wychodzące na jaw. Benefik w tym miejscu mówi o potajemnych układach wzmacniających i „skrytych przyjaciołach” zainteresowanych utrzymaniem spokoju, by móc tkać swoje nielegalne interesy.

Wenus pozostaje w sekstylu do Merkurego i trygonie do Neptuna, czyli prezydent będzie wspierany przez media i jego wypowiedzi będą cytowane. Ukazuje się w nich jako opiekun, pocieszyciel nawołujący do pokoju, obiecujący wsparcie, darowizny, azyl, z troską radzący się specjalistów i przekazujący ich opinię. Jest jednak także w kwadraturze do Marsa i w opozycji do Saturna w ich godności, oraz Plutona i Jowisza. Musi się kryć przed silnymi atakami i oskarżeniami ze strony rozgniewanych i pokrzywdzonych dyskutantów, zmęczonych ograniczeniami ludzi pracy oraz chorujących, a czasem obiecywać „gruszki na wierzbie” dla uspokojenia nastrojów. Zapowiada też uczestnictwo w jakichś międzynarodowych negocjacjach pod silną presją.

Zaznaczy się jakieś ważne, choć skryte pęknięcie w łonie partii rządzącej wobec ważnych osobistości. Które zapoczątkuje wyraźniejszy rozłam monolitu. Możliwe wymuszone zakulisowo zmiany na najwyższych stanowiskach rządowych.

W dniach 24 i 25 września Wenus przejdzie Ascendent w znaku Lwa, co powinno ukazać głowę rządu publicznie, z jakąś pokojową (kojącą) inicjatywą, deklaracją, lub po ważnej zmianie.

Wenus,

przebywająca w 12 domu to w ogólnym sensie – samotne matki i dzieci, żyjące z alimentów i zasiłków, chore dzieci, mniejszości, ludzie wykluczeni i odrzuceni poza nawias społeczeństwa. Dawny astrolog mawiał: Saturn w opozycji do Wenus zagraża kobietom. Daje przezorność ludziom pióra i finansów. To zatem zapowiedź cięć budżetu przeznaczonego dotąd na wsparcie rodzin i stawiających je w trudnej sytuacji.

Generalnie kobiety i dzieci w tym miesiącu powinny się strzec niezawinionych nawet przez siebie ataków i brutalnej męskiej przemocy, odbywających się w zaciszu ich własnych domów. Dlatego czujność sąsiedzka powinna być zwiększona i oby pomogła w chwilach naprawdę niebezpiecznych.

A ponieważ planeta jest dodatkowo uszkodzona przez Marsa i Plutona trzeba brać pod uwagę skrytą rolę prostytucji, płatnych przyjemności zmysłowych, brutalności, wyuzdania i może rodzić się szantaż i strach z powodu ukrywanych skandali i strat.
Dawna astrologiczna mądrość mówi o tym aspekcie:

Kwadratura Marsa do Wenus wróży wielkie wszeteczeństwa, cudzołóstwa i wiele niedozwolonych występków dokonywanych w tajemnicy i skrycie zamiast aktu prokreacji. Większość przeciw naturze grzesznych i wbrew boskim i ludzkim prawom.

W poprzednich lunariuszach ta planeta naznaczała wszelkie publiczne posunięcia ruchu LGBT+ w Polsce, więc i teraz ten temat będzie ciągnięty. Jej pozycja i aspekty nie wróżą przyjemnych rzeczy ani rozwiązań problemów dla tęczowych manifestantów. Raczej zaostrzenie nietolerancji i eskalację sprzeciwu wobec ich postawy i żądań. Konfrontacja oko w oko z konserwatywnym i retrogradującym (zacofanym) Saturnem, może kończyć się bijatyką, uszkodzeniami ciała, interwencją sił porządkowych (Mars w kwadracie) i nawet zatrzymaniami. 

Układ półkrzyża, w którego skład wchodzi Wenus, domaga się rozwiązania, które leży w znaku Wagi i 3 domu. Wskazuje to na rysujący się rozłam w samym ruchu LGBT+, na część domagającą się równości wszelkich praw i na część krytycznie nastawioną do prowokacyjnych parad i akcji, bardziej konserwatywną, polubowną i chętną przystać na inne rozwiązania problemów, byleby móc żyć i pracować w spokoju, bez piętnowania i standaryzowania. Konieczna jest wewnętrzna rozmowa, uświadamiająca pretensje i potrzeby, negocjacje i dążenie do zgody.

Opozycja Wenus do Jowisza daje dobrą minę do złej gry, powoływanie się na naukę, religię, prawo, obłudne zapewnienia i skryte powiązania korupcyjne. W obecności Saturna może wiązać ten aspekt z pedofilią w kościele czy rozwiązłością wśród polityków.
Opozycja do Plutona zaś niesie wstręt, nietolerancję, groźbę śmierci, mściwość, spiskowanie, wymuszenia oraz brutalne cięcia.
Dobre układy Wenus z Neptunem i Merkurym zapewne poruszą w obronie wiele znanych osób i artystów, otworzy kieszeń współczujących dobrze sytuowanych ludzi, co nieco złagodzi ocenę wydarzeń tego miesiąca.
Wenus to także dzieci szkolne w izolacji i kwarantannie, stojące na wprost władz szkolnych decydujących w ich sprawie według zarządzanych saturnicznie (przepraszam: koniecznych) zasad.

Silny Mars w Baranie

przebywa w termie systemowego Saturna (co dodaje maleficzności) i w obliczu Wenus (pacyfikuje). Ponadto jest w kleszczach manipulantów Neptuna i Urana, czyli massmediów. Rządzi 9 (przekonania) i 4 domem (tradycje). Dawna sentencja astrologiczna mówi:

Mars w IX wróży wędrówki ludów, złodziejstwa na drogach, wypadki. Dysputy prawne, procesy, niezgody na tle praw i religii. Rozruchy, poróżnienia stronnictw i między ważnymi osobami.

Od 9 września zacznie się cofać, czyli z atakującego stanie się wycofującym z otwartej walki, ale może stać się przez to bardziej przykry. Spowolnienie ruchu, trzymanie się strefy trzeciego dekanatu znaku Barana, rządzonego przez Wenus i pozostającego w kwadraturze do dalekich planet potrwa do końca tego roku. Czyli nie ma co liczyć na szybkie załatwienie problemów powodowanych zatrzymaniem gospodarki i aktywności społecznej, a raczej ich męczące eskalowanie.

Jego dominująca pozycja w horoskopie, blisko zenitu pokazuje kierunek, cel i sens danego odcinka czasu. Toczy się wojna, wojna o prawdę i informację w obliczu znikających zasobów państwowych. W użyciu mogą być wszystkie sposoby zaciemniające, zmieniające temat, wprowadzające w błąd i przekierowujące energię, poprzez hejtowanie, zakazy, blokady, cenzurę, oraz wprowadzanie prowokatorów czy większej ilości dezinformujących trolli i fake-newsów do internetu. Wiele wiele dyskusji.

We wrześniu mogą się zdarzyć krzywdzące prowokacje i akty wojenne za granicą (kierunek wschodni i południowy) na ekranach, zamieszki i grabieże na ulicach miast (Rak to USA). Zagrożeni imigranci i kolorowi (Mars w 9). Wieści o gwałtach, rabunkach, złym losie kobiet i dzieci (uszkodzona Wenus w Raku i 12 domu). Strajki. Brutalne pacyfikacje demonstrantów na placach, zatrzymania, zastraszanie (Mars w kwadracie do Saturna, zwłaszcza gdy zacznie się cofać). Spory na szczycie władzy i dyplomatyczne, a także prawne. Dyskusje z opozycją blokowaną twardymi przepisami. Zasądzane mandaty i kary budzące gniew i dochodzenie swoich praw w sądzie. Akty przemocy z powodu tego, co obce, inne. Wzmożona przemoc domowa. Złość kierowana na LGBT+, równie złośliwe epatowanie ofiarami w zamian. Wypadki na drogach i w międzynarodowej komunikacji. Ruchy obcych wojsk, interwencje straży. Różnice światopoglądowe między ważnymi osobistościami, przedstawicielami nauki, edukacji, prawa i religii. Dzieci skryte w domach, szkoły zamykane w lęku przed epidemią.

Do tego będzie to, co już trwa od sierpnia: utrudnienia, kary, przedłużanie procedur w nieskończoność, urzędy pracujące powoli i nieuważnie, presje, konieczność walki o swoje, kłótnie, spory, awarie urządzeń, instalacji energetycznych, przeciążenia systemów, zwiększona wypadkowość na drogach.

Walka o tron – Białoruś, sierpień 2020

Belarus

Symbole tebańskie osi:

Asc – 2. Człowiek z głową psa grożący wyciągniętą prawą pięścią. Policjant napominający łobuza.

MC – 271. Dwaj mężczyźni całkowicie podobni. Konkursowi rywale do miana najlepszego.

Dsc – 182. Mag spalający kadzidło na ołtarzu. Ustanowienie pokoju, porządku prawnego, który długo był naruszany.

IC – 91. Mężczyzna i kobieta trzymający się za ręce. Zgoda, pakt, unia. Legalizacja.

To jest horoskop lunarny na miesiąc sierpień tego roku obliczony na Mińsk, jako stolicę Białorusi. Pokazuje on wpływy planetarne w całym białoruskim państwie.
Jak widać, położenia planet są dokładnie te same, co w zanalizowanym poprzednio lunariuszu dla Polski, różnice wynikają jedynie z położenia geograficznego i widać to na inaczej umiejscowionych osiach i domach układu.

Wybory na prezydenta Białorusi wyznaczone zostały na 9 sierpnia. Inaczej, niż w Polsce, gdzie uniknięto na szczęście idącej groźnie kwadratury Marsa i urządzono je w okresie poprzedniego lunariusza.

W Białorusi wypadły one na ostrym początku tego kosmicznego aspektu. Mocnego ognistego Marsa w Baranie do mocnego powracającego Saturna w swoim znaku Koziorożca. Wieszczyło to zawczasu silny konflikt i niezgodę, ale kto by pytał o radę astrologów przy wyznaczaniu tak ważnych dat w życiu społeczności?

Główne sygnifikacje

Przyjrzyjmy się białoruskiemu kółku. W nim Ascendent wypada na szczycie znaku Barana, co daje mu dodatkową siłę. Jest wielka chęć do działania, aktywności, ambicja zmienienia czegoś. Mars, uosabiający Ascendent zajmuje własny 1 dom, wraz z następnym w kolejności Uranem w Byku. Jest zapał, waleczna odwaga, sprawiedliwy gniew, chęć zmiany i rewolucyjne oburzenie obywateli. Nic dodać, nic ująć.

Z kolei MC, a co za tym idzie władza, głowa państwa, rząd wypada na początku znaku Koziorożca, a Saturn przebywa w swoim znaku, w domifikacji Porfiriusza także w swoim X domu, w innych systemach w XI, odpowiadającym Wodnikowi, który także mu podlega. Władza jest mocna, zorganizowana, ma chęć dalej rządzić, nie ma zamiaru ustępować. Przy Saturnie stoją Pluton i Jowisz w koniunkcji, władcy 8 i 9 domu, politycy, dyplomacja, służby, prawo. To położenie ma jakiś związek z zagranicą i agenturą, bo znak Strzelca i Skorpiona zajmują 8 dom. Możliwa manipulacja informacjami, zastraszanie, także ze strony dalekich krain. Obie planety są na wstępie w kwadraturze do wojowniczego Marsa, reprezentującego wkurzony naród. Dwie siły muszą się zetrzeć.

Zerknijmy w astrologiczne reguły Culpepera. Ta, którą cytuję obowiązuje w przypadku, gdy Ascendent uznamy za nową obywatelską siłę kandydującą na urząd prezydencki.

Jeśli na Ascendencie byłby Mars, to [atakujący] umrze lub odniesie ciężkie rany.

Już 2 dni po wyborach, kiedy to piszę wiemy, że są ofiary, że są aresztowania, zastraszanie, użycie broni, blokada internetu i brak informacji na terenie Białorusi. Saturn – stary Baćka, ze swoimi przybocznymi, którymi zarządza, usiłuje twardo i z zimną krwią ugasić pożar w sercach swego ludu.

W tej analizie samego konfliktu wyborczego (jak mówią reguły: wojna przy wschodzącym znaku kardynalnym potrwa tyle co chwila) uznajemy, że Ascendent jest ludem, panująca władza i cel dla obu spierających się stron – to MC (przysłowiowy tron), opozycja zaś to Dsc i w tym wypadku musimy postawić osobę Łukaszenki, któremu społeczeństwo powiedziało dość.

Jest to zgodne z następującymi regułami dawnej astrologii:

Przy tłumieniu buntów Ascendent oznacza buntowników. Zasada jest ta sama jak przy rozpoczynaniu wojny, gdy zwycięża strona Dsc. Władcy Asc i Dsc powinni także być po przeciwległych stronach.
Dla buntowników dobry jest silny Mars i Asc, i gdy są po wschodniej stronie. Zły jest Księżyc pod promieniami Słońca.
Jeśli armia wyrusza, gdy wschodzi znak Barana, uda jej się zająć miejsce atakowane czy oblegane.

Descendentem, przypisanym na czas buntu społecznego prezydentowi Łukaszence, rządzi Wenus. Znajduje się ona blisko IC, czyli bazy oporu, „oblężonego zamku”, według reguł astrologicznych, choć od strony 3 domu, czyli prezydent wylądował gdzieś w sąsiedztwie zamieszek odbywających się w stolicy, w nocy (dół horoskopu to środek nocy), w zacisznym miejscu na prowincji. Wenus jest peregrynem w znaku Bliźniąt, tak jak panujący nie znalazł się na swoim miejscu, jedynie przechodnim. Miał dobre układy ze społeczeństwem i udawało mu się rozgrywać okres przedwyborczy w miarę pokojowo, o czym świadczy separacyjny sekstyl Wenus do Marsa.

Jednak tak naprawdę rzeczy mają się jeszcze inaczej. Bowiem to opozycja białoruska wpisuje się świetnie w charakter Descendentu i jego władczyni, jeśli rozważać horoskop ogólnie, jako obraz działań w określonej przestrzeni czasu. Wybory rozstrzygnięto na rzecz Łukaszenki, zatem od ogłoszenia wygranej to jego zaczyna dotyczyć marsowy Ascendent, a wraz z nim oddziały straży, milicji, specnazu i wojska na ulicach miast, gaszące konflikt. Opozycję w takim razie reprezentuje Descendent.

Na jej czele już przed wyborami, a po wyborach jako przegrana stanęła Swietłana Cichanouska, piękna młoda kobieta, co świetnie oddaje charakter planety Wenus. Zyskała sympatię i popularność (znak Bliźniąt), a po wybuchu ostrego konfliktu znalazła się w „oblężonym zamku”, skąd nagle wyjechała (zapewne drogą powietrzną) do sąsiedniego kraju, Litwy.

Oblężony zamek

W strefie obrony opozycji, czyli 4 domu lunariusza pozostaje jeszcze Merkury, media. W znaku Raka są one krajowe i państwowe, do tego w opozycji do Saturna. Ten aspekt pokazuje blokadę informacji zarządzoną odgórnie. Na rzecz rządowej propagandy.

I właśnie tu znów zachodzi wymiana tego, kto się broni, kto atakuje. Konflikt wciąż się toczy, sytuacja jest zmienna. Aspekt opozycji, gdy trwa, ma to do siebie, planety wzajemnie zarzucają sobie winy i przejmują swoje role. Merkury zablokowany, jako media krajowe, prasa, radio i telewizja broni przecież wizerunku i status quo legalnej władzy i prezydenta, zagrożonego wywrotową rewoltą. W owej „wojnie o tron”.

Co za tym stoi?

W grę wchodzi jeszcze Uran z 1 domu horoskopu, znajdujący się w ognisku półkrzyża między Księżycem (ludem) a Słońcem (świecznikiem społecznym). Jego punkt rozwiązujący napięcie znajduje się w Skorpionie w domu 7. Napięciorodny Uran zawiaduje internetem i szybką nowoczesną komunikacją. Do tego jest we władzy 3-domowej Wenus, czyli źródła są w przygranicznych krajach. Poszukał wyjścia zagranicą, pośród przyjaciół opozycji, a wrogów władzy. Wiadomości płyną też drogą pośrednią przez telewizję satelitarną i kontakty telefoniczne z członkami rodzin z krajów sąsiadujących z Białorusią.

Patrząc na kółko i cały 1 dom, widzimy w nim agresywnego i blokowanego Marsa chcącego z wielką pasją coś osiągnąć i rzucającego się na czarnego starego władcę w znacznej obstawie. Dalej zaś konformistycznego i zachowawczego Urana w Byku (tak, wystarczy znać jego symbol tebański: Siedzący kruk), działającego technologicznie, aby usprawnić handel i własne wygody. Impet marsowy ma drugie dno. Naród białoruski poczuł niecierpliwość po 26 latach w czasach upowszechnienia się internetu i możliwości kontaktu ze światem, oczywiście szczęśliwym, wolnym i bogatym w jego oczach. Ale czy ten świat chce dla niego dobrze? Byk jest dla Urana miejscem upadku, jego rewolucyjna natura nie może się wykazać. Działa na rzecz uzależniających wynalazków, a nie wolności.

Punkt rozwiązujący półkrzyż, naprzeciw Urana to Skorpion i 7 dom. Strefa tajemnicy i zdeklarowanych wrogów. Napięcie mogłoby może osłabnąć, gdyby skryci przyjaciele stali się jawnymi wrogami, albo na odwrót.

Jak to się skończy?

Kolejna reguła astrologiczna mówi:

Jeśli władca 7 domu znajduje się w domu 4 […] i nie jest uszkodzony, jest to dobre dla broniącego się; jest to korzystne zarówno w przypadku wojen, jak i procesów sądowych.

W omawianym przypadku brzmi fajnie dla losów tak samo legalnego ale w pewnym momencie zakwestionowanego prezydenta, jak opozycji będących w konflikcie, ale choć Wenus jest w koniunkcji z IC i wywiera ważki wpływ na 4 dom, to znajduje się po stronie domu 3 (sąsiedzi, komunikacja w regionach). Jest raczej słaba, w obcym sobie znaku i domu. Wsparcie Marsa właśnie się kończy. Rządzi nią Merkury w znaku Raka, zablokowany i zmuszany przez władzę do prawomyślności.

Władcą 4 domu, czyli „oblężonego zamku” jest 12-domowy Księżyc pod promieniami opozycyjnego Słońca. Lud w ucisku, w zamknięciu, jego zdanie jest stłamszone i sterowane. Może się wzburzać, cierpieć, modlić, ale w tym miesiącu nie przeskoczy wysokiego konia. Bo:

[…] gdyby władca 7 domu znajdował się w niekorzystnym położeniu, to broniący się zostanie pokonany, a ten, kto rozpoczął bitwę odniesie zwycięstwo.

Pocieszeniem dla obu opozycyjnych stron sporu jest fakt, że Wenus w koniunkcji z IC (wierzchołkiem 4 domu) jest benefikiem, zatem sprawy tak czy siak zakończą się polubownie, przynajmniej do końca miesiąca. Pacyfikacją zamieszek. Pokojowym milczeniem na drażliwe tematy, uspokajającą i rozweselającą propagandą. Acz sprawy zmierzają znowu do konfrontacji, choć zaostrzy się ona w przyszłym miesiącu, lub na styku dat tego i przyszłego lunariusza, co pokazują władcy Ascendentu i Descendentu, Mars i Wenus zmierzające do aspektu kwadratury.

Sierpień 2020 w horoskopie miesięcznym dla Polski

Ewa Sey

Lunariusz solarny dla Polski na okres 3. VIII do 31. VIII. 20 roku.

lunVIII20

Symbole tebańskie osi:

Asc – 346. Mężczyzna trzymający koguta. – Sygnalista, komentator, rozgłos, alarm.

MC – 265. Mężczyzna wymiotujący. – Ogłoszenie trzymanych w tajemnicy wiadomości i brudnych spraw. Zalew.

Dsc – 166. Dwa psy chyżo biegnące. – Prędka wymiana informacji. Rywalizacja dwóch ruchów społecznych, stron.

IC – 85. Mężczyzna trzymający otwartą książkę. – Czytelnik, korespondent, zapisy, przepisy.

Pogoda
zapowiada się zmienna i dość nieprzewidywalna. Mgły i zimne rosy poranne i wieczorne, zwłaszcza na wschodzie kraju, czasem silne opady i po upale ochłodzenia. Na południu i północnym wschodzie może dojść do gwałtownych burz z piorunami, uszkadzających budynki i instalacje. Od 5 do 20 sierpnia grozi fala upału oraz wiatry i trąby powietrzne, najbardziej na północnym zachodzie. Żniwa zapowiadają się obfite, ale będą miejscowe ubytki, nie tylko z powodu nadmiaru wilgoci, zimnych nocy i mnożących się szkodników w całym sezonie, ale także powodowane przez samych rolników, niezadowolonych z niskich cen skupu i dziwnych spekulacji w handlu zagranicznym. Życie turystyczne i wakacyjne skoncentruje się na północy kraju, ale pogoda będzie chmurna i zmienna, dni upalne na zmianę z zimnymi, wilgotno.

W tym miesiącu zaznacza się mocno księżycowa pełnia.
W omawianym lunariuszu wypada już po zachodzie słońca, czyli tarcza księżyca podnosi się na południowym wschodzie i zajmuje dom 12 (podobnie jak w horoskopie rocznym), dość blisko linii horyzontu. Wypada w znakach stałych i upartych w swojej woli trwania, mimo zmiennych warunków zewnętrznych (domy upadające).
Ponadto, aż 4 planety w tym horoskopie są nie tylko w znakach swojej władzy, ale i domach, którymi rządzą! Zapowiada się manifestacja różnych sił i aspektów tak społecznych w Polsce i na świecie, jak przynależnych przyrodzie i żywiołom.

Wielką siłą dysponuje Neptun w Rybach na Ascendencie – występuje w tym miejscu także w horoskopie roku, więc jest tym ważniejszy. Wspiera ze swej strony Jowisza i Plutona, czyli czynniki zarządzające społeczeństwem, jednak ma też własne zadania do wykonania, wysokiego lotu, do których te planety nie dorastają (są w osłabieniu).

Sam Ascendent w Rybach wskazuje na czas zmienny w nastrojach, będziemy w tym miesiącu jako zbiorowość nieświadomi czegoś, otumanieni, zdezorientowani, nakarmieni złudzeniami i emocjami, albo mocno „napici”. Do tego wskazuje na głowę i twarz, czyli maskę i maskowanie się. Wielu być może uzna, że spełniają się wielkie proroctwa, inni, że to iluzja i manipulacja. Będziemy przeżywać sprawy dochodzące poprzez media państwowe, telewizję i radio oraz szukać wróżących i przepowiedni, by dowiedzieć się, co będzie później i co w ogóle się dzieje. (To dobry czas dla wizjonerów, duchownych, i artystów, którzy otworzyli się na inspirację). Sam znak należy do strefy cierpienia i nie zapowiada poczucia szczęścia, czy zbiorowego entuzjazmu, a raczej niewiedzę, lęk, niewinną ofiarę, przeczucia gorszych rzeczy, chęć ich uniknięcia i współczucie.
Ascendentowi patronuje gwiazda stała Achernar, z konstelacji Erydanu. Sprzyja osobom uduchowionym i wizjonerom. Wiąże się z nią dalekie podróże drogą wodną i jakieś rozstrzygające wydarzenie „przy ujściu rzeki”.
Aktywny będzie żywioł wody, kwestia fal wszelkiego rodzaju, tych wodnych i tych niewidzialnych oraz wzmożonego przesyłu danych.

Przy wielkiej sile jest Słońce w Lwie,
wypadające w domifikacjach Placidusa, Kocha czy Regiomontanusa w 6 domu, w systemie Porfiriusza przebywa w 5 domu (odpowiedniku Lwa), co można uwzględnić jako pewną ambiwalentność – promieniuje najmocniej w swoim znaku i domu, choć wypada po nocnej stronie horoskopu, co je nieco osłabia, niemniej ukazuje swą siłę poprzez wschodzący właśnie Księżyc. Aczkolwiek oba Światła stoją we wrogich sobie znakach, to Słońce kontroluje Księżyc swymi promieniami i ukazuje się na tyle, ile ten zdoła przyjąć jego blasku.
Słońce sygnifikuje prezydenta, mężów stanu, znanych polityków, szefów, biznesmenów, decydentów, oraz celebrytów. Osobistości charyzmatyczne, wybitne, gwiazdorskie, lub szanowane za swe stanowisko czy nadzwyczajne dokonania, jednym słowem ze świecznika społecznego. W najpowszechniejszym sensie są to mężowie i ojcowie rodzin.

Miesiąc rozpocznie uroczystość zaprzysiężenia nowo wybranego prezydenta, i to wydarzenie ma charakter pełni, zaburzonej przez silne emocje powodowane przez Urana. Wybory pozostawiły jednak Polaków w rozterce i podzieleniu.

W problemowym i dość nerwowym domu 6 Słońce reprezentuje pracowników w służbie państwowej i ludzi do niej powoływanych. Będą zajęci wypełnianiem obowiązków, a nawet zmuszeni sytuacją do ich pilniejszego wykonywania, choć pokusa pokazania się światu w sytuacjach wykreowanych, czasem zabawnych, karykaturalnych, czasem bohaterskich, mających przykuwać uwagę publiczności i kierować napięcie w „bezpieczniejszą stronę” będzie istnieć. W końcu taki ma charakter znak Lwa. Zaznaczy się propaganda, działania rankingowe, ogłaszanie programów, manifestów, zażarte dyskusje publiczne, „obrazy majestatu” i wybielanie własnych wad w przeciwieństwie do powiększania wad wrogiego (przepraszam, przeciwnego) obozu.

O dużej aktywności mediów państwowych, blogerów, vlogerów, dziennikarzy i publicystów oraz wszelkich specjalistów, korespondentów i posłańców mówi Merkury w 5 domu, słoneczny „przydupas”, tutaj w innym znaku, niż Słońce, czyli nie będący na jego paseczku, w tradycjonalnym i służącym Księżycowi (ludowi) znaku Raka, nie jest również pod zasłoną promieni słonecznych, co mu daje pewną swobodę wypowiedzi i szansę na większą obiektywność ocen w swych relacjach (pamiętajmy jednak, że Rak daje Merkuremu subiektywizm, korzenie narodowe i uczuciowość).

Na pojawienie się silnej krytyki i różnicy zdań wskazuje opozycja Merkurego (horoskopowego przeciwnika) do Saturna (rządzących), przy czym Saturn w swoim znaku i domu ewidentnie przytłacza ludzi pióra i prędkiej mowy i w jakiś sposób gasi ich moc oddziaływania. Mogą to być jakieś ograniczające ekspresję przepisy, decyzje partyjne, ustawy, blokady wypowiedzi, proklamacje, oficjalne sprzeciwy, zabronienia, odmowy, ostatecznie też stawianie twardych odgórnych warunków i wymagań urzędowych, czy nawet cenzura. Rząd może ogłosić coś niepopularnego i upierać się przy tym, lekceważąc zdanie ludzi.
Merkury jednak dość szybko wejdzie w znak Lwa, który minie w wielkim tempie, przyspieszając akcję i wzbogacając ją o wiele niespodzianek. Dołączy do Słońca, które zapewne zaświeci na czele tych, co krytykują decyzje rządzących. Na koniec wstąpi w znak, którym rządzi, Pannę, czyli stanie się znaczący.

Ogólnie horoskop wskazuje na osobistości pod obstrzałem, których skandaliczne (skandalizujące?) wyczyny mogą zostać ujawnione (gra w tym rolę internet, któremu patronuje Uran). Widać dużą nerwowość w narodzie, ale i bezradność wśród obywateli, postawionych przez los w sytuacji, na którą nie mieli i nie mają bezpośredniego wpływu. Ludzie poczują się oszukani, zdenerwowani, zaniepokojeni. Zamanifestuje się też ostra polaryzacja poglądów, gniew, oskarżenia, napięcie będzie eskalowało. 

Następna z wybitnych planet to Mars.
Przebywa w w swoim znaku Barana, w I domu, jego odpowiedniku, a to daje mu nadzwyczajną moc. Ludzie Marsa, tj. żołnierze, strażnicy, strażacy, ratownicy, kierowcy i mechanicy, pracownicy fizyczni itp. oraz większe struktury, które przynależą Marsowi (przemysł ciężki, kolej żelazna, arsenały broni, armia, policja, ratownictwo oraz przestępczość) staną się w tym miesiącu widoczni, pełni inicjatywy i siły, zmuszeni działać z impetem i szybkością, wzburzeni, aktywni, przedsiębiorczy, głośni, waleczni, odważni, a niekiedy wściekli. Motywem żywiołowej aktywności będą różne spory i oburzenie, ale i konieczność szybkiego zareagowania na nagłe wydarzenia.

Na wzburzenia nastrojów i niespodziewane zmiany w wycenie wartości wskazuje Uran w II domu, w Byku, będący w ognisku półkrzyża tworzonego przez Słońce i Księżyc. Przyczyna, oraz sposób ich rozwiązania znajduje się naprzeciw Urana, w znaku Skorpiona i 8 domu, który odpowiada za zyski z ubezpieczeń państwowych, bankowość, dystrybucję, przydział środków, rekompensaty, wyprzedaż i wskazuje też na skutki niszczących katastrof i niespodziewane w tym wypadku uraniczne straty. W efekcie może wypłynąć denerwująco kwestia długu państwa, bankructwa przedsiębiorstw, bezrobocia, zasiłków, spłat, roszczeń ubezpieczeniowych, własności, dziedziczenia, parcelacji dóbr itp.

Oraz zaznacza się, jak w całym roku Saturn w Koziorożcu w XI domu,
choć w osłabiającej retrogradacji (powracający do roli, jaką już odgrywał), to jednak w swojej roli i przez znak i dom. Z pewnością ma zamiar umocnić swój rząd, przywrócić mu dawny kształt i kierunek, reaktywować co się da. Jowisz (prezydent, hierarchowie kościelni, dyplomaci, sędziowie, profesorowie) także się cofa, czyli sięga już ręką po to, co miał. Robi to w towarzystwie tak samo retrogradującego Plutona. Czy minione splendory i wpływy jednak dadzą się wskrzesić? Retrogradacja osłabia planety w działaniu, bowiem zajmuje je przeszłość, sprawy niezałatwione, przywracanie starego stanu rzeczy, przez co nie patrzą do przodu i nie mają siły odpowiedniej reakcji w razie zagrożenia. A takim zagrożenie sprowadzi Mars w tym miesiącu i kilku dalszych.

Przebiegi planet

mówią o bulwersujących doniesieniach związanych z pracą i decyzjami urzędników, dokumentami i przepisami. Część związana z kandydatami, którzy polegli w walce wyborczej może czuć się oszukana (Wenus separuje w kwadraturze od Neptuna). Ceremonia zaprzysiężenia prezydenta może odgrzać nastroje i skupić wokół jego osoby niespodziewane i wrogie reakcje. Będą zawiązywać się wewnątrzkrajowe ruchy o charakterze zrzeszającym, patriotycznym, dyskusyjnym, młodzieżowym, artystycznym, obyczajowym, zaznaczy się ich aktywność nocna, a także grać bardziej znaczącą rolę komunikatory typu radio, prasa, krajowa telewizja, promujące sztukę mającą koić umysły i zbytnie opozycyjne rozgadanie (Merkury rządzi Descendentem, więc reprezentuje siły sprzeciwu).

Obecność zgromadzenia planet zewnętrznych w XI domu mówi o wzmożonej pracy sejmu, gabinetów premiera i prezydenta oraz wskazuje na obrady pełne gwałtownych dyskusji i starć (także w przestrzeni europejskiego parlamentu czy międzynarodowych organizacji, do których przynależymy). Media będą przywołane do pionu, a co bardziej krytyczni ich reprezentanci powstrzymani, wymieniani, co nie obejdzie się bez sprzeciwów. Merkury jest w tym miesiącu szybki na niebie. Wygeneruje wiele gorącego wiatru, jakkolwiek to rozumieć. Nie da się go ubezwłasnowolnić.

Niepokojąco wygląda przejście ogniowego Marsa w Baranie w kwadraturze do owego 11-domowego zimnego stellum. Po kolei zostanie nim najpierw dotknięty Jowisz, w okolicy 4 sierpnia, przebywający w obliczu Marsa w Koziorożcu, co wskazuje na jakieś wojujące zapędy i gwałtowne konfliktowe wypadki, oby tylko na świecie (wtedy zagrożenie może pojawić się na południowym wschodzie od nas), przy tym sprzyjanie decyzjom marsowym, które będzie demonstrował prezydent i wszyscy reprezentanci tej planety (Jowisz znajduje się w rozsejmikowanym 11 domu, rządzi 9 domem – zagranicą, dyplomacją i MC, czyli reprezentuje głowę państwa). Oby na ostrych dyskusjach, dyplomatycznych wypowiedziach czy pogróżkach się skończyło! Mimo niebezpieczeństw, zachowaniu pokoju sprzyjać będzie benefik (Wenus) w koniunkcji z IC w 4 domu horoskopu. Czyli nocne Polaków rozmowy przy pełnym stole. Albo przerabianie tegorocznych plonów ogródkowych na zimowe zapasy.

Potem około 13 sierpnia Mars dotknie Plutona (rządzącego 8 domem, śmierci), władcę energii nuklearnej, broni chemicznej i biologicznej (przypomnę, że w tym roku sygnifikuje koronawirusa), kontroli umysłów, zniszczeń, skażeń, epidemii, słowem wszelakich masowych dopustów. Przebywając w znaku Koziorożca patronuje także wszelkim kopalinom i paliwom wydobywanym z ziemi. W omawianym lunariuszu dla Polski Pluton przebywa w 11 domu blisko Jowisza, co mówi o poruszonym fanatyzmie, woli forsowania źle widzianych reform i wprowadzających przymus i zwiększoną kontrolę, zakrycia jakichś skandalicznych czynów przestępczych, o potajemnym wpływie sił ukrytych (też okultystycznych), mafijnych, korupcyjnych i agenturalnych na kierunek rozwoju polityki. Mars wchodząc w kwadraturę z Plutonem poruszy niszczycielską wojowniczość stron i zaangażowanie w namiętne i wściekłe spory. Zamanifestuje się krzywda ludzka, strach przed katastrofą i wymknięciem się wielkich energii spod kontroli. Na świecie może zostać coś niebezpiecznego uwolnione (do głowy przychodzi mi kolejny wirus, lub odnowienie epidemii, uczynione w wojennych zamiarach, choć może to też być napromieniowanie), co zacznie się potajemnie rozwijać i wyjdzie na jaw nieco później. Niemniej kwestia powracających zakażeń znów może posłużyć stronie rządowej do załatwienia swoich planów restrukturalizacji gospodarki przymusem.

W tym czasie, który będzie dłuższy, niż podane przeze mnie orientacyjnie daty, bo właściwie obejmujący większość miesiąca sierpnia nie są wskazane dalsze podróże, wyjazdy, może zwiększyć się wypadkowość, śmiertelność i kontrole na drogach, a w większej skali pojawić także blokady granic. Utrudnienia w komunikacji potrwają przynajmniej do początku stycznia przyszłego roku, bo tyle będzie przebywał Mars w znaku Barana. Z tego powodu nie jest to też dobry czas na branie ślubów, podpisywanie kontraktów i umów, urządzanie masowych imprez.

Pewnym pocieszeniem w tym nieharmonijnym przejściu jest właściwie jednoczesny trygon Słońca do Marsa, który się uformuje w dniu 16 sierpnia, a w następnym dniu do MC w Strzelcu. Do Słońca przyłączy się szybki w znaku Lwa Merkury, który z wielką siłą będzie działał na rzecz natychmiastowej reakcji w celach pomocowych. Poprze swymi działaniami jakąś rewolucyjnie nastawioną osobistość, którą konieczne w kryzysie szybkie działanie zacznie wynosić i da stosowną popularność. Siły marsowego rodzaju będą mu sprzyjać. Ten człowiek może mieć związek z wojskowością i wypełnianiem poleceń i rozkazów, lub będzie się na armii wspierał. Jeśli nie będzie to wojsko, to przynajmniej zwarta grupa silnych fizycznie mężczyzn gotowych do walki o swoje interesy. Ukształtuje się układ wielkiego trygonu, który przyniesie łagodzące konflikt rozwiązania osobom odważnym, umiejącym znaleźć się w trudnej sytuacji i zorganizować szybką i twórczą akcję w kryzysie.

Następnie w okolicach 24 sierpnia Mars minie w kwadraturze cofającego się powoli Saturna, który równy jest mu mocą godności i ma koło siebie wsparcie Plutona i Jowisza. Włączą się struktury rządowe,  uruchamiając swoją organizację i procedury. To aspekt przykry, niszczący, blokujący, włączający w grę siły destrukcyjne i kontrolujące. Oby skończyło się tylko na przysłowiowym „gaszeniu pożaru”, liczeniu strat i karaniu winnych. W grę wchodzą zakazy, przymusy prawne, rozporządzenia ograniczające, kontrole, zmiany stanowisk, cenzurowanie itp. Potrwa to niestety kilka miesięcy, czyli zapowiadają się duże problemy.

Podsumowanie

Mamy swoje polskie piekiełko, które rodzi samo w sobie niepokoje, jednak podlegamy także strukturze o wiele większej, światowej. Wygląda na to, że niechcący, jako obywatele możemy stanąć w sytuacji o szerszym zasięgu, o której nie mieliśmy pojęcia jak i kiedy zostaliśmy w nią wmanewrowani. Szykuje się wstrząs, szok mentalny i uczuciowy, oraz mobilizacja zwartej siły męskiej, ratowniczej, lub militarnej w celu wsparcia kogoś, kto znajdzie się w zagrożeniu. Starcie ognistego Marsa z twardym ziemskim Saturnem może wskazywać w Polsce na zaogniony konflikt górników, związkowców sprzeciwiających się planom rządu. 

Znak Barana jest związany z Małopolską, Krakowem, dawnymi Prusami i Śląskiem. (Dawna astrologia przypisała mu także Niemcy i Francję). Tu może pojawić się marsowa akcja. Z zamieszkami włącznie. Jeśli tak się stanie, to podczas demonstracji będą użyte gazy i woda, o czym mówi Ascendent w Rybach i Neptun.

Co do spraw światowych, to działać będzie ten sam układ planet na tle innych kierunków, domów i osi głównych horoskopu. Zatem możemy się spodziewać z jednej strony działań wzmacniających wymogi i restrykcje rządowe, a z drugiej zdecydowanych militarnych posunięć. Nie będę tu posiłkować się polityką aktualną (zostawiam to astrologom, którzy się w niej specjalizują), podpowiem tylko, że znak Lwa sygnifikuje tak samo Włochy, Rzym, jak Turcję. Te miejsca (lub któreś z nich) i jakiś przywódca stamtąd mogą dostać marsowe i merkurialne wsparcie w kłopocie, w jakim nagle mogą stanąć.

Znak Wodnika to kraje na wschód od Polski, był to kiedyś znak wielkiej Rusi, Litwy i Ukrainy. Ale także Persji, czyli Iranu. Ludność tych krajów może być niespokojna, poruszona i przestraszona, będzie wyraźny wzrost napięcia wewnętrznego, a u nas otwarta mowa o kryzysie gospodarczym, bezrobociu, długu itp.

Znak Byka to środkowa i wschodnia część Polski oraz Białoruś. Uran w Byku podniesie nastroje sprzeciwu i niepokoje tak w naszym, jak w sąsiednim kraju.

Spod Koziorożca są Chiny i Anglia, część Grecji i Turcji oraz Emiraty Arabskie. Te kraje, wycofujące swoje udziały z dotychczasowych politycznych układów i koncentrujące się bardziej na wewnętrznych sprawach, mogą poczuć się zaskoczone, i zmuszone robić trudny na tę chwilę zwrot.

Spod znaku Raka są Stany Zjednoczone.

Spod Ryb jest Izrael.

Omówienie strategii rozgrywek politycznych na bazie horoskopu rocznego na 2020 rok dla Polski

Ewa Sey

ingres2020

Władcy Ascendentu: Saturn i Uran

W tegorocznym horoskopie ingresu Słońca w znak Barana, obliczonym na Warszawę, zwraca uwagę Ascendent w ostatnim stopniu znaku Wodnika. To położenie symbolizuje koniec epoki, właściwie ostatnie chwile jej bytu. O jej skali i ważności mówi władca znaku wschodzącego. W istocie jest ich dwóch. W klasycznej astrologii to Saturn, będący w horoskopie w godności podstawowej w znaku Koziorożca, czyli bardzo silny, obecny w 12 domu. Czyni stamtąd posunięcia strategiczne jak gdyby zza węgła, poza świadomością większości nas, obywateli (Ascendent). Ale sam również podlega czynnikom, na które z jakichś powodów nie ma wpływu i na które sam musi się godzić. To, co rozpoczyna w tym roku i organizuje Saturn i jego ludzie (w Polsce to stary trybun i jego konserwatywna partia dzierżąca ster rządów od lat) chyli się jednak ku nieuchronnemu końcowi.

Drugim, nowoczesnym (alternatywnym) władcą ascendentowego Wodnika jest Uran. Znajduje się w 2 domu, w znaku Byka, który jest dla niego znakiem i domem upadku (największego osłabienia). 2 dom to finanse, pieniądze będące w obrocie, budżet państwa, handel, siła nabywcza, ceny, długi wobec innych państw, kapitał, zasoby i zapasy żywnościowe oraz ruchomości. Także zaplecze pomocowe dla tych, których reprezentuje Ascendent, czyli nas obywateli w ogólności, i rządu pod przewodnictwem jedynej słusznej partii, czyli Saturna, który jest jego starym władcą.

Uran sam w sobie zarządza nowoczesnymi technologiami i wynalazkami, jest patronem informatyki, internetu, cyfryzacji (pieniądza w tym wypadku), komunikacji na odległość. Patronuje wstrząsom, nagłym zdarzeniom burzącym krew i rewolucjom. W omawianym położeniu poddaje rozwiązania typu: komputeryzacja danych, kryptowaluta i zarabianie na niej, bezgotówkowe rozliczenia i czipowanie, handel przez internet i za pomocą kurierów, zarobki z reklamy w mediach, użycie robotów i dronów. Jak widzimy już po kilku miesiącach trwania tego roku te rzeczy zaczęły szybko brać prym w sytuacji zarządzonej urzędowo pandemii i kwarantanny. Cała sprawa obarczona jest stresem społecznym, lękami (tymi apokaliptycznymi też), niepokojem, ale i gniewem, o czym mówi kwadratura Urana do 12-domowego Księżyca w Wodniku (społeczeństwa jako takiego, ludu zmuszonego odgórnie do zachowania izolacji i unowocześnienia). Słowem finanse są niepewne, wirtualne, zarządzane nie wiadomo przez kogo, rodzą silny stres społeczny, jak i kręgów rządzących (wskazuje na to kwadratura z Księżycem, oraz luźna kwadratura z Saturnem w ziemskim Koziorożcu, czyli w tym samym żywiole, więc niby problem jest załatwiany).

Uran sam w sobie osłabiony przez nieciekawe dla niego położenie i aspekty, podlega zarządzaniu Wenus, jako władczyni Byka, 2 domu i termy, w której przebywa (to krótki odcinek wewnątrz znaku). I ona tutaj dyktuje swój program, Uran jest jedynie wykonawcą zleceń. Wenus w 2 domu lubi komfort i pełną michę. Zasiłki, dotacje, rekompensaty są realną „walutą” kupującą sprzymierzeńców dla tych, co rządzą. Zatem ten rok jest w jakiś sposób zabezpieczony przed wybuchem poważniejszego kryzysu finansowego. O którym się mówi i będzie mówiło z wielkim niepokojem. Rok zaczął się nawet od wzmożenia zakupów żywnościowych i robienia zapasów w porze kwarantanny, jak pamiętamy. Niepokój przed stratami i wahaniami na giełdzie napędza zyski posiadaczom ziemi, działek, mieszkań. Układy handlowe bogatych państw skłonne są oferować pożyczki, obniżki spłat i zamówienia (Wenus zarządza 8 domem, bankowości) i koić niepokoje księżycowe, wciągając lud w swoje mamiące wsparciem finansowym, przyjemnościami i wygodami cywilizacyjnymi namowy (Wenus jest w sekstylu z iluzjonistą Neptunem).

Słońce, sygnifikator opozycji 

Saturn – stary władca i konserwatysta, skłonny trzymać wszystkich za pysk, przebywa za kulisami wydarzeń w towarzystwie Plutona (księcia piekieł, zawiadowcy służb specjalnych i dystrybutora finansów ogólnych), dalej Jowisza, (czyli kościelnych hierarchów jak i wysoko postawionych przedstawicieli prawa, trybunałów), oraz Marsa, (wywyższonych w jego zamiarach wojskowych i policjantów). On nimi kieruje, i jak widać ma wciąż mocne karty, ponieważ Słońce, władca Descendentu, czyli jego przeciwnik, opozycja wedle zasad astrologii wyrokującej, pozostaje w jego ręku, czyli w pierwszym domu horoskopu. Nie daje to opozycji pola manewru i z punktu mówi o jej klęsce i podporządkowaniu w obecnym roku.

Mimo wywyższenia w znaku Barana Słońce zarządza 6 domem w tym horoskopie, czyli przedstawicielami urzędów niższych, resortu zdrowia i służb wszelkiego rodzaju, i nie odbiera aspektów z planetami w znakach pokrewnych żywiołów, czyli nie dostaje wyraźnego wsparcia dla swoich inicjatyw. Jedynie Saturn, a za nim Pluton i Jowisz razem z Marsem są w sekstylu do jego pozycji, ale przebywają w znaku ziemskim, który kłóci się z ogniem (zamiarami i entuzjazmem) Barana. Czyli władza posiłkuje się z zimną krwią opozycją, lub raczej jej najwidoczniejszymi, rozpoznawalnymi twarzami, której oficjalnie „sprzyja”, pozwalając jej „robić co chce”, rzuca na żer, lecz w istocie posługuje nią w swoich celach, o czym opozycjoniści mogą wcale nie mieć pojęcia i nie rozumieć jak są ustawiani w obcych sobie celach.

Takim reprezentantem Słońca byli kontrkandydaci na urząd prezydenta, w tym główny rywal urzędującej głowy państwa, podległy jej strukturalnie, jako prezydent stolicy, przywódcy ruchów antyszczepionkowych, związkowych, biznesowych, występujący w manifestacjach ulicznych na początku roku, jak i bulwersujący obietnicą drugiej tury pandemii, maseczkoterapii i zaszczepienia wszystkich nas jak leci, minister zdrowia.

Neptun iluzjonista szczepionkowiec

Spójrzmy jednak na cały pierwszy dom revolutio solis`2020. Następnym znakiem po Wodniku są Ryby, nimi zaś rządzi klasycznie Jowisz, a nowocześnie Neptun. Jowisz patronuje kościołowi katolickiemu i Watykanowi, Neptun całej religii chrześcijańskiej z jej odłamami, jednym słowem: naukom Chrystusa i ich wyznawcom. Oprócz tego w jego gestii są media publiczne, telewizja, radio, kino, przesył fal. Dodatkowo dawna astrologia podporządkowała Rybom naród Izraelski i Jerozolimę. Neptun jest sygnifikatorem niewinnych masowych ofiar, zatem trzeba mu przypisać ofiary mniej lub bardziej domniemane koronawirusa na całym świecie i ogólnoświatowy lęk przed chorobą. Jako zbawiciel Neptun przynosi ideę wynalezienia szczepionki i wybawienia ludzkości od oglądanego na ekranach telewizyjnych powszechnego utrapienia. Jako iluzjonista podsuwa fałszywe informacje i statystyki, tworzy na ich bazie przekonania, budzi obawy i wymysły społeczne, kontrolując w swoim znaku Merkurego (na wygnaniu), któremu przypisani są dziennikarze, specjaliści, oraz media informacyjne. Warto o tym wszystkim pamiętać, przyglądając się rozgrywkom politycznym nie tylko w Polsce, ale i na świecie w tym roku.

Jowisz, Pluton, Mars, Saturn, czyli zgromadzenie na szczycie

W omawianym horoskopie Jowisz robi wszystko, co każe mu Saturn, wbrew sobie nawet, jest pod tajnym naciskiem diabolicznego Plutona i wojuje dzięki dość prymitywnej energii marsowej, a reprezentuje w szczególności osobę urzędującego prezydenta Rzeczypospolitej, jako władca MC!

Wziąwszy to wszystko pod uwagę wróćmy do strategicznych reguł Nicholasa Culpepera, które pomogły mi już dwukrotnie bezbłędnie wytypować wygranego w wyborach prezydenckich w tym roku. (Odpowiedni wpis tutaj). Oto jedna z nich mówi:

7 Jeżeli… władca ascendentu będzie w upadku, pytający zostanie pokonany.

Reguły dotyczą sztuki odczytywania wyniku rozgrywek między dwoma przeciwnikami, głównie wojen i bitew, ale i starć politycznych, wyborów, rywalizacji partii i drużyn.

Jeśli je zastosujemy do sytuacji zapisanej w tym horoskopie widzimy starą silną partię, której przywódca jest już wiekowy i działa zza kulis w sposób manipulujący, wykorzystując swoją władzę i wspólne interesy z różnymi podległymi mu resortami państwowymi, zainteresowanymi (jak i on) przedłużeniem swej roli i władzy. Po zmianie, która musi dokonać się w tym roku, najdalej przy jego końcu (przypominam, chodzi o rok astronomiczny, liczony od początku wiosny do końca zimy) władza Saturna wejdzie całkiem w ręce słabego Jowisza. A „gdy władca ascendentu jest w znaku swego upadku”, tak jak Jowisz w znaku Koziorożca, inicjujący rozgrywki Saturn zacznie tracić dotychczasowe wpływy i możliwości. Słaby, choć wciąż jeszcze pod ochronnymi skrzydłami Saturna, wymagającego bezwzględnej wierności dyktowanym zasadom, prezydent doskonale wie, że nie poradzi sobie sam z nadchodzącymi problemami, przegrywając w dalszej przyszłości swoją pozycję, prestiż, czy realny wpływ na wydarzenia. Jednym słowem równowaga rządów i kierunek rozwoju załamie się, ponieważ kościół, jego hierarchowie, a także dostojnicy sądowi nie będą mieli dość autorytetu, wpływów i siły, aby ją utrzymać, a co dopiero zacząć rządzić po swojemu, czy kontynuować strategię Saturna. Mówię tu o naszej polskiej skali, jak skali Europy i ostatecznie świata. Wszędzie bowiem rozważany układ planet obowiązuje, choć każde miejsce na globie ma inny rozkład dnia i nocy, pory wschodu i południa, co zmienia wpływy i akcję. To jest jednak widmo przyszłości, która jeszcze nie nastała i z którym na razie walczy stara władza, starając się zawrócić kijem bieg Wisły.

Jednym słowem, co nas czeka później? Mgła neptunowa zdaje się narastać. Jedni przebudzą się ze snu, inni zasną jeszcze bardziej…

Zapraszam do dalszych studiów gwiazd i życia, które jest w ich gestii, a one jednak w ręku Boga, „który jest ponad wszystkimi gwiazdami”, jak mawiał Nostradamus. Nie skończyłam jeszcze rozważań, bo nawet nie dotknęłam tematu recepcji wzajemnych planet, punktów arabskich czy symboli tebańskich.

Cykl będzie zatem kontynuowany w miarę pojawiania się nowych wniosków.

Wynik II tury wyborów i co dalej…

Ewa Sey

Ten wpis odnosi się do poprzedniego, w którym omawiam układy odpowiadające za przebieg i wynik wyborów prezydenckich w Polsce w tym roku. Uzupełniam informacje i prognozy.

lunarsolarVII20

Realia: wybory II tury, w której starł się Rafał Trzaskowski (aspirujący) z urzędującym prezydentem Andrzejem Dudą, w dniu 12.07.20 roku wskazały na zwycięstwo Andrzeja Dudy, niewielką przewagą głosów. Szybko zaczęły się pojawiać głosy, nie tylko astrologów (jak mój), czy jasnowidzów i tarocistów, ale także obserwatorów politycznych, że wyniki mogły zostać po części przynajmniej sfałszowane. Na co wskazują pewne „znaki na niebie”, głównie pozycja Neptuna. Z zagranicznych placówek wyborczych płyną narzekania wyborców na nieostemplowane karty wyborcze i inne niedociągnięcia prawne. Pamiętajmy, że w przedstawionym powyżej lunariuszu Słońce przebywa w 9 domu, czyli działa jakby z zagranicy, przy czym jest w znaku Raka, rodzinnym, ojczyźnianym, co wskazuje na rodaków emigrantów i podróżujących Polaków.

Już 15 lipca Słońce przejdzie w opozycji wobec Plutona i Jowisza, mijając także szczytowy punkt MC horoskopu. Ten czas, związany zapewne z przygotowaniami do zaprzysiężenia głowy państwa może zaognić wewnętrzny konflikt i podnieść głosy płynące z zagranicy, od Polaków (przede wszystkim amerykańskich, USA bowiem jest spod znaku Raka), jak i wzmóc krytykę mediów zagranicznych (Merkury z 9 domu) wobec wcześniejszych wypowiedzi i deklaracji politycznych wybranego na nowo prezydenta.
W dniach 20-21 lipca Słońce przejdzie naprzeciw Saturna, nie jest to przyjemna konstelacja, raczej wprowadzająca niemiły nastrój i wzmacniająca upór strony rządzącej. Społeczeństwo zacznie się odtąd wyraźniej polaryzować. Gra sił wcale nie jest skończona.

Także w pogodzie mogą być w tych dniach silniejsze anomalie i zaburzenia. Pobyt Plutona z Jowiszem na IC lunariusza powoduje, że nadmiar plonów z powodu zbyt niskich cen (Pluton włada 2 domem lunariusza) jest i będzie niszczony na polach, także chłód na przemian z upałem i wilgoć wzmogą kłopoty działkowiczów powodowane przez szkodniki. Księżyc w Wodniku ma w tym swój udział, rodzący z 4 domu pleśnie i zarazy roznoszone powietrzem oraz mnożący ślimaki i robactwo, podgryzające liście i korzenie oraz kąsające.

Wyniki I i II tury wyborów prezydenckich w Polsce w lunariuszach na czerwiec i lipiec 2020 roku

Ewa Sey

Przedstawiam poniżej lunariusz solarny obliczony na bazie horoskopu ingresu (wejścia) Słońca w znak Barana w bieżącym roku, obowiązujący w okresie od 7.07 do 2.08. 2020 roku. Horoskop ingresu, nazywany tradycyjnie revolutio solis, czyli obrotem świata, wyznacza główne tendencje, wypadki, a także pogodę na świecie w danym roku astronomicznym. (Omawiam go w osobnym wpisie). Lunariusz zaś to horoskop stawiany na powrót Księżyca na swoją pozycję w owym horoskopie, co wydarza się raz na miesiąc. Obliczony na Warszawę pokazuje grę sił kosmicznych obowiązującą na terenie naszego państwa w danym miesiącu.

lunarsolarVII20

Głowa Smoka 29o 04 Bliźniąt Retro

Symbole tebańskie osi lunariusza:

Asc – 197. Kos siedzący i trzepoczący skrzydłami. – Aplauz publiczności, stroszenie piórek, chęć podobania się.

MC – 112. Stojący nieruchomo mężczyzna. – Niezmienna wysoka pozycja.

Dsc – 17. Mężczyzna bogato ubrany, stojący i nieruchomy. – Zysk, przewaga przez ilość, prezentacja oficjalna.

IC – 292. Mężczyzna kopiący w ziemi. – Nekromanta, badacz dokumentów, grzebanie w przeszłości.

Pogoda podobnie, jak w poprzednim miesiącu, wilgotna i ciepła, z okresami wyraźnych ochłodzeń nocnych. Mogą przydarzyć się niszczące zjawiska pogodowe ze strony powietrza, ziemi i wody, ulewy, grad i zalania podpiwniczeń i dróg lokalnych. Większe zagrożenie jest na północy kraju. Interwencje straży i sił ratowniczych.

Ponieważ jest to okres, gdy w Polsce wyznaczono drugą turę wyborów, rozstrzygającą o dalszym losie i kształcie istniejącego rządu, czyli toczy się swoista walka o tron, skorzystajmy z aforyzmów astrologicznych Culpepera, aby zorientować się lepiej w tej akurat sytuacji.

Reguły Nicholasa Culpepera, angielskiego astrologa z XVII wieku, z jego dzieła pt. Elections for War zamieścił i omówił w swojej książce „Reguły astrologii tradycyjnej” Piotr Piotrowski.

Na początek weźmy pod uwagę następującą sentencję: Domy 10, 11, 12, 1, 2 i 3 wskazują na napastników, a domy 4, 5, 6, 7, 8 i 9 na tego, kto się broni, podobnie planety, które się w nich znajdują.

Ustalmy najpierw, kto jest napastnikiem, a może lepiej w tym wypadku będzie powiedzieć inicjującym, czy pretendującym do lauru zwycięstwa w zawodach wyborczych, jako faworyt tłumu, a kto broni stanowiska czy osiągniętej pozycji. Tu zasady są nieco płynne i zależne od wyczucia astrologa, przypisującego charakter znaków i planet odpowiednim osobom.

Z horoskopu wynika, że na Ascendencie jest znak Wagi, a jego władczyni Wenus znajduje się pod koniec 8 domu, czyli niejako po stronie przeciwnej, w jej rękach i pod jej kontrolą. Wenus w znaku Bliźniąt jest peregrynem, czyli nie ma znaczącej siły, do tego znajduje się w domu swego wygnania. Inna reguła Culpepera mówi: Nie jest dobrze walczyć, gdy władca ascendentu znajduje się w 8 domu. Pretendent jest osłabiony i jego argumenty nie mają siły przebicia. Jego zwolennicy są owszem rozgadani, ale także podzieleni organizacyjnie i rozproszeni (charakter Bliźniąt). Łączą ich co najwyżej kwestie prawne dotyczące obyczajowości, związków, aborcji, dzieci, kwestii wychowawczych itp. (Waga na ascendencie). Władca Bliźniąt Merkury (sygnifikator prasy, dziennikarzy), choć bliski Głowy Smoka dającej masowe wpływy, to stoi pod promieniami Słońca w Raku, w 9 domu (zagranica) swego wygnania, i nie widać go w świetle dnia. Dla wielu sprawa przynależności polskiej z założenia prasy i mediów korporacjom zagranicznym przysłania samą osobę kandydata i deprecjonuje go.

Z kolei strona broniąca stanowiska jest reprezentowana przez Descendent w Baranie, Marsa w tymże znaku, w domu 6. To znak władzy Marsa, ognisty, do tego dom jego radości. Strona broniąca się jest bardzo silna, a nawet zajadła i agresywna w dyskusji i argumentacji, gorliwa we wskazywaniu wroga, gotowa do boju i ma argumenty siłowe, podporządkowane sobie służby państwowe, urzędnicze i ochronne.

Ponadto stellum planet w domu 4, oznaczającym patriotyczną bazę oporu, tzw. „oblężony pałac władcy” jest także bardzo silne. Rządzi nim starzec Saturn, który właśnie cofa się i wszedł do Koziorożca (w ruch idą ustanowione wcześniej przepisy), dominuje nad Jowiszem (prawem i kościelną hierarchią) i Plutonem (agentury) w złączeniu, które do tego są na wierzchołku domu, w IC, co dodaje im bezczelności i impetu do działania, rządzi także Księżycem. Księżyc, jak pamiętamy to społeczeństwo, wyborcy, ale i w tym horoskopie władca 10 domu, czyli – osoba urzędującego prezydenta!

Z tego porównania wynika już nierówna gra sił. Pretendent do tronu jest na starcie osłabiony, bez możliwości manewru, zakryty i zdominowany przez stronę broniącą stanowiska, która broniąc się gotowa jest użyć wszelkich środków, aby utrzymać władzę, „choćby po trupach” (mówi o tym Pluton na IC, rządzący 2 domem, czyli trzymający w garści zaplecze Aspirującego). Stellum z udziałem Saturna, starego boga, do potajemnej (Pluton) propagandy i głosowania mobilizuje starsze pokolenie i rozfanatyzowanych religijnie (Jowisz) i patriotycznie (4 dom) konserwatywnych działaczy i staruszków, aby osiągnąć swój cel.

Kolejna reguła mówi: [Gdy] Malefik… znajduje się na IC oznacza [złe rzeczy] dla broniącego się.

Tym malefikiem jest (oprócz Saturna) właśnie Pluton na IC, planeta podstępna, skryta, podziemna, działająca bezwzględnie, choć powoli. Z pewnością w tym miejscu szykuje jakiś wstrząs dla kraju, zatrzęsie posadami obozu panującego, ale jej działanie bywa długie, podkopujące, polega na nagłym usunięciu spod nóg podpory, która zdawała się najtrwalsza w świecie, i wieszczy w przyszłości kompletne zawalenie się panującej dotąd struktury. Dlatego ten miesiąc może tę zmianę rozpocząć, choć skutki nieco odwlec w czasie.

Starcie wyborcze możemy porównać do bitwy. Zatem poszukajmy stosownej reguły. Mówi ona: Jeśli ascendent […] przebywa w znaku kardynalnym [wojna] potrwa zaledwie chwilę.

Mamy Ascendent w kardynalnym znaku Wagi, zatem zwarcie będzie krótkie, rozstrzygnięcie prędkie, po czym nastanie uspokojenie (przynajmniej w omawianym temacie).

Ponadto czytamy: Jeśli między władcami ascendentu i descendentu będzie jakiś dobry aspekt i planety będą w dobrym położeniu, wtedy zapanuje trwały pokój, stanowiony przez dobrowolne porozumienie obydwu stron.

W tym wypadku Wenus, władczyni ascendentu (i Aspirującego) jest w sekstylu do Marsa, władcy Descendentu (Broniącego się), obie planety sprzyjają sobie i nie wygląda na to, aby miały skoczyć sobie do oczu, przynajmniej w tym miesiącu. Jednak Wenus nie jest w dobrym dla siebie położeniu, czyli porozumienie nie jest po myśli Pretendenta, dla niego to zgoda wymuszona sytuacją i koniecznością uległości wobec prawa. Poza tym sekstyl jest separacyjny (oznacza zapewne równe szanse osiągnięte w I turze wyborów) i obie planety się już rozchodzą, czyli harmonia niechybnie się popsuje. Stąd „trwały pokój”, jaki zapowiada przytoczona reguła, nie jest pewny na dłużej. Po drodze do innego aspektu planety napotkają Neptuna w Rybach, do którego Wenus (Aspirujący) będzie w konfliktowej kwadraturze, a Mars (Broniący się) nie będzie go widział, czyli nie zwróci wcale uwagi, zlekceważy.

Neptun, w dobrej komitywie z Jowiszem, Plutonem i Saturnem (obozem władzy) to media, mediacje i skuteczne manipulacje ideologiczne, może zamieszać i zamglić pozycję Wenus w pewnym momencie, a z tej mgły wychodzi się z miną nietęgą, lub pokiereszkowaną opinią skołowanych ludzi. To także rola ofiary, bądź odkrywcy oszustw, których nie daje się udowodnić. Neptun działa tu z 6 domu, czyli tumani w strefie służby, wynajmowanej do wykonywania przepisowych obowiązków. Nieuniknione są błędy, zguby, zafałszowania, nieprawdziwe zapewnienia i wnioski, na korzyść strony broniącej się, oczywiście.

Przypomnę, że w horoskopie rocznym revolutio solis Neptun znajduje się na kardynalnej pozycji w 1 domu, co wyznacza dobry rok dla oszustów, iluzjonistów, manipulatorów, złodziejaszków, jak i jasnowidzów, wróżek wszelkiego rodzaju, youtuberów, ostatecznie artystów, w tym muzyków i filmowców, którzy jeśli nawet opowiadają prawdę, to nie wprost i z zasady trudno ją brać poważnie. Czyli każdy kij ma dwa końce…

(Prognoza napisana i opublikowana 8.08.2020)

 

Lunariusz na okres 10.06-7.07.2020 wg revolutio solis na 2020 rok

Oto wykres horoskopu, który omówiłam tuż przed rozstrzygnięciem I tury wyborów prezydenckich w Polsce.

lunariuszVI2020

Symbole tebańskie osi lunariusza czerwcowego:

Asc – 75. Mężczyzna z siedmioma głowami. – wielorakość propozycji.

MC – 309. Mężczyzna, który podnosi drugiego. – dominacja nad tym, kto zdobywa lepsze miejsce.

Dsc – 255. Mężczyzna na koniu trzymający się szyi swojego wierzchowca. – obawa o stanowisko.

IC – 129. Mężczyzna bogato ubrany. – duma z tego, co się zyskało.

Prognoza zamieszczona na moim profilu FB w dniu wyborów 29.VI.2020 roku.

Pogoda w okresie działania lunariusza od 10.06 do 7 lipca 2020 ma być zmienna, wietrzna, ciepła, ale i wilgotna, parna i duszna. Nadmiar deszczu może zaszkodzić uprawom zwłaszcza na południowym wschodzie kraju, stawom, drobnym rzekom i strumieniom, podtapiać budynki, niszczyć drogi i mosty.

My (obywatele) – Asc w Bliźniętach wskazuje na początek okresu zmiany i czas zmienny, nieco bezładny, komunikujący się i pełen dyskusji. Rządzi nim Merkury w 2 domu w kardynalnym Raku. Merkury interesuje się zasobami, handlem i dystrybucją, martwi się o stan posiadania, zachowanie tradycji, należnych praw i rodzinę (Rak), jest w ruchu prostym, ale wkrótce, od 18.VI będzie retrogradował aż do końca okresu księżycowego, dokładnie do 12.VII. Oznacza to zajmowanie się sprawami dotąd niezałatwionymi, podsumowania, dyskusje o przyczynach istniejących problemów, niemożność złapania wiatru w żagle z powodu przykucia uwagi do rzeczy najbliższych, niepokojących, niezrealizowanych i idących jak po grudzie.

Ludzie Merkurego – dziennikarze, blogerzy, intelektualiści będą zajęci przeszłością, rozważaniami, ocenianiem tego, co było pod kątem dostrzeganych braków, niedociągnięć w państwie, jako że Merkury rządzi częścią 4 domu. Każdy będzie chciał twórczo (Merkury rządzi 5 domem) wesprzeć jakiegoś kandydata na prezydenta i przekonać do niego społeczeństwo (2 dom to dom sojuszników, a nad Merkurym stoi Księżyc). Astrolodzy, statystycy będą prognozowali cała parą, znajdując zainteresowanie (Merkury w sekstylu do Urana w 11 domu). Także, jako „my” interesuje się mocno dziedziną gospodarki, cenami żywności, zasobami rolniczymi i ziemi, próbując w swoim zaniepokojeniu wrócić do podstaw, zarzuconych powiązań rodzinnych miasta ze wsią, z działkami podmiejskimi, z reaktywacją drobnych hodowli i upraw przydomowych, poszukiwań spokojniejszych klimatów do życia.

Społeczeństwo w masie swojej to Księżyc. Przebywa w stałym Wodniku w 10 domu blisko MC. Oznacza to w tym okresie życie sprawami publicznymi, wspólnymi, zainteresowanie informacjami przesyłanymi drogą medialną, aktywne komunikowanie się. Jest władany przez silnego Saturna u władzy z 9 domu. Zatem dyrektywy są na razie mediacją, dyplomacją, polityką, poradami i wskazówkami specjalistów, a społeczeństwo chce stabilizacji, pewności swego stanowiska i zachowania status quo, a także uszanowania prawnie swej ważności, chce być docenione i widziane jako suweren. W tym miesiącu państwowe wybory dają taką możliwość i wzmacniają poczucie bycia kimś ważnym. Pod tym względem nastroje mogą się radykalizować, o czym mówi kwadratura do Urana w 11 domu. Uran jest we władaniu Wenus w domu 12, odsuniętej jak gdyby na ubocze, w mniejszości, wyklętej, wymagającej opieki, ale gadatliwej, ruchliwej i młodzieżowej, bo w znaku Bliźniąt. Zatem Księżyc z jednej strony konserwatywny i oddany ideom oficjalnej religii, oraz prawa i sprawiedliwości (Saturn w 9) jest bulwersowany przez środowiska liberalne, artystyczne, LGBT+, feministyczne, mające swoje kręgi wpływu, prasowe i medialne oraz przedstawicieli typu Wenusowego, ale z drugiej strony ów radykalizujący się wpływ odsuniętych dotąd od głosu i poczucia wspólnoty ludzi będzie się wzmagał i miał swoją moc przekazu, ponieważ Wenus jest blisko Ascendentu. Wielu przedstawicieli rodzin, a zwłaszcza kobiet, matek i żon (Księżyc) zdecyduje jednak pod wpływem trygonu z 12- domową Wenus, oferującą wsparcie pieniężne na rzecz dzieci (Wenus włada częściowo 5 domem), zasiłki i świadczenia w zamian za straty z racji pandemii (włada też 6 domem), co ma swój znaczący uspokajający społecznie walor.

Panujący prezydent – Słońce wypada w znaku Bliźniąt na Ascendencie. Przeszedł do ofensywy i zdaje się brylować w grze, narzucając swoje reguły. Jest ruchliwy, gadatliwy, często przemawia i dyskutuje, jest bohaterem codziennych wiadomości. Stoi przy nim Wenus, czyli przydzielone i obiecywane nadal zasiłki opiekuńcze, oraz wsparcie energii żeńskiej, artystycznej. Tym niemniej kwadratura Słońca do koniunkcji Marsa z Neptunem w Rybach w 11 domu jest konfliktorodna. W kampanii przedwyborczej urzędującego prezydenta były ostre starcia, posiłkowanie się uprzedzeniami i rzucanie na ofiarę wstrętnych gejów i lesbijki. Nie poszło łatwo, bo agresywne oskarżenie, mobilizujące najprymitywniejsze siły narodu do poparcia zmobilizowało przez kwadraturę także kontrkandydatów do urzędu i ich sojuszników do przeciwnej reakcji. Ponieważ prym wiedzie tu Neptun u władzy z domu 11 mamy nagonkę medialną równie łatwo wszczętą, co wyciszoną. Wprowadzone zamieszanie zmąciło wodę, może niektórych ocuciło, a przedstawicieli mniejszości zaktywizowało i oburzyło. Ponieważ przy Neptunie stoi Mars, ludzie (zwłaszcza mężczyźni) mogą poczuć się urażeni, obrażeni i w wyniku prowokacji poprzeć mocniej partię reprezentowaną przez kandydata Marsowego. (Jak wiemy, takim mniejszościowym człowiekiem, do tego spod Marsowego znaku Barana jest Robert Biedroń, który na tej zadymie może na chwilę stać się bohaterem dnia i umocnić szeregi, choć niekoniecznie da to wynik w wyborach).

Rybami rządzi także Jowisz, podporządkowany Saturnowi, w Koziorożcu. Czyli prawo i kościół, trzymający władzę urzędową i tradycyjną. Idee, mącone i manipulowane lub po prostu podawane tak, aby nic nie było właściwie zrozumiane, służą jednak nadal istniejącemu układowi, który chce wciąż trzymać rękę na pulsie.

Jowisz – kościół, sądownictwo, konstytucja, sejm i posłowie, urzędnicy wyżsi rangą i doradcy rządowi poddani są podziemnej presji przemian, trwającej od czasu zbliżenia się Jowisza do Plutona w znaku kardynalnym Koziorożca, budującym strukturę, hierarchię. Pluton w 9 domu to zmiana zasad, doktryn, porzucenie starego sposobu rozwiązywania spraw społecznych i zapowiedź, że pojawi się dość niedługo nowa doktryna i nowy system oraz nowi ludzie. Pluton to także służby specjalne, w tym horoskopie rządzi 6 domem, więc polskie, ale i zagraniczne, z dalekiego kraju (9 dom), z tymi powiązania sygnifikuje również ministerstwo zdrowia publicznego narzucającego dyrektywy pandemiczne pod ukrytym najwyraźniej wpływem. Trwa indoktrynacja wyższych urzędników, manipulacja podziemna i przebudowywanie także szerokich planów działania. Na razie skandale ludzi Jowisza, podległych Saturnowi w rządzonym przez siebie znaku Wodnika, a więc bardzo silnym – który z 9 domu jest sejmem, posłami, a zwłaszcza jednym „starym trybunem” rozdającym karty, są tuszowane, ale praca zakulisowa trwa, rozpoczęła już wraz z koniunkcją Jowisza z Plutonem swoje czyszczące, trudne dzieło, i zapewne w chwili, gdy w grudniu Jowisz spotka się z Saturnem, będziemy znali pewne jej wyniki.

Oni, czyli opozycja i wszyscy będący w dyskusji z „my” i oficjalną władzą to Descendent w Strzelcu, którym rządzi właśnie Jowisz w Koziorożcu. Zatem my-Merkury w Raku próbuje się z Jowiszem w Koziorożcu, znaku opozycyjnym. Do ostrej konfrontacji na razie nie dojdzie z racji wstecznego ruchu Merkurego do końca tego miesiąca księżycowego, ale widać polaryzujące się poglądy i rosnącą niezgodę. Ot, teraz jednak skończy się na pokrzykiwaniu. Jowisz to hierarchowie kościelni i sędziowie. Umoczeni w skryte skandale, szantaże, agentury, spiski i koterie (mówi o tym Pluton w koniunkcji). Jowisz w Koziorożcu jest w upadku, i wszyscy widzimy, że podstawy ważnych instytucji trzymających zasady społeczne chwieje się w posadach, przeżarty wewnętrzną zgnilizną. Jednak w tym miesiącu jeszcze nie upadnie. Jest na razie w dobrej komitywie z Neptunem w Rybach, czyli mediami i tymi, którzy zręcznie od lat manipulują opinią społeczną.

Reasumując: analizowany lunariusz pokazuje istniejącą wciąż siłę ludzi będących u władzy, mimo rosnących nastrojów sprzeciwu, które zapewne ujawnią się kiedy indziej. Mimo awanturniczych wypowiedzi nie zanosi się na zamieszki, ani większe niepokoje. Chyba, że buńczuczne deklaracje z każdej strony. Wynik wyborów jest w rękach i zasięgu zdobycia Słońca, czyli urzędującego prezydenta oraz Saturna, czyli starego trybuna sejmowego, trzymającego władzę.

Wynik I tury wyborów: przeszedł dotychczasowy prezydent Andrzej Duda wraz z Rafałem Trzaskowskim.

Jak działa horoskop rocznego obrotu świata w 2020 roku, podsumowanie I kwartału

ingres2020

Możemy już podsumować wstępnie początek (pierwszy kwartał) revolutio solis, czyli horoskopu ingresu Słońca do Barana, obliczonego na dzień 21 marca 2020 roku, godzinę 4.51 w Warszawie.

Pandemię sygnifikuje w nim Pluton w 12 domu w koniunkcji z Saturnem, Jowiszem i Marsem, który włada 9 domem (zagranica). Na przedwiośniu i wiosną wprowadzone zostały zaostrzone przepisy sanitarne i kwarantanna (ważne w tym wypadku jest stellum w 12 domu, w tym Księżyc sygnifikujący społeczeństwo zamknięte i odizolowane), ludzie robili zapasy żywności (Księżyc kwadratura Wenus w Byku 2 dom) w strachu przed brakami w sklepie (Wenus włada 8 domem). Społeczeństwo zajęte wyborami, agitacją i dyskusjami przedwyborczymi (Wodnikowy Księżyc włada 4 i 5 domem), podwyższona aktywność polityków, służb, pacyfikowanych przepisami demonstrantów, dyskusje, spory, wymuszenia zachowań (Jowisz w koniunkcji z Marsem jeszcze w 11 domu).

Media kłamią w żywe oczy (Merkury przy Ascendencie na wygnaniu w Rybach we władzy Neptuna w 1 domu) względem władzy, pandemii, prezydenta, kandydatów na urząd, kościoła (Saturn i Jowisz w 12 domu, znak Merkurego w 7 domu), dając wrogie wobec przeciętnego obywatela wizje masowych zakażeń i śmierci. Dziennikarze głoszą rzeczy wbrew sobie, lub częściowo owładnięci sami iluzją. Statystyki są fałszowane, opinie sterowane (Merkury władcą opozycyjnego znaku Panny w 7 domu), obywatele markują zachowania (Merkury w 1 domu), aby nie podpaść za złamanie przepisów sanitarnych i prawa, a niektórzy w dobrej wierze stają się donosicielami. Donosy do Sanepidu, szpitali, jak i ujawnienia krzywdzących nadużyć duchownych takie, jak w filmie Sekielskiego mają za podstawę gloryfikowaną rolę niewinnej ofiary i jednostki poświęcającej się (anonimowo) dla dobra wszystkich.

Rządząca władza, także w sensie globalnym, trzyma się razem i inicjuje wspólnie zachowania, wdrażając jakiś plan o zagranicznych korzeniach ukuty w tajemnicy i w lęku przed pospólstwem (stellum ważnych planet w 12 domu góruje nad Księżycem, sterując jego reakcjami). U nas aktywizuje służbę zdrowia i wszelkie inne służby ochronne, i przedstawia się jako inicjująca i niosąca pomoc ludności (Słońce włada 6 domem), prezentując swoje walory przed wyborami (Słońce włada Dsc) i argumenty po wyborach.

Słońce w kleszczach między Uranem a Neptunem – władza manipuluje mediami i wizerunkiem kandydatów na urząd prezydencki (Słońce jako władca Dsc jest przeciwnikiem zwolenników panującego rządu – Saturniczny Asc, i kontrkandydatem na urząd). Z jednej strony przedstawia się jako zatroskana (Neptun), z drugiej sama lekceważy własne zalecenia (Uran).

Neptun wprowadza lękliwość, maseczki na twarz, niepewność i życie domysłami, działania w strefach cierpienia (Ryby) są rozmyte, akty sprzeciwu niewidzialne albo źle widziane przez zmanipulowane społeczeństwo, rozkwita pokątnie anty-propaganda i jawnie – jasnowidzenie.

Rozwija się handel przez internet (Uran w Byku w 2 domu), zdalna praca na odległość, ale także niepewność związana z finansami, wielu zostało uwolnionych nagle od swych obowiązków zarobkowych.

Prezydent – Jowisz w upadku, w kleszczach między Marsem i Saturnem (też Plutonem, czyli przymusem pandemicznym płynącym ze świata), między 11 a 12 domem. Jego pozycja jest słaba i zagrożona, choć przedstawia się z dozą bezczelnej agresywności i siły, wprowadzając element nienawiści do mniejszości i walki w życie polityczne (12 dom i towarzystwo Marsa). Sprzyja mu jednak 2-domowa Wenus z Byka, w aplikacyjnym trygonie do Jowisza i dalszych planet ze stellum, czyli realne oraz obiecywane zasiłki i wsparcie finansowe.

W znaku Raka, czyli w pierwszym miesiącu lata, jego pozycja przejdzie egzamin. Nadchodzi opozycja Słońca do ingresowego Jowisza z Marsem, tuż po wyborach, także Mars zmierza zdecydowanie w znaku Barana do kwadratury ze swą pozycją roczną. Jeśli zostanie ponownie wybrany nie zapobiegnie to spornym sytuacjom, być może związanym z jakąś wojną czy straszącym zamieszaniem tego typu, płynącym ze świata (Mars rządzi 8/9 domem, a Jowisz częściowo 9 i 10, opozycja Słońca zaś działać będzie z domu 6, urzędów wykonawczych, służb, zdrowia i obowiązków), ale i jakoś związanym z finansami państwowymi (ruszony 2 i 8 dom). Do tego wpływy zaburzające płyną ze znaku Raka, który jest znakiem USA, pamiętajmy. Wprowadzane nowe przepisy, ustawy, zaostrzenia (tranzyt idzie przez 6 dom) i niezadowolenie z tego powodu, lub nowe „straszliwe” wieści o wykrytych ogniskach jakiejś kolejnej śmiertelnej choroby zakaźnej? Możliwe są katastrofy żywiołowe, związane z wodą i ziemią, w które będą musiały być zaangażowane straże ratownicze, pożarne, ewentualnie wojsko.

Generalnie przy słabym Jowiszu stoi wywyższony w Koziorożcu Mars, Pluton i władca Saturn.

Plutona (12 dom, włada 8 i 9 domem) można wiązać, oprócz śmiercionośnego wirusa i laboratoriami, położonymi gdzieś na uboczu i w krajach/miejscach ze wschodu spod Koziorożca także z terroryzmem fanatyków, oraz międzynarodową bankowością, podatkami, zadłużeniem globalnym, z którego wyjścia nie ma, oraz zaginionymi ofiarami okultystycznych sekt.

Marsa – z wrogo i podstępnie nastawionym generałem/generalicją, którego się gloryfikuje (wywyższenie w znaku Koziorożca), obcą armią działającą skrycie i przemieszczającą się w milczeniu, namierzaniem skrytego wroga, mobilizacją rezerwistów, o której się publicznie nie mówi, zamachami i planowaniem wsparcia lub przejęcia władzy siłą zza węgła. Działania pozorowane, służące zastraszeniu, lub też podejmowane z obawy przed agresją oszołomionego tłumu, prowokacje wojenne kończące się niewypałem.

Saturn zaś to rządzący niejako cichaczem stary trybun i jego „betonowa” partia, oparta na konserwie. Pozycja w 12 domu mówi o chylącym się ku upadkowi starcu, unikającym konfrontacji bezpośredniej i pełnym lęku przed utratą kontroli i realnej władzy, także o manipulacjach urzędowych, biurokratycznych, statystycznych, dokumentacyjnych, oszustwach jednych wobec drugich, które nigdy nie wyjdą na jaw. To także strach, który padł na staruszków w ogólności, mrących ponoć w domach opieki jak muchy na straszliwy wirus rodem z kraju środka gdzieś na dalekim wschodzie.

Dcn.

Szczegółowe omówienia miesięcznych lunariuszy solarnych na rok astronomiczny 2020/21 znajdują się we wpisach:

Lipiec 2020: wyniki I i II tury wyborów prezydenckich
Lipiec 2020: Wynik II tury wyborów i co dalej

Klub Ezo, część 2

Druga część opowieści, która wydarzyła się w całości w snach. Nic nie zmyśliłam, jedynie ułożyłam w miarę logiczną historię z serii śnionych i przeżywanych w stanach transu wydarzeń.

Część 1 <<<<

Ewa Sey

Klub Ezo, cd.

Byli tacy, którzy zaczęli Żywję badać i oceniać swoimi parapsychicznymi sposobami. Każde takie zerknięcie bez pozwolenia budziło ją w nocy i pozostawała świadoma wszystkich tych prób. Z ciekawości zdecydowała im się poddać. Te podsłuchane opinie miały swoje rozwijające się stopniowanie. Począwszy od: „Ona naprawdę chyba zwariowała!”, poprzez: „To anioł otoczony przez wampiry z powodu słodkiej złotej aury”, “ po: „To wszystko prawda, co mówi. Ona przejdzie kiedyś za zasłonę”… Niektórzy wynaleźli jej kamienie w pęcherzyku żółciowym, albo niemożność trawienia kilku białek roślinnego pochodzenia. Co miało okazać się prawdą za kilkanaście lat. Innych opinii życie nie potwierdziło.

Nareszcie jedna z redaktorek wydawnictwa, w którym dawno temu chciała wydać kolejną książkę, przypomniała to sobie, kazała przeszukać wszystkie szafy i odnalazła ów ręcznie pisany ślad na samym dnie redakcyjnej makulatury. Mocno ją to zbulwersowało. Zaskoczona udała się najpierw do kilku znajomych wróżbitów, a gdy wyniki ich wglądów okazały się niejasne i zagmatwane zdecydowała się pójść ze sprawą do samego jasnowidza z Cieszkowa, słynącego z nieomal stuprocentowych trafień.
Dokładnie mówiąc nie zrobiła tego osobiście, tylko wysłała do niego incognito swoją pracownicę. Aby nie zdradzać na początek żadnych danych, ani nie sugerować rozwiązań. Pracownica miała ze sobą ów pisany ręcznie list, który przeleżał tyle czasu w przepaściach redakcyjnego archiwum.

Tego dnia na seans przybyło kilka osób, w większości kobiet z różnymi tragicznymi problemami w rodzaju poszukiwania zaginionych i zebrało się milcząco w poczekalni. W końcu, gdy napięcie wśród nich nie do zniesienia wzrosło wyszła ku nim sekretarzująca jasnowidzowi jego żona. Powitała wszystkich i poprosiła o przedmioty osobiste związane z ludźmi, o których chcą się czegoś dowiedzieć. Mistrz w ogóle się nie ukazał, aby się nie dekoncentrować.
Mijała dobra godzina kolejnego oczekiwania na wyniki badań, gdy z gabinetu wychylił się osobiście starszy łysy pan będący jasnowidzem z Cieszkowa. Cichym głosem poprosił osobę związaną z listem, który trzymał w dłoni.
Pracownica redakcji, spocona z wrażenia weszła do środka, a starszy pan stojąc oddał jej list.
– To, co ujrzałem kompletnie mnie zaskoczyło. Usłyszałem głos anioła, strażnika Raju – mruknął lekko zdziwiony i jakby zakłopotany. – Anioł mówił z ruskim akcentem, zmiękczając słowa i zdania na wschodni sposób. Wyraził zdumienie, że „ona słyszy głos Boga i widzi trzy drzewa w Raju, blisko Niego”, to podobno jest niemożliwe… Przemówienie, które usłyszałem było dość długie, padły w nim jeszcze nazwiska „caria Aleksandra wtarowo” i „caria Napoleona wtarowo”. Niestety tylko to z niego zapamiętałem. A szkoda, bo ten wschodni akcent naprawdę mnie ujął.

Byli jednak również tacy, którzy uwagi Żywji o nadchodzącej wojnie traktowali jako dowód związku z diabłem. Koniecznie pragnęli udowodnić jej to powiązanie. Podtrzymywało tę opinię odżegnywanie się od duchowych mistrzów czy stosowania diet i treningów doskonalących wgląd, oczyszczających umysł i ciało i przedłużających życie. Do tego nie stroniła od alkoholu, rozrywkowego towarzystwa, nie pościła ani nie praktykowała żadnej religii. Raz spytana, czemu woli jeść mięso, pić wino, zatruwać swój organizm i obciążać sumienie krwią zwierząt odpowiedziała tylko:
– Dlatego, że od tego, za czym ty gonisz ja uciekam.
– Gonię?
– Tak. Chcesz być czysty jak szkło, widzieć i słyszeć rzeczy niewidzialne i niesłyszalne, władać energiami i magiczną mocą. I tym samym zasłużyć na życzliwą pomoc i uwagę Boga, nieprawdaż? Mam to w nadmiarze przy byle głodówce czy medytacji. I przestaję zwyczajnie funkcjonować. Zamieniam się w przestraszone i oszołomione nadmiarem wyczuwanych impulsów zwierzątko. Z tym nie da się żyć. Przynajmniej w fizycznym ciele.

Któregoś dnia zadzwonił telefon i w nim charakterystyczny głos Wiesława Kowala zapytał, czy wybiera się na najbliższe spotkanie Klubu Ezo. Pyta zaś z tego powodu, że chciałby ją tam spotkać. Ma do opowiedzenia wszystkim historię, która w dużej mierze wydaje mu się zbieżna z jej relacjami z koszmarnych ataków. Zaciekawiona Żywja obiecała pójść. W ustalonym dniu i godzinie zjawiła się w kawiarni byłego Hortexu, tak jak wcześniej.

Obecni byli tylko najstarsi klubowicze, pewnie z tego powodu, że pora wakacyjna wygnała młodszych w drogę do zarabiania pieniędzy przy prowadzeniu letnich warsztatów. Po powitaniu, zwyczajowym podaniu wszystkim zielonej herbaty (nic się tak naprawdę nie zmieniło mimo zmiany właściciela kawiarni, nawet kelner pozostał ten sam) Wiesław Kowal zatarł swoje duże dłonie i westchnąwszy zaczął mówić:
– Niektórym z was wspomniałem już o tym, co chcę teraz wszystkim opowiedzieć. Cała sprawa zaczęła się od chwili, gdy ogłosiłem przepowiednię dla świata, która niestety, jak wam wiadomo sprawdziła się w stu procentach. Dnia 11 września roku pamiętnego… Wszyscy tutaj w jakiś sposób siedzimy w Tajemnicy, nieprawdaż? Próbujemy nie tylko dociec przyszłości, ale przede wszystkim pojąć jej ukryty sens i mechanizmy, które nią sterują. Pewnie niektórym udało się coś przeczuć zawczasu. I niewiele to zmieniło, albo w ogóle nic. Rzeczywistość toczy się bezwładnie, a obecnie – śmiem uważać – ten bezwład jak gdyby przybrał na sile. Być może (powtarzam: być może!) stoją za tym konkretne siły i elity dysponujące iście szatańskimi technologiami, o których niewielu ma pojęcie. Po ostatnich moich doświadczeniach przypuszczam, że używa się ich w celu zahamowania naturalnego procesu uświadomienia sobie sieci uzależnień, w której tkwią od dawna całe społeczności.
– Ależ oczywiście! – roześmiał się hipnotyzer i zawołany spirytysta Maksym Wątpiałek, rówieśnik astrologa. – Wszyscy o tym wiedzą od lat, nawet wróble o tym ćwierkają! Co ty knujesz i do czego zmierzasz naprawdę, stary byku?

Wiesław Kowal roześmiał się z widoczną ulgą.
– Moi drodzy, wiecie jak potwornie pokopane miałem ostatnie dwa lata życia… Przewidziałem trochę z tego swoimi sposobami astrologicznymi, ale tak naprawdę wszystko, czego doświadczyłem przerosło moje najgorsze oczekiwania! A musicie przyznać, że mylę się rzadko w ocenie wagi tranzytów i progresji.
– To prawda – zgodził się mistrz różdżkarstwa, Józef Pełka. – I chyba wszyscy słyszeliśmy o twoich nieszczęściach.
– Nieszczęścia… – westchnął z powracającą powagą Kowal. – Można by je doprawdy nazwać chronicznym pechem, a w moim subiektywnym odbiorze była to wręcz klątwa!
– I ty to mówisz? Racjonalista i intelektualista? – uśmiechnął się pan Maksym, z którym od dawna byli przyjaciółmi i znali się jak łyse konie jeszcze z czasów wspólnej pracy w Polskim Stowarzyszeniu Parapsychologicznym.
– Tak, ja. Przyznaję, że pogoniły mnie (mnie! racjonalistę i intelektualistę!) nieczyste i źle mi życzące niewidzialne siły. I choć nie mogę wam niczego udowodnić, to jednak spróbuję o tym opowiedzieć.

I wtedy klubowicze usłyszeli jego przedziwną opowieść.
W zamian jednak w tym miejscu opowiadania warte przytoczenia są sny, które Żywja miała poprzedzającej owe spotkanie nocy. Dzięki nim można spróbować ujrzeć nieco więcej, niż wynikło to z samej relacji Wiesława Kowala w Klubie Ezo.

Najpierw rysowała w notatniku pojawiające się od dawna w jej snach symbole. Zestaw zaczynał się od wielkiego gada (samicy dinozaura), potem szło kilka innych mniej ważnych form istot, aż wreszcie kończył się na ogromnym niedźwiedziu z gwiazd. Wtem domyśliła się, że chodzi o gwiazdozbiór Wielkiej Niedźwiedzicy. To odkrycie sprawiło, że zadrżała od stóp do głowy przeszyta dojmującym przerażeniem. Zestaw kończył się obrazkiem mnóstwa drobnych i czarnych kropelek spadających z rozgwieżdżonego nieba na ziemię niczym rozsiewane z góry zarodniki ciemności.

Nadciągnął wieczór, a w obrębie ogrodzonego murem terenu wokół kościelnej katedry ciągle jeszcze stało trzech mężczyzn eksperymentujących z nader silną trucizną. Wieża kościelna miała kwadratową podstawę. Na każdej ścianie wielka okrągła tarcza zegara pokazywała nadchodzącą ostatnią godzinę. Nie działo się to pierwszy raz. Bardzo ostrożnie polewano trującymi kroplami kartkę papieru z zapisaną na niej przepowiednią obwarowaną chroniącym zaklęciem. Wszystkim obecnym było wiadomo od lat, że za każdym razem jakiekolwiek próby złamania klątwy i odczytania Tajemnicy okazywały się bardzo groźne dla ogłaszających je autorów, a śmiałkom, którzy spróbowali zawczasu przekazać ją społeczeństwu, by zmienić bieg wydarzeń – nieumiejętny kontakt z trującą energią odrywał ręce i nogi każąc im umierać w straszliwych męczarniach. Któryś z eksperymentatorów oceniał właśnie wyniki ostatniego doświadczenia. Trujące krople wyżarły większość tekstu, ale to, co pozostało i dało się odczytać z zapisu zrobionego po angielsku zdumiało wszystkich. Tajemny przekaz brzmiał: Personal birth, czyli: osobiste narodziny.

krokodil

Natychmiast pojawiła się wyczuwalna obecność jakiejś ponurej, potężnej i mrocznej świadomości. Z niezrozumiałych powodów nie atakowała jednak, ale obserwowała całe to zdarzenie z napiętą uwagą ukryta gdzieś w niewidzialnym świecie.

Wtedy plac przykościelny zamienił się w otoczony murem stary park, a katedra w kilkupiętrowy pałac. Było już blisko północy. Nagle w nieprzeniknionym mroku otworzyło się oko ukrytej w nim przerażającej istoty… Ogromne, obłe, żółte, ze źrenicą zwężoną w pionową kreskę jak u gadziego drapieżnika, węża albo krokodyla.
Chwilę potem ktoś ukazał się w pałacowym pokoju na drugim piętrze. Rozchyliwszy śmiałym ruchem czerwone zasłony stanął w oknie mały śmiejący się bezczelnie chłopiec, boski bliźniak.

Teraz położono przed Żywją odwieczną Xsięgę. Do obu jej boków przyklejone były dwie złożone jak mapki mniejsze książeczki. Żywja ostrożnie otworzyła jedną z nich i odsłoniła obrazek. Ukazywał młodego chudego mężczyznę. Leżał obnażony, z półotwartymi ustami i wykrzywioną bólem, nienawiścią i wstrętem twarzą, pokrytą kilkudniowym zarostem. Jego podniebienie było rozszczepione na dwie szczęki, obie miały po pełnym zestawie zębów. W dolnej części obrazka znajdował się szkic mutanta. Było to coś ohydnie zdeformowanego, drobnego, czarnego, zwyczajnie – diabelskie dziecko.

Żywja otworzyła drugą książeczkę. Zobaczyła portret uśmiechającej się rezolutnie zdrowej i silnej kilkuletniej dziewczynki. W uśmiechu ukazywała dwa błyszczące śnieżną bielą, wystające zabawnie spod górnej wargi siekacze.

Wtedy zaczął się atak. Żywja poczuła obecność nader nieprzyjemnej i nieprzyjaznej siły. Pokój sypialny powiększył się, a pod lampą zaczął krążyć czarny wielogłowy smoczy kształt, usiłując zgasić lub choćby maksymalnie przyćmić jej światło.
Zaczęła odruchowo wykonywać znak krzyża i robiła to jednocześnie dwiema rękami. Prawą i lewą. Natychmiast usłyszała dobiegający z oddali śpiew wielkich ludzkich tłumów. Rozpoznała maryjną pieśń kościelną.

Ni stąd ni zowąd znalazła się na przedmieściach Warszawy. Wciąż trwała noc. Szła oświetloną latarniami ulicą zmierzając do domu przyjaciół. Nagle zaszedł jej drogę zdążający tak samo jak ona po prawej stronie czarny pies rasy doberman z łypiącymi groźnie ślepiami. Zdecydowała się przejść na lewą stronę ulicy, ale już po chwili zaczęła zmierzać ku niej jakaś drobna smolista postać. Nawet nie starała się jej dobrze rozpoznać, aby nie oszaleć ze strachu.
Cofnęła się zawracając, ale dokąd ma teraz pójść? Do kogo się udać? Komu coś tak przerażającego i nieprawdopodobnego opowiedzieć? I kto jej uwierzy?

Pominięta tutaj opowieść Wiesława Kowala zawierała podobną treść. W pewnej chwili swego życia pozostał sam na sam z czymś mrocznym i wrogim, co najwyraźniej broniło mu jakiegokolwiek działania zmierzającego do naprawienia sytuacji i zapobieżenia destrukcyjnemu biegowi wydarzeń. Bez żadnej wyraźnej przyczyny stał się pastwą irracjonalnych ataków na swoją osobę, wrogich wystąpień i niechętnych deklaracji ludzi, którzy do tej pory piali na jego cześć. Odwrócili się od niego nawet najbliżsi.
– Od tamtej pory dużo o tym myślałem… Z początku oczywiście buntowałem się i próbowałem się bronić, ale sami wiecie, jakie były tego skutki, ech – orzekł Kowal machnąwszy ręką. – Zdecydowałem się potraktować te prześladowania jako wyraz woli Boga, (czyli, jak kto woli – mojej wyższej jaźni). To pozwoliło mi nabrać spokoju i wybaczyć wrogom. Mój obecny wniosek jest taki. Są rzeczy i sprawy, od których lepiej trzymać się z daleka. Nie z tchórzostwa, broń Boże! Ale dlatego, że nawet Bóg nie chce ich przeniknąć.

***

– Witaj, Żywjo! Czy coś naprawdę się zmienia…? – te uprzejme słowa wypowiedziane miłym głosem młodego mężczyzny obudziły ją w środku pierwszej nocy, którą spędzała w swoim świeżo wynajętym warszawskim mieszkaniu. Dobiegły z przedpokoju.

Zaraz potem trzasnęły drzwi i do sypialni wpadł niepoczytalnie wściekły, żądny zemsty człowiek. Wszystkie włoski stanęły jej dęba na całym ciele i pojęła, że tylko ułamek sekundy dzieli ją od śmierci.
Wtem atakujący zatrzymał się. Dosłownie w odległości centymetra od tapczanu zamarł w bezruchu, jak gdyby czymś niepomiernie zaskoczony. Zdumiało ją to równie mocno.
Chwilę potem wrzasnął na cały głos:
– O, kurwa, Jahwe!

I uciekł jak zmyty.

Klub Ezo, część 1

Niniejsze opowiadanie powstało na kanwie serii snów, jakie miałam na początku XXI wieku. Były to historie tak pełne autentyzmu, zapełnione prawdziwymi postaciami, znanymi mi z relacji znajomych, lektury, prasy, radia czy telewizji, że prosiły się wręcz o jakiś zapis literacki i utrwalenie. Dawały mi wgląd w polskie środowisko ezoteryczne przede wszystkim, z którym na jawie miewam sporadyczny kontakt osobisty i to głównie za pośrednictwem facebooka. Zresztą nie było to jedyne środowisko, na które patrzyłam oczami któregoś z jego członków, ale o to mniejsza. Akcja opowieści pochodzi w całości ze snów, postacie mają jedynie zmienione imiona i nazwiska. Narratorką jest moje drugie ja, które obdarzyłam imieniem i nazwiskiem zastępczym. To postać nieco mnie w życiu przypominająca, ale nie zawsze ostatecznie bywa mną, jak to się zdarza w snach. Opowieść sięga przyszłości i zagadki proroctw.

Ewa Sey

Klub Ezo

Pamiętająca czasy socjalistycznej świetności kawiarnia Hortexu w mieście Łodzi, od początku pełnych zmian lat osiemdziesiątych XX wieku na długo stała się miejscem zebrań Klubu Ezo. Zaczęło się niewinnie, prawie ukradkowo. A potem przeszło w rutynę i szyk. Przez całe lata, także dziewięćdziesiąte, spotkania przypadały zawsze w jednakowym terminie, to jest w każdą pierwszą sobotę miesiąca.
Pierwotnie była to inicjatywa na poły prywatna i taki charakter zachowała właściwie przez cały czas istnienia. Klub stworzyli zaprzyjaźnieni ze sobą ludzie, będący członkami różnych hobbystycznych zrzeszeń, później nawet zarejestrowanych. Parapsychologicznych, radiestezyjnych, astrologicznych. Wydawały one już w czasach stanu wojennego, przeważnie na drukarskich powielaczach broszury, pisma i pisemka krążące sposobem domowym i prywatnym, z rąk do rąk. Jakimś cudem potrafiły dotrzeć nawet w najdalsze zakamarki miasteczek i wsi.

Historia znalezienia się Żywji Siedliszczanki w tym miejscu nie była skomplikowana. W jedynym i największym polskim piśmie ezoterycznym „Niewidzialne Światy” ukazały się pod rząd jej dwa artykuły traktujące o alchemii i aniołach w systemie chronologii użytym przez Nostradamusa. Za trzecim razem pokusiła się o wytłumaczenie symbolicznego znaczenia jego horoskopu urodzenia. Wkrótce potem za pośrednictwem redakcji dostała zaproszenie na spotkanie słynnego Klubu Ezo w mieście Łodzi. Ktoś stamtąd najwidoczniej ją docenił.

Pierwsza wizyta wypadła na tyle interesująco, że została zaproszona na kolejną. Nie zaproponowano jej jednak statusu stałego członka na żadnym ze spotkań. Możliwe, że taki status w ogóle nie istniał i klubowicze zbierali się po prostu spontanicznie. Była kimś z zewnątrz, o nieznanych powiązaniach, zaciekawiającym z trudnych do ustalenia powodów. Jej wygląd też nieco dziwił, zwłaszcza ludzi starszej daty. Wiek pomiędzy trzydziestką a czterdziestką, niski wzrost, silne okulary zniekształcające wygląd oczu, krótko ścięte włosy, całkowity brak ozdób i makijażu, zwykłe szare i proste ubranie sprawiały, że czasem trudno ją było nawet zauważyć, gdy pojawiała się pogrążona w jakichś swoich myślach i roztargnieniu.
Gdy zaczynała mówić zbyt cichym głosem, który z nieśmiałości szybko przechodził w nerwowe pokasływanie trzeba było uwzględnić fakt, że jej styl opisu jest niewprawny. Brakowało mu giętkości języka i pewności siebie wykładowców przyciągających uwagę ludzi poszukujących autorytetu. Co prawda informacje wyciągnięte z analizy snów i wizji, które rzuciła kilka razy w luźnej klubowej rozmowie wydały się niektórym na tyle interesujące, że nikt ich tam nie skrytykował, ale także nie potraktował tego, co mówi poważnie.

W następnym miesiącu Żywja znalazła się w Łodzi z prywatnych względów i w całkiem przypadkowym dniu, niezwiązanym z terminami spotkań klubowiczów. Po prostu w drodze na dworzec, przechodząc obok wiadomej kawiarni mimochodem zauważyła karteczkę z ogłoszeniem zrobionym znajomym charakterem pisma, wetkniętą w drzwi.

Dziś nieczynne, przepraszamy. Wstęp tylko dla członków Klubu

Miała prawie trzy godziny do odjazdu powrotnego pociągu do stolicy, w której od niedawna zamieszkiwała. Skuszona tą niespodziewaną reklamą weszła do środka, aby napić się aromatycznej kawy ze śmietanką. Od obsługi w szatni dowiedziała się, że to ostatni dzień prosperowania firmy będącej dotąd właścicielem kawiarni. Już zaraz miała wejść z remontem następna, która przejęła lokal. Znajomy szatniarz wymownie wskazał dłonią na kręcących się na zapleczu robotników. Szefostwo starej firmy siedziało jednak jeszcze przy stole na pożegnalnym bankiecie wraz z kilkoma zaprzyjaźnionymi członkami Klubu. Byli to ci, którzy od lat wykazywali się tajemną pomocą w jego projektach i przedsięwzięciach. Między nimi zasiadał astrolog, Wiesław Kowal. Dzięki niemu Żywja została przyjaźnie powitana i zaproszona do nieplanowanej wcześniej rozmowy.

– Cóż tam w stolicy nowego? – pytał głośno ze zwykłą u siebie jowialną serdecznością, unosząc nad stołem swoje duże ciało i z dala kiwając ręką, aby ją przywołać. Żywja podeszła blisko i chętnie usiadła na wskazanym wolnym krześle obok. Niewiele myśląc wspomniała o królewskiej gwieździe Fomalhaut, która zaczęła pojawiać się znacząco w jej snach od początku tego roku.
– Ach, magiczne Oko Saurona… – astrolog z jakiegoś powodu zdziwił się i przejęty umilkł na dłuższą chwilę. Po czym zaczął rozpytywać o stanowisko ojca bogów w dniu jej urodzin. Jak się zaraz okazało miał na myśli babilońskiego Marduka. Żywja przyznała, że niewiele wie na temat babilońskiej astrologii i w zamian spytała skąd przyszło mu takie porównanie.
– Zbieg okoliczności – odparł zdawkowo Wiesław Kowal i zainteresował się jej horoskopem. Wprawnie narysowała mu swoje kółko na kawiarnianej serwetce. Zmarszczył krzaczaste, już częściowo posiwiałe brwi przyglądając się szkicowi dłuższą chwilę. Po czym zwrócił uwagę, że olbrzymia stała gwiazda Betelgeza z gwiazdozbioru Oriona oświetla w nim z naprzeciwka planetę Wenus i tworzy problematyczny kwinkunks ze starym władcą Wodnika Saturnem. A w tym znaku znajduje się od dość dawna wiele progresywnych planet jej horoskopu. Potrwa to, jego zdaniem jeszcze od kilku do kilkunastu lat, w ciągu których nie może liczyć na otwarty i jasny bieg wypadków.
– Wydaje się, że nie pasujesz do żadnego środowiska, a ludzie boją się ciebie. Tak samo zresztą, jak ty ich. Pisz jednak! I nie cackaj się z niczym, co schematyczne i konserwatywne – rzucił szybki wniosek po tej uwadze. – Betelgeza daje celność i strategię w myśleniu i działaniu.
Natomiast w chwili, gdy wpływ kosmicznego olbrzyma zostanie zneutralizowany ruszą w jej życiu niespotykane energie, uzupełnił.
– Kiedy?
– Gdy Wodnik uderzy falą w Paszczę Wieloryba.

Jedna z obecnych na spotkaniu kobiet, dyrektorka szybko rozwijającego się wydawnictwa, spostrzegłszy zainteresowanie najbardziej hołubionego w kraju astrologa, wręczyła Żywji wizytówkę i zaproszenie na spotkanie w gronie współpracowników redakcji. Miało się ono odbyć w Warszawie. Zaraz Wiesław Kowal zadeklarował, że chętnie się tam z nią spotka, więc chcąc nie chcąc Żywja przystała na propozycję. I tylko z tego powodu rzeczywiście zjawiła się na przyjęciu.

klub

Odbyło się ono w pomieszczeniach wydawnictwa „Trzecie oko”. W największym z nich ustawiono szwedzki stół. Gdy weszła do środka napotkała od progu gromadę polskich bioenergoterapeutów, ufologów, zielarzy, numerologów, jasnowidzów, wróżów i radiestetów z niemaskowanym apetytem zajadających różne wegetariańskie smakołyki. Rozejrzała się po obfitej zastawie i zapragnęła sama coś zjeść. Wtedy okazało się, że nigdzie nie ma już wolnego talerza.
Widząc jej zagubienie jakaś dobra kobieta szepnęła z boku, że poczęstunek, oczywiście należy jej się, tylko musi poprosić o swój przydział. To już przekraczało jej śmiałość. Wyszła do drugiego pomieszczenia, aby dyskretnie przejrzeć półki. Owszem, znalazła na nich jakieś czyste naczynia, ale wszystko do soku, herbaty i kawy, żadnych talerzy ani talerzyków czy też sztućców innych, niż łyżeczka. Nie chcąc kłopotać organizatorów wróciła bez niczego do zapełnionej gośćmi sali. Nie przejęła się, po prostu uznała, że niczego nie pragnie. Była tego dobra strona: nie musiała zważać na siorbanie, sos skapujący przypadkiem na odświętną bluzkę albo frustrację, że znowu zjadła za dużo.

Rozejrzała się uważniej pomiędzy zgromadzonymi ludźmi. W jednym z nich rozpoznała popularnego od czasu kilku artykułów na temat snów o mocy maga. Na wpół odwrócony sprawiał wrażenie jakby nie chciał jej wcale zauważyć, więc usunęła się całkiem z pola jego widzenia.
Jednak inny spośród nich, słowianofil Jerzy Laszuk, zwany przez przyjaciół Super-szamanem, mężczyzna średniego wzrostu o błyszczących oczach, z charakterystycznie zmierzwioną brodą i gęstą ciemną czupryną, wykorzystując przerwę w ogólnej rozmowie zwrócił się w jej stronę z zagajeniem dyskusji. Okazało się, że pamiętał ją z fotografii zamieszczonej w internetowej sieci, a ośmielony faktem, że kilka razy wymienili niezobowiązujące mejle od razu poruszył temat koszmarnych snów, z którymi kojarzono jej osobę.

cie

Otóż pierwsza żona Laszuka była specjalistką od tybetańskiej religii buddyjskiej i starej tradycji bon. Interesowały ją zwłaszcza przerażające dla ludzi z Zachodu rytuały cie odprawiane na miejscach kremacji. Podczas nich adepci przyzywali upadłe duchy, upiory, demony i gniewne bóstwa oraz intensywnie wyobrażali sobie własne umieranie i rozkład ciała. Miało to służyć – poprzez ostateczne przezwyciężenie stanu opętania – zapanowaniu nad lękiem przed śmiercią. Ponieważ jego żona robiła nawet wykłady na ten temat, on został niejako automatycznie wprowadzony w pewne tajemne szczegóły, z którymi nota bene nie do końca się zgadzał. Znał konkretne przykłady z praktyk, o których publicznie nie wspominał żaden z wziętych buddyjskich mistrzów.

Teraz skomentował z pewnym sarkazmem metody medytacji propagowane przez niektórych z nich. Według niego, ci azjatyccy nauczyciele wprowadzali białym ludziom zgoła dziwne wizje do głów. Na przykład zalecali mantrowanie nazwiska Adolf Hitler w celu uruchomienia mocy. Laszuk uważał, że w tym wypadku mogło się to okazać groźne dla homeostazy rodowitego mieszkańca zachodniego świata, przede wszystkim Europejczyka.
Jedni przytakiwali dezaprobacie Jerzego, ale inni milczeli. Żywja mogła jedynie opowiedzieć własne psychotyczne doświadczenie ataku ducha Hitlera oraz wizję koźlogłowego Bafometa.
– Nie wiem na ile to zetknięcie się, istna psychoza strachu, mogło być wywołane faktem, że moi przodkowie po mieczu kilka pokoleń wstecz byli Niemcami – pokusiła się na koniec o jakiś wniosek. – A to Niemcy właśnie przywołali na pomoc piekielne siły próbując przejąć ich moc. Teraz, aby wrócić na jasną drogę muszą stawić im najpierw czoło, spojrzeć samym sobie w oczy. I przezwyciężyć je.
Nikt nie podjął dalszej rozmowy, nie próbował ocenić ani zaklasyfikować do czegokolwiek jej doświadczeń, które były, jakie były. Wypowiedź została wysłuchana, przyjęta i na tym koniec. Zapadła cisza. Ponieważ rozmowa przestała się kleić, a z dyskusji nic nie wyszło, Żywja przesunęła się dalej pośród gości.

Wkrótce zagadnął ją Leonard Skręcki, świetnie prosperujący finansowo mistrz neurolingwistycznego programowania mózgu. Niewysoki, trzydziestokilkuletni, ciemnowłosy mężczyzna z kilkudniowym zarostem, pulchną twarzą i zaokrąglonym brzuszkiem zasiadał na krześle pod ścianą otoczony wianuszkiem znajomych pań w różnym wieku. Żywja zauważyła, że na ścianie gromadzą się przy nim duże tłuste karaluchy. Przypadkiem stąpnęła na jednego i zgniotła go swoim ciężarem. Wylał się z niego wstrętny ciemny płyn.
Zaczęła polemizować z Leonardem na temat jego twierdzeń głoszonych pewnym siebie tonem.
– Zaspokojenie każdej materialnej zachcianki na mocy manipulowania przekonaniami podświadomości nie równa się wtajemniczeniu duchowemu – stwierdziła chrząkając, bo głos utknął jej na chwilę w gardle. – Wręcz przeciwnie, sprawia, że naturalna harmonia rozwijających się potrzeb zostaje poważnie zakłócona. Przez ego, które nie zna planu życia w wyższym zakresie. Pogłębia to chaos wewnętrzny i może przynieść nieprzewidywalne skutki.
– Jakież to? – zapytał drwiąco Leonard. A otaczające go panie wbiły w Żywję swoje jeszcze bardziej kpiące spojrzenia.
– Można by je przyrównać do poltergeistu – wyjaśniła. – Prędzej czy później w życiu pojawią się serie przypadków i nieprzewidzianych drobnych, ale nękających zdarzeń wprawiających człowieka w przestrach, chaos i depresję.
Karaluchy jednak broniły nieświadomości Leonarda Skręckiego złażąc się i uparcie krążąc blisko niego. Żywja szybko porzuciła tę rozmowę i usunęła się w głąb sali.

Chwilę później pewna kobieta w zbliżonym wieku, Anna Maria Cudna, naciągnęła ją na zwierzenia. Sama jej się przedstawiła i oznajmiła ściszonym modulowanym głosem, że jest wróżką, mianowicie tarocistką. Miała wielkie brązowe oczy pomalowane w staroegipskim stylu, proste, długie do ramion czarne włosy i godne podziwu przekonanie o swych nadzwyczajnych zdolnościach i posłannictwie.
– Niestety, chociaż znam Tarot, umiem się nim posłużyć, to jednak nie mam żadnej pewności, że potrafię go prawidłowo odczytać. Nawet po latach używania – przyznała szczerze Żywja.
Anna Maria Cudna odgarnęła włosy za ucho delikatnymi palcami i wstrzymała oddech wpatrując się w nią dłuższą chwilę błyszczącym wzrokiem, nie mrugnąwszy ani razu. W końcu stwierdziła kategorycznym głosem, że tak, Żywja będzie jeszcze w swoim życiu szczęśliwa. Żywję ogarnął natychmiast niezrozumiały głęboki smutek. Przezwyciężyła go siłą woli i odeszła.

Ta dość nieokreślona sytuacja towarzyska trwała do czasu, gdy ukazał się w „Niewidzialnych Światach” jej nowy artykuł. Pisała go długo, kilka lat. Powodowana przejmującymi snami, po których czuła się zmuszona szukać potwierdzeń nie tylko w dziejach różnych państw świata, ale i literaturze pięknej i profetycznej. Zawarła w nim interpretację starożytnych proroctw przepowiadających rozpoczęcie publicznej działalności kilkorga zwiastowanych całe wieki wcześniej boskich inkarnacji. Był wśród nich przywódca jednego ze światowych mocarstw, któremu Żywja przypisała rolę nostradamusowego króla grozy. Którego miał opanować potężny daimonion Echnatona, Aleksandra Macedońskiego i Napoleona.
Ten artykuł wzbudził wielkie zainteresowanie czytelników. Redakcja została zalana listami i mejlami, a ludzie, których Żywja poznała na spotkaniach zdecydowali się nawet przeczytać jej ostatnią książkę. Długo niewiele do niej z tego docierało, póki nie zadzwonił telefon i głos głównego redaktora „Niewidzialnych Światów” nie zaprosił jej na spotkanie w redakcji.
– Odbędzie się tylko w gronie naszych stałych współpracowników – namawiał ją z zaangażowaniem i wyjaśniał skwapliwie – To jest istotne dla omówienia szczegółów ważnych spraw, które ostatnio wynikły w sensie ogólnym. Chcemy posłuchać, co w trawie piszczy, aby ustalić strategię wydawniczą na dłużej i zorientować się w tzw. duchu czasów.
Poszła. Redaktor naczelny był elokwentny i nieustępliwy, przekonywał zawsze aż do skutku, nie umiała się oprzeć.

I tak znów znalazła się w sali pełnej różnych osobistości. Było dość tłoczno. Jak zwykle nikt jej tam nie zauważał. Przywitana przez naczelnego i obdarowana sokiem brzoskwiniowym w wysokiej szklance (niewielu spośród zaproszonych pijało alkohol, dlatego odstąpiono od częstowania gości zwyczajowym wytrawnym winem) zaszyła się szybko w kącie, rozglądając nieśmiało po wnętrzu.
Wtedy ze zdziwieniem zdała sobie sprawę, że kilkoro obecnych rozmawia o jej ostatnim artykule, przeważnie w tonie krytycznym i ironizującym.

Prym w tym ironizowaniu wiódł starszy niski drobny pan w starannie odświeżanym garniturze. Zaaferowany rzucał argumentami przeciwko jej wywodom ostro i twardo, jak kamieniami z procy. Niechcący podsłuchała go w chwili, gdy klarował komuś, że „na Zachodzie tylko się czeka na coś takiego”, ale to jest „czysty wymysł”, nie poparty żadnymi faktami, a z jej strony to niewątpliwie próba ambicjonalnego wejścia na szczyt. Na koniec wyśmiał liczbowe zasady użyte przez nią do interpretacji starożytnych przepowiedni.

Miała już zamiar niepostrzeżenie stamtąd wyjść, ale temat uległ zmianie. Niewykluczone, że ktoś zauważył jej przybycie i dyskretnie dał znak dyskutantom, aby zamilkli. Teraz towarzystwo zaczęło z aprobatą omawiać artykuł Wiesława Kowala zamieszczony w najnowszym numerze „Niewidzialnych Światów”. Artykuł traktował o możliwościach zmiany przyszłości, o ile jednostka nie ulegnie manipulacjom stosowanym przez masowe media i systemy reklam, tudzież polityków promujących swoje obietnice i idee tak jak proszek do prania czy pastę do zębów. Manipulacje te dają się dokładnie odczytać z tranzytów dalekich planet, a uświadomienie sobie zawczasu ich sensu może przynieść autentyczną wolność od wpływów. Gdy zaczną one oddziaływać w życiu codziennym.

W takim razie jedna z obecnych pań rzuciła przykład, w którym jej klientce ze zdiagnozowanym już złośliwym nowotworem żołądka choroba cofnęła się całkowicie wbrew nieugiętym przewidywaniom medycznym. Ktoś inny zaraz zripostował opowiadając o częstych faktach uzależniania się klientów odwiedzających wróżki i astrologów w doborze partnerów i partnerek życiowych. Znał konkretne przykłady, w których zadeklarowane już zaręczyny i ustalone daty ślubu zostały cofnięte po konsultacji z wyższym wymiarem.
– Tak, to wymaga ostrożności i doświadczenia – orzekła pani od opowieści o raku. – W żadnym wypadku nie należy ludzi straszyć, a koncentrować się raczej na pozytywnych aspektach, które zawsze występują.

Przysłuchiwała się temu z boku młoda pulchna kobieta mająca niewyraźną minę. Jak się okazało także astrolog. Gdy kontrowersyjny dyskutant odszedł, pani od raka zwróciła się do niej pocieszająco i pouczająco zarazem, powołując się na usłyszane przed chwilą zdanie przedmówcy.
– Zastanów się, czy twoja samotność nie wynika jednak ze zbyt wielkiej krytyczności przy badaniu horoskopów kandydatów do ręki.
– Ha! – parsknęła młoda astrologini – Trzeba w ogóle mieć takie horoskopy. U mnie to już prawdziwa samotność.
Po czym odeszła w inne miejsce sali witając się z parą wziętych feng-szueistów, którzy pomagali jej przestawić odpowiednio meble w mieszkaniu oraz radzili umieścić w nim dodatkowe symbole przyciągające miłość i radość.

Dopiero pod koniec zjawił się spóźniony (jak zazwyczaj) Wiesław Kowal. Od progu zajął się rozmową z naczelnym redaktorem i niewiele zwracał uwagi na zgromadzonych, a tym mniej na wbitą w kąt Żywję. Wtedy to, zmobilizowany jego obecnością znów wyruszył z krucjatą przeciwko niej chudy staruszek, który znalazł tyle błędów merytorycznych w artykule.
Nadzwyczajnie podniecony zaczął robić kilku chętnym słuchaczom wykład o dyktatorach, którzy byli wcieleniami Szatana. Wymienił rząd postaci historycznych władców, Nerona i jego parę, Robespierre`a i Napoleona, a jako ostatnich w kolejności Stalina i Adolfa Hitlera. Jest ich wszystkich sześciu, ponieważ to liczba Bestii i w ogóle opozycji.
– Wszyscy oni działali pod przemożnym wpływem znaku Skorpiona w swoich horoskopach – orzekł starszy pan autorytatywnie. Po czym zaperzony stwierdził drwiąco (odnosząc się do przepowiedni z artykułu i być może samej Żywji), że:
– Kobiety u władzy zdarzają się jedynie w krajach protestanckich, a poza tym, ażeby uzyskać autorytet i pozycję w jakimkolwiek państwie kobieta zawsze musi być mężatką.

W tym samym momencie szala przeważyła. Żywję ogarnęła fala gniewu i wojowniczy nastrój. Ruszyła ku niemu napełniona nienaturalną u siebie siłą i zapędziła krytykanta na krzesło. A gdy usiadł zaskoczony oznajmiła głośno i dobitnie, pochylając się tuż przed jego twarzą, że jej spodobało się uważać inaczej i że jeszcze zobaczą, kto z nich ma rację.

Po tym spotkaniu, na które żałowała, że w ogóle poszła, nad ranem coś lub ktoś chciało się do niej zbliżyć, ale wtedy z jej splotu słonecznego „szurnęły” ku niemu smoki i ogniste węże i natychmiast zlikwidowały zagrożenie. Ocknęła się do głębi zdumiona.

Te i podobne zdarzenia mocno ją przygnębiły i obudziły minione lęki. Nieśmiałość i skrytość znów powróciły i zaszyła się w mieszkaniu na wiele tygodni, chyłkiem wychodząc jedynie rano i wieczorem na spacer z psem. Albo niekiedy do pobliskiego pubu na piwo ze znajomymi, którzy nie mieli żadnych powiązań z uduchowionym towarzystwem. Wolała rozmawiać ze zwykłymi ludźmi o codziennych nadziejach, kłopotach i sprawach.
Trapiły ją koszmary. Wdrapywała się z mozołem na wysoką stromą górę i gdy była już prawie u szczytu, w cieniu najtrudniejszej do pokonania zwisającej skały porzucała ambitny zamiar i spadała w dół, gdzie czekało stado czyhających na jej upadek uśmiechających się zjadliwie wrogów… Albo atakowały ją w wodzie krwiożercze piranie, bądź rzucał się na nią lew lub tygrys w zamiarze przegryzienia jej gardła.
Przeczucie takiego nastawienia do niej całej grupy ludzi miało swoje realne uzasadnienie, gdyż czasem dostawała jakiś dziwnie pocieszający mejl lub telefon w tonie współczującym i litościwym. Zrobiło się wokół niej niejasno i cicho.

Któregoś razu cofnęła się w medytacji do źródeł swego życia. Ukazał się jej Książę, zasiadający na tylnym siedzeniu samochodu. Przypominał filmowego aktora, Zbyszka Cybulskiego. Towarzyszyła mu Księżna, wyraźnie czymś zaniepokojona. Książę z jowialnym uśmiechem na twarzy zachowywał pełen spokój.
– Czuwam nad swoim dzieckiem – oznajmił w końcu dobitnie – ale ruszę się dopiero w ostateczności. Ma się nauczyć samodzielności.
A gdy Księżna spojrzała na niego niepewnie, dodał szybko:
– Przecież posiada wrodzoną siłę mojego charakteru, a z nią na pewno sobie poradzi.

Cd. >>>

(Rysunek pochodzi z bloga Babci Ezoterycznej i został zrobiony jej ręką)

Zmienieni, część 2

Opowiadanie, które powstało na bazie snu. A tak naprawdę kilku snów, które przyszły w bliskim sobie czasie, miały wspólnych bohaterów (np. Zejmana i jego żonę, czy Panów świata) i treść. Oto jego część następna.

Część pierwsza >>

Ewa Sey

Zmienieni
część druga

VI.

Pewnym źródłem, na jakie się powołałem w rozmowie z Zeldą był Nicolas, pracownik prywatnej agencji wywiadu gospodarczego, a jednocześnie ktoś posiadający wiedzę o szczególnie drażliwych tajemnicach. Poznałem go dzięki protekcji Zeymana i odtąd kontaktowałem się z nim dość często. Oficjalne rozmowy przedzierzgnęły się szybko w osobiste spotkania w małych kawiarenkach, przy lampce wina i żarcikach na różne intymne tematy. Naprawdę polubiłem tego skoncentrowanego młodego człowieka. Był rzeczowy i wydawał mi się rozumieć sprawy, o których ja miałem zaledwie blade pojęcie. Zgłębienie ich jednak, na wzór Nicolasa zaczęło mnie pociągać.

algi

Brązowy plankton na złotym wybrzeżu nie był pierwszym dziwnym zjawiskiem na Morzu. Latem następnego roku po ataku agresywnych ryb, w rejonie upadku kosmicznego wraku na powierzchni wód pojawiły się intensywnie czerwone plamy. Okazały się efektem kwitnienia glonów jedynie z pozoru podobnych do dość powszechnych czerwonych alg morskich. Zebrano ich próbki, dzięki temu, że zainteresowani sprawą ludzie wysłali statek badawczy, nazwany nomen omen „Pequod”, mający śledzić ewentualne zmiany dokonujące się w morskiej przyrodzie. Poszukiwano także zmutowanych ryb i obrastającego już w legendę lewiatana. Widziano je jeszcze kilka razy przypadkowo z daleka, ale atak, taki jak u wrót aleksandryjskiego portu już się nie powtórzył.

Szybko odkryto szczególne cechy pobranych alg, które wynalazczy fykolodzy zastosowali w praktyce. Glony niewiele miały wspólnego z klasycznymi krasnorostami, choć wyglądało na to, że mutacja dotknęła tego właśnie gatunku. Przedsiębiorczy naukowcy, na co dzień przeciętnie wynagradzani w swoich instytutach sprzedali wynalezioną recepturę za ogromne pieniądze pewnej markowej firmie tytoniowej. Miał w niej duże udziały diuk Zeyman, stąd posiadałem informacje o tych epokowych posunięciach dosłownie z pierwszej ręki.

Firma natychmiast zajęła się uruchomieniem wytwórni nowego luksusowego produktu. Zaczęła oczywiście od opatentowania receptury chemicznej i zadbała o umieszczenie glonów w zamkniętych plantacjach. Po czym zastosowała kwitnące algi (nazywane różami lewiatana) do produkcji tzw. „cygarniaków” lub „cygarosów”. Z wyglądu przypominały zwykłe cygara i tak samo się ich też używało. Pakowano je w pozłacane i inkrustowane, pokryte dziwnymi reliefami, ręcznie robione puzdra po trzy i po jedenaście sztuk. Puzdra były oczywiście kosmicznie drogie i dostępne jedynie najbogatszym snobom. Raczyli się nimi skrycie, w zamkniętych grupach wtajemniczonych, na specjalnie organizowanych spotkaniach i biesiadach, podczas których jeden diabeł wie, co naprawdę się działo.

Nigdy na takim spotkaniu nie byłem, jednak miesiąc przed swoją zmianą Zeyman zaprosił mnie popołudniową porą do swego gabinetu. Posadził mnie w wygodnym pokrytym skórą fotelu przy zasłoniętych storami oknach, które pomagały chronić pokój przed panującym na zewnątrz nieznośnym upałem i sam usiadł naprzeciw.
– Adrianie, chciałbym z tobą wreszcie szczerze porozmawiać na pewne tematy, o których zapewne musiałeś już myśleć.

Uniosłem brwi w zdziwieniu i spojrzałem mu prosto w twarz. Jego oczy były jak zawsze nieodgadnione, pozbawione emocji, wpatrujące się we mnie badawczo bez żadnego skrępowania.
– Sprowadziłem cię przed laty z twojego biednego kraju w jakimś własnym celu. Konkretnym celu. To chyba cię nie dziwi, nieprawdaż?
– No, tak – stwierdziłem oględnie, właściwie nie wiedząc, co powiedzieć.
– Prawdę mówiąc, zgodziłem się tylko na wolę mojej żony, która lubi robić dobre uczynki. Ale z czasem musiałem przyznać, że jej wybór okazał się nadzwyczaj dla mnie trafny.
– Przyglądam ci się uważnie od dłuższego czasu – dodał po przerwie na głębszy oddech – można powiedzieć od początku i muszę przyznać, że mam w stosunku do ciebie plany. Nie są jeszcze skrystalizowane, musisz przejść pewne próby, jednak chcę, żebyś wiedział, że je przechodzisz i że czemuś większemu to służy.
– Jestem ciekaw – odpowiedziałem uprzejmie, ale ze skrywaną niepewnością w sercu, gdyż nagle pomyślałem, że ten wstęp ma coś wspólnego z Luizą.
– Najpierw zapalimy, pozwolisz? – uśmiechnął się wtedy Zeyman, wstał i otworzył puzdro leżące na biurku.
– Hm, w zasadzie nie palę – stwierdziłem zaskoczony.
– To coś szczególnego. Takiej rzeczy się nie odmawia, Adrianie – odparł Zeyman i podsunął mi puzdro, sam wyjmując z niego drugą ręką spore cygaro.
– To nie są zwykłe cygara, przyjrzyj się – dodał.

Niepewnie wyjąłem z pudełka drugie takie samo i odruchowo podniosłem do nosa, aby powąchać. Nie pachniało tytoniem, tylko jakimś takim morskim powiewem.
– To cygarniak, jak się domyślasz – uśmiechnął się Zeyman.
– O! – udałem zdziwienie – a więc tak wygląda to legendarne cudo!
– Zapalimy razem, zgodzisz się? – powiedział diuk tonem właściwie nie znoszącym sprzeciwu.
– Nie wiem czy dam radę – próbowałem się wykręcić.
– Ależ dasz bez problemu. Nie jesteś przecież takim bezgrzesznym chłopcem, za jakiego chcesz uchodzić, nieprawdaż? – uśmiechnął się Zeyman zapalając swoje cygaro. Zmrużył przy tym na chwilę oczy i nagle zerknąwszy znad zapalonego już cygarniaka puścił do mnie oko.

Poczułem się nieswojo i pozwoliłem sobie podać ogień zaciągając się w milczeniu tajemniczym zielskiem. Oczywiście, zakrztusiłem się od razu, podczas gdy Zeyman, poruszając jak ryba ustami, wypuścił kilka szybkich dymków na pokój.
– Spokojnie, nie spiesz się – robił mi wskazówki i pokazał jak sobie radzić z paleniem. Już wkrótce udało mi się po raz pierwszy mocniej zaciągnąć, choć okupiłem to łzami w oczach.
– Działanie nie ujawnia się od razu, bywa, że dopiero w nocy pojawia się efekt – objaśniał diuk. – Tym niemniej na pewno za chwilę poczujemy rozluźnienie i napływ sił umysłowych.

Kazał mi się rozsiąść wygodnie w fotelu, sam zrobił to samo naprzeciw mnie.
– Mów, co czujesz – nakazał.

Zapadłem w fotel i w siebie. Zeyman skierował rozmowę na moje wspomnienia z ojczyzny, mych rodziców, dziadków, dzieciństwo, najdalsze pamiętane historie. Z początku wracałem do tego niechętnie, lecz niepostrzeżenie zanurzyłem się w świat żywych emocji i scen, przychodzących łatwo i blisko, nieomal na wyciągnięcie ręki. I tak samo łatwo odchodzących na bok, gdy pojawiały się kolejne, dalsze. Nagle opowiedziałem Zeymanowi sen, jaki miałem jeszcze „w kolebce będąc”, jako niemowlę. Był to często i długo powracający koszmar.

– W mojej głowie odzywały się głosy. Chór głosów. Istny bełkot pomieszany z męczącym śmiechem, chichotem. Głosy szeptały, śmiały się, jazgotały, huczały, piszczały, chichotały złośliwie, wszystkie jednocześnie. Płakałem głośno ze strachu. Mama próbowała mnie utulić i pocieszyć. Daremnie.

Zeyman patrzył na mnie błyszczącymi oczami, milcząc.

– Odkąd je pamiętasz? – spytał wreszcie.

Zapadłem jeszcze głębiej w miękkie skórkowe oparcie fotela i zagapiłem się w szereg półek z książkami na przeciwległej ścianie gabinetu. Nagle przypłynął stan wewnętrzny, jakże żywy i zaskakujący!

– Ha! – parsknąłem zadziwiony – one już były w łonie matki!
– Dasz radę spojrzeć jeszcze dalej? – spytał Zeyman. Nie zwróciłem wtedy uwagi na ten fakt, że swojego cygarniaka zgasił kilka minut po zapaleniu i trzymał go w dłoni jedynie jako atrapę.
– A da się? – roześmiałem się.
– Wszystko jest możliwe, chłopcze – odparł zachęcająco diuk.

Zmrużyłem oczy wpatrując się w jasną smugę chylącego się ku zachodowi słońca padającą zza zasłoniętej story na sufit gabinetu. Wtedy ogarnęło mnie coś tak zdumiewającego i przepastnego, że drgnąłem całym ciałem. Przymknąłem oczy. Otworzyłem. Milcząc.

– I co? – spytał po długiej chwili ciszy Zeyman.

Milczałem, wciąż z nagłym wewnętrznym drżeniem przechodząc niespodziewane i niekończące się wewnętrzne metamorfozy. Działy się szybko i były jak przesuwanie się długim wąskim korytarzem podziemnym i przechodzenie z jednego do drugiego pomieszczenia, oddzielonego od siebie ścianą z żelaznych krat. Przejścia zachodziły w różnym tempie, towarzyszyły im różne odczucia, miałem wrażenie, że na początku następowały szybko, a z czasem zaczęły zwalniać i wydłużać się.
– Nic – odpowiedziałem w końcu – nie wiem jak to opisać. Nie da się.
– Może jednak spróbujesz? – zachęcił mnie Zeyman.
– Może… Kiedy ochłonę – odpowiedziałem. Cygarniak kończył się. W gabinecie wokół mnie ścielił się dym leniwie opadający ku posadzce szarymi kłębami.

Nagle zerwałem się na równe nogi i wybiegłem do łazienki. Zemdliło mnie. Zeyman wstał z fotela i przyszedł za mną. Choć jedynie przyglądał mi się stojąc oparty o framugę otwartych drzwi.

– Delikatny z ciebie chłopak – powiedział w końcu. – Ale to nic takiego.

Torsje przestały w końcu mną szarpać. Podniosłem się i spojrzałem w lustro. Byłem blady jak śmierć i drżałem na całym ciele. Nie podobało mi się to. Wziąłem prysznic i wróciłem do gabinetu w kąpielowym szlafroku, który podał mi diuk.

– Nie jest wskazane, abyś teraz po napaleniu się jadł. Napij się wody, to można. I prześpij się. Tu u mnie, w gabinecie, na sofie. Nie będę ci przeszkadzał. Jutro wszystko mi opowiesz, zgoda? – oznajmił.

Poszedłem za jego radą. Zadziwiająco szybko zasnąłem. Byłem najwyraźniej bardzo osłabiony.
W nocy znowu stałem się ogromnym wijącym się w podziemiach wężem zmieniającym skórę nieskończoną ilość razy.
Obudziłem się późno, czego powodem były pewnie zasunięte story i mimo zaawansowanego poranka panujący w gabinecie półmrok. Z niepokojem spojrzałem na siebie w lustrze. Bladość na szczęście znikła, co mnie uspokoiło.

Wiedziałem ze swoich dotychczasowych dociekań, że z czasem palenie cygarniaków powoduje pogłębiającą się trwale zmianę świadomości. Zawarte w nich substancje oddziałujące na mózg i psychikę nie mieściły się w spisie zakazanych narkotyków, było to coś tak zupełnie nowego, że z łatwością ominięto prawo. Palący je nie tracili przytomności ani zdrowego rozsądku, nie popadali w żadne iluzje czy zwidy. Doznawali natomiast trwałego przebudzenia osobistej pamięci i co za tym idzie zmiany tożsamości. Lub, jak stwierdzali oględnie wynajęci psychiatrzy badający ostrożnie zjawisko: była to nie zmiana, lecz rozszerzona osobowość coraz mniej związana z posiadanym ciałem fizycznym. Pamięć dotyczyła dowolnej ilości poprzednich inkarnacji w różnych ciałach, ludzkich i nieludzkich. Była niezwykle szczegółowa i zawierała także wiedzę nabytą w najbardziej nawet oddalonych w czasie wcieleniach. Zeyman pochwalił się przede mną, że pamięta dokładnie swoje 82 minione wcielenia.

Niewielkie środowiska wpływowych ludzi, wśród których znaleźli się potomkowie starych królewskich dynastii zamarzyły o powrocie do władzy na ziemi i podporządkowaniu sobie nieświadomych mas na nowo.

VII.

Kiedy tak zastanawialiśmy się z panią Zeymanową nad sensem wyjścia z domu i spaceru po mieście, z sypialni diuka mieszczącej się na piętrze wyszedł jego sobowtór. Zszedł po schodach, mimo wczesnej pory ubrany w wieczorowy frak, z elegancką laseczką ze szczerozłotą gałką ulaną w kształcie czaszki w dłoni. Przystanął koło mnie i z czegoś bardzo zadowolony wskazał nią na jeden z obrazów Drohobickiego. Duże płótno oprawione w stylowe ramy przedstawiało wynurzający się z ciemnozielonych morskich przepaści tajemniczy upiorny krąg pokryty niezrozumiałymi hieroglifami.

– To mój ulubiony – orzekł z dumą. – Przyjaciele moi również uważają, że jest wyjątkowy… Pospólstwo nie rozumie tych symboli i lęka się ich. Ale jest w nich Wiedza pradawna, drzewiej, przed niezliczonymi tysiącami lat w otchłaniach tej planety zaklęta, całkowicie dla Nas czytelna i oko ciesząca.

Przyglądałem mu się ukradkiem. Styl jego wypowiedzi, choć wcale nie tembr głosu, zmienił się. Wyrażał się górnolotnie, z powagą i zamiłowaniem do starych, nieużywanych już dawno zwrotów. Zdałem sobie sprawę, że ci jego znajomi, podobnie jak i on sam, tak naprawdę już nie żyją, przestali istnieć, bezpowrotnie zniknęli. W zamian pojawiły się ich duplikaty ożywione jakimiś obcymi i nieludzkimi osobowościami.
Od urodzenia miałem bujną wyobraźnię, lecz w ostatnich tygodniach nabrała ona trwałych cech jasnowidzenia. Teraz w ułamku sekundy zdałem sobie sprawę z tego, co ukrywało się pod zewnętrzną formą tych, którzy podobnie jak Zeyman i Luiza zmienili się. Zresztą diuk, jak gdyby również czytając w moich myślach natychmiast wdał się w opowiadanie o nich.

– Rasa Panów w czasach niepamiętnych zjawiła się tu z czeluści kosmosu. Pozostawiła potomków swych na ziemi i niedługo powróci, gdy czas się zazębi. Rozliczy ludzi z tego, co im przykazała. Posiądzie Ziemię i ciało, przebóstwi je. Oto odwieczna Wiedza budzi się i duch Panów w służalczych ciałach rabów zwycięża.

Rozbudzonym wewnętrznym okiem natychmiast ich ujrzałem. Wyglądali jak wysokie, chude, pozbawione wszelkich cech płciowych, czteropalczaste blade humanoidy o wielkich, czarnych oczach.

– Mój drogi chłopcze – Zeyman wszedł w ton protekcjonalnie poufały. – Warto, abyś dowiedział się wreszcie o tych sprawach i głęboko je przemyślał. Zachęcam cię do ich poznawania i będę wspierał, gdy wyrazisz tylko taką chęć. Zresztą obliguje cię do tego twe znakomite pochodzenie i wola przodków twych. Siądźmy teraz na chwilę. O, niniej, naprzeciw tego obrazu…

Usadził mnie koło siebie, gdy tymczasem jego żona – samodzielnie, jak zazwyczaj – zajęła się parzeniem kawy dla nas wszystkich.

– Panowie, bogowie, władcy wszechświata panują w nim od zarania dziejów jego i będą panować do końca samego… Albowiem wraz z nim się rodzą i jedynie wraz z nim giną. Na mgnienie oka, boć tyle jeno trwa przecie bezczas, w czasie zaś nieśmiertelni są – Zeyman wdał się z wewnętrznym ogniem w swoją opowieść. – Dysponują pamięcią całkowitą i mądrością przerastającą wszelkie inne istoty rozumne, które w przeciwieństwie do nich stworzone zostały. Niewyobrażalnie dawno temu, „gdzieś daleko w odległej galaktyce” – zacytował z przymrużeniem oka – doszło wśród nich do tragicznego rozłamu. Niewielka grupa renegatów postanowiła wyłamać się z panującego zaklętego porządku i stanęła po stronie prymitywnych stworzeń, które wedle prawa były Ich odwiecznymi rabami. Doszło do pojedynku i wojny, która odbiła się wielkim echem w kosmicznych otchłaniach. Niestety, Panowie zostali otoczeni i odizolowani w jednym systemie planetarnym, a potem na jedynej planecie. W wyniku osamotnienia i rozwoju dziedzicznych chorób utracili w końcu posiadane ciała. Przestawały im służyć stopniowo, degenerując się i słabnąc. Potrafili oczywiście przenosić tożsamość Swą i umysł z ciała do ciała, lecz rasę Ich dotknęła bezpłodność i charłactwo. Dosłownie w ostatniej chwili przed zagładą elita zdołała wyemigrować z zaklętego świata i przedostać się w czasoprzestrzennym inteligentnym pojeździe poprzez eony czasu i parseki odległości na Ziemię.
– Tak, Ziemia jest szczególnym miejscem we wszechświecie, ale za długo mi teraz o tym opowiadać. W każdym razie – westchnął Zeyman – Panowie uznali, że dostali od losu szansę na odrodzenie Swej siły i potęgi pradawnej. I ponowne sięgnięcie po należne Im miejsce naczelne na wysokościach.

Słuchałem go w milczeniu. Już teraz popijając z maleńkiej porcelanowej filiżanki aromatyczny czarny płyn zaparzony rękami Zeymanowej.

– Na widok stworzeń ludzkich zamarzył Im się powrót do władzy utraconej i przyjemności tak długo niedostępnych w pozbawionych płci ciałach. Dali pierwotnemu człekoidowi geny Swe i inteligencję. Wybrali najpiękniejszych przedstawicieli nowej rasy, aby wśród nich narodzić się, cieszyć doznaniami fizycznymi i używać wszelkich radości cielesnych do woli. Oni to stworzeniu ziemskiemu ofiarowali wszelakie prawo, naukę i kult, zbudowali podwaliny społeczne i zainspirowali kulturę. Wszystko po to, aby Ich potomkowie i wybrańcy mogli zająć pozycje najwyższe i utrwalić je aż do końca. Czy rozumiesz teraz, kim byli naprawdę twoi przodkowie?

Zmrużyłem oczy, starając się nie pokazać po sobie reakcji. Mimo wszystko przecież nie byłem zaskoczony.
– Jednak dla Panów, jak i potomków Ich typowe dla ludzi poczucie sprawiedliwości nigdy się nie liczyło – ciągnął Zeyman z lekkim półuśmiechem na gładko ogolonej twarzy – Czuli się niezmiennie bogami, i taki status nadali królewskim synom Swym. Żyli niewyobrażalnie długo, dziesiątki tysięcy ziemskich lat, utrzymując ciała Swe w zdrowiu i sile dzięki tajemnicom eliksirów, znajomości rytmów kosmicznych i medytacji. Od czasu do czasu wybierali Sobie sługę najwierniejszego z wiernych i przekazywali mu niektóre fragmenty Wiedzy. Ten spisywał je w księgi, wtajemniczał własnych wybranych, tworzył kościół i tajemny zakon, chodząc odtąd w glorii proroka i kapłana Boskiej Mocy. Jej źródła jednak zawsze pod wyłączną kontrolą Panów pozostawały. Ha! Głupi sługa i jego zaślepieni uczniowie akt takiej inicjacji za błogosławieństwo i wybraństwo uważali.
– Czy tak powstały wszystkie religie? – z trudem przełknąłem ślinę w zasychających ustach. W filiżance skończyła się już kawa.
– Nie wszystkie. Kilka ważniejszych zafałszowaliśmy, tak, że służą teraz Nam, nie wrogowi Naszemu. Oryginalny przekaz pozostaje nadal ustny. I strzeżony przez Tajemny Zakon Zaklętego Kręgu – kiwnął głową Zeyman i zmierzył mnie oczami z widoczną pychą. Chwilę ją maskował, po czym znów wrócił do opowieści w trzeciej osobie – Panowie pochodzą ze świata wartości całkowicie innych, o niepojętych dla zwykłych śmiertelników korzeniach i inklinacjach. Nie byli jednak sami na tej planecie, ale o tym opowiem ci przy innej okazji.

Po chwili zupełnie uspokoił głos.

– Doszło do ogromnej katastrofy, w glob uderzyła kometa i fala zatopiła kontynent, na którym się ulokowali. Ziemia zachwiała się i inteligentny statek wraz z ich ciałami wewnątrz z dnia na dzień pokrył się wiecznym lodem. Pozostało jednak przy życiu pół-boskie potomstwo zrodzone z kobiet ludzkich, któremu przekazać władzę Swą i tajne obrzędy zdążyli. Obwarowali je klątwą i surowymi zakazami mieszania się z ludźmi spoza klanu królewskiego. Gdy Ich istnienie fizyczne skończyło się zgrupowali się w wyższym księżycowym świecie oczekując na chwilę, gdy ludzkie stworzenia osiągną odpowiedni poziom życia i panowania na planecie. Czasy oto mają dopełnić się. Lody stopnieją odkrywając prastarą tajemnicę i nowa rasa, godna przyjąć dusze Panów, udoskonalona nareszcie zostanie. Na tyle, że narodzi się dziecię doskonałe, któremu Panowie całą Swą boską moc przekażą. Ta pora zapisana i przez wieki zaszyfrowana w świętych zwojach właśnie nadchodzi, bliską jest. Ludzie przez Nich do tego wyznaczeni odczytali już i odkryli wiele. Królowie i Słudzy robią wszystko, by przygotować powrót i powitać z pokorą Panów swych w oznaczonym terminie.

VIII.

Z pomocą Zeymanowej, wyraźnie znużonej przydługim mistycznym wykładem udało mi się wreszcie skierować uwagę jej męża na bardziej codzienny temat. Ten na szczęście szykował się na uroczysty koncert i bal urządzane w starym Zamku Królewskim i dłuższą opowieść o Panach odłożył na inny czas.
Rozstaliśmy się przed domem w pełnej zgodzie. Zeyman, nieznoszący lotów samolotem, wsiadł do limuzyny, która podjechała pod pałacyk, witany przez Luizę zasiadającą już na tylnym siedzeniu. Prowadził ją Rudel, służący Zeymanów, zamieszkujący na tyłach pałacyku. Ubrany w uniform, lustrzane okulary i czapkę kierowcy wysiadł usłużnie i otworzył przed swoim patronem drzwiczki nieskazitelnie lśniącego auta, po czym starannie je za nim zatrzasnął. Po chwili diuk, skryty za przyciemnianymi szybami odjechał na swoje spotkanie w głębi kraju. W Starym Zamku rozpoczynał się właśnie kilkudniowy zjazd największych magnatów świata. W którym mieli uczestniczyć także wybrani politycy, uczeni oraz wysocy hierarchowie kościelni. Od jakiegoś czasu trąbiły o nim wszystkie najważniejsze światowe media.

Ja natomiast kilka godzin później u boku jego żony wyruszyłem pieszo ciągnącymi się wzdłuż brzegu Złotej Zatoki malowniczymi uliczkami miasta. Tego popołudnia okazały się zadziwiająco wyludnione, co było spowodowane faktem odbywającej się w innym rejonie tego starego grodu uroczystej fety urządzanej przez miejscowych notabli, z okazji zjazdu nad Loarą. Był letni weekend i postarano się o stworzenie atmosfery zabawy i beztroski w całym kraju.
Po drodze kupiliśmy w pustym sklepiku trochę najlepszego koziego sera. Wyciągnęliśmy z piwniczki zimowego domu omszałą butelkę białego wina bordoskiego, rocznik 1957 i ponad dwie godziny spędziliśmy w saloniku. Siedząc na osłoniętych pokrowcami fotelach jedliśmy ser i popijaliśmy stare wino z kryształowych kielichów. Oboje lubiliśmy przygody i „artystyczne warunki”, to nas zawsze silnie łączyło.
Odbyłem wtedy z Zeldą szczerą rozmowę. Dzięki temu, że zdecydowałem się powiedzieć prawdę uświadomiłem sobie w pełni rozmiar grożącego wszystkim niebezpieczeństwa. W zamian moja stara przyjaciółka opowiedziała mi o tajnych nocnych zebraniach, w których uczestniczył ostatnio jej mąż. Odbywały się tak często, w rozmaitych zabytkowych miejscach kraju, że trudno było nie zwrócić na ten fakt uwagi. Na tę wiadomość ogarnął mnie porażający wolę strach. Szczegóły uświadomiły mi, że nie ma się już co dalej łudzić. Zmienieni rzeczywiście przejmowali kontrolę i władzę w coraz szerszym zakresie. Działo się to niepostrzeżenie i całkowicie planowo.

Kiedy w drodze powrotnej przechodziliśmy blisko centrum tego niewielkiego miasta zerwała się zwykła o tej porze bryza znad rozgrzanego słońcem morza. Niosła ze sobą skroploną przeźroczystą substancję o konsystencji lepkiej galarety. Był to sezonowy produkt kwitnącego brązowego planktonu, który przyniesiony skądś prądami morskimi pojawił się jakiś czas temu w zatoce. Substancja opadała delikatnymi płatami tu i ówdzie na ziemię, po czym szybko wyparowywała w letnim upale. Systematycznie i codziennie wdychali ją przechodzący tamtędy ludzie.

Później dowiedziałem się o niej więcej. Niektóre sugestie przekazane mi przez Nicolasa, oparte na informacji o zainteresowaniu planktonem, jakie szybko zaczęli wykazywać badacze z zespołu „Pequod” wystarczyły w tamtym momencie, aby obudzić we mnie niepokój i w pełni uzasadnioną podejrzliwość.

Czując niebezpieczeństwo zasłoniłem odruchowo usta i nos chusteczką i rzuciłem się do pośpiesznej ucieczki, Zeymanowa mimo swego wieku również.
Gonieni przez coraz silniejsze podmuchy wiatru wbiegliśmy oboje do gmachu głównego banku znajdującego się w jednym z zaledwie kilku w tym nadmorskim mieście wieżowców z betonu i szkła. Prowadziły do niego szklane obrotowe drzwi, na nasze szczęście akurat szeroko otwarte. Jednak z hałaśliwych odgłosów dobiegających z wnętrza budynku domyśliłem się, że w banku dzieje się coś bardzo niepokojącego, bunt, rwetes. Schronienie się w gmachu mogło być równie niebezpieczne, jak pozostawanie na zewnątrz. W tej samej chwili upadł na schody wiodące w głąb strzęp wniesionej podmuchem przez zamykające się powoli za nami drzwi toksycznej plazmy. „To już koniec!” – pomyśleliśmy oboje. Zatrzymaliśmy się w przedsionku zdrętwiali, bezradni, osaczeni.

IX.

A jednak nie było nam pisane zginąć.

Tylko szczęśliwy TRAF, w którym odtąd dopatruję się ręki Najwyższego sprawił, że tego samego dnia wybuchły w stolicy wielkie rozruchy, które po południu przybrały groźne rozmiary i pojawiły się nieomal natychmiast w wielu miejscach kraju. Tłumy, podjudzone przez kilku wtajemniczonych przez Panów ludzkich wybrańców, blokowały główne ulice, paliły samochody i rozbijały szyby w luksusowych sklepach większych miast na prowincji. Hasła polityczne były oczywiście przykrywką dla całkiem innych motywów tych nielicznych, którzy sterowali niezadowolonymi masami. Spiskowcy byli żądni palenia cygarniaków na wzór i na równi z tymi, którzy raczyli się nimi od pewnego czasu w zaciszach swych pałaców. Najambitniejszy spośród sprzysiężonych postanowił wykraść tajemnicę „bogom” i przejąć władzę w imieniu ludzkości.

Akcja obliczona na polityczny przewrót o randze krajowej, a w perspektywie ogólnoeuropejskiej, toczyła się synchronicznie w kilku punktach kraju. W tym samym czasie, gdy w stolicy trwały masowe zamieszki, a ludzie wznosili polityczne hasła przeciwne magnackim planom dalszego monopolizowania gospodarki, inny, ogarnięty nienawiścią tłum dostał się do Zamku nad Loarą, podczas uroczystego balu Panów. Gdy u zamkniętej bramy żelaznego parkanu okalającego zamek wzniecono rosnącą szybko burdę z ochroną budynku, która zbiegła się tam w wielkiej liczbie, w zamkowej piwnicy pojawił się mężczyzna w uniformie kierowcy z zamkniętą czarną teczką w dłoni. Nie wzbudzając podejrzeń zaaferowanych czymś innym strażników zniknął w głębi podziemnych pomieszczeń. Kilkanaście minut później starożytne mury wysadzone w powietrze upadły, grzebiąc pod sobą razem wszystkich uczestników uroczystości i szalonego kamikadze.

Stało się to dokładnie w chwili, gdy przekraczałem z Zeymanową próg głównych drzwi wiodących do gmachu banku. Czyż nie był to cudowny dla nas obojga zbieg okoliczności?

Potężny wybuch i wstrząs w centrum kraju obiegł natychmiast falami rozszalałych informacji najczulsze punkty kontynentu i świata. Nagle uruchomił się automatyczny alarm w bankowym wieżowcu w naszym niedużym mieście nad Zatoką. Szklane drzwi zasunęły się jednocześnie od zewnątrz i od wewnątrz, zamykając nas oboje w szczelnie chronionym korytarzu przejściowym. I to właśnie był cud boski!

X.

Po tych wydarzeniach nie chciałem już przebywać dłużej na Złotym Wybrzeżu, ani też wracać do Paryża, mimo, że czasy szybko się ustabilizowały. Władza w niektórych kluczowych sektorach przeszła w inne ręce, zaprowadzono porządek i wprowadzono nowe ustawy. Spiskowcy, którzy w miejsce Zmienionych przejęli monopol na palenie róż lewiatana zajęli się rozwijaniem swojej wyższej tożsamości.

Tymczasem badacze z grupy „Pequod” dokonali kolejnego odkrycia. Właściwości brązowego planktonu, który pojawił się tego lata blisko wybrzeża okazały się równie zaskakujące, jak niegdyś róż lewiatana. Otóż ludzie, którym przydarzyło się nieświadomie wdychać trujące opary także doznawali zmiany. Lecz, niestety była ona dla nich zgubna. Po pewnym czasie następował koniec ich dotychczasowej świadomości. Trujące miazmaty wnikały w mózgowe zwoje, paraliżowały neurony i trwale zmieniały psychikę niszcząc bezpowrotnie empatyczną wrażliwość, wyobraźnię i sumienie właściwe ludzkim indywiduom. Pozostawał w nich aktywny przede wszystkim dziki instynkt trwania, złość, zwierzęca żądza, okrucieństwo.

Naukowcy ze statku „Pequod” nie byliby sobą, gdyby nie podeszli i w tym wypadku do sprawy biznesowo. Ich mocodawcy zmienili się, ale cele pozostały te same. Destrukcyjne właściwości brązowego planktonu (nazwanego czopem lewiatana) nadawały się świetnie do wykorzystania w wojnie, jaką prowadzili – na razie potajemnie – bogaci przeciw biednym.

Zróżnicowani rasowo mieszkańcy wybrzeża zostali poddani zespołowi tajnych obserwacji, które szybko przyniosły wnioski, iż w zamian za utracone cechy osobowości rodziła się w nich podatność na manipulacje o charakterze ortodoksyjnym, fanatycznym i wściekle nietolerancyjnym. Główną przyczyną zdawało się ich pochodzenie, następnie kult wyznaniowy i wreszcie przynależność polityczna. Im więcej ktoś łączył w sobie takich cech, tym silniejszy destrukcyjny wpływ substancja wywierała na jego świadomość. Można było wręcz pomyśleć, że pozbawiała go stopniowo wolnej woli, osobistej pamięci nabytych doświadczeń, panowania nad niższymi odruchami i w rezultacie – kontaktu z duszą. Specjaliści od kontroli umysłu uznali, że pojawiająca się mutacja pozwala zmienić tłum w stado bezmyślnych, posłusznych i w razie potrzeby okrutnych i żądnych krwi rabów, zarządzanych mściwymi hasłami przywódców.

Obserwowałem już ten proces dziejowy z daleka, z kraju moich przodków. Bez żalu porzuciłem luksus i bogactwo i wprowadziłem się znów w warunki proste, toporne, lecz wciąż jeszcze odpierające zarazę. Widziałem, jak ludzie z prawicowej partii, która na zachodzie przejęła rządy po Zmienionych szybko stawali się brutalni i źli. Ich dusze ciemniały. Poznawałem to widząc ich twarze i oczy w telewizyjnych wiadomościach. Ich ciała brzydły, twarze tępiały, wzrok błyszczał wstrętnie, starzeli się w niepokojącym tempie.

Dość szybko opracowali na to sposób. Dzięki wampirycznym zabiegom i hipnotycznym sztukom przekazanym im wcześniej przez Zmienionych nauczyli się przenosić ją na własne życzenie z ciała do innego ciała.

W praktyce stali się nieśmiertelni.

Zawczasu wybierali sobie osobę, dowolnej płci, której stopniowo przekazywali swoje majątkowe i urzędowe pełnomocnictwa. Jednak była ona dla nich tylko innym, młodym, posiadającym atrakcyjne cechy ciałem. W odpowiednio wybranej chwili dokonywali przenosin w nie aktem woli. Swą dawną powłokę porzucali martwą, sami zachowując pełnię władz umysłowych w nowym wcieleniu.

Prawda była ponura i tak dziwna, że nikt o zdrowych zmysłach nie byłby w stanie w nią uwierzyć. Demokracja w Europie (jak zresztą także i w najbardziej rozwiniętych krajach na innych kontynentach) przestała istnieć. Trwało za to nieustanne i ucieszne, teatralne i medialne przedstawienie. Ludzie u szczytu władzy zmieniali się, lecz tak naprawdę wciąż była to ta sama grupa spiskowców! Służyły im ogarnięte zbiorową halucynacją i bezczelnie okłamywane tłumy. W razie zagrożenia sprzeciwem smagane krwawymi atakami rozfanatyzowanych zaczopowanych. Nie mieli przy tym żadnych skrupułów. Ich moralność zanikała w równym tempie, jak piękno i młodość fizyczna, a może nigdy jej naprawdę nie mieli?

Zrozumiałem wreszcie, że ten proceder ma swoje granice i po jakimś czasie musiał się skończyć. Dlatego coraz bardziej ważne stawały się świeże, zdrowe i nieskażone moralną degrengoladą ludzkie ciała.
Takie ciała posiadali mieszkańcy dotąd niezagrożonych, bo zbyt biednych i prowincjonalnych obszarów kontynentu!

Dość szybko zdałem sobie sprawę, że nic nie robiąc, aby się zabezpieczyć, wpadniemy w ich pułapkę szybciej, niż to mogłoby nastąpić. Po prostu należało zacząć stawiać opór. Zgrupowani w jedno, coraz ściślej otaczani przez gęstniejącą chciwą ciemność staliśmy się jej nieludzko pożądanym celem.
Postanowiłem działać, nim sprawy przybiorą łatwy do przewidzenia obrót.

Zamiast epilogu

Stworzyłem w ojczyźnie wspólnotę ludzi wtajemniczonych, sprzysiężonych wokół najświętszych znaków i wartości. Objęła swoim wpływem kręgi władzy, nauki i kultury. Byliśmy świadomi, że stoją przed nami najtrudniejsze decyzje, które mogą pomóc przetrwać nieskażonemu zarazą społeczeństwu najdłużej jak się da.

Dzięki moim kontaktom i dostępowi do najskryciej przechowywanych manuskryptów rodowych obliczyliśmy czas wyznaczony na ostateczne rozstrzygnięcie i wiedzieliśmy, że musimy do wybicia tej ostatniej godziny wytrwać każdym sposobem.

Któregoś dnia przybył do nas ambasador z zachodniego kraju. Ach, jakiż uprzejmie uśmiechający się i wymuskany był ten żywy diabeł! Przyjąłem wyzwanie. Wraz z kilkoma najważniejszymi osobistościami z rządu podpisałem z nim umowę. Musieliśmy na nią przystać, nie było innego wyjścia.

W ramach zawartego traktatu Zmieniający się mieli respektować nasze prawo do zdrowego życia w obrębie granic naszych krain, w zamian za zaniechanie jakichkolwiek prób ingerowania w ich sprawy. Konwencje wyznaczał podstawowy dekalog praw. Był on tarczą chroniących nas wartości, poza którą władza piekielnych sił nie sięgała.

W ekipie towarzyszącej ambasadorowi zauważyłem Nicolasa. Zadrżałem do głębi. Kilka lat wcześniej proponowałem mu przyjazd do mnie, wspólne życie, wierną przyjaźń. Zgodził się, lecz nie pojawił w umówionym czasie. Cierpiałem, nie mogąc w żaden sposób odnowić z nim kontaktu. Teraz nie poznał mnie nawet. W jego oczach zobaczyłem błysk cudzej inteligencji…

Jestem całkowicie świadomy tego, że Zmieniający się zostawili nas na później, jako żywy zapas i źródło zdrowych ciał dla siebie. Hodują nas jak zwierzęta przeznaczone na własnych celów. Dla tych degradujących się błyskawicznie czartów w ludzkiej skórze łatwo było stworzyć plantacje brązowego planktonu, aby jego trujący zakwit rozsiewać samolotami i puszczać z nurtem wielkich rzek na obszary, które z różnych względów pragnęli najpierw morderczo skłócić, a potem podporządkować sobie. Niesione wiatrem, opadające powoli smugi trucizny, wnikającej także podziemnymi wodami na nasze terytorium, na równi z ogólnoświatowymi mediami, jazgotliwie pokazującymi wielobarwny blichtr psującego się podskórnie świata, zaczęły już potajemnie rozkładać tarczę podstawowych zasad, obyczajów i tolerancyjnych wobec siebie tradycji, ochraniających zdrowe ludzkie trwanie. Wiem dobrze: ci, którzy staną się ich ofiarami otworzą nas w końcu na niewidzialne niebezpieczeństwo czyhające wokół z apetytem dziko głodnej bestii.

(2004 – 2014)

Zmienieni, część 1

Prezentuję, z konieczności w odcinkach, opowiadanie wyśnione dawno temu i pisane wiele lat. Miejsce akcji, niektóre nazwiska (np. Zejman) i nazwy pochodzą ze snu. Inne zostały wymyślone w konwencji utworu. Sama nie wiem do końca o czym naprawdę traktuje ta historia, czy jest prawdziwa, albo na ile jest prawdziwa, a na ile wymyślona przez wyższe byty. Wiem tylko, że sen trwał cała noc i mocno mną wstrząsnął. Na tyle, że nie nie byłam w stanie porzucić próby jego zapisania w formie literackiej.

Ewa Sey

Zmienieni

część pierwsza

Wstęp

Oto my, synowie bogów, arystokraci Ziemi, członkowie starożytnych rodów, od początku tej ery dzierżących władzę i prestiż. Dopiero przez kilka ostatnich dziesięcioleci mogliśmy żyć w spokojnym luksusie po każdej stronie rządzonego przez nas świata. Podczas zabójczego potopu rozdzieliła go na dwoje ogromna morska zatoka, która wdarła się daleko w głąb lądu błękitnym ramieniem oceanu. Na kolejne tysiąclecia ustanowiła naturalną granicę, izolującą od siebie unicestwione pradawne i rodzące się dopiero kultury, zamieszkujące trzy kontynenty, nieufne, obce sobie i nierzadko wojennie do siebie nastawione. Z powodu różnic języków, ras, religii i cywilizacji, w których przychodziło nam żyć, rzadko kontaktowaliśmy się w kręgu naszego elitarnego klanu klanów. Wielokrotnie w historii przemieszczaliśmy się z jednego brzegu Śródmorza na drugi, z półwyspu na półwysep, z wyspy na wyspę, z kontynentu na kontynent, aby ratować swoją skórę, pozycję i majątki, choć najczęściej głównym motywem były ambitne ekspansje i zawłaszczanie innych królestw. Jednak od ostatniej światowej wojny postępowe procesy demokratyczne rozpętane z wielkim rozmachem na całej planecie sprawiły, że mogliśmy zacząć swobodnie funkcjonować gdziekolwiek bądź. Nadeszły szczęśliwe czasy dla biednych i dla bogatych. A prawdziwi władcy nie musieli być teraz królami, ani nawet innymi rządzącymi, wygodnie mieszkając w zaciszu swych luksusowych posiadłości.

I.

Ten nieco przydługi wstęp ma przybliżyć Czytelnikowi moją skromną osobę, środowisko i pozycję, w jakich przyszło mi żyć. Nazywam się Adrian Gralofsky. Pochodzę z rodziny szlacheckiej mającej wiekowe koligacje w całej Europie, od zachodu po wschód. Moi pradziadkowie, dziadkowie i rodzice przeżyli okres bezwzględnych prześladowań ze strony wschodnich rewolucjonistów, lecz ja należę do pierwszego pokolenia urodzonego na wolności. Mój powrót do korzeni i klanu, który spokojnie zamieszkiwał przez cały ten ponury okres, w zachodniej Europie okazał się nadspodziewanie łatwy. Kiedy runął mur oddzielający zachód od wschodu, pierwszy wyciągnął do mnie rękę jeden z najstarszych żyjących przedstawicieli znamienitego arystokratycznego rodu. Miałem wtedy czternaście lat i można było mnie jeszcze ukształtować, wpoić odpowiednie zasady i maniery, o których moja rodzina już była zapomniała.

Diuk Zeyman był bajecznie bogatym rentierem i jednym z nielicznych potomków bocznej linii wymarłych królów z Pałacu Słońca. Mimo zaawansowanego wieku trzymał się świetnie, zawsze pełen klasy, aktywności i animuszu. Pochodził z rodu, który uciekł tuż przed Rewolucją w bezpieczniejsze rejony Europy ratując resztki majątku, pamiątki i przede wszystkim geny rodziny. Tam jego przodkowie szczęśliwie wtopili się w tło społeczne, w końcu przenikając skutecznie w kręgi nowej władzy. Robili to już przezornie pod zmienionymi nazwiskami, wżeniwszy się w bogate fabrykanckie, mieszczańskie albo bankierskie rodziny, arystokratyczne tytuły zamieniając na tytuły urzędowe bądź naukowe. Kiedy wybuchły wojny ulokowali swoje pieniądze w intratnych wojskowych interesach po stronie atakującej i ostatecznie przegranej. Szczegółów tych podejrzanych interesów dowiedziałem się o wiele później. Firmy, w których Zeyman miał udziały wyszły z dwóch ostatnich globalnych wojen ogromnie wzbogacone i rozpoczęły zwycięską ekspansję handlową na cały świat. Zmieniły cele swojej produkcji, niektóre marki, ale funkcjonowały z pełnym sukcesem wykorzystując technologie wypracowane w ogniu morderczych walk i bestialskich eksperymentów dokonywanych na jeńcach wojennych.

Dzięki niemu skończyłem najbardziej renomowane liceum w Belgii, studia na Sorbonie i dostałem wysokie stanowisko przedstawiciela w jednej z korporacyjnych firm, która rozpoczęła właśnie swoją handlową ekspansję na wschód. Moje obowiązki były dość umowne i rzadko wymagające wysiłku, dlatego miałem dużo wolnego czasu, który pożytkowałem na rozwijające się hobby antykwaryczne, życie towarzyskie oraz podróże.

Żona Zeymana, Zelda, młodsza od niego kilkanaście lat, pochodziła z rodziny zubożałego węgierskiego hrabiego, (z którym właśnie moi przodkowie byli spokrewnieni). W paryskiej śmietance liczono się z nią przede wszystkim jako ze znakomitą fotografką. Zaprzyjaźniłem się szczerze z obojgiem, choć w stosunku do diuka mogę mówić tylko o zdystansowanym szacunku, nie o uczuciu. Jego protekcjonalizm, kontrolowana ironia i uprzejma obojętność, którą niezmiennie z niego biła, nigdy nie obudziły we mnie zaufania. Lecz to właśnie pani Zeymanowa zastąpiła mi najbliższą rodzinę i matkę, którą pozostawiłem w ojczystym kraju.

II.

Nadszedł 1999 rok. Jak zawsze w sezonie letnim znalazłem się w towarzystwie Zeymanów po drugiej stronie Śródmorza, w Aleksandrii, kurorcie liczącym sobie według kronik ponad dwa tysiące lat. W rzeczywistości, jego historia, jak i dzieje wszystkich starożytnych miejsc na plażach Śródmorza, była o wiele starsza i sięgała przedpotopwej ery. Jednak wiedzieli o tym nieliczni przedstawiciele najstarożytniejszych rodów, większość od tysiącleci była zmyślnie i skutecznie oszukiwana. Z miejsca głęboko zakochałem się w tym królewskim mieście, muzeach, w których spędzałem wiele czasu, antycznych pamiątkach i pomnikach, a przede wszystkim w legendzie dziejów, jakie przeszło, a które wydawały mi się tam nadal żywe.

Zeymanom towarzyszyła Luiza, młoda i piękna dziewczyna o słomkowo jasnych długich włosach, z którą żartobliwie mnie swatano. Była siostrzaną wnuczką diuka mieszkającą w Szwecji. Zeymanowie byli bezdzietni, a ja jako zaufany przyjaciel wiedziałem, że postanowili przekazać jej w odpowiednim czasie dużą część schedy po sobie. Nie byłem przeciwny flirtowi z nią, choć moje serce jakoś nie chciało zabić szybciej w jej obecności i nie starałem się tego zmienić. Była to ambitna, pusta i powierzchowna dziewczyna, nadmiernie dbająca o zewnętrzne szczegóły z pominięciem tego, co mnie wydawało się najważniejsze. Ponieważ nie chciałem zostać zaliczony do jej kolekcji szybko porzuconych kochanków zaczęliśmy wzajemnie się znosić z czymś podobnym do przyjaźni.

Rozkoszne nadmorskie wakacje nie trwały długo.

Któregoś spokojnego dnia wydarzyło się coś, co przerwało nasz beztroski pobyt. Chcąc nie chcąc zostałem tego mimowolnym świadkiem i uczestnikiem. Na moich oczach zaczęło dziać się coś, czego nie tylko nie mogłem się wcześniej spodziewać, lecz podobna historia nawet mi się nie śniła!

III.

Nadeszło w jasny, upalny, bezchmurny dzień, nieróżniący się niczym od innych podobnych dni w tym miejscu świata. Wylegiwałem się w towarzystwie grupki błękitnokrwistych przyjaciół na rozpalonym białym piasku strzeżonej hotelowej plaży. Siedząc na leżaku pod kolorowym parasolem popijałem sok cytrusowy z lodem. Mój wzrok oparł się na równej tafli błękitnego morza znaczonej jedynie białymi grzywami spokojnie i rytmicznie nadbiegających ku brzegowi fal. Umysł pracował leniwie. Zajmowały go nieco najświeższe wiadomości przeczytane w porannej prasie. Właściwie nie różniły się skalą ważności od tych czytanych wczoraj, przedwczoraj czy rok temu.

Wtem, na czyjś jeden zdumiony głośny okrzyk poderwałem się na równe nogi. Ten głos musiał mieć w sobie coś szczególnego, inaczej nie sprawiłby tak piorunującego wrażenia na wszystkich. Już po chwili większość plażowiczów zrobiła to samo, co ja. I tak stojąc, zdumieni i zaskoczeni, patrzyliśmy z zadartymi głowami na kołujący wysoko w górze olbrzymi srebrzysty pojazd.

– Jego silniki dawno zgasły, a załoga wymarła – stwierdziłem nagle głośno pod wpływem kłującego w sercu przeczucia. Nie odrywałem od niego wzroku, obserwując zjawisko przez podręczną lornetkę.

Połyskujący w słońcu wrak niby gigantyczny latawiec zataczał z wolna coraz niższe kręgi ponad spokojnym obszarem jasnobłękitnego morza.

– Nie, to niemożliwe – powiedział ktoś. – Uszczypnijcie mnie. To mi się tylko śni!

A jednak nie był to sen, choć wszystko działo się jeszcze bardzo wysoko i w całkowitej ciszy. Nagle na naszych oczach pojazd rozłamał się na trzy człony. Jednocześnie z ust patrzących wydostał się głośny okrzyk, a potem zbiorowe westchnienie. Dwa z nich, kadłub i ogon, jeden za drugim runęły do morza w znacznej odległości od portu i plaży. Trzeci leciał jeszcze jakąś siłą bezwładu i prądu powietrza, w który trafił i znikł nam z oczu w przestworzach nieba. Musiał upaść gdzieś o wiele dalej, może w okolicach Grecji lub nawet Włoch.

Długi czas trwała głucha cisza, w którą wsłuchiwaliśmy się wciąż jeszcze z napięciem, ale ze słabnącym stopniowo zainteresowaniem. Morze zdawało się nieporuszone. Nic nie wskazywało na to, co się miało później wydarzyć. Postanowiliśmy rozejść się znów po plaży spodziewając się znaleźć wytłumaczenie wypadku w popołudniowych wiadomościach.

Miejscowe gazety i telewizyjne dzienniki skwitowały go krótką wzmianką o kontrolowanym upadku w morze starej nieużywanej stacji orbitalnej.

lewiatan.png

IV.

Czas płynął nieubłaganie. Spokój okazał się usypiający i w gruncie rzeczy pozorny.

Latem kolejnego roku w błękitnej przybrzeżnej wodzie morza, nad którym mieścił się nasz kurort pojawiły się… osobliwe ryby. Z ogromnym impetem największa z nich zaatakowała ludzi w kąpieli. Dosłownie cudem udało mi się wydostać z wody w ostatniej chwili! Pod wpływem adrenaliny z niebywałą u siebie siłą i zręcznością wdrapałem się na molo i pobiegłem kładką na suchy brzeg. Obejrzałem się za siebie tylko raz. Wyskakujący z morskiej toni straszliwy lewiatan wielkości orki zaprezentował się oczom wypoczywających w całej okazałości, od zębatej półotwartej paszczy pradawnego potwora po wymyślnie haczykowaty koniec ogona. Szybko okazało się, że towarzyszyła mu ławica małych rybek z gatunku tych, co do tej pory były całkowicie niewinne i łagodne. Teraz jednak agresywnie kąsały maleńkimi cienkimi, zagiętymi do wewnątrz ząbkami, atakując osoby taplające się na rozgrzanej płyciźnie.

W ciągu zaledwie trzech dni okazało się, że ich ugryzienie nie pozostaje bez następstw.

Wśród kilkorga pokąsanych była Luiza. Krzyczącą z przerażenia ratowałem na brzegu, gdy wybiegła z wody panicznie otrząsając się z wczepionej w łydkę rybki. Najpierw unieruchomiłem ją nieznoszącym sprzeciwu głosem, a potem zręcznie oderwałem od skóry maleńką śliską istotę o długości wskazującego palca, pociągnąwszy ją za ogon. Zostawiła po sobie ledwie widoczny ślad na nodze, z którego wypłynęła zaraz kropelka krwi. Ktoś roztropny koło mnie podsunął torebkę foliową napełnioną wodą. Szybko włożyłem do niej budzącą wstręt zdobycz. Byłem zaskoczony sam sobą. Nie straciłem głowy w tak nieprzewidzianej i nerwowej sytuacji! To właśnie wtedy po raz pierwszy przekonałem się o instynktownej sile mojej przytomności, która odzywa się w życiu rzadko, ale zawsze bezbłędnie. Nie myśląc wiele zatroszczyłem się o szczegóły. Luiza musiała zostać opatrzona, a rybkę należało przebadać pod kątem jakiejś niechcianej infekcji.

Oprócz mnie, jeszcze tylko jednemu mężczyźnie udało się schwytać wodną napastniczkę po własnoręcznym odczepieniu jej od skóry uda. W efekcie mogłem w szybkim tempie dostarczyć do laboratorium dwa żywe egzemplarze agresywnego gatunku.

Opatrzona w ambulatorium Luiza została wypuszczona z rutynowym pouczeniem lekarskim, że ma się zgłosić, gdyby tylko pojawiły się jakiekolwiek niepokojące objawy. Natomiast zaangażowani w badanie dostarczonych rybek mikrobiolodzy z miejskiego centrum badań sanitarnych stwierdzili rzecz absolutnie niebywałą. Rybki miały rzednące ciała, w ciągu kilkunastu minut po wyjęciu z wody szybko traciły kształty i gęstość, jedna po drugiej. W okularze najsilniej powiększającego mikroskopu zarysy ich komórek znikły w końcu bez śladu. Zwyczajnie przeszły w nicość, niedostępną dla wzroku i wszelkich naukowych narzędzi.

Dopiero po telefonicznej interwencji Zeymana pracownicy laboratorium sporządzili protokół zdarzenia, z którym zresztą nie wiedzieli, co zrobić, więc natychmiast wylądował w archiwum, czekając na inną możliwość sprawdzenia przypadku. Dostałem kopię tego dokumentu, którą Zeyman skierował swoimi kanałami w odpowiednie miejsca i do odpowiednich osób.

Oficjalnie nie wiązano ze sobą upadku wraku i pojawienia się morskiego potwora, ale plotek nie dało się zatrzymać. Zaczęły krążyć opowieści o podejrzanych eksperymentach biologicznych dokonywanych od lat na orbicie, których efekty dostały się w ziemskie środowisko i zaczęły gwałtownie mutować.

Informacje dość szybko utajniono, lecz i tak do wielu z nich miałem dostęp z racji znajomości w kręgach naukowych i rządowych, jakimi dysponował Zeyman. Co więcej, z racji swego zaawansowanego wieku uczynił mnie on swoim pełnomocnikiem do tych kontaktów. Dostałem za zadanie zbierać wszelkie nowiny na wiadomy temat i przekazywać mu w formie zwięzłej i przemyślanej.

Zacząłem od uważnej obserwacji tego, co się działo z kilkorgiem pogryzionych osób, a przede wszystkim Luizy, którą zdążyłem już całkiem dobrze poznać.

Ogarnęła mnie wprost szalona nieufność. Podejrzliwie zerkałem na nią w sytuacjach, gdy sądziła, że jest sama. Nigdy przedtem nie ośmieliłbym się zrobić czegoś podobnego, a jednak podejrzliwość, która mnie opanowała była przemożna. I co gorsze, pogłębiała się! Patrzyłem, obserwowałem, przyglądałem się, rzucałem okiem, śledziłem ją, sam stając się nieomal niewidzialny, aż wreszcie zobaczyłem coś, co głęboko mną wstrząsnęło i przeszyło zimnym dreszczem zgrozy.

Trzy dni po ukąszeniu Luiza nagle, wręcz z minuty na minutę śmiertelnie pobladła. Wyglądała jak trup, a potem… rozdwoiła się. Zobaczyłem to na własne oczy, gdyż zajrzałem tam, gdzie wcale nie spodziewała się być widziana. Wydarzyło się to w leniwej porze południowej sjesty.

Nie powiedziałem słowa na ten temat nikomu, nawet Zeymanowi, któremu nigdy do końca nie zaufałem. Nie dla tego, że ten widok przerastał wszelkie ludzkie pojęcie i pewnie nikt by mi nie uwierzył. Ale z tego powodu, że intuicyjnie zdałem sobie sprawę z rozmiaru niebezpieczeństwa, które się przy mnie oto przypadkiem odkryło.

Pozbawiony wszelkiego owłosienia na ciele nagi duplikat Luizy włożył na siebie przygotowaną wcześniej czarną perukę. Stojąc przed lustrem z wielką wprawą zrobił na swej poszarzałej twarzy szykowny makijaż. Śmiertelnie blade policzki rozjaśnił sztuczny rumieniec i wyniosły uśmiech pomalowanych warg. Nad oczami pojawiły się podkreślone zręczną kreską czarne brwi, a powieki dostały cień wielkich sztucznych rzęs. Zdążyłem w porę odpaść od uchylonych drzwi i niezauważalnie skryć się za załomem korytarza, gdy zduplikowana Luiza wyszła z toalety dla pań. Jej prawdziwe ciało rozrzedziło się i znikło bezpowrotnie.

Większość kuracjuszy powodowana szokiem po ataku rybek-niewidek zrezygnowała z dalszych wczasów w kurorcie i wróciła do swych siedzib gdzieś w świecie. Wróciłem i ja. Tam jeszcze życie zdawało się biec zwykłym torem.

V.

Po powrocie zająłem się swoimi sprawami, obowiązkami w pracy i zbieraniem informacji dla diuka, krążąc cierpliwie pomiędzy stolicą i miejscami, gdzie akurat rezydowali Zeymanowie, a było ich kilka w Europie.

Luiza długo jeszcze pozostawała w podróży, pod wpływem jakiegoś kaprysu dołączywszy do paru znajomych wędrujących po krajach północnej Afryki. Poczułem się z tego powodu dużo swobodniejszy.

Spokojnie minęły tygodnie i miesiące. A potem lata.

Któregoś kolejnego roku, pewnego letniego piątkowego przedpołudnia zjawiłem się w niewielkim mieście malowniczo położonym nad Złotą Zatoką. Po rezygnacji z dorocznych wyjazdów do Aleksandrii Zeymanowie zaczęli spędzać wakacje w miejscowości, w której dotąd zazwyczaj zimowali. Wynajęli letni pałacyk wybudowany na wzgórzu za miastem. Strzegł go i dbał o codzienne sprawy mieszkający w jego tylnym skrzydle zaufany milkliwy dozorca Rudel, z rodziną.

Drzwi otworzyła mi pani Zeymanowa, pięknie uczesana, umalowana i ubrana w elegancki łososiowy kostium. Po serdecznym powitaniu wprowadziła mnie zaraz do salonu. Od jakiegoś czasu stałem się bardziej nerwowy i nie zechciałem usiąść, choć mi zaproponowała. Zacząłem przechadzać się po wnętrzu zerkając przez wysokie okna, dotykając ozdobnych i cennych pamiątek ustawionych na meblach i gadając o ostatnich wydarzeniach z mojej codzienności, o które pytała gospodyni. Na dłużej zatrzymałem się dopiero przy schodach wiodących na piętro. Na ścianie obok nich wisiało kilka dużych rozmiarów i pełnych niepokojącego nastroju obrazów pędzla Drohobickiego, współczesnego malarza polskiego pochodzenia. Twórczość tego kontrowersyjnego artysty znałem z katalogów, które nie tak dawno temu przeglądał uważnie Zeyman.

– Właśnie to jest niespodzianka, którą chcemy ci pokazać. Co o tym myślisz? – Zeymanowa stanęła blisko mnie – Alfred kupił je niedawno na aukcji za dość śmieszną cenę. Malarz nie cieszy się estymą w swoim kraju. Jego sztuka jest znana, ale nikt nie chce posiadać tych dzieł na własność.

– Chyba rozumiem, czemu… – odparłem.

– Tak, są makabryczne.

Wszystkie obrazy przedstawiały symboliczne i mało zrozumiałe sceny owiane udzielającą się atmosferą egzystencjalnego lęku, rozpaczy, smutku i grozy. Przerażenie płynęło z zestawienia ze sobą przyciemnionych barw i delikatnej deformacji kształtów. Deformacji, jaką powoduje stopniowe więdnięcie, starzenie się i rozkład tkanek. Cechowała je głęboka dekadencja i jakaś grawitująca w mrok tajemnica, odpychając i jednocześnie magnetycznie i kusząco przyciągając uwagę patrzącego.

– To Alfred wybrał dla nich miejsce w salonie. Muszę przyznać, że czuję się tu teraz nieswojo – zwierzyła się Zeymanowa. – Mam nadzieję, że mu się znudzą. Choć dzisiaj rano oznajmił mi, że te obrazy mają w sobie „to coś”, o co IM chodzi.
– Komu? – odruchowo zadrżałem.
– Jego przyjaciołom, z którymi ostatnio intensywnie się zadaje… zapewne – odpowiedziała z zastanowieniem.

Nie powiedziałem jej jeszcze o tym, mojej starej dobrej przyjaciółce… Otóż przed dwoma tygodniami podczas mej zwykłej wizyty u Zeymana wiedziony podejrzliwością, która mnie już nie odstępowała zajrzałem ostrożnie, szukając go, do jego sypialni na piętrze. Staruszek leżał na łóżku. Jeszcze zdołał unieść ciężkie powieki i omiótł mnie przelotnie pustym wzrokiem. Obok niego znajdował się jego sobowtór. Nie zauważył mnie zajęty nadal swoją przemianą.

– Kiedy tak patrzę na te obrazy zaczynam mieć wielką ochotę napić się czegoś dobrego w zacisznych warunkach – stwierdziła po chwili Zeymanowa. – Najlepszy trunek znajduje się w piwniczce zimowego domu nad Zatoką. Przejdźmy się tam, proszę cię! Mój mąż wybiera się na raut w Zamku nad Loarą. Ma mu towarzyszyć Luiza. Zdecydowanie wolę spędzić ten czas na rozmowie z tobą. Co ty na to?
– Taki spacer może być niebezpieczny – oznajmiłem starając się nie zdradzać zaniepokojenia. – Bardzo niebezpieczny. W Złotej Zatoce dzieje się ostatnio coś dziwnego i nie wiadomo, kogo można o tej porze spotkać blisko plaży.

Zeymanowa machnęła na to ręką z rozbrajającym uśmiechem starszego człowieka, który niejedno przeżył. Dodałem więc, aby ją przekonać:
– Od jakiegoś czasu wzdłuż śródmorskich wybrzeży kwitnie mutujący brązowy plankton. Podobno powoduje niepokojące masowe ZMIANY. Wiem to z pewnego źródła.
– Nieważne – odpowiedziała Zeymanowa. – Chcę się napić i już, Adrianie… Bądź łaskaw nie stawiać dziwnych przeszkód starej kobiecie.

Była to wspaniała osoba o sile charakteru, którą od początku podziwiałem. Miała w sobie głęboki spokój i trzeźwość umysłu charakteryzujące większość członków jej rodziny. Nagle postanowiłem podzielić się z nią swoją wiedzą. Prawdopodobnie była jedyną ludzką istotą, której mogłem całkowicie zaufać i która zdolna była potraktować moje rewelacje ze zrozumieniem.

Część druga >>

Zbiorowa karma

Zaczął się nowy obrót świata, czyli revolutio solis. Słońce weszło w znak Barana rozpoczynając nowy rok astronomiczny, i astrologiczny również. Z horoskopu wiosennego wróżyło się niegdyś wydarzenia dla świata.

Podsuwam co bardziej ciekawym obraz mapy nieba na ten moment, planety i gwiazdozbiory widziane z Warszawy.

horoskop

W oczy rzuca się Mars (chyba każdy zna jego symbol, kółko ze strzałką w górę), znajdujący się prawie dokładnie w punkcie zachodu, czyli Descendentu horoskopu (to ten skraj prawy). Takie położenie, plus jeszcze wejrzenie Marsa na Wenus w aspekcie kwadratury, zapowiada rozpolitykowanie, awanturnictwo i walki słowne, aż do utraty rozsądku. Tematem będą sprawy gospodarcze i finansowe, ceny żywności, podatki (Byk), ponadto kwestie obyczajowe i kobiece, feminizm, aborcja, sztuczne zapłodnienie i prawa dla LGBT+, oraz diety (wzbiera atmosfera sekciarstwa w tej branży) i ochrona zwierząt i przyrody. Wszystko przerysowane karykaturalnie, pełne agresji, złości, krzyku, pretensji, nienawiści i obrzucania się nawzajem kalumniami. Przypomnę, ma to być w Polsce rok wyborów…

Akurat w tym noworocznym czasie przydarzyła mi się rozmowa z Pawłem Z., współ-Śniącym. A zabrzmiała tak:

PZ: Śniłaś mi się dziś…

ES: Co takiego?

PZ: Miałem intencję oczyszczenia gniewu, który zalega w mojej duszy. Bo wieczorem przyszła taka wizja, jak ta energia zalega w mojej duszy i przejawia się w życiu. Śniłem o jakiś zawodach. Później matka kazała mi zbierać czerwone porzeczki z krzaczków z różnych stron domu. Ponieważ na każde inaczej słońce świeciło i każdy krzak ma inne właściwości. Później w sypialni rodziców spotkałem Ciebie. Dyskutowałaś o mnie z jakąś kobietą. Mówiłaś o tym, że straszne rzeczy moja dusza zrobiła. I trzeba na mnie uważać. Bo mogę nieświadomie coś napsocić. A ja zaraz po tym opowiadałem Tobie o tej wizji energii gniewu.

ES: Te porzeczki to twoja karma, a może raczej nie twoja, tylko przypisana przez matrycę karmiczną, drzewo karmy, rodu. Zbierać=przyswajać.

PZ: No, właśnie mam tą porzeczkę zjeść? Bo ten gniew wypłynął dziś na górę i mnie męczy na klatce piersiowej, w splocie i gardle mi ciąży ta energia.

ES: Czemu nie? Chorobotwórcze owoce są w kolorach ciemnych, granatowym, sinym, czarnym, spleśniałe. Zdrowe owoce można jeść i przerabiać. Co do mnie to kojarzę ci się z kimś, kto wie więcej, niż można zobaczyć gołym okiem. To istota przewodnia. Może mówi o tkwiącym w tobie lęku przed sobą samym, albo coś się jeszcze wyjaśni na ten temat w przyszłości. Nie bierz odpowiedzialności za wszystkie grzechy tego świata! Po prostu oddaj to Bogu. Ufnie.

PZ: Zbierałem też czarne/granatowe owoce. Ale na koniec porzeczki. Matka mnie do tego przymusiła, robiłem to niechętnie.

ES: Te ciemne, to pewnie ów gniew. I osłabienie. Gdy mnie się śnią takie owoce to przeważnie szybko zaczynam mieć kłopot ze zdrowiem, przeziębienie albo depresja, osłabienie.

PZ: No, mnie ta energia przytłoczyła trochę i odczuwam ból w ciele z tego powodu. Jakby dusza ta energie do świadomego ja wpuściła, teraz trochę idę w stronę puszczania.

ES: Pewnie tak. Mam wrażenie, że wciąż czegoś nie rozumiesz. To nie ty, Paweł musisz dźwigać grzechy świata i walczyć o zbawienie. Zdaj ten ciężar na wyższe byty.

PZ: i chcę to rozpuścić. Hm…

ES: Niech twoja dusza to rozpuści poprzez ciebie. To taki niuans, ale ważny. Zatrzymałeś coś w ciele, bo nie jesteś w stanie tego zrobić. Nie ty, ale twoje wyższe aspekty. One to potrafią. Rozpuść znaczy roz PUŚĆ to.

PZ: Więc znak, że trzeba jeszcze popracować, bo coś się zaczyna ujawniać.

Dwa dni później:

PZ: Kontynuowałem rozpuszczanie gniewu. Śniłem o okupowanej Polsce, walkach młodych chłopców z Niemcami. I o nieudanym powstaniu przeciw Niemcom, chyba w getcie warszawskim. To chyba moje wcielenie ciąży mi z tego okresu. Na koniec obraz zalania wszystkiego krwią.

ES: Niekoniecznie. To karma zbiorowa. Po prostu jesteś Rybką i cierpisz za miliony. Dobrze jest nauczyć się to rozróżniać. Wiem co mówię, bo zbiorowe historie to u mnie częste w snach.

PZ: To może być tak, że ten gniew przechwytuje moja dusza z zewnątrz i sama się piętrzy, choć źródło nie koniecznie może być związane z jej doświadczeniami?

ES: Trudno jest rozpuścić zbiorowe nastawienia i poczucie krzywdy, gniew i wściekłość. To, co możesz, to rozpuścić własny stosunek do tych zbiorowych przeżyć. Przebaczyć i poniekąd wypisać się z tej bajki. Przynajmniej zdobyć dystans, zwłaszcza, gdy się przejawiają te sprawy na zewnątrz ciebie.

PZ: Tak, ja nie chcę czyścić pół świata! Ja chcę tylko, póki co, rozpuścić gniew zebrany w mojej duszy.

ES: Te sny to telepatia, mediumizm, nazwij jak chcesz. Po prostu brak granicy ja-oni.

PZ: W sumie to pasuje do wizji gniewu w duszy. Który był jak dym, nie sposób było go uchwycić, ciągle się ruszał.

ES: Myślę, że w dość bliskich latach ujawni się dużo wrogości w społeczeństwie, naszym i za granicą. Ta karma spowoduje nowe zamieszki i krzywdy. Dlatego ważne, żeby nie brać tych rzeczy osobiście, bo cię to wciągnie. Pracuj nad odpowiednim poglądem wobec tego. Jesteś młody, możesz jeszcze wylądować w woju itp. Ech, pewnie to właśnie mówiła moja osoba w twoim śnie niedawno.

PZ: Tylko to samo mi tak wchodzi. Ja chcę swój gniew, który przejawia się w życiu, wyczyścić. A tu mi się podpina pod sny, które jak film wyglądają. Ten dzisiejszy sen był jak film.

ES: Polityka to taki kanał, którym ta chmura wyłazi, manifestuje się.

PZ: Ty tego typu sny masz często, jak czytam na blogu.

ES: Oboje należymy do neptunowych typów, ty nawet bardziej, jako Rybka. Mnie jest łatwiej rozróżnić siebie od innych i nie brać tego, co widzę osobiście. To tak, jakbym oglądała telewizję, kino, a w nim różne pouczające i wzruszające albo przerażające obrazy. Taki stosunek to chyba najlepszy sposób na zbiorową karmę w snach. Inaczej w życiu można zostać Don Kichotem.

PZ: No, tak…

ES: Nie dawaj się nabrać. Trzymaj się faktów i ziemi.

PZ: Kurczę, ale już prosiłem wyższa jaźń, duszę i nadduszę o wyczyszczenie gniewu mojej duszy, a tu filmy o 2 wojnie i podpinanie pod zbiorowy gniew, związany z 2 wojną. I stosunkiem Polaków do Niemców.

ES: Być może tacy jak my, mają w sobie jakiś ułamek duszy zbiorowej.

PZ: Ale generalnie mam trochę tego w sobie, bo od dziecka nie przepadam za Niemcami.

ES: To są wszystko zbiorowe stereotypy. I trzeba je widzieć w sobie. Wtedy nie szkodzą. Stereotypami operują politycy, grupy, a zatem jest to lina, na której są prowadzeni niewolnicy przekonań, takich czy siakich.

PZ: Chyba za bardzo na głęboką wodę chcę wypłynąć.

ES: Karma zbiorowa jest siłą bezwładną. Można utonąć, ani pisnąć.

PZ: Masz rację. Dzięki za pomoc.

ES: Z tego zdarzają się niewinnym ludziom wypadki typu: dostać w mordę od wściekłego narodowca, albo gazem w oczy podczas manifestacji pokojowej, gdy się tylko przechodziło obok po lekarstwo dla babci.

PZ: Uuu…

ES: Trzymaj dystans. Czasem trzeba się pomodlić za tych czy owych, ogarniętych amokiem zbiorowej karmy, ale za nich życia nie przeżyjemy, ani nie wyciągniemy wniosków z doświadczeń. Pewnie my już mamy je za sobą w jakimś sensie, dlatego widzimy rzeczy z góry, jak to jest zbudowane. Większość ludzi nie ma o tym pojęcia i daje się wciągnąć w grę. Taki mają los, czyli Konieczność. Zresztą, tak do końca nikt nie wie co go czeka i na niego spadnie od tej strony, nawet, gdy trzyma dystans.

PZ: Właśnie się modlę o to. Teraz usłyszałem od wyższej jaźni, że dusza sama w sobie nie żywi gniewu, tylko przez interakcje z zewnętrznym światem powstaje ten gniew jako reakcja. Ja to źle odbierałem, wychodzi na to, bo doszukiwałem się jakiegoś źródła energii gniewu w duszy. A to nie tak do końca…

Kilka rad na temat korzystania z czasu

Dla tych, którzy nie wiedzą o astrologii wiele, nie chce im się tego wiedzieć, albo i wcale w nią nie wierzą.
Dla młodych niedoświadczonych, którzy nie chcą doświadczać po raz niezliczony tego samego, czego doświadczali ci, którym się nie udawało.
Rada od astrologa.

Czas wiadomo jest iluzją, jest względny, jest wiecznym teraz i tak dalej. Ja nie o tym.
Przynajmniej na razie.
Czas składa się z rytmicznie powracających cykli. Łatwo doprawdy jest zapamiętać kilka z nich. O dwóch uczą nas od dziecka.

To cykl księżycowy – prawie miesiąc trwający, składający się z 4 kwadr, w tym dwóch najważniejszych momentów: nowiu i pełni.
Oraz cykl słoneczny – roczny, składający się z 12 odcinków miesięcznych, czterech pór i czterech przesileń.

Otóż operując już wiedzą o tych dwóch cyklach można wiele. Nie trzeba do tego skomplikowanego horoskopu. Zapamiętajcie proste zasady postępowania.

W czas nowiu i pełni niczego nie zaczynać i nie decydować na dłuższą metę. Można się bawić, uczyć, robić wycieczki, stowarzyszać, ale nic poza tym. Szkopuł w tym, że w tych momentach pokusa zaczynania czegoś poważniejszego, albo wyprawiania hucznych imprez z myślą o późniejszych zyskach bywa silniejsza, niż w inne dni. Jeśli dasz się skusić, masz przechlapane. Udaje się tylko to, co zazwyczaj i robione bez myślenia o przyszłości i długofalowych efektach. Jeśli imprezy to takie, po których długo spłacasz kredyt.
Po nowiu zaczynają się nowe okoliczności, księżyc rośnie, a wraz z nim rośliny nabierają soków, jak i nasze ciałko. Po pełni księżyc maleje, a z nim nasze apetyty. Wszystko co się rozwija, rośnie, przybiera należy zaczynać w pierwszej połowie miesiąca księżycowego. Wszystko co ma się kurczyć, schnąć, chudnąć, konserwować się, tworzyć zapas na dłużej, a także kończyć rozpoczynamy po pełni.

Roczny cykl solarny rozpoczyna się u każdego kiedy indziej, w dniu jego urodzin. I trwa do następnych urodzin. Pół roku po urodzinach słońce zajmuje pozycję naprzeciw swej urodzeniowej i niesie najwyższy wydatek energii. Do tego okresu trudzimy się nad jakimś wyznaczonym sobie lub narzuconym przez życie zadaniem, przychodzi swoiste jego wypełnienie lub rozwiązanie i od tego czasu zaczynamy widzieć świat z innej perspektywy oraz wyznaczać sobie inne cele, których zakres to kolejne pół roku.
O tym cyklu, ponadto dobrze jest wiedzieć, że na około miesiąc lub 1,5-2 przed jego zakończeniem, czyli powiedzmy na 2 miesiące przed urodzinami – niczego nie zaczynamy! To czas dopełnień, zakończeń, wypalania się energii roku. Zwróćcie uwagę, że wtedy właśnie najczęściej starzy ludzie umierają. Ewentualnie pół roku później od tego okresu. Można planować, wypełniać swoje zadania, obowiązki, ale niczego nie zaczynać! Nie przeprowadzać się, nie szukać nowej stałej pracy, nie składać podań, których realizacja jest przewidziana na rok następny, nie zapisywać się na dłuższe kursy czy studia dodatkowe, nie oświadczać osobie wybranej. To po prostu nie wyjdzie, nie wypali, co najwyżej zabłyśnie, jak gwiazdka na niebie i upadnie. Można za to zwalniać się z pracy, rozwodzić, podliczać zasoby, zadbać o zdrowie, oczyszczenie organizmu i odpoczynek, zająć się refleksją nad sprawami mijającego roku i wnioskami z tego wynikającymi, to się przyda do planu na następny rok. Jeśli coś się kończy wtedy naturalnie – dostałeś wypowiedzenie, rzuciła cię dziewczyna czy chłopak nie daj się ponieść emocjom i lękom! Nie ganiaj za nową parą, a jeśli taka się znajdzie, bądź na luzie, bo jeszcze wejdą nowe okoliczności, nie ubijaj interesów z pierwszym chętnym założyć z tobą spółkę nie na twoich warunkach, nie szukaj lokalu pod wynajem, nie inwestuj – to nie wyjdzie! Zestresujesz się jedynie, naładujesz rozczarowaniem, paniką i wejdziesz w nowy rok życia, który przecież nadchodzi jak zawsze – z poważnym ubytkiem energii i zniechęceniem. Twoje działania nie będą miały stosownej siły, albo pójdą na odkręcanie błędnych kroków, które już zdążyłeś podjąć w nieodpowiednim do tego czasie.

Istnieje jeszcze inne niebezpieczeństwo. Zaćmienie. Tak samo słońca, jak księżyca. Zasada jest taka: nigdy nie zaczynaj nic w takim momencie, który rozciąga się potem na dłuższy okres niepowodzenia, miesięcy i nawet lat. Na pewno spotka cię przykra niespodzianka, awaria, coś, czego nie wziąłeś pod uwagę, zatem, gdy to zjawisko się odbywa akurat na niebie, pozwól mu się zwyczajnie wypalić. Poznawanie nowych ludzi, spotkania z rzadko widywanymi znajomymi w tym czasie skazane są na nieprzyjemności, rozczarowanie, zgrzyty i szybkie zakończenie znajomości. W żadnym razie zatem nie zaczynaj wtedy spraw, na których ci zależy. Nigdy! A jeśli coś ważnego wtedy walnie, nie siłuj się z przeznaczeniem, szkoda twoich łez. Chyba, że złamałeś nogę, jadąc na rowerze do pracy, zajmij się rekonwalescencją, która pewnie potrwa dłużej.

Znając tylko te dwa podstawowe cykle i ich zasady będziesz się umiał poruszać po życiu w zgodzie z czasem, a nie pod włos, oszczędzisz sobie wielu stresów i zbędnych życiowych ruchów.

Są jeszcze inne cykle, z których najważniejszy jest 12-letni cykl Jowisza i 29-letni cykl Saturna. Każdy dzieli się na 4 pory, ma swój początek i pełnię. Z nich wyprowadzają się okresy 3 i 7-letnie. Ale to już głębsze wtajemniczenie, wymagające obliczeń. Można wiedzieć, że zazębienia się tych dwóch cykli, odbywające się co 20 lat mają wpływ na sprawy społeczne, państwowe, systemowe i rzadziej są odczuwane jako wyzwania w osobistym życiu.

Wnioski z tego daje wyciągnąć się takie: że najlepiej człowiekowi idzie w życiu wtedy, gdy nie przywiązuje się do efektów, planuje w zgodzie ze swoją naturą i okolicznościami, pozwala odchodzić ludziom i sprawom o ich własnej porze i bawi się każdą chwilą, błogosławiąc jednakowo każdej zasadzie, dobrze czy źle mu życzącej, rosnącej czy zanikającej.

Sny o przyszłości

Zestaw poniższych snów powstał dawno temu i nawet jakiś czas funkcjonował w sieci pod nazwą „Krople niebieskie”. Śniłam je w latach 1998-2004. To one rozbudziły we mnie fascynację centuriami Nostradamusa i sprowokowały do ich przetłumaczenia na polski z oryginału. Znalazłam tam potwierdzenia.

Dyrygent orkiestry

– Spójrz na zbliżenie twarzy tego człowieka, przemawiającego w telewizji. To przyszły wywiad z nim, z czasów gdy będzie zaczynał swoją publiczną działalność.
Wydaje mi się podobny do znajomego energetycznego wampira spod znaku Ryb, nałogowego kłamcy i spryciarza. Wziął pożyczkę od państwa i wszystko przepuścił, po czym zniknął, zostawiając spłatę ludziom, którzy mu zaufali. Jest też podobny do innego mojego znajomego, alkoholika spod znaku Raka, żyjącego w nieustającym poczuciu bycia gorszym od reszty świata i pragnącego zemsty na bliskich za wyimaginowane krzywdy, które im przypisuje… Wygląda na jakieś trzydzieści lat.

To Muzyk, który przezwyciężył jakiś swój wewnętrzny kryzys i od tej chwili zajął się BEZWZGLĘDNIE robieniem wielkiej kariery.
Wyraz jego twarzy i starannie wystudiowane miny wydają się mocno podejrzane, a w jego słowach i egocentrycznym wywyższaniu się jest coś niepokojącego.

– NIE ZGADZAJ SIĘ MU NICZEGO POŻYCZYĆ! TO ON CIĘ ZABIŁ DWADZIEŚCIA PIĘĆ LAT TEMU!!!

Mówi o planowanym wielkim koncercie Z ORKIESTRĄ, potem ma zamiar występować solo.

– Następnie, przyjrzyj się uważnie.
Język włoski, szybkie dialogi po włosku, niczego nie rozumiem.
– Skoncentruj się, a usłyszysz tłumaczenie.
To szalone, co oni mówią! Wszyscy księża zostaną opętani przez Czarnego Niszczyciela i sami rzucą się pod nieprzeliczone pociągi, przejeżdżające przez ich kraj.
– Czy widzisz tych, którzy wychodzą z najgłębszego Piekła na powierzchnię i pną się do władzy?
Idą rzędem, wielu ich, mają na sobie mnisie, czarne płaszcze z kapturami nasuniętymi na twarze.
– Co robisz?
Wyrywam w domu wszystkie wtyczki z kontaktów prowadzące do telewizora, radia i internetu!

Nowe czasy

Przeglądam najnowszy numer czasopisma „Przekrój”. Są w nim wywiady ze sławnymi aktorkami i wieloma ludźmi szoł-biznesu. Jedna z nich ma np. prawo do tronu carycy w Rosji, inna też jakieś ważne, wielowiekowe koligacje. Na kilku zdjęciach występuje były rosyjski tajny agent Putin, co do którego są jedynie podejrzenia, że jeszcze pracuje dla swoich.
Stoi na zdjęciu upozowany w złociste i posrebrzane materie, niczym rzymski cezar.

Pismo zredagowano w nowatorski, prowokujący opinię sposób. Czuje się w nim wiew nadchodzącego 1999 roku i próbę ostrego, wyraźnego głoszenia poglądów wobec opinii publicznej.
W nocy budzi mnie głos nieznanego Mężczyzny: „PRZEGRAJESZ”.
Zabijcie mnie, bo przeszedłem z Prawa na Lewo!!!!

Dług

Ten szczupły człowiek o pociągłej twarzy w czarnym garniturze to ważny urzędnik państwowy, minister finansów. Idzie prędkim, zdecydowanym krokiem, opędzając się od natrętnych dziennikarzy, którzy zadają mu zdenerwowane pytania. Rzecz w tym, że można jeszcze podjąć próbę zapobieżenia jakiejś klęsce (kryzysowi) w przyszłości, jeśli tylko uwierzy się ostrzeżeniom wizjonerów i weźmie ten możliwy kryzys na serio. Jest jeszcze czas, aby zmienić przyszłość, podejmując inną decyzję, niż ta, która ma być podjęta.
Ten ważniak ma pociemniałą, smagłą twarz. Przypisuje mu się ciemne cechy i sprzyjanie tajemnym układom. Odpowiada zdawkowo, krótko i prędko, nie wdając się w dyskusje, po czym przedarłszy się przez gromadkę dziennikarzy wsiada do ciemnej limuzyny i odjeżdża.

Anulowanie wielkiego długu przez anulowanie wszelkich zobowiązań.
Bankomat w ścianie budynku Banku, nad nim wyświetla się napis reklamowy: “ŚMIERĆ WYBRAŃCA. PROSTYTUTKA”.
W następstwie nagie plecy białego człowieka, to sama skóra i kości, pochylone, osłabione.

WIELKI GŁÓD.

Związek Akcyza

– Spójrz na ekran telewizora! To program z przyszłości.

Widzę wywiad z jakimś mężczyzną z kilkudniowym zarostem na twarzy, o nieco pociągłych i arabskich rysach. Jego oczy wyrażają wrogość, podstęp, zaciętość, ponurość, starannie kontrolowaną złość.
Mówi o “związku AKCYZA”, który powstał i prężnie się rozwija, narzucając swój porządek w krajach, które do niego przystąpiły. Organizatorami są dwaj ludzie, tu wymienia ich arabskie imiona i nazwiska… Zbyt trudne do zapamiętania, ale pierwsze z nich zaczyna się zdaje się na literę U.
Właściciele firm mają prawo skarżyć się na rywali, nieuczciwych partnerów czy klientów, a ci zostają pozostawieni na lodzie przez tę organizację, co sprawia, że bankrutują. Są bez pracy i bez możliwości jej znalezienia, dopóki nie zadeklarują swojej lojalności i nie złożą doniesienia na kolejnych nielojalnych.

Dziennikarz prowadzący program jest najwyraźniej zachodni i stara się podkreślać walory demokracji i wolnego rynku, pytając z pewną ironią o to, czy AKCYZA zdaje sobie sprawę, że w ten sposób ludzie mogą denuncjować swoich osobistych wrogów i, że to w konsekwencji pachnie czymś bardzo niemoralnym, a może nawet diabelskim. Arab kompletnie lekceważy odpowiedź na ten temat, w jego oczach pobłyskuje fanatyzm.
Patrząc na ekran myślę ze zdumieniem: “A więc znowu w Europie zapanuje coś w rodzaju faszyzmu? A takie książki, jak moja będą zakazane?”
Dziennikarz, mimo że demokratyczny nie naciska dalej, najwyraźniej też się boi. To dopiero początek, a już jest strach. Co będzie później?
Po Arabie występuje młody, szczupły, sympatyczny ksiądz katolicki. Odpowiada łagodnym głosem na dociekliwe pytania dziennikarza, uśmiechając się uprzejmie cały czas. Mówi o tym, że “nie można sprzeciwić się Akcyzie”, a po zakończeniu programu wychodzi spokojnie ze studia.

Kontrolowanie umysłów

Ludzie mają coś wszczepione w siebie i każdy jest kontrolowany.

Prawa ręka, stamtąd cienkie jak pajęczyna, czarne nici, prowadzące do ogólnej sieci.

Nisko nad domami i czubkami wysokich drzew przelatuje kilku urzędników państwowych, siedzących na latającej platformie wielkości samochodu. Mają ze sobą coś w rodzaju urządzenia namiarowego, którym mogą sprawdzić każdego dowolnego człowieka. Nie można się przed nimi nigdzie ukryć, urządzenie pika nawet, gdy ktoś dobrze się ukryje w piwnicy i nie widać go z góry.
Jakaś kobieta bardzo się boi, nie ma wykształcenia, a oni “wyłapują głupich”. Tłumaczę jej, że w każdej chwili można przedstawić im faksy i zaświadczenia, że wszystko opłaciła i jest w porządku, ale i mnie jest trudno zapanować nad lękiem.
Właśnie, LĘK.

Pobudzany masowo wygląda jak ogromne ciemne fale, wzbudzane na gałęziach drzew przez przelatujący nisko helikopter.

Jestem niczym bóg, straszliwy, wszechmocny.

Globalizacja

Na ciemniejącym wieczorem niebie wschodzi wielka kula. Wygląda jak księżyc w pełni, ale to nie jest księżyc, zbyt wielka.
Zarysy gór, mórz i jasnych chmur na jej powierzchni są jak twarz, dość przerażająca z początku, bo dziwna, przeogromna. Wydaje się coś wołać, krzyczeć, może jest przestraszona.

To twarz rodzącego się właśnie, krzyczącego pierwszym krzykiem dziecka!

Kula planety wznosi się do zenitu bardzo szybko, po czym zaczyna coraz prędzej lecieć na lewo, ku zachodowi. Jest to już jednak biała kula globusa z zaznaczonymi brzegami wszystkich kontynentów Ziemi, łączącymi je ciemnymi liniami siatki geograficznej.
Ziemia w Sieci.

O Boże, zderzy się z nami, czy nie?
Uff, wygląda jednak na to, że przeleci tylko bardzo blisko, zahaczając o atmosferę, lecz nie niszcząc podstaw życia.

Oczyszczenie

Ziemia wypluwa z siebie wstrętną, ohydną siłę, która wydobywa się z głębi ciemnoszarym Wirem i zaczyna się organizować na jej powierzchni.
Środek Europy, Alpy Szwajcarskie.
To prawdziwa tragedia dla części Niemiec, Szwajcarii, Austrii, Południowej Francji, Północnych Włoszech i Jugosławii.

Kim jest ten, który stanął przy mnie w takim ponurym i zawziętym milczeniu?

Mur rozbity

Próbuję zbliżyć się do wyłomu w Wielkim Murze. Lecą tamtędy tuż nad ziemią podłużne czerwone i żółte cygara bez okien. Biorę je za pojazdy UFO, ale równie dobrze mogą to być supernowoczesne pociski samosterujące. Mnóstwo ich, lecą bez końca, jeden za drugim, jeden za drugim… Nie upadają i nie wybuchają, ale przelatują przez wyłom w Murze, jakby zagarniając dla siebie nowe terytorium. Wszystko w wielkiej, przepastnej ciszy.

Kto za tym stoi, co to za siły? Do czego zmierzają?
Żadnej odpowiedzi.

To jest tak groźne i potężne, że rezygnuję ze zbliżenia się do Muru i prędko wycofuję. Słychać gdzieś ponad tym głos mężczyzny, dowódcy wojskowego:
– …ZIEMIA – IZRAEL…
Tak się mówi o locie pocisków skądś dokądś.

Ostateczna decyzja

Narasta groza. Trzeba podjąć najważniejszą dla całej planety decyzję, od której zależy dalsze istnienie Ziemi i ludzkości. Jest tylko kilku ludzi, od których ona zależy. I jeden, który nimi dowodzi.

On właśnie już ją podjął, nie da się niczego odwrócić! Na jego rozkaz dzieje się coś strasznego gdzieś w oddali, poza tym obrazem. Coś jak skomasowany wybuch wszystkich pocisków atomowych i konwencjonalnych naraz.

Wstrząsający sercami i umysłami płacz. Wzruszenie i poruszenie.
I ta ogromna wewnętrzna samotność.

Zaraza

Wielka, nowoczesna, pełna milionów mieszkańców zachodnia metropolia. Jest środek pogodnego, jasnego dnia. Na śródmiejskiej ulicy, utworzonej przez szeregi betonowo-szklanych biurowych kolosów widać uaktywniający się właśnie w godzinach lunchu tłumek przechodniów, poszukujących jadłodajni, lub sklepów, w których mogliby dokonać szybkich zakupów w wolnych od pracy chwilach.

Młody chłopak, stojący niepewnie obok rozchylających się i zamykających rytmicznie szklanych drzwi do salonu sprzedaży, którego obserwuję, został potajemnie namówiony do zrobienia zastrzyku swojemu ojcu, wojskowemu. Miałoby to go jakoby uodpornić na pewną bardzo niebezpieczną chorobę zakaźną.
Kto go do tego namówił? Kto wręczył mu potrzebny środek i wyjaśnił dokładnie, jak go użyć?
To ludzie podający się za pracowników Rządu i ich starannie ukryte sprawy, trudne do wytłumaczenia i zrozumienia.
Dostał od nich strzykawkę o igle wielkiej i grubej jak szydło oraz informację, że „to tylko puste bakterie” i w ten sposób zrobi dobry uczynek, chroniąc swojego ojca przed możliwością zarażenia się podczas kolejnego służbowego wyjazdu na tereny Bliskiego Wschodu. Tej możliwości, jako wielokrotny weteran konfliktów i utarczek w tamtym rejonie świata jego ojciec nie chciał, niestety wziąć pod uwagę, dlatego ci, którzy jednak wiedzieli więcej poczuli się zobowiązani do zapewnienia mu mimo wszystko ochrony.
Chłopak robi to w chwili, gdy jego ojciec gapi się z zainteresowaniem w witrynę salonu sprzedaży. To silny, muskularny mężczyzna w średnim wieku, ubrany w czarną, skórzaną kurtkę, stojący na zdecydowanie rozstawionych nogach w sposób ukazujący całkowitą pewność siebie i niewzruszony spokój oficera, przywykłego do rozkazywania i wzbudzania respektu.

Syn wbija mocno igłę przez skórzaną kurtkę w jego pośladek i tak szybko wyciąga, że ojciec tylko machnął ręką, jakby oganiając się od muchy, ale nawet się nie odwrócił.

Na dłuższy moment zapada dziwna cisza i bezruch…
Zaraz potem na ulicznych przechodniów pada nagle blady strach. Wojskowy, stojący przed witryną odwraca się z płonącą wściekłością i jakimś dziwnym, demonicznym blaskiem twarzą. Bije od niego dzika agresja i niepoczytalność. Ludzie z ulicy na jego widok zbijają się w ciasny tłum, przerażeni, unieruchomieni.
Stoję w tym tłumie, dość daleko od atakującego, ale i tak boję się zarażenia za pośrednictwem dotyku. Bo to przecież zaraza, już wszyscy wiedzą.
Krzyk, strach, panika…!!!!!!!!!

A oto czasy zarazy w Polsce.
Ten koszmar, który śnił mi się przez tyle lat w końcu nadszedł naprawdę…
Ludzie padają jak muchy, zaledwie zetkną się z zarazkiem, ale niektórym nic nie jest, dlatego trudno przewidzieć, kto z nas umrze następny. Niebo zasnuwają na długo ciemne, jakby deszczowe, ponure chmury. Pilnie nadsłuchujemy wieści z daleka i z niepokojem pokazujemy sobie sunące po niebie od czasu do czasu stada ptaków, w rodzaju indyków, przepiórek i podobnych do nich bażantów.
Ich widok mówi wszystkim, że zaraza na świecie się rozszerza, ptaki uciekają przed nią, ale przecież mogą ją także zwlec i do nas. To rodacy i bogaci ludzie, uciekający przed epidemią rozszerzającą się w ich krajach.

Dyskutujemy zażarcie o tym, gdzie się to wszystko tak naprawdę zaczęło. Zdaje się, że stało się to na Południu i dąży poprzez Południowy-Zachód całkiem na Zachód.
To realizacja moich ostrzeżeń, prawdziwe wydarzenia, nie tylko koszmarny sen. Życie uczy nas wszystkich nie myśleć o przyszłości, nie liczyć na cokolwiek, ani też nie bać się niepotrzebnie o dach nad głową. Sytuacja jest tak niepewna, że naprawdę trudno jest przywiązywać się do czegokolwiek, albo kogokolwiek.

Na miejskim dworcu, wśród czekających na wciąż odkładany przez firmę przewozową wyjazd widuje się wysoką, poważną kobietę w czarnej sukni. Czasem nie jest ubrana na czarno, a jednak kolor jej ubrania potrafi zrobić się nagle czarny. To budzi pełen respektu lęk w kolejkowiczach stojących dzień w dzień przed okienkami do kas biletowych. Odchodzi wtedy bardzo smutna.
To jasnowidząca, ona wie kto umrze następny z osób bliskich dla oczekujących w kolejce na jakiekolwiek wieści z zagranicy, albo może otwarcie granic.

Dostaję do przeczytania niedawno opracowany tekst. Został specjalnie skompilowany z opowiadań fantastyczno-naukowych Philipa K. Dicka, pisarza posiłkującego się snami, który wyprzedził swoje czasy, zapowiadając erę sztucznej inteligencji.
Odszyfrowała go dopiero co grupa zapaleńców. Ktoś z nich odkrył, że autor zakodował w nich genialnie, posłużywszy się nieznanym do tej pory, koszmarnym językiem i dźwiękami przypominającymi stękanie i jęki – niezwykle ważny przekaz od sił wyższych.
Kryptolodzy zrozumieli zapisy, dokonane alfabetem, który nazwali „tin-ton”. Składał się on z trzech rodzajów znaków, które trzeba było połączyć na zasadach plusa i minusa i wzajemnych polaryzacji, uruchamiających kontakt z trzecią, wspólną dla obu, ale przewyższającą je siłą.
– Spójrz na ten rysunek – podpowiadają mi teraz zaaferowani odkryciem – Dla ułatwienia przedstawia on opisaną powyżej zasadę. Jest podobny do kontaktu elektrycznego zbudowanego z trzech klocków, dwóch wbitych w trzeci.
Po przetłumaczeniu kodu odkryto, że tekst brzmi mniej więcej: „oii oi ioi ioo ooi iio oi…” (itd., itp.). To wygląda jak zapis binarny. Reszta jest po angielsku, nie znam tego języka, więc odkładam kartę.

Spoglądam teraz w niebo. Przed chwilą w zasnutej ciemnymi, deszczowymi chmurami ciemności zrobiła się jasna wyrwa w kształcie wielkiego ptaka, podobnego do indyka. Wpada nią radosna smuga jasnego słonecznego blasku.
– Czyżby się przejaśniało? Ktoś z nas przedarł się za zasłonę?

Westchnęliśmy z powracającą nadzieją i ulgą.

Inne sny tego typu znajdują się we wpisie: Sny Wiedzy.

Po śladach pamięci

Tę relację muszę zacząć od końca. Składa się z zapisków wielu,  acz nie wszystkich, wizyjnych snów, w których odtwarzało mi się czyjeś życie. Tego rodzaju przeżyć miałam dużo więcej i nie dotyczyły one tylko jednej postaci. Inne jednak podobnego typu występowały sporadycznie, dając pojedynczy  i wyrywkowy wgląd w zapis pamięci ważniejszych społecznie ludzi, istniejący w Księdze Akaszy. Ta okazała się jak dotąd najważniejsza z paru istotnych względów, choćby z tego powodu, że tych snów było mnóstwo. Być może trauma tamtego życia, nagle zakończonego, była na tyle wyryta w matrycy karmicznej, że to, co z niej pozostało wpłynęło jakoś głębiej na moje życie. Żeby to wytłumaczyć musiałabym zrobić analizę psychologiczną swego dzieciństwa, snów, ambicji, blokad i lęków, a na to brak mi już chęci i zainteresowania całą sprawą. W każdym razie dawno przestałam myśleć o tym człowieku jako o sobie, kimś, kim osobiście byłam, tylko mam wymazaną pamięć. Niemniej jest mi bardzo bliski wewnętrznie, jak brat bliźniak, ktoś pochodzący z jednego z moim źródła duchowego.
Jarosław Bzoma uważa, z czym się ostatecznie zgadzam, że z punktu widzenia świadomości Boga wszyscy, jako ludzie, jednostki, indywidua jesteśmy jedynie projekcjami Źródła odbijającymi się po wielekroć w oczach innej własnej świadomości z różnych poziomów i błąkającymi się w wyprojektowanych przestrzeniach nawet w nieskończoność, dlatego rzec można, że reinkarnacja rozumiana jako ciągłość w czasie indywidualnej świadomości jest iluzją, jak wszystko co przejawione. Doszukiwanie się ścisłych związków, albo logicznych nici zwanych jedną misją pomiędzy poszczególnymi wcieleniami może być ciekawe pod względem literackim, romantycznym, psychoanalitycznym, nawet historycznym, ale wiąże nas z obecnym ego zbyt mocno, by nie rozważyć w końcu zlekceważenia takiego poglądu i zwrócenia uwagi na Jedyny Świadomy Punkt, z którego wszyscy wyszliśmy, i do którego powrócimy z wycieczki w czasoprzestrzeń.

Mimo wszystko opowiem wam o tym, w jaki sposób ujawniła się osoba, z którą nie wiąże mnie najmniejsze pokrewieństwo ani znajomość, a o której pojawiający się czasem w moim dzieciństwie niewidzialny byt, wchodzący do pokoju stanowczym krokiem, gdy spałam, mówił: Jesteś nim!
Nie powoduje mną teraz ego, ale chęć zdania relacji z niezwykłego wewnętrznego doświadczenia, które było moim udziałem przez całe lata. Myślę, że wielu osobom dążącym do odblokowania tego rodzaju „wspomnień” może ona pomóc uzmysłowić sobie sposób, w jaki to się czasem u niektórych odbywa spontanicznie. W „tym życiu” jestem osobą skromną i nieśmiałą, skrajnie introwertyczną, żyjącą na uboczu, mimo, że pozostały mi zainteresowania, łącznie ze znajomością języka francuskiego, a człowiek, o którym dalej opowiem, w okresie niedojrzałym pełnił rolę mojego dziwnego półświadomego cienia.

W nocy 25 czerwca 1997 roku wszystko zaczęło się podwyższonymi wibracjami rozchodzącymi się w górę całego ciała od czakry podstawy, które wprowadziły mnie w głęboki trans i pojawił się prędko przesuwający się pod zamkniętymi powiekami film cudzego życia z wyraźnie słyszanymi głosami bohaterów.

Znalazłam się w salonie szlachty polskiej (sądząc po strojach był to początek XIX wieku) na co tygodniowym spotkaniu towarzyskim, gdzie dyskutowano na aktualne polityczne tematy, siedząc przy stolikach z filiżankami kawy, grając w karty i dobierając się w grupki osób jednej płci i w podobnym wieku. Rozmowa toczyła się w fascynującej dla mego współczesnego ucha staropolszczyźnie i byłam bardzo zdumiona spostrzeżeniem, jak dalece zmienił się od tamtej pory akcent w języku polskim. Grupka kilku podstarzałych pań, siedzących na sofie wymieniała właśnie najnowsze wiadomości i w ich rozmowie padło nazwisko generała Sierakowskiego. Chwilę potem stałam już w ogromnym tłumie ludzi słuchających z nabożeństwem i przejęciem w katedralnym kościele kazania jakiegoś księdza-patrioty. [Przypuszczam teraz, że był to ksiądz Piotr Skarga]. Głos księdza, nabrzmiały patetycznym uczuciem rozlegał się w ciszy świątyni nad głowami licznie zgromadzonych wiernych. Cytował właśnie słowa Jezusa z Ewangelii o tym, że „nie przyszedłem po to, aby przynieść pokój, ale miecz”, co było wezwaniem do walki o wolność kraju, wcielonego niedawno w granice Rosji. Następnie stałam przy wezgłowiu łóżka, na którym leżała jakaś stara kobieta, jej twarz była nieostra. Chwilę potem już jej tam nie było, umarła, a ja widziałam swoją dłoń trzymającą poręcz – dużą, męską. Wszystkim tym scenom towarzyszył monotonny męski głos relacjonujący wydarzenia, wydający opinie i oceny aktualnej sytuacji politycznej. Nic nie pozostało mi w pamięci z tego jakby czytanego monologu [bohater przypomnienia okazał się być pisarzem].

Spróbowałam wysnuć jakieś wnioski, ale to było za trudne. Ujrzałam jeszcze z bliska, patrząc jakby z dołu ku górze, (co oznacza jego ważną, prestiżową rolę społeczną) twarz młodego, przystojnego mężczyzny. Miał silną szczękę o zdecydowanym męskim zarysie i wyraziste wargi. Jego oczy wydały mi się zasłonięte czymś, co przypominało okrągłe ciemne okulary. Na tym skończył się wyświetlany w umyśle dziwny „historyczny film” i podwyższone wibracje wkrótce znikły.

Następnego dnia wybrałam się do czytelni w miejskiej bibliotece, aby poszperać w Herbarzu polskim i być może odnaleźć jakieś inne, uzupełniające szczegóły. Wertowałam długo i bezskutecznie kartki poświęcone historii życia członków rodzin Sierakowskich, Sarbiewskich, Sanguszków i Sapiehów i przez cały czas towarzyszyło mi specyficzne mrowienie energii, rozchodzące się od stóp w górę oraz bardzo ciekawe, w zestawieniu z odmienną płcią mojego ciała, poczucie bycia ważnym, silnym i głęboko zrozpaczonym mężczyzną.

aleksander_sapieha

Teraz jednak bardziej zrozumiałe wydało mi się to, co usłyszałam w nocy 1 lipca 1995 roku od ducha mego ojca, który zjawił się po odsłuchaniu przed snem kasety medytacyjnej Katabasis L. E. Stefańskiego. Obudziłam się wtedy w stanie transu czując jego znajome, mrowiące ciepło na plecach i usłyszałam jak szepcze mi do ucha historię o poprzednim życiu, które pamięta do tej pory moje ciało. Otóż byłam kiedyś polskim szlachcicem, mającym swoje posiadłości na kresach wschodnich. Słowa mojego przewodnika rozmazywały się w świadomości i w dziwny sposób szybko umykały z pamięci. Zostało mi z nich tylko kilka wyrazów. Jugosławia… Turcja… rezygnacja (lub dymisja) z (czegoś) z powodu niezgody na posunięcia rządu… nagła śmierć. Korzystając z okazji spytałam go jeszcze, jak długo będę tu przebywać. Odpowiedział: – Hm, jeszcze długo. Ale – to dodał jakby na pociechę – efektem będzie zupełne rozdzielenie…

Wspomnę o panoramicznym śnie, który zdarzył mi się któregoś ranka 1993 roku, zatem kilka lat wcześniej. Jego akcja toczyła się w tamtej XIX-wiecznej epoce. Zapamiętałam z niej bardzo niewiele, jedynie obraz kościoła i otaczającego go muru, w którym była kuta z żelaza brama. Ktoś powiadomił mnie, że ten kościół (lub coś w tym kościele) ufundowała księżna Siemiaszko, pozostająca potem w wielkiej żałobie po swoim zbyt wcześnie zmarłym synu.

siemiatycze

W 2001 roku odnalazłam i rozpoznałam tę właśnie bramę i mur. Należą one do parafialnego kościoła Wniebowzięcia NMP z przylegającym doń dawnym klasztorem w Siemiatyczach. Nazwisko księżnej było przeinaczone, łącząc informacje, ponieważ to niewielkie miasto na Podlasiu zostało rozbudowane i wzorcowo zagospodarowane w XVIII wieku przez księżnę Annę Jabłonowską z Sapiehów, siostrę matki bohatera moich przypomnień.

I jeszcze zapisek z sierpnia 1995 roku: W medytacji poprosiłam wewnętrznego mistrza o ostateczne wyjaśnienie mi tego, kim jestem. We śnie ukazała mi się piwnica, jako świat podświadomej pamięci, a w niej dwie postacie męskie (były obwiedzione graficzną kreską). Z akcji snu, strzępków zapamiętanych słów i wydarzeń wynikło, że jedna z tych osób miała coś wspólnego z jugosłowiańską arystokracją i tureckim władcą o imieniu zaczynającym się na Ad… (Aleksander?). Na koniec pojawił się gruby kucharz, albo raczej karczmarz goniący… świnię, co już całkiem zamieszało mi w głowie. Potem zobaczyłam pomniejszonego do rozmiarów karzełka, podskakującego ze szczęścia człowieczka, który w pewnej chwili zaczął przypominać mnie samą. Na dnie piwnicy otworzyła się studnia, która była przejściem do innego świata i w jej głębi ukazała się nieludzka, śnieżnobiała, płaska twarz z wielkimi czarnymi oczami i ustami wyciągniętymi w ciup, przypominała dziwną maskę. Usta tworzyły zarys maleńkiego dysku i dobiegł mnie stamtąd głęboko wibrujący przenikliwy głos. Niestety nic nie zapamiętałam z tego, co powiedział.

W 1999 roku kilkakrotnie ujrzałam w wizjach szczupłego mężczyznę w mundurze polskiego szwoleżera. Siedział na koniu odwrócony tyłem do innego jeźdźca, który miał na sobie ciemny, długi płaszcz, a na głowie – znany mi dobrze z lekcji historii – pierogowy kapelusz. Pojawiła się także, jak żywa, twarz Stanisława Staszica i obraz zapełnionego po sufit książkami wysokiego, bibliotecznego wnętrza.
Innym razem wnętrze i kuluary starego teatru, z pustymi lożami nad widownią.
Zarysy wieży kościelnej na tle jakiegoś miasteczka.
Wyglądająca z okna na piętrze pałacu twarz uśmiechniętego mężczyzny w barokowej peruce na głowie.
Stara, szczupła kobieta w czarnej sukni wożona przez służących po kościelnym wnętrzu z zawieszonym na ścianie rzędem obrazów, przedstawiających historię rodu oraz kilkunastoletnia dziewczynka, wyjaśniająca płynnie swojemu nauczycielowi znaczenie patriotycznych symboli użytych na tych obrazach.
Kiedy indziej głos carskiego urzędnika ogłaszającego uroczyście po rosyjsku wyrok w procesie karnym, zasądzającego grzywnę do zapłacenia, po czym, gdy przeszedł na język polski, rzucił nazwisko niejakiego pana Kę… „z którym miałem sprawę”.

W nocy 7 lutego 1999 roku, ledwie przymknęłam oczy, weszłam w trans i przeniknęła mnie uroczysta muzyka orkiestrowa. Wsłuchałam się w nią, a całe moje ciało wydawało się współbrzmieć z tymi dźwiękami. Był to utwór podobny do operowej uwertury o przyjemnej dla ucha melodii. Chwilę potem pod powiekami ukazał się obraz. Przedstawiał nieruchomą scenę, jak gdyby zdjęcie. Było to wnętrze ogromnej sali. Mozaikowa posadzka na podłodze. Znajdowałam się pośrodku niej, czując, że z obu stron stoją licznie zgromadzeni ludzie, a mój wzrok padał na odgrodzone barierkami podwyższenie i siedzącego za nimi mężczyznę. Za nim widać było ścianę ze sklepioną, łukową wnęką. Przez głowę przemknęło mi skojarzenie z katedrą i ołtarzem w świątyni, choć nie było tam ołtarza ani żadnych przedmiotów kultu. Na krześle siedział mężczyzna z szeroko rozstawionymi nogami, w jasnym ubraniu. Rysy jego okrągławej twarzy były jednak zatarte. Po jego prawej stronie w specjalnej niszy w ścianie stało coś w rodzaju złotego popiersia.
Kiedy uważnie wpatrywałam się w całą scenę, usiłując zauważyć i zapamiętać jak najwięcej szczegółów, rozległ się w moich uszach, wciąż na tle orkiestrowej muzyki – śmiech. Głośny, coraz głośniejszy. Jednocześnie poczułam silne mrowienie w lewym ramieniu i odniosłam przedziwne wrażenie, że śmiech, który słyszę rozlega się właśnie stamtąd, z jednego punktu w mojej ręce! Z początku był to śmiech niewątpliwego triumfu i zwycięstwa. Zarozumiały, pełen władczej pychy. Wkrótce nabrał cech groźnej, złowróżbnej i okrutnej diaboliczności. Na koniec stał się upiornym śmiechem kogoś zrozpaczonego. Mężczyzna śmiał się przez łzy, jakby na przekór przegranej sytuacji, ale nawet przegrany nie przestawał wstrętnie chichotać.
Następnego dnia poszperałam w szczegółach biografii księcia Aleksandra i dotarłam do opisu radosnego powitania wojsk napoleońskich przez mieszkańców Wilna 28 czerwca 1812 roku. Cesarz Francuzów, kreujący się na mściciela krzywd polskiego narodu i wyzwoliciela Polaków i Litwinów spod carskiego jarzma, podczas spotkania z prezydentem miasta zażądał wielkich dostaw dla wojska. Rozmowę tłumaczył z francuskiego przybyły z nim na Litwę śniący mi się książę. W chwili, gdy prezydent skwapliwie obiecał 6 tysięcy porcji, Napoleon zareagował nagle wściekłym śmiechem i brutalnym poleceniem: Sto tysięcy! Natychmiast! Całemu zajściu przysłuchiwała się duża grupa przygodnych widzów.
Inne elementy tego wizyjnego przeżycia dają się odnieść do przebiegu uroczystości odnowienia Unii Polsko-Litewskiej w katedrze wileńskiej w dniu 14 lipca 1812 roku. Dopełniło je darmowe przedstawienie Krakowiaków i Górali (stąd mogła pochodzić uwertura, którą słyszałam w transie) i wielki bal śmietanki towarzyskiej i politycznej w pałacu Paca. Wieczorem, na krótko (gdyż musiał ruszyć na wojnę) cesarz zaszczycił przyjęcie swoją obecnością.
Śmiech, który usłyszałam mógł być symbolicznie skróconym przedstawieniem jego ambicji zapanowania w całej Europie, przełamania hegemonii Anglii na świecie, a następnie klęski jego politycznych zamiarów po tym jak wkrótce, opętany pychą, zupełnie wbrew rozsądkowi porwał się na rosyjskiego niedźwiedzia, co doprowadziło do dozgonnego uwięzienia go na wyspie.

Nadchodząca nieuchronnie śmierć mamy zaczęła uwalniać dodatkowe wspomnienia. I tak ujrzałam ją pewnego razu jako moją ówczesną młodszą siostrę, nieco sztywną i bardzo grzeczną księżniczkę z długimi włosami, zaplecionymi starannie w dwa warkoczyki spięte z tyłu głowy, we wnętrzu wysokiej, pałacowej komnaty z ogromnym żyrandolem i licznymi rycinami wiszącymi na ścianach, umierającą nagle, ku rozpaczy wszystkich najbliższych tuż przed wyznaczonym terminem jej ślubu.

Kiedy indziej przypomniał mi się wiejski dworek, miejsce umierania Aleksandra. Było to wnętrze ascetycznie urządzonego pokoju ze stojącym w centrum dużym łóżkiem z mosiężnymi okuciami. W mojej lewej stopie pojawiło się rozchodzące się stopniowo i nieubłaganie od dużego palca ku górze śmiertelne mrowienie, które mnie obudziło.

W 1999 roku natrafiłam w bibliotece wojewódzkiej na biografię, która mimo, że nie podawała – z powodu braku dokumentacji – ważnych faktów, przypominających mi się uporczywie, to powiązała w całość rozrzucone jak puzzle fragmenty wspomnień.

sapieha

Daruję tutaj jej streszczenie, można w tym celu sięgnąć do Wikipedii.
W skrócie powiem, że Aleksandrowi, podróżnikowi po Bałkanach będących wtedy pod władzą Turcji, pisarzowi, członkowi Polskiego Towarzystwa Naukowego, organizatorowi oddziału polskich szwoleżerów, szambelanowi Napoleona, twórcy wywiadu na Kresach, piszącemu memoriały bezpośrednio dla Bonapartego, nie udało się w porę odwieść, jak wszyscy to wiemy z historii, cesarza Francuzów od zamiaru prowadzenia walk zimą w Rosji lub, chociaż uczciwie go przestrzec przed możliwością poniesienia sromotnej klęski. Złożył dymisję w sytuacji, gdy zarysowała się szansa zdystansowania Poniatowskiego i odbudowania Polski, gdyby tylko cesarz zdecydował się zatrzymać swoją ekspansję na wschód. Zmarł nagle na skutek gangreny po ugryzieniu przez świnię na podwórzu jakiejś karczmy, gdzie zatrzymał się w drodze do domu, po uzyskaniu czasowego urlopu ze służby dla podratowania zdrowia. Był bowiem w ciężkiej i pogłębiającej się gwałtownie depresji. Oddał ducha w małym miasteczku na Polesiu i tam w pobliżu kościoła został pochowany. Po kilku latach ekshumowany leżał jakiś czas na starym cmentarzu w Wisznicach, co pewnego razu kazało mi odbyć wakacyjną wyprawę autostopem w to miejsce. Grobu nie znalazłam, ponieważ nie wiedziałam jeszcze, że legalna żona wyciągnęła go z niego raz jeszcze i pochowała w rodowym grobowcu w swojej posiadłości, gdzie na koniec spoczęła obok, jak wierna małżonka. Jego matka przeżyła go o 5 lat, pogrążona do końca swego życia w melancholii.

Pamięć i sny

Pamiętam to od dziecka. Jakaś duchowa, jak najbardziej wyczuwalna osobowość pojawiała się jako niewidzialny hipnotyzer, tłumaczący mi, że wskrzesza we mnie pewne cele zza grobu (ogromnie mnie to przerażało), namawiający mnie do poddania się jego sile. W snach ukazywał się jako młodzieniec o magnetycznym spojrzeniu. Był trochę podobny do młodego Adama Mickiewicza, namalowanego na portrecie, wiszącym w dużym pokoju domu moich dziadków, gdzie mieszkałam w dzieciństwie. Przepowiadał mi napisanie kilku książek i odnalezienie w przyszłości ważnych dla mnie osób.

Wisznice

Wiele razy w koszmarnych snach budziłam się jako żywy trup, leżący w grobie, rozkładający się, ale w pełni świadomy swojej śmierci. Czasem mój trup był wiotki i ciepły, choć sparaliżowany śmiercią i zdany na wielką samotność. Któregoś razu, błądząc w podobnym śnie po cmentarzu znalazłam zasypane piaskiem wejście do starego grobowca, w którym odkryłam leżące na katafalku zwłoki młodego księcia i wyschniętą obok niego krew. Niekiedy trup mojego (żyjącego jeszcze wtedy) ojca wstawał z grobu i pojawiał się jako niewidzialna postać, ubrana zjawa. Z grobowca na cmentarzu wypływała rzeka czystej wody, którą zaspokajałam swoje pragnienie. Napisy na nagrobkach zawierały jakieś mistyczne, inicjacyjne teksty i arystokratyczne nazwiska. Z jednego wyfrunął zegar ze skrzydłami i odleciał, a ja przedzierałam się przez wielką rzekę i trzy wielkie mosty, aby koniecznie odnaleźć to dziwne stworzenie.

Którejś nocy ukazał mi się w transie duch ojca oraz drugi, podający się za moją dawną znajomą. Oba wspólnie stwierdziły, że mój obecny dom został zbudowany na fundamentach zrujnowanej średniowiecznej kamienicy – należącej niegdyś do znanego mistyka i obywatela – której cegły weszły w skład nowych ścian, co ściąga teraz na to miejsce cierpienie z powodu nie załatwionych dawno temu spraw.

Innym razem przyszyto mi cudzą głowę, która z pełną świadomością patrzyła na swoje nowe ciało, leżąc przedtem odcięta na stole. Albo stawałam się mnichem wysłanym poprzez czas w średniowiecze, osamotnionym z powodu niemożności porozumienia się z otoczeniem językiem z przyszłości, którego jeszcze nikt nie znał i który zapisywał swoje przeżycia po to, aby w przyszłości ktoś (może on sam?) mógł je odszyfrować i właściwie zrozumieć. Razu pewnego zmaterializowało się obok mojego łóżka milczące widmo starej kobiety w czarnej, żałobnej, koronkowej sukni z XIX wieku.

Tym snom i przeżyciom towarzyszyło czasem pojawianie się niewidzialnej kuli silnie oddziałującej energii, która zawisała nade mną przez chwilę, przypatrując mi się w milczeniu. Bałam się tego, choć „kula” nigdy nie zrobiła mi krzywdy, emitując uczucie przyjaźni i pełną miłości akceptację. Był to straszny dla mnie okres głębokiej nerwicy, który trwał kilka lat, ale w rezultacie doprowadził do tego, że z mojego deklarowanego ateizmu nic nie pozostało.

To wszystko miało istotny związek z odzyskiwaniem świadomości korzeni. Od przypomnienia własnej przeszłości zależała moja integracja psychiczna, z którą nie radziłam sobie przez długi czas. Nie pomagało studiowanie prac psychoanalityków ani dyskusje z zaprzyjaźnionymi psychologami i psychiatrami. Nieskuteczne przez wiele lat okazały się też niekonwencjonalne metody, w rodzaju zabiegów reiki, szamańskiego okadzania, świecowania Hopi, dywinacji tarotowej i astrologicznej oraz wieloletnie  afirmacje, pozytywne wizualizacje i autosugestia.

Samo przypomnienie odbywało się stopniowo. Ale, gdy któregoś dnia stanęłam przed półkami antykwariatu ze starodrukami szukając „własnej” książki, wydanej w 1811 roku, poczułam, że życie zaczyna mnie nie tylko cieszyć, ale i bawić, i że zaczynam czuć się wreszcie sobą. Nastąpiło coś nieprawdopodobnego: przyłączenie do świadomości doświadczeń poprzedniej osobowości, która uparcie zakłócała moją wewnętrzną równowagę przez 37 lat życia!

Błędny duch

Przeprowadzanie zagubionego w zaświatach ducha zmarłego zdarza się jak najbardziej, i śnienie w moim przypadku gra w tym procesie najważniejszą rolę. Nie mam zdolności, które posiada pan Krzysztof Jackowski, jasnowidzenia na jawie. Choć nie powiem, że się coś takiego nie przytrafiło w moim życiu. Jednak większość spotkań z duchami miałam i nadal mam przede wszystkim we śnie, ściślej mówiąc w stanie sennego transu.

Każdej śmierci towarzyszą znaki szczególne, zbiegi okoliczności, przeczucia. Doświadczają ich najbliżsi osoby odchodzącej. Rodzą się jednak ludzie, zapewne jest to jedna osoba na kilka-kilkanaście tysięcy, która pełni specjalną, acz niewidzialną rolę odprowadzacza duchów w swojej społeczności. To jest wrodzona zdolność, poparta zainteresowaniem tamtą stroną, łatwością wchodzenia w trans, naznaczona wrażliwością, a nawet nadwrażliwością na niewidzialne sygnały. W środowiskach wiejskich z dawien dawna byli tacy ludzie, domorośli egzorcyści, szeptuni, wieduni, zielarze okadzający, zamawiacze, zaklinacze, radiesteci, babki i czarownicy. Doprawdy, nie wiem do końca, jak to jest z nimi w mieście. Pamiętam, że zamieszkanie w Warszawie było dla mnie połączone z przeżyciem traumy, jaką to miasto przeszło podczas Powstania, powitaniem z duchami poległych, rozpaczą i bólem, która w nim tkwi. Decyzja o wyprowadzce na wieś była tym niejako przyspieszona.

Po zamieszkaniu na odludnej podlaskiej kolonii w starej wynajętej chatynce otoczyła mnie wielka cisza. W której zdolności jasnosłyszenia, sny na jawie i kontakty z duchami powróciły w swojej zwykłej dla mnie formie. Co to znaczy?
Mieszkając od urodzenia w niewielkiej miejscowości doświadczałam od czasu do czasu wizyt duchów nieznanych mi osobiście świeżo zmarłych osób, mieszkańców okolicznych wsi i miasteczka. Nie było to jakoś częste, ale zawsze dość spektakularne. Zawsze byli to ludzie, którzy zmarli nagle, zaginęli na krótko przed śmiercią lub samobójcy. Jednym słowem duchy błądzące. Czemu zjawiały się u mnie? Któregoś razu zadałam to pytanie któremuś z nich i otrzymałam odpowiedź: Ciebie widać z daleka. Świecisz…

Samo takie spotkanie do przyjemnych nie należy. Najpierw pojawia się silny dyskomfort psychiczny, zupełnie nagle i bez powodu. Zawroty głowy, mdłości, dosłownie zasypianie na stojąco, brak energii, drżenie mięśni, osłabienie nieomal omdlewające. Niemożność zrobienia czegokolwiek innego, niż położenie się spać choćby w środku dnia i poprzez zaśnięcie nawiązanie kontaktu z potrzebującym. Co oczywiście w miarę możliwości czynię.

Zamieszkanie w mało ludnym otoczeniu pośród lasów i pól, wespół ze zwierzętami, dzikimi i hodowanymi kazało mi najpierw zapoznać się w podobny sposób z duchami, których pamięć przechowywała stara drewniana chata. Nie były to duchy zaginione, ot przypisane miejscu ślady pamięci, niemniej były to dość szczególne spotkania. Pewnego razu duch starej babci, która przeżyła w owej chacie kilkadziesiąt lat pomógł mi ugotować kapuśniak dla robotników! Byłam tak zestresowana nowymi warunkami i pośpiechem, że zapomniałam dodać do garnka najważniejszych przypraw, między innymi suszonych grzybów. Kiedy sobie o tym przypomniałam, było za późno na dorzucenie specjału. Tymczasem w zupie jakimś cudem się znalazły i panowie bardzo sobie chwalili obiad. Jednym słowem, babcia wyraziła swoją aprobatę mojej osoby, co – słysząc różne podlaskie opowieści o nowych mieszkańcach starych chat straszonych przez zmarłych właścicieli – jest warte podkreślenia.

W innych wypadkach wizytowały mnie w sennych koszmarkach miejscowe zmarłe szeptunki. Przeważnie wchodziły przez furtkę i stawały w którymś oknie, zaglądając ciekawie do środka. Mogłam się im dobrze przyjrzeć. Dowiadywałam się o nich później, rozpytując miejscowych kto, gdzie, kiedy i jak wyglądał. Zgadzało się.

Wypracowałam sobie pewne metody przeprowadzania zbłąkanego. W czym zawsze pomaga mi jednak najbardziej jakaś niewidzialna wyższa siła, która się przeze mnie podczas takiego egzorcyzmu przejawia. He, sądząc po minach owych przeprowadzanych oraz prędkości z jaką to robią, to widzą wtedy coś, co je zaskakuje lub przeraża tak bardzo, że zmykają tam, gdzie trzeba. Pojawia się wielkie światło z nieba, czasem robi się przy tym otwór w suficie. Przyszło mi do głowy, że to musi być postać smoka lub podobnie strasząca maska. Ale niekoniecznie dzieje się to zawsze. Zapewne pojawia się przeze mnie istota odpowiednia do świadomości potrzebującego pomocy ducha, z taką mocą, która wypycha go poza granicę ziemskiej grawitacji.

Na prawosławnej wiosce, gdzie zamieszkałam nieco później, nie zdarzały mi się już takie spotkania. Doszłam do wniosku, że powodem jest inna kultura i religia, tutejsi w razie czego mają „swoich” odprowadzaczy.
Niemniej jednak kilka lat temu zdarzyło się, że zmarł nasz sąsiad, wiekowy już człowiek, z którym bardzo lubiłam rozmawiać. Miał on do religii stosunek sceptyczny, do cerkwi nie chodził z przekonania. Toteż nie zdziwiło mnie, gdy kilka nocy po pogrzebie ktoś zastukał w szybę pokoju. Za szybą ujrzałam znajomą twarz, ale jakże wychudłą, siną, z pałającymi oczami, wyglądającą wprost jak głodny duch! W jednej chwili zrobiłam znak krzyża (to jedno z moich akcesoriów egzorcystycznych, ale w zasadzie odpowiednie zachowanie dzieje się samo w takim transie, czyli całkowicie odruchowo) wymawiając stosowną formułkę. Duch natychmiast ujrzał we mnie coś, co go bezgranicznie przeraziło i w jednej chwili znikł, rozpuścił się, przeszedł ostatecznie granicę życia i śmierci.

W ostatnim czasie wydarzyło się coś, co przekonało mnie jednak, że i miejscowe duchy ludzi całkiem mi nieznajomych, zaczęły mnie „widzieć”.
Historia zaczęła się od tego, że najpierw zmarł pewien staruszek na naszej wiosce. Odszedł spokojnie, bez niepokojenia, z wszelkimi stosownymi ceremoniałami pogrzebowymi. Jednak jakiś tydzień później moja domowniczka stwierdziła:
– Miałam dziwny sen. Przyszedł do nas jakiś staruszek z sąsiedniej wsi, zapomniałam już jak się nazywa, i powiedział, że będzie u nas jeszcze jeden pogrzeb…

Jakoś tej, albo najbliższej nocy w lesie opodal rozsiadła się sowa i dalejże pohukiwać do późnej pory bez przerwy! To zawsze tworzy „klimacik”, ponieważ nasi wioskowi współmieszkańcy z dziada pradziada wróżą sobie, że jak sowa zahuka tak blisko, to ktoś niechybnie umrze. Tak naprawdę sowy pohukują co roku o tej porze blisko domostw, zlatując się w ślad za gryzoniami, które schodzą się z lasów i pól do ludzkich siedzib. I nie zawsze zdarza się pogrzeb na wsi. Tym razem jednak zjawisko poprzedził ów sen.

Nie minęło dwa tygodnie, gdy w sąsiedniej wsi zaginął staruszek, dziadek Sieroża. Nie znałam go, ani on mnie, ale wszyscy go znali, jak to tutejszego. Miewał zaniki pamięci. Ostatni raz widziano go 6 grudnia około 15 wychodzącego drogą za wieś. Poszukiwania nie dały rezultatu, a ta bezksiężycowa noc okazała się nader mroźna. Dalsza mobilizacja służb i poszukiwania różnymi sposobami, także z psami, nie przyniosły rezultatów. Pogoda była kiepska, najpierw silny nocny mróz i szron, potem silne długotrwałe opady deszczu. Nadzieja właściwie żadna.
Wiedziałam o tym, bo domowniczka przyniosła wiadomość z miasteczka, ale zapomniałam z czasem. Jednak w nocy 10 grudnia spadł na mnie dziwny sen.

Odwiedziłam sąsiednią wieś, w której mieszka kolega, który w moich snach pełni rolę Strażnika Małej Karmy. Była dość gęsto zaludniona, zabudowana starymi chatami, pola odgrodzone od siebie murami przypominającymi średniowieczne zwieńczenia zamkowe, z czerwonej cegły. Wszędzie ruina, bałagan i syf. Podobnie w obejściu owego Strażnika Czerwonej Granicy. Te symbole wskazywały na minusową strefę trzeciego, zielonego poziomu wyobrażeniowego z przejściami na poziom 5 karmiczny, czyli na strefę odwiedzaną i zamieszkiwaną przez głodne duchy, tj. tych, którzy pozostali przy swych starych formach zza życia i stracili więź ze swą duszą bytującą powyżej czerwonej granicy.

Zajęłam się głaskaniem małych źrebiąt, których było na podwórzu przed chatą kilka, chyba trzy. Puchate rude kasztanki, milutkie jak psy [Cerber, strażnik czerwonego przejścia, konie symbolizują przestrzeń, a więc chęć drogi w wyższe duchowe rejony w wyższym pojeździe świadomości]. Jednego namaściłam jakimś olejem, który znalazłam w białej butelce. Zabrakło trochę, ale rozsmarowałam wszystko dokładnie na koniku rękami, zwłaszcza na głowie, za uszami, na szyi i tułowiu. Wreszcie pomknął z resztą źrebaków poza obręb podwórza. Strażnik Granicy tymczasem ciągnął wodę z wioskowej studni do starego ocynkowanego garnka, który potem dźwigał w rękach ostrożnie do chaty [ważny obraz, który wskazywał na okoliczności odnalezienia zaginionego, co zrozumiem później]. Wracając zauważył, że nasmarowałam konika, stwierdził, że niedobrze, bo ten pachnący olejek przyciągnie owady [krwiopijców, czyli głodne duchy]. Zdziwiłam się, bo według mnie olej miał chronić przed nimi.

Zapragnęłam stamtąd wyjść, ale nijak nie mogłam znaleźć wyjścia. Otworzyłam, będąc w środku chaty jakieś drzwi, sądząc, że prowadzą do wyjścia, a tam była druga izba, odnawiana teraz przez chłopa, kobieta ze smętną miną stała przy kuchni. Obcy ludzie. Przeprosiłam za najście, wyszłam następnymi drzwiami, tam znów jakaś izba… W końcu wyskoczyłam oknem na podwórze, a tam inne mury wokół obejścia, włości znajomego Strażnika gdzieś dalej we wsi. Nie wiem gdzie jestem jednym słowem! Jakoś udało mi się zawrócić i trafić w bardziej znany rejon blisko strażniczej chaty.

Tam spotkałam młodziutkie dziewczyny, z których w jednej rozpoznałam koleżankę z dzieciństwa. Jakaż ona ładna się zrobiła! I jaka delikatna, wrażliwa! Do tego pięknie śpiewa. Zaśpiewała jakąś piosenkę na moją prośbę wysokim sopranowym głosem, byłam zachwycona [niechybnie pojawiła się wysokowibracyjna istota, którą aniołem można nazwać, i pokierowała umysłem i sercem zagubionego, którym śniłam]. Częstowałam resztę dziewczynek plackami z cukrem. Oj, smakowało [nakarmiłam zatem głodne duchy, które się zbiegły, przed którymi ostrzegł Strażnik]. Wreszcie pomyślałam, że czas na mnie. Wróciłam tylko jeszcze po mój portfel, który zostawiłam przed chatą Strażnika. Okazało się, że portfel zeżarł jego pies, bury włochaty brytan, został tylko strzępek. Byłam niepocieszona i zaniepokojona, bo trzymałam tam dowód i wszystkie dokumenty [identyfikator tożsamości, pamięć kim jestem, ziemskie ego]. Strażnik stwierdził cierpko, że wiedziałam, że ma psa, po co zostawiłam to na jemu na żer. I że teraz muszę zgłosić na policji, że zgubiłam dokumenty, aby nikt się nie podszył. Posterunek był otwarty tego sobotniego dnia do 11. Jak się pospieszę do zdążę. Trudno, wróciłam do domu, ale tam coś innego mnie wkręciło i nie zdążyłam zgłosić.

Pierwszym moim wnioskiem po obudzeniu się było: no, tak, ktoś zbłąkany przykleił się do mnie i śniłam jego oczami. I uwaga na głodne duchy!
Ledwie rano otworzyłam internet, pokazało się ogłoszenie o poszukiwaniach zaginionego 6 grudnia po południu dziadka Sieroży, wraz ze zdjęciem. Teraz też zwróciłam tylko zwykłą uwagę, współczując staruszkowi, który się pewnie zabłąkał w polu albo lesie. Ostatnie przymrozki nocne raczej nie dały mu możliwości przeżycia.
I całkiem nagle poczułam silne osłabienie, drżenie mięśni, znany mi świetnie ubytek energii. Można by to przypisać spadkowi poziomu jakichś witamin, małej ilości świeżego powietrza i światła w te krótkie grudniowe dnie, ale czemu aż tak gwałtownie? Już po chwili wiedziałam. Dziadek Sieroża znalazł mnie, przykleił się i sny mnie o tym powiadomiły!

Usiadłam do modlitwy, w skupieniu odmówiłam kilka razy modlitwę pańską, bezskutecznie próbując sobie przypomnieć jakąkolwiek po cerkiewnemu. W końcu przeżegnałam się po prawosławnemu w lewą stronę w imię Atca, Syna i Swiatoho Ducha Amin i rozłożyłam cztery karty tarota na wzór tego znaku. Wypadły na teraz: Kochankowie i 9 Mieczy zmierzające do Pustelnika: wszyscy szukają zaginionego dziadka, dyskutując w którą stronę poszedł. W przyszłości wypadł siódmy wielki arkan Rydwan, zostanie znaleziony. Ale ducha muszę odprowadzić ja, pokazując mu twardo kierunek w górę.
– Znajdą go siódmego dnia od zaginięcia. Gdzieś przy drodze, na rozwidleniu, zabłąkanego, leżącego, jakby pijany, albo spragniony…

Rydwan

Po południu pokazało się ogłoszenie, że dnia następnego, 11 grudnia odbędzie się akcja poszukiwawcza mieszkańca naszej gminy, zbiórka o godzinie 9:00 przy stacji paliw i rodzina prosi wszystkich o udział w akcji.
Wieczorem, gdy szykowałam w kuchni kolację, stojąc przy oknie od lasu usłyszałam znowu pohukiwanie sowy. Dziwne, bo wewnątrz domu raczej ptaków nie słychać z zewnątrz, tym razem było. Dwa-trzy całkiem głośne huknięcia. Po położeniu się spać, ledwie przymknęłam oczy zapadłam w trans. Ktoś wszedł od strony łazienki i kuchni do pokoju. Usłyszałam cichy szept koło siebie. Poprosiłam dwa razy, aby powtórzył głośniej. Powtórzył, ale tak samo cicho i niezrozumiale. I ocknęłam się. Tak naprawdę, nie wydałam z siebie żadnego głosu na jawie.

Zaraz potem pokazał się obraz. Dwaj ludzie patrzą na mapę, która jest obrócona do nich i mojego wzroku skosem, prawym górnym rogiem. Ich oczy zakrywa jakby czarna przepaska. Prostokąt poznaczony siatką kartograficzną, tyle rozróżniam. Nie wiem, czy to mapa samej wioski, czy terenu gminy. Człowiek z lewej pokazuje dłonią na górny róg mapy. Tymczasem na mapie widzę jakieś maleńkie znaczki wiodące w dół. Wyglądają jak “łezki” z mapy góglowej, tyle, że wewnątrz świeci się jakiś kształt. Przypomina róg jelenia, albo kości żeber. Łezki są w środku granatowe albo ciemnofioletowe. Jest ich dwie-trzy i są w dole mapy, przy samej dolnej krawędzi.

Trzeba było wypuścić koty, więc wstałam w środku nocy. W łazience przekonałam się, że kocur sypiający na pralce zrzucił na posadzkę sweter, na którym sypia. Musiał nagle zeskoczyć z nastawionymi pazurami, zaczepił się. Coś go w takim razie nagle wystraszyło.

Rano hipnagog: wynoszą skądś ostrożnie ciało, bezwładne, kładą ostrożnie na białej przyczepce, może wkładają do białego pogotowia, niewyraźne.

Tym razem kolejnego dnia źle się czuła moja domowniczka, wykazując wszelkie objawy doczepionego ducha, osłabienie, drżenie, zawroty głowy. Zrobiłam jej zabieg reiki, ale ona była wciąż niespokojna.
– Wiem, co mi pomoże! Muszę zjeść racuchy! Tylko to!
Była zaraz po obiedzie, ten przypływ apetytu był niezrozumiały na tyle, że zażartowałam:
– Wiem, dziadek Sieroża marzył o plackach z cukrem przed śmiercią. Nie odejdzie, póki go nie nakarmisz. Prosił o coś w nocy, pewnie o to! Ja, jako bezglutenowa, nie mogłabym spełnić życzenia.
Usmażyła talerz pachnących racuszków, posypała cukrem pudrem i zjadła kilka pod rząd, częstując przy okazji psy. Objawy osłabienia znikły natychmiast. Ja ich nie miałam już od nocnej wizyty.

Poszukiwania 11 grudnia były mocno emocjonujące, nie przyniosły rezultatu, zaginiony nie znikał z moich myśli.
Obliczyłam horoskop horarny na pytanie: gdzie jest ciało? Rzuciłam temat tego horoskopu na grupie astrologicznej. Odezwało się dwoje doświadczonych w takich interpretacjach astrologów, sugerując, że dziadek żyje. W co uwierzyć już nie mogłam.

hor

Kolejnej nocy mimo, że koncentrowałam się na temacie, a sowa wtórowała głośno, nic się już w temacie zaginionego nie wydarzyło, znikł, rozpuścił swoją dotychczasową ziemską formę i przeszedł poza granicę małej karmy. Moje zadanie, odprowadzacza, zostało zatem wypełnione.

12 grudnia, siódmego dnia od zaginięcia znaleziono ciało dziadka Sieroży. Na grupie astrologicznej odbyła się tymczasem taka rozmowa, której najważniejsze konkluzje brzmiały następująco:

ES: Mój wniosek wstępny: udał się na południe, w dalszą drogę, niż sądzi otoczenie. Za sygnifikator staruszka, który już najpewniej nie żyje (na co wskazuje również Pluton w zenicie) biorę Saturna. Księżyc w sekstylu do Jowisza w 8 domu to mobilizacja ludności do poszukiwań. Służby (policja, strażacy i ochrona pogranicza) go nie znalazły, to Mars w mylącej koniunkcji z Neptunem. Ascendent i jego władczyni Wenus to pewnikiem moja skromna osoba, którą „gnębi” dyspozytor Pluton, czyli duch zmarłego, próbując nadać kierunek poszukiwaniom. Co do Wenus i Jowisza to jest takie prawidełko: „Należy uwzględnić położenie Jowisza i Wenus, które z natury są korzystne i rzadko powodują coś złego. Negatywnie działają zwłaszcza jako władcy 6, 8 i 12 domu.” Wenus nie jest co prawda władczynią 6 domu, ale w nim przebywa, no, i rządzi częścią 12 domu. A Jowisz włada 8 domem śmierci. Pan ów zniknął na końcu wsi, skąd droga wiedzie do przynajmniej dwóch innych wsi. Trzy transsaturniki są ustawione bardzo treściwie. Neptun myli drogę, Pluton wskazuje na nieboszczyka moim zdaniem, a Uran na miejsce ukryte na uboczu, być może odkrycie w niespodziewanym miejscu i przypadkiem.

Mirosław Czylek: Spróbuję się pobawić. Sygnifikatorem dziadka może być Mars, władca siódmego domu („ktoś tam”, nie sąsiad, nie wujek, nie ojciec). Mars jest po niedawnej koniunkcji z Neptunem (zaginięcie), w pobliżu gwiazdy Archenar, oznaczającej ujście rzeki. Archenar to gwiazda dobrotliwa, bo oznacza koniec saturnicznej drogi, koniec jakiegoś męczenia się. Ale ponieważ Merkury, potencjalny władca derywowany śmierci „lubi” Marsa, nie powinna zezwolić mu umrzeć. Myślę też, że Mars też nie jest w złej kondycji, jest w swoim żywiole, nie znosi też śmierci. Myślę, że niedługo nastąpi odnalezienie, kiedy większość postawiła krzyżyk na nim. Koncepcja meliny, utraty pamięci czy … zatrucia ewentualnie, ale nie natychmiastowej śmierci, też możliwa. Nie tylko z racji wieku. Jednak nie mam weny, gdzie on może być.

ES: Mirku, to byłby rzeczywiście cud. Jednak upieram się przy tym, że Mars to służby, szukające przy pomocy różnych detektorów, pojazdów, psów na przysłowiowy oślep. Można także brać pod uwagę Marsa jako sygnifikatora nagłego przypływu młodzieńczego wigoru u staruszka, który zapomniał co i jak, ale siła go rozpierała i postanowił odwiedzić kogoś znanego w młodości w którejś sąsiedniej wsi. I tak pobłądził, wywiedziony na manowce przez Neptuna. A ciągnąc myślenie dalej, jeśli Mars wywiódł go, a jest zarządzany przez Jowisza w 8 w Strzelcu, w bliskiej kwadraturze, to mamy dom śmierci i zew drogi w jej kierunku. Mars w Rybach wskazywałby na wodę, otóż w tych okolicach takiej raczej nie ma. Jeśli brać pod uwagę położenie Saturna to mamy takie okoliczności – pola, płoty, pastwiska, dalszą drogę, pagórek, a także świątynię. Sprawdziłam też godzinę i datę zaginięcia. Saturn wypada w tym horoskopie w 8 domu. Ścisła koniunkcja Marsa z Neptunem w 10. Księżyc w koniunkcji z Jowiszem zmierzał przez 6 dom do nowiu na Dsc (masowa mobilizacja poszukiwaczy), ale po drodze zahaczając kwadraturę Marsa (dzikie zwierzęta nocą?) i Neptuna. Niestety, widzę tu wciąż potwierdzenie moich wniosków. Asc w Bliźniętach, a Merkury w 6 w Skorpionie, rozwidlenie dróg mi się kojarzy [choć jest i wodny znak Merkurego].

Anna Maria Skórska: Też zgadzam się z Mirkiem. Poszukiwany pan to Mars. Kondycja Marsa jest bardzo słaba, ponieważ jako planeta gorąca i sucha znajduje się w znaku zimnym i wilgotnym. Ostatni aspekt Mars robił ze Słońcem (kwadratura) i z Neptunem (koniunkcja). Najpierw Mars spotkał się ze Słońcem (może jakiś problem z sercem, ponieważ Słońce jest naturalnym sygnifikatorem serca i włada radykalnym domem V w tym horoskopie), a potem natknął się na Neptuna (dużo wody). Mars znajduje się na gwieździe Achernar, co może wprost wskazywać na okolice ujścia jakiejś rzeki na południowy wschód (sektor od ASC do MC). Pocieszające jest jedynie to, że Mars nie robił ostatnio żadnego aspektu z sygnifikatorem śmierci, ani radykalnym (Jowisz), ani derywowanym (Merkury). Niemniej jednak Mars znajduje się we władzy Jowisza, a nad Merkurym „za chwilę” władzę straci. Co do Saturna, naturalnego sygnifikatora starszych ludzi, to on też znajduje się w koniunkcji przez antiscion ze Słońcem. Jest też taka możliwość, że skoro Mars znajduje się na wierzchołku domu XII (system domów Regiomontanusa), to może on na skutek zaniku (Neptun) świadomości (Słońce) trafił do jakiegoś szpitala lub innego tego typu miejsca. W każdym bądź razie bardzo dużo wody znajduje się przy tym Marsie (znak Ryb, Neptun i gwiazda Achernar, czyli ujście rzeki)…

ES: Najpierw się ustosunkuję, może jakąś strugę tam po drodze dałoby się znaleźć, ale w okolicy nie ma żadnych wielkich wód, oprócz może pojedynczych glinianek leśnych. Szpital najbliższy jest 50 km stąd. To naprawdę odludne klimaty! A teraz powiem tak: skupiacie się na szukaniu żywego człowieka, a horoskop postawiony jest konkretnie na pytanie: gdzie znajduje się ciało zaginionego? Dlatego patrzę na Saturna. Pan ów miał blisko 90 lat.

Anna Maria Skórska: …Jeśli Saturn to rzeczywiście nasz zaginiony, to należy go szukać na południu, z lekkim odchyleniem na zachód, może w pobliżu ruin jakiejś świątyni albo starego cmentarza (w każdym bądź razie czegoś koziorożcowatego i sakralnego zarazem). Nie wiem, czy w tych rejonach są takie miejsca, ale tylko takie możliwości widzę.

ES: No, więc został znaleziony dzisiaj ok. południa. Poszedł na południe w całkiem inną stronę, niż przypuszczano. W stronę wsi, która słynie w regionie ze stawów rybnych! Nie dotarł do niej, ciało znaleziono w jakieś przydrożnej studzience, szczegółów nie znam, ale woda jest! Zatem kości staruszka spoczną jak przystało na cmentarzu, co dodał horoskop horarny. I taki dodatek, dziadek kierował się w perspektywie swojego zamiaru na górę Grabarkę, czemu odpowiadałby Saturn w 9 domu. Było za daleko, aby mógł tam dotrzeć o własnych silach, ale to starcze przeczucie, chyba zapowiadające pożegnanie się z życiem. Wychodzi, że pytanie wcale nie było źle zadane. Jednak mieliście rację, że trzeba było iść za Marsem.

Mirosław Czylek: Archenar wskazywał na koniec pewnej drogi u ujścia, a kanał jest jak najbardziej ujściem. Woda musiała być, co prawda spodziewałem się jej w formie podanej w celach konsumpcyjno – leczniczych, ale i ten związek pasuje.

ES: Zważ, że zdążał na Grabarkę, słynnej z leczącej studzienki i strugi. [To owa butelka z karty Rydwan, która wypadła mi na opisanie kierunku drogi, gdzie szukać] Cały czas jednak zaznacza się Saturn w 9, starzec, góra, świątynia. Po prostu mnie przykuło do tego Saturna, jak spojrzałam. Jednak warto gromadzić takie spostrzeżenia i doświadczenia, żeby nie ulegać subiektywnościom przy innych analizach.

Mirosław Czylek: Jest parę takich gwiazd symboli w astrologii, które oznaczają rozwidlenie, rozdroże, koniec. Ich natury są różne. Archenar, Aldebaran, Fonalhaut, Szczypce (szalki Wagi) czy Spika. To się bardzo przydaje. Ja to nawet stawiam jako najmocniejszy wskaźnik i tutaj jestem antykanoniczny.

I na tym zakończmy dywagacje. Nauki zostały przyjęte i uświadomione. Niechaj zmarły odnaleziony spoczywa w spokoju.

Z dziennika snów, zapis 12

Ciągnę dalej zapis snów z 2000 roku. Mając już pewne narzędzie ich rozumienia w postaci topografii śnienia i Glosariusza Jarosława Bzomy pojmuję je lepiej, widzę ciąg informacji, jak najbardziej spójnych ze sobą, dotyczących dziejów Przejawienia, a także Powrotu Świadomości do Źródła, którego jestem iskierką. To był trudny dla mnie czas w życiu na jawie, sny dawały mi siłę, swoją intensywnością, głębią, niezwykłością, a także podtrzymywały na duchu w otchłani kompletnej samotności, w jakiej utknęłam. Tam niewątpliwie „ktoś był”, ukazywały się jakieś istoty, na poły boskie, na poły demoniczne, i miały dla mnie zainteresowanie, zaufanie, przedziwną opowieść o dziejach mojej duszy…

*

4 maja 2000. Wieczorne ognisko pod gwiazdami. Samotna wycieczka rowerem nad leśne jezioro w dalszej wsi. Siedząc w spróchniałej dłubance czytałam „Tajemnice piramid” Eugeniusza Stelmaszuka. Stada kijanek, złoto-zielone furkoczące ważki, błotna żaba ze złotymi oczami i jastrząb przelatujący nad jeziornym błotem – moje jedyne przyjemności.

6 maja 2000. Dzień naładowany niezidentyfikowanym smutkiem. Pojechałam z nim nad jeziorko, tam analizowałam Księgę Daniela. W nocy dopadły mnie prawie od razu sny i zwidy związane z Panem Ciemnej Strony [teraz powiedziałabym: Wielkim Czarnym], szarpał mnie w postaci mojego męczącego ojca, atakował (tym razem niezbyt agresywnie), nie dawał spokojnie zasnąć, budziłam się co chwila. W końcu wyrwana ze snu o jakimś dużym domu [Pałacu bogów z Nieprzejawienia], w którym mieszkała moja całkiem liczna rodzina i były schody do piwnicy, nad którymi unosiła się upiorna aura uwięzionych w niej pozbawionych ciała dusz zmarłych [minusowa otchłań Przejawienia], co wzbudzało moje wielkie współczucie, a mojego tamtejszego brata sprowokowało do wejścia tam i zamieszkania pośród nich jako budzący lęk Władca Podziemi. A także o podwójnych i mnożących się matematycznie okrągłych molekułach oznaczonych znakami „-” [minusowość!] gdzieś w kosmosie, nagle usłyszałam pogardliwie okrutny głos Szatana, mego brata w Grze: Gdyby nie ja, oni wszyscy zjedliby cię teraz żywcem!… – i pewnie szło mu o głodne duchy.

Obudziło mnie z tego bolesne westchnienie kobiety [Dobrej Matki], rozlegające się gdzieś w głębi pokoju.

Rano sen: mieszkaliśmy w wielkim, luksusowym domu w Stanach Zjednoczonych (stan Oklahoma) [dwie możliwości, albo był to dom dusz, gromadzący jej aspekty, albo pustynia to rejon granicy 8/9, czerwień nazwy – która pochodzi z języka Indian Choctaw, okla humma, dosłownie oznacza czerwonych ludzi – wskazywałaby na rejon Wielkiej Karmy, ewentualnie dusz zgromadzonych w strefie nadduszy 7-7+]. Nagle, patrząc przez okna zauważyłam, że poruszamy się wraz z domem, przesuwanym jakąś siłą do przodu. Był to katastroficzny huragan, zbliżający się do naszych rejonów, wielu ludzi zaczęło się przenosić na Wschodnie Wybrzeże razem z nami. Wkrótce wnętrze domu przybrało pewien charakter wagonu w jadącym pociągu. W sali, w której przebywałam było raczej pusto, toteż, gdy przeszłam do sąsiedniej, gromada różnych ludzi z wyglądu snobujących się, rozgadanych zrobiła na mnie trochę szokujące wrażenie. Znalazłam sobie małą grupkę znajomych i usiedliśmy w kręgu na podłodze, tymczasem chciała ze mną nawiązać znajomość prosta dziewczyna ze wsi. Miała ze sobą gitarę i namolnie proponowała, że zaśpiewa w naszym gronie. Wydała mi się naiwna, niepasująca do nas i próbowałam jej koniecznie uniknąć. Wśród nas był jakiś mężczyzna, który parał się magią, zobaczyłam go, jak odkrywa karty z ognistymi literami, podobnymi do hebrajskich, robił spore wrażenie. „Prostaczka” zdołała się jednak przysiąść, nieświadoma wrogości, jaką wzbudza, ale jeszcze zanim zaczęła się produkować – na niebie ukazał się wielki, bury stwór podobny do ogromnego nietoperza, ze skrzydłami prehistorycznego ptaka, składającymi się w połowie na zewnątrz. Nadlatywał w naszą stronę i to było niebezpieczne. Wyciągnęłam gorączkowo rękę do kogoś, pokazując mu na migi, że chcę dostać jakąś broń i ten ktoś włożył mi tam nóż z zastawy. Nietoperz tymczasem zbliżył się i opadł nagle na plecy owej dziewczyny z gitarą [ha, czyli byłam to ja, dotknięta niskim poczuciem własnej wartości]. Zerwałam się z krzykiem i grożąc mu nożem odpędziłam go na pewną odległość, cofał się jednak zbyt wolno, więc bohatersko pogoniłam go, dźgając groźnie nożem w powietrze. Nietoperz okazał się niską, drobną dziewczyną ze skrzydłami, która wyciągnęła również swój nóż i spróbowała nim nas wszystkich wystraszyć. Nóż w jej rękach błysnął raz ognistym światłem, jakby strzelał laserową energią, ale nie popuściłam i przegnałam ją aż do progu. Tam nagle przewróciła się, nieprzytomna i bezwładna. Podniosłam ją na nogi, taką omdlałą i nagle – wszedłszy w podwyższony stan świadomości w transie – zrozumiałam, że zła energia, z którą tak zażarcie walczyłam egzorcyzmami była moją własną energią! To był mój cień! Nie będąc do końca utożsamiona ze swoim ciałem, jeśli coś komuś zarzucam, tak naprawdę wysyłam to na siebie, w cudzym interesie. Zaczęłam o tym odkryciu opowiadać zgromadzonym w kółku znajomym, opowiadając też w natchnieniu o Szatanie, który ma tarczę, dlatego moje próby zniszczenia go notorycznie zawodzą, ponieważ ja takowej w ogóle nie posiadam i notorycznie przyjmuję własne pociski, odbite rykoszetem od cudzego ego. W tym kontekście także dręcząca mnie klątwa jest także moją własną aranżacją i wyszła z moich własnych ust…

Hipnagog: jezioro, drewniany pół-mostek, spod którego wyciąga szyję nieduży, zabawny brązowo-złoty koń. [Strażnik Hayagriva, Końskoglowy]

7 maja 2000. Wszystko wokół mnie zmienia się od wewnątrz, nabiera innego znaczenia. Jak gdyby szykował się nowy akt przedstawienia i aktorzy stoją już z wzbierającą niecierpliwością za kulisami, wyczekując na swoje wejście na scenę ze zmienionymi dekoracjami. Chyba nie ma żadnego przypadku w tym, że w rodzinie wszyscy od jakiegoś czasu mają problemy z 3 i 4 czakrą. Serial wrzodów żołądka i wymioty u siostrzenic, omdlenie (na tle sercowym) u jednej, ciągłe kłopoty żołądkowe mamy.

Sen wizyjny: wieczorem na przystanek autobusowy [granica 5/6] zajeżdża ogromna, czerwona [poziom przyczynowy] ciężarówka typu TIR. Zakręca ostro i boję się, że się na nas wywróci, ale udało jej się utrzymać równowagę i zatrzymać nam przed nosem. Wsiadam po wysokich schodkach z tyłu do przyczepy, która służy do przewozów ludzi. Chwytam za poręcze, podciągam się, ale to jest diabelnie wysoko i niewygodnie, czuję się ciężka i niezgrabna, zawisam na trochę w powietrzu, a ludzie za mną podpierają mnie i popychają w górę, w końcu się udało, siadam wśród innych pasażerów tego dziwnego pojazdu i pojadam sobie jeszcze zabraną z obiadu kość kurczaka.
Potem siedzę w jakimś pustym pomieszczeniu, koło mnie fotel, koło drzwi słyszę jakiś ruch, ktoś się przemyka, trochę się boję, ale okazuje się, że to dziewczyna, młoda, szczupła, nieznana mi, ale przyjazna. Podchodzi bliżej, siada w fotelu. (Tu wchodzę w świadomy trans). Jest trochę zażenowana i zakłopotana czymś. W końcu mówi, zerkając na mnie niepewnie i wykonując gesty rękami, jak gdyby nie wiedziała, czy ma mnie dotknąć, czy nie:
– Wiesz, nie wolno mi ciebie pamiętać.
– Dlaczego? – pytam roztropnie.
– Nie wiem.
– Kto ci tak powiedział? – staram się wykorzystać stan słyszalności w transie, aby wyciągnąć jak najwięcej informacji. Ona wymawia jakieś imię i nazwisko, ale to jest właściwie bełkot.
– Krystyna…? – próbuję coś z tego wyłapać.
– Krys…? – dziewczyna zastanawia się zdziwiona – Nie, nie tak… Inaczej…
Patrzy na mnie zaskoczona, tak jakby bezskutecznie usiłując coś sobie przypomnieć, ja czekam na jakąkolwiek podpowiedź, ona milczy i na tym budzę się na jawie. Z nagłą myślą, że szło o słowo „królowa”, a nie Krystyna.

W nocy 8 maja 2000 roku znalazłam się w Krainie Zachodniej, przemierzając drogę po śmierci na wzór podróży Ba, opisanej w egipskiej Księdze Bram. Tam, zmanipulowana i zwiedziona, zostałam przyciągnięta przez Seta, który ukazał mi się jako chuda świnia z pyskiem podobnym do tego, który widziałam na malowidłach egipskich. Przyciągnięcie polegało na tym, że moja osobowość utożsamiła się z właściwościami, które reprezentował i niejako stałam się nim. Kiedy do tego doszło pojęłam swój błąd i odzyskałam świadomość, ale było już za późno. Zaczęły dręczyć mnie demony i straszne stany psychiczne, nasyłane przez czarną świnię. Przeciwstawiłam się im i wreszcie przyszedł czas rozjaśnienia, gdy mogłam wyjść z pułapki mroku. Dalsza droga wiodła po schodach w górę. Zobaczyłam tam grupę ludzi, obwiązanych złotym pasem, który był przytwierdzony do czoła dowodzącego nimi młodego, pięknego, długowłosego człowieka. Pas wydawał się być zrobiony ze złotego pyłu i chronił wszystkich, którzy wierzyli w swojego nauczyciela i przestrzegali jego nauk.
Obejrzałam się do tyłu i zobaczyłam siebie w postaci Seta-świni. Pomyślałam, że mam za sobą doświadczenia, których czyści ludzie nie mają i zwątpiłam, czy mogę do nich dołączyć, czy jestem tyle samo warta, czy mrok nie będzie wlókł się za mną bez końca. Wtedy pojęłam, że to jeszcze jeden podstęp ciemności, aby mnie zatrzymać. Ruszyłam po schodach w górę. Tam dowiedziałam się o zbliżającym się wielkimi krokami, wyczekiwanym od tysięcy lat przez niezliczone pokolenia i narody, przybyciu żniwiarza, Słońca-Re, które zapoczątkuje odrodzenie szczęśliwej, nieśmiertelnej ludzkości.

15 maja 2000. Czytałam długo w noc w łóżku. Nagle kątem oka zobaczyłam wyraźny rozbłysk złotego światła pod sufitem i poczułam szczególne, przenikające całe ciało wibracje. Odłożyłam lekturę i spróbowałam zasnąć, aby dowiedzieć się, co jest grane. Nie czułam lęku. I weszłam w sen, z którego pamiętam jedynie nieliczne sceny.

żółw

Najpierw był obraz wnętrza oceanu, w którym pływał gigantyczny żółw, oraz wąż wodny o wystających wściekle i okrutnie zębach. Mignęła także ogromna ryba. Dalej przedstawiły mi się dzieje mojej współpracy z Szatanem (to imię padło we śnie), z którym odbyliśmy wyprawę (podróż?) w głąb świata Mroku. W którymś momencie wycofałem się [sic!] z tego i Wąż starodawny zaatakował mnie, kąsając boleśnie we wnętrze ud, narządy płciowe i dół brzucha. Był okrutny, bezwzględny, a ja śniąca wytrzymałam to jedynie dlatego, że wierzyłam, że to tylko sen, z którego zaraz się obudzę. Następnie ten sam Mrok, w postaci gigantycznej chmury ciemności przesunął się blisko Ziemi jako przepowiedziana z dawna kometa, była w tym liczba 14.

18 maja 2000. Z mamą na badaniach w wojewódzkiej przychodni zdrowia. USG wykazało zupełny brak zmian w narządach wewnętrznych, jest zatem zdrowa!

23 maja 2000. Kim jestem? Wczoraj, słuchając ulubionej undergroundowej muzyki rozpłakałam się z miłości i tęsknoty do mojego tamtejszego brata i otworzyły się moje wszystkie rany, a także serce i wątroba i podarowałam mu swoją żywą krew bez najmniejszego sprzeciwu. [Stan rozkawałkowania świadomości]

Rano obrazy: niebywale wysokie drzewo sięgające nieba, jak topola. Jest decyzja, aby je ściąć i widzę, jak spadają jego gałęzie w dół i wysokość się zmniejsza, choć nie mam pojęcia, kto albo, co to robi. Myślę, że może ścinają je ludzie z helikopterów, choć nie widać żadnych pojazdów na czystym niebie. Drzewo zostało obniżone mniej więcej do połowy, w dole, wokół niego widać domy i drogi jakiejś małej miejscowości. Przyglądając się jednak lepiej dostrzegam ze zdziwieniem, że wysokość wcale się nie zmniejszyła i to, że zostało ścięte to tylko złudzenie dla krótkowidzów. Owszem, zostało dokładnie ogołocone z liści, w pewnym miejscu, ok. połowy sterczy tylko sam pień. To jakby drzewo w połowie widzialne i w połowie niewidzialne i to cud, jakie ono jest i że w ogóle jest. Górna połowa jak gdyby wyłania się wprost z nieba;

Noc, widzę zarys wysokiej czarnej wieży z wąskimi, wysokimi okienkami. Na niebie błyska się groźnie [wizja kryształowego Wiru];

Dwóch braci, jeden mniejszy, drugi to prawdziwy siłacz, obejmuje tego mniejszego od strony pleców ciepłym, opiekuńczym gestem i obaj tworzą zwartą, dwuosobową całość.

Po południu sen wizyjny: Ojciec zauważył coś w moim gardle i nagle chwycił to palcami. To taki mały, czarny robaczek, przyklejona do wnętrza podniebienia glistka, rodzaj pijawki. Otworzyłam szerzej usta, aby mu ułatwić oderwanie stworka, choć wiedziałam, że będzie boleć. I na tym się obudziłam.

26 maja 2000. Zasypiałam, martwiąc się o stan zdrowia mamy i modląc o pomoc. W moim splocie słonecznym szalał stres, odbierany telepatycznie, ściskanie, trema, przejęcie. W końcu trzy razy pod rząd wyrwał mnie ze snu realistyczny sen o tym, że mimo nocy dzwoni telefon w kuchni i muszę biec odebrać.
Mama mimo dobrych wyników wygląda źle, błyszczące oczy, zaczerwienione wargi, chudość. Wymiotuje. Robię jej zabiegi energetyzujące, w jej splocie słonecznym coś dziwnie pulsuje.

Jakiś czas później. W czasie, gdy – po raz pierwszy od prawie tygodnia, który upłynął od momentu otrzymania wiadomości o śmiertelnej chorobie mamy – zdołałam wreszcie na kilka godzin zasnąć. Weszłam świadomie w świat snu.

Spotkałam tam dwie istoty: piękną, młodą kobietę Julię i jej nieco starszego przyjaciela, ubranego w czarny garnitur. Pokazali mi najważniejsze problemy mojego dotychczasowego życia. Julia wyraziła wielkie współczucie, gdy zatrzymałam się po drodze, aby koniecznie odnaleźć jeden z pantofli, który wpadł mi do śmietnika, a potem – ponieważ czas naglił – ruszyłam przez miasto w jednym bucie, nie zważając na śmiech otoczenia. Zwrócili uwagę na siłę, którą już w sobie odkryłam i gdy podniosłam obie ręce do góry w geście błogosławieństwa, wyleciały mi z dłoni chmury kolorowych liter i cyfr, sprawiając wrażenie cudu, rodzącego się jedynie siłą woli. Następnie wyjaśnili mi, że eony lat temu, na Ziemi utworzyła się gigantyczna kula plazmy, która w wyniku walk ewolucyjnych w Grach nazwanych Żółwiem i Rybą, oderwała się od planety i poszybowała w kosmos. Stamtąd oddziałuje na ludzkość, bombardując świat pociskami, sprowadzającymi nieuleczalne choroby, zarazy, depresje, nieszczęścia, zło. Ściągane są na Ziemię siłą negatywnych przekonań, które tworzą coś w rodzaju zasysającego leja. Otóż mój dom (w wyniku starej klątwy karmicznej) długo był pod obstrzałem tej energii, a to, co mogło spaść na moich bliskich, przechwytywałam i brałam na siebie. Wiedząc, że należy zrobić wszystko, aby zneutralizować złe moce kuli.

Od tego snu zaczęłam wychodzić z kryzysu, mimo że długo jeszcze w moim życiu trwał zastój i osamotnienie.

Cdn.

Wspólne śnienie: Źródło obfitości

Tak naprawdę niniejszy wpis miał być poświęcony mojej poprzedniej inkarnacji, a nie temu, co widnieje w jego tytule. Jednak drogi snów bywają meandryczne i potrafią zaskakiwać świadomość. Sami się przekonacie.
Postanowiłam dać tutaj dłuższą opowieść o tym, w jaki sposób przypomniało mi się i jak je odkryłam w realu – moje inne wcielenie. Dlatego najpierw zdecydowałam się zadać śnieniu istotne pytanie, aby otrzymać odpowiedź utwierdzającą moją pewność siebie w tym temacie. Oto, co z tego wynikło.

Położyłam się wcześnie, ale wewnętrzne rozedrganie wzrastało, zamiast się uciszać. I wszystko było pomieszane. Mimo tego hałasu telepatycznego (cisza przedwyborcza!) poprosiłam czachulca, mego ibbura o temat, który sobie wcześniej wymyśliłam: Czym/kim dla mnie jest Aleksander S. Co nas łączy? Dlaczego i po co przyczepił się do mnie na tak długo?

Zasnęłam. Ze snu zapamiętałam strugę rzeczną płynącą z prawa na lewo, przegrodzoną śluzą. Staliśmy na śluzie i wypatrywaliśmy ryb w wodzie, sprawdzając przy okazji jej czystość. Śluza zwężała przepływ wody do szerokości 2/3, 1/3 albo całkowicie. O, są! Krzyknęłam pokazując jakieś nieliczne kształty pływające w wodzie po lewej stronie śluzy, ale mój niewyraźny towarzysz nie był zadowolony z ich ilości. Przeszliśmy na drugą prawą stronę, a tam zgromadziła się już spora ławica, próbując przepłynąć przez zwężony teraz do 1/3 otwór przegrody. Ucieszyło mnie to. Zależało mi na tym. Wróciliśmy na drugą stronę śluzy, tutaj z otworu wydostawały się jakby przemielone/pomniejszone/rozdrobnione rybki, które przed śluzą były całkiem spore. Było widać ich wielką ilość, ale były tak małe, że tworzyły jakby na pół bezwolną i bezkształtną raczej czarną i zwartą masę w wodzie. Poczułam rozczarowanie.

[Rozpoznałam strumień świadomości przedzielony granicą z czymś podobnym do koła karmicznego, co było małe, niejasne i ciemne.]
Ten sen jakoś wcale nie wydał mi się odpowiedzią na zadane pytanie.

Komentarz JB: Zator wodny minusowo naśladuje granice 5/6 i 8/9. Mielenie ryb to pomniejszanie ich gabarytów, mikropsja. Śluza zatem naśladuje pracę Kryształowego Wiru w sposób odwrotny czyli minusowy.

W dzień wyciągnęłam karty Tarota, aby zrozumieć ów sen. Odpowiedź jednak najwyraźniej dotyczyła pytania, które przedtem zadałam, a nie snu!

Karta snu, wybrana świadomie: 8 Kielichów (jasnowidzenie na odległość przez czas i przestrzeń, kanał świadomości)
Powód snu z przeszłości: 5 Mieczy [Była śmierć przez ugryzienie, niezabliźniona rana]
Sprawa, której dotyczy sen: X. Koło Fortuny [czyli koło karmy, intencja dotyczyła reinkarnacji]
Przesłanie snu: XX. Sąd [odrodzenie w nowej postaci, karta przedstawia człowieka wynurzającego się z grobu]
Jak zareagować na sen: VIII. Moc [zintegrować tamtą osobowość, nie odrzucać]

Dostałam jasną odpowiedź, tak, byłam kiedyś Aleksandrem i nie jest to postać, której pamięć została karmicznie dopisana z linii mojego rodu obecnego. Żadne Niemowy/Pająki nie wpisały mi jej także sztucznie, aby skrzywić moje myślenie o sobie i drodze duchowej. Moja obecna tożsamość jest oczywiście kimś innym, ale ma z nią powiązanie kontynuacji i odczucie przynależności. Jednak tej odpowiedzi nie umiałabym wysnuć ze snu o śluzie na strudze. Jak się okazało karty odpowiedziały w zadanym temacie snu z kolejnej nocy! A sen o minusowym przejściu granicznym jeszcze się rozwinie w nowy i niespodziewany dla mnie sposób.

Kolejnego wieczoru zaproponowałam Pawłowi Z. współ-śnienie w moim temacie. Który mu zdradzę później.
Przed snem wysłałam prośbę do czachulca o wyjaśnienie mi, kim naprawdę był/jest dla mnie Aleksander S. W sposób dla mnie czytelny i zrozumiały.
Ponieważ sen długo nie przychodził myśli zaczęły nawiązywać do różnych innych snów, co rusz je porządkowałam i zadawałam znowu pytanie, które w ten sposób stało się bardziej wielorakie: do czego służy ta druga osobowość i czy istnieje jakiś specjalny powód jej manifestacji? Co z tym mam zrobić?
W pewnej chwili przed zaśnięciem poczułam link z Pawłem.
W końcu zasnęłam i od razu było niezwykle.

Wpadłam w silny trans.
Ukazał mi się Aleksander, najpierw jego twarz, zauważyłam, że wygląda dziwnie, ma dwoje różnych oczu. W pierwszej chwili zidentyfikowałam jedno, prawe jako moje, a drugie jego. Ale zaraz było to jedno ludzkie oko, a drugie całe czarne, większe, „kosmiczne”. [rozumiem, że jesteśmy oboje częściami wyższej istoty]. Potem leżał na wąskim łóżku w swoim pokoju, odwrócony do mojego wzroku plecami, spał nieporuszenie. Wokół niego snuły się jakieś cienie, dwa, może trzy, jeden największy, lgnęły do niego. Może jednym z nich jestem ja teraz? – przemknęło mi przez myśl i zawołałam: Aleksandrze! Ani drgnął, może miał teraz koszmary, jak mi się śniło o tym kiedyś. Tak jakbyśmy kontaktowali się ze sobą poprzez czas, pomimo czasu, oboje w swoich aktualnych liniach życia.

Komentarz JB: Co do posiadania wcieleń, dawnych i przyszłych, to nie my mamy takowe, a nasza Dusza 7. Jednak dla niej one wszystkie są jednoczesne, jako aspekty, jak korzenie Drzewa Życia. My możemy sobie to nazywać jak chcemy – jako nasze, w porządku czasowym, ale to tylko figura retoryczna.
Tak, to jest dla mnie oczywiste i zrozumiałe od dawna.

I teraz uwaga, zaczęło się coś, co niosło wielką inspirację. I raczej nie dotyczyło już zadanego pytania. Być może do tej podróży nakłonił mnie rodzaj transu, zsynchronizowanych obu półkul mózgu (Aleksander byłby wtedy tą drugą, Jang). Tej nocy, dodam, Księżyc miał randkę z Neptunem w znaku Ryb, a to była mocna energia startowa.

niecka

Dalszy sen: Z tego transu wyszłam na jakąś przestrzeń, nie zmieniając stanu świadomości. Spotkałam tam Pawła Z. To był parking przed dużym starym halowym budynkiem na poły przemysłowym [podpowiedź odnośnie tematyki: przemysł to technologia i metoda, w jakiej dziedzinie odkryję to później], spotkanie odbyło się w jakimś samochodzie, pewnie jego [w ciele subtelnym].
Rozpoznaliśmy się i Paweł z uśmiechem zaprosił mnie do biura firmy, w której pracował, mieściła się w owym budynku nieopodal. Na korytarzu spotkałam dziewczynę Pawła. Sympatyczna, rozluźniona. Ponieważ trzeba było na kogoś poczekać ćwiczyłyśmy poruszanie się siłą umysłu, chciałam na rozkaz przepłynąć ponad podłogą tego długiego korytarza do przeciwległych drzwi, ale nie udało się ani mnie, ani jej. Trzeba było podejść zwyczajnie na nogach [samodzielne próby wpłynięcia na poziom świadomości, a z tego na bieg rzeczywistości i osiąganie celów nie mają stosownej mocy]. Nagle pojawił się Paweł [dziewczyna znikła, czyli występował w swojej wersji Jang i In na przemian, a najprawdopodobniej ubrał się w niego/nią „mój” Hermafrodyta] i zaprosił mnie do wnętrza biura.
Podał mi jakąś książeczkę w czerwonej płóciennej okładce, starą i wytartą. To miała być umowa z firmą do podpisania przeze mnie. Zajrzałam do środka, część wydrukowanego tekstu była całkowicie zatarta ze starości i nie do odczytania, ale pierwsza część książeczki była w lepszym stanie. „No, dobrze, zapoznam się” – zgodziłam się i to było równoznaczne ze złożeniem podpisu i podjęciem się pracy dla firmy (miała coś wspólnego z wydawnictwem). [Przejście przez granicę 5/6 uwarunkowane cyrografem, coś za coś].

Wtedy wziął mnie na bok jakiś starszy (wiek 50-60) niewysoki mężczyzna. [Na drugi dzień, sprawdzając podpowiedzi ze snu w internecie odkryję, że był to Wallace D. Wattles, twórca pierwszych książek o źródle obfitości]. Zaprowadził do drugiego pokoju [przejście przez granicę 5/6]. Wnętrza były jak w mieszkaniach w starych kamienicach, wysokie pokoje i drewniane dwuskrzydłowe wysokie drzwi. Kiedy, stanąwszy pośrodku pokoju rozejrzałam się zauważyłam, że po lewej stronie na materacach położonych wprost na podłodze siedzą dwie staruszeczki w długich szatach. Wydawały się miłe, uśmiechnięte i nie zwracały na mnie uwagi. Nieco dalej, trochę za mną, w głębi, kiedy tam się odwróciłam po lewej u dołu zauważyłam jeszcze jedną, podobną. Wszystkie miały szaty w bladych błękitnawych kolorach. [Trzy Mojry, jedna przecinająca nić żywota w sferze piekielnej Ekranu snu]

Starszy pan przez chwilę o czymś gwarzył ze staruszkami, a potem podszedł do mnie i orzekł, że staję się zbyt zimna, trzeba coś z tym zrobić. „Rzeczywiście” – zauważyłam i poczułam lekki chłód w pokoju. Wiedząc, co to oznacza, [że tracę energię na rzecz minusowości] zaczęłam robić ćwiczenia gimnastyczne, wirując obiema wyprostowanymi na boki rękami i to mi szybko przywróciło ciepło, a nawet znaczne gorąco w dłoniach. Starszy pan uśmiechnął się z zadowoleniem. Potem działy się jakieś rzeczy, gdzieś byłam, coś zwiedzałam, obserwowałam z góry, wyższego piętra patrząc w dół, kilkumetrowego strażnika w ciemnoszarych dżinsach i koszuli, stojącego spokojnie i nie interesującego się mną, reszta umknęła mi z pamięci. [Pokazywano mi przestrzenie 6-8 i widziałam zapewne Kolosa/cień ludzkości w barwach poziomu 8.1].

Pojawił się znowu Paweł. Siedząc z mojej lewej pokazał mi mapę, wskazując wymownie palcem kolejno na trzy punkty na niej. Patrzył na mnie za każdym razem znacząco, jakby mówił: „Zapamiętaj położenie”. [I szło o zapamiętanie po obudzeniu ze snu].

Pierwszy punkt znajdował się na mapie Polski, w okolicy Świnoujścia, na Odrze, [lewa strona, stary teren Niemowów z 8 poziomu] wzięty ołówkiem w okrąg, drugi na przeciwległym krańcu wschodniego Pomorza, gdzieś przy granicy z Rosją [prawa strona, teren Czerwonych z małej karmy], też obwiedziony i też był tam jakiś zbiornik wodny, jezioro albo zatoka morska, to nie było wyraźne i się zmieniało, gdy patrzyłam. Trzeci zaś znajdował się aż za biegunem północnym, [na mapie kierunek północno-zachodni, punkt przekraczający biegun i znajdujący się na drugiej półkuli] gdzieś na zamarzniętej arktycznej wyspie podobnej do Grenlandii w pobliżu Ameryki, częściowo pokrytej większym od niej lądolodem. Była tam pośród lodów zatoka wzięta w kółeczko, a przy owej zatoce jakiś mniejszy zbiorniczek, nader ważny, do którego dojście i namiary do niego są trudne i zatajone. [Wszystkie punkty tworzyły istotny umowny trójkąt. Może orientacyjny].

Kiedy już wszystko zapamiętałam oczywiście udałam się w drogę do tego miejsca, zwanego miejscem obfitości, a może źródłem obfitości. Zabrali mnie wysocy żołnierze amerykańscy z oddziału lotniczego pełniący tam służbę ochronną. Mieli w sobie coś bladożółtego, może elementy mundurów i kolor samolotów [pobliże granicy 8/9]. Byli przyjaźni i mogłam robić, co zechcę. Łatwo odnalazłam zaznaczoną na mapie morską zatokę. Ograniczona betonowymi brzegami w kształcie prostokątnym miała wysokie brzegi schodzące w dół ukosem. W dole była niezamarznięta ciemnoniebieska [zło osobowe, minusowość] połyskliwa woda morska, trwająca prawie w bezruchu [niecka w wersji minusowej]. Wiedziałam, że to niebezpieczne, zostałam ostrzeżona, ale postanowiłam dostać się dalej, a to była jedyna droga. Zsunęłam się po skośnej ścianie brzegowej w dół, zamierając ze strachu. Bałam się całkowitego zatonięcia. Strażnicy patrzyli na to z góry i liczyłam w duchu, że mi pomogą, gdybym wpadła w większe tarapaty. Dostałam się do wody, ale ku swej uldze odkryłam, że woda jest tak gęsta, może od znacznej zawartości soli [jak w Morzu Martwym], a może z powodu niskiej temperatury, że nie zapadam się zbyt głęboko, najwyżej na wysokość pasa [do granicy 5/6 czyli w świecie dualizmu wartości]. Dało się chodzić w ten sposób przez wodę i oczywiście ruszyłam zaraz ku przeciwległemu brzegowi, wydostałam się bez problemu i odnalazłam owo jeziorko obfitości.

Był to maleńki, słodkowodny akwen z ciepłą jak na warunki klimatyczne Północy czystą przeźroczystą wodą, o naturalnych brzegach, w wydłużonym wrzecionowatym kształcie [Szczelina!]. Wyrastały z niego jakieś rośliny, kilka dużych grzybów o cienkich nóżkach i białych kapeluszach, podobnych do powiększonych rozmiarowo psylocybów, wznoszących się ponad taflą wody i wyległych na brzeg [symbol wizji i iluzyjnych światów]. Najpierw sprawdziłam głębokość i zawartość zbiorniczka długim cienkim kijem, czy nie mieszka w nim coś groźnego [bałam się ukrytego dinozaura], ale odezwało się i poruszyło tylko kilka maleńkich i łagodnych żyjątek. Przechodząc jego wąskim lewym dłuższym brzegiem koło kapeluszy grzybowych odsłoniłam je i zauważyłam, że pod spodem brzeg jest zasypany żółtymi ziarnami zbóż, brodziło się w nich [zachowane ziarna karmy dla odrodzenia życia, mnożenie błogosławieństw, realizowanie wizji w światach karmicznych]. Pamiętałam, to mi powiedziano wcześniej wśród lotników, że kto się zdoła w tym żywym źródle zanurzyć i napić z niego nigdy nie zazna biedy i głodu. W jego życiu będzie zawsze manifestowała się obfitość rzeczy potrzebnych do pomyślnego istnienia. To było dla mnie ważne, bo – jak mi powiedziano też – szykowano się na bliskie nadejście okresu wymierania, gdy większość żyjących ziemskich istot zazna ogromnych braków, głodu i niepokojów.

Kiedy zaczęłam wracać usłyszałam oceny, nie wiem kogo, było to kilka niewyraźnych osób [inne aspekty mojej duszy], że wyglądam bardzo młodo. Bo byłam dotąd dwudziestokilkuletnim (21-22) chłopakiem, a wyglądałam teraz na 17 albo nawet 16 lat. Miałam myśl, że to moje przyszłe wcielenie i przez nie śniłam.

Komentarz JB: Te sny to bardzo sensowna konstatacja. Źródło obfitości oczywiście dotyczy bytów samoświadomych w małej karmie, więc musi się znajdować po minusowo urojonej stronie. W urojeniowości plusowej, czyli zmysłowo namacalnej przecież takiego nie ma, no, może wyidealizowana Ameryka (wojska desantowe, spersonalizowane jako Aleksander ?). Źródło obfitości musi zatem być otoczone ową urojeniową minusowością. Samo jest tak silne, że nawet w minusowości potrafi zneutralizować lokalnie tę minusowość. To po prostu minusowa kopia Szczeliny 8-12. Badałem kiedyś podobną kwestię, czy poprzez minusowość da się dotrzeć do Nieprzejawienia 8-12. Da się. Z powrotem również.

Na drugi dzień Paweł opisał mi swoje sny z tej nocy:

PZ: Głos śnienia mi powiedział: „śni, że nie jest zadowolona z ziemskiej pracy”… [Po analizie znaczeń i odkryciach tematów sugerowanych przez sen, w dzień na jawie, owszem tak]

Potem sen jest o moście, który miał 560/590 metrów, nie został dalej skończony. [Granica 5/6 przekroczona po to, aby wyjść przez Nicość 8/9, poprzednie życie zostało nagle przerwane]. Cały szkielet stał, ale nie było drogi. Drugi most mniejszy o parę metrów był już gotowy, ale ten wcześniejszy dłuższy nie. [Jak moje obecne i poprzednie wcielenie. Tamto życie, działające z o wiele większym rozmachem nagle przerwane nie osiągnęło swych zamierzeń – ES]. Więc nie można było się poruszać tą drogą. [Aleksander nie mógł wyjść z Przejawienia, nie zakończywszy swojej pracy – ES] We śnie na kogoś krzyczałem, że to miało być już gotowe, budowlańcy oszukują i nie pracują należycie. [Przypomina to nastroje i sytuację z końca życia Aleksandra – ES]

Komentarz JB: Zator wodny [z poprzedniego snu] i most niedokończony to granica pomiędzy Źródłem obfitości, a urojeniową minusowością. Tu również [oba mosty] minusowo naśladują granice 5/6 i 8/9.

PZ: Jestem fotografem na urodzinach. Tzn. urodziny się skończyły, dziewczyna wyciąga umowę, pisze na niej 1790 zł, [moje poprzednie życie zaczęło się w 1773 roku, więc poniekąd blisko. Cyfry mówią o zasięgu ciało-dusza-duch, aż do strefy Nicości – ES], ja tak patrzę na DJ [byt nadrzędny] zdziwiony, że tak dużo za urodziny bierzemy. Przecież to nie wesele. I cena zmienia się na 2790 [pokazuje się wyższa prawdziwa ale ukryta wartość, przy czym 1 zamienia się 2, czyli coś niewidzialnego/nieznacznego ją podbija – ES], aż w końcu zostaje 1790. Myślę sobie, gdybym wiedział, że za tyle to zlecenie mamy, to bym się bardziej postarał.

We śnie pojawił się tekst „fale loki koki”- w sąsiedniej miejscowości fryzjer ma taki napis. [fala spirala/zakręt i wiązka – to się tyczy energii świadomości i sposobów jej przejawiania się – ES]

Jeszcze jeden sen miałem o zatkanej ubikacji, wydalaniu kału. Woda się cofała. Wybijało szambo. Wydaliłem stolec z krwią. I tak jakby kilka osób naraz się załatwiało do jednej muszli. [Poprzednia śmierć była nagła i bolesna, Aleksander nie zdążył pozbyć się żalu za utraconymi szansami i pewnie to sprawiło, że towarzyszy mi w tym kolejnym życiu z całym zespołem swojej pamięci i cech – ES].

Paweł przejął się owym źródłem obfitości i postanowił do niego dotrzeć we śnie kolejnej nocy. Oto, co mu się przytrafiło.

PZ: Chcę się udać do źródła obfitości. Proszę o pomoc duszę, Wyższą Jaźń i zaprzyjaźnione wyższe istoty (w tym zaprzyjaźnionego Dewę).

1. Układam zmarłego (we śnie) ojca do trumny. Podmywałem mu twarz i brodę, którą miał dość długą i ciemną [w rzeczywistości nie ma brody]. Regulowałem mu nieco brwi. [Przygotowania do kontaktu z Nieprzejawieniem i synchronizacji świadomości, aby dotrzeć, jak najwyżej]

2. Moi rodzice wracają z Czech na lotnisko wraz z moją siostrą. Moja mama ma lecieć pierwszy raz samolotem [kierunek granica 8/9] i jest nieco zdenerwowana. Jest straszny korek, wszyscy w ogóle jadą w drugą stronę, jakby wracali z Czech. Ja z grupą znajomych udaję się w przeciwną stronę. Przedzieramy się przez tłum na parkingu lotniska. Wsiadam do jakiegoś samochodu i udaję się w stronę Czech [kraj symbolizujący minusową strefę].
Mam wspomnienia że trochę poobijaliśmy się tym samochodem o inne, mknące w przeciwną stronę samochody. [Strefa dualizmu. Przeszkody na drodze i spowolnienie jazdy oznaczają, że trzeba więcej czasu, aby się dostroić i uzyskać żądane informacje we śnie]

3. Jestem w klubie jako fotograf. Wróciliśmy z wakacji i wywołuję (drukuję) wykonane zdjęcia. Jak się okazało na zdjęciach, byliśmy gdzieś nad morzem. Robiłem tam zdjęcia kolegom i koleżankom, którzy byli częściowo zanurzeni w wodzie. Leżeli na plaży mając połowę ciała w wodzie. Zdjęcia te były posypane jakby złotym brokatem. Na koniec zorientowałem się że wśród tych zdjęć miałem jeszcze całkiem inne, nie tylko z tych wakacji. Niektóre nieostre i zastanawiałem się dlaczego je wszystkie wywołałem. [Cel podróży, być może osiągnięty, został zamazany w pamięci. Wywoływanie zdjęć to przypominanie sobie]

Nieusatysfakcjonowany senną podróżą Paweł ponowił temat kolejnej nocy.

PZ: Chcę kontynuować podróż do źródła obfitości i się w nim zanurzyć i napić się tej „wody”.

1. Śnię o siostrze, która we śnie mieszka w ogromnej willi w Hiszpanii, konkretnie na Majorce. Ma przepiękny ogród z bujnie rosnącymi palmami. Na podwórku biegają jej dzieci, jest szczęśliwa i zadowolona. Jej mąż dumny ze swojej pracy oprowadza mnie nieco speszony, bo zachwycam się tym pięknym domem i ogrodem. [Wyspa świadomości plusowa, ale Hiszpania jest obszarem minusowym rejonu 8/9 na mapie śnienia]
Okazuje się, że siostra wróciła z Polski tutaj do Hiszpanii. Chyba wtedy w poprzednim śnie, gdy wróciła z rodzicami z Czech na lotnisko.

2. Przechodzę przez plac, tzn. ktoś mnie prowadzi. Widzę, że na małej mównicy po prawej stronie ekranu śnienia stoi jakiś facet w smokingu i prowadzi wykład. Mówię we śnie: to pewnie będzie ten cały Wattles, o którym wspomniała Ewa. (W ogóle nie wiem kim jest Wattles – tyle tylko, co z relacji ze snu ES) Zapamiętałem jego wygląd i ON albo JAREK? albo ktoś jeszcze inny, pełniący funkcję przewodnika w tym śnie zaprowadził mnie w lewą stronę ekranu śnienia, gdzie znajdowały się przejścia chyba do różnych poziomów/wymiarów.
Wyglądało to, jak wielki słup wysokiego napięcia w kształcie krzyża. Znajdowaliśmy się na poziomej belce, tylko szczebel od samej góry. Chcę wejść na samą górę, ale napotykam niewidzialny opór/ścianę, której nie mogę przekroczyć. Przewodnik mówi mi, że muszę się rozdzielić na 2 części, by tam wejść. Więc jak gdyby nigdy nic, jakby to było jak oddychanie rozdzielam się na 2 osoby – męską i żeńską. I wchodzę na samą górę jako dwuczęściowe JA. To przejście najprawdopodobniej było 12 poziomem – tak to we śnie odbierałem.

3. Śnię o Androgynie – kobiecie z penisem.
Jak się okazało po wygóglowaniu nie był to W. D. Wattles, tylko to Charles F. Haanel!
Haanel jest twórcą systemu uniwersalnego klucza.

Końcówka tej serii snów Pawła bardzo mnie rozbawiła. Uświadomiła mi, że moja naturalna droga współpracy ze snem i odblokowywania energii prowadziła mnie tam, do źródła sama w sposób konsekwentny w długim odcinku czasu. Najpierw, kilka miesięcy wcześniej wraz z odpowiednio wysokim transem zamanifestowała się energia błogosławieństwa, którą zademonstrował mi mój wyższy aspekt pod postacią znanego kołcza. Potem androgyniczny cień, który we mnie wniknął, następnie unia z ujawniającym się stopniowo Hermafodytą, a teraz źródło obfitości! Wszystkie te śnione przypadki zachodziły ze sporymi przerwami w czasie. Również nie miałam pojęcia czym właściwie jest źródło obfitości, kojarzyłam je z baśniami o wodzie życia, a z całego wielkiego ruchu pozytywnego myślenia z przełomu XIX i XX wieku w Stanach Zjednoczonych czytałam dawno temu jedynie książkę Murphy`ego.
Hm, teraz – ponieważ jestem przekonana, że sen poprzedza jawę, przegrupowując psychikę, oczekuję, że cośkolwiek z tego zaznam w rzeczywistości. Bo inaczej po co śnić?

*

Dla chcących poznać zasady śnienia progresywnego, śnienia wspólnego i podstawowe choćby symbole możliwe do odczytania z takich snów polecam Glosariusz, czyli prościej mówiąc „Sennik Jarosława Bzomy”, którego zostałam skromną redaktorką.

Sny wiedzy

1.
Wokół trwa kosmiczna, przepastna noc, ciemność nieskończona, przetykana gdzieniegdzie maleńkimi iskierkami gwiazd. Mroczna otchłań rządzona przez prastare nad-inteligentne istoty, skazane na nieuchronne zniszczenie w chwili końca wszechświata. Pozbawione jakiejkolwiek nadziei, radości, ponure i złe rządzą uniwersum aż po jego kres. Dalej ich władza nie sięga. Idziemy na spotkanie z nimi, dokładnie określonymi szykami, liczba za liczbą. Odważni straceńcy, ginący szeregami po to, aby świat ludzki mógł dotrwać do Wielkiej Chwili i otworzyć oczy, gdy odwieczna noc pierzchnie. Była nas określona liczba, jak 144 tysiące oznakowanych. Przejmujące odczucie bezwzględnie dołującego smutku w kontakcie z Panami Mroku, obudziło mnie.

2.
Należę do tajemnego ugrupowania, jako jedna z mnóstwa jego szeregowych członków. Na anonimowej tablicy ogłoszeń wielu z nas prezentuje swoje obliczenia i analizy wróżebnych odpowiedzi Księgi I-Cing, omawiając orzeczenia tak, aby zapowiadane przez nie wypadki, wywołujące konieczną przemianę nie były już potrzebne. Niestety, każda przepowiednia zawsze realizuje się całkowicie i literalnie, bez wyjątku. Ten brak postępów źle wróży na przyszłość. Może nie udać się plan storpedowania zapowiedzianego niszczącego końca ery uzyskaniem odpowiednio wysokiego poziomu zbiorowej świadomości.
Linie zmienne z obliczonych starannie na początku ery heksagramów dla poszczególnych odcinków czasów symbolizują piętra świadomości, na których byli ci, którzy prowadzili całe ugrupowanie w czasie. Po kolei wraz z mijającymi okresami i wiodącymi wróżbami zmieniali się także nasi tajemni szefowie. Zaczynamy w końcu rozmawiać między sobą w grupach jednego poziomu, wymieniając się spostrzeżeniami i zaniepokojeniem. Szef powinien być ogarnięty najwyższym światłem i według niego prowadzić stowarzyszenie. Tymczasem za każdym razem, krótko po zmianie przywódcy zagarniała go ciemność. Wyłaniała się ze studni Czeluści istota z głową gwiazdy włochatej, o piekielnej twarzy i straszliwym wyrazie oczu i pożerała go.

  • Co robimy? – pada dramatyczne pytanie.
  • Walczymy dalej, walczymy do końca – nasza odpowiedź jest zgodna i w skupieniu rozchodzimy się każde do swych prac i zadań.

nephilim-giant-sumerian-anunnaki

3.
W grupie specjalistów trwają dociekania lingwistyczne nad zestawieniem różnych informacji wyciągniętych z kilku starożytnych tekstów hebrajskich, częściowo biblijnych, częściowo talmudycznych, odrzuconych apokryfów, glinianych tablic i rytych w kamieniu napisów dawnych bliskowschodnich kultur. Wracamy do przechowanych w archiwach prywatnych i na uczelniach, zapisów i notatek robionych przez nieżyjących już archeologów i poszukiwaczy źródeł. Śnię jednym z badaczy. Odkrywamy wreszcie, składając ze sobą różne podania i wersety, pewne tajemnice ukryte pod nazwami olbrzymów i mitycznych postaci. Ujawnia się nam nie tylko historia pojawienia się dziwnych nad-istot w dziejach żydostwa, ale i ich starannego ukrycia w kanonicznych pismach świętych. Znajdujemy zaszyfrowane nazwy miejsc i starożytne ośrodki ich kultu i przekazu w czasie. To były ponure i bezbożne istoty, budzące niezrozumiałą grozę. Miały jakiś swój interes w uzależnieniu od siebie ludzi rządzących, a poprzez nich reszty. Osób świadomych owego kultu i zachodzących kontaktów było w dziejach bardzo niewiele. Pisma zostały dawno temu tak zamaskowane, że trudno jest odróżnić kult owych istot od czci oddawanej bogom pogańskim, także od przekazu o Bogu i od Boga. Ujawnia się oto przed nami starannie zakryta w starożytności droga do Przybyszy, straszliwych Innych. Oni nadal istnieją, w konkretnych miejscach, ale ukryci. Czekają.

4.
Stoję w kościele, pośród zgromadzonych licznie ludzi. Moją matką jest wysoka, bogata kobieta, darzona tutaj dużym szacunkiem. Przedstawia właśnie wszystkim swego przyjaciela, żydowskiego rabbiego. Przyprowadziła go po to, aby mógł nas pouczyć. Z pewnym zaskoczeniem bąkam, stojąc z boku, że doszły mnie słuchy, iż ci rabini, wtajemniczeni w kwestię klątw dziedziczą klucz do mocy dzięki pokrewieństwu, gdyż należą do starożytnego rodu ludzi jednej krwi. Matka lekceważy moją uwagę, macha dłonią stwierdzając, że „to tylko głupia plotka”.
Stary rabbi demonstruje przed zgromadzeniem magiczny wisiorek. Na splecionych ze sobą pracowicie sznureczkach wisi symbol przypominający tarotowe słońce, uśmiechnięte i promieniste. Aby uruchomić energie – objaśnia uczony starzec – podciąga się do góry specjalną koszulkę, która odkrywa drugą ciemną stronę znaku. Słońce jest tam straszliwie wykrzywione i ciska pioruny.
Słuchacze rabbiego nie chcą słyszeć o używaniu w ten sposób amuletu. Nie podciągają koszulki i błogosławią jedynie jasną stroną, drugą pozostawiając w nieświadomości. Rabbi, po kilku próbach przekonania ich do pierwotnej metody zaklinania, nagle wpada w szał. Ściąga koszulkę ze słońca. Gwałtowny ruch rozrywa sznurki, kryształowy amulet upada na posadzkę roztrzaskując się na kawałki. Rabbi krzyczy z rozpaczą i w wielkim wzburzeniu, głos mu drży i załamuje się:
– Niechaj przyjdzie przekleństwo i zło, które wywołaliście swoim tępym uporem. Prawda i Wiedza nie ima się waszych umysłów i serc, więc doznacie kary, która spada na tego, kto nie chce ich znać! Przeklinam was! Oby to stało się dla was nauką, jeśli nie chcieliście uwierzyć w moje słowa!

Obudziła mnie fala szalonego gniewu.

5.
Rozmawiam z Rosjanką. Wysoka, długowłosa, w długiej sukni i czepcu na głowie. Opowiada mi szczegółowo i z powagą to, co jest już wiadome w grupie wtajemniczonych rosyjskich wiedunów. Otóż przyszłość uległa sporemu skróceniu, z powodu przyspieszenia rozwoju zbiorowej świadomości. Z możliwych początkowo 155 lat (rozumiem, że trzeciego milenium naszej ery) całe przeznaczenie ma wypełnić się do 95 roku.
Pytam o Polskę.
– Ach, Polacy – uśmiecha się tak, jakby coś mało ważnego właśnie sobie przypomniała. – Tak, odegracie pewną rolę w latach 30. i 40.tych…

dzieci o czarnych oczach

6.
Śnię młode pokolenie. Zaatakowane przez ryby. Dziwne ryby, drapieżne. Odkryliśmy, że Ziemię dawno temu namierzyła rasa Rybonów. To istoty, które były skazane w Planie Boskiej Ewolucji na całkowitą przegraną, od nich – ryb – jak od dna odbiły się istoty niebiańskie próbujące rozwoju w materii. Teraz odbywa się skryta manipulacja. Rybony stworzyły własne nośniki cielesne w wodach i zaczyna to być widoczne. Mało tego, w pewnym momencie w skafandrach ludzkich pojawiły się wśród ludzi. Rozpoznaję jednego po obcym spojrzeniu wielkich czarnych oczu bez białek. Postanowiły odwrócić rozwój w swoją stronę, one na szczycie drabiny ewolucji.

7.
Widzę okiem Molocha ludzi, którzy mu służą i są jego pokarmem. Zamieniają się w cyborgi, nie wiedząc o tym. Mogliby dowiedzieć się jedynie wtłoczeni przemocą w przyrodę, a tego nigdy nie uczynią. Na jej tle czują się dziwnie nieswojo i przybierają miny i pozy, których ludzie-ludzie nie pojmują. Budują sobie para-naturę, starannie zabetonowane chodniki i podwórka, malowane parkany, strzyżone trawniki, zdalnie otwierane garaże, szyfrowe zamki w drzwiach. Zza nich nie muszą widzieć tego, co jest istotą życia, planety, Ziemi. Lecz mając władzę nad komunikacją medialną głoszą wyższość wygodnego i sterylnego cyborżańskiego świata nad ludzkim. Są opakowaniami dla rasy Panów, która szykuje się do ostatniej ekspansji w ziemski wymiar. Na szczęście owa rasa nie cierpi zapachów wsi i przyrody, więc kto żyw w swoim ciele i sercu, a nie bojący się zwyczajnych ludziom odorów, dla dobra własnego i swych dzieci ucieka ze sztucznego świata. Jeszcze jest trochę czasu.

8.
Czytam powieść fantastyczną w maszynopisie. Tekst wygląda dwojako, część opisuje regularną czcionką stan jawy, druga pisana italikiem dotyczy akcji dziejącej się we śnie. Autor jest znawcą techniki świadomego śnienia. Opisał sposoby unieszkodliwiania skutków ataków koszmarnych istot, wynurzających się co rusz z różnych pod-, nad- i bocznych światów. Ch`th`ummy unieszkodliwił odcinając je od przyszłości i od przeszłości. Jest tego mnóstwo, każda przygoda koszmarniejsza od drugiej. Powieść może służyć jako podręcznik dla świadomych spaczy i treningów stanów oobe. Bieg spraw jest jednak taki, że ów mistrz sennego karate im więcej koszmarów zlikwidował, tym bardziej koszmarniał na jawie, zamieniając się ostatecznie w potwora w ludzkiej skórze.

9.
Przebywam od niedawna w Londynie i wszystko mnie tu wzrusza. Właśnie zmarła królowa-matka i trwają przygotowania do uroczystości pogrzebowych. Książę Karol jeszcze się nie pokazał publicznie, ale pod kościołem zbierają się już tłumy. Dotarłam tam z dzielnicy pełnej Polaków, autobusem, w którym puszczano żałobną muzykę, zachwycona, że mogę brać bezpośredni udział w tym światowym wydarzeniu. Wśród gapiów mają swoje stragany handlujący różnymi pamiątkami, przystaję przy sprzedających zabawki. Moi londyńscy znajomi dorobili się już dwóch córeczek i wypada im kupić jakiś prezent. Nadarza się okazja, rozkładana skrzyneczka pełna drewnianych klocków. Wszystko kosztuje raptem 41 (złotych?), więc szybko się decyduję.
Zajęta kupowaniem zgubiłam moją towarzyszkę, z którą się tam wybrałam. Mamy spotkać się w umówionym punkcie miasta, więc zabrawszy ze sobą zakup idę jej szukać. Błądząc trafiam w jakąś boczną uliczkę, gdzie mój wzrok nabiera ostrości, a barwy rzeczywistości stają się wyraźne i mocne. Spotykam tam starego druida. Siedzi wprost na trawie przy ogromnym drzewie porośniętym zielono-szarym mchem. Pokazuje mi tajemny zapis na długim zwoju. Czytam w nim, że dokładnie za 2,1 roku od tego wydarzenia (czyli pogrzebu królowej) zajdą w Anglii straszne i ponure wypadki. Ludzie zaatakują jeden drugiego, a najbardziej zagrożone będą dzieci, skazane na brutalną śmierć. Potrwa to 3,11 lat. Podczas lektury obserwuję kilkoro niedorozwiniętych dzieciaków ogryzających omszałą korę z drzewa, przy którym stanęłam.

10.
Pracuję w nowoczesnym wysokim oszklonym budynku giełdy, skąd z okien rozciąga się widok na wspaniały park zabudowany kolosalnymi płóciennymi górami. Wymalowano na nich barwne i egzotyczne sceny z epoki jurajskiej. Nagle w jednej chwili zrobiło się na niebie ciemno, nadciąga straszna nawałnica. Ogromny piorun uderza w jedną z gór, po czym burza prędko się kończy. Zbiegamy się do okien, my pracownicy, bo widok zdaje się przerażający i dziwny zarazem. Jak gdyby ożywiony piorunem poruszył się namalowany na tle góry ogromny dinozaur i rusza na miasto! Na szczęście koniec burzy unieruchomił go wpół ruchu. Ktoś podszedł do tej gigantycznej maszyny i zaczyna ją ustawiać na miejscu.
– Mogło być naprawdę źle – słyszę z boku.
– Skąd! Może z innym, ale nie z Grzybem. On należy do Billa Gatesa… – odpowiada na to ktoś drugi.

Ten sen poprzedził sławetny krach na giełdzie nowojorskiej w 2008 roku.

11.
Obudził mnie w nocy strzał gdzieś w lesie. Polowanie? Rozglądam się po okolicy panoramicznym okiem. Strzał po chwili powtórzył się i ze zdumieniem stwierdzam, że musi to być wyrzutnia rakietowa. Huknęło, pocisk poleciał skądś z zagranicznych wschodnich terenów ku zachodowi i upadł daleko w lesie. Chwilę później rozlega się następny strzał. Tym razem trajektoria nieco się zmieniła, ku mojej wsi.
I kolejny huk, tym razem rakieta rusza dokładnie w moją stroną, w naszą pograniczną wieś i dokładnie dom. Zrywam się z łóżka z okrzykiem: Padnij! i jednocześnie pocisk trzaska mi nad głową. Wrażenie tak rzeczywiste, iż uświadamiam sobie, że to sen dopiero, gdy widzę obywatela Johna Smitha z amerykańskiego filmu, jako niezależnego dziennikarza, ewakuowanego na linie do góry przez śmigłowiec z dymiącego zniszczeniami miasta.

Dziwny, bo jakby świadomy traf chciał, że gdy przed świtem zapisywałam treść tego snu nagle rozległ się wielki huk. Niespodziewany grzmot burzy idącej od wschodu. Chwilę później następny. Trzeci grzmot zastał mnie już w łóżku. I na tym wszystko umilkło, bez kropli deszczu.
Tak to na kilka lat wcześniej zapowiedział się konflikt rosyjsko-ukraiński i aneksja Krymu.

A kiedy zasnęłam śniłam o sztucznie zaszczepionej zarazie dziesiątkującej ludzi z wielkich i mniejszych miast Europy.

11.
Młodzi kupili małe mieszkanie, urządzili się, po latach kupili większe, przeprowadzają się. Złożyła im wizytę matka. Stara się im pomóc, na tyle, ile potrafi, rozpala pod blachą ogień. Drzwiczki piecyka są pęknięte, cegły w rozsypce, ale ogień jeszcze jara się niezgorzej. Napełniając całe mieszkanko przytulnym ciepłem. Duch uniósł mnie i usłyszałam jego komentarz:
– Świat będzie się rozwijał jeszcze do 2030 roku. Na trzy lata wcześniej, w 2027 zaczną się kłopoty, by narosnąć i uderzyć ogromną epidemią, która łatwo się nie skończy. Cywilizacja już się z tego nie podźwignie. Wszystko się zmieni.

12.
Posiadam rasową krowę i stado kóz. W chacie mieszka kilkoro młodych ludzi. Dwaj młodzieńcy, dwie dziewczyny i ja, samotna właścicielka. Proponuję im układ.
– Dam wam do dyspozycji dom, gospodarstwo i możliwość utrzymywania się za codzienną pracę. Każde z was musi każdego dnia wykonać określone obowiązki. Oprócz tego dostanie możliwość rozwijania jakichś hobbystycznych zainteresowań. Ktoś może prowadzić pracownię fotograficzną, ktoś tkacką, ktoś garncarską, bo takie sprzęty są w domu. Zarobki z robienia serów kozio-krowich i innych przetworów pójdą do wspólnej kasy, z której opłacać się będzie dom, żywność, karmę dla zwierząt, media, podatki i ubezpieczenia. Zajęcia hobbystyczne mogą być źródłem indywidualnych zarobków przeznaczanych na inne przyjemności, typu kino, teatr, książki, wypady do miasta.
Młodzi słuchają mnie w milczeniu. Z jednej strony propozycja wydaje się im kusząca, ale z drugiej wahają się.
– I co wy na to? Proponuję wam dach nad głową i utrzymanie. Ja sama rodziny nie mam i już nie założę, więc to propozycja na lata albo do końca życia.
Jeden z chłopców ma w planie pójść do technikum zaocznego, pięcioletniego i choć propozycja bardzo mu się podoba, jest w rozterce. Mówię łagodnie:
– Przemyśl to. Do czego przydać ci się może wiedza ze specjalistycznego technikum za pięć lat, gdy w 27 roku ma wybuchnąć w całej Europie wielka zaraza bydła i ludzi i nie wiadomo, czy w ogóle przeżyjemy. Mamy większą szansę na wsi, dbając o podstawy życia, niż w mieście, zajmując się cywilizacyjnymi udogodnieniami, które zawalą się bardzo szybko.

13.
Wysiadam z pociągu. W którymś mieście zachodniej Europy, w przyszłości. Miasto zdaje się zupełnie wyludnione. Na pustych ulicach pojawiają się z rzadka grasujące jeszcze bandy kradnące resztki żywności. Znajduję sobie schronienie w opuszczonym, na poły podziemnym budynku. W ręku trzymam ostatni herbatnik, który liżę, a nie jem, aby na dłużej starczyło. Sklepy już dawno są doszczętnie ogołocone. Patrzę przez okno na zewnątrz. Naprzeciw stoi wysoki blok, jeden z wielu w tej niegdyś ludnej i bogatej dzielnicy. Opustoszały, jak wszystkie inne. Choć zauważam czasem, wpatrując się w niego z nudów przez wiele minut, nieznaczny ruch w pojedynczych oknach. Nieliczni ludzie trwają jeszcze w blokowiskach, żywiąc się zapewne zgromadzonymi wcześniej zapasami, lub wykradając takie zasoby z opuszczonych mieszkań.
Jestem młodą dziewczyną, niedawno jacyś grasanci zgwałcili mnie na ulicy. Pozostaję nieufna, ale rozmyślam o sposobie ratunku z tej beznadziejnej sytuacji. Wiem, że żywność można wyprodukować jedynie na wsi, dlatego trzeba mi się wydostać z miasta i dotrzeć do jakiejś wspólnoty rolniczej. Tylko jak to zrobić?
Wtedy zjawiają się w „moim” budynku trzej chłopcy w podobnym do mojego wieku. Boję się ich, ale wychodzę z ukrycia i przedstawiam im plan na przyszłość. Z miejsca zaznaczając, że nie przetrwamy, jeśli będziemy egoistycznie walczyć jedno przeciw drugiemu. Musimy się zjednoczyć i pomagać sobie wzajemnie z poświęceniem, Tylko tak mamy szansę przeżyć.
Sen kończy wizja obserwatora rozległych blokowisk, pustych, bez ludzi, wymarłych.

14.
I nadchodzi taka chwila, gdy bezpowrotnie milkną wszelkie media. Nastaje głucha cisza. Nikt już nie określa zbiorowych celów, nie narzuca nikomu wzorców, nie ocenia i nie wyznacza kierunków, zadań, wartości. Ani obowiązków do wypełnienia. Jednego dnia, tak samo zwykłego, jak każdy inny znikły rządy i rządzący, planiści, dyrektorzy i kierownicy robót, a razem z nimi pieniądze. Z początku nikt nie mógł w to uwierzyć i sprawy szły swoim biegiem, ale szybko góra od samego szczytu zaczęła się kruszyć i walić aż do podstaw. Uwolnieni z odwiecznego przymusu ludzie częściowo działają pod wpływem nawyków i nieodwołanych nakazów. Jednak i one z dnia na dzień okazują się ułudą. Prawda wyłazi zza prującej się szybko zasłony i stawia wszystkich wobec oczywistości. System po prostu przestał istnieć. Nic, naprawdę nic go już nie podtrzymuje.

Mnóstwo ludzi zdecydowało się zbiec ze swoich domów, bloków i opuścić niezdatne dla przeżycia miasto. Jego infrastruktura szybko, z dnia na dzień, wraz ze zużywaniem się ostatnich zapasów paliwa, przestaje działać. Około-miejskie lasy pełne są błędnych wędrowców. Śpią czujnie pod daszkami robionymi z ubrań albo ręczników. Nawet, jeśli ktoś ma ze sobą namiot to go nie rozbija, z pośpiechu, by czasu nie tracić, albo w obawie przed kradzieżą lub najściem strażników leśnych, którzy kazaliby go i tak zwinąć. Bo bywają jeszcze strażnicy, próbujący utrzymać dawny porządek. Ale to się szybko kończy. Nagłe tąpnięcie rozchodzące się od środka sprawia, że wszyscy uwalniają się od swoich funkcji i zawodów, najpierw w miastach, potem na prowincji, w ciągu dni rozchodzą się każde w swoją przypadkową stronę. Podobnie w mieście są jeszcze, (tylko siłą rozpędu i trudu topniejącej garstki pracowników instytucji publicznych), prąd, gaz i woda, ale to też się kończy siłą inercji.

Mieszkam na najwyższym piętrze apartamentowca, w dwukondygnacyjnym, urządzonym ze smakiem mieszkaniu. Przeglądam w zamyśleniu półki regału z książkami. Między nimi stoją też moje. Owiane wielkim i długo wyczekiwanym sukcesem, kilka niedawno wydanych tomów w kolorowych okładkach, do tego jakieś kasety i nagrania. Wszystko teraz nagle się zawaliło, sukces okazuje się nieważny, nikomu niepotrzebny, gra się skończyła, jakie to dziwne!

Wybieram swoje dzieła spośród szeregu tomów na półce, układam je w pudle i ukrywam w niewielkiej skrytce pod podłogą w łazience. Może kiedyś do nich jeszcze wrócę, może będzie można znów pisać, tworzyć, chwalić się, zarabiać?… Wtedy, gdy rzeczy wrócą na swoje miejsca, zrobią się na nowo ważne. Robię tak, choć w to nie wierzę. Z uporem nie chcę uciekać, zostawić bezpiecznego, wygodnego miejsca i wpaść w szpony obudzonego chaosu. Przecież ludzie się ockną, przywrócą jakiś porządek. Powrócą.

Napełniam wiadra i każde puste naczynie coraz wolniej cieknącą wodą z kranu, wiedząc, że nie wystarczy jej na długo, nawet, gdy będę ją oszczędzać. Co z myciem? Na razie przestaję się myć. Ubikacja jeszcze działa, ale spłuczka już nie funkcjonuje. Jem cokolwiek z posiadanych zapasów, szczęściem utraciłam całkiem apetyt. Światło pali się szczodrze w każdym pokoju, i tak nie ma już opłat, ale decyduję się je zgasić, bo coś się nagle zaczęło dziać z prądem. Poczułam swąd przegrzanych przewodów. I ja też przez chwilę zaczęłam płonąć, ale udaje mi się ogień ugasić, narzucając na siebie koc.

Tymczasem w miastach dalszych od stolicy ludzie podejmują jeszcze próby opanowania sytuacji. Istnieją urzędowe oddziały porządkowe i grupy chodzące po blokach. Działają siłą rozpędu, lękając się złamania rozkazu. Zależność może przecież jeszcze wrócić. Wywołują według dawno ustalonej listy staruszków, by zabrać ich nie wiadomo gdzie i w jakim celu. Panują najgorsze podejrzenia o tym, że dla dobra interesów firm ubezpieczeniowych są w specjalnych obozach po prostu kasowani. Dwie staruszki ukrywają się w ciasnej garderobie, podczas gdy rodzina rozmawia w progu z komisją stojącą w drzwiach. Ktoś tłumaczy, że babcie są im potrzebne, bo wiedzą, co robić w trudnych warunkach, są poza tym zdrowe i samodzielne. Komisja nie naciska zbyt mocno, nic nie jest pewne, wszystko daje się załatwić, mimo poleceń wykonywanych siłą rozpędu i strachu, za którymi nic już nie stoi.

Wychodzę na zewnątrz. Bierne czekanie jest straszniejsze. Na ulicach kłębią się zdezorientowani ludzie, grupkami i pojedynczo. Jeździ jeszcze tramwaj, może ostatni. Ktoś kogoś goni. Ktoś w biegu wsiada do przepełnionego wagonu, nie zdążam za nim wskoczyć. Słyszę tylko daremne wołanie: Ewa! Ewa! Chodź tu!

Zostaję sama na ulicy, bez domu, bez celu, bez sensu.

[Zapis ciekawszych sennych zwidów z ostatnich 15 lat]

Tropy 3: Ostatni strażnik

Był to jeden długi sen z kilkoma wejściami w głębszy trans, podczas których patrzyłam oczami innych osób, starszego mężczyzny i młodej kobiety. Szczegóły, jakie z tych odtworzeń (bo w ten sposób, dość charakterystyczny i nie do pomylenia odtwarza się pamięć inkarnacyjna własna i cudza) na tyle były wyraźne, że na ich podstawie udało mi się odnaleźć człowieka, którego oczami dane było mi spojrzeć. Dzięki Wikipedii ustaliłam, że szło o pana Alexandra de Fauris, prezydenta Aix-en-Provence żyjącego na przełomie wieków XVIII i XIX. Osoby jego młodej kochanki oczywiście nie ma tam wymienionej, jednak w tych wspomnieniach była istotną cząstką gry zatartej w czasie. Tym sposobem złożyły mi się w całość części układanki z innych snów, które stały się kanwą dwóch pierwszych nowelek cyklu „Tropy”. Golfor jest imieniem z innego snu, o duszku pośredniczącym miedzy wysokimi i niższymi poziomami bytu, zapewne merkurialnego rodzaju. Le golfe po francusku to zatoka, odmęt morski, jaki się tworzy w ciasnym kanale między lądami, zatem imię znaczy: kanałujący (channelinkowy), kontaktujący ze sobą dwie dalekie sobie obce strefy. Całość śniłam jego oczami, biorąc je za swoje, niemniej dziewczyna, którą spotkałam była zobrazowaniem mnie samej, zatem z powodów logicznych musiało dojść do literackiego rozdzielenia podmiotów.

Ewa Sey

Ostatni strażnik

[…] naprzeciw siebie ujrzałem rozwijającego się bez końca ze swych zwojów, potwornie ogromnego CZERWONEGO WĘŻA wzmiankowanego w pergaminach, słono i gorzko, ogromne zwierzę uwolnione z łańcucha opowiada pieszemu o tej białej górze, czerwone z gniewu.

(„Czerwony Wąż” z „Tajnych Zapisków Henri Lobineau”)

Hanna Bielańska, ostatnia żyjąca przedstawicielka arystokratycznej rodziny Gralowskich, zaliczającej się do strażników legendarnego Graala, przeszedłszy wreszcie na emeryturę zajęła się długo odkładanym odczytaniem przepowiedni na temat narodzin zbawczego potomka świętego rodu pod koniec czasów. Dysponowała niepełnymi zapisami z częściowo uszkodzonej w toku historii księgi rodowej. Zechciała je porównać z innymi podobnymi należącymi do rodzin skoligaconych dawniej z jej własną. Pewnego razu stał jej się niezbędny pewien program komputerowy służący do skomplikowanych genealogicznych zapisów, umożliwiający prześledzenie także rozwoju linii żeńskich. Wydało go kilka lat wcześniej popularne kobiece czasopismo i przez jakiś czas był powszechnie dostępny w kioskach, na bazarach i u ulicznych sprzedawców starej prasy. Po czym zniknął siłą bezwładu. Pożyczyła go kiedyś mnie, swemu młodszemu znajomemu. Wgrałem go do swego komputera, a płytę przez zwykłe u siebie roztargnienie gdzieś z biegiem czasu zapodziałem. Potem sam zupełnym przypadkiem program skasowałem i tak ostatecznie przepadł.
Zawstydzony swoją nieodpowiedzialnością, poczułem się zobowiązany do zaradzenia niespodziewanemu kłopotowi. Czym prędzej udałem się do siedziby redakcji pisma, które wydało niegdyś ów program. Chciałem zapytać wprost u źródła, czy nie pozostała im w archiwach jakaś niesprzedana płytka.

Biuro okazało się puste, mimo jeszcze stosunkowo wczesnej popołudniowej pory. Zastałem w nim jedynie sprzątaczkę. Dość niska kobieta bliska czterdziestki, o smutnej szarobladej twarzy i zmęczonych oczach wyłączyła odkurzacz i wpuściła mnie do wnętrza. Niespodziewanie rozpoznała mnie od razu, wykrzykując na mój widok: Och, Golfor, witaj!, a ja zdziwiony udałem, że wiem, kim ona jest. Nieznajoma znajoma powitała mnie z ogromną radością. Natychmiast zaczęła, porzuciwszy odkurzacz w kącie korytarza, opowiadać wylewnie, co teraz robi. Stałem słuchając w milczeniu fali słów. Nadal zmieszany faktem, że jej nie pamiętam.

Moja niespodziewana rozmówczyni zaledwie od niedawna mieszkała w stolicy i cieszyła się, że w ogóle zdobyła jakąkolwiek pracę. Co prawda nie była zadowolona z tego, że brak stosownego wykształcenia powoduje, iż wciąż proponowano jej niskie stanowiska. Takie, jak na przykład to tutaj w redakcji.

Wtedy nareszcie przypomniałem ją sobie. Znałem ją dawno temu ze szkoły! Wówczas była tak samo ambitną dziewczyną marzącą o tym, by wyrwać się z zapadłej wioski w nieokreślony wielki świat. Miała na imię Ewa.

Skończyła właśnie sprzątanie i szła już do domu. Okazało się, że w tym samym kierunku, co ja. Po drodze rozmawialiśmy, a raczej to ja dość niecierpliwie wysłuchiwałem jej opowiadań, tym razem o planach na przyszłość. Bo Ewie zamarzyło się stanowisko w owym kobiecym czytadle. Z tego powodu zapragnęła pójść wreszcie na studia, gdyż pismo zajmowało się głównie tematem kosmetyki i pielęgnacji ciała, o czym nie miała wielkiego pojęcia.

Była zima, dość łagodna tego roku. Na ulicy leżał kilkudniowy udeptany śnieg. Przerwałem nagle tę wspomnieniową i w gruncie rzeczy nudzącą mnie rozmowę. Zapominając się, z dziecięcą radością zacząłem ślizgać się w miejscach wytyczonych przez przechodniów, przede wszystkim dzieci. Przemieszczałem się do przodu zgrabnymi ślizgami nóg, utrzymując równowagę rozłożonymi jak ptak rękami i wybuchając co chwila głośnym śmiechem. Niepostrzeżenie znalazłem się w ukochanej Francji. Tego szczęścia nie sposób było od razu nie poczuć.
Ewa ze skrępowaną powagą zdążała za mną.

Mirabeau14

W Aix-de-Provence po obu stronach Cours Mirabeau, pięknej obsadzonej drzewami i zdobionej fontannami alei wyłożonej brukową kostką, ciągnęły się stylowe kamieniczki zabytkowych hoteli.
Stanęliśmy przed rzędem przylepionych do siebie starych dwupiętrowych budynków. Ich parter usiany był długim szeregiem wejściowych drzwi.

Wtem z wnętrza któregoś z nich wychyliła się drobna przykurczona postać. Z radosnym zaskoczeniem Ewa rozpoznała swego dawnego znajomego, bibliotekarza, pana Utopinetza. Staruszek mimo upływu czasu nic się nie zmienił. Pukał najpierw zgiętym palcem w szybę otwartego okna, aby zwrócić na siebie uwagę, po czym zapytał:
– Zapewne znacie soczyste opowieści Rabelais`go i poezje Villona, tworzącego w czasach dobrego króla René, wielkiego mecenasa kultury, który zmarł w tym mieście. Pisał o nim potem pewien znakomity obywatel Aix, Alexandre de Fauris.
Ewa zastanawiała się tylko chwilkę
– Tak. Wilhelm z Lorris, Villon, Rabelais, Brantôme…Te książki wydawano swego czasu w okładkach z zielonego płótna. Ależ oczywiście, świetnie pamiętam!… Rozlatywały się nawet trochę od mojej lektury… – stwierdziła.
– No, więc można tu teraz zwiedzić jedno z mieszkań, autentyczne, które zamieszkiwał niegdyś pan de Fauris. Chcielibyście je zobaczyć?
– Oczywiście. Gdzie to jest?
– Licząc stąd siódme drzwi. Można wejść.
Policzyłem oczami do siedmiu, ale gdy podszedłem, otwarte okazały się drzwi ósme. Nie wnikałem już w pomyłkę, tylko wraz z nieodstępującą szkolną koleżanką wszedłem do środka. Dwupiętrowa kamieniczka nosiła numer 14.
Wraz z wejściem do budynku już od progu zagarnęły mnie jak żywe zapisane w jego murach cudze wspomnienia.

Alexandre-de-Fauris-Saint-Vincent

Oto mamy początek XIX wieku. Do kamienicy wkracza pan de Fauris. Zażywny, obdarzony posuwającą się łysiną, znany z poczucia humoru i ciętego dowcipu mężczyzna już prawie siedemdziesięcioletni. Postanowił zamieszkać w apartamencie należącego do niego od dwóch pokoleń hotelu. Do tej pory był on wynajmowany. Pragnie w odosobnieniu zająć się pracą literacką, której poświęca cały swój wolny czas.
Ów adres zajmuje w tej chwili pewien młody oficer. Mieszka w nim już dość długo wspólnie z siostrą, starą panną. Wychodzi na spotkanie pana de Fauris wolno, odkrzykując coś pod nosem i choć wydaje się zaskoczony tak wczesną dla swoich zwyczajów wizytą uprzejmie wpuszcza gościa głębiej.
Panu de Fauris rzuca się od razu w oczy brudna podłoga. Otwarte w korytarzu drzwi do salonu ukazują poranny bałagan. Siostra gospodarza mieszkania ukradkiem zgarnia nogą jakieś walające się okruszki i posuwa je w niewidoczne zakamarki pokoju. To wynik hulaszczego trybu życia młodzieńca, siostra już dawno przestała się starać o zachowanie porządku, jedynie dba o jego pozory.
Pan de Fauris lustruje mieszkanie okiem właściciela. Widzi odrapany, lepiący się od brudu kredens kuchenny, stare pachnące kurzem i stęchlizną pokojowe meble, wypłowiałe dywany i nigdy nieprane, ani nawet trzepane draperie.
Mieszkanie mimo wszystko jest świetnie położone, jasne i ma wiele pomieszczeń. Przy odrobinie wysiłku można je będzie wygodnie urządzić. Wchodzi ostrożnym wolnym krokiem po trzeszczącej drewnianej podłodze do środka.

W małym pokoju, do którego jest wejście z korytarza znajduje się buduar siostry młodego wojskowego. Na wprost drzwi duże wysokie okno, z boku stoi sekretarzyk i przy ścianie łóżko z baldachimem. Pokoik jest przechodni, wchodzi się z niego do dużego salonu, dalej sypialni. A stamtąd do jadalnego, potem do pomieszczeń kuchennych, służbówki, na koniec do dużego pokoju z wielkim oknem. Wiszą w nim teraz na wieszaku odprasowane męskie spodnie wojskowego kroju, stoi wąski stół i jakieś przyrządy miernicze. Pachnie intensywnie pastą do butów i końskim potem.
– Jak widzę, to pracownia krawiecka i przebieralnia, męski pokój – orientuje się pan de Fauris i z wyrozumiałym uśmiechem patrzy na młodego mężczyznę, który mu towarzyszy z lekko zaspanym i nieobecnym wyrazem twarzy. Ten lubi się stroić i wychodzić na miasto jak galant.

Teraz jednak, po ponad dwustu latach mieszkanie było idealnie sprzątnięte. W saloniku postawiono, jako główny mebel starą autentyczną sofę. Jej oparcie wygięło się i zapadło już ze starości. Gdy usiadłem na niej wraz z Ewą, zaskrzypiały pod nimi nadwyrężone sprężyny. Zawiesiłem przy tym na chwilę oczy na zaczesanych za uszy cienkich i nieokreślonego koloru włosach Ewy, ciemnych brwiach i charakterystycznym profilu z cofniętą żuchwą i wąskim chudym nosem z wyraźnym garbkiem, ostro zaznaczonym na tle światła dnia padającego z okna. Zaraz zagarnęła mnie dalsza fala wspomnień. Pamięć pana de Fauris niezauważalnie rozsunęła się i wpuściła w siebie inną.

*

To właśnie na tej sofie pan de Fauris leży właśnie z młodą dziewczyną. Jest nią niezamężna siostra młodego oficera, która pod pozorem zarządzania domem została jego bliską przyjaciółką. Spoglądam teraz jej oczami. Dotyka dłonią jego nagiego, nieco nalanego, pokrytego rzadkimi jasnymi włosami brzucha i wyczuwa na nim twardy guz.
– Co to? – pyta ze zdziwieniem.
Ale pan de Fauris zdaje się w ogóle nie zwracać na to uwagi. Pomija pytanie milczeniem, zmieniając temat. Młoda kobieta nie kontynuuje. Myśli z powagą i niespodziewanym smutkiem, że jej podstarzały kochanek ma już niewiele czasu przed sobą…

Pan de Fauris od wielu miesięcy nie zwraca uwagi na uporczywe dolegliwości, powtarzającą się gorączkę i bóle, zwłaszcza po posiłkach, do których codziennie wypija zwyczajną porcję wina. Targające nim poty i bolesne kolki przypisuje jesieni. Nadchodzi listopad. Gorączkowo, w coraz rzadszych przerwach od bólu i złego samopoczucia, lub mimo nich, szuka, bada, porównuje i zapisuje jakieś swoje koncepcje. Jakby się spieszył, by zdążyć.
W całym mieszkaniu leży mnóstwo książek, druków, żurnali i notatek, porozkładanych i porozrzucanych chaotycznie na wszystkich meblach, półkach, stołach, krzesłach i szafkach. Najbardziej obłożone nimi jest łóżko. I sofa.

Od dziesiątek lat pilnie rozwijane zainteresowania pana de Fauris sprawiły, że przestudiował wiele trudno dostępnych dzieł i starych manuskryptów, z których czyni notatki do publikowanych niekiedy w monitorach artykułów, albo na własny użytek. Z pasją bada też starożytne inskrypcje, próbując między innymi dojść umiejscowienia legendarnego skarbu Rzymian, ponoć skradzionego i ukrytego przez galijskie plemiona w czasach upadku cesarstwa gdzieś na południu Francji. Nie jest to zdaje się jedyny temat jego zainteresowań. Wśród porozrzucanych wszędzie książek najwięcej widać religijnych, psałterzy, zbiorów pieśni, modlitw i litanii. Czegoś w nich szuka, jakiegoś klucza. Uważa, że to ten sam klucz, zagadka czasu i miejsca, którym posłużono się do zaszyfrowania najistotniejszych kwestii trwającej ery. Skarb czeka na spadkobiercę. Spadkobierca ma się narodzić i otworzyć go. Klucz został ukryty lub zgubiony. Dla dobra sprawy, gdyż czyhają na niego wilki, przebrane w owczą skórę. Które niczego bardziej się nie boją, jak jego odnalezienia.

Młoda przyjaciółka prowansalskiego notabla stara się zaprowadzić w tym nieporządku jakiś ład, choćby pozorny. Nabrała w tym wprawy podczas wspólnego zamieszkiwania z bratem. Przecież także ogromnym bałaganiarzem. Przy okazji zerka z zaciekawieniem na pisma swego pracodawcy i kochanka. Kartki niektórych ksiąg pokryte są mnóstwem dziwnych zapisków robionych piórem wprost na marginesach, w pionowych kolumnach, maczkiem. Zawierają greckie i hebrajskie litery, pojedyncze słowa, a niekiedy także krótkie zdania, tłumaczone przeważnie z łaciny.
Ocierając z kurzu jedną z ksiąg otwiera ją na przypadkowej stronie. Na marginesie znajduje odręczną notatkę, dotyczącą młodej kobiety, która nosi na czubku głowy czerwony znak spirali zawartej w elipsie. Podobno został uczyniony przed jej narodzeniem przez niewidzialne humanoidalne istoty. W jakimś celu blokuje pamięć. A może jej strzeże. Pod tą dziwną notką umieszczony jest rysunek, zrobiony tuszem przez pana de Fauris. Przedstawia szkic profilu dziewczęcej głowy i tego wężowego znaku na jej szczycie, sama pieczęć uczyniona jest czerwonym inkaustem.

*

Wstałem nagle z sofy i ruszyłem na obchód mieszkania.
– Spójrz, a co to? – Ewa pokazała na coś dłonią.
Dopiero teraz zwróciłem uwagę na wąskie, pokryte miękką tapicerką drzwi w rogu pokoju przy oknie. Niewiele myśląc otworzyłem je.
Tuż za nimi znajdowały się drugie, takie same. Pchnąłem je i ze zdumieniem zobaczyłem, że otwierają się w sąsiednim mieszkaniu! Być może nawet w budynku obok. Właśnie wchodzili tam do pokoju jacyś zagadani ze sobą dwaj mężczyźni. Tknięty jakimś przeczuciem szybko zamknąłem jedne i drugie drzwi. Zrozumiałem, po co była na nich ta tapicerka. Służyła wyciszeniu wszelkich odgłosów.

Tym sposobem trop od siódmego, jako ósmego do dziewiątego tajemniczo znikał.

(Skończone w 2018 roku)

Tropy 2: Spadkobiercy

Oto druga część tryptyku napisanego na kanwie snów o Nostradamusie. Akcja i bohaterowie pochodzą ze snu, dane historyczne i nazwiska są efektami moich śledczych poszukiwań. Tekst zagadkowej przepowiedni ujrzałam w wizji i zapamiętałam z niego to, co zapisane.

Ewa Sey

Spadkobiercy

Żywja rozglądała się z ciekawością wokół siebie, gdyż otoczenie wydawało jej się egzotyczne. A jednocześnie dziwnie znajome. W miejscu, w którym przyszło jej się znaleźć przebywało wielu ludzi. Wytwornie ubrani mężczyźni zasiadali na drewnianych krzesłach z wysokimi toczonymi oparciami wzdłuż długiego, dość wąskiego stołu, w wielkiej sali z wysokimi rzeźbionymi drzwiami i stylowym sklepieniem pokrytym skomplikowanymi freskami i zdobieniami. Przez liczne prostokątne okna wpadało popołudniowe światło dnia, tworząc w oparciu o ułożoną mozaikowo posadzkę długie zwężające się jasne graniastosłupy, na których tle wirowały drobinki szarego pyłu.

caumont1

W zabytkowym hotelu miejskim odbywał się właśnie uroczysty zjazd znacznego rodzinnego klanu. Oprócz tych, co zasiedli wzdłuż stołu, inni ważni i mniej ważni bliscy i dalecy krewni stali porozrzucani swobodnymi grupkami w renesansowym wnętrzu. Nieco z boku salonu, odgrodzone ozdobnie kutą barierką znajdowało się miejsce dla najznamienitszych.

portretNostradamus

Patrząc z oddali od strony wejścia do kuchni widziało się w stylowym kryształowym lustrze siedzącego przy małym okrągłym stoliku całkowicie nieruchomo, dostojnie wyglądającego mężczyznę z białą, bardzo starannie przystrzyżoną i zaczesaną brodą. Na oko miał około sześćdziesięciu lat. Ubrany w XVI-wieczny kaftan i beret zajmował miejsce naprzeciw swego syna. Wpatrywał się w niego z wielkim skupieniem jasnymi, spokojnymi, jakby lekko nieobecnymi oczami.

Cesar NostreDame

Syn wydawał się równie postarzały jak ojciec. Nosił prawie identycznie przyciętą posiwiałą brodę, śnieżnobiałą kryzę i z podobną intensywnością patrzył w oczy ojca. Obaj tak głęboko zapadli w siebie, że nie zwracali najmniejszej uwagi na ludzi zgromadzonych wokół.

– Oni się nie poruszą – Żywja usłyszała za sobą cichy śmiech. Odwróciła się i zobaczyła stojącego koło siebie wysokiego eleganckiego mężczyznę w czarnym smokingu, który zagaił z nią rozmowę. – To tylko obrazy. Oba portrety stanowiły przez ponad sto lat własność znanej w Aix rodziny skoligaconej z naszą i są uważane za bardzo ważną symbolicznie spuściznę. Trzeba przyznać, że mają coś w sobie, prawda?
– Tak, są niezwykle autentyczne – przyznała Żywja.
– Wiąże się z nimi pewna tajemnica, przekazywana z pokolenia na pokolenie – kontynuował mężczyzna. – Ale może najpierw się przedstawię… Antoine de Fabri. Widzę, że pani jest tu obca.
– Tak – przyznała Żywja – Znalazłam się w sali przypadkowo. Z ciekawości, muszę przyznać. Pracuję w hotelu jako pomoc kuchenna na czas zjazdu.
– Świetnie, wreszcie ktoś normalny w tym miejscu! Podejdźmy bliżej, sama się pani przekona, że to tylko płótno i olej.

Pan de Fabri podprowadził ją do obu obrazów wiszących naprzeciwko siebie.

– Prezentowany tutaj portret naszego wielkiego wieszcza Nostradamusa jest powiększoną do naturalnych rozmiarów kopią oryginału, namalowanego ręką jego syna Cezara. O, proszę przeczytać napisy w dolnym rogu obrazu.

Żywja w skupieniu odcyfrowała kilka łacińskich wyrazów. Resztę przeczytał na głos pan de Fabri. Po czym swobodnie przetłumaczył z pamięci:

Ten obraz Michela ojca jest Cezara syna
Tenże wykonał onego, acz jego począł ojciec
Tym sposobem ojciec zrodził syna, syn pozostaje także ojcem ojca
I oto dlaczego bogowie śmieją się z niego.

– Nostradamus przepowiedział swemu synowi, że zrozumie i odczyta kiedyś jego proroctwa. Syn nigdy ich nie pojął, żaden duch święty na niego nie spłynął. Nigdy się także nie ożenił i nie zostawił potomków. Jak możemy się przekonać choćby z tego wierszyka, miał do tej przepowiedni stosunek ironiczny. Proroctwo zostało przekazane innej rodzinie. Ale czy ta cała historia panią interesuje? Nie chciałbym zanudzać. Chętnie się nią podzielę, bo dość mam już dźwigania tego śmiesznego ciężaru – zakończył nowo poznany.

Żywja skłoniła głowę, a Antoine de Fabri chwycił delikatnie jej łokieć i skierował ją lekko w inną stronę. Ruszyli powolnym krokiem, jak gdyby przechadzając się po pełnym ludzi zabytkowym wnętrzu dla podziwiania starych obrazów.

– Winny wszystkiemu jest oczywiście sam Nostradamus, a potem jego syn – kontynuował pan de Fabri. – Złożoną drogą dziedziczenia po kądzieli oba portrety, ojca i syna oraz jeszcze jakieś nigdy nieopublikowane notatki Nostradamusa trafiły w ręce rodziny de Fauris. Przepowiednię starannie ukrywano, a od Rewolucji przechowano z narażeniem życia. Obrazy zostały w końcu podarowane społeczeństwu, ale pisaną najcenniejszą spuściznę przekazujemy sobie prywatnie od pokoleń.

Z tonu niektórych zdań Żywja poznała, że jej rozmówca najwyraźniej nie miał najmniejszych pretensji do niesienia sztandaru rodowej przepowiedni.

– Wszyscy synowie, zwłaszcza pierworodni długo wierzyli w owo dziwaczne proroctwo. Potem cedowali je na swoich najstarszych synów. Wielu czekało, aż im się objawią duchowe zdolności i usłyszą obiecaną podpowiedź z zaświatów. Oczywiście daremnie – dodał ze szczególnym półuśmiechem, ni to drwiącym, ni smutnym.
– Czego miałoby ono dotyczyć? – zaciekawiła się Żywja – Tak ogromny szmat czasu świadczy chyba o wielkiej wadze wróżby.
– Rzeczywiście – uśmiechnął się jej rozmówca – Gdyby wziąć ją na serio byłaby to sprawa najważniejsza dla całej ludzkości w tak zwanych czasach ostatnich. Są tacy, którzy uważają, iż czasy te właśnie nadchodzą. A może już nadeszły, któż to wie?

Przechadzali się wzdłuż ściany, na której wisiał długi szereg portretów rodowych przodków, dawnych właścicieli albo utytułowanych rezydentów tego miejsca. Pan de Fabri zatrzymał się przy dwóch z nich.

JulesdeFauris

– Oto Jules de Fauris, przewodniczący parlamentu Prowansji, wielki numizmatyk. Ten następny to jego syn, Alexandre de Fauris, pan na Noyers i Saint-Vincent, ostatni ze swego rodu i nazwiska, zmarł bezdzietnie na początku XIX wieku. On też zajmował się archeologią, numizmatyką oraz różnymi tajemniczymi inskrypcjami. Odziedziczył stanowisko prezydenta po ojcu, który jemu je przekazał jeszcze za swego życia. Taka mała zbieżność, drobne i właściwie nieistotne podobieństwo. Do powtarzającej się historii ojca i syna. Wdowa po nim, pochodząca z naszej rodziny przekazała nam przepowiednię, jako najbliższym powinowatym.

Alexandre-de-Fauris-Saint-Vincent

– Zmarł bezpotomnie, a przecież to jego rodu dotyczył jeden z proroczych wersetów Nostradamusa, pochodzący z pewnego almanachu astrologicznego – dodał jeszcze.
– Co w nim było?
– Proszę mi wybaczyć, jeśli się pomylę. Ale cytuję z pamięci:

Dążenie do hierarchii nie będzie całkiem próżne. Sędziwi zgromadzą się i zjednoczą i staną się prawie niezwyciężeni. Aliści, trzeba uważać na symbol hipopotama i łabędzia, następnie uznana zostanie biała gołębica i jej jednaki par bezżółciowy.

Żywja spojrzała na pana de Fabri szeroko otwartymi oczami.

fauris

– Tak, niezbyt zrozumiałe, jak wszystko, co wyszło spod pióra naszego wieszcza – roześmiał się pan de Fabri – Jednak tyle wiemy, że podwojona biała, a właściwie srebrna gołębica, wraz z podwojonym niejadowitym zielonym wężem znajdowała się w herbie rodziny de Fauris. I tam do ósmego i ostatniego pokolenia oczekiwano narodzin kogoś ważnego, równego parom Francji. To jedna z zagadek, którą bawili się moi przodkowie.

– Czy ktoś już słyszał tę tajemniczą przepowiednię? – spytała prawie szeptem Żywja, aby nie zakłócić szczególnej atmosfery panującej w starożytnym wnętrzu.
– Jak dotąd nie… Jesteśmy już tym mocno zniecierpliwieni – stwierdził z przekąsem jej rozmówca – Trzeba zrozumieć, jakie to niesamowite obowiązki i napięcia niesie ze sobą dla każdego męskiego potomka rodziny. Przed wielu laty zdarzyła się nawet seria tajemniczych morderstw i kradzieży, niektórzy do tej pory nie czują się bezpiecznie. Być może zaszedł jakiś istotny błąd w przekazie, kto wie? Zebraliśmy się tutaj wreszcie na walną naradę. Wszyscy tego nazwiska, choćby pokrewieństwo było już zatarte. Należy wreszcie coś konkretnego postanowić.
– Czy to naprawdę jest aż tak ważne? – zdumiewała się Żywja.
Jednocześnie z ogromnym zakłopotaniem zauważyła nagle biegnącego ku sobie małego czarnego psa. Suczka Miła wyrwała się z uwięzi na zapleczu i wiedziona psim instynktem przedarła przez kuchenne hotelowe pomieszczenia, by dostać się do głównej sali w poszukiwaniu swojej pani. Widać było, że ilość zgromadzonych ludzi mocno ją podnieca i zaciekawia.
– Hm… – Antoine de Fabri potraktował zupełną obojętnością niewielkie zwierzę. Zamyślił się i podrapał w czoło – Sam widziałem przed laty to tajemnicze pismo. Było wydrukowane starą czcionką na pożółkłym czerpanym papierze. Zapamiętałem z lektury jedynie kilka słów. Niestety byłem wtedy jeszcze bardzo młody i głupi. Nie przywiązywałem wagi do tego rodzaju rodzinnych przekazów.
– Jakie to były słowa, można wiedzieć? – dociekała Żywja. Gestem nakazując psu usiąść przy sobie i uspokoić się.

– Owszem. Nie widzę powodu, aby ich nie zdradzić komuś obcemu. Przecież nawet członkowie rodziny nie rozumieją ich sensu. Padły tam słowa: w listopadzie, z czego niektórzy wnoszą, że istnieje termin rozszyfrowania tajemnicy właśnie do listopada roku nieustalonego. Oraz nieco dalej stało wytłuszczonym drukiem: Syn Boży i Człowiek… Doprawdy, nie mam zielonego pojęcia, co miałoby to znaczyć.

– Lubię zagadki – powiedziała Żywja, przytrzymując za obrożę popiskującego psiaka. – Czy mógłby pan sobie coś jeszcze przypomnieć? Choćby drobne i najgłupsze skojarzenie podczas lektury? To niekiedy daje ważną podpowiedź.
Jej rozmówca zamyślił się na dłuższą chwilę.
– Sens tego tekstu przypominam sobie bardzo niejasno. Utkwiła mi w pamięci jednak myśl, że należy zdążyć z rozszyfrowaniem go przed listopadem właśnie?
Oboje spojrzeli znowu na ogrodzone barierką miejsce z boku salonu. Ojciec i syn wpatrywali się w siebie nieustannie, siedząc bez ruchu od stuleci, podobni do siebie nieomal jak dwie krople wody.

– To przecież idiotyzm! – niespodziewanie Żywja usłyszała zniecierpliwiony głośny szept stojącego obok niej pana de Fabri. W tej samej chwili Miła wyrwała jej się z ręki i pobiegła w głąb sali zwabiona posuwistym krokiem usługującego zgromadzonym kelnera, ze skupioną gracją niosącego tacę pełną napojów. Był to jakby moment uwolnienia stłumionej energii, gdyż jednocześnie także Antoine de Fabri drgnął i ruszył zdecydowanie ku siedzącym za długim stołem ważniejszym przedstawicielom rodu. Po chwili stało się jasne, że postanowił wreszcie rozpocząć publiczną dyskusję na interesujący wszystkich temat.
Żywja pozwoliła na razie umknąć psu, gdyż ta scena przykuła jej uwagę.
Jej przewodnik podszedł do długiego stołu, pochylił się ku siedzącym. Zabawnie i obcesowo podrapał najbliższego z nich w brodaty podbródek, a potem drugiego, znajdującego się naprzeciw niego, mówiąc głośno tak, aby wszyscy usłyszeli:
– Dobrze, dobrze, ale ile czasu można tak siedzieć i gapić się w siebie? W końcu znowu syn stał się prawie tak samo stary jak ojciec i wciąż nic!
Po czym obrócił się energicznie na pięcie i wyszedł zamaszystym krokiem z sali.

Wzbudziło to ogólne poruszenie. Rozgorzał szmer dyskusji, a o to chyba chodziło prowokatorowi. Żywja nie czekała już na reakcję rodziny, gdyż czuła, że musi jak najszybciej znaleźć zgubionego psa. Lawirując pomiędzy tłumem dyskutujących, którzy tłocząc się ruszyli w kierunku zaskoczonego seniora rodu, przeszła do innej części sali zapełnionej dalszymi krewnymi. Ci nie czuli się zbytnio związani z naczelnym hasłem rodziny i choć mieli pełne prawo brać udział w zjeździe, przypatrywali się zdarzeniu z dystansu.
Po drodze wypatrywała między nogami stojących i przechodzących ludzi czteronożnej zguby. W końcu zmieszała się z niewielką gromadką zachowujących całkowity spokój osób i po dłuższej chwili z ulgą dostrzegła swoją małą czarną ulubienicę.

Miła biegła z całych sił, jak gdyby goniona przez kogoś za psotę nieposłuszeństwa. W końcu skuliła się w najbliższym kąciku, patrząc z nieśmiałą pokorą i uwagą w górę na ludzi, którzy ją otoczyli. Ktoś wyjął jej z pyska część rury od odkurzacza, którą najpewniej chwyciła gdzieś na zapleczu. Rura była w środku trochę zanieczyszczona czymś czarnym i lepkim jak smoła, ale drożna i ten, co schwytał psa spróbował przez nią popatrzeć. Potem pokiwał głową.

– Panowie, potraktujmy to jako podpowiedź Opatrzności względem dręczącego nas problemu i postawionego właśnie pytania. Owa rura wydaje się znakiem przez nią zesłanym w tym ważnym dla nas momencie. Pozwolę sobie odczytać go jako kanał, który otworzy się i Bóg ześle nam przez niego rozwiązanie, pomimo prób udaremnienia nam tego ze strony ciemnych sił.
– Zgoda – przyznał mu rację inny Fabri i zwrócił się do wszystkich rozglądając się po wnętrzu sali – Czy ktoś z państwa wie, do kogo należy ten piesek?
Żywja natychmiast ukryła się za plecami jakiegoś człowieka. Niestety, jej pies już ją zauważył i zaczął popiskiwać merdając radośnie ogonem i rwąc się w jej stronę.

Tropy 1: Nic

Przyszedł czas na kolejne opowiadanie, w którym znów pojawia się Paryż, ten znany mi ze snów, bo na jawie nigdy – przynajmniej w tym życiu – w nim nie byłam. Pojawia się także wzmianka o panu de Fauris, poznanym w „Pojedynku z cieniem” i zagadka, jaką zostawił Nostradamus do rozwiązania, a o której będą traktować jeszcze dwie następne, powiązane z tą, nowele. Wszystkie napisałam na podstawie snów, wymyślając jedynie imię i nazwisko swej wyższej śniącej formie, jak i nazwisko francuskiego badacza zagadek, o którym śniłam dwa razy i z tych snów pochodzą informacje padające w rozmowie bohaterów „Niczego”. Treść rozmowy, którą ubrałam w słowa przyszła do mnie w dużej mierze drogą bezpośrednią, telepatycznie, towarzyszyły temu wizje tekstów i zapisów w głębszym transie.

Ewa Sey

Tropy

TWOJE PÓŹNE nastanie CEZARZE NOSTRADAMIE, mój synu, pozwoliło mi poświęcić wiele swojego czasu nieustannym nocnym czuwaniom na to, by zastrzec pisemnie tobie pozostawienie pamięci, po cielesnym zgaśnięciu twego progenitora, ku zarazem korzyści ludzkości, o tym, co Boska esencja poprzez astronomiczne obroty dała mi poznać. I stąd, że spodobało się Bogu nieśmiertelnemu, byś nie był ubrany we wrodzoną światłość na tej ziemskiej niwie, & nie chce objawić twych lat, które jeszcze-ć nie nadeszły, aliści twoje miesiące Marsowe niezdolne są przyjąć w swoje słabe zrozumienie tego, co będę zmuszony po mych dniach określić; przeto nie jest możliwym zostawić ci na piśmie tego, co ma być zębem czasu zatarte; albowiem dziedziczne słowo tajemnej przepowiedni będzie w moim żołądku zawarte.

(Michel Nostradamus „List do syna Cezara” 1-3)

Nic

Język francuski uwiódł Żywję Siedliszczankę dawno temu. I pozostawał w sercu ciągle. Jak perła budowana w bolesnym znoju przez morskiego małża.
Szczególna atmosfera Gare du Nord, na którym wysiadała po długiej podróży pociągiem jadącym z Warszawy przez Berlin budziła w niej zawsze namiętną i długo potem odczuwaną tęsknotę za Paryżem. Niekiedy krążyła po dworcowych halach, odbierając wszystkimi zmysłami wszelkie wonie, smaki i słysząc przejmujący gwar tego miejsca. Wysiadywała na peronowych ławkach witając przyjeżdżające i odprawiając odjeżdżające podmiejskie i dalekobieżne pociągi. Obserwowała wymijających ją ludzi z bagażami i bez, innojęzycznych podróżnych o różnych kolorach skóry obładowanych plecakami i torbami turystycznymi toczonymi na kółkach, wypatrując pośród nich znajomych nieznajomych. Niekiedy witała się z długo oczekiwanymi osobami, które znała tylko tam, w tym szczególnym mieście. Albo żegnała z nimi ze ściśnięciem serca i łzami, które o poranku spływały spod powiek schnąc szybko na policzkach. Miała wrażenie, że w tym wyraźnym, choć wyśnionym świecie znali się głęboko i blisko od zawsze lub też łączyła ich wspólna pasja.

Montmartre

Spacerowała nieraz szerokimi bulwarami, albo zagłębiała się w wąskie brukowane  uliczki, zachodząc do nastrojowych kafejek w starych kamienicach w porach najmniejszego ruchu. Choćby po to, aby zza kawiarnianej szyby pogapić się na przechodniów. Albo spotkać tam i porozmawiać z kimś wyczekiwanym. Tak jak to się stało i tym razem.

Gaweł, młody i nader delikatny mężczyzna ubrany w połyskliwą rubaszkę ze śnieżnobiałego jedwabiu, wyszywaną na mankietach i przy kołnierzu w czerwono-błękitne ruskie wzory, poeta i lingwista znający świetnie kilka języków, przyjaciel od kilkunastu lat, z którym nieczęsto się spotykała, ale bardzo obficie niekiedy korespondowali, przyniósł jej właśnie do pokazania rzadki literacki rarytas. Było to dzieło niszowego, acz znanego na świecie francuskiego wieszcza, wydane w osobliwy sposób. Składało się z wielu krótszych i dłuższych utworów, które ich autor pisał i publikował każdego roku przez szesnaście ostatnich lat swego życia. Każda strona była doskonałą kopią wydań oryginalnych. Robionych na czerpanym pergaminowym papierze w różnych rozmiarach i o rozmaitej fakturze.

teksty.gif

Tekst, odbity oryginalnie ręczną prasą był drukowany bardzo różnymi czcionkami, od dużej do maleńkiej, kursywą lub majuskułą, miejscami zamiast liter zdarzały się jakieś dziwne pojedyncze znaczki lub piktogramy. Niektóre wyrazy były specjalnie zapisane z błędem, dodaniem niepotrzebnej litery albo odjęciem potrzebnej, z rzadka niespodziewanie kolorowane. Czasem pochodziły z innych języków, katalońskiego, prowansalskiego, romańskiego, łaciny czy greki. To wszystko miało coś znaczyć, jak wyjaśnił Gaweł.

Od setek lat głowili się nad zagadkowymi zapisami uczeni pasjonaci twórczości poety, uchodzącego powszechnie za wielkiego proroka przyszłości, oraz różni nawiedzeni ignoranci i maniacy z całego świata.
Ponadto wybrane strofy miały swoje numery, ale nie były to numery kolejne. Utrudniało to dodatkowo sam proces czytania i rozumienia treści.

Dzięki tym rękodzielniczym cechom oryginalny tekst sprawiał wręcz czarodziejskie wrażenie. Fascynował tajemniczą i drobiazgowo przemyślaną formą, strukturą i zawartością. Niemożliwą do zrozumienia wprost, a jednocześnie uderzającą silnie w inne zmysły, wzroku, smaku, węchu, dotyku.

– To też ma swoje znaczenie i cel – wyjaśnił Gaweł, sam od czasu do czasu zajmujący się pisaniem własnej poezji i wydawaniem jej w niewielu pomysłowych egzemplarzach. – Całość oddziałuje jednocześnie na obie półkule mózgowe, uruchamiając skojarzenia i wglądy. Przynajmniej u niektórych uzdolnionych ku temu czytelników.

Ponadto żadne tłumaczenie ze starofrancuskiego oryginału nie oddawało szyfru w nim zawartego. W innych językach trzeba było wieloznaczne szczegóły mozolnie omawiać w długich i nudnych przypisach.

– Ten szyfr zdaje się coś ukrywać, ale w istocie nie niesie żadnego sensu – stwierdził w końcu Gaweł. Miał zmęczony wyraz twarzy. Ślęczał nad tłumaczeniem wybranych fragmentów od kilku tygodni, zarywał noce, aby w końcu poczuć to, co właśnie oznajmił.
– Jak to? – zdziwiła się Żywja – Facet tak się przez lata napracował, aby ukryć NIC? Pustkę?
– Raczej Pustość, może w sensie buddyjskim? – wymruczał Gaweł. Zamówił u ładnej kelnerki ciastko z kremem i kawę. Alkohol od kilku lat szkodził mu na żołądek, nawet wino. Miał słabą głowę. Popadał po nim w dziwne i nieprzyjemne stany.
– Takie mam podejrzenie – podkreślił na koniec, z wegetariańskim apetytem zlizując słodki krem z ciastka. – Właściwie osobistą subiektywną pewność. Żeby do tego dojść musisz rzecz dokładnie sama zbadać tak, jak ja.

Żywja z niedowierzaniem zagłębiła się w kilka rymowanych strof na jednej z nieco już pożółkłych pergaminowych płacht.
– Oczywiście opinie mogą być różne – dodał Gaweł. – Na przykład niedawno znalazłem dwa eseje, dwadzieścia lat temu wydane w kilkudziesięciu egzemplarzach w niszowym periodyku ezoterycznym, przez pewnego pasjonata naszego proroka. Interesujące pod kilkoma względami. Zobacz sama – i wyciągnął z papierowej teczki plik kopii reklamowanych utworów.
Żywja sięgnęła po nie z ciekawością. Tekst okazał się trudny do odcyfrowania. Drobny druk, częściowo niewyraźnie odbity na kopiarce, było w nim mnóstwo cytatów pisanych jeszcze drobniejszą kursywą i odniesień do rozległych i licznych przypisów na końcu.
– Możesz przybliżyć temat? Widzę, że poradzę sobie z odczytaniem dopiero w domu, potrzebuję na to więcej czasu.

– Autor tych omówień, wieloletni badacz dzieła wieszcza, nazywa się André Dupont. Nic mi o nim nie wiadomo, poza kilkoma wzmiankami o nim w pracach jednego z bardziej znanych francuskich specjalistów tematu. Dupont zajmuje się (albo zajmował, bo nie wiadomo, czy jeszcze żyje) wyszukiwaniem w oryginalnych pierwszych wydaniach utworów naszego poety właśnie takich niezrozumiałych znaków, sylab, wetkniętych w zdanie znienacka obcych słówek, piktogramów, a także barwionego druku. Starannie je zebrał i poklasyfikował. To on właśnie uznał, że należy je czytać w pierwotnej czasowej kolejności, nie stosując się do numeracji wersetów. Ona być może służy zmyleniu poszukiwaczy kodu. Choć ma też inny cel.
– Czyli najciemniej jest pod latarnią – uśmiechnęła się ze zrozumieniem Żywja.
– Dupont spisał owe znaki, litery i sylaby w rzędy, zgodnie z utworami i datami ich wydawania. Po czym podzielił na „wyrazy” według podanej w tekstach swoistej numeracji. Liczba kolejna wskazywała według niego na ilość liter w wyrazie, bądź odliczał owe litery w wersetach według wskazanej przez autora cyfry. To bardzo skomplikowane. Bawił się w to wiele lat. Najpierw spisując wszystko i licząc ręcznie, z czasem przeszedł na komputer.
– Co takiego miał zamiar w ten sposób odkryć? – zaciekawiła się Żywja.
– Wyszedł z samych deklaracji naszego poety. Że nadejdą czasy, gdy pojawią się jego przyjaciele wcielający tajemnicę, i wtedy zostanie ona zrozumiana.
– Ach, mówisz o braciach krwi, spadkobiercach Poselstwa i szwadronie Boga – kiwnęła głową Żywja. – Rzeczywiście coś takiego napisał.
– Otóż Dupont uznał, że w zrobionych przez niego wyciągach znaków i liter są informacje o tych osobach z przyszłości, ich nazwiska, daty urodzenia i inne szczegóły. Mało tego, także wskazówki na temat ich różnych ziemskich wcieleń. Jego samego interesowała głównie postać naszego poety. Szukał potwierdzenia dla rewelacji pewnego mało znanego jasnowidza, który głosił na podstawie swej wizji, że inkarnował on trzy razy. Wcześniej jako biblijny prorok Daniel, a później jako pewien francuski erudyta i miłośnik starych manuskryptów, żyjący na przełomie wieków XVIII i XIX.
– Czy coś udało mu się odczytać?

Gaweł pochylił się nad jedną ze stron kopii i po krótkiej chwili poszukiwania wzrokiem pokazał wybrany fragment palcem.
– Może to są jakieś nazwiska, trudno potwierdzić, trudno zaprzeczyć. Owa trzecia inkarnacja proroka nazywała się według Duponta: dNeyar. Lub podobnie.

Żywja zagłębiła się na dłuższą chwilę w tekście. Zmarszczyła brwi. Podany szereg dziwnych znaków i bełkotliwie brzmiących słów niewiele jej mówił.

– Prawda? – roześmiał się nagle Gaweł, spoglądając jej prosto w oczy.
– Co takiego?
– Każdy szuka najpierw własnego nazwiska. Ja też się na to nabrałem…
– Prawda – przyznała Żywja. – Ale coś znalazłam. Patrz!
Wskazała palcem nazwisko mLene Vnneav. W przypisach badacz stwierdzał, że podany zapis jest nieadekwatny, bo czcionki, które podaje jako nn w oryginale były odwróconymi do góry nogami literami vv.
– Uwzględniając też fakt, że niegdyś używano czcionki U i V zamiennie, można je odczytać jako Unneau, jakaś woda. Albo Vuve/vive eau – żywa woda. Albo odwracając je jak w lustrze Nuveau, lub nawet Neuv-an.
– Niu ejdż? – Gaweł podniósł brwi.
– Tak jakoś, niwa nowego wieku.
– I co z tego? Podobnie można rozczytać wiele z innych podanych wyrazów, zlepków sylab.
– Znam Marlenę Nuveau. Ze snów.
– O!
– To anioł. Jak sądzę. Choć nie przeczę, że mogła się urodzić jako człowiek, nawet wielokrotnie. Tak samo może być i z innymi. Zastanowię się. Dziękuję za wysiłek, jaki temu poświęciłeś – stwierdziła Żywja. I na koniec zapytała ni w pięć, ni w dziewięć:

– Sam pomyśl. W jaki sposób Pustość mogłaby zrodzić Coś? Jak Nic mogłoby stać się Czymś, a nawet Kimś? Jeśli Nic pozostaje na zawsze tym, czym jest, czy raczej nie jest, to może jedynie podszywać się pod Coś, ubierać w jego formę, udawać i mieszać Coś. A może także na swój sposób żywić się Czymś, zmieniając w Nic, lub coś zbliżonego do Niczego.
– W takim razie może wyczuwam taką grę? Czegoś z Niczym? Lub może prawie z Niczym, bo przecież zero absolutne z definicji nie istnieje – stwierdził spokojnie Gaweł i spytał po chwili:
– Wierzysz w anioły?
– Hm. Nie wierzę w nic poza tym, czego sama doświadczam. Jednak im nie przeszkadza pojawiać się w moich snach. Nie wiem kim lub, czym są. Mają swoje opowieści, poszczególną historię, pamięć, cele, charaktery, życiorysy, imiona. Kochają i nienawidzą, boją się i wierzą, trochę jak my, ludzie. Być może niektórzy z nas mają z nimi więcej wspólnego, niż inni. Kto to wie? Może jedynie nasz autor zagadek.

Gaweł nic nie odrzekł, tylko wpatrywał się w Żywję z nieznacznym uśmiechem na twarzy.
– Ależ nie! Nikim takim nie jestem! – zaprzeczyła gwałtownie Żywja – Albo tak! Jestem nikim albo niczym ubranym w coś czy raczej w kogoś. Oto cała prawda. Której nawet nie muszę udowadniać. Tak jest oczywista.
I wstała od stolika, by udać się w kierunku czegoś, co wciąż spało głębokim snem w swoim łóżku. Coś otworzyło oczy, nic nie rozumiejąc ze snu, który właśnie rozpuszczał się w świetle wschodzącego dnia. A może było na odwrót? Nic otworzyło czyjeś oczy.

 

Pojedynek z cieniem

Przedstawiam moje opowiadanie, które powstało na bazie wizyjnego snu z bodajże 2003 roku. Długo bohaterowie nie mieli swoich prawdziwych nazwisk, tylko miejsce określiłam szybko i precyzyjnie. Odnajdując stare ryciny ukazujące wygląd Bastylii i okalających ją przestrzeni. O ile tekst, który recytował mi szybko i monotonnie głos śnienia także udało się zidentyfikować, a także dwóch panów rewolucjonistów, przewodniczącego Towarzystwa Przyjaciół Czarnych i tego, który usiłował ostrzec króla Ludwika przed szykującym się wzburzeniem tłumów, to narrator, postać, przez którą śniłam, był dla mnie zagadką najdłużej. Odkryłam go dość skomplikowaną drogą śnienia, skojarzeń i poszukiwań. A zaczęło się od pamięci proroka Daniela, która mnie dawno temu zagarnęła całkiem na jawie, a potem we śnie, w którym dowiedziałam się, że Daniel był poprzednią inkarnacją Nostradamusa, i że miał on jeszcze trzecią, ostatnią, urodzonego w XVIII wieku francuskiego erudyty zajmującego się zagadkami. Wystąpił on w innym śnie wizyjnym, w którym odtworzyły mi się szczegóły z jego życia oraz jego wygląd. Posłużyły do identyfikacji, gdy pewnego razu, szukając przy okazji wpisu blogowego informacji o dziedzicach portretu Nostradamusa, namalowanego przez jego syna trafiłam na biografię tego człowieka we francuskiej Wikipedii! Równie długo trwała identyfikacja więźnia Bastylii ogarniętego przez cień. Dopiero zerknięcie na portret starego markiza de Sade przekonało mnie zupełnie, kim była ta postać ze snu. Treść rozmowy dwóch nieznajomych była we śnie podana drogą bezpośrednią, z umysłu do umysłu, może więc zawierać moje niedoskonałe przekręcenia przy ubieraniu sprawy w słowa. A oto opowiadanie.

Ewa Sey

Pojedynek z cieniem

Późną wiosną 1771 roku pogoda była doskonała, zachęcająca do spacerów. Paryż, w którym od kilku tygodni przebywałem, wciąż mnie pociągał i każdego dnia nie potrafiłem oprzeć się pokusie wielogodzinnej przechadzki. Z początku poznawałem stolicę dość chaotycznie i przypadkowo, przebiegając bogate centrum i brudne ulice, śmierdzące rozkrzyczane rynki i nędzne przedmieścia, zaglądając do sięgających nieba gotyckich kościołów i zapełnionych starymi księgami i woluminami magazynów w poszukiwaniu czegoś, co trudno było mi nazwać.
Wszędzie znajdowałem zbutwiały zapach jakiegoś pradawnego świata, którego wielokrotnie w czasie kopiowane ślady już dawno skryły się w głębinach ziemi, w ciszy bezmiaru nocy i krzyku bezliku dni, które nad nim przeszły i przechodzić będą. Woń stęchlizny i czegoś jeszcze, jak narkotyk wciągającego wyobraźnię i serce, nie dawała mi zasnąć, budziła często i zrywała każdego ranka wcześnie, nakazując iść jej tropem. Koniecznie. Nie wiem, po co. I ku czemu.
Wcale nie szło mi o zyskanie uszczęśliwionego poczucia, że oto patrzę na świat jak Paryżanin. Mimo, że byłem prowincjuszem, młokosem nieznającym jeszcze życia, chętnym jego używania, ambitnym i łasym sukcesów. Zdążając za głosem serca, szukałem przede wszystkim jakiegoś impulsu, o którym mógłbym wreszcie pomyśleć, że wprawił mnie w ukierunkowany trwale ruch. I z którym mógłbym wrócić do swego tradycjonalistycznego świata, nie pytając o nic więcej.

W zarozumiałości swojej, a może w skromności, trudno mnie to oceniać, oczekiwałem wizji ukazującej mi sens życia, nie mojego, ale wszystkich ludzi, bo moja droga została już wyznaczona przez nobliwych przodków i rodzinę. I na to wpływu nie miałem. Jednak wierzyłem, że spojrzawszy na swoje zaplanowane życie stąd, z Paryża, serca Europy, niejako z lotu ptaka zobaczę własne zadanie w jakimś niepowtarzalnie szerokim kontekście. Może zrozumiem sens tajemniczych inskrypcji, run, reliefów i płaskorzeźb rytych odwiecznie na murach i portalach kościołów, pałaców i kamienic, wśród kolumn, stiuków i kamiennych figur, albo układanych w mozaikach i witrażach katedry Notre-Dame, wybitych na starych medalach i monetach, na płytach cmentarnych, zapisanych w pachnących kurzem i pleśnią zwojach, traktujących o ukrytym grobowcu Jezusa, lub zaginionych skarbach Rzymian? Od dziecka nosiłem w sobie przekonanie, że na takie zagadki doskonale znam odpowiedź, tylko ją po prostu zapomniałem. I winienem, co najwyżej obudzić swoją pamięć.

Paryż jednak, mimo swej wielkości i przedziwnego piękna, choć wprawiał mnie w pożądane natchnione drżenie, wciąż nie dawał żadnego wyjaśnienia. Jedynie budził zmienne nastroje, jak u rozkapryszonego dziecka, czy dorastającej panienki. Wewnętrzny niedosyt wcale nie znikał i może właśnie z tego powodu, któregoś razu, na przekór wewnętrznemu rozedrganiu uciszyłem swój umysł, zwolniłem kroku.
Przechadzałem się ulicami i alejami wolno, uważnie, bez żadnego celu i planu, śledząc własne myśli i odczucia na widok kamiennych form, posągów i groteskowych zdobień, które odruchowo przykuwały moją uwagę. W końcu zaczęły mi się one wszystkie zdawać jakimś niezrozumiałym pradawnym pismem, mieszczącym dawno zapomniane wyklęte treści i zawierającym opisy zdarzeń, o których nikt z nas, przechodniów nie miał pojęcia. Oglądane z marszu pismo owo przesuwało się na obrzeża umysłu, który już po godzinie zapadał w jakiś półsen, pół jawę, ciało zaś wykonywało przyrodzone ruchy i wybierało samo dla siebie kierunek.

Pewnego dnia niespodziewanie, w trakcie takiej długiej bezmyślnej wędrówki aż za rogatki miasta natknąłem się na coś, co mnie zaciekawiło i jak gdyby przebudziło z paryskiego transu. Przystanąłem, aby przyjrzeć się temu, co tak zainteresowało dwóch ludzi, którzy zatrzymali się i dyskutowali ze sobą najwyraźniej już od dłuższego czasu.

bastylia

Po drugiej stronie placu wznosiła się murowana z kamienia i cegły średniowieczna forteca, od kilku wieków służąca za więzienie. Ponieważ przebywałem w stolicy po raz pierwszy w życiu, od razu zacząłem przyglądać się potężnemu budynkowi okiem rysownika, oceniając i starając się zapamiętać wszelkie architektoniczne detale. Żałowałem, że tym razem nie wziąłem ze sobą szkicownika. Mimo wszystko postanowiłem uwiecznić na papierze tę imponującą budowlę zaraz po powrocie do wynajmowanego mieszkania.

W grubych kamiennych ścianach narożnej baszty wchodzącej w skład zamkowych umocnień z rzadka rozmieszczone były w jednej pionowej linii zakratowane okna wpuszczające do środka niewielką doprawdy ilość światła. Szczyt został zbudowany na szerszej podstawie i okolony zabezpieczającą barierą z kutego żelaza. Tworzyło to na dachu taras widokowy, zapewne – jak sobie natychmiast wyobraziłem – znakomicie nadający się do obserwacji miejskiego życia.
Z dołu, gdzie się znajdowałem widać było teraz stojącego tam szlachcica. Mógł być tak samo naczelnikiem więzienia, jak i jakimś znacznym więźniem, nie potrafiłem tego ocenić. Ubrany w jasne pończochy, atłasowe spodnie i haftowany żakiet włożony na kamizelę i koronkową koszulę z żabotem, w peruce na głowie patrzył nieruchomo przed siebie oparłszy dłonie o żelazną barierkę. Ręce usztywnione przy tym w łokciach i sylwetka odchylona nieco do tyłu zdradzały człowieka pewnego siebie i przywykłego do rozkazywania. Wzrok wbił gdzieś w daleką perspektywę miasta rozciągającą się ze szczytu więziennej budowli.

Po dłuższej chwili kontemplowania z zadartą głową jego sylwetki, rozejrzałem się uważnie wokół siebie. Stwierdziłem, że znajduję się w zacnym towarzystwie dwóch energicznych mężczyzn w sile wieku, którzy przechadzając się po placu wolnym krokiem przystanęli blisko mnie i także przyglądali się ogromnej budowli. Moją mimowolną współobecność przyjęli bez najmniejszego zdziwienia i ani na moment nie ściszyli głosu w rozmowie, którą ze sobą toczyli. Odniosłem wrażenie, że obaj znali już ten bastion od środka i widok człowieka stojącego na szczycie ożywił w nich jakieś wspomnienia. Umilkli jednak na chwilę i spojrzeli na mnie przenikliwie, choć życzliwie, oceniając moją osobę jednym rzutem oka. Kiedy zauważyli, że właśnie na nich patrzę delikatnie skłonili się przede mną, każdy po kolei, kładąc przy tym jedną rękę na sercu, a drugą ujmując w palce trzymany pod pachą trójgraniasty kapelusz.
Zdjąłem i ja swoje nakrycie głowy i przedstawiłem się w zgodzie z dobrymi manierami, które mi okazali pierwsi.
– Pozwolą panowie, jestem Alexandre de Fauris, pochodzę z Aix-en-Provence.
Jednak w zamian nie raczyli dać mi się poznać z imienia i nazwiska, a szybko powrócili do przerwanej rozmowy. Co prawda odniosłem odtąd wrażenie, że natychmiast uprościli swe wywody, abym i ja mógł coś wynieść z ich dyskursu.

– Już od naszych narodzin jesteśmy świadkami procesu, który został wywołany przez zastosowanie wysublimowanej techniki – tłumaczył jeden z nich, wyraźnie skierowując objaśnienie ku mnie. – Wyjątkowo silna i specjalnie skonstruowana camera obscura, która jak księżycowa soczewka skupia światło słonecznej laterna magica od dawna rzuca promień, który w pewnym momencie ma całkowicie rozjaśnić od wewnątrz osłonięty świat. Ta niezwykła technologia sprawi, że w pewnej określonej chwili w jego środku samoistnie zrodzi się monstrum. Zostanie przywołane postanowieniami, działaniami, wyobrażeniami i uczuciami wszystkich jej uczestników. Oczywiście proces inkubacji potwora trwa dłuższy czas. Na koniec pojawi się rzeczywiście pośród ludzi jako jeden z głównych bohaterów, obdarzony świadomością i możliwością podejmowania decyzji.

Musiałem mieć nietęgą minę, gdy zorientowałem się, że przebywam z ludźmi, o których zajęciu i stanie nie mam najmniejszego wyobrażenia. Uznałem jednak szybko, że są filozofami, a zapewne także pisarzami dyskutującymi o jakichś sobie tylko znanych koncepcjach.
– Można wiedzieć, czemu ma to wszystko służyć? – zdecydowałem się włączyć do rozmowy i podjąłem swą rolę przygodnego słuchacza.
– Hm, sprawa jest w istocie bardzo skomplikowana – odparł grzecznie drugi z zagadniętych. – Ale spróbuję ją panu przystępnie objaśnić. Otóż do tej pory stosowano manipulację światem z zewnątrz. Wszelkie święte teksty i nieziemskie postacie, do których modlił się lud, a także trony, wobec których pełzał na kolanach były kreowane i stanowione na wyższym poziomie. Jeśli ukazywały się w niższym świecie to na zasadzie ruchomego obrazu, który odbierał hołdy lub odpowiednio przerażał gawiedź. Sterowało to rozwojem systemów i przekonaniami ludzi, a bóstwom i ich wynagradzanych stanowiskami sługom pozwalało kontrolować wydarzenia w zgodzie z własnymi interesami. Lud zachowywał dzięki temu harmonię ze środowiskiem, ale także pewien rodzaj bierności duchowej i poddaństwa, które czynił z niego nieświadomy tłum niewolników.

Zaiste, styl owej wypowiedzi zdumiał mnie jeszcze bardziej. W mojej głowie zaczęły lęgnąć się pytania przede wszystkim na temat pochodzenia owych ludzi, z którymi wdałem się w rozmowę. Używali pojęć, których nie rozumiałem, mówili o rzeczach niebywałych słowami, które brzmiały w mych uszach obco i dziwacznie. Kim byli? I o czym w istocie rozprawiali?

– Panowie, wybaczcie – skłoniłem się wtedy przed nimi – choć możecie mnie brać za młokosa, to znam dzieła Jana Jakuba Rousseau, czytałem też pisma Monteskiusza i Diderota. Mimo, że rozprawiacie z takim oświeceniem i pewnością siebie o rzeczach boskich i ludzkich, nie jesteście, jak sądzę do końca zwolennikami uzdrawiającego powrotu do natury, zrównania stanów ani oświeconego ateizmu, prawda?

Mężczyźni spojrzeli po sobie z lekkimi uśmiechami na twarzach.

– I tak, i nie – usłyszałem zdawkową odpowiedź – paradoksy istnienia sięgają źródła źródeł i dotyczą wszystkich stworzonych i bytujących odwiecznie istot. Tym niemniej pozwoli pan, że dokończymy naszą rozmowę niezależnie od tego, co pan z niej zdoła dla siebie wynieść.
– Jesteście panowie filozofami, czyż tak? – zapytałem jeszcze.
– Poniekąd tak. Poniekąd nie tylko – odpowiedział pierwszy z mych przygodnych znajomych.
– Zatem nie przeszkadzam – poddałem się – i słucham panów z całą powagą.
– Proces, który dopełnia się w naszych czasach ma na celu ostateczne obudzenie się świadomości duchowego przeznaczenia u wszystkich bez wyjątku rozumnych istot w obrębie tego zawarowanego świata – mój współrozmówca wrócił prędko do tematu.
– Już został zainicjowany bieg zdarzeń wiodących ku wielkiej rewolucji. Ma przynieść ona samoistne obudzenie mocy zawartej w środku utrzymywanych dotąd w złudzeniu niższych światów – podjął spokojnie wywód drugi z mężczyzn. – To, co się ukaże w rezultacie inspirowanych zjawisk nie będzie „domalowane” na planszy przez twórców zastraszających efektów specjalnych na ziemskiej scenie, jak to robiono do tej pory. A ludzie nie będą śnili na jawie za pośrednictwem aktorów o spotkaniu z potworem, gdyż pojawi się on rzeczywiście między nimi. Jednym słowem zrodzi się spośród nich.
– Proszę mi coś wyjaśnić – zadrżałem. – Jeśli diabeł jest naszą wspólną ogólnoludzką projekcją, niejako zmaterializowaną mocą naszych grzesznych pożądań, to nie zaprzeczycie chyba panowie, że na tej samej zasadzie może istnieć także Bóg.
– Co do tego to musi pan uwierzyć nam na słowo, że Bóg istnieje rzeczywiście i niezależnie od nas – uśmiechnął się mój rozmówca.
Podjąłem wspólną zabawę i zacząłem brnąć w swój wywód zgodnie z ich domniemaną koncepcją wszechrzeczy.
– Bóg jednak może nas wchłonąć z powrotem w siebie w każdej chwili?
– Dokładnie tak jak kończy się przedstawienie w teatrze. Zapada kurtyna, gasną światła, aktorzy znikają ze sceny, autor wraca do domu.
– A więc jest prawdziwym potworem! – wykrzyknąłem.
– Sam pan widzi, że każdy medal ma dwie strony – roześmiał się pierwszy z mężczyzn.
– Z tego powodu wymyślił sobie zniszczenie nas w tak okropny sposób? Pozwalając nam, swemu niedoskonałemu i ograniczonemu stworzeniu przemienić się w diabła! A zapewne następnie przykładnie go ukarać unicestwieniem!
– Nadal pan nie rozumie… – spoważniał drugi z nieznajomych i przemówił, zaiste z dziwną pewnością swego – Bóg pokochał ludzi tak bardzo, że postanowił zniknąć dla ich świadomości, przestać istnieć, jeśli ludzie tego tylko chcą. Obdarzył swoje stworzenie wolnością wyboru. To ono samo postanowi o swej przyszłości.
– Ludzkość wciąż nie zna mocy własnej wyobraźni i woli, która zresztą była do tej pory wyręczana i zręcznie sterowana – zamyślił się pierwszy z mężczyzn. – Oto nadchodzą czasy uwolnienia. Ludzie zrobią, co zechcą.
– Wszyscy rozumiemy, że dominuje w nas czynnik grzechu i skłonność do upadku. To ogromne ryzyko… – zasmuciłem się.
– Z tego powodu już od dawna ludzie nie są sami – odparł tajemniczo mój rozmówca.
– Czemu jednak mają być tego aż tak straszliwe konsekwencje? Nie rozumiem.
– To najskuteczniejszy sposób na obudzenie się ze snu i uświadomienie sobie własnej mocy. A tkwienie w grze to przecież nieustanny sen duszy – odpowiedział spokojnie drugi z mężczyzn.
– Strach paraliżuje, ale także mobilizuje wolę przetrwania w stopniu, którego ludzie nie przeczuwają. Cóż to za bóg, który nigdy nie zmierzył się z diabłem i nie zwyciężył go? A przecież powiedziano „bogami jesteście”.
– Łatwo to chyba mówić wam, panowie, którzy stoicie… z boku – stwierdziłem z przekąsem.
– Myli się pan. Bierzemy udział w tej rozgrywce osobiście – pierwszy z nieznajomych niespodziewanie parsknął śmiechem.

Umilkliśmy. Byłem oszołomiony. I nagle poczułem ogarniającą mnie dziwną słabość.
– Cóż ci to, Prowansalczyku? – usłyszałem zaciekawiony i jakby lekko ubawiony głos drugiego z moich rozmówców. Wtem zdało mi się, że ów jego głos oddala się ode mnie i brzmi coraz ciszej – Dotąd nie wierzył pan w diabła, prawda? Niechaj się pan wesprze na mnie…
– Nie, zaraz mi przejdzie – odparłem, ale poczułem, jak krew uderza mi do głowy gwałtowną falą. Doprawdy nie rozumiem, co się ze mną w tamtym momencie stało. Do tej pory pozostaje to dla mnie zagadką. Nie mam pojęcia, czemu pamiętam obrazy, a nie słowa z tego, o czym rozmawiali moi przygodni znajomi.

condorcet

Bo przecież widziałem na własne oczy, pozostając jednocześnie na placu paryskiego przedmieścia, jak pośród ożywionego ruchu w całym kraju zaczyna wyróżniać się pewien znaczny mężczyzna. Było ich w istocie wielu, lecz ten wydał mi się podobny do jednego z moich napotkanych przygodnie na placu rozmówców. Nosił się czarno, wszystkie elementy jego stroju, od stóp do głów były czarne, nawet koszula i żabot oraz pióro u dwurożnego kapelusza.

Mirabeau

W pewnej chwili pojawił się u jego boku inny. Z twarzą szeroką i poważną, z bystrym spojrzeniem wielkich, nieco wybałuszonych oczu przemawiał ze swadą stojąc wprost przed królem w pałacowej sali. Jego poza była pełna uszanowania, lecz ruchy i ton głosu zdecydowane i mocne. Królu, Sire – przemawiał – racz usłuchać dobrej rady, nim stanie się najgorsze!
– Kim jesteście? – wyszeptałem zdumiony.\
Moi towarzysze uśmiechnęli się do siebie.
– Nasze nazwiska nic jeszcze panu nie powiedzą. Tym niemniej grzeczność wymaga przedstawienia się – orzekli. I każdy po kolei wymienił swoje miano, skłaniając przede mną głowę:
– Condorcet.
– Mirabeau. Nota bene, pochodzę z pańskiego miasta, panie de Fauris. Nadzwyczajny zbieg okoliczności, nieprawdaż?
Rzeczywiście, niewiele mi to powiedziało, ale jeszcze raz pochyliłem się przed nimi uniżenie.
– Otóż, panie de Fauris, działamy na rzecz sprawy, która okaże się istotną dla całego świata już za jakieś dwie dziesiątki lat. Proszę posłuchać… – powiedział ściszonym głosem pan Condorcet kładąc przy tym palec na ustach.

W odpowiedzi dobiegł mych uszu płynący jakby wprost z nieba męski głos. Odczytywał szybko monotonnym tonem długi urzędowy tekst jakiejś ważnej prawnej deklaracji.

Ludzie rodzą się i pozostają wolnymi i równymi w prawach. Podstawą różnic społecznych może być tylko wzgląd na pożytek ogółu. Celem wszelkiego zrzeszenia politycznego jest utrzymanie przyrodzonych i niezbywalnych praw człowieka. Prawa te to: wolność, własność, bezpieczeństwo i opór przeciw uciskowi… Wolność polega na tym, że wolno każdemu czynić wszystko, co tylko nie jest ze szkodą drugiego… 

– Wolność, równość, braterstwo! I ty staniesz się świadkiem narodzin nowego przymierza podyktowanego przez niebo, a podpisanego przez wcielone moce ciemności – skomentował wszystko pan Mirabeau. – To początek ostatecznej rozgrywki światła i mroku na tym padole.
– Wyższe stany zachowują się od dawna jak szare króliki. Tymczasem nawet genialnie uzdolnieni ludzie z najniższych klas nie mogą zyskać dla siebie żadnej możliwości rozwoju. Idea światłego władcy chroniącego społeczeństwo we wszystkich aspektach skompromitowała się całkowicie – dodał pan Condorcet.

Kiedy tak staliśmy zamyśleni spojrzałem w kierunku baszty. Wydało mi się, że po jej kamiennych ścianach wspina się wiele pojedynczych ciemnych i anonimowych postaci. Przycupnęły na razie unikając zauważenia z dołu przez możliwych obserwatorów.

Wtedy znów usłyszałem szum własnej krwi w uszach i pulsowanie, które poprzedziło otrzeźwienie. I ocknąłem się. Spojrzałem bardziej bystro i przytomnie. Musiałem stwierdzić, że zapadający zmierzch zaległ już szarością na wysokim szczycie baszty, a pojawiające się na tle nieba dymy z kominów nad kamieniczkami przedmieścia świadczyły, że Paryżanie powrócili do mieszkań i zajęli się przygotowywaniem posiłków.
– Sprzedawcy dymów mnożą się. Zanieczyszczenie, brud i smród zwiększa się wraz z rozwojem miasta i napływem nowych mieszkańców – skomentował ten widok pan Mirabeau. – Taką trującą atmosferę lubią złe duchy. Zbliża się nieuchronnie czas wielkiego przewrotu.
– Panowie, nie udawajcie – stwierdziłem. – Przecież to zostało zaplanowane. Nie byłoby cienia, gdyby najpierw Bóg, czy też bogowie jak twierdzicie, nie dali ludziom prawa i nie zakazali tego, co grzeszne. Mówicie o efektach własnej złośliwej pracy.

Pan Mirabeau spojrzał mi prosto w oczy. Jego twarz była jasna, rysy wygładzone i spokojne, spojrzenie pełne mądrości.
– Pomyśl inaczej, miły młody panie de Fauris. Gdyby nie ta manipulacja, nigdy nie doszłoby do rozdzielenia dobra od zła, miłości od nienawiści, światła od ciemności, Boga od diabła.
– Komu służycie, panowie? – dociekałem uparcie. – Bogu, czy diabłu właśnie?
– Młody człowieku, odpowiedź masz w swoim sercu. Kochamy Go bezwzględnie i pozwalamy Mu być takim, jakim akurat chce być, dobrym czy może złym.
– To szalona miłość – wszedł mu w słowa pan Condorcet. – Na Jego życzenie i z miłości do Niego nie żal nawet podjąć się diabelskiego zadania.

Zasmuciło mnie to wszystko, choć jednocześnie zdało mi się, że zaczynam pojmować sens istnienia cienia.
– Słusznie myślisz – pan Mirabeau położył mi rękę na ramieniu i lekko uścisnął. – Tylko wzajemne przebaczenie i miłość potrafią uruchomić i właściwie skierować drzemiącą w cieniu wszechmoc.
– Musi przecież istnieć plan, który storpeduje demoniczne zakusy – nabrałem nadziei.
– Być może. Nie stanie się to jednak prędko. Ale przyjrzyjmy się temu, co wydarzy się jeszcze za twego życia, panie de Fauris.

**

Markiz de Sade, pomimo ostracyzmu, z którym wciąż się stykał sprawiał wrażenie pozbawionego absolutnie wątpliwości. Oceniał ludzi z dystansem i ironiczną wzgardliwością. Znał ich od ciemnej strony, której często nawet oni sami nie znali, nie chcieli znać. Potrafił ich nawet za to na swój sposób kochać, tak jak kochał samego siebie, bezwzględnie. Przyglądał się ludzkiej naturze, własnej naturze jak uczony grzebiący w odchodach w poszukiwaniu rzadkiego robaka. Był taki zawsze. Nie mieściło mu się w głowie, że coś mogłoby przerosnąć jego wolę i inteligencję.
Porę codziennego wypoczynku na świeżym powietrzu w kolejnym więzieniu, w którym go osadzono poświęcał przeważnie na swobodne puszczenie wodzy wyobraźni, rozluźnienie myśli. Wielogodzinne pisanie w ciemnej chłodnej celi, po ciężkiej nocy przeznaczonej na szczegółowe obmyślenie kolejnej partii tekstu, aby przy pisaniu nie marnować papieru i inkaustu, o które wciąż musiał prosić, nawet domagać się, czekać na nie, pożerało go fizycznie i psychicznie. Stracił apetyt, wychudł. Nie znosił widoku innych więźniów, przeważnie zwykłych rzezimieszków i złodziei. Reagował na nich nerwowo i gwałtownie, na tyle nieprzyjemnie, że swoim uporem wymusił na naczelniku zgodę na taką osobną formę spaceru.
Z dachu bastylii rozciągała się wspaniała panorama Paryża pogrążającego się właśnie w zapadającym zmierzchu. Z kominów domów i kamienic przedmieścia Saint-Antoine, dość luźno rozrzuconych pośród licznych wysokich drzew wznosiły się w górę cienkie smużki szarych dymów. Gdzieś w oddali połyskiwała w ostatnich, ale ostrych promieniach słońca woda Sekwany.
Pozostający w niższych partiach więzienia strażnik zadzwonił jeden raz. Był to sygnał dla markiza, że za kilka minut będzie musiał zejść na dół, pójść ciemnym wilgotnym korytarzem do swojej celi, wrócić do tego, co jeszcze powinien napisać.

de-sade

Książka, w którą zanurkował jak szczupak i do której tak się przywiązał, że właściwie kolejny pobyt w kamiennej twierdzy ledwie zauważał, dawała mu przestrzeń niosącą ulgę, kuszącą wizją osobistej wielkości, a nawet nieśmiertelności. Pisząc ją, cyzelując, ważąc każde słowo, przeżywając scena po scenie rósł we własnych oczach i sięgał po coś, po co niewielu ludzi odważyło się kiedykolwiek w dziejach sięgnąć świadomie. Wyglądał z radością przez okno szeroko otwarte w mroku na tajemniczy ogród okropieństw rozsiewających mdlące i upajające wonie. Wdychał je swobodnie. Nic go tutaj nie mogło zaskoczyć, przestraszyć, kochał odruch wstrętu, to pierwsze uczucie zetknięcia się z zabronieniem, obwarowanym karą zakazem. Kiedy je łamał, z wiekiem coraz łatwiej i prędzej, odkrywał ich absurdalność jak teatralną sztuczkę, na którą tylu się nabrało! I pozwoliło uwięzić w świecie konwenansu, recytowanych bezmyślnie praw i zasad, porządku ustalonego nie wiadomo przez kogo i kiedy. W świecie obłudnym, wykastrowanym, egzaltowanym do rozpęku, nieprawdziwym i nudnym. Gardził nimi i tymi, którzy ich bezmyślnie przestrzegali. Tyle samo, ile siebie wielbił i podziwiał. Za to, że potrafi patrzeć ponurej, okrutnej prawdzie prosto w oczy i jeszcze czerpać z tego przyjemność. Tej przyjemności nigdy nie będzie końca. Starzenie się, ból, choroba, samotność mogą być jej wspaniałą pożywką. Umysł patrzący jasno i czysto, obserwujący naturę bez lęku, przesądów i odrazy pozostaje wolny zawsze i w każdej postaci. Nieśmiertelny, subtelny, obiektywny, dysponujący mocą nieznaną przestraszonym religią i obyczajem rabom i niewolnikom.

Miasto widziane z góry dodawało markizowi energii. Wierzył, że ma mu coś ważnego do przekazania, unaocznienia, uświadomienia. Bo są w nim ludzie, jednostki zaledwie, ale tych nigdy nie było i nie ma wiele, mężczyźni i kobiety, którzy zdolni są pojąć jego przesłanie i ponieść je dalej. Aby uwolnić choćby samych siebie.
W celi czekał na niego manuskrypt „120 dni Sodomy”. Starannie i powoli rozwijał w nim swój twórczy zamysł. Wkraczał stopniowo w nowe przestrzenie, coraz mroczniejsze i bardziej zakazane. Łamał te zakazy, aby w końcu według natchnionego planu, który ujrzał w przebłysku geniuszu na samym początku, dotrzeć do granicy instynktu przetrwania i woli przeżycia fizycznego ciała, pierwotnego dzikiego lęku, który jest podstawą wszelkiego istnienia na tym świecie. I przekroczyć ją. Z rozkoszą. Na którą stać jedynie bogów.
Nie czekając na kolejny sygnał niecierpliwego dzwonka ruszył w kierunku wyjścia z dachu. Nabrał wigoru.

*

Mijały lata. Któregoś razu, gdy markiz jak zazwyczaj schodził do swej kamiennej celi, ktoś w tym samym czasie postanowił wejść tą samą drogą na górę. I nie był to więzienny strażnik, któremu już dawno znudziła się ta codzienna czynność i wolał grać z kolegą w karty w swej strażniczej ciupie.
Po drewnianych, skrzypiących ze starości spiralnych wąskich schodach miarowym krokiem wspinała się ciemna postać, kompletnie nierozpoznawalna w słabo oświetlonym wnętrzu. W istocie był to zlewający się z szarym tłem, nieco tylko od niego ciemniejszy cień.
Zdążający w dół zdecydowanym krokiem markiz widział chwilami wyraźnie jedynie jego połyskujące oczy. Kiedy się zbliżył nie mógł uwierzyć w to, co w nich nagle wyczytał. Jarzyła się w nich krańcowa drwina i bezczelność, szalona pewność siebie i wzgarda.

Markizowi nie mieściło się w głowie, aby ktokolwiek w tym ciasnym miejscu nie ustąpił mu drogi, nie cofnął się i nie skrył w jakimś zakamarku, aby ten mógł go swobodnie wyminąć, nienarażony na jakiekolwiek dotknięcie ani nawet muśnięcie jego oddechu. Tym bardziej, gdy przechodzący nie był z równego mu stanu. Nie zwalniając kroku i nie czyniąc żadnych ostrzegawczych gestów dotarł do miejsca zetknięcia się z niewyraźną postacią.
Nie ustąpiła na krok i nadal wpatrywała się w niego wprost przenikliwymi oczami. Spróbował w takim razie chwycić ją za ubranie, aby – jeśli się i wtedy nie cofnie – zepchnąć ją przemocą w dół. Ku jego zaskoczeniu jednak mroczny kształt majaczący w załomku schodów uchylił się tak szybko i zręcznie przed jego dłońmi, że pan de Sade objął jedynie powietrze. Jednocześnie wydało mu się, że słyszy złośliwie drwiący śmiech. Choć równie dobrze mógł to być poświst wiatru wpadający przez okno w grubym kamiennym murze.
Tego było już za wiele!
– Kim jesteś? – zapytał markiz syczącym z oburzenia głosem. Daremnie usiłował przejrzeć kłębowisko szarości zalegającej w kącie schodów. Dostrzegał w nim niewyraźnie przygarbiony kształt przypominający człowieka. – Jakim prawem w ogóle cię tu widzę? Gadaj zaraz!
– Jestem twoim cieniem – zadrwiła tajemnicza postać, głosem chropawym i o szczególnym brzmieniu. – I dlatego tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
– Rozkazuję ci natychmiast ustąpić! – wykrzyknął pan de Sade przyjmując budzącą respekt pozę. – To oburzające i godne najwyższej kary stawać mi na drodze!
– I ty mówisz mi o karze? – zachichotała rechotliwie cienista postać – Na Boga! Znam wszystkie twoje grzechy, perwersje, okrucieństwa, zdrady i niesprawiedliwości. Pamiętam każde złamanie prawa, każdą krzywdę i ból, każde zgorszenie, które zasiałeś. Wylęgałem się długo w mroku i długo dojrzewałem do tego wspaniałego momentu. Czas chyba stanąć do pojedynku – śmiał się cień. – Wiem, że brzydzisz się mnie dotknąć, ba, nawet odetchnąć tym samym powietrzem, co ja, ale sam pomyśl… Jestem tobą, twoim prawdziwym ja. I przychodzę po swoją wyłączną własność.
– Nic ci się nie należy, bezczelny głupcze! – wycharczał zduszonym od wściekłości głosem markiz.
– Mylisz się! Moją prawdziwą własnością jest twoje ciało. Jeszcze tylko tego brakuje mi do pełni zaistnienia – szydził cień.

Pan de Sade uznał wtedy, że sprawa zaszła za daleko. Nagle udał, że chwyta za szpadę, której jako więzień został przecież pozbawiony i że dobywa ją. Z wyciągniętym z kieszeni zamiast niej piórem ruszył w rejon, który do tej pory daremnie usiłował prześwietlić wzrokiem.
– Albo się ukorzysz, albo…! – wykrzyknął zadając nagle markowane pchnięcie wprost w ciemny kąt, gdzie skrywał się dziwny wróg.

Pośród nieprzeniknionej szarości nadal spokojnie stała postać sprawiająca wrażenie ulepionej ze zgęstniałego mroku. Markiz spróbował ją chwycić za ubranie na piersiach i w tej samej chwili owionął go przeszywający chłód i odór starego wilgotnego lochu. Cień przesunął się ku niemu i mimo, że trudny do uchwycenia w ręce niespodziewanie oplótł się wokół rozgniewanego mężczyzny. Przez moment sprawiali wrażenie siłujących się ze sobą, gdy niespodziewanie cień okazał się mocniejszy od człowieka. Zupełnie nagle rozrzedził się. Błyskawicznie wniknął we wnętrze pana de Sade i całkowicie zapanował nad jego ciałem.

*

Minęło kilka dni. Była pełnia lata. Na przedmieściu Saint-Antoine trwał zwykły ruch i wymiana towarów. W gorące wczesne popołudnie markiz, jak co dzień przyglądał się z góry ludziom kręcącym się gromadnie na placu u stóp więzienia. Tego dnia oczy markiza pałały szczególną gorączką. W ciągu jednej nocy jego twarz zmieniła się, zbrzydła i postarzała. Coś dziwnego stało się z jego górną wargą, która podciągnęła się do góry w kątach ust tuż nad kłami i już ciągle pozostawała w szczególnie nieprzyjemnym skurczu. Odsłaniała dwa stępiałe na końcach, lekko już pożółkłe zęby, które ukazywał w nieustająco drwiącym uśmiechu.

Sade

Zawisł rękami na żelaznych kratach chroniących okno celi próbując wychylić głowę jak najdalej w kierunku ludzkiego motłochu poruszającego się chaotycznie pod fortecą, niby mrówki na kupie rozrzuconych odpadków. Wtem z jego gardła wydobył się piskliwy zniewieściały głos. Wkładając w niego całą siłę płuc wrzasnął z buńczucznym i prześmiewczym szyderstwem:
– Ratunku! Ratunku! Mordują więźniów Bastylii!

Kilka dni później lud zdobył więzienie i zburzył je.

(Pisane w latach 2004-2017)

Granice światów

Obiecałam opowiedzieć jeszcze o dinozaurach i T-rexie, bo przyszło do mnie nieco więcej informacji, niż te zamieszczone w noweli „Opowieść Ogrodnika” czy Wspólnym Śnieniu. Pewnej nocy wyświetliła mi się w głębokim śnie szczególna historia… Trwała bardzo długo, miała w sobie elementy wizyjnego transu, a fragmenty, które zapominałam, wracały do mnie po wielekroć. Rano pod wpływem wrażenia wyprowadziłam tylko psa na siku, zaparzyłam sobie kawę i usiadłam do komputera, żeby rzecz zapisać. Wstałam od niego wieczorem.
Oto ów sen, zapisany w formie opowiadania. Dodałam od siebie jedynie imiona bohaterom. Wrażenia sensualne relacjonuję wiernie, jakie były.

Ewa Sey

Granice światów

II.
Rozległy kompleks budynków instytutu, wznoszących się nad równie rozległą i bogatą bazą podziemnych pomieszczeń, rozciągał się na skraju zaskakujących w owym pustynnym regionie mokradeł.
– Czy bagienny klimat wam nie szkodzi? – zapytałem patrząc z tarasu wychodzącego na daleką przestrzeń nieskażonej ludzką ingerencją przyrody rozciągającej się zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej. Towarzyszyli mi Ted i Angela, specjaliści od rzeczy, które trudno nawet nazwać jednym słowem. Oprowadzali mnie po terenie należącym do instytutu. Mieli za zadanie pokazać mi wszystko, czego sobie tylko zażyczę i dać odpowiedź na każde moje pytanie.
– Zupełnie nie. To, na co teraz patrzymy to rodzaj hologramu, iluzyjny obraz, który dla naszych zmysłów tak naprawdę nie istnieje – wyjaśniła skwapliwie Angela.
– Czyli mógłbym podejść bliżej i przekonać się, że rosną tam takie same kępy trawy i rzadkie drzewa, jak wszędzie wokół miasteczka? – pytałem dalej, zadziwiony. Ted uśmiechnął się.
– Usiądźmy – zaproponowała Angela. – To dłuższa rozmowa, warto odpocząć, odprężyć się. Co ci podać? Może być cola, woda mineralna, kawa, herbata z lodem albo piwo.
Taras, częściowo oszklony, a częściowo zupełnie odsłonięty na wszelkie wpływy pogody zagospodarowano białymi okrągłymi stolikami i wypoczynkowymi fotelami. Automaty ustawione w głębi przy drzwiach serwowały kilka najpopularniejszych napojów dla chętnych ponapawać się widokiem bezludnego i egzotycznego pustkowia.
– Piwo – powiedziałem. – Te cuda warte są toastu.
Angela po chwili przyniosła mi plastikową szklankę pełną słomkowego, lekko pieniącego się napoju, który zwano tutaj piwem, ale które z piwem – moim zdaniem – niewiele miało wspólnego. Bliżej mu było raczej do jabłecznego cydru, który znałem dobrze z Europy. Nosiło nazwę „Piwo Jemiołak”, a wielki budynek browaru, który je produkował znajdował się na skraju ogrodzonego terenu instytutu i miasteczka.
– Słucham wszelkich objaśnień – przywróciłem temat.

III.
– Widok, na który właśnie patrzymy – rozpoczął z powagą Ted – jest i nie jest iluzyjny. Przedstawia świat, który istnieje rzeczywiście w tym miejscu, ale w innym czasie.
– Czyli bariera, która nas od niego odgradza jest barierą czasu? – zapytałem ze zrozumieniem, I przypomniałem sobie historię chronowizora, który został przed laty uznany przez Watykan za diabelski wynalazek, rozebrany na części, a części owe upłynniono w nieznanych miejscach i stronach. Oto badawczy ludzki umysł znów wpadł na tę samą ideę i sposób. Krótko mówiąc, dostępu do wiedzy nigdy nie da się zniszczyć na zawsze i naprawdę skutecznie.
– Yhm. Faza Alfa projektu ukazała nam w pełni ów obraz, który jednak na początku nie był tak doskonały, jak teraz. Był to rozedrgany i nietrwały miraż. Na tyle fascynujący, że rozpalił nasze umysły i wpadliśmy w istną gorączkę twórczą – kontynuował Ted. – Dokonaliśmy od tamtego czasu wielu odkryć i ustaliliśmy parametry pozwalające zakotwiczyć ów obraz na tyle, że właściwie może być dostępny naszym oczom dzień i noc.
– Hm… Co by było, gdybym tam podszedł? Co zobaczyłbym naprawdę? – spytałem.
– Pewnie byłeś nieraz w trójwymiarowym kinie – dodał Ted. – To podobne wrażenie. Możliwość bycia w tym świecie nieomal naprawdę.
– To jednak było kiedyś. Teraz jest już inaczej – dorzuciła Angela zerkając na mnie przeciągle. – Trwa faza Beta projektu. Budujemy przejście. Wrota innymi słowy.

Zauważyłem, że dłoń Teda, w której trzymał puszkę z colą lekko zadrżała. Działo się to z tłumionego podniecenia. Oczy wlepił w widok rozciągający się przed tarasem, więc nie bił we mnie bezpośrednio ich nadzwyczajny blask. Chyba wszyscy musieli się tutaj specjalnie uczyć skrywać swój entuzjazm i rozgorączkowanie.
– Wokół nas istnieje wiele światów, pomiędzy którymi istnieją podobne przejścia – dodała Angela – Są to jednak światy ludzkie lub zbliżone do ludzkich, dostępne naszej świadomości dość łatwo. Potrafimy nawet wzajemnie się odwiedzać z mieszkańcami niektórych z nich i wymieniać się wiedzą i doświadczeniami.
– Jednak to właściwie czysta zabawa w porównaniu z tym światem, który tutaj widzisz i z zadaniem, który on postawił przed nami – wszedł jej w słowa Ted.
– Dlaczego?
– To świat bardzo zamierzchły, można rzec prastary. Pierwotny.
– Kilkanaście tysięcy lat? – spytałem wlepiając wzrok w mgły zalegające ponad widocznym w oddali zielonym wzgórzem, wznoszącym się w głębi bagiennego obszaru. Po chwili ciszy rzuciłem:
– Kilkaset tysięcy?
– Nie zbadaliśmy go jeszcze dostatecznie. Według wstępnych ocen jest to przynajmniej… sto milionów lat temu. O ile w istocie linia czasu, tak jak ją sobie wyobrażamy w ogóle istnieje – usłyszałem cichą odpowiedź Teda. I głośne przełknięcie resztki coli z jego puszki.
– Choć wydaje się nam biec ona zawsze prosto przed siebie, to jednak tak naprawdę jest pętlą, wirującym po spirali pierścieniem – dodała od siebie Angela.
– Nieźle – westchnąłem z wrażenia. – Uch, to czasy wielkich drapieżnych dinozaurów, czyż nie?
– Tak…
Milczenie.
– Macie zamiar tam wejść?
– Pracujemy nad tym. Trzeba jeszcze wielu przygotowań – stwierdziła Angela.
– Niemniej stoimy w drzwiach i zerkamy przez uchyloną szparę – dodał Ted i było słychać prawdziwą dumę w jego głosie.
Zaczynałem zastanawiać się głębiej nad tym, co kryje się za faktem specjalnego zaproszenia mnie tutaj.

IV.
Nagle uderzył nas w twarz silniejszy podmuch wiatru. Był ciepły i suchy, niósł w sobie smak i zapach pustynnej prerii otaczającej miasteczko.
– Podprowadźcie mnie do szpary, o której mówiliście – powiedziałem z nagłym zdecydowaniem.
Wstaliśmy szybko od stolika, wyrzuciliśmy puste naczynia do kosza i zeszliśmy po kilku stopniach w dół z tarasu. Ruszyliśmy wolnym krokiem ku widokowi rozciągającemu się przed nami w całej swojej rozległości i soczystości barw rozjaśnionych popołudniowym, schodzącym ku zachodowi słońcem.
– Pięknie tutaj, prawda? – stwierdził Ted nie odrywając od niego wzroku.
Istotnie, musiałem mu to przyznać.

V.
Skraj mokradła był wyraźny i przypominał właściwie brzeg rozległego jeziora. Prawie nieprzeźroczysta, gęsta od błota na dnie woda chlupotała i rozbijała się o niego ledwie widocznymi drobnymi falami. Z wody wystawały wysokie trzciny i trawy zasłaniające ogromny podmokły obszar rozciągający się w oddali.
W pewnej odległości spośród trzcin i cienkich, słabo ulistnionych krzewów sterczących wprost z wody i usiłujących w niej rosnąć wznosiło się szerokie płaskowzgórze. Musiał to być właściwie brzeg większego stałego lądu, jak stwierdziłem po lepszym przyjrzeniu się. Był porośnięty żywą zielonością, która z naszego punktu widzenia sprawiała wrażenie szczelnej pokrywy składającej się z miękkiego, wyjątkowo wysokiego mchu. Ów „mech” rósł wszędzie na lądzie jako rodzaj poszycia, nad którym rozciągały się gęstniejące miejscami w całkiem nieprzenikliwe dla naszego wzroku przestrzenie niewiele od niego wyższego młodego lasu.
Nad wszystkim unosiły się mgły i opary. Zakrywały dalszy horyzont białą szczelną zasłoną, która tylko chwilami gdzieniegdzie przecierała się ukazując magiczne dale. Połyskiwały w słońcu niczym obsypane kryształami załamującymi światło pod wszystkimi możliwymi kątami. Promienie zachodzącego słońca nasycały powietrze delikatnym oranżem, który wraz z mglistą bielą oparów, połyskliwością wody i intensywnie żywą zielonością porostów tworzył obraz jakby rodem z fascynującej egzotycznej baśni.
Zatrzymaliśmy się nie dalej jak metr od widocznego bardzo wyraźnie brzegu bagniska.
Ted kucnął i przesypywał w dłoni suchy piasek. Zrobiłem to samo. Była to dobrze mi znana rzeczywistość.
– Podejdź do wody i spróbuj jej tak samo dotknąć – powiedział po chwili Ted.
Posłusznie zbliżyłem się do brzegu. Woda marszczyła się, poruszała i niewątpliwie żyła w swojej rozedrganej połyskliwości tuż koło moich stóp w traperskich butach, chroniących przed kąśliwymi mieszkańcami pustyni. Wyciągnąłem rękę i spróbowałem ją w niej zanurzyć. Iluzja zdawała się trwać jeszcze w odległości milimetra od jej powierzchni. Dotyk jednak zasygnalizował mi coś innego, niż wzrok. Moja dłoń oparła się o płaską, twardą, pionową powierzchnię jak o niewidzialną ścianę.
– Ach, doskonałe złudzenie – wybuchnąłem śmiechem. – Czego dotykam?
Angela podała mi plastikowe okulary, o których dotąd myślałem, że to przeciwsłoneczne lustrzanki. Po założeniu ich ujrzałem przed sobą dwie olbrzymie lśniące kolumny, a między nimi wysokie na kilka metrów zamknięte w tej chwili Wrota. Śmiałem się dalej.
– Wiecie, do tej pory sądziłem, że Wrota Czasu to tylko symbol, kreacja naszego umysłu.
– I masz rację – stwierdził całkiem poważnie Ted. – To, czego teraz tutaj dotykamy jest rzeczywistością pośrednią i umowną.
– Chcę wszystko zobaczyć – postanowiłem nieodwołalnie.
Ted i Angela spojrzeli po sobie, w końcu Angela wzruszyła ramionami, a Ted rozłożył ręce.
– A więc, prosimy – powiedział Ted tonem gospodarza witającego natrętnego gościa.

wrota-czasu

VI.
Podeszliśmy wszyscy do Wrót. Były potężne. Wyglądaliśmy na ich tle jak filigranowe laleczki.
– Dębowe? – zastukałem zgiętym palcem w drewno, z którego wydawały się zbudowane.
– Powiedzmy – zaśmiał się Ted. – W rzeczywistości są to dwie idealnie okrągłe, kamienne kolumny, zawierające rdzeń ze szlifowanego specjalnego kryształu. Stoją tu jednak zakotwiczone w innym wymiarze, dlatego nie widzimy ich bezpośrednio.
Ogromne odrzwia nie były zamknięte do końca. Pozostała między nimi kilkucentymetrowa szpara, przez którą wpadało światło widzianego przez nas wcześniej pra-świata. Przysunąłem do niej dłoń i poczułem ciepły wilgotny powiew powietrza. Zbliżyłem tam nos i wciągnąłem owo powietrze sprzed setek milionów lat w swoje płuca wielkim nieostrożnym haustem. Natychmiast zakrztusiłem się i dłuższą chwilę kasłałem ocierając łzy napływające do oczu.
– Zaskoczony? Mówiłam przecież – zachichotała Angela.
– Cóż za smród! – stwierdziłem wreszcie – Ale można się przyzwyczaić!
Ostrożnie zbliżyłem znów twarz do szpary i dałem się omieść ciepłemu powiewowi. Był lepki, duszny, parny, o ostro-słodkim zapachu butwiejących roślin i gnijącej wody. Po chwili pochyliłem się i tym razem przytknąłem do szczeliny ucho.
– Słyszę, naprawdę słyszę! – ucieszyłem się jak dziecko. – Chlupot wody, szum i jakieś szelesty… Niesamowite!

Wyraz twarzy Teda nie wydawał mi się jednak do końca szczery, zauważyłem to jednym rzutem oka. Był chyba zaniepokojony rozmiarem mojej ciekawości, choć starał się ten niepokój zamaskować. To spostrzeżenie skłoniło mnie do dalszych dociekań.
– Chcę usłyszeć, jak daleko zaszła już w realizacji faza Beta projektu – oznajmiłem dobitnie.
– Doprawdy, niewiele dalej – odezwał się po chwili Ted prawie naturalnym głosem. – Umieściliśmy na skraju prototyp pojazdu dla ewentualnego obserwatora, który kiedyś przekroczy Wrota zupełnie.
– Pokażcie mi to – powiedziałem zdecydowanie.
Ted, dzięki specjalnemu osobistemu połączeniu z bazą głównego komputera miał władzę nad Wrotami. Pod jego dotknięciem uchyliły się nieco więcej, tyle, by człowiek mógł się przecisnąć na drugą stronę.
– Nie skrzypią? – zażartowałem, aby zagłuszyć wzbierające podniecenie. Z wrażenia serce podeszło mi do gardła.

Wsadziłem najpierw w rozchyloną wolną przestrzeń moją ciekawską głowę i dłuższą chwilę chłonąłem poznany wcześniej widok spowitych oparami bagien i odległego zielonego lądu. Płuca pracowały tutaj intensywniej, musiałem o wiele szybciej oddychać, aby się dotlenić.
– Wejdźmy – usłyszałem z tyłu spokojny nagle głos Teda. – Brzeg jest pod naszą kontrolą.

VII.
Przekroczyłem granicę światów pierwszy, za mną weszła Angela, a na koniec Ted. Zmrużyliśmy oczy od ostrego światła słońca, które stąd wydawało się większe. Oczywiście, przyklęknąwszy od razu zanurzyłem dwa palce w wodzie, wskazujący i serdeczny, skrycie czyniąc nimi święty znak.
– Zaiste, mokra – przyznałem z podziwem.
Ted zaprowadził mnie zaraz kilka kroków w bok, gdzie w przybrzeżnych szuwarach ukryto czółno, prymitywnie wydrążone w okorowanym drewnianym pniu. Mogło zmieścić w sobie tylko jedną osobę. Niewiele myśląc wskoczyłem do krypy, która zachwiała się na wodzie pod moim ciężarem i chwyciłem do ręki kij służący do odpychania się od dna.
– Uważaj! Bądź ostrożny! Ten świat jest żywy, istniejący, nie wiadomo, co w nim naprawdę czyha – zawołał Ted. – Nie płyń dalej, niż na odległość sześciu metrów. To granica ochronnej tarczy czasoprzestrzennej. Za nią trzeba być o wiele lepiej przygotowanym.

Odbiłem się od brzegu jednym zdecydowanym odepchnięciem kija. Dno było grząskie, miękkie, ale jeszcze dość płytkie. Dziób czółna szybko wjechał w pierwsze przybrzeżne, niezbyt gęste w tym miejscu szuwary, które rozchyliły się pod jej naporem. Przyklęknąłem na jego dnie, aby lepiej utrzymać równowagę. Położyłem kij obok siebie. Rozpędzona łódka zwolniła naturalnym sposobem, a ja całym sobą oddałem się chłonięciu wrażeń płynących do mnie zewsząd.

Tak naprawdę modliłem się teraz. Z podziwu, miłości i zgrozy.

Ten świat nie był piękny, nie był zdumiewający ani fascynujący. On zwyczajnie… zbijał z nóg.  Ogarnęła mnie mimowolna nabożność w obliczu majestatu dzieła rąk Stwórcy Światów.
Nagle postanowiłem zaryzykować i odbiłem się jeszcze raz od dna. Czółno wpłynęło w obszar wodnych traw, które zasłoniły mi widok brzegu i czekającej tam na mnie pary naukowców.
– Zawracaj, Worren! – zawołał zaniepokojony Ted. – To zbyt niebezpieczne!

Oczarował mnie zielony ląd w oddali, który, jak teraz oceniłem, znajdował się dalej, niż mi się zdało z brzegu. Perspektywa tego świata była chyba inna, być może z powodu odmiennej przeźroczystości powietrza i intensywności nasłonecznienia. Jednocześnie, gdy utrzymywało się nieruchomo wzrok na jednym wybranym punkcie zaczynał on jak gdyby przybliżać się, podobnie jak w lornetce.
Odczekałem dłuższą chwilę, aż ruch czółna prawie zupełnie zanikł i pogrążyłem się w kontemplacji rozciągającego się przede mną obrazu gęstego, choć wyraźnie młodego jeszcze i stosunkowo niewielkiego lasu podszytego zielonym mchem wysokości dorosłego człowieka.

VIII.
Nagły ruch czegoś przemykającego błyskawicznie pomiędzy gałęziami zbudził mnie z zachwytu. Fala adrenaliny uderzyła w mój mózg natychmiastowym hasłem do odwrotu. Ciało samo reagowało i działało pod wpływem niesamowitego strachu, który rozlał się natychmiast w żyłach gorącym strumieniem. Wbiłem kij w dno i pchnąłem krypę ku brzegowi. Tak silnie, że sekundę potem wyskoczyłem z niej na piasek i wpadłem wprost na Teda.
– Cholera, co to było? – bełkotałem odzyskując z trudem równowagę. Obejrzałem się za siebie. Szuwary już się zasunęły, a widoczny w oddali zielony ląd wydawał się nadal nieporuszony, cichy i absolutnie spokojny w swojej baśniowości. – Dinozaur? Prawdziwy dinozaur? Widzieliście?
Nie, niczego nie zauważyli. Nie byli jednak wcale zdziwieni tym, co powiedziałem.
– Oto niesamowite ryzyko wejścia w ten świat – stwierdził Ted, marszcząc brwi. – Nie jesteśmy jeszcze gotowi i kto wie, czy w ogóle kiedykolwiek zdecydujemy się z nim zmierzyć. Sam widok potrafi unicestwić wszelkie reakcje nerwowe, które warunkują zachowanie człowieczeństwa i bezpiecznej samokontroli. A co dopiero mógłby zrobić atak? I rzeczywiste zranienie? Nie sposób przewidzieć, na jakie koszmary naraziłoby to zaatakowanych.
– Och. Był cętkowany jak jaguar! – gadałem jeszcze pod wpływem wrażenia. – Czy nie boicie się, że coś takiego mogłoby wedrzeć się przez Wrota na naszą stronę?
– Nie – uśmiechnęła się łagodnie Angela. – Nasz świat ma pod każdym względem inne i zbyt różne parametry od tego. Żadna z żyjących tu istot nie zdołałaby przenieść się do nas i przeżyć. Można by to porównać do konieczności wdrapania się po pionowej idealnie gładkiej skale wysokiej na tysiąc metrów. Zejście i wejście jest dla nas technologicznie możliwe, jak sam się przekonujesz, ale dla żadnej spośród prymitywnych istot absolutnie nie.
Wróciliśmy tą samą drogą, którą tam weszliśmy.

IX.
Kolejne dni spędziłem w instytucie zwiedzając liczne pracownie i laboratoria, w których również pracowano nad zagadnieniem Wrót, ale pod najróżniejszymi innymi kątami. Naukowcy chętnie pokazywali mi swoje osiągnięcia. Byli z siebie dumni, radośni, zainspirowani i głęboko poruszeni efektami swoich badań. Wziąłem udział w pokazowym wejściu do sąsiedniego świata, które zostało wcześniej uzgodnione przez obie strony. Dane było mi spotkać tam ludzi zajmujących się tym samym tematem, choć przy użyciu nieco innych przyrządów i metod analitycznych. Byli biali, wysocy i inteligentni.
– Porozumiewamy się za pomocą wspólnie uzgodnionych symboli, pisma i znaków. Wpadliśmy na pomysł utworzenia organizacji, które rozwijałyby w różnych liniach czaso-kultur zasady przydatne dla trwania kontaktów. Posyłamy tam najpierw swoich specjalistów, a w zamian przybywają uczeni stamtąd do nas. Trzeba stwierdzić, że to głęboko rozwijający proces.
W praktyce – jak się sam o tym przekonałem – odwiedzanie siebie nawzajem nie było trudniejsze, niż przejście z pokoju do pokoju. W trakcie doświadczania wszystkich tych atrakcji ani na chwilę jednak nie przestałem pamiętać wrażenia, które obudziło we mnie wejście do pra-świata. Nie dawało się po prostu zapomnieć. Ani z niczym porównać.

Z Tedem i Angelą widywałem się już rzadziej i głównie towarzysko, podczas przyjęć i na pół oficjalnych spotkań wieczornych urządzanych przez chętnych do poznania mnie doktorów i profesorów oraz ich żon. Szybko wprowadzali mnie w swoje pomysły i szalone tajemnice.
– W kilku sąsiednich światach utrzymujemy stałe grupy eksploratorów, którzy zmieniają się co jakiś czas. To jedyny sposób zebrania maksymalnie wielu informacji i nauczenia się czegoś o innych kulturach – wyjaśnił mi Mercurio, znawca starożytności. – Możliwa jest w pełni wymiana kulturowa, badawcza oraz… genetyczna.
– Co to znaczy?
– Zdarzają się niekiedy sympatie pomiędzy przedstawicielami odmiennej płci z różnych światów. W zasadzie nie zabraniamy tego. Interesuje nas zagadnienie dziedziczenia cech. Każdy świat ma przecież nieco inne parametry warunkujące zmysły i tym samym wrodzone zdolności. Może to nas nawzajem głęboko wzbogacić – wytłumaczył Mercurio. Po czym przedstawił mi swojego trzyletniego synka, Urania.
Chłopczyk spoglądał na mnie wielkimi ciemnymi oczami matki stojącej przy Mercuriu i grzecznie wyciągnął drobną łapkę w moim kierunku.
– Uranio ma rozwinięte zdolności jasnowidzenia i potrafi już całkiem dobrze czytać myśli – pochwalił się dumnie tata.
– Ten pan chce się bawić w grę, która jest bardzo, bardzo straszna – zademonstrował swoje umiejętności malec.
– Wydaje ci się! – zareagowałem natychmiast. – Nie chcę, aby ktokolwiek zaczął grać w tę grę, dlatego jej pilnuję.
Chłopiec zrobił zdziwioną minkę.
– Ona już się zaczęła, nie wiesz tego?
Przeszył mnie zimny dreszcz. Na szczęście rodzice Urania, zajęci witaniem wchodzących do salonu gości nie usłyszeli dalszego ciągu naszej rozmowy. Między przybyłymi byli także Ted i Angela.
– Ok – pogłaskałem malca po głowie – świetnie, że mi powiedziałeś. Teraz wszystkiego dopilnuję, nie obawiaj się.
Niestety, nie było to takie proste. Ted zbywał moje pytania zdawkowymi odpowiedziami, a Angela konsumowała drinki, które zdawały się ją najbardziej interesować. Sprawili jednak na mnie wrażenie szczególnie niespokojnych i nieobecnych myślami.

wrota

 

X.
Dopiero na drugi dzień dowiedziałem się od nich o nieprzewidzianych efektach ich tajnego przedsięwzięcia. Oboje byli przerażeni i zdruzgotani.
– To „coś” wdarło się w międzywymiarową przestrzeń!
– Jak? Gdzie?
– Nie doceniliśmy energii, refleksu, inteligencji i dzikiej siły przetrwania tych zwierząt – wyszeptał pobladły Ted. – Jedno z nich dostrzegło nas i ruszyło w pogoń. Zdołaliśmy wrócić i przebiec przez Wrota, ale nie udało się ich w porę zatrzasnąć!
– Przecież powiedziałeś, że to niemożliwe, że to przerasta ich możliwości.
– Myliliśmy się! Mają niesamowity instynkt orientacji, bezwzględność i prędkość reakcji przekraczającą wszystko, co znaliśmy do tej pory.
– Gdzie się wdarło? – zmarszczyłem brwi.
– Nie wiemy. Natychmiast znikło z naszych czujników. Przypuszczam, że zostało przyciągnięte przez inny czas i świat, który zachował jakiś rodzaj prymitywnych wibracji – odpowiedziała Angela.
– Trzeba zawiadomić ludzi odpowiedzialnych za kontakty między światami – zdecydowałem od razu, a Ted nie sprzeciwił się niczemu.

XI.
Pierwsze kroki skierowaliśmy do Wrót. Tam Ted postarał się ustalić miniony moment wdarcia się dinozaura w późniejszy świat, aby prześledzić – choćby przy pomocy komputerowych symulacji – jego najbardziej prawdopodobną drogę. Dość długo nie było żadnych wyników, aż nagle całkiem niespodziewanie znaleźliśmy się w punkcie „zero” czasu, o który nam szło. Był to dosłownie ułamek ułamka sekundy. Na nasze szczęście znajdowaliśmy się w pewnej odległości od właśnie zamykających się Wrót, gdy bestia galopująca przed siebie z wysokim i ledwie przez to słyszalnym dla naszych uszu piskiem minęła nas w swoim szaleńczym pędzie naprzód. Zamarliśmy w jednej chwili jak posągi, sparaliżowani strachem przerastającym rozum. Prędkość, mordercza dzikość i agresja, którymi dysponowało to zwierzę przewyższyły wszystkie nasze wyobrażenia.
– Musimy natychmiast ostrzec innych – szepnęła Angela.

W pewnej odległości od Wrót i od naszej trójki zauważyłem Angelę i Teda skamieniałych ze zdumienia w chwili pierwszego wtargnięcia bestii w wyższe światy. Przejęci sytuacją nie zauważyli nas, co błyskawicznie uznałem za dobre w tamtej chwili. Linia czasu rozszczepiła się na dwa tory wydarzeń, a bliźnięta czasowe musiały działać na każdym z nich po swojemu. Aż do chwili zapętlenia i spotkania się oko w oko ze sobą w przyszłości.
Wszystko teraz wydawało się lepsze, niż trwanie w miejscu i czekanie na atak z nierozpoznanej strony. Ruch fizyczny przywrócił mi panowanie nad emocjami.

Puściliśmy się biegiem wzdłuż głównej uliczki pomiędzy budynkami naukowego osiedla, aby zatrzymać się na rozległym strzyżonym trawniku przed najwyższym białym budynkiem, na którym widniał szyld „Jemiołak”. To w nim mieściła się główna baza kontaktowa z sąsiednimi światami. Jak się szybko przekonałem, jej główny zrąb zakotwiczony w czasie teraźniejszym sięgał wyższego wymiaru, niby niewidzialny wieżowiec. Dla zwykłych mieszkańców miasteczka był to zawsze i tylko Browar.

Zauważyłem uchylone okno na parterze. Z piętra powyżej dobiegał przez otwarte okno głośny dźwięk fortepianu. Ktoś bębniąc szaleńczo w klawisze grał jakiś hard rockowy utwór z taką ekspresją, jak gdyby chciał obudzić wszystkich świętych w promieniu kilometra.
– Tam! – wskazałem dłonią.
Niewiele myśląc przebiegliśmy szybko spory obszar starannie strzyżonego trawnika i dotarliśmy do ściany budynku. Zajrzałem przez uchylone okno na parterze. Wszystko zdawało się pozostawać w najlepszym porządku. Niewiele myśląc wskoczyliśmy tędy do środka.
– Rozejdźmy się ostrożnie każde w inną stronę – zdecydowałem – i sprawdźmy sąsiednie pomieszczenia. Jeśli są tam ludzie zwołajmy ich tutaj, aby przygotować się do ucieczki… Niepokoi mnie piętro wyżej. Tam dzieje się coś niezrozumiałego, a grający na fortepianie jakby lekko zbzikował. Może próbuje się z tym czymś dogadać albo ostrzec innych?
– Mój Boże! – szepnęła Angela. – Od niedawna uruchomiliśmy tam podgląd przyszłości!
– Spokojnie, to może być tylko nasza fantazja – Ted położył jej na ramieniu swoją dużą dłoń. – Zajrzę tam sam, i na wszelki wypadek zablokuję przejście, a ty sprawdź sąsiednie pracownie na parterze.

XII.
Z duszą na ramieniu otwieraliśmy jeden po drugim wysokie białe drzwi oddzielające od siebie poszczególne pomieszczenia. Dość szybko odetchnąłem z ulgą. Wszędzie panował zupełny spokój, gdzieniegdzie rozleniwieni strażnicy witali nas ze zdziwieniem, ale sympatycznie, chętnie zapraszając do rozmowy. Zdecydowałem się na razie nikogo nie niepokoić. Prosiłem tylko wszystkich po kolei, aby każdy zbadał swoje otoczenie, a o jakimkolwiek podejrzanym ruchu, niezrozumiałym hałasie czy dziwnym zjawisku niech natychmiast melduje bez sprawdzania przyczyny. My będziemy czekać przez najbliższe kilka godzin w pokoju konferencyjnym.
Z biegiem czasu myśl o pojawieniu się prymitywnego drapieżcy w znanych nam miejscach stawała się dla mnie coraz mniej prawdopodobna. W końcu zawróciłem do saloniku, w którym umówiliśmy się na podsumowujące spotkanie. Zastałem już tam spokojnie rozmawiających ze sobą Teda i Angelę. Siedzieli na sofie czekając na mnie.
– Wszędzie cisza i spokój – zameldował Ted. – Zajrzałem na piętro. Trwa tam wstępny ogląd świata z dość niedalekiej przyszłości. Ale prócz szalonego fortepianisty nie ma w nim niczego podejrzanego. Muzyk w pierwszej chwili wydał mi się do kogoś znajomego podobny. Ale to z pewnością złudzenie. Wielu ludzi jest do siebie podobnych, choć nic ich nie łączy. Uznałem, że jednak warto nam wiedzieć, co tam się dzieje i co może się jeszcze wydarzyć. Podgląd pozostawiłem nadal czynny..
Uspokoiło mnie to trochę, lecz wydłużające się czekanie na wieści od pozostałych strażników i badaczy znów obudziło głębokie rozedrganie serca. Milczałem jednak starając się zachowywać równowagę umysłu i nie siać paniki.
– Boję się czegoś – stwierdziła nagle głośno Angela. – Chciałabym już stąd wyjść.
– Nie możemy zostawić ludzi samych – odpowiedział Ted. – Poczekajmy spokojnie, pewnie ostrzeżenie wszystkich zajmuje więcej czasu, niż sądziliśmy.
– Oczywiście – przyznała mu rację Angela.

A mnie tymczasem wzrastający niepokój pchnął ku oknu, przez które co chwila nerwowo wyglądałem. Już wkrótce siedziałem na parapecie, a jeszcze po chwili podciągnąłem do góry nogi i umieściłem je po zewnętrznej stronie okna. Przytrzymywałem ręką uchylną szybę, aby móc się nią odseparować od wyczuwanego zagrożenia albo od zewnątrz, albo od wewnątrz, w razie gdyby się jakieś nagle rzeczywiście pojawiło. Tu, lub tam.

Wtem przeraźliwa muzyka dobiegająca z piętra umilkła. Zapadła głucha cisza. Równie niesamowita, jak hałas, który czyniła jeszcze przed chwilą.

Nieomal w tej samej chwili ujrzałem kobietę, która wykonała szaleńczy skok z otwartego okna pokoju nad nami wprost na trawnik. Patrzyłem na nią ze zdumieniem i przejmującą serce zgrozą.
Odruchowo wyprostowała się i stanęła naprzeciw nas wcale nas nie widząc. Wszystko toczyło się na moich oczach jak gdyby w zwolnionym tempie. Miała twarz zniekształconą, lekko nabrzmiałą, dziwnie podobną do Angeli. Ale może tylko mi się zdawało…
Ledwie podniosła się na nogi, aby ruszyć biegiem przed siebie ku miasteczku, gdy z góry spadła na nią, wprost z wychylającej się przez okno paszczy gadziej bestii, ogromna kropla krwi.

(Zapisane w Wielki Poniedziałek 2003 roku)

Śnienie synchroniczne: temat 2

Tym razem nie umawialiśmy się na wspólne śnienie, choć pewna gotowość była u mnie i u Pawła. Mnie spontanicznie przyśnił się sen, w którym pojawił się Czarny Kolos. I wtedy sformułował się sam z siebie temat kolejny wspólnego śnienia, które z pewnych względów synchronicznym będę musiała nazwać.

Scarlady

Temat 2: Lilith

Śniłam tak jak to mi się zdarza ostatnio – poziom 6. Wspólna sypialnia domu dusz, gromadząca ponoć (wg JB) wszystkie żyjące aspekty mojej duszy. Wśród jakichś kobiet nieznanych mi, w różnym wieku, siedzących w kucki w kole [jak czarownice] w miejscu sali, gdzie nie ma łóżek, Jolka. Przysiadam się do nich, zapalam długiego cienkiego papierosa, który wygląda jak kadzidło i wciągam dym, jakoś słabo się tli [nie mam upodobania do kultów], w końcu oddaję go Jolce, jako bardziej wprawnej w paleniu, tak papierosów, jak zielska. Kładę jej głowę na kolanach, zerkam z dołu na jej twarz, czy ją czas zmienił. Widzę tylko fragmenty twarzy, nigdy wprost, ale rozróżniam, że nie ma makijażu, spoważniała, przestała być krzykliwa i bezczelna. Wstaję i mówię o niej do znajomego: Ona była kiedyś istną Gwiazdą… Jaką gwiazdą? – dopytuje ten, ale nie składa się odpowiedzieć. Tłumaczę tylko, że zachowywała się po gwiazdorsku. Odsuwam się od dziewczyn, teraz idę w kierunku jego miejsca spania po prawej stronie. Zdejmuję po drodze spodnie, ale zasłania mnie długa koszula, a nawet dwie. Siadam na jego łóżku. Łóżko jest wąskie pojedyncze, ja też takie mam. Z tym, że jego jest nieco szersze od mojego i chwilę rozważam pomysł, aby tu z nim spać tej nocy. Ale rezygnuję. [Jak widać obyczajowość w tej przestrzeni była nader swobodna i nieskrępowana]. Skądś znam tego młodego człowieka – zastanawiam się. Jest dość niespotykanym mężczyzną, jeśli tak go polubiłam. Z boku stoi grubas w wieku odpowiednim, w czarnej połyskliwej koszuli opiętej ciasno na wystającym tłustym brzuchu, pewnie chciałby do mnie zagadać, ale obecność młodego go peszy. Tylko patrzy. Sypialnia była dużą salą z łukowatym sklepieniem, coś zaczęło klekotać w ścianie i pojawiła się grupka „klekarzy”, by znaleźć źródło awarii instalacji, nie było wiadomo czy elektrycznej, czy innej. Zaczęli wycinać dziurę w gipsokartonowej białej płycie (po środku Ekranu snu w kierunku na prawo). Najpierw niewielką, potem coraz większą. W końcu odkryli duże łukowate przejście w czerwonej ceglanej jakby zamkowej ścianie. I sobie poszli. Zajrzałam tam z moim młodym znajomym i ogarnęło mnie zdumienie. Przejście otwierało wlot do ogromnej otchłannej studni, w której sterczał kolosalny czarny mężczyzna, wystawała tylko jego czarna głowa ze świecącymi jasno/biało oczami bez źrenic. Patrzył wprost na nas.

Po obudzeniu się rozpoznałam w młodym znajomym PZ. Wyraz klekarze skojarzył mi się już we śnie z klekotem i bocianami. Zawiera w sobie słowo: lekarz. K-lekarz. Specjaliści od (zwiastowania) narodzin nowej świadomości wykraczającej poza strefę 1-5? (czerwone ceglane wejście to brama 5/6 wiodąca przez karmę). Ów kolos, jak wcale nie cień nie przestraszył nas, był to ktoś budzący szok, ale i podziw, potężny, kto samodzielnie przebrnął przez otchłań i zaczął wyrastać ku górze. Pewnie dobrze, że Jolka przestała gwiazdorzyć, bo potrzeba skromności, aby go/tak ogromny cień zintegrować.

Ten sen, a raczej czarny olbrzym z białymi ślepiami zainteresował Pawła. Wkrótce napisał do mnie:

PZ: Spałem teraz, bo nie spałem w nocy, pytałem kim jest olbrzym z twojego snu… Przyśniła mi się kobieta, która mieszkała pod 12 w bloku. Ciężko było ją tam odnaleźć, nie wpuszczała każdego. Ja ją dobrze znałem. Była nimfomanką, zawsze nago chodziła, zamiast bielizny miała łańcuszki na ciele, srebrne lub złote. Miała z naszym kolegą uprawiać seks. Ale on się bał i zrezygnował, wszystkim kopara opadła, że nie chce (On jest prawiczkiem), ona powiedziała, że nie może tego zainicjować, on musi zacząć, no i mniej więcej tyle. Ja do niej chodziłem po kryjomu przed wszystkimi. Takie wspomnienie we śnie miałem.

ES: Ha, ciekawa postać. Bogini z 12. Ktoś jak Lilith!

PZ: Zdawała się moją przyjaciółką z kiedyś. Ja początkowo myślałem, że mieszka pod nr 6, ale potem przeskoczyłem w inną postać chyba i mówię: nie, ona mieszka 11/12. [Czyli ma swoją delegaturę na 6 poziomie! Jak w moim śnie z Jolką]. Szło się labiryntem. Za pierwszym razem prowadził ktoś inny i szliśmy pod 6. I ślepa uliczka, nikogo tam nie było. Nie szło przejść dalej. Więc cofnęliśmy się, ja zacząłem prowadzić, skręcaliśmy w bok i w górę, i drzwi były do niej po prawej i prosto tam weszliśmy. Po drodze jakaś lokatorka niższego piętra wołała, że my idziemy zapewne do tej kobiety, ja zakryłem twarz, by mnie nie widziała [Niższe poziomy mają nieszczególne zdanie o obyczajowości L.]. Nie chciałem być rozpoznany, potem stałem się na własne życzenie niewidzialny [!] na tych schodach, by mnie nikt nie zobaczył. Do mieszkania weszliśmy bez pukania, kolega otworzył, byłem nieco zdziwiony, bo tak się nie robi [bezceremonialność, czyli nie potrzebuje specjalnych rytuałów i kajania się, żeby się do niej dostać]. Weszliśmy i scena się zmieniła. Nie pamiętam już co się działo, no i potem była akcja z kolegą, który nie chciał wejść w stosunek z nią…

ES: Z wielu względów to ciekawe, co śniłeś. Ta postać Lilith, bo to zapewne ona jak sądzę, to „moja” Liliana z opowieści Ogrodnika! W moim śnie o kolosie wystąpiła jako Jolka (zresztą i we śnie-opowieści wystąpiła z jej rysami). Patrzyłam z dołu na jej twarz w górze, jak na Gwiazdę, która zbladła. Życie tej mojej dawnej znajomej też symbolicznie pasuje do tej postaci. Bezczelna i nieco wulgarna piękność łamiąca serca facetów, kręcąca się przy szkole filmowej, a jej największa rola to statystki, pijanej prostytutki w pewnej erotycznej komedii. Chyba uszykował się samoistnie ciekawy temat.

PZ: Oki! Ciekawie, tylko pomimo tego, że to była Lilith, była bardzo miła wobec mnie. Zobaczymy, co dalej z tego wyniknie.

ES: To prawdziwie stara piękność. Choć czasem śni się jako mała dziewczynka, lolitka, wyuzdana kochanka starych pedofilów.

PZ: Masz może jakiś artykuł o Lilith na blogu?

ES: Nie. Ale ogólnie rzecz biorąc kim i skąd pochodzi opisano na Wikipedii. Można trochę znaleźć na blogach czarownic. Na przykład na blogu Faridy, jest kilka wpisów o Lilith z punktu widzenia psychologii głębi, jako archetypu i cienia kobiecości. Lilith to także obiekt, a raczej jeden z punktów środkowych eliptycznej orbity Księżyca , uwzględniany w astrologii. Można o nim przeczytać na Tarace.

Temat wciągnął mnie samoistnie. Czarny kolos okazał się mniej ważny, niż Jolka – stara gwiazda, która zbladła. Może w rzeczywistości (na jawie tej strony) Lilith to konkretna gwiazda? Lub miejsce na niebie?

PZ: Dziś przed snem poprosiłem WJ o inspiracje odnośnie śnienia, tzn. by mi jakieś pytanie przyszło. Ale nim mnie natchnąć miało do sformułowania pytania, usnąłem.

ES: W moich snach-wizjach nazwano ją najstarszym aniołem świata, którego domeną jest wolność. Ona chroni buntowników i rewolucjonistów. Tych, co staczają się aż do piekła zwodzi, ale chroni tych prawdziwych, wznoszących się. Widziałam jej „prawdziwą twarz”, łysa stara pomarszczona kobieta z męskimi rysami, o skórze w kolorze rudym. W innych snach była wiotka, wysoka i piękna, choć bardzo stara, starość była jej tajemnicą, czasem skrywaną za grubym makijażem. Ale to są sny, czyli symbole przenośnie. Może chodzi o bardzo starą rasę istot z poprzedniego cyklu rozwoju wszechświata. Czyżby to byli moi czachulce SPOZA? Albo ich dusza? Z opowieści Ogrodnika wynika, że zamącili coś w genetyce powstających istot ziemskich w poszukiwaniu rozwiązania dla swego problemu. I maczali palce w powstaniu dinozaurów, które weszły w ewolucję. Ta pobladła Gwiazda z mojego snu (pisana z dużej litery), która przestała być gwiazdą… to podpowiedź… Zaś te łańcuchy na niej, które widziałeś… Chodzi o łańcuchy karmiczne zapewne.

PZ: Mnie się ona śniła jako piękna kształtna kobieta. A taka chuda wysoka, ciemne włosy, kiedyś, jak byłem wśród naukowców obcych, chciała mnie zwieść energią seksualną… ale ją przechytrzyłem. Mówiła we śnie, że taki ładunek energetyczny będzie długo zbierać, a ja jej go pozbawiłem i była pod wrażeniem, że dałem radę.

ES: Śniła mi się wiele razy jej wersja młoda, zapewne ze strumienia wstępującego – jak teraz mniemam. W kilku snach. Zawsze miała na imię Lisek. I była rudawa, piegowata, charakterystyczna (te wizyty rudej Pippi Langstrumpf swego czasu, to pewnie ta sama istota!), w sumie pozytywna osoba, sufrażystka.

Wtedy Paweł podesłał mi zapis swojego niegdysiejszego snu. I tu okazało się, że dzieje się coś szczególnego. Bowiem w tym samym czasie napisała do mnie koleżanka Monika, podsyłająca mi od lat niektóre swoje sny. Teraz też je miała i wydały jej się dziwne. Nie bawi się w śnienie inaczej, lecz medytuje, i uprawia różne techniki, mające przywrócić jej swobodę i uwolnić od karmicznych klątw i trudnej pamięci przodków. Najpierw wyśniła czaszkę (jakby mojego czachulca!) na tarasie w domu dziadków, która jej coś przynosiła w ustach. Później siedziała na kolanach Szatana i całowała się z nim [Lilith w mitach uważano za żonę Szatana]. Szatan wywracał „diabelsko” oczami. We śnie kolejnej nocy schodziła w dół w podziemne lochy i tam natknęła się na „złą królową” podobną do Angeliny Jolie, głaszczącej geparda… Uznałam wstępnie, że to jej cień, lecz teraz opowieść Pawła natchnęła mnie, by nadać owemu cieniowi imię.

PZ: „Widzę kobietę, brunetkę, podobna do Angeliny Jolie z filmu Czarownica, bardzo szybko ruszającą się na boki. Jej twarz nienaturalnie prędko się obracała, wręcz skakała. Lewo lewo lewo Prawo prawo prawo prawo, takie skoki. Obserwując ją, było to bardzo nieprzyjemne odczucie. Czułem od niej coś, co mnie wewnętrznie przerażało, cały byłem rozdygotany i wystraszony. Teraz jak to piszę, to też odczuwam jakiś niepokój, strach przed tą kobietą. W notatniku zapisane mam „była jakby poczwórna, uwięziona w piramidzie, w niewoli ruszała mechanicznie bardzo szybko głową” – ten widok strasznie źle na mnie wpływał, przerażało mnie to. Ktoś jej odchylił głowę do tyłu i przywiązał liną. KLIK. Coś jej zrobili i kobieta była spokojna, patrzyła przed siebie w jeden punkt, wprost na mnie.”

ES: O! Ciekawe. Piramida=matrix, zamknięta przestrzeń, starożytny Egipt. Próba ucieczki, mechanizm, kontrola, uwięzienie. Angelica=Anielica/Jola… kombinuję… Myślę, że mamy o czym myśleć. I śnić.

Monice, niczego jej nie tłumacząc, kazałam zadać pytanie przed snem, kim jest owa „królowa”. Odpisała następnego dnia:

M: Hej Ewo, w dzisiejszym śnie nie było już czarownicy. Za to byłam wraz z moją Mamą i Tatą w mieszkaniu moich Dziadków. Z drugiego pokoju zawołała mnie Mama, żeby mi pokazać wielką ćmę o nazwie Eszeboszoloza (Eschebosholoza), która ukryła się pod biblioteczką w małym pokoju. Ćma już kogoś zaatakowała wcześniej, teraz chciała zaatakować Mamę. Mama miała mi ją pokazać i świeciła tam sobie latarką, ale ja jej nie widziałam. Jakoś po obudzeniu się wiedziałam, że muszę to imię zapisać jako nie sz tylko sch.

Tak mi jakoś zaraz przyszło do głowy, że spotkała Lilith… Sprawdziłam wszystkie swoje tegoroczne sny, w których wystąpiła Monika. I bum! Wszystkie miały symbolikę Lilith, jeden nawet jej wizję.

Monika zaczęła szperać w sieci i odkryła ukryte znaczenie imienia ćmy. A także w ogóle jej motylej postaci… Spójrzcie na ten relief… i szczególny kształt skrzydeł bogini, co przypomina?

Babylon-relief

M: Oooo, Eshebo to taniec izraelski! esh po hebrajsku znaczy ogień i jest rodzaju żeńskiego. A Hebe to bogini i uosobienie młodości, szafarka nektaru i ambrozji na Olimpie. Jest też Shosholoza – taniec jakiegoś plemienia południowo afrykańskiego, [zawołanie] które było śpiewane głównie przez pracowników kopalni i mówiło o ciężkiej pracy. A znaczenie to: Iść do przodu. Lub: zrobić miejsce/przesunąć się dla następnego człowieka. Pomyślałam, że to ma znaczenie. Że ćma to połączone nazwy dwóch tańców. A ja się teraz na taniec zapisałam!

W takim razie i ja zapytałam wieczorem o Lilith, kim/czym jest i czego od nas „chce”, pojawiając się spontanicznie, bez żadnej naszej inicjatywy w snach moich, Pawła i Moniki.

Rwące się, słabe obrazy. Zapamiętałam tyle: pływam chyba motorówką, bo tak szybko po powierzchni wody, w zbiorniku wodnym ograniczonym wysokimi marmurowymi nabrzeżami w kształcie prostokąta. Pęd porywa mnie, jest wspaniale! Ktoś tą łodzią steruje, nie jestem sama. Przewodnik, bo ja zwiedzam to starożytne miejsce i głównie patrzę. Płyniemy po przekątnej w jeden z rogów zbiornika, tam zawracamy szybko wokół jakichś sterczących z wody pozostałości budowlanych, może cokołów i płyniemy znów prosto, tam znów zwrot, jakoś przypomina mi to specjalną pętlę. Rzecz dzieje się w pełnym słońcu. Zbiornik przylega do cypla, na którym sterczą resztki murów kwadratowej świątyni. Strzegą ich chyba trzy, lub cztery postumenty, dwa tuż przed nią, jeden czy dwa w głębi na niej? albo za nią, na których są wielkie niezamknięte pierścienie, osadzone ruchomo, mogły się kiedyś obracać. Wiem, że były w nie kiedyś oprawione zwierciadła ze specjalnego szkła, teraz to już tylko resztki ram. Manipulowano nimi w specjalny sposób, to musiała być wysoka technologia wytwarzająca jakąś energię lub niesamowite zjawiska!

Potem stoję przed okienkiem kasy. Za nim dwaj kasjerzy, urzędnicy. Przy mnie stoi po prawej mężczyzna, który chce u nich załatwić nielegalne pozwolenie na coś. Nie ma potrzebnych papierów. Wrzuca im przez okienko wyszukane i drogie towary żywnościowe, puszki, jakieś starannie opakowane serki. Pojedynczo, urzędujący szybko chowają je i wciąż chcą więcej. Ja zasłaniam mężczyznę tak, aby nikt z zewnątrz nie zauważył dawania łapówki.

Hipnagog: czerwone kobiece usta/Szczelina.

Oto wyniki śledztwa w necie. Sumeryjski relief z Lilith (obrazek powyżej) stojącą na kotach [gepard!] wśród sów trzyma w obu rękach dziwne pętle.
Ma swój odpowiednik w reliefie z innego regionu i innej kultury, bogini Ereszkigal (jak ćmie było na imię?…). Podobnie jak Lilith, skrzydlata Ereszkigal stojąca zamiast na kotach, na koziorożcach, nie trzyma jednak w rękach nic, lub zostało to z jakiegoś powodu wytarte. Jej skrzydła nawet bardziej przypominają skrzydła nocnej ćmy.

ereszkogal_kozio

Egipska Izyda przedstawiana z podobnymi skrzydłami nosiła na głowie lustro w identycznych ramach, które ujrzałam we śnie. Niektórzy utożsamiają te dwie boginie, a ich pozostałością w katolicyzmie może być kult czarnej Madonny.

Izyda

Tak oto zaczyna być zrozumiały dziwny ruch kobiecej twarzy ze snu Pawła, jak i to, że została ona tak mechanicznie unieruchomiona. Patrzenie wprost w oczy to jak w lustro.
Podobnie ja patrzyłam z dołu w górę na twarz Jolki, którą widziałam dziwnie fragmentarycznie z różnych stron, nigdy wprost.

Ogromne zwierciadła, których kształt pozostał odwzorowany na głowie Izydy musiały istnieć przy jakiejś starożytnej świątyni przyległej bezpośrednio do sztucznego zbiornika wodnego. Kapłani tej świątyni potrafili sterować owym urządzeniem, które wytwarzało jakąś przerażającą energię lub zjawiska, dlatego Paweł we śnie był przerażony. Być może miało ono związek z niewidzialnością. Ważna jest również pętla, fragment łańcucha.

Najprawdopodobniej, sądząc ze snu, gdzieś pozostają ślady tej machiny, zapisy lub resztki, które są strzeżone przez państwo, na którego terenie się znajdują.

W Rosji, jeśli wierzyć doniesieniom, od lat pracuje się naukowo nad zastosowaniem zwierciadeł do różnych dziwnych eksperymentów, w tym szuka się drogi poprzez czas. Ich wynalazcą jest niejaki Kozyriew.

Wspólne śnienie. T-rex

TEMAT 1

Dobraliśmy się spontanicznie, nie znając się osobiście.

Uczestnicy: Ewa Sey (ES) – spod znaku Koziorożca, Paweł Zacher (PZ) i Jola Michałowska (JM) – oboje spod Ryb.

Na wstępie zadałam pytania o koszmary oraz, czy kiedykolwiek śnili o dinozaurach. Jola zaprzeczyła w obu przypadkach. Natomiast Paweł…

ES: Miałeś koszmary?
PZ: Hmm, czasem tak. W dzieciństwie najwięcej. Aktualnie raczej nie.
ES: Czy śniły ci się kiedykolwiek dinozaury?
PZ: Taaaaak. Zjadały mnie. Zazwyczaj jakaś arena czy coś, ale to tylko w dzieciństwie. Pamiętam, że uciekałem z areny, po jakichś oponach się wspinałem wokół areny, albo że całe stado dinozaurów biegło i się kryłem.
ES: Widziałeś tyranozaura?
PZ: Tak.
ES: Jakie odczucie?
PZ: Tylko nie wiem, czy to nie z powodu filmu park jurajski. Ogromny i straszny. Zjadał mnie. Wiele razy i się budziłem. Potem już wiedziałem, że mnie zje i się obudzę.
ES: Ciekawiłoby cię pośnić w tym temacie?
PZ: Jasne.

cien

Pytanie przed pierwszym snem wspólnym: Kto/co stoi za postacią tyranozaura ze snów?
Jola nie zna pytania.

ES: sny z nocy 1.VII. 2018
Od razu poczułam jego bliskość. Co za potworność! Byłam w lekkim śnie, właściwie półśnie, dlatego udawało mi się trzymać dystans. Prosiłam też o ochronę wszystkie moje aspekty, czachulca i odmówiłam kilka razy modlitwę pańską, która mnie zawsze uspokaja. Panowała ciemność, pustka, zniszczenie, groza, cienie, wszystko atrybuty Pola umarłych koni, poziomu Nicości na granicy 8/9. Trudno oddać to, co czułam. Były to zmienne nastroje, podminowane paniką mojego „zwierzątka podświadomości” i jednocześnie chęcią przyjrzenia się grozie bliżej i panowania nad sobą. Lękałam się też trochę o współspaczy, może niepotrzebnie wkręcam niewinnych ludzi w taki ponury i, a nuż niebezpieczny temat? Potem weszłam w głębszy sen.
Pamiętam jakąś pochyloną upadającą instalację, była lekka, jakby z plastiku w pastelowych barwach jasnej żółci, pomarańczu i błękitu, przypominała regał z półkami, na których były okrągłe wgłębienia, jak na talerzyki czy kubki, poplamione nieco jakimiś rozlanymi nieczystymi płynami. Akcja toczyła się we wnętrzu mojego domu, który był inny, niż w rzeczywistości i ciemny w środku. Jakiś młody mężczyzna [przewodnik snu] nagrał wideoklip [taśma pamięci], a nic nie pamiętałam. Poprosiłam go, aby odtworzył i przypomniał mi, w czym brałam udział. Powróciłam w ten sposób do czasu, gdy grałam w siatkówkę z drużyną przeciwną. Nie grało się piłką, ale liściem czerwonej kapusty, który był właściwie siny, ciemnogranatowy. Odbijało się go nie rękami, ale trzymaną w ręku pałką w kształcie dużej drewnianej warząchwi [Karma]. Liść był lekki, zwiędły, ja niezbyt silna, uderzałam w nadlatującą kapustę, ale ona nie leciała prosto za siatkę, tylko jak to liść unosiła się w górę i opadała bezwładnie obok. Nawet, gdy udało mi się ją kilka razy trafić, to i tak upadła po naszej stronie boiska. W końcu przy ostatnim gemie dramatycznie chwyciłam nieprzepisowo ów liść i przerzuciłam go rękami za siatkę. Za siatką rozpoznałam w jednej z przeciwniczek dawną znajomą (homoseksualistkę-artystkę), uśmiechającą się z przekąsem na te moje wysiłki, była już starsza i brzydsza, niż ją pamiętam z jawy. Wstrząsnęło mną to, bo była to osoba, która nie cierpiała mojego „determinizmu” i poddawania się „woli gwiazd”, zamiast uporczywie szukać szczęścia wbrew niej. I nagle śpiąca z głową w dole prawej stronie (lekko za mną) Ekranu Snu moja domowniczka zaczęła się wybudzać z tego wideoklipu. Było w niej teraz coś gadziego (pokrewnego z grozą tyranozaura), ponurego, okrutnego, bezwzględnego. Powiedziała coś szybko przez sen, ale nikt nie zrozumiał co. Tym bardziej ona natychmiast to zapomniała, albo nie była tego w ogóle świadoma. Przez chwilę zdawało mi się, że przez jej usta padła obietnica, że wywlecze mnie na 13 metrów za dom w samych skarpetkach i tak zostawi. Zmroziło mnie to, ale we śnie zdawałam sobie sprawę, że nałożyły się warstwy świadomości i nie wiadomo co jest czym i czego dotyczy, i z jakiego czasu pochodzi.
Potem znalazłam się z innym młodym mężczyzną w jakimś wnętrzu. Pomyślałam od razu, że to Paweł. Odnawialiśmy pusty pokój pomalowany na biało. To miała być nasza pracownia. Trzeba było najpierw przetrzeć zabrudzenia na ścianie, poznaczonej czarnymi rysami i zadrapaniami, aby ją znów pobielić. Robiliśmy to każde w innym rogu pokoju. Nagle doszliśmy do jednej konkluzji. Spod białej farby zaczęło się wyłaniać czarne tło, poznaczone białymi liniami drobnych napisów, robionych jakby wydrapanymi kreseczkami/rytami. [Tak się śnią tzw. klątwy rodowe, negatywne zapisy w kodzie genetycznym rodu rzutujące na fatalne wydarzenia w życiu]. Poczułam myśl Pawła, że to jego pamięć dawnych egzorcystycznych zainteresowań i wnętrze zostało stworzone pierwotnie przez jego mistrza-czarnego maga. Nie została usunięta, ale tylko zamaskowana!
– Spierdalajmy stąd! – wykrzyknął i uciekliśmy stamtąd jednocześnie.
Zasnęłam jeszcze raz przed porą wstania. Pamiętam tylko siebie i Pawła we wnętrzu niewielkiego namiotu foliowego (cieplarni) w kształcie piramidy [matrix]. Konstrukcja była z cienkich drewnianych prętów, folia stara i słabo prześwitująca, taka tymczasowa szopka obliczona ledwie na kilka sezonów trwania. [Materiały minusowe, podróbka].
Wstałam nieco rozbita emocjonalnie, rozchybotana. To po pewnym czasie zwykłej codziennej pracy unormowało się.

Ten sen ma różne warstwy znaczeniowe. W najprostszej zapowiedział konflikt w życiu osobistym, (atak destrukcji, na szczęście opartej na fałszywej przesłance jak to film, wydarzył się z ogromną mocą kilka dni później) i zachwiał mocno moim poczuciem stabilizacji. Rozbudzając depresyjne wnioski z dotychczasowego życia, że poddałam się bezwładnie okolicznościom, zamiast walczyć o swoje i odparowywać odważnie ciosy i zarzuty.
W innej warstwie ilustruje sposób przegrywania ogólnie rzecz biorąc. Mówią ci na starcie, że jesteś be, nie mieścisz się w standardzie, że trafisz za to, kim/czym jesteś, co czujesz i co robisz do piekła, bo Bóg tak powiedział, albo obyczaj czy tradycyjne prawo odrzuci cię na margines społecznego bytowania, opluje, wyśmieje, wydrwi albo ukamienuje. I popadasz w zmieszanie, zwątpienie, autodestrukcję, niewiarę w swój potencjał i postawę, wybory i decyzje. Wzmacniasz tym byt „zła osobowego” i trudzisz się bez sukcesu albo bez satysfakcji. Tracąc dojście do źródła mocy w sobie, okradziona/y z energii. Na tym polega ziemska rozgrywka, igranie z „potępieniem wiecznym” i poddaniem się losowi, określonemu przez mniemanie większości.
Jednak był to sen na życzenie, mający zawierać odpowiedź na zadane pytanie. Dlatego znaczenie dywinacyjne i psychologiczne/psychoterapeutyczne znalazło się w nim przy okazji.
Ta sama treść rozpatrywana topograficznie mówi: Tyranozaur (czymkolwiek/kimkolwiek jest owa istota śniąca się pod tą postacią) buszuje na poziomie 8, jako niszczyciel, strach i śmierć. Dotarł tam jako kontroler. Kiedy się tam pojawił instalacja światów zachwiała się. Wielu upadło ze swych zdawało się – stałych i wygodnych pozycji. Istoty z Nieprzejawienia prowadzą niejedną grę, przerzucając na siebie winę (liść kapusty w kolorze „zła osobowego”, kapusta jest warstwowa, więc chodzi o fragmentaryczną świadomość ciała 1-5, popadającą w iluzję tego lub owego, potępioną przez prawo – czerwień i wepchniętą w minusowość – kolor granatowy, przez co musi powtarzać doświadczenia w Małej Karmie) i igrając z potępieniem, które jest urojeniem patrząc z wyższych poziomów. Jedna ze stron wykazała bezwład – dała sobie odebrać na jakiś czas pewność swego, co spowodowało, że zachwiała się równowaga, choć w ostatniej chwili zerwała z przyjętymi zasadami, by jednak mimo wszystko wygrać rundę. Odtworzenie minionego czasu z taśmy video to pętla czasowa, czyli informacja o zamkniętym/odizolowanym świecie, w którym świadomość kręci się deterministycznie w kółko, i musi zdobyć się na nadzwyczajny wysiłek, aby się z niego wydostać. Tyranozaur zapowiedział (opętując świadomość teraźniejszą – nie ma więc mocy pojawić się osobiście – stamtąd, gdzie tkwi, w przeszłości, stąd film we śnie), że dotrze aż do zwierciadła (13) i przepędzi boskich graczy (homoseksualistka=androgyn) zostawiając ich w materii (skarpetki) bez pomocy odgórnej. Może być zatem formą cienia Stwórcy, który chce przejąć dyktat w tej grze. Najstraszliwszą maską Boga. Mój cień ze snu, opętany przez przypomnienie jakiegoś aspektu duszy, który w minionym cyklu brał udział w grze po stronie gadziej, zdradził zamiary tamtej istoty/rasy.
Znajdujemy się w świecie, którego zasady są zdominowane przez ciemność i podyktowane przez gadziego kontrolera. Można się łudzić, że wystarczy myślenie pozytywne/praktyka duchowa i oczyszczająca, aby przestawić rozwój w materii i oczyszczonym ciele 1-5 na dobre i pomyślne tory, zmienić przeznaczenie i osiągnąć stan wyzwolenia. Odkrywamy, że tak nie jest. Że światło zostało zmanipulowane i odcięte od źródła nawet na wysokim poziomie (biel to poziom Nadduszy), w świecie przejawionym jest pozorem, zakrywającym prawdę budzącą paraliżującą grozę (czerń jest barwą Nicości i granicy 8/9, przejścia przez śmierć w Poza-czas). Tego biegu spraw strzeże jakaś stara klątwa, umowa między światłem i ciemnością (barwy były zrównoważone – na czarnym tle białe napisy, na białym – czarne). Naszą siłą jest uświadomienie sobie tego i ucieczka w porę. Skąd? Z materialnej przestrzeni, obwarowanej fatalnym przeznaczeniem nie do przezwyciężenia od wewnątrz. Nim krwiożercza bestia zaatakuje w zgodzie z umową odgórnych potęg. Być może ów zryw i świadomość mają się zrodzić dokładnie w chwili, lub tuż przed atakiem (czymkolwiek on ma być) tyranozaurusa rexa, czyli króla tyrana dinozaurów?
Foliowa piramida/ uosobienie systemu doskonalenia, nietrwała drewniana-minusowa i przemijająca konstrukcja mówi, że Czas zakłamanej Wiedzy o świecie się kończy. Czas jest bliski. Iluzja pryśnie (a raczej się rozsypie, jak słaby tymczasowy stelaż). 

A jakże, szukałam informacji w tekstach Jarka Bzomy. Znalazłam to, co u wszystkich, filozofów, buddystów, zenowców, psychologów głębi i psychiatrów. On nie śnił dinozaurów. (Zdaje się, jest nas śniących o nich spontanicznie, stosunkowo niewielu). Dla uzupełnienia wniosków daję wypis na temat zbliżony. A jednak inny, bo mowa jest o humanoidalnej istocie, a nie Zwierzu (tak, muszę wziąć tę hipotezę pod uwagę, że jest tym samym Zwierzęciem/Bestią, o którym opowiada widzenie Jana!).

J. Bzoma: „Przy przekraczaniu Nicości (8/2) najpierw trzeba pokonać nasz największy cień, Czarnego kolosa (8/1), którego uosabia się z Diabłem czy demonem. To najdłuższy cień, jaki stworzyła nasza ludzka świadomość pod przewodnictwem duszy indywidualnej, uwięziona w Małej (1-5) i Wielkiej (6-8) Karmie. Często jego, czyli naszym przewodnikiem jawi się biały lub czarny pies, pojedynczy z jedną głową, nie tak jak strażnik granicy 5/6 trójgłowy lub trójosobowy Cerber. To Nigredo i Albedo. Pojawiają się albo jeden albo drugi. Albo nas wprowadzają w głąb Nicości 8, albo nas odganiają. Oczywiście czarny dryblas jest naszym odbiciem w niewidocznym stąd zwierciadle, w ścianie Szczeliny 8-12, która stąd wydaje się czarna. Jeżeli uda się nam rozpuścić ów cień pójdziemy dalej.”

Hm, jedynym sposobem na „rozpuszczenie” tyranozaura-smoczego nielota jest dać mu się zjeść. Przejść przez jego gardło i odbyt. Gdzie wtedy trafimy, porażeni największym przerażeniem z możliwych do zniesienia?

Ha, o smoku, jak wszyscy królowie intelektu, też Topograf napisał. Posłuchajmy.

Smok zapewne odpowiada upadłemu aniołowi, Smokowi Przedwiecznemu, ale to nic innego jak wola zstępująca w Przejawienie, wyłaniająca się ze Szczeliny 8-12, pierwotne byty przejawiające się (dualizm skrzydeł), wychodzącymi z Nieprzejawienia przez bramy Nicości 8/2 (ogień). Z tymi aniołami bywa inaczej, niż nam się wmawia. Najpierw muszą „upaść” w Przejawienie, aby potem „wzlecieć” ku Nieprzejawieniu. Smok, czyli skrzydlaty wąż często bywał utożsamiany z Jezusem, tj. ukrzyżowanym wężem. Alchemicy określali go Merkuriuszem. Umarł i zmartwychwstał, mamy zatem w symbolu smoka-węża/Jezusa-Szatana (czyli Logosa) zawartą całą historię Przejawienia.”

Otóż nie mogę uznać tyranozaura za smoka/węża skrzydlatego, ani upadłego anioła, bo nie ma on skrzydeł w tych snach, wygląda dokładnie tak jak tyranozaur, dziki, obdarzony niesamowitym refleksem, sprytem i instynktem przetrwania, upstrzony barwnymi łatami, biegnący z głosem przypominającym wysoki, częściowo niesłyszalny, paraliżujący gwizd, kłapiący zabójczo zębatą szczęką gadzi potwór. W moich snach był istotą dziką i nieokiełznaną w swojej prymitywnej okrutnej pierwotności. Acz szczelnie zamkniętą do wyznaczonego czasu w przestrzeni zawarowanej i pilnie strzeżonej. Historia Przejawienia jest chyba bardziej skomplikowana, niż streszczona w zacytowanym powyżej zdaniu, a prędkie utożsamienia jednego z drugim mogą wprowadzić czytelnika w pomieszanie pojęć. Być może zresztą o to chodzi owej bestii, która wlazłszy gdzie nie trzeba zaczęła odgrywać w świetle projektora/Zwierciadła (poziom 13) boskie formy Wielkiego Czarnego, Demiurga, Serafina, cienia samego nieprzejawionego Boga. I zwodzić na manowce tych, którzy gną przed nimi kolano. Przynajmniej ja, czytając coś takiego, nie tylko u Topografa, popadam w szczególną czujną ostrożność. 

Sny Pawła z tej samej nocy, a raczej poranka:

Jestem w domu, podchodzę do okna, jest noc, widzę na niebie statek ufo! I to dość blisko, nagle zakręca i leci w stronę domu. Wystrzeliwuje coś do piwnicy. Ale nic nie wybucha. Uciekamy całą rodziną do piwnicy. Wchodzą obcy w skafandrach i strzelają, chowamy się. W piwnicy staję twarzą w twarz z jednym z nich. Patrzę mu prosto w oczy, wydaje się być jak bestia, dzikie zwierzę, które można opanować. Wyciągam rękę przed siebie, żeby we mnie nie strzelał. On we mnie celuje. Otwiera kask i wręcza mi broń. Jest po naszej stronie? Początkowo mówię, żeby zabrał broń, bo szli kolejni, którzy, jak zobaczą, że mam broń to nas zabiją, a tylko ten jeden był dla nas miły, strzela do nich. Ja chyba też strzelałem. Coś się podziało i jest walka z ogromną anakondą. Która umie latać.

W drugim śnie: śnił mi się dziadek, który umarł 3 miesiące temu. W śnie wydaje się, jakby żył, tzn. jakby wrócił. Umarł, ale wrócił i jest z nami znowu. Mówił: dlaczego nie chcemy mu pomóc i znaleźć jakiejś innej formy leczenia. Dziadek szukał aparatu do pomiaru cukru, wśród papierów z wynikami badań. Miało być jakieś badanie krwi. Jestem z ojcem jakby w szpitalu. Trzymam ogromną strzykawkę. Ojciec się śmieje, że gdybym nią się wkuł w żyłę, to ją całą przetnę i się wykrwawię – mowa była o aorcie. Pod koniec snu byliśmy smutni licząc na to, że jest szansa, by dziadek znowu ożył???

Piwnica traktuje o czymś z przeszłości. To światy podziemne i minusowe. Zejście do niej jest zstąpieniem do niższego świata, aby się schronić przed skutkami czegoś na niebie. W efekcie wojny w przestworzach 6-8, czyli legendarnej wojny bogów? Jest w nim podłączenie do gadzich istot, niekoniecznie do końca wrogich. Współpraca z nimi zostaje zawarta jakby pod presją innego wspólnego zagrożenia (anakonda). Wąż to postać energii, fali, ale także genetyki, latający, może chodzi o jej możliwości wzbicia się/ewoluowania na wyższe poziomy?
W drugim śnie uosobieniem tej umarłej pamięci/zakończonej fazy doświadczenia jest dziadek. Jego powrót to pętla czasu, świat zamknięty w obrębie koła karmicznego. Cukier oznacza słodycz, miłość, coś odwrotnego do agresywności i złości gadoidów. Uporczywe poszukiwanie sposobu na wejście na wyższy poziom w posiadanej, starej ludzkiej formie. Czyli gra ewolucyjna toczy się od dawna na Ziemi (stąd arena w Pawłowych snach o tyranozaurze) i wraca w powtarzających się cyklach czasu ciągle do punktu wyjścia. Strzykawka symbolizuje chęć wkłucia się w serce (aorta).

„Duchowe serce, mistyczne, a nie organ, to nic innego jak punkt połączenia/kauzal 5” – pisze J. Bzoma – „ Niektórzy sufi mówią, że to miejsce słodkiej wizji, brama boskiej miłości, większość sufich jednak uważa, że to pole bitwy dwóch armii”.
I jeszcze: „Serce z poziomu 8/3 zamknięte, lub otwarte dla poziomu 7/7+ równa się zgodzie, albo jej brakowi przy wstępowaniu w Szczelinę Nieprzejawienia 8-12. Gdy pełne krwi to doświadczenie spotkania z Czerwonym <10.” Czyli z Panem Wielkiej Karmy.

Dziadkowi nie zależy na tym spotkaniu, czyli w poprzednim cyklu chciano kwestię krwawej ofiary ominąć i przezwyciężyć przeznaczenie naszego świata określone przez Wielką Karmę. Smutek jest zastanawiający. Czyżby ktoś chciał/lub już podjął znowu próbę wskrzeszenia czegoś z przeszłości? Co nie wykazało się stosowną dozą empatii i zostało wykasowane w minionej erze?

PZ: Tak sobie myślę. O tym, że są to gadoidy, to już wcześniej wiedziałem. Generalnie w wizji przed zaśnięciem widziałem jakby naukowców, którzy kreowali ten sen w jakimś stopniu, jakby tego tyranozaura sami specjalnie ustawiali. Żeby coś osiągnąć.
Ten wąż mnie ciekawi bardzo. Chyba zapytam o niego dziś w nocy, bo oni wszyscy z nim walczyli, byli tam też inni ludzie. To wyglądało, jakby go nie chcieli wypuścić dalej, tego węża. Żeby się nie przedostał dalej, ale spotkanie oko w oko z tym obcym też było ciekawe bardzo. W jego oczach była zwierzęca natura.

anakonda

Ciekawa jest sprawa z anakondą. Być może to genotyp starych olbrzymich istot, gigantów, biblijnych Nefilim, które zostały wyniszczone z najwyższego polecenia. Jest to w końcu wąż, którego wielkość i długość obrosła w pradawne legendy. Można sobie o nim poczytać choćby w Wikipedii, pod hasłami Sucuriju gigante (anakonda olbrzymia) i Anakonda zielona.

Jarek Bzoma tak wyjaśnia postać węża:

Wszelkie węże we śnie to reprezentacja przestrzeni Duszy szeroko pojętej 6-8. Tak umysł interpretuje falowód tej przestrzeni, jako wodę/ocean, albo jako węża/węże. Fala nie płynie, tylko stoi. Rozwinięcie Kundalini jest tak naprawdę rozprostowaniem zwiniętej i zaburzonej karmicznie fali tego oceanu. Na poziomie 7, gdzie znajduje się biblijny Raj, może pojawić się we śnie ogromny rajski wąż, z którym spotkanie nie jest przyjemne i budzi wielki lęk. Jest strażnikiem uniemożliwiającym powrót przez granicę 5/6.”

Jeśli był to ów strażnik, to sen traktuje o wspólnym interesie ludzi i gadoidów, tych co zleciały z nieba, (dinozaury drapieżne, według niektórych nie są stricte ziemskim gatunkiem i pojawiły się nagle ni stąd ni zowąd pośród całkiem inaczej ewoluujących ziemskich gadów), uwięzionych w niższej przestrzeni naszej planety. Chcą się wydostać, tak jak my, na poziom, gdzie możliwa jest rajska nieśmiertelność.

Kolejna noc z zadaniem na temat tyranozaura, a raczej teraz anakondy ze snu PZ. Niestety u Pawła i mnie – sny nie na temat. Śniła za to Jola (JM). Przypominam, że nie znała tematu naszego wspólnego śnienia.

JM: Hej. Śniły mi się dzieci w korytarzu, w takim przedpokoju. Biegające, rozrabiające, takie dzikie. Odpowiedź: „takie jak dzieci w wieku przedszkolnym.”
ES: Dużo było tych dzieci, jeszcze jakieś charakterystyczne szczegóły?
JM: Kilkoro. Grupa. Niby razem, ale każde osobno. Tak jak naprawdę przedszkolaki razem w grupie, ale każde w swoim świecie.
ES: Barwy, nastrój…?
JM: Nastrój dzikość. Ściany drewnem obite. Taka boazeria.
ES: Wrażenie ciasnoty, zamknięcia?
JM: Tak. Mało miejsca miały. Obijały się o siebie.
ES: Nie były na to złe?
JM: Tak, raczej nie bardzo wiedziały, w którą stronę biegać. Były takie dzikie i zdezorientowane. Po ścianach biegały nawet. I był półmrok. Nie było jasno, słaba żarówka.

Jola śniła o włączeniu starej świadomości w nowe formy, próbie ewolucyjnego ucywilizowania jej przez wprowadzenie do gry. Korytarze to zwoje mózgowe, intelekt, logika. To też symboliczny labirynt, a więc pułapka karmiczna 1-5. Drewniana boazeria mówi o minusowości, czyli zmierzeniu się z pojęciem zła, bycia złym, potępionym. Ludzkość jest taką próbą stworzenia nowego rodzaju istoty, łączącej w sobie pradawną dzikość i agresywność z mocą rozumu i serca. A raczej mającą zdecydować, w którą stronę rozwoju podąży. Jeśli, oczywiście ukończy wstępne przedszkolne nauki.

18 lipca Paweł znów śnił na temat.

PZ: Byłem na jakiejś wyspie, wędkowaliśmy i ktoś wyłowił niby suma, który okazał się ogromnym aligatorem. Trzymali mu pysk, a potem już nie dali rady i zmienił się w tyranozaura. Wspiąłem się na ogrodzenie wokół wyspy (znowu jakby arena), rozbiłem szybę, zeskoczyłem i zacząłem uciekać przed nim. Mówił, że zawsze będzie mnie gonił, aż mnie dopadnie. Zawsze będzie tuż za mną.

Jak cień. Rodem z przeszłości. Hm, swoista gwarancja wiecznego postępu.

Jarosław Bzoma:

„Cień to poziom 8/1 Nigredo/Albedo, jego wielkie zniekształcenia, które wypełniamy urojeniową treścią indywidualną na każdym z poziomów Świadomości Przejawionej, stąd wielość cieni. Cień jest tej samej płci, co doświadczający jego obrazu. Może śnić się jako postać za plecami, niesiona na plecach, bagaż na plecach, lub jako osoba widziana od pleców okiem śniącego stojącego z tyłu za nią (wtedy to opętanie przez cień lub głodnego ducha). Jak zwykł mawiać Jung; im bliżej Źródła Światła, tym rzucany przez nas cień staje się potężniejszy, oczywiście urojeniowo. To nic innego, jak osobista karma czyli forma, która nas tu organizuje, póki nad nią nie zapanujemy.”

Zamieściłam na Transwizjonie „Opowieść Ogrodnika”, żeby przekazać sprawę tyranozaura z moich snów. Przemyka tam jako cień rzucany z zewnątrz na zasłonięte okna pałacu Ogrodnika (w którym było centrum zarządzania). Nie był humanoidem, ani nawet skrzydlatym smokiem. Czyim więc mógł być cieniem?
Nie jest to jedyny sen o nim, ani jedyne opowiadanie napisane na bazie przekazu we śnie. Postaram się istotne fragmenty tych dalszych opowieści dać z czasem na blogu. Rzucą pewnie więcej światła na tę historię, na dzieje świata, w którym wszyscy w końcu tkwimy i choć jest on ponoć iluzją, i nasze cielesne i osobowościowe formy też są iluzją, to jednak warto może odkryć co jest w naszych przekazach i snach baśnią, co symbolem/przenośnią, co skrótem myślowym/informatycznym, co absurdalnym przedmiotem wiary, i jak się miały ha, iluzyjne fakty do jakże iluzyjnej prawdy. Jeśli progresywne śnienie nie pomoże znaleźć tej odpowiedzi, to już tylko wypada nam uruchomić wehikuł czasu i przenieść się w pradzieje Ziemi, aby poznać rzeczywistość i rzeczywiste przyczyny obecnych kłopotów ludzkości.

PZ: Hmm, ciekawe. Fajnie się czyta. Wychodzi na to, że tyranozaur to pierwotna dzika i „zła” energia, którą ciężko ujarzmić i teraz znowu na ziemi mamy szansę zmienić tego dzikiego zwierza wewnątrz planety i pójść w stronę braterstwa, jako planeta. A skubaniec mnie gonił nawet poza areną we śnie! [Potwierdzenie, że dotarł aż do granicy 8/9! i sterroryzował wyższe istoty jako pan czasu] On jest częścią naszej natury w takim razie. Albo tym, co trzeba zmienić, krzyżując z naszą wrodzoną naturą?

23.VII.2018 PZ: Hej, tyranozaur znowu mi się śnił. [Przy okazji innej intencji, którą sobie zadał i która brzmiała:] Jaki jest poziom urzeczywistnienia Namkhai Norbu?

Czogjal Namkhai Norbu – ur. 8.XII.1938 w Derge we wschodnim Tybecie (Kham), buddyjski nauczyciel przekazujący nauki Dzogczen i Anujogi. [Wikipedia]

okladka

Pomijam tu pierwszy sen, który odpowiedział na to pytanie, jako będący nie na temat. Zainteresowanych poziomem urzeczywistnienia mistrza i porównaniem go z Tenzinem Wangyalem Rinpocze odsyłam bezpośrednio do Pawła. W następnych snach – można powiedzieć – Namkhai Norbu osobiście zaszczycił nas pomocą w zrozumieniu badanej kwestii!

PZ: Wczoraj śniłem, że Namkhai Norbu zabrał nas na wyprawę w góry. Był naszym przewodnikiem. Wyglądał na takiego, który robi to od lat, urywał nam zbędne dyskusje i wyruszyliśmy w drogę wchodząc pod lekką górkę. Chciałem nazbierać grzybów, po lewej stronie ekranu śnienia był las. Niestety, Namkhai Norbu skarcił mnie delikatnie, że nie mamy czasu na takie odstępstwa od wędrówki. I nikomu te grzyby nie są potrzebne, tylko przez nie stracimy czas i nie dotrzemy do celu w wyznaczonym czasie.
Dziś. Poprosiłem moją duszę, by udała się do Namhkai i zobaczyła jego najskrytsze myśli, których nikt nie zna. Podczas wyrażania intencji miałem wrażenie ruchu i jakbym wskoczył w pole auryczne mistrza. Zasnąłem.
Ktoś wyjaśnia mi, czym jest naturalny stan umysłu, a raczej ja sam. Było nas 2. Obserwator i ja Paweł. Odczuwam ten stan, mówię: kurczę, to nie ma żadnych fajerwerków tylko obecność bez żadnych wyobrażeń typu jakieś jidamy, przestrzenie itd. Tylko obecność, świadomość, ale to piękne uczucie, choć odrobinę inne, niż z medytacji. Widocznie w medytacji sam coś dokładam, a to była czysta natura umysłu (rigpa)?
Byłem z ojcem nad rzeką (Wisła), w wodzie znajdowało się mnóstwo ryb i to różnego rodzaju, w tym nawet kolorowe, tropikalne, spotykane na rafach koralowych. Ryby się nie bały i swobodnie przepływały obok nas, nawet dawały się dotykać rękoma po swoich ciałach. Uznaliśmy z ojcem, że jest to super miejsce na wędkowanie. Tylko na Wiśle trzeba wykupić opłatę za połów.
Brodząc w wodzie do pasa znalazłem żółwia! I to nie żółwia wodno-lądowego, tylko typowego lądowego żółwia, który wyglądał na wyrzuconego przez ludzi. Miał wielkość zaciśniętej pięści. Zabrałem biedaka na ręce i jak się okazało, w żółwiej skorupie mieszkał mały TYRANOZAUR! Który się dość rzucał i chciał mnie ugryźć. Matka przechodząc obok prawie została przez niego ugryziona. Postanowiłem, że zatrzymam malucha i oswoję go, choć rodzice mi to wybijali z głowy. Uznałem, że jak się nie sprawdzi to wstawię post na facebooka, że znaleziono żółwio-dinozaura i czy ktoś przygarnie.

Paweł dostroił się do poziomu Obserwatora, czyli 7. Różnorodne ryby – to różne rasy i cywilizacje z obszarów 6-8 (tropiki, laguny, archipelagi). Wisła to strumień Świadomości ku Przejawieniu w formie ludzkiej (polska rzeka, Polacy w naszych snach to ziemska rasa w ogólności). Żółw – podpora Ziemi, jego skorupa symbolizuje w I-Cing sferę wokółziemską i mapę świata, zatem tyranozaur opanował całkowicie jeden ze światów, „wyżerając go od środka” i choć pochodzi ze sfery małej karmy to „wyrzucony” na czas rozwoju ludzkości znalazł się w przestrzeni wyższej 1-8 (jako zwierz ziemski 1-5 w wodzie 6-8). W skali wszechświata to lokalny ewenement, ale zajęto się nim, usiłując włączyć odizolowaną groźną formę w pole świadomych istot, przyłączyć pierwotną agresję i dzikość do Świadomości. Oswajaniem go mieli zająć się niebiańscy ochotnicy, z własnej nieprzymuszonej woli.
Swoją drogą, jeśli największą tajemnicą nauczyciela buddyjskiego jest wiedza o tyranozaurze, to można zinterpretować nauki buddyjskie pomijające kwestie moralistyczne jako pewien kamuflaż. Motywowany niepotrzebnością skupiania się na grzybobraniu (braniu halucynogenów czyli wchodzeniu w iluzyjne światy po drodze do odzyskania pełnej Świadomości) w zielonym lesie duchowych wyobrażeń, gdyż cel jest gdzie indziej (dalej/wyżej), inny i ważniejszy. Buddyzm nie straszy Bestią, jak chrześcijaństwo, starając się przejść cichaczem mimo, nie budząc niepotrzebnie niepokoju, ani jego źródła. Choć wychodzi na to, że przynajmniej niektórzy urzeczywistnieni mistrzowie o nim wiedzą.

PZ: Zadałem kolejne pytanie: „Co mam z nim zrobić” albo: „co on oznacza”, już sam nie pamiętam.
Jestem na budowie u kolegi, mówi, że zmienił pracę i mu tu dobrze. Rozleniwiony siedział na fotelu – miał właśnie przerwę i opowiadał, że my na nic nie mamy czasu, bo nas wciąga internet, on nawet telefonu nie ma ze sobą i praca mu idzie wyśmienicie i jeszcze do tego ma kupę czasu na relaks.
Wychodzę przed dom, widzę ogromny kombajn, który właśnie skończył żniwa i podjechał, by zsypać zboże do przyczepy. Podchodzę do niego i nie widzę żadnych ostrzy, które cięły słomę. Trochę mi się to wydaje dziwne. Za to z przodu jest pojemnik pełen zboża i różnego rodzaju robactwa oraz pełno węży! Są dość kolorowe, czarno żółte, bądź czarno niebiesko fioletowe.
Kombajnistów było dwóch, jeden łysy. Strasznie się z nich lał pot, mieli poubierane skórzane kombinezony. Byłem zdziwiony, że pomimo takiego upału oni chodzą w skórzanych strojach. Wspominali, że są od rana na tym polu i jedli śniadanie o 12, byli po drodze na pole w sklepie kupując coś do picia i ekspedientka ich strasznie oszukała, bo skasowała im za napoje około 50 zł.
Poszedłem gdzieś dalej i ukąsił mnie w lewą goleń wąż! Był to mały, czarny lub brązowy zaskroniec. Miał wielki łeb i cienki tułów, podobny był do kijanki, po ugryzieniu od razu umarł jak pszczoła. Miał może 10 cm długości, a łeb wielkości pięści. Nagle pojawiło się krzesło, na którym siadłem i trzymałem nogi w górze, by żaden inny mnie nie ukąsił. Siostra wraz ze szwagrem przybiegli mi na ratunek przed wężami, byli zdziwieni, że nie wołałem o pomoc, przecież byli nieopodal. Ułożyli na trawie kilka poduszek, po których przeszedłem. Na podwórku przy domu rozmawiałem z dziadkiem, który mówił, że rana mi się otwiera, ale mam szczęście, że to zaskroniec.

Na spokojnej dotąd planecie, oddalonej od prężnego i nowoczesnego życia wszechświata (internet – wymiana informacji, ewolucja Świadomości)  pojawia się coś, co psuje zbiory, pożera je i zmienia/różnicuje genetykę (robaki i węże). Pojawiają się strażnicy – dwóch strumieni świadomości (jeden łysy), pochodzą zza zasłony (poziom 12, ubrania ze skóry) i działają na poziomie 8 (upał), Żniwiarze, Monroe-owscy „zbieracze luszu”. Coś niepomyślnego dzieje się na poziomie 5, nie mogą skończyć pracy, tracą energię i równowagę karmiczną (50 zł). Brak zębów w kombajnie może oznaczać system nie potrzebujący do tej pory ostrych rozwiązań, cięć, zbyt łagodny, aby sobie poradzić z pasożytami. Zaskroniec nie jest jadowity, ale jest gadem. To może jakiś rozłam w gadzich rasach? Niektóre ofiarnie (jak pszczoła) posłużyły do połączenia swojej krwi z krwią wizytujących istot, które w ten sposób poczuły się bezpieczniej i rozsiadły się w ziemskiej przestrzeni (krzesło) zasiedlając i oswajając ją niejako (poduszki to zabezpieczenia przed zimnem, ciepło, anty-minusowość), strzegąc także zasad duchowego rodzaju (uniesione stopy nie dotykające ziemi). Połączenie z gadzią bezkrwawą rasą bywa przykre i bolesne dla niektórych, ale nie jest tak straszne, jak atak drapieżnego tyranozaura. Poza tym, są to atawizmy psychiczne z dalekiej przeszłości, której warunki i formy wymarły. Sposobem ich przezwyciężenia jest osiągnięcie stabilnego stanu umysłu i ze świadomością wyrozumiałe znoszenie bólu/cierpienia/niepomyślności, którego źródłem jest negatywna karma. Pojawia się też myśl, że ugryzienie tyranozaura, a nie tylko zaskrońca przynosi o wiele gorsze skutki. W rodzaju trwałego pozostawania w dolnych światach przejawionych? piekłach? A może wyrzucenia świadomości w czas początku i rozpoczynanie ewolucji od nowa? Hm, przyzwoity buddysta o wiecznym potępieniu z pewnością nic nie powie, ani nawet pomyśli. 

PZ: Obudziłem się i poprosiłem o wprowadzenie mnie w ten stan przez Namkhai Norbu, bądź przez jakiegoś innego mistrza.

Śnię, że jestem na wycieczce, zwiedzamy jakiś obszar, jest to park zabaw? Są tam różnego rodzaju nowoczesne technologie, zabawki dla dzieci. Maszyny robiące maskotki itd. Moja dziewczyna chciała już iść, ale ja jeszcze zostałem, robiąc zdjęcia pięknych widoków. Przy fotografowaniu zauważyłem, że cała ta posiadłość jest jakby na ruchomej platformie i obraca się w lewo względem terenu, który tworzy tło! Przedziwne!
Moja dziewczyna gdzieś zniknęła i pojawili się moi koledzy. Chcieliśmy wracać, ale właściciel posesji nas zawrócił i zaproponował nam coś do zwiedzania. Zwiedziliśmy i znów chcieliśmy wrócić do domu, ale właściciel i jego pracownicy zaczęli być dziwnie stanowczy, byśmy jeszcze zostali na kolacji.
Zaczęliśmy jeść, ja zjadłem tylko odrobinę po czym przekazałem kolegom, żeby się wstrzymali, bo w jedzeniu są narkotyki! Zaczęło do nas przychodzić i kręcić się wokół mnóstwo pracowników, którzy piekielnie bali się szefa. Jeden z kolegów zjadł za dużo i był kompletnie naćpany, ja odrobinkę, ale czułem lekko objawy i zacząłem uciekać. Wyskoczyłem poza platformę, ale złapali mnie wojownicy od właściciela. Którzy chcieli mnie wręcz zabić! Byli w tubylczych strojach, spódnicach z liści. Mieli w ręku dzidy. Jak się okazało właściciel chciał, byśmy tam byli jak najdłużej, byśmy zostawili wszystkie pieniądze jakie mamy!
Początkowo mogliśmy odejść, ale im dłużej tam byliśmy, tym szef mniej był skory do pozwolenia nam opuszczenia jego świata, bo miał same zyski z nas!

Obrót w lewo – wir cofający Świadomość w czasie. Zapewne Paweł uległ złudzeniu, będąc w nieruchomym centrum widział świat obracający się w prawo. Narkotyki wprowadzają ją w coraz większą iluzję. Która wydaje się być na rękę szefa, Boga – bo to on jest przecież właścicielem centralnej posiadłości, ale który dla uczestników zaczyna grać rolę odwróconą, tj. istnego piekielnika, można w nim wyczuć kogoś strasznego, jak tyranozaur, który się nie pojawia osobiście, ale ma swoje sługi – działa zza zasłony? Dzicy ludzie to pierwotna prymitywna energia rodem z przeszłości, wyznawcy Zwierza uzurpującego miejsce i rolę boskiej istoty, który ma ambicję ujarzmić najwyższą Świadomość i stać się jej panem. Żąda ofiary z ludzi o wyższej/innej świadomości.
Kreator tego przejawienia nie chce wypuścić aktorów, którzy w nim utknęli wyżej. A może ich świadomość tak uległa złudzeniu, że zaczynają widzieć w Stwórcy bestię? Przedarcie się przez iluzję i strach, jaki budzi utrata przejawionej formy dla umysłu, wydają się wręcz niemożliwe. Jeśli nie zgodzić się świadomie na zostanie ofiarą/złożenie ofiary ze swego iluzyjnego życia. Nie ma z tej iluzji innego wyjścia.
Ot, nauczyciel pozwolił Pawłowi zjeść znalezionego w lesie grzyba.

Jarosław Bzoma „Czy Bóg jest zbiorem wszystkich Dusz?”:

„Obrót w prawo powoduje powstawanie czasu i przestrzeni. Wszechświat musi wirować w prawo i to ten ruch jest przyczyną powstania wszystkiego, co powstało. Dlatego Hindusi mówią o ubijaniu masła przez Boga w czasie stworzenia świata. Materia „wykrzepia się”/„koaguluje” w czasie ruchu wirowego Nieprzejawienia dokoła osi. Wtedy też powstaje czas i przestrzeń. Rdzeń jest w samym środku obrotu wszechświata. Tu powstaje pierwsza materia (Wielki Wybuch) i rozprzestrzenia się, „ciągnąc” za sobą przestrzeń. Ruch jest warunkiem podziału na postrzegającego i postrzegane, do tego właśnie „potrzebuje” czasu i przestrzeni aby wlec z opóźnieniem obwodu względem centrum. […] Wir, który obraca się w prawo, jest kobiecy, rodzi wszechświaty. Stan, Centrum, względem którego wiruje Nieprzejawienie, jest Bogiem. Względem Wiru obraca się pozornie w lewo. Albo odwrotnie, to Wir obraca się pozornie w prawo, bo Centrum wiruje w lewo. To nie do ustalenia, bo to jedynie iluzja obserwującego ten ruch „z zewnątrz”. Kiedy wiruje w lewo czas się „cofa”, a przestrzeń kurczy. Kiedy Wiry się znoszą w Punkcie Źródłowym mamy do czynienia ze Źródłem w stanie potencjalnym. Siłą rzeczy ta pozorność ruchu wnętrza i zewnętrzna powoduje, że zawsze obydwa ruchy są identyczne i sobie równoważne! A ich stan równowagi jest wieczną teraźniejszością.
Ruch w prawo wydobywa. Ruch w lewo pochłania. Gdyby ruch został zatrzymany, Świadomość przestałaby być świadoma samej siebie, czyli przestałaby być sobą. To dziwne, ale wydawałoby się, że końcem ruchu nawet takiego równoważącego się jest bezruch, ale bezruch można spostrzec jedynie względem czegoś co się porusza!”

Warto też zajrzeć do świętej Księgi Majów Kicze „Popol Vuh”, gdzie – jak domniemam – opisano przebieg ziemskiej gry od początku do końca (tego, który jest jeszcze przed nami-więźniami czasoprzestrzeni), a w niej pojedynek z zarozumiałą istotą uzurpującą sobie rolę bycia światłem stworzenia w czasach, gdy „nie było jeszcze widać słońca i księżyca”. Tu znajduje się w necie moja nader prosta (darujcie, ale zapisałam ją prawie 20 lat temu) próba wyjaśnienia tego starożytnego zapisu, czyli przetłumaczenia mitu z języka snu na język jawy.

Tak, zdaję sobie sprawę, że to dopiero początek… 😉 Drapieżne dinozaury w snach oznaczają też terror, terroryzm, korporacje „niszczące Ziemię”, tyranię systemu, fanatyzm, rasizm, dziki kapitalizm, totalitarny ucisk, niszczącą wojnę, masowy strach prowadzący do zezwierzęcenia. Tyranozaur oznacza przede wszystkim apokaliptyczną Bestię i koniec czasów, a zatem przeznaczenie/fatum, jak i samospełniającą się przepowiednię. Sterowanie umysłami poprzez sianie strachu. Z innej strony patrząc uosabia boską nieokiełznaną moc, źródło niszczącej energii, które nie poddaje się kontroli rozumu, pierwotny instynkt przetrwania, a zatem wolę życia przezwyciężającą śmierć. Pojawia się tyle pytań przy każdej z tych konkluzji, że może lepiej pomodlić się znowu o uświadamiający sen? 

Z dziennika snów zapis 11

Relacja z kwietnia 2000. Przychodziły wtedy sny z wyższych wymiarów od istot duchowych, być może wiązały się z dziejami „mojej” przygody w światach przejawionych. Pamiętać należy – wiatr i huk to oznaki Ducha świętego. Zdarzały się też dziwne trzaski i rozładowania na jawie. Padają nazwy kosmiczne. Pojawia się Czarny Pająk. Tak naprawdę zwiastował nadchodzącą nieuchronnie śmierć mojej matki. Była to istota z Czarnej Granicy 8/9. Dość zabawne spotkanie we śnie z aniołem Satanaelem. I inne przypomnienia o procesie schodzenia w niższe wymiary. Poza tym kilka wizji odnoszących się do dziejów Ziemi i zapisów ze świętych ksiąg różnych kultur.

drabina

1 kwietnia 2000. Schody na piętro, na nim biurko, za biurkiem siedział ktoś ważny, za jego plecami stała kobieta o imieniu Barbara. Wszyscy wiedzieli, że jest trudna, nieprzystępna, wrogo nastawiona do każdego, kto chce ją bliżej poznać, pełniła rolę strażniczki (ochroniarza). Właśnie patrzyła na mnie teraz dość nieprzyjemnie i odpuściłam sobie próbę zbliżenia się. Po prawej stała inna para ludzi. Nagle zjawił się Pan (był nim mój ojciec) i poczułam powiew lekkiego wiatru. Dmuchnął na Barbarę i ta, ku mojemu zaskoczeniu uśmiechnęła się do mnie i sama rozpoczęła rozmowę, wyraźnie mając ochotę na zaprzyjaźnienie się. Usłyszałam w głowie głos Ojca: DWUNASTU…

Sen: śpię w jakimś pokoju, w którym są 2 tapczany, jeden za drugim. Na tym „nade mną” śpi mama. U jej wezgłowia na regale stoi małe, przenośne radyjko, grające teraz koncert Zbyszka Hołdysa. Wsłuchuję się z przyjemnością w muzykę, jest łagodna i spokojna, tylko głos Hołdysa trochę się chwilami załamuje pod wpływem wzruszenia i słychać, że walczy z płaczem. Po jakichś dwóch-trzech utworach zakończonych długą linią melodyczną już bez słów, nocny program radiowy chyba się skończył, bo zapadła cisza. Po dłuższej chwili tę usypiającą ciszę rozdarł przykry wielki huk, dźwięk przypominający intensywny szum pomiędzy stacjami. Moja mama, wyrwana nagle ze snu krzyknęła z zaskoczenia i trochę trwało, zanim się zorientowała, co się dzieje. Najpierw zaczęła robić mi wyrzuty, że to ja czegoś nie dopilnowałam, że trzymają się mnie głupie żarty. Ja tymczasem pogrążona byłam w głębokim transie, moje ciało spało, a kiedy usiłowałam jej odpowiedzieć wydawało mi się, że mówię na jawie głosem trochę monotonnym, jak ludzie przez sen. Odpowiedziałam: Czego ode mnie chcesz? To ty przecież nie wyłączyłaś radia… Wtedy usłyszałam nieznany mi kobiecy głos, mówiący: UDZIELAM CI NAUKI.

Sny poranne miały zabarwienie wizyjnych, ale była w nich szczególna panoramiczność i przestrzenność widzenia, dlatego nie zapamiętałam ich w całości: mignął mi Ojciec, byłam nim, a jednocześnie sobą, jakieś pomieszczenie pełne przechodzących ludzi. Pewna drobna kobieta chciała koniecznie przejść poza kolejnością przez drzwi, wiodące gdzieś na zewnątrz, do których dostępu broniła krata, strażnicy i kolejka ludzi przepuszczanych przez nie pojedynczo. Miała z tym kłopoty, bo schroniła się za plecami mojego Ojca, gdy pojawiła się w powietrzu ścigająca ją głowa mężczyzny o strasznych, ognistych oczach, oraz próbował dopaść niewielki płaski dysk, krążący dość długo wokół nich w powietrzu z zamiarem ucięcia jej głowy. Dysk nie ośmielił się jednak przekroczyć jakiejś niewidzialnej granicy wokół Ojca. Namówiła mnie, abym ją zabrała ze sobą podstępem. W tym celu poszłyśmy do sąsiedniego pokoju i tam starannie owinęłam ją w długi kawał nieco powycinanego, cienkiego materiału, aby ją przenieść przez Drzwi, podobnie jak Kleopatrę zawiniętą w dywan wniesiono do pałacu Cezara. Zawijając ją, zaczęłam ją rozpytywać o różne rzeczy, tłumacząc się tym, że piszę książkę i chcę, aby wszystko w niej było zgodne z prawdą.
– Którą książkę piszesz? Starą, czy nową? – zapytała.
– Starą. Drugą, ciągle jeszcze tę samą… (tu przebiegło mi przez myśl, że następna będzie jednak dotyczyć przypomnień z innych światów) Kim jesteś? Czy z planety Szarych?
– Nie, jestem z innej rasy, nie tych małych istot z okrągłymi oczami… [miała zatem na myśli niewielkie stare istoty z oczami jak dno kieliszków, a nie chude twardoskóre szaraki z migdałowymi czarnymi oczyskami]. Pochodzę z planety Ceta Reguli (Tauri???? tu pojawiło się we mnie jakieś skojarzenie ze znakiem Byka)
[Słyszenie głosów na tym poziomie nie jest wyraźne, poza tym pamięć potem szwankuje. Być może istota podała nazwę gwiazdy tau Ceta w gwiazdozbiorze Wieloryba]
– Czy jesteś mną?
– Nie, nie jestem.
– Czemu to wszystko służy? Czy będziesz zawsze razem z moim Ojcem, czy jesteście jednością?
– To jest tymczasowy układ. Spotkaliśmy się przypadkiem, połączyliśmy, ale nie wiadomo, co będzie wyżej, co przyjdzie nam jeszcze przeżyć, i czy pozostaniemy ze sobą w wyższych światach, raczej jest to wątpliwe.
Pojawiły się graficzne sceny wizyjne ilustrujące mi zamiary i cel, do którego ona zdąża.

Nostromo

Zobaczyłam ciemną sylwetkę człowieka, przypominającego przerażającego mutanta z IV części „Obcego” z Nostromo, z którym kobieta zamierzała się połączyć, przeszedłszy przez drzwi. Ich seksualne złączenie wyglądało dziwnie, mężczyzna stał na głowie, a kobieta usiadła na nim okrakiem.
W dzień przejrzałam Atlas nieba gwiaździstego i znalazłam na mapie (oprócz gwiazdozbioru Zeta Reticuli) gwiazdozbiór Cetus (Wieloryb), graniczący jednym ze swych boków z gwiazdozbiorem Taurus (Byka).

2 kwietnia 2000. W nocy przeżyłam spotkanie z istotą z mroku i było to coś strasznego. Przypominała wielkiego, smolistego, drapieżnego, wieloodnóżastego pająka, który wczepił się w moje plecy i przemocą manipulował w okolicach prawej łopatki i żołądka. Kiedy próbowałam zrobić w stronę tego niewyobrażalnie ohydnego stwora znak krzyża, moja ręka napotykała tak ogromny opór, że właściwie zostałam sparaliżowana. To przeżycie zszokowało mnie na cały dzień.
Spotkanie z nim poprzedziło nieubłaganą diagnozę lekarską postawioną mojej mamie.

7 kwietnia 2000. Sen o wizycie w Obozie Birkenau, który można znaleźć we wpisie „Nieme ścieżki”.

10 kwietnia 2000. Czytam tekst wiersza, bardzo ładnego, w stylu Adamowym. Potem w dużej bankowej kasie pozamykanej szczelnie ze wszystkich stron, jak pancerny szary sejf siedzi jakiś uprzykrzony, lub tylko miotający się w środku uparcie (?) karzeł. Nagle ktoś z zewnątrz rozwala okienko młotem, mówiąc: DOSTANIESZ WSZYSTKO OPRÓCZ MIŁOŚCI! Obudził mnie śpiew dwóch kobiet, tekst brzmiał: „Kochał w życiu tylko dwie kobiety, tylko córkę i żonę…”

15 kwietnia 2000. Sen miał coś wspólnego z kosmitami i świadomością, że oni są gotowi w każdej chwili pojawić się u mnie. Zakończył go charakterystyczny, elektryczny trzask gdzieś pod sufitem pokoju, który mnie obudził.

16 kwietnia 2000. Zaczęło się już w dzień. O 17.40 z trzaskiem i rumorem coś spadło z góry przed dom, do ogródka (odgłos podobny do upadającej blachy). Po chwili przybiegła sąsiadka, mieszkająca dwa domy dalej, na ogół niekomunikatywna i jej syn. Byli mocno zaaferowani, ponieważ zauważyli coś jak iskrę, wielki błysk w okolicy naszego domu. Pytali, czy nie ma kłopotów z prądem. Nie było żadnych. Doszli do wniosku, że był to gołąb, który zahaczył o druty i spowodował spięcie elektryczne.
Przed snem czytałam książkę Janusza Andrzejewskiego „Dusze boga Re” i zastanawiałam się nad Enneadą bogów egipskich. W stanie półsnu pokazało się kilka migających obrazów: ohydnie wykrzywiona złością twarz jakiejś bogini (Izydy? Neftydy?). Lecę pomiędzy drzewami w wielkiej puszczy, zręcznie i błyskawicznie je wymijając, jak w komputerowej grze. Ściga mnie przewrócone na ziemię… drzewo, korzeniami pokrytymi szarą, wyschniętą ziemią do przodu… Czuję się w tym locie ogromną prehistoryczną ważką.

W nocy sen: mój ojciec odłożył sobie starannie zapasy jedzenia na 3 półkach w lodówce, a ja z nich przyrządziłam sobie posiłek i usiadłam do stołu, aby go zjeść. Na talerzu leżały dwie, przecięte połówki jakiegoś podłużnego, okrągłego placka. Kiedy pojawił się ojciec próbowałam zastawić się stołem-ławą. Ojciec był wściekły, gotowy zabić. Nagle przeleciała przeze mnie świadomość niewielkiej, kosmicznej istoty, jak przypomnienie czegoś z zamierzchłej przeszłości. Myśl: Gra! przychodzi mi przegrać! muszę się na to zgodzić, bo tak się umówiliśmy wcześniej! On ma taką rolę i odgrywa ją właśnie, zwyciężając. Oraz pewność: nie pożyję już długo, to moje ostatnie godziny… Nie było we mnie buntu wobec tego, co miało się stać. To uczucie wydobywało się gdzieś z głębi żołądka. Ojciec był straszliwie rozgniewany, szalony, nieprzewidywalny, a ja go kochałam i nie mogłam nic zrobić, aby się obronić. Obudził mnie odgłos jakby spadającej z nieba wielkiej kropli (łzy?). I bolesny skurcz w splocie słonecznym.

[Ten sen miał powiązanie z jawą takie, że miała dotrzeć do mnie wiadomość o nieuchronnej śmierci matki na raka żołądka]

Chwilę potem znów zasnęłam i znów pojawił się Ojciec. Z zabójczą pasją wpadł do pokoju i podszedł do mnie wielkimi, zdecydowanymi krokami. Obudziłam się nagle wiedząc, że lepiej będzie, jeśli nie zasnę, bo zmierzenie się z tym w transie przerasta moje siły.
Długo nie spałam. Byłam zlana potem, czułam silne uciski w dwóch punktach na skroniach, na czubku głowy i ból głowy, rozchodzący się od czoła. Podczas rozmyślań pojawiła się w końcu charakterystycznie „uśmiechnięta” twarz Szatana. Zaistniała z tyłu mojej głowy. Poczułam ponure i napięciowe energie wokół siebie, ale nie było to zastraszanie z jego strony, tylko zaznaczenie swojej obecności i jak gdyby propozycja, wysunięta znowu wobec mnie: „Słuchaj, w każdej chwili mogę ci pomóc, jak stary kumpel, jeśli tylko poprosisz…”. Miałam wewnętrzną przestrzeń, w której mogłam czuć się niezależna. Pomyślałam, że wolę zginąć z rąk rozgniewanego Ojca, jeśli rzeczywiście na to zasłużyłam, niż wejść w układ z ciemną siłą.
Rano obraz wizyjny: podwójna istota ludzka, jak bracia syjamscy przyklejeni do siebie, idzie w półokrągłych butach przed siebie.

diplodok

26 kwietnia 2000. Obrazy: twarzyczka „człowieka z drewna” [w Popol Vuh nazwa pierwszej nieudanej rasy ludzkiej skonstruowanej przez wyższe istoty], wielkie oczy lemura, w kształcie kwadratu, niewielki wzrost, który sprawił, że wzięłam go z początku za skrzata. Następnie długa, potężna szyja diplodoka zaglądającego między drzewa. Groźniejsza i nieco inna, niż na filmie BBC.

29 kwietnia 2000. Obraz: niewielka kosmiczna istota w skórze człowieka leży zupełnie bezradnie na ziemi, a na jej piersiach stoi kilkoma odnóżami czarny, pająkowaty, smoliście czarny stwór ze sfery Mroku.
Sen: siedzę za biurkiem w jakimś biurze. Wszystko szło dobrze, póki koleżanka z działu bankowego nie powiedziała mi poważnym, spokojnym głosem o jakiejś niewykonanej na czas wpłacie pieniężnej, co może skończyć się karą. Przeszukuję biurko, nic. Zaglądam w końcu do szafki koleżanki i tam chwyta mnie coś w rodzaju prądu, nie idzie zajrzeć głębiej. Ogłaszam wszystkim: Tam nie mogę sprawdzić, bo zobaczcie! i pokazuję im swoją lewą dłoń. Czubek małego palca wykrzywiał się sam do wewnątrz, resztą palców czułam silne, odpychające napięcie. Z szafki wypada prawie pusty pojemnik po tuszu do drukarki, wrzucam go tam z powrotem, zamykam trzaśnięciem szafkę i siadam przy swoim biurku. Raz sprowokowane jednak złe moce ujawniły się i z szafki wydostaje się anioł Satanael. Ubrany w biały, atłasowy strój kapłański z „rogatą”, kanciastą czapką w kolorze biało-różowo-czerwonawym na głowie. Zaczynam egzorcyzmy krzycząc wielkim głosem, odważnie: Diable, wypędzam cię! Diable, wypędzam cię! i robiąc wielkie znaki krzyża w jego kierunku. W pomieszczeniu zaczyna wiać świszczący wiatr i wylatywać przez otwarte drzwi. Satanael jednak pozostaje na miejscu, uśmiecha się w milczeniu, a ja obudziłam się nieco zdezorientowana, co do jego intencji.
Jasnowidzenie: czarna, niewielka kulka nadlatuje w kierunku mojej twarzy, lękam się, że to znowu jakiś implant, ale nic nie mogę zrobić, budzę się.

30 kwietnia 2000. Czekamy na Ra, który przylatuje co 145.500 lat i podsumowuje postępy świadomości na Ziemi. Istoty, które są z Nim mają odpowiednie przyrządy, którymi badają jakość dawnych populacji, dotykając nimi starych kości. Urządzenie wyświetla im poziom toksyn, choroby i obciążenia organizmów, które żyły przed wiekami. Do porównań ze stanem współcześnie zastanym – służą im mumie. Zdarza się, że przylatują istoty z otoczenia Ra w mniejszych odstępach czasu, one „doglądają ziemski ogród” i zabierają ze sobą tych, którzy już doszli do ich poziomu rozwoju. W takim właśnie czasie, teraz zostaje zabrana na ich pokład moja matka, już zupełnie niezainteresowana ziemskim życiem. Ojciec zaś zapada w senny trans. Pozostaje mi jedynie stara babka (szczupła, uśmiechnięta, pomarszczona, podobna do znajomej „gwiezdnej”), bardzo chętna mi pomóc i pomimo starości wcale nie spiesząca się do odejścia.
Potem schodzę z piętra mojego domu po drabince. Najpierw muszę przecisnąć się przez pofalowane kraty, ale one przybierają kształt zgodny z moim ciałem, więc nie są zbyt wielką przeszkodą. Mimo to wysokość grozi katastrofą w razie upadku. Trzymam się kurczowo brzegu okienka, na parapecie leży śnieg, brzeg drabinki jest oblodzony. Udaje mi się jednak dość zręcznie dostać do niej i schodzę co drugi stopień w dół kilkoma „krokami”. Ostatni stopień jest przerwany w połowie i nieumiejętne schwytanie go dłonią przy schodzeniu na ziemię (drabinka kończy się na tyle wysoko, że trzeba zeskakiwać) sprawia mi ból. Poza tym mam na nogach tylko jeden, prawy but, lewa stopa jest goła i trafiam przy zeskakiwaniu na raniący gruz, leżący pod ścianą, ale jakoś się w końcu udaje.

Cdn.